Książka

Przedmowa

Upadek myśli konserwatywnej w Polsce


OD WYDAWCÓW

„Upadek myśli konserwatywnej w Polsce” w nowym wydaniu ukazuje się w objętości zwiększonej.

W pierwszym wydaniu książka ta, poza rozprawą tytułową, obejmującą główną jej część, zawierała dodatek pt. „O bankructwie metody konserwatywnej w polityce galicyjskiej”; obecnie dołączyliśmy jeszcze artykuł pt. „Koniec legendy”, drukowany w „Przeglądzie Wszechpolskim” w 1905 roku.

Rozprawę tytułową o „Upadku myśli konserwatywnej w Polsce” – w porozumieniu z Autorem – rozbiliśmy na cztery części.

Ponadto, do tomu niniejszego dodaliśmy na końcu artykuł pt. „Wykształcenie polityczne”, drukowany w „Kwartalniku naukowo-politycznym i społecznym” w 1898 r. Artykuł ten był jakby zapowiedzią rozwoju narodowej myśli politycznej, omówionego przez Dmowskiego w części drugiej „Upadku myśli konserwatywnej w Polsce”.

Teksty poszczególnych części tomu wydrukowaliśmy bez zmian.

 

 

PRZEDMOWA

DO PIERWSZEGO WYDANIA

Na rzecz obecną złożyły się artykuły, ogłoszone w końcu roku ubiegłego i w początku bieżącego w Gazecie Warszawskiej. W niektórych miejscach poczyniłem drobne zmiany. W dodatku znajduje się kilkanaście stronic nowych.

Pismo to nie ma pretensji do ścisłej przedmiotowości: jest ono polemiczne. Nie jestem historykiem, jeno szermierzem swoich idei. Nie chodzi mi jedynie o stwierdzanie istniejącego w naszym życiu politycznym stanu rzeczy, ale także, i to przede wszystkim, o stwarzanie pożądanych faktów. Chcę czytelnika nie tylko powiadomić, ale i przekonać. Człowiek, dla którego życie polityczne nie jest jedynie przedmiotem obserwacji, ale przede wszystkim polem działania, nie może żądać, ażeby go uważano za bezstronnego. Sam on musi często zadawać sobie pytanie, czy nie przecenia tego, co uważa w naszym życiu za dobre, i czy nie obniża tego, co zwalcza jako szkodliwe. Jedyną właściwie drogą dochodzenia w życiu politycznym prawdy jest szczera polemika, uczciwy spór stron przeciwnych, otwarte wykazywanie sobie nawzajem wad i błędów. Nie żądam też niczego innego, jak tylko, żeby rzecz tę uznano za szczere pismo polemiczne, dążące do usunięcia z naszej polityki tego, co autor uważa za szkodliwe, do utrwalenia i wzmocnienia tego, w czym widzi przyszłość naszej sprawy. Jeżeli ktoś uważa, że przesadzam, że krzywdzę dany kierunek, niech mi szczerze odpowie, niech zbije moje twierdzenia. Może być, że na tym lub innym punkcie się mylę, że moje wiadomości nie zawsze są dostateczne, że chęć osiągnięcia celu każe mi widzieć niektóre rzeczy inaczej, niż to jest w istocie...

Pismo to nie jest skierowane ani przeciw osobom, ani przeciw sferom społecznym, na których obóz, zwący się konserwatywnym, opiera się w naszym społeczeństwie. Wśród ludzi tego obozu niejednego cenię wysoko i niejednemu życzyłbym, ażeby z pożytkiem dla sprawy ogólnej odgrywał większą, niż dotychczas, rolę w życiu swego społeczeństwa. Nasz naród w obecnym pokoleniu ma tak mało sił zdatnych do pracy publicznej, iż trzeba w niej cenić wielce każdego uczciwego i zdolnego obywatela. Kto chce tworzyć, budować, musi pragnąć zużytkowania w działalności politycznej wszystkich sił dodatnich, istniejących w narodzie. Wiem zaś, że w obozie, o którym mowa, są ludzie posiadający duże, jak na nasze stosunki, dane do użytecznej służby krajowi.

Nikt mnie nie może posądzić o to, bym chciał odsunąć od wpływu politycznego te sfery społeczne, z których czerpie główną siłę obóz konserwatywny. W stronnictwie, do którego należę, przedstawiciele tych sfer odgrywają wydatną rolę i odbija się to z wielką korzyścią na całym kierunku jego działalności. Jest to wielka nasza wyższość nad innymi narodami, pozbawionymi państwowego bytu, że posiadamy warstwy historyczne, dziedziczące polityczną kulturę przeszłości, czynnik pierwszorzędnej wartości w dzisiejszym rozwoju narodu. Tylko pamiętać musimy, że nasza tradycja polityczna posiada olbrzymie braki, będące źródłem naszej słabości, że naród polski, pielęgnując kulturę i ducha moralnego, nie może pielęgnować kierunków swej dawnej polityki, która go prowadziła do coraz większego upadku. Wszyscy bodaj zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy tworzyć politykę nową, jeno różnimy się w poglądach na jej zadania i metody. W tej twórczej pracy duża rola przypada tym warstwom, które niegdyś rządziły Rzeczypospolitą, pod warunkiem zrozumienia ducha i warunków czasu, inaczej bowiem stają one na przeszkodzie rozwojowi politycznych sił narodu i same się skazują na polityczne zwyrodnienie.

Nie przeciw ludziom tedy i nie przeciw sferom społecznym występuję, ale przeciw kierunkowi postępowania politycznego, jaki się wyraził w naszym obozie konserwatywnym. Obóz ten, zdaniem moim, po niezbyt długiem swym istnieniu, zwyrodniał i stał się bardzo szkodliwym czynnikiem naszego politycznego życia, bez względu na wartość osobistą tych lub innych jego ludzi i na wartość społeczną tych sfer, z których siły swoje czerpie. Chodzi mi o wskazanie źródeł tego smutnego faktu, w miarę mego rozumienia, o wytknięcie błędów, które tkwiły w założeniu naszej polityki konserwatywnej i które fatalnie się pomściły na niej, doprowadzając ją do upadku, i na kraju, utrudniając mu organizację obrony dobra narodowego w tak trudnych i niebezpiecznych warunkach dzisiejszej doby. Jestem chyba wolny od posądzenia, że wszystkie nasze straty narodowe kładę na karb polityki jednego obozu. Jesteśmy za nie wszyscy odpowiedzialni, wszyscy bowiem dalecy jesteśmy od dorównania tym wielkim zadaniom, jakie dzisiejsze położenie narodowe przed nami stawia. Nikt naprawdę rozumny nie może w naszych warunkach być zadowolonym, czy to z obozu, do którego należy, czy z samego siebie. Jestem wszakże przekonany, że to, co się dziś u nas nazywa obozem konserwatywnym, stanowi najpoważniejszą przeszkodę do należytej organizacji naszej narodowej polityki, nie tyle nawet przez własne istnienie, ile przez oparcie, jakie daje pierwiastkom niewątpliwie szkodliwym, dezorganizującym nasze narodowe życie.

Nie mamy dla obrony naszych interesów narodowych tych organów, jakie daje innym narodom własne państwo. Nie rozporządzamy względem swego społeczeństwa przymusem fizycznym i wszystko musimy opierać na przymusie moralnym. Stąd opinia publiczna, będąca potężnym organem życia u wszystkich narodów, dla naszego ma większe, niż gdziekolwiek, znaczenie. Silne jej zorganizowanie jest pierwszym warunkiem uzdolnienia narodu do jakiegokolwiek politycznego działania. Fałszywa polityka obozu rzekomo konserwatywnego u nas sprawia, że te sfery społeczne, na których, jako na najbardziej kulturalnych, opinia przede wszystkim silnie powinna się opierać, w znacznej swej części nie spełniają tego zadania, ale przeciwnie, przyczyniają się do jej dezorganizacji.

Ogromnym niebezpieczeństwem dla przyszłości narodu jest, kiedy stronnictwa w nim nie grupują się według wielkich, zasadniczych idei i dążeń, kiedy stają się koteriami, towarzystwami wzajemnego ubezpieczenia wpływów. Pod względem dążeń zasadniczych dzisiejsze społeczeństwo polskie coraz wyraźniej rozdziela się na dwa, stojące przeciw sobie obozy: na obóz narodowy, dla którego najwyższą ideą jest dobro narodu, a pierwszym zadaniem politycznym obrona tego dobra na wszelkich stanowiskach i praca nad pomyślnym rozwojem narodu jako spójnej całości moralnej; i stojąca przeciw temu obozowi koalicja różnorodnych kierunków, mniej lub więcej świadomie stawiających ponad dobro narodu rozmaite oderwane pryncypia lub interesy partykularne, mniej lub więcej wyraźnie popierane przez silnych i wpływowych w naszym kraju Żydów. Rozdział na te dwa główne obozy staje się coraz wyraźniejszym; wszelkie inne podziały zaczynają mieć znaczenie podrzędne. Coraz większe mamy też prawo wymagać od każdej grupy politycznej, ażeby zajmowała stanowisko wyraźne po jednej i drugiej stronie. I jednym z głównych zarzutów, jakie stawiam ugrupowaniom rzekomo konserwatywnym u nas i w Galicji, jest ten, że stanowisko ich w tym względzie jest bardzo wątpliwe. Stąd też głównie pochodzi ich rola dezorganizacyjna w dzisiejszym naszym narodowym życiu.

Żałuje bardzo, że brak czasu nie pozwala mi traktować przedmiotu obszerniej, sprawdzić moich poglądów w źródłach, poprzeć ich mniej lub więcej poważnymi dokumentami, że pisząc rzecz obecną, zmuszony byłem w całości dowierzać swej pamięci. Jeżeli mię tu lub owdzie zawiodła, odda mi usługę każdy, kto moje twierdzenia w tym lub innym punkcie sprostuje.

 

Warszawa, w lutym 1914 r.

Roman Dmowski