Postać
Stanisław Stomma 1908-2005

Urodził się 18 stycznia 1908 r. w rodzinnym majątku Szacuny k. Kiejdan. Po powstaniu państwa litewskiego, na terenie którego znalazły się Szacuny, przeniósł się z rodziną do Wilna – majątek sprzedano jednak dopiero w 1930 r. W Wilnie ukończył Gimnazjum Zygmunta Augusta (1921-1928) i prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego (1928-1932). Na uniwersytecie podjął swoją pierwszą pracę, jako pełnomocnik rektora ds. współpracy z organizacjami studenckimi i doktoryzował się, korzystając także ze stypendium we Francji. W tym czasie angażował się w działania katolickich organizacji społecznych – przede wszystkim „Odrodzenia”, którym kierował w latach 1930-1932. „Odrodzenie” było na początku organizacją, w której dominowały najważniejsze szkoły myślenia ówczesnych polskich katolików, najważniejszą rolę odgrywali zatem endecy i chadecy. Jednak pod wpływem Stommy organizacja przesunęła się na lewo. Duże znaczenie miało tu nawiązanie kontaktów z analogicznymi stowarzyszeniami francuskimi, które były zdecydowanie bardziej progresywny charakter. Młodzi katolicy z „Odrodzenia” uzyskali w ten sposób możliwość zapoznania się z myślą Maritaina i Mouniera oraz uczestniczenia w tzw. ruchu odnowy liturgicznej. Działacze „Odrodzenia” byli więc pod silnym wpływem modernizmu, także tego w polskim wydaniu. Sam Stomma uczestniczył w zajęciach Mariana Zdziechowskiego. W dużej mierze dzięki Zdziechowskiemu Stomma zainteresował się w okresie międzywojennym geopolityką i stał się wyznawcą realizmu politycznego. Pisywał wtedy do redagowanych przez Giedroycia pism: „Bunt Młodych” i „Polityka”. Wraz z Giedroyciem i braćmi Bocheńskimi miał startować w 1940 r. do Sejmu. Jednocześnie zasiadał w redakcji wydawanego przez kurię krakowską „Głosu Narodu”. W czasie wojny wstąpił do seminarium duchownego w Krakowie, które opuścił kilka miesięcy po zakończeniu działań wojennych, tłumacząc to brakiem powołania. Angażował się jednak dalej w życie Kościoła, ale już jako człowiek świecki. W 1946 r. wszedł w skład redakcji „Tygodnika Powszechnego” oraz został jednym z założycieli i pierwszym redaktorem naczelnym (do 1953 r.) miesięcznika „Znak”. W „Słowie wstępnym” do pierwszego numeru „Znaku”, którego był współautorem, czytamy m.in.: „Sięgając do wiekowych tradycji polskiej kultury wyrosłej na podłożu Katolicyzmu, pragniemy wysiłki współczesnych Katolików sprząc razem, pobudzając ich do szukania w Prawdzie katolickiej rozwiązania podstawowych problemów życia indywidualnego i zbiorowego, z którymi zmaga się świat powojenny. Określając w ten sposób naszą zasadniczą postawę, ustosunkowujemy się jednak pozytywnie do szeregu dokonań poza obrębem Katolicyzmu. Aczkolwiek sub specie aeternitatis jest on dla nas prawdą absolutną i ostateczną, to na płaszczyźnie historii i współczesności oceniliśmy pozytywnie pewne osiągnięcia, uzyskane przez ludzi i czynniki, których ideologia nie pokrywa się z naszą. Lekceważąc ten dorobek znaleźlibyśmy się poza obrębem życia i kultury, które stanowią organiczne zespolenie różnorodnych poczynań”. Ów wstęp, zredagowany przez Stommę i Malewską, dobrze oddaje stosunek środowisk „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego” do PRL w pierwszych latach jego istnienia. Ważny w tym kontekście jest także artykuł z trzeciego numeru „Znaku” (1946 r.), pt. Maksymalne i minimalne tendencje społeczne katolików, w którym wyraźnie pisał o konflikcie, w jaki wchodzi katolicyzm z marksizmem. Stawia tezę, że katolicy mogą funkcjonować w systemie komunistycznym i nawet rozwijać swoją działalność, ale nie może się to łączyć z pełna akceptacją rządów. Opowiada się jednak przeciwko idei spółczesnej konfrontacji obu porządków, zapewne z obawy, że katolicy będą tu na z góry przegranej pozycji. Proponuje więc postawę minimalistyczną, która stała się ideową podbudową „Znaku” przez wiele lat. Stomma sądził bowiem, że komunizm potrwa w Polsce do końca XX stulecia, nie należy zatem teraz skupiać się na walce o inny ustrój. O wiele ważniejsze wydawały mu się wtedy działania zmierzające do utrwalenia i rozwoju kultury, a wraz z nią tożsamości narodu. Dystans do marksizmu na początku był artykułowany wprost, jak choćby w napisanym wraz z Jerzym Turowiczem tekście Katolicy w Polsce Ludowej („Tygodnik Powszechny”, 1950 r.): „Stawiamy sprawę prosto, bez niedomówień i z całą szczerością. Marksistami ani socjalistami nie jesteśmy. […] Katolicy mają wolę być lojalnymi obywatelami państwa budującego socjalizm. Ale z tego nie wynika, by ideał socjalistyczny mieli uznać za własny”. Później jednak swoje oceny musiał wyrażać o wiele ostrożniej. W 1957 r., na fali odwilży popaździernikowej, został posłem i liderem Koła Poselskiego „Znak” w Sejmie PRL. Koło miało być formą legalnego działania opozycji w PRL. Z jednej bowiem strony, Stomma, wraz ze swoim środowiskiem, nie godził się na te formę współpracy, jaką przyjął PAX. Z drugiej jednak, zgadzał się na częściową legitymizację systemu poprzez zasiadanie w ławach sejmowych. Uzasadniając swoje wybory, odwoływał się do idei realizmu politycznego oraz tego, co sam nazwał mądrością etapu. Twierdził, że historię można oceniać wyłącznie odwołując się do konkretnego faktu – „historia nie dzieje się in abstracto”. Mądrość etapu zaś definiował jako „rozumne rozszyfrowanie sytuacji etapu i znalezienie rozwiązań w miejscu i czasie możliwych i najlepszych”. Zaraz jednak dodaje, że w szczegółach łatwo się można zgubić, a zatem etap należy rozumieć jako element większej całości, jaką jest długie trwanie. W czasie, gdy zasiadał w ławach poselskich, co najmniej dwukrotnie naraził się władzom. W 1968 r. był autorem interpelacji do Józefa Cyrankiewicza w sprawie represjonowanych studentów Uniwersytetu Warszawskiego, a w 1976 jako jedyny wstrzymał się od głosu w czasie uchwalania zmian w Konstytucji PRL, które uznawały PZPR za siłę przewodnią narodu i dekretowały przyjaźń z ZSRR. Wstrzymanie się od głosu spowodowało, że władze nie zgodziły się na startowanie Stommy w następnych wyborach. Jako odważne należy uznać również dążenie do pojednania z Niemcami. Stomma realizował to zamierzenie zarówno jako polityk, jak i naukowiec oraz publicysta, autor ksiązki Czy fatalizm wrogości? Refleksje o stosunkach polsko-niemieckich 1871-1933. Często wspominał, że dobrze pamięta czasy I Wojny Światowej, kiedy miał 7 lat, a w jego rodzinnym dworze gościli niemieccy żołnierze, który traktowali go prawie jak syna. Do tego dziecięcego wspomnienia lubił się odwoływać, zwłaszcza od lat sześćdziesiątych, kiedy to razem z resztą środowiska „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego” dążył do zacieśnienia stosunków z Niemcami. Starał się jednak pozostać realistą i powtarzał, że „niebezpieczeństwo niemieckie nie jest dynamiczne, ale potencjalne”. W czasach PRL kontakty z Niemcami były niezwykle ważne dla środowiska Stommy. Uważano bowiem, że droga do wyzwolenia Polski spod komunizmu wiedzie przez zjednoczenie i demokratyzację Niemiec. Traktowali więc RFN jako okno na Zachód, a jednocześnie czuły dla komunistów punkt. Ukoronowaniem tych zabiegów było przyjęcie go w 1969 r., jako pierwszego Polaka, przez prezydenta Niemiec, a w 1988 przyznanie mu Krzyża Wielkiego Zasługi RFN. W latach osiemdziesiątych Stomma uczestniczył w działaniach Prymasowskiej Rady Społecznej, a także prowadził polityczny klub dyskusyjny „Dziekania”, w spotkaniach którego brali udział m.in. Tadeusz Mazowiecki i Aleksander Hall. W 1989 roku uczestniczył w Obradach Okrągłego Stołu po stronie opozycyjnej i został senatorem i jako marszałek senior otworzył pierwsze po wojnie obrady Senatu. Ze względu na wiek nie angażował się już jednak aktywnie w bieżącą politykę, pisał niewiele, ale pozostawał (do 1991 r.) członkiem Unii Demokratycznej. W 1994 został uhonorowany Orderem Orła Białego. Zmarł 21 lipca 2005 r. Opracował Mateusz Matyszkowicz