[w:] „Wschód–Orient. Kwartalnik poświęcony sprawom Wschodu”, Warszawa, październik-grudzień 1938.
I.
W. Iwan, głęboki myśliciel rosyjski[1], pisał: „Zawojewanija wsiegda byli dla nas ekwiwalentom gosudarstwiennoj siły”. Gen. Kuropatkin w swym dzienniku oblicza, że w ciągu ostatnich lat Rosja prowadziła długi szereg wojen, ciągnących się w sumie 128 lat – z tej liczby wojny mające na celu rozszerzenie granic Rosji trwały w sumie 101 lat. Wojen obronnych prowadzono w tym czasie tylko cztery i trwały one w sumie zaledwie 4 i pół roku. Dane te, poparte tablicą rozwoju terytorialnego Rosji, sugerują wstępny pogląd, że wojny zaborcze Rosji są najwłaściwszym przejawem potęgi tego kraju, analiza zaś tych wojen musi nas z konieczności prowadzić do wyłuskania tych elementów, które skupiają w sobie istotną treść siły moskiewskiej. Analizując jednak wojny zaborcze Rosji, przekonamy się że Moskwa z reguły podbijała narody bądź znajdujące się w stanie kompletnego upadku, bądź też nie stawiające większego oporu. Zatrzymamy się na paru przykładach.
Cesarstwo Kazańskie padło w chwili wewnętrznej słabości i izolacji dyplomatycznej, niezdolne do oporu poza obroną murów Kazania (1551), carstwo astrachańskie w ogóle nie stanowiło żadnego zorganizowanego organizmu państwowego (1556), Syberię podbijały ochotnicze watahy pioniera Jermaka (1581) – z kolei Czułkow, również rodzaj Pizzaro syberyjskiego, dokończył dzieła podboju Syberii do linii średniego Jenisieju, nie napotykając na opór z jakim spotkali się konkwistadorzy amerykańscy (1584-1598). Tak samo zhołdowano ziemię Baszkirów (1586), ziemię Samojedów, wreszcie Tatarów, rozpylonych pomiędzy Obiem i Jenisiejem, ziemię Tunguzów i Jakutów. W tym samym czasie na zachodzie traktatem andruszowskim zdobyto Ukrainę zadnieprzańską walczącą na dwa fronty i opanowaną wewnętrzną anarchią (1667), a nieco później metodą lekkiej wyprawy myśliwskiej zagarnięto Kamczatkę (1703), ziemię Koriaków, na zachodzie część Finlandii i w r. 1772 pierwszą część osłabionej, zanarchizowanej, o przekupionej elicie Polski.
Jako następna padła Gruzja, całkowicie bezsilna, trwająca w podziałach i zagrożona przez muzułmańską część Kaukazu (1801). Nie było też rzeczą trudną opanować Besarabię kosztem dalekiej potęgi Islamu oraz słabej Wołoszy i Mołdowy (1812). Nie były żadnym militarnym bohaterstwem zdobycze na północnych koloniach Chin, odległych od metropolii o dobre 1200 km. itd.
Jednocześnie momentem najbardziej zastanawiającym jest fakt, że najmniejszy opór na długo zatrzymywał zwycięski podbojowy pochód Rosji, a najmniejszy, lecz prężny i zdrowy moralnie ośrodek państwowo-narodowy umiał trzymać w szachu o wiele potężniejszą Moskwę. Złota Horda z XIV i początku XV w. panowała nad potężnym Księstwem Moskiewskim. Później mikroskopijny Krym przez półtora, dwa stulecia w wiekach od XIV do XVII zagrażał państwu 10-krotnie większemu pod względem ludności i 20, 30-krotnie większemu terytorialnie. Słynne zwycięstwo Piotra Wielkiego pod Połtawą nie było niczym innym, jak zwycięstwem Goliata nad Dawidem pozbawionym procy. Karol XII, odcięty od posiłków i pozbawiony amunicji, rozporządzający 17-tysięczną armią z czterema armatami bez zapasu prochu, miał przeciwko sobie wypoczętą 50 000 armię Piotra z 72 działami. W dodatku fatalny zbieg okoliczności – zranienie bohaterskiego króla, zła organizacja powstania Mazepy itp. – zmniejszyły szanse zwycięstwa szwedzkiego do minimum.
Interesujące są dzieje walki Rosji z Kaukazem Północnym. 150-200 tys. armia wielkiego mocarstwa walczyła wówczas z 8-10 tys. Górali, nie posiadającymi za sobą ani silnych węzłów jedności narodowej, ani wspólnej organizacji państwowej. Opór Górali trwał jednak przez 25 lat sprawiając Rosji nie lada kłopot. Rosja umiała ponosić klęski również i przy zdobywaniu pustki Turkiestanu w połowie ub. stulecia. Pyrrusowe zwycięstwo Rosji w wojnie 1877-78 r. również należy do zjawisk pokrewnego typu. Do tej samej dziedziny odnieść należy klęskę rosyjską w 1905 r. miarkowaną w części jeno trudnościami przestrzennymi.
Z drugiej strony jednak spotykamy się z faktem odwrotu i rozkładu na terytorium Rosji wszystkich wypraw, jakie przeciwko Rosji występowały. Przed zrealizowaniem swych zadań ustąpił Żółkiewski, w sposób przypominający w miniaturze odwrót wielkiej armii Napoleona. Sam wielki bóg wojny, dzięki aureoli niezwyciężonego, uniknął Sedanu. Jedynie wyprawa kijowska daje przykład odwrotu niosącego w sobie zarodki klęski chwilowo zwyciężającego wroga. Zostały odrzucone lub wycofały się z granic Rosji interwencyjne wyprawy w latach rewolucji. Anglicy ustąpili z Archangielska, to samo było z koalicją Odessy. Wycofali się jak niepyszni Japończycy z Zabajkalia oraz Nadamurza, pozostawiając rozdmuchaną przez propagandę legendę „bandy” atamana Siemionowa i „wołoczajewskich dniej”. Rodzajem cudu jest fakt utrzymania przez Rosjan jedności państwowej imperium rosyjskiego w latach 1917-21.
Rola siły zbrojnej Rosji we wszystkich tych wydarzeniach występuje w świetle bladym, jako coś marginesowego, co będąc zawsze słabe, jednocześnie umie zwyciężać dzięki wspaniale układającym się okolicznościom ubocznym przy których na czołowe miejsce wysuwa się czynnik uchwycenia odpowiedniego momentu oraz świadomego tworzenia dogodnego dla siebie układu stosunków. Stajemy w ten sposób przed zjawiskiem siły rosyjskiej, leżącej gdzieś poza formalną siłą militarną. Powiedzenie Trockiego, że Rosja to nie naród i nie państwo, lecz kontynent, nie rozwiązuje sprawy w całości, stanowiąc tylko jeden ze szczegółów ułatwiających sytuację Rosji. Obok trudności przestrzennych i okupacyjno-garnizonowych istnieją tu siły, które umieją wypierać wroga nawet w dobie wielkich trudności wewnętrznych typu „smuty” i rozszerzać swe wpływy polityczne w chwilach największego nasilenia wewnętrznych przeciwieństw, jak to było w dobie wojennego komunizmu, z politycznym opanowaniem Mongolii Zewnętrznej i później – w innych warunkach – Chińskiego Turkiestanu.
II.
Nie możemy jednak pozostać na powierzchni faktów, nie sięgając głęboko w ducha rosyjskiego dla wyjaśnienia sobie istoty siły rosyjskiej. Musimy na wstępie uświadomić sobie następujące fakty:
Rosja, której główne państwowotwórcze procesy odbywały się na wschód od Moskwy, jest z punktu widzenia kultury państwowej (i nie tylko państwowej) państwem azjatyckim, powierzchownie i zewnętrznie zabarwionym europeizmem. Z azjatyckiego charakteru Rosji wypływa swoisty, podszyty mistycyzmem materializm światopoglądowy Rosjan. Stąd zaś wypływają dwie cechy rosyjskiego życia zbiorowego: niezdolność do poświęceń życia w walce o ideały narodowe lub państwowe oraz szukanie innych metod walki a unikanie walki zbrojnej, wymagającej krwi i najwyższej ofiarności. Tą inną drogą walki jest akcja polityczna, prowadzona różnorakimi metodami i skrajnie przewrotna, nie zatrzymującą się przed masowymi aktami wszelkiego rodzaju gwałtu sprowadzającego akcję polityczną do charakteru specjalnego rodzaju wojny nieregularnej. Związki kulturalne Moskiewszczyzny poprzez Mongolię z Chinami oraz z Indiami, podbudowują tego rodzaju metodę walki olbrzymim dorobkiem klasycznego Orientu, mogącego w tej dziedzinie twórczości pobić rekord każdego innego ośrodka kultury światowej[2]. Dzieło półmitycznego Kautalii pt. Archa-Siastra pochodzące z okresu Wed, uczy o skrajnie przewrotnych metodach rządzenia krajem, wobec których europejski odpowiednik Machiavella robi wrażenie naiwnych prób etyki chrześcijańskiej metodą intencjonalizmu. Musi być cel, który uświęca środki. U Kautalii samo osiąganie jakiego bądź celu, byle go wola ludzka nakreśliła, uświęca środki. Momenty etyczne nie odgrywają tu żadnej roli. Obok tego źródła azjatyckiego machiavellizmu Rosji w akcji politycznej istnieją również i źródła chińskie, wysuwające wysubtelnioną do nieosiągalnych przez Europejczyków wyżyn taktykę akcji rozkładowej, posługującej się m.in. narzędziem sensualnej muzyki, jako środkiem moralnego rozbrojenia wroga.
U jednego z pisarzy chińskich czytamy: „dezorganizujcie wszystko, cokolwiek jest dobrego u nieprzyjaciela, wciągajcie przedstawicieli warstw najwyższych do hańbiących występków, niegodnych ich stanowisk, potem zaś, w miarę potrzeby, odsłaniajcie ich przestępstwa. Nawiązujcie kontakty z najbardziej upadłym ludźmi u waszych wrogów, przeszkadzajcie rządowi wroga, siejcie niezgodę, niezadowolenie wśród poddanych, młodszych rzućcie na starszych, dążcie aby armia wrogów waszych zawsze miała braki w aprowizacji i umundurowaniu, wprowadzajcie muzykę rozmiękczającą obyczaje, dla ostatecznego rozkładu wroga posyłajcie rozpustnice. Bądźcie szczodrzy w propozycjach, w prezentach, uprzejmościach, oszukujcie, jeśli zajdzie potrzeba, dla dowiedzenia się, co dzieje się u nieprzyjaciela, nie żałujcie pieniędzy, im więcej pieniędzy wydajecie, tym większa będzie korzyść, są to pieniądze oddane na wielki procent, posiadajcie wszędzie szpiegów”.
Ten kto posiada tego rodzaju narzędzia akcji, poucza pisarz chiński, kto umie używać tego rodzaju metod, siać wszędzie rozkład i kłótnię, ten dopiero istotnie ma prawo do rządzenia, jest skarbem dla władcy i podporą państwa[3].
Dodać jednak należy, że mocne zastrzyki kultury państwowej i klasycznego dalekowschodniego Orientu, otrzymane przez Moskiewszczyznę w dobie „mongolskawo iga” nie wyczerpują całości źródeł wyrafinowanego arcy-machiavellizmu Moskwy. Brak silnych wpływów łacińskiego Zachodu i na wpół-orientalny wpływ rychło upadającego Bizancjum wytworzyły pewną pustkę kulturalną Moskwy, której nie zdołał wypełnić po brzegi odległy Wschód Indii i Chin. Pustkę tę poczęła wypełniać samoczynna twórczość kulturalna Moskwy, idąca po linii nadanej przez impuls wspaniałej, olbrzymiej, jakkolwiek mocno mechanicznej kultury hiper-imperium Czingiza i Tamerlana.
III.
Historia wielkich armii Czingiza i jego następców, działających na terytorium dzisiejszej Rosji, uważana może być jako jeden z fragmentów wyrazu siły zbrojnej śródlądzia euro-azjatyckiego. Poniższe wywody wykażą zależność wojennych metod Rosji od mongoło-tatarskich oraz poprą w całej rozciągłości wywody ogólne, poprzedzające ten rozdział.
Armie największych wojowników świata – Czingizowiczów oraz Tamerlana prawie nigdy nie ponosiły klęsk m.in. dlatego, że armia wprowadzana była przez nich do akcji dopiero w końcowym etapie, dopiero wówczas, gdy na rzecz armii spadał względnie łatwy obowiązek ostatecznego spacyfikowania kraju, przeznaczonego na opanowanie. Bardzo długotrwała akcja rozpoznawcza, dywersyjna oraz rozkładowa zawsze poprzedzała u Mongoło-Tatarów wystąpienie na arenę działań siły wojennej, która redukowała swoją akcję do stawiania „kropki nad i” już de facto zaistniałego stanu rzeczy. W świeżo wydanej książce majora Zatorskiego czytamy: „Jeszcze na długo przed wszczęciem działań wojennych zbierano wiadomości o przeciwniku dla wyświetlenia jego położenia. Studiowano szczegółowo warunki fizjograficzne, wojskowe, polityczne, ekonomiczne, społeczne i religijne, by rozpocząć działania na podstawie konkretnych danych. Ten wstępny wywiad postawiony na niezwykłej wysokości, zapewniał dowódcom mongolskim dokładną znajomość ogólnych warunków, środków i zasobów swego terenu operacyjnego, a jednocześnie zaznajamiał ich z organizacją, uzbrojeniem, taktyką i nastrojami wojsk nieprzyjacielskich. Ta świadomość rzeczywistego stanu położenia przeciwnika dawała im wiele szans powodzenia i powodowała śmiałość działania. Obok wywiadu wojskowego działali kupcy, bądź to na stałe umiejscowieni w terenie, zaopatrywani w tanie i dobre towary, bądź też przemierzający kraj nieprzyjacielski jako kupcy wędrowni. Mieli oni możność dotarcia wszędzie i nawiązania stosunków z ludnością i wojskiem nieprzyjacielskim. Wywiadowcy sporządzali szkice i opisy terenowe uzupełniane przez zbiegów i dezerterów. W łączności z kwaterą główną pracowali emisariusze mongolscy. Rozbudzali oni waśnie plemienne, dzielnicowe, narodowe i religijne, by wywołać niepokoje wśród ludności i bunty w wojsku. Jednocześnie dyplomaci mongolscy dążyli do odosobnienia przeciwnika przez oderwanie odeń sprzymierzeńców[4]”.
Sowiecki generał Swieczin pisze na temat strategii Mongołów: „Azjatycka strategia wymagała przewidującej i przewrotnej polityki. Wszelki środek był uważany za dobry o ile prowadził do sukcesu militarnego”; „Mongołowie nie skąpili pieniędzy na przekupienie, nie skąpili słów na obiecanki, wszelkie środki przeciwstawienia jednych interesów dynastycznych przeciwko drugim były wykorzystywane”; „Prawdopodobnie większa wyprawa wojskowa była przedsiębrana tylko wówczas, gdy zjawiała się pewność, iż w organizmie państwowym sąsiada powstały głębokie szpary”[5] .
Związek strategii Mongołów z tradycją wojenną Rosji jest dość jasny i może być śledzony w dziejach straży rosyjskiej przy dworze Chubilaj-Chana, oddziałów rosyjskich chanów Złotej Hordy, Moskali w armii Tochtamysza.
Książe Golicyn, członek wojennego komitetu naukowego przy sztabie głównym w Petersburgu, pisze w słowie wstępnym do książki Generała Iwanina (O wojennom iskustwie i zawojewanijach Mongoło-Tatar i średnie-azjatskich narodow pri Czingiz-Chanie i Tamerłanie, Sankt Petersburg, 1875): „Praca Iwanina tłumaczy nam w jaki sposób system wojenny (Czingiza) był po części opanowany przez nas, wchodząc w ciągu dwóch stuleci tatarskiej niewoli w nasze wojskowe obyczaje i zwyczaje w okresie przed reformami Piotra I”.
U generała Swieczina na ten temat czytamy: „Zapożyczyliśmy na wschodzie głęboki respekt dla techniki strzelniczej, dla prowadzenia walki z głębi, podziału armii na duży pułk, pułk od prawej ręki i od ręki lewej, na awangardę i rezerwę, organizację lekkiej konnicy, walczącej zarówno jak piechota, wielką uwagę dla służby wywiadowczej oraz ubezpieczenia”.
W nieco inny sposób potwierdzi nam zapożyczenie metod mongolskich przez Moskwę historyk kultury rosyjskiej Milukow, który w odniesieniu do czasów przed piotrowych pisał: „Gdyby zapytać tych kniaziów moskiewskich, co poczną, gdy będą wolni (od niewoli mongolskiej), zapewne nie byliby w stanie rozwinąć innego programu, oprócz tego dawnego, tradycyjnego, który stał się instynktem: jeszcze więcej zabiegać i zbierać, oszukiwać i gwałty czynić – z jednym celem – zdobycia jak największej władzy i jak największej ilości pieniędzy”[6].
Czasy Piotra Wielkiego i jego następców nie wniosły w istocie nic nowego w obyczaje i taktykę wojenną Rosji. Stare metody zostały tu tylko przesłonięte mgiełką form europejskich. Pozostała stara treść, która wedle słów Milukowa stała się instynktem. Piotr Wielki przywiązywał wielkie znaczenie do działania na drogach łączności nieprzyjaciela. Dla tego celu tworzył specjalne, złożone z najlepszych żołnierzy oddziały. Maksymą Piotra I było: „Poszukiwanie walki generalnej jest sprawą niebezpieczną – w jedną godzinę wszystko może być obalone – lepiej jest więc pożytecznie wycofać się, niżeli ulec nieumiarkowanemu hazardowi”.
Ta sama tendencja do unikania rzucania na szalę wypadków armii i zastępowanie jej dobrym wywiadem, dywersją, rozkładem i akcją polityczną występuje w 1785 r., w żądaniach Potiomkina unikania walki z Fryderykiem Wilhelmem, używania lekkiej kawalerii, odcinania taborów z aprowizacją itd.
O olbrzymim wybrzuszeniu w strukturze państwowej Rosji czynników wywiadu, policji politycznej i narzędzi dywersji pisze m.in. komunistyczny historyk Pokrowskij: „Prawie na czele całego państwa za dynastii Romanowych stał prikaz tajnych dieł (ministerstwo spraw tajnych) oraz działające z inicjatywy tego prikazu wszelkiego rodzaju tajne kancelarie i ekspedycje kroczące w ślad za nami przez całe XVIII stulecie. W wieku XIX wszystkie te tajne urzędy zostały przekazane w ręce korpusu żandarmów i departamentu policji. Tajny prikaz od samego początku, przy pierwszych Romanowych, był obdarzony ogromnymi uprawnieniami. Nawet członkowie dumy bojarskiej, tzn. członkowie rady państwa, do tego prikazu nie zbliżali się i jego sprawami się nie zajmowali. Prikaz ten był więc poza kontrolą moskiewskiej rady państwa. Był on podporządkowany bezpośrednio samemu carowi i urzędnicy jego mieli w istocie większą władzę niżeli członkowie rady państwa”.
Wiemy z historii Rosji o roli i charakterze opriczniny z doby Iwana Groźnego, która poprzez prikaz tajnych dieł stanowi jeden nieprzerwalny ciąg wielowiekowej historii rosyjskiego GPU, instytucji odwiecznej, w genezie swej mongolskiej, stanowiącej ongiś wielką i świetnie działającą komórkę wojskowego wywiadu największego wojownika świata - Czingiza. Rola tej instytucji w strukturze państwowości rosyjskiej nie może być przeceniona, stanowi ona w istocie pewien rodzaj samodzielnego premier-ministerstwa, w miarę zakonspirowanego i rozczłonkowanego na cały szereg komórek administracji państwa i stanowiącego główną podporę caratu białego oraz czerwonego i źródła jego siły.
Dzieje dyplomacji moskiewskiej równie jasno świadczą o niezwykle przebiegłej i krętackiej taktyce postępowania. Zachowane instrukcje posłów moskiewskich od Iwana Groźnego do Aleksieja Michajłowicza nakazują posłom łgać o sile i posiadłościach cara moskiewskiego. Dzieje tej dyplomacji i akcji zagranicznej zachowały także liczne przykłady porywania ludzi z zagranicy.
W 1660 r. „zlikwidowano” za granicą syna bojarzyna moskiewskiego, Ordyna-Naszczokina, który umknął z Moskwy do Europy. Na początku XVIII stulecia carewicz Aleksy, syn cara Piotra, został porwany przez wywiad rosyjski wespół z dyplomacją, sprowadzony do Petersburga i tam zamordowany z nakazu ojca. W 1709 r. usiłowano tajnie zamordować Karola XII, w kilkanaście lat później zamordowano za granicą pułkownika Wojnarowskiego, za czasów Katarzyny porwano z zagranicy księżnę Tarakanowę, pretendentkę do tronu carów i utopiono ją w kazamatach twierdzy Piotra i Pawła. Za czasów Mikołaja I szpicle rosyjscy z paszportami dyplomatycznymi porywali i mordowali rewolucjonistów rosyjskich m.in. generała Kocebu, którego zamordowano w Paryżu. W myśl tej samej tradycji i zwyczajów zamordowano w 1926 r. Symona Petlurę w Paryżu, porwano generałów Kutiepowa i Millera, a przedtem otruto Wrangla. Gdzie indziej i w innych zewnętrznych okolicznościach GPU zainspirowało zamach na T. Hołówkę, ubijając naraz dwóch zajęcy: kłócąc Polaków mniejszością ukraińską i usuwając niebezpiecznego znawcę Rosji i zwolennika aktywizmu antyrosyjskiego. Najciekawsze są jednak w tej dziedzinie dzieje polsko-moskiewskie. Porywania senatorów polskich i inne sposoby likwidowania niewygodnych ludzi dla Rosji w Polsce mają swą długą i tajemniczą historię.
Przypomnieć w tym miejscu należy, że dzieje walk polsko-ruskich i kozackich w dawnej Polsce także mają w swej genezie wybitny udział dywersyjnych planów moskiewskich. Na 20 lat przed wystąpieniem B. Chmielnickiego przeciwko Polsce, powracający z Moskwy do Konstantynopola patriarcha Teofan odbierał z inicjatywy Moskwy przysięgi od wodzów rusko-kozackich, iż nie będą walczyć z Moskwą jednowierczą, ale obrócą swój oręż przeciwko łacińskiej Polsce. Podobnie było z dziejami ruchów hajdamackich, inspirowanych przez Moskwę, opłacanych przez Moskwę a nawet kierowanych przez ajentów moskiewskich. „Już Piotr Wielki używał hajdamactwa do politycznych celów. O tym, że Jaworski (Melchizedech) działał jako narzędzie dworu rosyjskiego, świadczy manifest Katarzyny wzywający ludność do rzezi i mianujący Zelezniaka naczelnikiem ruchu. Najnieprzychylniejszy sprawie polskiej Herrman nie waha się oskarżyć rosyjskiego rządu o użycie tego zbrodniczego środka w dalekonośnych celach politycznych”.
Niezwykle charakterystyczne są dzieje dywersyjnego podboju Polski przez Petersburg w II poł. XVIII wieku. Ten podbój nie miał nic wspólnego z rozgrywką militarną - rozstrzygająca była tu na szeroką skalę zakrojona dywersja oraz rozkład sfer rządzących Polski. Zdobyte z archiwum Igielstroma przez powstańców kościuszkowskich kwity rosyjskich agentów-dygnitarzy, przedstawicieli arystokracji i sfer sejmowych ówczesnej Polski odsłaniają bezmiar upadku moralnego ówczesnej elity polskiej oraz wspaniale przeprowadzoną i szeroko zakrojoną akcję rosyjskich ambasadorów w Warszawie. Około 110 nazwisk, a wśród nich nazwisko króla, ks. Czartoryskiego, prymasa Łubieńskiego, Ogińskiego, ks. Antoniego Czetwertyńskiego, wojewody Dzierżbickiego, biskupa Kossakowskiego, Raczyńskiego, Radziwiłła, Potockich, prymasa Poniatowskiego, kasztelana Ossolińskiego itd. widnieje na kwitach z archiwum ambasady rosyjskiej. Do liczby 110 nazwisk dołączyć tu należy całą plejadę niższych funkcjonariuszy policji i urzędów administracji ogólnej, które były na służbie rosyjskiej, pobierając regularne miesięczne pobory przez długie lata[7].
Równie pouczające są dzieje odparcia metodą dywersji inwazji Napoleona oraz rozkładu w szeregach niemieckich żołnierzy cesarza Francuzów. Już w 1910 r. wywiad rosyjski zaangażował ministra policji Prus, Grunera, który prowadził na terenie Niemiec propagandę prorosyjską oraz antyfrancuską. Od lat 1812-14 Clausewitz był na służbie rosyjskiej. Major von der Goltz organizował olbrzymie sprzysiężenie antyfrancuskie w korpusie Jorka i na terenie całych Niemiec. Najwybitniejsi uczeni i pisarze niemieccy byli w tym czasie na służbie rosyjskiej, wydając książki, broszury, periodyk dementujący biuletyny wojenne kwatery głównej Napoleona. Propaganda rosyjska mianowała Napoleona wrogiem ludzkości i Antychrystem. Spadek cen zboża w północnych i wschodnich Niemczech został w tym czasie wykorzystany przez Rosję dla rozpalenia antyfrancuskiego nacjonalizmu niemieckiego sabotaże na śluzach kanałowych, którymi spławiano tabory wielkiej armii, podpalanie składów, organizacja masowej dezercji, oddziały agitatorów, komitet niemiecki w Moskwie na czele ze Steinem itp. Na skutkach akcji dywersyjnej osnuto wreszcie plan operacji berezyńskiej, okrążenia łacińskiego jądra wielkiej armii. Jednocześnie zawarto tajne przymierze z Metternichem w sprawie wzajemnego oszczędzania się w walkach. Niszczenie dróg łączności, ogałacanie terenu okupowanego przez Napoleona, pożar Moskwy, powstania chłopskie, przeistoczenie wojny regularnej w wojnę podjazdową pokonały niezwyciężonego boga wojny. Klimat i przestrzeń były tu w istocie drugorzędnymi czynnikami. Dodać należy, że w walce z Napoleonem dywersja rosyjska objęła swą działalnością również teren dawnej Polski i Polaków oraz Słowian południowych.
Interesujące są uwagi Swieczina na temat źródła niepowodzeń Napoleona. Cesarz Francuzów, wyraźnie się starzejący w okresie wyprawy na Rosję, zapomniał w walce z Rosją użyć środka podniesienia chłopów rosyjskich przeciwko pańszczyźnie. Skądinąd wiemy, że Napoleon zaniechał również szeroko rozpracowanego przez agentów francuskich oraz ambasadora Francji w Stambule planu podniesienia powstania na Ukrainie[8].
W sposób zupełnie podobny w treści pokonano wroga niepomiernie słabszego i w dodatku bynajmniej nie agresywnego, mianowicie Szamila, na Kaukazie Północnym. „Przemyślna linia polityki narodowościowej oraz klasowej, poprowadzona przez Rosjan od r. 1847 na Kaukazie, zniszczyła poczucie jedności i siłę sprzeciwu ze strony Górali”. (Swieczin).
W czasie wojny krymskiej wyzwolono również ruchawkę grecką przeciwko Turcji, dając greckiej partii wojennej 300 000 rubli. Podkupiono szefów plemion kurdskich. Agenci rosyjscy pracowali w Bułgarii, spalili składy z zapasami w Warnie wraz z całym miastem. Szykowano się w tym czasie „puścić na wolność Polaków”, aby zyskać ich przychylność. Najciekawsze są jednak chęci pokłócenia Anglików z Francuzami. Na oczach Anglików pod Sewastopolem urządzono uroczyste pogrzeby żuawów, praktykowano często zawieszenia broni na odcinku francuskim, inscenizowano bratanie się oficerów rosyjskich z francuskimi. Doprowadzono wreszcie do tego, że Anglicy powzięli przekonanie, że Francuzi dążą do zawarcia oddzielnego pokoju z Rosją.
Na założeniach dywersyjno-rozkładowych oparta była wojna rosyjska lat 1877-78. Nadzieja na rozpad Turcji, dywersję ze strony Słowian bałkańskich i chrześcijan tureckich miała przeistoczyć pochód armii rosyjskiej w stronę Stambułu w marsz tryumfalny. Opór załogi tureckiej w Plewnie całkowicie załamał moralną postawę armii i dowódców rosyjskich.
W nieprzebranej ilości przykładów dywersyjnego działania Rosji na terenie Europy i świata wybierzemy przykład przekupienia przez Rosję carską prasy francuskiej, charakteryzujący się niezwykłą hojnością i wybitnym zrozumieniem dla skuteczności działania propagandowego. W dokumentach ogłoszonych przez bolszewików dla kompromitacji caryzmu czytamy, jak rosyjski agent finansowy w Paryżu, Raffałowicz, pisał w 1904 r.: „W ciągu pierwszych miesięcy potworna sprzedajność prasy francuskiej pochłonie sumę 600 000 franków”. Wg zestawień rosyjskiego ministerstwa finansów z 1906 r., subwencje dla prasy francuskiej, pochłonęły w jednym tylko 1905 roku ponad dwa miliony franków.
IV.
Rok 1920 jest dalszym ciągiem dziejów dywersji rosyjskiej, za którą wlecze się byle jaka armia będąca dodatkiem, rodzajem licznej watahy pacyfikacyjnej. B. Szaposznikow, bardzo dyskretnie dyskutujący z pomysłem „pochodu za Wisłę” Tuchaczewskiego, dość wyraźnie atakuje naiwne, europejskie poglądy niefortunnego czerwonego marszałka. Klęska 1920 r. wypłynęła nie ze słabości armii czy jej nędznego wyekwipowania, jak to tłumaczy Tuchaczewski, lecz z niedostatecznego zrewolucjonizowania Polski. „Przeceniliśmy zrewolucjonizowanie wewnętrznej sytuacji w Polsce w tym okresie. Ta przesada w ocenie sytuacji w Polsce znalazła swój wyraz w nadmiernej, tzn. nie uzgodnionej z naszymi możliwościami, ofensywnej operacji”[9]. Ten pogląd wypowiada L. Trocki. W postawie Szaposznikowa łatwo wyczuwa się przekonanie, że nie należy szukać źródła klęski w takim czy innym stanie armii. To jest sprawa drugorzędna, sedno sprawy tkwi gdzie indziej - w tym co wojnę powinno poprzedzać i jej wynik określać z góry nieomal w 100%. Kult Clausewitza w pracy Szaposznikowa jest również znamienny. Uczeń doktryn moskiewskich z przełomowych lat 1812-14, Clausewitz, jest wychowankiem wojennej tradycji moskiewsko-mongolskiej[10]. Jego poglądy o integralnym powiązaniu polityki z wojną i haseł politycznych z walką orężną nie w Niemczech, lecz w Rosji znalazły pełne uznanie. Paul Rohrbach atakuje bezideowość wojny niemieckiej z Rosją w 1914 r.[11] Natomiast „Krasnaja Zwiezda” z 7 listopada 1938 r. pisze: „Formułka Clausewitza była w sposób należyty doceniona przez klasyków marksizmu. Tylko w świetle markso-leninowskiej nauki została ona w należyty sposób wyniesiona – ze sfery dogmatyki wkroczyła w sferę regulaminowego działania”.
Wroga należy spreparować tak, żeby go można było „gołymi rękami” wziąć, żeby go można było „szapkami zakidat”. Wieczna słabość armii rosyjskiej vice versa tu również bierze swój początek.
Na bardzo głębokiej tradycji mongolskiej osnuta jest polityka narodowościowa ZSSR. Źródła historyczne opisują ciekawe przykłady zachowania się rządów mongoło-tatarskich wobec wyznań narodów podbitych. W stolicy chanów w Pekinie, Kara-korum czy nawet Złotej Hordzie wspaniale miały się i cieszyły się pełnią swobód świątynie wszystkich wyznań, jednocześnie ulegając, według wszelkiego prawdopodobieństwa, asymilacji duchowej i państwowej. „Stogław” z 1543 r. zachował ciekawy przepis, aby w cerkwiach tłum moskiewski zdejmował czapki, jako że wchodzenie do świątyni chrześcijańskiej w czapkach to „przeklęty spadek po Mahomecie”. Prawo mongolskie przewidywało surowe kary dla złodziei mienia kościelnego i dla obrażających kapłanów. W historii polskiej podobną postawę zajął tylko Kazimierz Wielki wobec Ziemi Czerwieńskiej. Leninowska polityka narodowościowa jest w świetle tej tradycji wspaniałym trikiem uratowania rozpadającego się w ogniu rewolucji wielkiego imperium, przy pomocy wzięcia na siebie obowiązku reprezentowania formy narodowej ludów Rosji, do tej folklorystycznej formy przede wszystkim przywiązanych. Jednocześnie zaś polityka ta miała na celu - poprzez tworzenie republik związkowych na pograniczu imperium, posiadających swe większości narodowe poza granicami ZSSR – wessanie tych zagranicznych większości w organizm państwowy Rosji.
Obok zjawiska polityki narodowościowej Rosji, na szczególną uwagę zasługuje wszędobylskość Kominternu, realizującego bardzo starą rosyjską zasadę: „Moskwa wsiemu miru gaława”, które ujął pięknie majestatyczny Dierżawin: „O Ross, szagni i wsia wsielennaja twoja”. Istota taktyki Kominternu polega na tym, aby nie zapominając o przewodniej idei dążyć do jej realizacji drogą najskrajniejszych kompromisów. Katolików bratać z komuną, masonów z papieżem, byle naprzód, byle bliżej do celu. Jeden z założycieli Kominternu L. Trocki w bardzo charakterystyczny sposób przemawiał do młodzieży-agitatorów, wysyłanych na Ukrainę w 1919 r.:
„Towarzysze! To, o czym my tu w Rosji mówimy z zupełną otwartością, na Ukrainie można mówić szeptem, a jeszcze lepiej w ogóle nic o tym nie mówić. Umiejętność milczenia należy również do jednej z form krasomówstwa. Wy Towarzysze wyruszacie na Ukrainę. Pamiętajcie, że nie ma pracy agitatorskiej bardziej trudnej niżeli na Ukrainie. Po raz trzeci wysyłamy tam silne kadry i za każdym razem z coraz nową taktyką, z coraz nowymi chwytami. Konkretnie praca wasza będzie polegała na przestrzeganiu następujących zasad: 1. Nie narzucać chłopu ukraińskiemu komuny dopóty, dopóki nasza władza tam nie zostanie utrwalona. 2. Ostrożnie wprowadzać komunę w dawnych majątkach pod nazwą karteli lub stowarzyszeń. 3. Przekonywać, że w Rosji nie ma komunizmu. 4. Jako przeciwwagę wobec niepodległościowemu Petlurze i innym – twierdzić, że Rosja również uznaje niezależność Ukrainy, lecz pod warunkiem istnienia tam władzy sowieckiej, zaś Petlura sprzedaje Ukrainę państwom burżuazyjnym. 5. Tylko idiota lub prowokator, bez sensu, wszędzie i przy każdej okazji będzie mówił, iż walczymy z Petlurą. Czasem, dopóki Denikin nie został całkowicie rozbity, lepiej puszczać pogłoski, że władza sowiecka jest w sojuszu z Petlurą”. Dodać należy, że tego rodzaju przemówienie wygłosił Trocki wobec grona młodzieży żeńskiej, „kursistek”[12].
W zupełnej zgodzie z rosyjską historią, z rosyjską strategią działa obecnie polityka rosyjska na Dalekim Wschodzie, dążąca do uniknięcia wojny oraz uwikłania Japonii na kontynencie chińskim. Chińczycy – to Słowianie bałkańscy, którzy mają za zadanie rozsadzić imperializm japoński, oflankować go od południa, utopić w morzu krwi, otworzyć okres Połtawy dalekowschodniej. Te jasne, proste, osnute na wiekowej tradycji i oparte na wielu przykładach zasady, chcieli zniweczyć naiwni bohaterowie spod Chang-Ku Fengu, zdobywając się na aktywną inicjatywę w walkach z Japończykami. Ci „głupcy” mogli przed właściwym czasem uwikłać Sowiety w większe rozgrywki militarne, w których Rosja najnaturalniej poniosłaby klęskę. Usztywniony przez wpływ zachodnich teorii wojskowych Blucher, tak jak Tuchaczewski, nie rozumiał subtelnej, bezzasadnej taktyki rosyjskiej, gubiąc się w prostackich rozważaniach na tematy uderzenia czołowego „tarannoj taktiki”, bardzo modnej w średniowieczu, gdy jeszcze wierzono w sądy boskie. Również czytając krytykę Tuchaczewskiego ze strony Szaposznikowa z 1924 r., można było przewidywać upadek Tuchaczewskiego – nie negując oczywiście istnienia i innych powodów dla jego likwidacji.
Jest jeszcze moment masowej czystki w armii czerwonej, trudno wytłumaczalny w całości. Wydaje się jednak, że zjawisko to tłumaczy, w części przynajmniej, geneza rewolucji komunistycznej w Rosji, przedstawianej jako reakcja na zacofanie gospodarcze Rosji carskiej, na ukryty rozkład imperium pod wpływem działania separatyzmów narodowych oraz jako reakcja na klęski wojenne w latach 1905 i 1914. W tym świetle restauracyjne tendencje szkoły Tuchaczewskiego, dawnych oficerów carskich, ideowe wpływy emigracji rosyjskiej, wreszcie inercyjne trwanie resztek pseudo-rosyjskości w Rosji, w sumie wyrażające się w restytucji szeregu elementów życia wojskowego, charakterystycznych dla Rosji carskiej, lub armii europejskich, musiały u władców Kremla budzić obawy przed niebezpieczeństwem nawrotu do dawnych, zbankrutowanych źródeł klęsk.
Kreml jak gdyby rozumie, że to co powszechnie jest uważane za wyraz siły i ładu wojskowego, to w sytuacji rosyjskiej nie jest tym w pełni. Okres panowania ładu i jednolitej potężnej władzy carskiej w dobie Mikołaja I był okresem niebywałej słabości armii rosyjskiej, nie tylko ze względu na fatalną organizację służby sanitarnej oraz fatalne odżywienie, powodujące śmierć 2/3 poborowych, lecz przede wszystkim ze względu na ogromną niepewność składu oficerskiego armii, co prowadziło do konieczności korzystania z elementu niemieckiego w stopniu masowym. W 1862 r. Niemcy stanowili wśród poruczników 5,84%, a wśród generałów 27,8%. W dodatku – dzieje wojenne Rosji posiadają wspaniały okres Suworowa, a przede wszystkim Potiomkina, który w połowie XVIII wieku, w dobie panowania drillu pruskiego, wprowadzał naukę obywatelską do szeregów, nakazywał oficerom być przyjaciółmi żołnierzy, nie zaś uosobieniem groźnej dyscypliny. Bicia i ostre kary były zakazane. W czasie musztry należało stać spokojnie i swobodnie, a zamiast musztry z kbk - „skorawo zariada i wiernawo prykłada”. Demokratyzacja stosunków w armii, to na pewien sposób i w pewnej mierze, właśnie w despotycznej Rosji, jedyny sposób stworzenia minimalnej chociażby atmosfery „podioma” oraz uzasadnienia motywu wyzwoleńczego, pod którego sztandarem Rosja zawsze dokonywała swych podbojów i odnosiła sukcesy militarne. Miał też Berson Otmar formalną rację, gdy pisał, że w armii rosyjskiej była prowadzona sui generis propaganda pokojowa, wyciągając stad daleko idące wnioski. Lecz merytoryczna racja była bezwzględnie po stronie Ryszarda Wragi, który zaatakował Otmara z racji szerzenia przez niego szkodliwego przeświadczenia o pokojowych tendencjach Rosji. Cały spór wynikł tu stąd, że nie według stanu moralnego i fizycznego wojska, lecz według dezorganizacyjnych każdorazowych możliwości Rosji na terenie państw ościennych można sądzić o tym, czy Rosja w danym okresie przygotowuje się lub jest gotowa do walki, czy też nie.
O dodatnim niekiedy wpływie demokratyzacji stosunków w armii świadczyć może historia siły zbrojnej Napoleona, bądź czystek przeprowadzanych w latach 1792-1793 we Francji[13]. Wydaje się, że zmiany zachodzące w Czerwonej Armii idą po linii nie chaotycznego szaleństwa, lecz są zjawiskami uzasadnionymi i nieodłącznymi od tego specyficznego podłoża, na którym się odbywają. Nominacja zastępców Woroszyłowa w osobach Szczadenki, speca od rozkładowej akcji i znawcy wojny nieregularnej oraz żyda Mechlisa, przedstawiciela „cienkiej roboty”, nie zaś „tarannoj taktiki” , w dodatku obu politruków, jest w zupełnej zgodzie z naturą rzeczy rosyjskich. Procesy, odbywające się w Rosji, są procesami krystalizacji, które świadczą o szybkich przygotowywaniach Rosji do walki i wojny, są procesami likwidacji wszelkich źródeł wewnętrznych sprzeczności.
Oczywiście, że koszt przejściowej (może bardzo długotrwałej) dezorganizacji armii jest bardzo wielki.
V.
Polska wielka myśl romantyczna świetnie zdawała sobie rację z treści Rosji i z istoty siły rosyjskiej. A. Mickiewicz widział wyraźnie azjatycki charakter Rosji, rudymenty planowej gospodarki itp. Z. Krasiński szedł głębiej i dalej: „Rosja jest wytworem pierwiastków najbardziej złowrogich i najbardziej rozkładowych, jakie są w historii. Zepsucie wyrafinowane ostatnich czasów Bizancjum przeszło w jej kościół i jej dyplomację. Srogość nieubłagana a zimna chanów mongolskich stała się sprężyną jej administracji. Urządzenia gminne pierwotnych Słowian przechowały się u jej ludów. Rosja jest wielkim komunizmem, rządzonym przez władzę zarazem teokratyczną i wojskową. Ta władza zaś równa terrorowi z 1793 r. w okropności, jest od niego nierównie wyższa w swej organizacji, w swej zdolności trwania. Danton, Marat i Robespierre to figury blade, jeśli się je postawi obok takich rewolucjonistów, jak Iwan Groźny, jak Piotr I, jak Mikołaj I. Jeśli Rosja ma przestać być plagą, gotową zawsze spaść na kościół, na cywilizację, na świat, to jest na to tylko jeden sposób: doprowadzić ją do zupełnej niemocy. Wszelki pokój zawarty przed tym ostatecznym rezultatem, pogorszy tylko sytuację i pchnie nieprzyjaciela do nowych i straszniejszych wysileń. Upokorzony, ze zdartą maską, ale nie osłabiony, chwyci się on innej broni i zanim powtórzy swój chybiony zamach na Konstantynopol, przygotowuje sobie inne drogi, ciemniejsze a skuteczniejsze. Poda rękę wszystkim tajnym stowarzyszeniom, wszystkim konspiracjom i skrytym konszachtom. Będzie je opłacał swoim złotem a popierał swoimi intrygami. Słowem odda całą swą potęgę na usługi rewolucji socjalnej, aby obalić trony tych dynastii, co świeże zerwały z nim przymierze, albo nim wzgardziły”[14].
W 1856 r. Mierosławski pisał: „Najwyraźniejszym objawem przewagi Rosji jest nieustanne przesiąkanie jej niszczącej myśli do dziedzin najbardziej niechętnych jej panowaniu i do ludów najbardziej podrażnionych, najbardziej czujnych na jej najście”.
„Czemu przypisać tę nieomal niemoc wszelkich wysiłków materialnych Francji i Anglii przeciwko państwu trzykrotnie słabszemu technicznie, niż każde z nich, jeśli nie temu naczelnemu rozbrojeniu, tej niewidzialnej malarii, którą sączą doktryny rosyjskie poprzez wszystkie szczyty społeczne Zachodu, aż wreszcie przedostają się one do najgłębszych pokładów społeczeństwa zachodniego. Doktryny te mogą być tylko zaprzeczne, i to właśnie czyni je tak groźnymi. Idea rosyjska, to w istocie swej cezarat mongolski starego świata, czyli zaprzeczenie drogą pochłaniania wszelkich praw ludzkości. Ma ona zbyt wiele sprytu na to, by miała wystąpić otwarcie, zadawala się wszczepianiem własnych nienawiści i wstrętów w sercu narodów, po których duszę sięga. Ileż złych instynktów, ileż zawiści mrocznych, ile zaprzaństwa duchowego, ile, zwłaszcza, słabości dostało się nieświadomie na żołd tego kusiciela, który drugą ręką sieje oszczerstwa przeciwko wszystkiemu, co mu staje na przeszkodzie”[15].
W odrodzonej Polsce jeden J. Piłsudski zdobył się na podobny do Z. Krasińskiego poziom zrozumienia istoty rosyjskiej mocy i rosyjskich środków działania. Przede wszystkim z myślą o Rosji mówił on o agenturach na zjeździe kaliskim w 1927 r.: „agentury obce, to jest zjawisko stałe i codzienne, towarzyszące nam rok za rokiem, dzień za dniem, jest to część naszego życia tak wielka i tak starannie w stosunku do nas ułożona, iż nasza praca, że tak powiem, jest współbieżna z pracą agentur obcych”.
Stosunek J. Piłsudskiego do Weygand’a, opisany przez D’Abernona, motywowany przez Piłsudskiego względami specyficznego charakteru wojny z Rosją, w której doświadczenie największego chociażby generała europejczyka z frontu francusko-niemieckiego nie na wiele się może przydać tam, gdzie raczej kolonialny dowódca może coś wskórać, potwierdzają zdawanie sobie przez J. Piłsudskiego sprawy ze specjalnego charakteru metod walki Rosji.
VI.
Reasumpcje naszych rozważań o istocie siły rosyjskiej będą następujące: Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową. W tej też dziedzinie twórczości obronnej Rosji skupia się gros wysiłków rosyjskich umysłów, tych wysiłków, które w Europie ograniczają się głównie do dociekań na tematy manewrowo-operacyjne.
Armia rosyjska jest de facto drugoplanowym rodzajem broni rosyjskiej. Ocena więc siły Rosji wg każdorazowego stanu armii rosyjskiej może być niejednokrotnie słuszną, lecz w zasadzie i na dłuższą falę jest błędna. Armia rosyjska, jakkolwiek kwantytatywnie jest odpowiednikiem armii zachodnio-europejskich (powszechna służba wojskowa itp.), w istocie jest ubezpieczeniem dla właściwej akcji obronnej i ofensywnej państwa rosyjskiego, prowadzonej z reguły na jej flankach, w awangardzie awangardy, lub na głębokich tyłach i zmierzającej do rozkładu zdolności obronnych wroga, po którym następuje tryumfalny marsz hordy, która mordując bezbronnych (jak Soworow wycinał Pragę) robi wrażenie surowego, klasycznego typu wojska. W Rosji nie istnieje pełny związek pomiędzy siłą zbrojną i jej stanem a sukcesami militarnymi i zdobyczami terytorialnymi. Stąd też obecny nawrót do upolitycznienia armii i likwidowania pozbawionych specjalnej kultury politycznej techników wojskowych na najwyższych stanowiskach uznać należy za zjawisko dla Rosji naturalne.
Mówiąc w powyższy sposób, nie należy zapominać i o warunkach przestrzennych Rosji, które, jak ongiś w czasach Czingiza, narzucają pewne zjawiska w życiu rosyjskiej siły obronnej, miarkujące jej zdecydowanie i związaną z nią skuteczność działania przy pomocy małych zespołów akcji, w rodzaju oddziałów partyzanckich, ośrodków dywersji, ustabilizowanych za granicą i zmuszonych działać w oderwaniu od zaplecza, bez rezerwy i niejako samodzielne. Ważnym momentem jest tu również brak utrwalonego centrum duchowego Rosji. Rosja jest tajnym koczownikiem – stolicę Rosji można przenieść do zmotoryzowanych kibitek i oddawać ją wrogowi na całe dziesiątki lat bez wywołania tych moralno-politycznych wstrząsów, na jakie bywa w tych wypadkach narażony każdy naród rolniczy, zachodnio-europejski.
Rosji może zagrozić tylko tego rodzaju oręż, który: a) będzie odpowiednikiem rosyjsko-dywersyjnych metod działania, b) będzie orężem wielkich haseł politycznych i wielkich idei, z których na czoło wybić się powinna najbardziej rozkładowo na Rosję działająca idea wolności. Prometeizm, łączący w sobie treść wielkiej idei wolności ludów podbitych przez Rosję, z techniką politycznego rozkładu Rosji, to oręż, który jest jedyną właściwą odpowiedzią na metody i taktykę rosyjsko-sowiecką. Nic więc dziwnego, że prowadzona przez agenturę rosyjską akcja w krajach otaczających Rosję, a przede wszystkim w Polsce, dąży do zdyskredytowania idei prometejskiej oraz do izolowania jej w społeczeństwach antysowieckich. Zamordowanie S. Petlury, Ramiszwilego, T. Hołówki – to jeden rodzaj niszczenia tego, najgroźniejszego dla Sowietów oręża obrony i natarcia. Rozkład od wewnątrz, przekupstwo, organizacja wrogiej dla prometeizmu opinii wśród kół slawofilsko nastawionych, lub wpływanie przez dawne grupy organiczne pojednawczo wobec Rosji nastawione – to druga metoda niszczenia prometeizmu. Anarchizacja stosunków narodowościowych wewnątrz państw, otaczających Rosję leży wprost na linii celów i zadań dywersji rosyjskiej. na ile zaś tego rodzaju metody mogą i muszą głęboko sięgać, niech czytelnik osądzi czytając powyższe studium, obrazujące w niezwykłym skrócie najistotniejszą metodę działania Rosji, jaką jest dywersja, rozkład i kryty sztych.
POSŁOWIE
Na zakończenie artykułu należy się czytelnikowi pewne wyjaśnienie, mogące go uchronić przed niesłusznym oskarżeniem autora o przypisywanie Rosji i jej metodom walki cech, które bądź zdobią większość państw imperialnych w świecie, bądź też używane są z wybitnym talentem przez inne państwa od Rosji odległe, zarówno kulturalnie jak i przestrzennie. Dodać jednak należy, że starorzymska zasada divide et impera jest pochodzenia wschodniego. Pochodzi z okresu walk Rzymu na Bliskim Wschodzie. Żydowski talmud lub żydowska przebiegłość, zjawisko przysłowiowe i przez wiele narodów odziedziczone, jest zjawiskiem orientalnym. Angielska polityka kolonialna jest rezultatem długich doświadczeń, zdobytych w Indiach itd., okupionych wielkimi stratami i przetransportowanych przez talenty typu Kiplinga, który, jak nikt przed nim, odczuwał antynomiczność światów wschodniego i zachodniego:
West is West, and East is East
And they will never meet.
Wszelka tendencja do niwelatorstwa wschodnio-zachodniego, stawiania znaku równości pomiędzy strategią wschodnią i zachodnią w świetle tej generalnej zasady wielkiego i genialnego syntetyka i znawcy Wschodu wydaje się produktem niewiedzy lub całkowitego nieodczuwania klasycznego dalekiego Wschodu, różniącego się zresztą wybitnie od Wschodu Turków, młodych kulturalnie i w swej prostolinijności bardziej europejskich od Europy.
Gen Baden-Pwell, z jego freblówką dla Inteligence Service imperium kolonialnego w postaci harcerstwa, jest produktem Indii, kolonii orientalnych i potrzeb imperium brytyjskiego w przebiegłej strategii azjatyckiej.
Jakże inną jest w tym względzie tradycja europejska! Średniowiecze z sądem Bożym i skupionym w jednym punkcie bezrezerwowym atakiem wszystkich sił. Krzyżaków pod Grunwaldem, skutych łańcuchami i rzucających się główną masą na siły polskie – spotkała strategia króla polsko-litewskiego i konnicy tatarskiej, czyli pustka i późniejszy atak z flanków. Na europejskiej tradycji oparty był plan Schlieffena i strategia typu Grandmaisona. Manewr operacyjny jest kombinowaniem jednej strategii z drugą, z akcentem na czołowe uderzenie, różniące się od klasycznego zetknięcia się średniowiecznego tylko dużym udziałem ruchu i momentem zaskoczenia.
Rzeczywistość nie reprezentuje typów czystych walk. W rzeczywistości strategia wschodnia i strategia zachodnia są do siebie często z grubsza podobne, lecz wybrzuszenia pewnych zjawisk w jednym rodzaju strategii tam, gdzie u strony przeciwnej istnieje, wgłębienie - oto co obrazuje rzeczywistość. Wschód i Moskwa chorują na elephantiasis dywersji, akcji rozkładowej itp. Zachód chory jest na garb prostolinijności i action directe, którą Rosja określa niepochlebnym przysłowiem: „Prostota chuże worowstwa”.
Lecz i jeden organizm i drugi, wschodni i zachodni, podobne są do siebie w tym wszystkim, co jedność rodzaju ludzkiego i wspólnota pragenezy kulturalnej reprezentuje. Chodzi więc o sprecyzowanie natężenia zjawisk wybrzuszeń – charakterystycznych metod walki Rosji. Niewątpliwie różne okresy przynoszą większe lub mniejsze nasilenie tych zjawisk charakterystycznych dla Rosji. Dziś przeżywamy okres największego w dziejach Rosji wzmożenia pierwiastka dywersyjnego, rozkładowego oddziaływania na państwa ościenne i liczenia na dezorganizujące metody słowa mówionego i drukowanego. Rosja dzisiejsza - to Rosja z wizji Z. Krasińskiego, to Moskwa ze zdartą maską i poczuciem słabości, świadoma niemożności pokonania w szybkim tempie wewnętrznych trudności i kłopotów oraz licząca na utrzymanie swej państwowej jedności i oparcia się wrogom i interwencjom zewnętrznym tylko w drodze rozkładu sąsiadów dalszych i bliższych. Zresztą w najbardziej komunistycznie oficjalnej „Prawdzie” moskiewskiej czytamy najwyraźniej: „w zdecydowanym wzmocnieniu związków pomiędzy wielkim narodem sowieckim i klasą robotniczą a narodami krajów kapitalistycznych żywotnie jest zainteresowana cała ludzkość pracująca”; „bez ukrócenia reakcyjnych klik imperialistycznych oraz kapitulantów w ich własnych krajach nie jest możliwe ukrócenie działalności rozchełstanych bandytów faszystowskich, nie jest możliwe prowadzenie skutecznej walki w obronie wolności i niezależności ludów i obrony ogólnego pokoju”; „wystąpić zdecydowanie w krajach kapitalistycznych przeciwko podnoszącej głowę reakcji” (z 17 listopada 1938 r.).
[1] Wsiewołod Iwanow, My, Charbin, 1935, str. 5.
[2] Dociekania Karamzina, słowianofilów, wreszcie eurazyjczyków i azyjczyków a ostatnio czysto naukowe badania uczonych typu Riasanowskiego na Dalekim Wschodzie wykluczają moim zdaniem dyskusję na temat istotnej zależności kulturalnej, zwłaszcza w dziedzinie cywilizacji państwowotwórczej, Rosji od Mongolii, Chin, Persji a również i Indii.
[3] Generał Iwanin, O wojennom iskustwie i zawojenijach Mongoło-Tatarskich, Sankt Peterburg, 1875.
[4] mjr Wacław Zatorski, Czingiz-Chan, Główna Księgarnia Wojskowa, Warszawa, 1939, str. 69.
[5] Ewolucja wojennawo iskustwa, tom I i II.
[6] Oczerki po istorii russkoj kultury, tom III, część I, str. 92.
[7] Por. Warszawa w r. 1794 przez ks. Wacława Kapucyna, Kraków, 1909, str. 55-100.
[8] Ilko Borszczak, Napoleon i Ukraina, Lwów, 1936.
[9] B. Szaposznikow, Na Wiśle, Moskwa, 1924.
[10] K. Clausewitz urodził się w 1780 r. W 1812 r. liczył więc 32 lata.
[11] P. Rohrbach, Woher es kam?, Królewiec, 1937.
[12] O. Docenko, Zimowyj Pochid, Warszawa, 1935, str. 149-150.
[13] W 1792 r. we Francji zmieniono ośmiu ministrów wojny. W okresie od 1792 do 1793 r. w armii północnej uległo zmianie 16 dowódców, zaś w armii ardeńskiej, mozelskiej i reńskiej po 11. Lecz już w 1794 r. armia francuska umiała odnosić zwycięstwa.
[14] Wyjątki z memoriału Z. Krasińskiego, złożonego na ręce Napoleona III w 1854 r.
[15] De la nationalite polonais dans l`equilibre europeen, Paryż, 1856.