Artykuł
Kultura prawnicza w Polsce XVI wieku

 

Pierwodruk: [w:] Kultura staropolska, Kraków 1932. Przedruk: S. Estreicher, Konserwatyzm krakowski. Wybór pism, Kraków 2012.

 

Przewrót w kulturze prawniczej zachodnioeuropejskiej

W ciągu wieku XVI zarysowuje się w rozwoju kultury prawniczej wszystkich krajów zachodnioeuropejskich zasadniczy zwrot, przygotowany we Włoszech pod koniec średnich wieków, który można ująć w następujące rysy: w miejsce dotychczasowego prawa zwyczajowego, wszędzie po większej części już spisanego w osobnych zwodach, występuje ideał prawa ustawowego. Pojawiają się obszerniejsze ustawy, a nawet pierwsze próby kodyfikacji, które narzuca się społeczeństwu z góry, porządkując, uzupełniając i przerabiając, a nieraz nawet gruntownie reformując przy tym dotychczasowe prawo zwyczajowe. Ustawy te układane są przez fachowych prawników, wykształconych w prawie rzymskim, a ogłoszone zostają albo bez udziału przedstawicieli stanów, albo też przy bardzo niewielkim ich wpływie na treść przepisów. Pozostają też pod silnym wpływem prawa rzymskiego, co odbija się zarówno w ich technice, jak i w ich treści. Zamiast dotychczasowych przepisów kazuistycznych, z jakich składało się prawo zwyczajowe, zjawiają się normy ogólne, uporządkowane w pewien system przeważnie na wzór rzymski. Nie uznają one bardzo wielu instytucji i pojęć średniowiecznych, i wprowadzają dlatego nowy stan rzeczy zarówno w prawie prywatnym, jak karnym i procesowym. W prawie prywatnym protegują własność indywidualną, nie sprzyjając ogromnym ograniczeniom średniowiecznym, z czego płyną ważne konsekwencje dla prawa rzeczowego, spadkowego, rodzinnego (zniesienie praw bliższości). W prawie procesowym popierają proces pisemny, w prawie karnym zasadę prawno-publiczną.

Są to wszystko pojęcia wprost przeciwne tym, które stanowiły cechę dawnego prawa średniowiecznego, pojęciom posiadającym jeszcze pod koniec wieków średnich dużą żywotność, zwłaszcza na północ od Alp. Z powodu swej wyższej techniki prawniczej (inny system i abstrakcyjność norm) stosowanie ich w praktyce wymaga umysłu prawniczo wyrobionego. Dla laików są nie dość jasne i potrzebują komentarzy. Pociąga to za sobą konieczność zreformowania sądownictwa. Sądy muszą być teraz obsadzane sędziami uczonymi w prawie i to zarówno sądy pierwszej instancji, jak i wyższe.

Ale również i w dziedzinie prawa publicznego zachodzi zwrot analogiczny. Pod wpływem pogłębionej i szeroko rozpowszechnionej znajomości ustroju rzymskiego, pod wpływem romanizującej teorii o naturze i celach organizacji państwowej – powstaje pojęcie nowożytnego państwa jako korporacji zwierzchniczej, powołanej do rozwiązywania szeroko pojętych zadań i prac nad dobrobytem moralnym i materialnym ludności, a rozwijającej tę pracę przy pomocy monarchy i urzędników. Odrodzona znajomość prawa rzymskiego pozwala stamtąd czerpać wzory, gdyż ustrój rzymski w epoce cezarystycznej rozwiązywał znakomicie tego rodzaju mocarstwowe zadania.

I w Niemczech, i we Francji, i nie mniej w Anglii prawo rzymskie odgrywa też w tej epoce rolę przewodniczącą
w rozwoju państwa. Nie tylko więc wpływa na przetworzenie prawa sądowego, ale również dostarcza gotowych pojęć silnej władzy zwierzchniej i służy za podstawę wykształcenia dla urzędników, sędziów, dyplomatów, którzy rekrutują się w wielkiej mierze z legistów. Staje się także źródłem dla literatury politycznej. Wskutek tego cały ustrój państwa przechodzi na Zachodzie w tej epoce przez zasadniczą zmianę. Znikają u dołu samorządy lokalne, u góry kancelarie pozostające w ręku magnatów, a natomiast pojawia się coraz więcej i u dołu i u góry urzędników fachowych. W centrum państwa, w stolicy, albo też w głównych ogniskach zarządu prowincjonalnego organizuje monarchia kolegia urzędnicze, w których władzę wykonywają prawnicy, pochodzenia niekoniecznie szlacheckiego – warstwa szlachecka jest na ogół nowemu prądowi nieprzychylna – ale za to fachowo kształceni w prawie. Z wolna i u dołu administracji zjawiają się prawnicy, poddani pod kontrolę centralnych i prowincjonalnych kolegiów urzędniczych. Ich to zadaniem staje się przeprowadzić zasadę omnipotencji państwa. Państwo średniowieczne, które wyznaczało sobie skromne zadania, przemienia się teraz w korporację, roszczącą sobie pretensje do kierownictwa na wszystkich polach. Próbuje ono zrazu nieśmiało, a potem coraz wszechstronniej, spełniać te wszystkie doniosłe zadania, które dotąd powierzone były Kościołowi, gminom lub nawet związkom prywatnym. Ujmuje w swoje ręce stopniowo, ale z dużą konsekwencją, kierowanie szkolnictwem i życiem gospodarczym, dba o działalność charytatywną, o higienę, stara się nadzorować Kościół i życie religijne. Zadaniom tym nie zdołałoby podołać, gdyby nie posiadało na swe usługi aparatu biurokratycznego, płatnego przez siebie, wprawnego, wykształconego i nadzorowanego z góry. To jest źródło, z którego płyną zmiany w sposobie obsadzania i w organizacji urzędów.

Do tych wymagań życia musi się dostosować nauka i nauczanie praw. Nauka prawa rodzimego miała w wiekach średnich charakter więcej praktyczny jak teoretyczny. Teorią prawa zajmowały się prawo rzymskie i kanoniczne, ale znajomość tych praw nie była koniecznym wymogiem dla sprawowania urzędów sądowych i administracyjnych. W wieku XVI zjawia się w całej Europie Zachodniej pojęcie, że sędzia i urzędnik powinni znać teorię prawa. Doktorzy praw, wykształceni w uniwersytetach, mają pierwszeństwo przy obsadzaniu wszystkich urzędów. Pojawia się we Włoszech pogląd, że każdy doktor prawa powinien być uważany za szlachcica, jako miles legalis militiae1. Na wszystkie ważniejsze urzędy powinno się powoływać, o ile można, doktorów praw, używając ich nawet jako kanclerzy i ambasadorów do politycznych misji, powierzając im godności w trybunałach i kierownictwo kolegiów urzędniczych. Jeśli trzeba te urzędy obsadzić przez ludzi ze sfer możnowładczych, to dodaje im się przynajmniej jako doradców doktorów prawa, a jeśli trudności prawnicze są tak wielkie, że urzędy sobie z nimi poradzić nie mogą, to należy zwrócić się o opinię prawną do jakiegoś znakomitego jurysty, albo nawet do fakultetu prawa na jednym z uniwersytetów. Na tym tle powstaje w Niemczech w wieku XVI zwyczaj przesyłania aktów wydziałom prawa w sprawach trudniejszych. Nauczanie uniwersyteckie dostosowuje się rychło we Włoszech, we Francji, w Niemczech do powyższych wymagań życia praktycznego. W ciągu wieku XVI rozkwita w uniwersytetach, na miejsce dawnego sposobu nauczania, nowy kierunek romanistyczny, który ma na celu wyszkolić słuchaczy prawa w prawie rzymskim w ten sposób, aby mogli zapanować nad trudnościami myślenia i działania prawniczego.

W wiekach średnich i jeszcze z początkiem XVI uniwersytety zachodnie pielęgnowały nauczanie za pomocą egzegezy ustępów prawa rzymskiego, czyli nauczanie more italico2, która to egzegeza rozkładała się na następujące części składowe: praemitto, scindo, summo, casumque figuro, perlego, do causas, connoto, obiicio3. Był to nader mozolny i długotrwały sposób nauczania, gdyż wykład kilku ustępów prawa rzymskiego trwał nieraz kilka miesięcy, a uczeń wychodził z uniwersytetu nieraz po siedmiu lub ośmiu latach studiów, nieopanowawszy i tak całego przedmiotu. Toteż i we Włoszech i we Francji powstaje nowy humanistyczny typ wykładów: systematyczny i syntetyczny, a okraszony elementem antykwarskim. Ten francuski sposób nauczania, czyli mos docendi gallicus uchodzi wszędzie w drugiej połowie wieku XVI za lepszy od włoskiego, gdyż szybciej prowadzi do celu. Kierunek nauczania renesansowy wydaje też kilku znakomitych profesorów, których wykłady są słuchane chętnie przez młodzież całej Zachodniej Europy (Alciatus4, Ramus5), a którzy nadto prowadzą z uczniami na tle ich dysertacji dysputacje, mające na celu uzupełnić własną pracą słuchanie słów magistra. Również i w nauce prawa na miejsce egzegetycznych komentarzy zaczynają się pojawiać dzieła systematyczne, porównujące teorię prawa z prawem obowiązującym i dążące do wykładu systematycznego.

 

 

Niedostateczna znajomość prawa rzymskiego w Polsce XV wieku

Wobec całego tego ruchu nie może i nie zostaje Polska obojętną, ale nie była ona do niego tak dobrze przygotowana, jak kraje Zachodniej Europy. Wprawdzie prawo rzymskie było w Polsce niewątpliwie znane w wiekach średnich i wywarło na rozwój prawa sądowego polskiego o wiele znaczniejszy wpływ, niż to dotąd przypuszczano, jak wykazują badania prof. Taubenschlaga6. Wpływ ten szedł do Polski drogą praktyki sądowej, która czerpała swoje wzory z sądów kościelnych oraz chętnie posługiwała się zagranicznymi formularzami, opartymi na prawie rzymskim. Ale teoria prawa rzymskiego znana była w Polsce tylko wyjątkom studiującym za granicą, a na Uniwersytecie Jagiellońskim nie doszło przez cały wiek XV do wykładów prawa rzymskiego. Mimo niewątpliwego przejęcia wielu terminów, a nawet pojęć prawnych rzymskich do praktyki sądowej już w wiekach XIII-XV, nie zdołało też prawo rzymskie silniej oddziałać na podstawy zwyczajowego prawa polskiego; w głównym zrębie swych przepisów zachowało ono swój charakter kazuistyczny, stojący na niższym stopniu technicznego wyrobienia, jak nawet czternastowieczne i piętnastowieczne prawo rodzime Niemiec, Anglii, Francji – nie mówiąc już o Włoszech. Zachowało też swój charakter agrarny w prawie prywatnym, swój średniowieczny proces i wielkie znaczenie zasady prawno-prywatnej w prawie karnym (główszczyzna). Tym mniej można u nas mówić pod koniec wieku XV o istniejącym wszędzie za granicą oddziaływaniu prawa rzymskiego na urządzenia prawno-publiczne. Urzędy administracyjne i stanowiska sądowe pozostawały niemal wyłącznie w rękach ludzi nieznających prawa rzymskiego nawet ze słuchu i nieumiejących myśleć teoretycznymi kategoriami prawnymi. Podczas gdy na Zachodzie wiek XIV, ale zwłaszcza wiek XV, znają już szczeble prowadzące od ustroju średniowiecznego do nowożytnego, czyli do państwa biurokratycznego, to w Polsce śladów takiego nowoczesnego ustroju jeszcze w wieku XV nie widać. Pozostaje ona nadal państwem stanowym średniowiecznym, o skromnych zadaniach administracyjnych, niesięgających wiele dalej poza zapewnienie bezpieczeństwa na zewnątrz i najprymitywniejszego ładu wewnętrznego. Literatura polityczna polska, skąpa w wieku XV, jest też scholastyczna, nieprzeniknięta duchem romanizującym – a Ostroróg7 (pierwszy świecki doktor prawa w Polsce) jest wyjątkiem, o ile ze znanych przyczyn wyłączymy Rady Kallimachowe8.

Kazimierz Wielki, który na dworze andegaweńskim miał sposobność zapoznać się z dodatnimi stronami kultury prawnej romanistyczno-włoskiej, był tego stanu rzeczy w Polsce świadom, skoro zakładał uniwersytet pod hasłem szerzenia znajomości prawa rzymskiego. Ale impuls jego przez dłuższy czas nie dał rezultatów. Z wolna tylko zaczęły się w wieku XV pojawiać pierwsze objawy zainteresowania prawem rzymskim w Krakowie. Były to jednak przez cały wiek XV objawy wątłe i sporadyczne. Liczba manuskryptów dotyczących prawa rzymskiego, o jakich mamy z Polski wiadomości w wieku XV, jest stosunkowo niewielka, choć są między nimi cenne, jak kodeksy Bartola lub Digesta, Pandekta i Instytucje, opisane pod numerem 373-6 w Katalogu Wisłockiego9. Pewna ich część mogła zresztą zaginąć, jak rękopis Digestów Długosza10 lub manuskrypty darowane do biblioteki Collegium Jurydycznego (spalonej w wieku XVIII). Ale nawet wprowadzając do rachunku i te rękopisy zaginione, nic nie wskazuje na głębszy interes dla prawa rzymskiego u profesorów XV stulecia. Uczeni ci znają i cytują w stopniu o wiele wyższym kanonistów jak romanistów; tak np. Paweł Włodkowic11, obok nader obfitej literatury kanonistycznej, cytuje z komentatorów rzymskich jedynie Bartolusa12. Pomiędzy profesorami uniwersytetu nie było też zapewne w ciągu wieku XV nikogo, kto by znał należycie prawo rzymskie i mógł je wykładać, choć niewątpliwie niejeden posiadał i czytywał traktaty romanistyczne. Dopiero pod sam koniec XV wieku zjawiają się u nas – podobnie zresztą jak w Niemczech – poważniejsze próby wprowadzenia prawa rzymskiego do systemu nauczania. Pierwszym objawem tego zwrotu było zaprowadzenie katedry Regulae iuris, uposażonej przez kardynała Fryderyka13 (1497) i biskupa Konarskiego14 (1519), której dzierżyciel miał nauczać „reguł” zaczerpniętych zarówno z prawa kanonicznego, jak rzymskiego. Po rękopisach naszych zaczynają się też spisy takich romanizujących reguł pojawiać. Innym objawem tego zwrotu jest fakt, że już przed rokiem 1500 zaczęli niektórzy magistrowie objaśniać wybrane ustępy Instytucji lub Digestów. Zrazu byli to zapewne magistrowie wędrowni, tak często spotykani w epoce humanizmu, którzy przenosili się z jednego uniwersytetu na drugi; tak np. Jan Ursinus15 legum licenciatus, który ogłosił w r. 1500 mowę in principio Institutionum Justyniana16, co wskazuje, że musiał próbować wykładów na ten temat. Zaraz po r. 1500 bawił w Krakowie Tomasz Murner17, pierwszy tłumacz Justyniana na język niemiecki i autor dziwacznego dzieła, w którym uczył logiki pod formą nauki gry w karty. Ale nie były to wykłady regularne i obowiązujące.

 

 

Nauczanie prawa w Polsce XVI wieku

Właściwy wykład prawa rzymskiego zjawia się dopiero po roku 1510, zwłaszcza odkąd dwaj biskupi krakowscy, Jan Konarski i Piotr Tomicki18, pchnęli silnie naprzód sprawę rozszerzenia fakultetu na facultas utriusque iuris, stwarzając uposażenie finansowe dla profesora justyniańskiego i starając się o indult19 dla słuchaczy prawa rzymskiego, które było jak wiadomo zakazane klerykom.

Zaczęło się od sprowadzenia uzdatnionych cudzoziemców, a więc przede wszystkim Włochów, którzy najlepiej znali sposób wykładania prawa rzymskiego. Ale i to są zrazu profesorowie przechodni, używani nadto równocześnie do zadań kancelaryjnych i dyplomatycznych, które musiały w wysokim stopniu szkodzić ich działaniu na katedrze. Do takich należał być może Jan Silvius20, Sycylijczyk (ale na to dostatecznych dowodów nie ma) – a w każdym razie Garsias21 z Bolonii (1510), Ludwik Aliphius22, sekretarz Bony (1518), Filip Gundelius23 z Padwy (1520). Dzieł oryginalnych po sobie nie pozostawiają z wyjątkiem kilku przedruków dawniejszych prac podręcznikowych, jak Garsiasa Breviarium (1512) oraz Lecturae arborum consanguineitatis (1522) albo Gundeliusa Iuris utriusque lecciones (1523), oraz bezimienne: Flores legum (1524), Tractatus docens modum abbreviaturarum (1540), Lectura super titulo de regulis iuris (1512).

Ostatnimi z cudzoziemców-romanistów są Piotr Illicinus24 (około 1547-1550) i Piotr Roizius25, rodem z Hiszpanii, sprowadzony przez biskupa Gamrata26, a zaprzyjaźniony z biskupem Maciejowskim27, Kochanowskim, Kromerem, Fryczem, Orzechowskim. Wykłada on w Krakowie prawo w latach 1541-1550. Być może, że jako uczeń Alciata podzielał on humanistyczny sposób traktowania prawa rzymskiego, to znaczy nie za pomocą średniowiecznej egzegezy, ustępu po ustępie, ale raczej syntetycznie i systematycznie. Ale i ten, podobnie jak jego poprzednicy, nie pozostał w Krakowie długo, lecz bądź to był używany w kancelarii Zygmunta Augusta, bądź to działał w Wilnie jako członek sądu nadwornego. Katedrę zresztą opuszczał niechętnie, wyznając sam, że wolałby ius docere quam dicere, in schola interpretari, quam in foro reddere28 – i pozostawiając w Krakowie wielu przyjaciół i uczniów (Bartłomiej Groicki29, Stanisław Karnkowski30). Odtąd uczyli prawa justyniańskiego profesorowie Polacy, z których żaden nie wykazał wybitniejszej indywidualności. Jednym z takich Polaków, prawdopodobnie (?) uczących prawa rzymskiego, był Cervus Tucholiensis31, zmarły w r. 1557, autor kilku dzieł prawniczych z zakresu prawa rzymskiego, miejskiego i kościelnego. Dopiero jednak Starowolski32 w pierwszej połowie XVII w. pozostawia po sobie znaczniejsze ślady działalności naukowej w tym zakresie.

W jakiż sposób prawa w Krakowie nauczano? Metodę uczenia można odtworzyć na podstawie kilku powyżej wskazanych podręczników, zastępujących tzw. dictamen33 dla początkujących słuchaczy (tirunculi). Nie były to bynajmniej podręczniki oryginalne. Sądząc z nich, prawo rzymskie było wykładane more italico, który to sposób podlegał współcześnie surowej krytyce prawników włoskich i francuskich. Znakomity prawnik niemiecki Ulrich Zasius34 pisał o tym sposobie wykładania co następuje: „Jak słusznym, jak potrzebnym byłoby obciąć nieskończone komentarze, które więcej ciemności jak światła rozpościerają. Obciążone kontrowersjami, błyszczą uczonym świecidłem, zamiast wiedzą. Ułatwiają kruczki adwokatom, zatruwają sądy, szydzą z sędziego, zakłócają spokój i są Bogu i ludziom znienawidzone”. Również ostro krytykował ów sposób wykładów profesor paryski Ramus w połowie XVI stulecia.

Prawo rzymskie odgrywało zresztą nader szczupłą rolę. Studiowano ogółem prawo trzy lata, słuchając egzegetycznych wykładów – niemal wyłącznie kanonistycznych – po czym zdawano tentamen, objaśniający kilka ustępów prawnych. W ten sposób osiągano stopień bakałarza, a w jakiś czas później można się było pokusić o licencjaturę na podstawie dysputacji. Po stopień doktorski rzadziej kto sięgał. Dokładnych warunków jego uzyskania na wydziale prawniczym dla wieku XVI nie znamy.

W Krakowie mos italicus utrzymał się przez cały wiek XVI. Dopiero z wiekiem XVII dokonywa się u nas zmiana nauczania, połączona z uwzględnieniem potrzeb aktualnego życia i z wprowadzeniem tez i dysertacji doktorskich. Ta przestarzała metoda uczenia ponosi pewną część winy, jeśli prawo rzymskie nie dochodzi do poważniejszego znaczenia na uniwersytecie krakowskim. „Prawnik (rzymski) – pisze z goryczą Roizius – znaczy w Polsce tyle, co futernik u Etiopów”. Katedra prawa rzymskiego była też na fakultecie przytłumiona przez katedry poświęcone prawu kanonicznemu. Wykład tego prawa pozostał przez cały wiek XVI właściwym celem nauczania w Krakowie, a doktorat, jak w wiekach średnich, doktoratem in decretis. Najruchliwszy z uczonych prawników krakowskich wieku XVI, Grzegorz Szamotulczyk35, uczący i w Poznaniu, jest kanonistą.

Oczywiście byłoby przesadą powiedzieć, że uczeń krakowski nie wynosił pewnych elementarnych wiadomości romanistycznych. Zwłaszcza od czasu zaprowadzenia tez i dysputacji (koniec wieku XVI) musiał on bronić kilku tez z prawa rzymskiego i dlatego doktorowie prawa tytułują się doktorami utriusque iuris. Prawnicy wychodzący w wieku XVI ze środowiska krakowskiego, jak Przyłuski36, znają jeśli nie Corpus iuris37, to przynajmniej literaturę popularną włoską i niemiecką, odnoszącą się do prawa rzymskiego. Wśród mieszczan krakowskich pojawiają się też prawnicy, którzy posługują się dość zręcznie prawem rzymskim dla objaśnienia pomników prawa miejskiego lub dla wydawania ortyli38 romanizujących w sądzie na Zamku krakowskim. Do takich mieszczan należą Groicki i Jaskier39 oraz Cervus Tucholiensis, którego Epitome Iuris Pontificii et Caesarei wyszło po raz pierwszy w r. 1534, zaś Farrago actionum w roku 1531 (dziewięć wydań). Jaskier – może nie bez słuszności – wysoce też chwali (w dedykacji do Promptuarza 1535), iż między mieszczanami krakowskimi sporo jest ludzi w prawie wykształconych: Tanta insuper abundat in vobis legum notitia, iurium municipalium constitutionumque patriarum peritia, …ut nedum ad dirigenda civilia negotia Sacra M. Regia vos praeficere, verum et dificillimas inter subditos suae Majestatis emergentes causas iuris prudentiae confidens vestrae, cognitioni et decisioni committere dignatur40.

Pewne ślady rozpowszechnienia znajomości prawa rzymskiego na uniwersytecie krakowskim przechowały zresztą dotąd biblioteki dawnych kolegiów, wcielone później do Biblioteki Jagiellońskiej, oraz jej dział rękopiśmienny. Byłyby te ślady jeszcze liczniejsze, gdyby nie to, że biblioteka Collegium prawniczego zgorzała, a pozostały nam tylko książki i rękopisy ofiarowane po śmierci profesorów teologii do biblioteki Collegium większego. Otóż nawet i teologowie mają w swoich zbiorach pierwsze wydania Corpus iuris, jak np. weneckie z r. 1476 lub norymberskie i różne inne cenne dzieła z zakresu prawa rzymskiego.

Mimo to wszystko trzeba stwierdzić, że uniwersytet krakowski nie rozwinął na większą skalę działu romanistycznego i że dawał wykształcenie głównie potrzebne prawnikom duchownym, niewiele dbając o prawników świeckich. Stan ten był przedmiotem krytyki już współcześnie – ale zaradzić mu przez lepsze uposażenie odnośnych katedr nie umiano. Nie doszły do skutku zamiary Batorego i Zamoyskiego41 co do sprowadzenia na uniwersytet krakowski uczonego romanisty Papiusa. Jednym z motywów założenia Akademii w Zamościu stał się też dla Zamoyskiego plan, niestety w późniejszym rozwoju spaczony, aby stworzyć tam ognisko teoretycznej wiedzy prawniczej przez powołanie kilku wybitnych jurystów (zwłaszcza Dresner42) i przez zmodernizowanie nauki prawa.

 

 

Wyjazdy za granicę na studia prawne

Nie dość wysoki stan nauk w uniwersytecie, a specjalnie na fakultecie prawa, jest jednak w pewnej przynajmniej mierze zrównoważony przez fakt częstych podróży synów szlacheckich i magnackich za granicę. Wiadomo, że w wieku XVI występuje w Krakowie powolny ubytek studentów-szlachty. W ciągu tego wieku między słuchaczami Akademii Krakowskiej zaczynają coraz więcej przeważać synowie mieszczańscy i chłopscy. Już zresztą od początku wieku XVI rozpowszechnia się znany i dawniej sporadycznie zwyczaj, aby po ukończeniu studiów w Krakowie udać się za granicę na jakiś uniwersytet, gdzie i humaniora i prawo są lepiej, nowożytniej wykładane. Wszystkie uniwersytety włoskie, niemieckie i francuskie wykazują w tym czasie znaczny procent uczniów Polaków. W pierwszej połowie stulecia prąd ten jest skierowany głównie ku Włochom, gdzie Padwa i Bolonia, Ferrara i Rzym są głównymi centrami wykształcenia prawniczego. W Rzymie (w tzw. Sapienza) studiują prawo J. Górski, Reszka, Treter, Śmieszkowie, Krzysztof Podkański (razem 12 kanonicznych doktoratów). W Padwie Łukasz Górnicki43, Zamoyski i wielu innych. Do Włoch wysyłają swoich członków kapituły kościelne dla dopełnienia wykształcenia prawniczego. W aktach kapituły włocławskiej, krakowskiej, poznańskiej czytamy znaczną liczbę takich pozwoleń albo poświadczeń profesorów włoskich (np. Lopeza z Bolonii, 1557), iż przysłani do niego uczniowie ukończyli chlubnie studia prawnicze. Dzięki temu sądy kościelne polskie rozporządzają znaczną liczbą prawników, sędziów i prokuratorów, wykształconych bądź to w Krakowie, bądź to we Włoszech, podczas gdy ich np. brakuje w sądzie kościelnym gdańskim (Akta kapituły włocławskiej). Dzięki temu prace ustawodawcze, dokonane w kościele polskim (zbiór ustaw kościelnych Łaskiego44 i Stanisława Karnkowskiego) stoją na wysokim poziomie, a i we wszelkich innych przygotowawczych pracach nad kodeksami biorą prawnicy duchowni przodujący udział. Biblioteki, zapisywane przez kanoników i biskupów kapitułom, obfitują też w dzieła prawnicze.

Już w drugiej połowie wieku XVI silną konkurencją są dla Włoch na tym polu szkoły niemieckie, zwłaszcza wittemberska, erfurcka, lipska, strasburska, wireburska, frankfurcka, ingolstadzka. Wielu synów szlacheckich jedzie tam po znajomość prawa – choć przeważają ci, co jadą dla studiów teologicznych. Z samym końcem stulecia zjawia się prąd, wiodący naszych uczniów na wydziały prawne do Francji (Bourges, Orlean, Paryż). Niestety metryki zagranicznych uniwersytetów są za mało opracowane pod tym kątem widzenia, aby można ustalić liczbowo, ilu i jakich uczniów-Polaków kształciło się w ciągu wieku XVI na wydziałach prawa zagranicznych. W każdym razie liczba ich była dość znaczna.

Wyjazd za granicę, niepoprzedzony przygotowaniem się elementarnym w domu, był jednak często bez korzyści dla peregrynantów. Profesorowie zagraniczni inaczej, tj. gorzej traktowali cudzoziemców, nie zadając sobie zbyt trudu, aby ich wykształcić gruntownie. W myśl kursującego wówczas przysłowia pecuniam recipimus, asinum mittimus domum45, profesor patrzał przez palce na pilność słuchacza, a dysertację za zamożniejszego wychowanka – tam, gdzie ona była wymagana – sam w wielu wypadkach pisał. Toteż wpływ wychowanków zagranicznych na kulturę prawniczą rozwijającą się w Polsce jest trudny do odtworzenia, aczkolwiek pewna część późniejszych dygnitarzy kościelnych i państwowych chlubi się bądź to studiami zagranicznymi prawniczymi, bądź to (rzadko) nawet tytułem doktora prawa.

W każdym razie, choćbyśmy nawet nisko cenili poziom wiedzy prawniczej, z jaką wracał do kraju wychowanek uniwersytetu zagranicznego, to i tak należy wziąć pod uwagę, iż przez pobyt za granicą poznawał on obce stosunki prawne i musiał je porównywać z swojskimi. To samo zresztą przynosili ze sobą ludzie o umysłach bystrych, obdarzeni talentem obserwacyjnym, chociażby nie jechali za granicę specjalnie dla prawa, tak jak np. Orzechowski, który przez kilkanaście lat studiował za granicą humaniora, ale rozczytywał się zarazem w tamtejszej literaturze politycznej i jurydycznej. Stąd to pochodzi u naszych pisarzy znajomość stosunków prawnych niemieckich (Modrzewski46), francuskich, hiszpańskich (J. Górski47), włoskich. Specjalny interes budziła republika wenecka, stojąca wówczas na szczycie potęgi. Dzieła jej ustrojowi poświęcone i wiadomości o jej oligarchicznej organizacji (Contarenus) budziły w Polsce duże zaciekawienie i wszyscy nasi peregrynanci zagraniczni poświęcali im uwagę: Orzechowski, Modrzewski, Wolan48, Górnicki. A była to wcale niemała korzyść i podnieta do bezstronnej oceny wielu szczegółów rodzimego ustroju i prawa.

 

 

Sposoby praktycznego studiowania prawa rodzimego

Ponieważ nauczanie prawa rodzimego nie wchodzi w zakres nauki szkolnej przez cały wiek XVI (dopiero w wieku XVII zaczyna się je uwzględniać pomocniczo w wykładach), przeto prawa polskiego można się nauczyć jedynie na drodze praktycznej. Taką szkołą praktyczną są sądy i kancelarie, a podręcznikami są drukowane zbiory obowiązujących praw. Polska może się istotnie pochlubić bardzo wczesnymi próbami uprzystępnienia tych praw jak najszerszym kołom, skoro jeszcze w końcu wieku XV (1490) pomyślano o ogłoszeniu drukiem Statutów – niewątpliwie zarówno na użytek władz, jak szlachty.

Największym jednak powodem do chluby w tej dziedzinie jest dla Polski wydany w r. 1507 zbiór praw Łaskiego, wyprzedzający inne tego rodzaju usiłowania zagraniczne, analogiczny do zbioru Werböcziego49 na Węgrzech (Tripartitum, 1517), który być może – nie jest to rzeczą stwierdzoną – znał i korzystał ze zbioru Łaskiego (z Summy Rajmunda50). Zbiór Łaskiego, szczęśliwszy w tym szczególe od Werböcziego, jest to zbiór oficjalny, opatrzony aprobatą monarszą, a oparty na materiałach przechowywanych w archiwum, przedtem niedostępnych. Obejmuje on statuta Kazimierza, spisy prawa zwyczajowego, o ile wówczas istniały, przywileje i konstytucje – a obok nich dwa zwody prawa niemieckiego, używanego w Polsce i zagadkowy pomnik romanizujący (Summa Rajmunda), zamieszczony ze względu na posiłkowość prawa rzymskiego w sądach kościelnych i miejskich. Zbiór ten jest przez dłuższy czas źródłem wykształcenia politycznego i prawniczego szlachty, a na sejmach bywa często cytowany w debatach (np. w r. 1562). Rozesłany został z urzędu ważniejszym urzędom świeckim i kościelnym. Korzystają z niego obficie późniejsi popularyzatorowie wiadomości prawnych (Przyłuski, Herburt51, Sarnicki) i wpływa on bezpośrednio na praktykę sądową. W ślad za tym drukiem idą dalsze usiłowania, aby rozpowszechniać wśród społeczeństwa znajomość nowych praw za pomocą ogłaszania ich drukiem, w miejsce średniowiecznego otrąbywania po rynkach i przed kościołami (przepisanego jeszcze w r. 1518). Zaczynają się ukazywać coraz regularniej druki konstytucji luźne (pierwszy 1507) lub zbiorowe, jak np. druk zbiorku z lat 1507-1523, ogłoszony u Wietora. Są to druki oficjalne, skorygowane przez kancelarię królewską i rozsyłane grodom, wojewodom, kapitułom, często z edyktami publikacyjnymi na czele. Przez cały wiek XVI Wietor52, Scharffenberg53 i Łazarz54 odbijają znaczne ilości tych „konstytucji”, chciwie rozchwytywanych i nieraz kilkakroć przebijanych. Materiał prawny w nich zawarty porządkują potem i uprzystępniają szlachcie drukowane zbiory Herburta, Sarnickiego55, Januszowskiego56 – oprócz układów pozostałych w rękopisie.

Tą drogą rozchodzi się znajomość prawa rodzimego w społeczeństwie, nie uczonego w uniwersytecie i niewykładanego w wieku XVI ani w szkołach jezuickich, ani różnowierczych. Ale jeszcze skuteczniejszą szkołą dla poznania własnego prawa stają się dla szlachty kancelarie królewskie i biskupie oraz sądy. W każdej kancelarii pracującej na dworze, a zwłaszcza przy kanclerzu, zatrudniony jest szereg „pisarzy” i „sekretarzy” układających akta, wygotowujących odpowiedzi na wnoszone tam pisma, przyjmujących strony i poselstwa. Już za Aleksandra57 przy boku kanclerza pracowało około 10 takich sekretarzy, a znacznie więcej pisarzy, czyli notariuszy. Dobierano chętnie do tych funkcji młodzież posiadającą stopnie prawnicze – wiemy, że za Walezego58 było na dworze królewskim kilku doktorów praw w tej funkcji zatrudnionych, ale to nie było wymogiem koniecznym. Owszem, słyszymy nawet narzekania przeciwne, iż kancelaria przepełniona jest paniętami i dworzanami. „Nic w kancelarii po owych młokosach z hypercuchami” – czytamy w jednym z pism z epoki pierwszego bezkrólewia59 – „głowy tam trzeba, języka a pióra. Wszak widzimy, jako wiele godnych pisarzy między nimi; a do kancelarii pisarzy potrzeba, nie dworzan, z których każdy, chcąc swemu przyjacielowi posłużyć, wiele contraria60 piszą i wydają, czego się sami potem panowie kanclerze sromają. Jest też wiele spraw tajemnych w Rzeczpospolitej, których munimenta61 ci panicze i ich chłopięta nie rozumieją, źle chowają, nie tylko ludziom koronnym, ale i cudzoziemcom za lada upominkiem przepisywać dają; dlatego nic tajemnego nie mamy i na wielkie absurda częstokroć przychodzimy”.

Pismo jest agitacyjne i zapewne przesadza. Wiemy, że w drugiej połowie wieku XVI pracuje tam dużo jurystów rozgłośnych, jak np. Przyłuski, Rotundus62, Modrzewski (?), Hozjusz, Kromer, Roizius, Stanisław Karnkowski, Jan Herburt, Jan Januszowski, a więc obok szlachty także i plebeje, przechodzący tam szkołę myślenia prawniczego, interesu państwowego i znajomości prawa. Modrzewski w głównym swoim dziele (Poprawie Rzeczpospolitej) bardzo gorąco zaleca, aby młodzieńcy pracujący na dworze królewskim ćwiczyli się tam w prawie. Żądanie jego odpowiada zapewne istniejącej praktyce. Kromer w swoim opisie Polski63 bardzo się też korzystnie wyraża o poziomie kancelarii i doborze sekretarzy. Notariusze wychodzący z kancelarii króla, marszałków, referendarza czy innych, uczyli się układać przede wszystkim formuły aktów prawnych wedle istniejących dawniejszych formularzy i układali sami nowe formularze. Jak dalece była to praca kształcąca w prawie i autora i innych widzimy przede wszystkim z najznakomitszego okazu takiej pracy (wiek XV): z formularza ułożonego na podstawie aktów podkanclerzego Stanisława Ciołka64. Z wieku XVI mamy również pewną liczbę takich formularzy, niektóre drukowane współcześnie (najobszerniejszy w zbiorze Sarnickiego).

Tak samo każda kuria biskupia posiada licznych notariuszy, uczących się tam praktycznie prawa. Ars notaria, ars dictaminis, pielęgnowana wszędzie przez całe wieki średnie, czyli sztuka układania dokumentów i formularzy, była wówczas pierwszorzędną szkołą terminów, pojęć i reguł prawniczych, a charakter ten zachowała w Polsce przez wiek XVI. Z kancelarii kościelnych, posługujących się formularzami zagranicznymi, płynął ożywczy prąd, wprowadzający tą drogą do rozwoju prawa polskiego nowe pierwiastki i asymilujący je w jedną całość. Kurii prymasowskiej zawdzięcza swe wykształcenie w elementach prawa Frycz Modrzewski, który dokończył swego wykształcenia przypatrując się stosunkom za granicą.

Ale niewątpliwie najważniejszą szkołą praktycznej znajomości prawa jest dla szlachty bezpośredni udział w sądownictwie na różnych jego stopniach. Ziemianie sprawujący przez czas dłuższy urzędy sędziego i podsędka mieli najlepszą sposobność dokładnego zapoznania się z prawem zwyczajowym i ustawowym polskim. Przechodząc potem jako deputaci do trybunału, stworzonego za Batorego65, otrzymywali tam jeszcze lepsze wyszkolenie w prawie rodzimym. Było to co prawda wykształcenie jednostronne: w prawie procesowym, prywatnym i karnym – i to na podstawie nie zasad, ale „kazusów”, jakie przed sąd przychodziły. Ono to uformowało umysły szlacheckie, przyzwyczajając je do myślenia prawno-prywat­nego, a nie kształcąc dostatecznie w rozumieniu interesu prawno-publicznego, co się na ujmowaniu spraw politycznych ujemnie w dalszej przyszłości odbija. Tę ujemną stronę powiększał fakt, iż nader liczny szereg szlachty i nie-szlachty zaczyna się oddawać zawodowo rzemiosłu prokuratora, zastępcy stron przed sądem, prowadzącego za zapłatą procesy osobom niedostatecznie prawo znającym.

W ten sposób rośnie liczba prawników-praktyków, obeznanych nie tylko z treścią przepisów prawnych, ale przede wszystkim z formalnościami wymaganymi przy jego stosowaniu lub kruczkami utrudniającymi to zastosowanie. Drukowane i rękopiśmienne formularze, odnoszące się do aktów prawno-prywatnych i do czynności procesowych, ułatwiają nabycie takiego praktycznego, procesualnie nastawionego wykształcenia. Tak jednostronnie wykształcony prawnik nie ogarnia teoretycznie urządzeń prawnych, nie zna ich systemu i nie umie ich wiązać w jedną logiczną całość, ale zna znakomicie kazuistykę prawną i umie te szczegółowe przepisy komentować na swoją korzyść. Wiek XVI jest epoką, w której taki typ prawnika, tak częsty później, zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę nie tylko na forum sądowym, ale także, i to może przede wszystkim, w sejmach. Już w połowie XVI wieku pojawia się w Polsce typ pieniacza politycznego, tak często zastępujący typ męża stanu wykształconego na prawie publicznym, pojętym po rzymsku; quod ad statum rei Romanae spectat66. Przepisy prawa publicznego coraz częściej interpretowane są w duchu cywilistycznym i to nie za pomocą interpretacji logicznej, ale słownej. Coraz więcej zaczyna też przeważać silne poczucie interesów partykularnych, zamiast interesu publicznego, co zastępuje się argumentem o potrzebie poszanowania istniejących z dawna przywilejów i praw.

 

 

Usiłowania, by wprowadzić do Polski prawo rzymskie

Grunt dla recepcji prawa rzymskiego, choćby nawet tylko pośredniej (jak we Francji i w Anglii), jest przeto w Polsce XVI wieku nieprzygotowany. Wszelkie usiłowania, aby nadać prawu rzymskiemu większy wpływ na praktykę, są z góry na niepowodzenie skazane. Z wyjątkiem sądów kościelnych, które stosują prawo kanoniczne, a więc na rzymskim oparte, i dlatego muszą dbać o znajomość tego prawa, nie udaje się wywalczyć dla prawa rzymskiego większego znaczenia. Prób takich podjęto w Polsce cztery. Jedną z nich, torującą drogę prawu rzymskiemu do miast – jest próba Łaskiego, który w zbiorze swoim (1506) zamieścił Summę Rajmunda Partenopejczyka, dzieło nader ciekawe, dotąd bliżej co do miejsca swego powstania nieopracowane, w każdym razie w Polsce więcej niż gdzie indziej w wieku XV rozpowszechnione. Summa ta jest to praca w części swej procesowej i prawno-prywatnej silnie romanizująca, a przeznaczona na źródło posiłkowe dla sądów prawa niemieckiego. Wprowadzenie jej do zbioru Łaskiego liczy się widocznie z faktem, iż sądy te mogą i powinny wprowadzić do swych wyroków przepisy rzymskie. Jednakże ta próba Łaskiego nie wydała skutku, gdyż dzieło Rajmunda zostało niemal natychmiast uczynione dla praktyki miejskiej zbędnym przez ogłoszenie w r. 1535 w wydaniu Jaskiera Speculi Saxonum libri tres, romanizującej glossy, zapożyczonej – tak samo jak łaciński tekst Zwierciadła Jaskiera – z wydania Boxdorfa. Jaskier utorował przez to istotnie drogę prawu rzymskiemu do miast polskich – ortyle Sądu Najwyższego na Zamku powołują się odtąd na tę glossę w wieku XVI dość często. W tzw. sądach kanclerskich w Krakowie i asesorskich w Wilnie, dokąd sprawy miejskie przychodzą z apelacji, stosuje się do nich w nader obfitej mierze przepisy oraz średniowieczną doktrynę prawa rzymskiego, czego pomnikiem są Decisiones Roiziusa w wieku XVI, a Observationes practicae biskupa Lipskiego67 w wieku XVII. Mimo to główny zrąb przepisów stosowanych po miastach (względnie i po wsiach) pozostał średniowiecznym.

O wiele mniejszy skutek wywołują dwa inne usiłowania z pierwszej połowy wieku XVI, mające na celu dopomóc Polsce do podobnego przewrotu na polu prawa ziemskiego, jak ten, który dokonał się na Zachodzie. Chodzi mianowicie o próby wychodzące z założenia, że można i trzeba narzucić Polsce prawo rzymskie z góry, za pomocą ustawy, która by zreformowała główne zasady prawa polskiego, uzupełniając je (i zmieniając) prawem rzymskim. Jedną z tych prób jest dzieło Macieja Śliwnickiego68, kanonika gnieźnieńskiego, wychowanka uniwersytetu w Bolonii, który ułożył projekt kodeksu (raczej za upoważnieniem Łaskiego, niż z własnej inicjatywy) w r. 1529. W projekcie tym podzielił całość prawa na pięć ksiąg, nie trzymając się wprawdzie systemu prawa rzymskiego, ale mimo to przejmując cały szereg przepisów procesowych prawno-prywatnych, karnych, a nawet prawno-publicz­nych z prawa rzymsko-kanonicznego. Starał się jednak złączyć je w całość z wieloma przepisami rodzimymi. Dzieło jego należy więc do prac tego typu, jak „reformacje” miast i krajów niemieckich, które również starają się spoić w jedną całość prawo miejskie, krajowe i pospolite, uznając między nimi różną hierarchię norm. Godnym uwagi jest, że jego projekt miał dać Polsce prawo ogólnostanowe, a więc zastąpić także prawo saskie, magdeburskie i chełmińskie – które silnie w swym dziele krytykował. Wyprzedził więc w tym żądaniu Modrzewskiego. Dzieło jego nie było, jak się zdaje, wzięte pod uwagę ustawodawcy, aczkolwiek autor zaopatrzył je projektem mandatu królewskiego, wprowadzającego tę ustawę w życie. Odrzucał bowiem ów projekt prawo zwyczajowe polskie, chociaż głosił się tylko posiłkowym, i narzucał tak bezwzględnie prawo obce pojęciom narodu, że o jego przeprowadzeniu przez sejm nie mogło być nawet mowy.

Podobny los spotkał później projekt Jakuba Przyłuskiego, który również wygotował dzieło romanizujące, aczkolwiek prawo rzymskie znał dość powierzchownie i tylko z drugiej ręki, głównie z podręcznika Klinga69 i Konrada Lagusa70, oraz korzystał z Summy Rajmunda. Stoi on na stanowisku, że prawo rzymskie powinno być posiłkowym w Polsce, wobec niewyrobienia prawa rodzimego, i czerpie z prawa rzymskiego bardzo hojną ręką. Bez żadnego wahania zmienia też przepisy prawa polskiego nawet tam, gdzie je cytuje. Przyłuski jest wyrazem pewnej grupy ludzi, grupujących się w kancelarii królewskiej, a zbliżonych do obozu reformacyjnego. Wpływ tej grupy jest jednak za mały, aby projekt Przyłuskiego spopularyzować i dopomóc do jego przeprowadzenia na sejmie. Toteż i ten projekt nie ma żadnych szans, aby ułatwił w Polsce recepcję prawa rzymskiego. Mimo to dzieło Przyłuskiego, jako ogłoszone drukiem i to dwukrotnie w ciągu lat paru (raz w skróconej, raz w pełnej formie), wywiera pewien wpływ na dalsze próby uporządkowania w Polsce prawa. Cytują je późniejsi pisarze (Szczerbic71), a nawet Sarnicki, który prawa rzymskiego nie zna, czasami z niego czerpie, jak np. tablice schematyczne, ulubione przez romanistów ówczesnych, odnoszące się do ułożenia prawa w pewien system.

W każdym razie trzeba zaznaczyć, że głębszego wpływu ani na judykaturę, ani na prawodawstwo żadne z tych dzieł nie wywarło i w ogóle echa w społeczeństwie donioślejszego nie wywołało. Wiek XVI nie jest też dla Polski takim przełomem rozwoju prawa i nauki prawa, jakim był w społeczeństwach zachodnioeuropejskich. Ciągłość między zasadami prawnymi średniowiecznymi, a ich rozwojem w wieku XVI, nie została u nas przerwana. Ustawy nasze rozwijają i doskonalą przepisy prawa narodowego, wyrobionego już w wiekach średnich, a literatura nasza przeważnie gloryfikuje te zasady, zbiera razem i komentuje, troskliwie się jednak wystrzegając, aby ich nie zakazić duchem obcym, duchem rzymskim. Niemal wszyscy pisarze nasi XVI stulecia odnoszą się do niego niechętnie. Orzechowski w liście do Samuela Maciejowskiego (1548) chlubi się, że ani on, ani ks. Walenty z Krzczonowa72 „paragrafów ani gloss nigdychwa się nie uczyła, a co dekretał jest, nierozumiewa”. Dekretał – to pod adresem prawa kanonicznego; paragrafy i glossa – to prawo rzymskie, na które nieraz się otrząsa. Wychodzi przy tym z przekonania, jakoby prawo rzymskie – nazywa je „cesarskim” – było prawem narodów niewolniczych: „Quidquid principi placuit, legis habet vigorem73 – tać jest ona pierwsza reguła prawa cesarskiego, dla której samej brzydzą się Polacy prawem cesarskim, że między tysiącem ledwie się jeden Polak i to nędznik jaki obierze, który by się jus civile uczył” (Dialog około egzekucji).

Nawet Górnicki, aczkolwiek we Włoszech prawniczo wykształcony i bynajmniej nie zbytni zelant74 polskiego prawa, nawet pełen krytycyzmu Januszowski, u którego „po szkołach w młodych leciech jeżdżąc nie insza nauk zabawa była jeno iuris Prudential, nie są zwolennikami praw cesarskich dla Polski. Jedyny Modrzewski, zwolennik jednego jednolitego kodeksu dla Polski, którego treść szkicuje, ma odwagę powiedzieć, że prawo rzymskie powinno być podstawą systemu i treści polskiego prawa – a więc stanąć na stanowisku Przyłuskiego: „Kto by prawa Rzeczypospolitej pisać myślał, temu by prawa rzymskie nie pomału były na pomoc, gdyż w nich wiele rzeczy jest od dawnych prawników i cesarzy mądrze postanowionych. Summarjusz prawa (układ) nie mógłby być znikąd lepiej wzięty, jak z praw rzymskich. Z rzymskich praw trzeba wziąć drogę i sposób stanowienia praw, którego by i w szkołach uczono i u sądów używano. Lecz niech będą spisane prawa słowami, których nie można wykręcić”. Ale Modrzewski jest to wyjątek potwierdzający regułę: Polska nie była społeczeństwem do silniejszego wpływu prawa rzymskiego przygotowanym.

 

 

Nauka prawa w Polsce wieku XVI

Nauka prawa rzymskiego – poza kilku podręcznikami szkolnymi, zawierającymi teksty potrzebne do wykładu, oraz poza niżej wspomnianym dziełem Roiziusa – nie istnieje. Brak u nas nawet tak bardzo rozpowszechnionej na Zachodzie literatury „popularnej”, która tworzyła sieć kanałów i kanalików, rozprowadzając po Niemczech znajomość romanistyki. Dlatego też wpływ teorii rzymskiej na naukę prawa rodzimego jest więcej niż słaby. Temu to zapewne należy przypisać, że nasze dzieła prawnicze, jakie pozostawił po sobie wiek XVI, mają charakter wybitnie praktyczny. Pomijając na razie literaturę polityczną, jaka tak bujnie w Polsce XVI wieku rozkwita, należy to przede wszystkim stwierdzić w odniesieniu do prac poświęconych sądowemu prawu ziemskiemu. Mamy kilka prób poświęconych jego „wykładowi”, ale niewychodzących poza zestawienie ważniejszych przepisów, z lekką czasami ich krytyką i z próbą ich uporządkowania dla celów praktycznej orientacji. Do takich prób należy z niewydanych współcześnie układ Sierakowskiego75 (ogłoszony dopiero w r. 1926) i Instytucje Łączyńskiego76 (ręk. 5551 Bibl. Jag.), z drukowanych i to kilkakrotnie – praca Palczowskiego77. Znali oni prawo polskie z praktyki (Sierakowski był referendarzem sądów królewskich od r. 1550-1553, Palczowski był sędzią ziemskim zatorskim). Ale też nie wyszli poza potrzeby praktyki. Układy ich są mechaniczne. Żaden z nich bowiem nie próbował podzielić przepisów prawnych wedle ich treści, żaden nie odróżniał prawa formalnego od materialnego, mieszając oba ciągle ze sobą. Żaden nie czuł potrzeby szukania teoretycznych definicji i ogólnych norm, zadowalając się streszczeniem pokrótce głównych przepisów. Januszowski słusznie przeto ubolewa nad brakiem głębszej nauki prawa w ciągu wieku XVI i wzdycha, że „jeśliby czego, to by tego ojczyźnie życzył, aby się tacy w Polsce z ludzi godnych jurystów wysadzali, co by prawa polskie publice traktowali i uczyli i komentowali jako prawa insze, a stąd i z tych fundamentów łacno by już praktyka potem iść mogła dobra, pewna i nieomylna”.

Nieco wyżej staje dopiero nauka prawa polskiego z Dreznerem i Zawadzkim z początkiem wieku XVII; również pewien postęp oznaczają z tegoż czasu drobne traktaciki de lege ferenda Januszowskiego, Suskiego78, Swoszowskiego79 i Podkańskiego80, starające się przygotować grunt dla poprawy niektórych przepisów prawa. Wiele interesu okazują także pod tym względem Modrzewski i Górnicki, wykształcony prawniczo w szkołach włoskich i u jurystów tamtejszych (wspomina o swoim stosunku do Gobba w Padwie).

Nie rozwinęła się także w umiejętny wykład prawa nauka prawa niemieckiego i kościelnego w Polsce XVI wieku. Praca Jaskiera, ogłoszona drukiem pod patronatem P. Tomickiego, ograniczyła się do przedruku tekstu wedle edycji Boxdorfa i glossy towarzyszącej z wygładzeniem łaciny, a cały wysiłek autorski polegał na dodaniu kilku mało znaczących uwag i na wypracowaniu (osobno wydanej) konkordancji alfabetycznej prawa ziemskiego saskiego z magdeburskim (Promptuarium). Prace Jana Cervusa Tucholczyka (Farrago actionum 1531, Epilome 1534) nie są już tylko pracą wydawcy ani tłumacza, ale mają charakter bardziej samodzielny. Przynoszą własny układ, dużo objaśnień i definicji, oraz obszerny słownik prawniczy o tytule humanistycznym de verborum significatione. Uwzględniają też porównawczo prawa polskie, kanoniczne i rzymskie (z cytatami glossatorów81). Tucholczyk przynosi więc pewną nową metodę komentatorską – ale i jego celem jest przede wszystkim ułatwić praktyczne stosowanie prawa, o czym świadczy szerokie uwzględnienie formularzy. Podobny praktyczny charakter ma praca Cerasina82, wójta sądowego na Zamku krakowskim, poświęcona wyrwanym kwestiom z prawa prywatnego miejskiego. Wszystkich tych pisarzy prawniczych pobił na punkcie popularności Bartłomiej Groicki, który opracował na użytek mieszczan w języku polskim w kilku swoich pracach cały zasób przepisów prawa miejskiego, korzystając z prac swoich poprzedników, ale sięgając także, gdy uważał za potrzebne, do pisarzy obcych, jak np. do silnie romanizującego Damhoudera83, a przede wszystkim korzystając z Caroliny w dziedzinie prawa karnego84. Aż do końca Rzeczypospolitej korzystały miasta polskie z jego pracy – i to zarówno w Koronie, jak i na Litwie – a co więcej, wpłynęła ona po trosze na praktykę prawną poza granicami Polski, w sądach Ukrainy lewobrzeżnej. Jest to jedyna polska praca prawnicza, obok Statutu litewskiego, której wpływ sięgnął tak daleko.

Nie pobiły go pod względem popularności nawet prace Szczerbica (Speculum Saxonum porządkiem obiecadła 1581, oraz Jus municipale tj. Prawo miejskie 1581), które przyniosły nierównie staranniejszy przekład obu wielkich pomników prawa niemieckiego – i to częściowo wraz z glossą – a nadto próbowały znowu uporządkować materiał prawny alfabetycznie. Przekład glossy, będącej próbą podnoszenia kazuistycznych przepisów średniowiecznych do wyżyny norm ogólnych, wprowadza do literatury prawnej w języku polskim czynnik teoretyczny.

Tak więc na ogół biorąc, także i literatura prawa niemieckiego w Polsce ma charakter czysto praktyczny, aczkolwiek niewątpliwie przewyższa swoją doniosłością i znajomością teorii literaturę prawa ziemskiego.

Zupełnie odosobnione stanowisko (przynajmniej aż do czasu wydania prac Dresnera i Lipskiego w wieku XVII) zajmuje wielkie dzieło Hiszpana Roiziusa: Decisiones de rebus in sacro auditorio Lituano ex apellatione judicatis (1563, przedruki z lat 1570 i 1572). Roizius był konsyliarzem w sądach kanclerskich w Krakowie (przy boku podkanclerzego Padniewskiego85), gdzie rozstrzygano z apelacji sprawy mieszczan, a potem (albo może i równocześnie) działał w sądzie asesorskim litewskim w tymże charakterze przy boku M. Radziwiłła86. Był on zwolennikiem wprowadzenia do Polski prawa rzymskiego – podobnie jak Przyłuski i jak Modrzewski, choćby tylko jako podstawy dla mającego powstać kodeksu. Jako sędzia dla spraw miejskich, w których uznawano posiłkową moc prawa rzymskiego, miał sposobność posługiwać się swoją erudycją w trudniejszych kwestiach. Pięć takich kwestii ze swej praktyki litewskiej opracował gruntownie w formie osobnych monografii, nie szczędząc erudycji ani prawniczej, ani literacko-humanistycznej. Są to kwestie o testamentach samobójców, o klauzuli sana mente w testamentach87, o usiłowaniu, o lichwie i powodach niestawiennictwa w procesie. Jest to próba oparcia judykatury miejskiej na zasadach prawa rzymskiego i stanowi ważny przyczynek do dziejów recepcji prawa rzymskiego w miastach polskich i litewskich. Jego przyjaciel Rotundus charakteryzuje współcześnie to dzieło w następujący sposób: „O wielkich on a rozmaitych sprawach bardzo uczenie i mądrze pisze, na kształt onych dawnych iurisconsultów, prawie ich własnymi łacińskimi, szczyrymi słowy czcić go, nie inaczej jako byś samy teksty ksiąg, które Digestorum zowiemy, czedł. Nie masz tam owej grubości i sprosności słów, które w innych iurisconsulciech uczone i gładkie uszy obruszają i ochędożną łacinę plugawią, jaka się grubość najduje w Bartolusie, w Baldusie i w inych; ale on o tychże rzeczach, o których oni, pisząc nic nie zatrąca ich słów swędem, ale prawie czyściuchne słowa kładzie z samego źródła dawnych iurisconsultów” (Rozmowa Polaka z Litwinem 1564). Analogię do tego dzieła tworzy dopiero w 80 lat później wielki zbiór decyzji Lipskiego, również na prawie rzymskim oparty, a z działalności sądu królewskiego asesorskiego wyszły.

Uprawa naukowa prawa kanonicznego, zapowiadająca się tak świetnie w wieku XV, podupadła i u nas wraz z przeżyciem się metody scholastycznej. Dekretyści88 polscy nie odgrywają już w polityce tej roli, co za Jagiellonów XV wieku. Ostatnim ich świetnym reprezentantem jest Stanisław Zaborowski89, używany przez Łaskiego do prac politycznych i ustawodawczych, autor doniosłego traktatu De natura jurium et bonorum regis (1507), na wskroś jeszcze scholastycznego. Nie odnosi sukcesu próba Karnkowskiego, aby posłużyć się dekretystami uniwersytetu krakowskiego – a raczej ich wiedzą prawniczą – dla celów walki z uroszczeniami różnowierców o tolerancję i równouprawnienie wyznań (traktat Bogorji Skotnickiego90: Politicae vitae via…, 1576).

Niewątpliwie poza uniwersytetem byli kanoniści, posiadający erudycję naukową; tak np. niespodziewanie do zbioru praw polskich Łaskiego (a stamtąd do Volumina Legum) weszła dziwnym przypadkiem jedna opinia prawna Mikołaja Kotwicza91 o charakterze teoretycznym, nosząca piętno scholastycyzmu prawnego. Ale prac ich nie znamy. Trzy prace Grzegorza Szamotulczyka nie mają charakteru samodzielnego – są to teksty na użytek wykładów szkolnych. O literaturze kanonistycznej wieku XVI jest też głucho aż do początków XVII wieku.

 

Obawa przed zmianą prawa

Mimo istnienia „statutów” Kazimierza Wielkiego, będących zwodem92 zreformowanego prawa zwyczajowego, i mimo dość licznych ustaw XV stulecia, jest prawo polskie z początkiem szesnastego stulecia prawem na ogół niespisanym. Przeważna część jego postanowień opiera się na praktyce zwyczajowej, nigdy nieustalonej. Ma też ono wszelkie wady prawa zwyczajowego: niepewność, zacofanie i partykularyzm. Pociąga to za sobą trudność wymiaru sprawiedliwości i wywołuje ciągłe domaganie się społeczeństwa o spisanie i ujednostajnienie prawa.

Tego rodzaju niedostatki prawa zwyczajowego, pokrzyżowanego nadto przez liczne postanowienia ustaw, stają się istotnie podnietą przez cały wiek XVI do usiłowań spisania prawa w jednej księdze. Zbiór Łaskiego był próbą zaradzenia temu niedostatkowi. Łaski starał się zebrać całe ówczesne prawo pisane zarówno zwyczajowe jak ustawowe, a nawet starał się je poddać pewnej rewizji. Ale ani nie ujął prawa w jeden system, ani nie wyczerpał przepisów prawa, gdyż nie rozporządzał – poza mało znaczącymi drobnymi pomniczkami – spisami lokalnych praw zwyczajowych. Jego więc dzieło, aczkolwiek cenne, nie zaradziło potrzebie. Zaraz po jego wydaniu podjęto też nowe próby wypracowania księgi praw.

Próby te z różnych przyczyn doprowadziły tylko do połowicznych rezultatów. Do kodyfikacji prawa w pojęciu nowożytnym, to znaczy do ogłoszenia ustawy, wyczerpującej pewien dział i narzucającej nowe przepisy społeczeństwu, nie była Polska dojrzałą. Reformie tak daleko idącej nie sprzyjało najpierw samo pojęcie prawa, jakie żywiło wówczas społeczeństwo. Prawo przedstawiało mu się jako twór od woli ludzkiej bądź całkiem niezależny, bądź zależny wprawdzie, ale tylko ze szkodą dla całego społeczeństwa mogący ulegać zmianom. O naturze i źródle prawa panowały bowiem u nas pojęcia zgodne z nauką kanonistyczną, oraz z zapatrywaniami, przejętymi stamtąd do różnych pomników średniowiecznych. Wedle tego poglądu, wypowiadanego nieraz w Polsce w wieku XVI, istnieje obok siebie trojaki rodzaj prawa: 1) prawo boskie, przejawione w obu zakonach a rozwinięte przez Kościół; 2) prawo wszczepione przez Boga w duszę ludzką i nazywane często przyrodzonym, a „potwierdzone przez zgodę powszechną”; 3) wreszcie statuta albo logos, to znaczy prawo stanowione przez władzę i to w każdym państwie inaczej.

Jest to podział prawa rozwinięty przez glossatorów i stamtąd przejęty także do glossy prawa niemieckiego, a tą drogą szeroko rozpowszechniony w Polsce. Dystynkcje powyższe powtarzają wszyscy nasi pisarze. Zna je Modrzewski. Uznaje je Ocieski93 w swojej mowie sejmowej w r. 1562. Znają je broszury polityczne z epoki bezkrólewia. Głosi to samo Skarga w różnych miejscach swych pism, np. w VII kazaniu sejmowym. Powtarza to jeszcze Zawisza94 na samym początku XVII wieku w swoim Wskróceniu.

W myśl ówczesnych zapatrywań żaden z tych trzech rodzajów prawa nie powinien być lekko odmieniany. Prawo przyrodzone, wyrażające się „powszechną zgodą”, a pokrywające się z pojęciem prawa zwyczajowego, od wieków stosowanego, jest prawem z natury trwałym. Tego rodzaju prawa przyrodzone „są w każdym narodzie jednakie i nieodmienne”, jak wyraża się autor broszury Naprawa Rzeczypospolitej, ogłoszonej drukiem w r. 1573. Tylko leges odmieniają się wedle czasów, miejsca, narodów lub ziem. Jedne narody mają królestwa, inne Rzeczypospolite – już to samo powoduje różnicę praw. Ale mimo to nawet tego względnego prawa nie należy lekko odmieniać. Zmieniać można tylko niektóre statuta superflua95, odnoszące się do prawa sądowego albo prawa sobie przeciwne, wątpliwymi słowy napisane.

 

Ale są prawa – mówi powyższy autor – które wolnościami nazywamy i te dwojakie mają nazwiska i rzecz: bo jedne zowią wolności pospolite, których wszyscy wobec używają; drugie są tych, którzy są nad prawo pospolite wyjęci. W tych odmieniać albo odrzucać co, Boże uchowaj, sacrosanctum est, bo u nas w Polsce nie masz nic pewniejszego i powagi większej nad przywileje i nie tylko nie godzi się ich odmieniać a pogotowiu odrzucać, ale i słów inaczej nie wykładać, jedno prout sonant96, gdyż privilegium nic inszego nie jest, jedno privata lex z łaski i dobrodziejstwa dane nad prawo pospolite od tego, który miał zupełną moc i władzę dać i uczynić.

 

I mowy sejmowe i broszury polityczne tego czasu przepełnione też są pochwałami polskich, z dawna istniejących praw, jako najlepszych. Wymagają one wyrównania sprzeczności, usunięcia rzeczy przestarzałych, ale nie zasadniczej odmiany. Januszowski w swoim Wywodzie (1602), chcąc do odmiany nakłonić, tak to oględnie wyrazić jest zmuszony:

 

Mówią niektórzy, że dobre prawa mamy i poprawy nie potrzebują. To prawda, że prawa są dobre in genere mówiąc. Ale przystępując ad speciem, co rzeczemy do praw zastarzałych, niedostatecznych, wątpliwych, abrogowanych, sobie przeciwnych, z jednego sejmu na drugi odesłanych, które albo temporaneae, doroczne, albo próżne były? Nawet co rzeczemy o owych, których kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt o jednej rzeczy znaleźć się może? Zaż te nie potrzebują poprawy? Zaż te albo w jedno zniesione, albo ukrócone być nie mogą? A pełno tego po statuciech i konstytucjach.

 

Pogląd taki na istotę prawa, zaczerpnięty niewątpliwie ze źródeł średniowiecznych i głęboko zakorzeniony w duszy społeczeństwa, prowadzi więc za sobą przekonanie, że prawa zwyczajowego jako przyrodzonego nie należy odmieniać przez narzucanie z góry innych przepisów, a prawa stanowione mogą być tylko z wielką ostrożnością przez prawodawcę reformowane. Jest to źródłem owej nieufności ku działalności władzy ustawodawczej, tak często spotykanej we wszystkich państwach wieków średnich. O tę to niechęć do „odmian” w prawie rozbijają się u nas w pierwszej linii wszelkie próby spisania prawa w jednym kodeksie i uporządkowania w ten sposób stosunków prawnych w Polsce. Od czasu, gdy szlachta zyskała wpływ na ustawodawstwo (Nihil novi), pilnuje ona troskliwie, aby żadna „odmiana w prawie” nie zaszła. Każdy projekt nowego kodeksu czy spisu samego tylko prawa zwyczajowego wywołuje opór jako niebezpieczny pod tym względem, opór na sejmie i opór na sejmikach, które domagają się już od początku XVI wieku, aby miały nad taką pracą kontrolę. Szlachta pilnuje podejrzliwie, aby nie usuwano żadnych właściwości partykularnych, a cóż dopiero, jeśliby zagrożonymi były pewne jej uprawnienia polityczne czy społeczne (władza nad chłopem)! Na przykładzie spisu prawa mazowieckiego możemy najlepiej obserwować, jak zaciętym i skutecznym bywał opór szlachty przeciwko tak nawet potrzebnym innowacjom, jak zaostrzenie kar na mężobójców.

Zupełnie odosobnione są też głosy, które doradzały – jak np. Modrzewski – aby władza ustawodawcza narzuciła Polsce prawo jedno dla wszystkich, znosząc dotychczasową odrębność praw stanowych na równi z odrębnością zwyczajów partykularnych. Modrzewski, jak wszędzie gdzie indziej, wyrasta i w tym ponad współczesnych. Nie tylko dlatego, że jest zwolennikiem jednego prawa, ale także dlatego, że broni istnienia prawa przyrodzonego, wyłożonego przez filozofów, do którego ustawy powinny jak najbliżej przystępować. Chociaż więc niewątpliwie i on na wielu miejscach swego dzieła uważa, że Rzeczpospolita najlepiej bywa rządzona dawnymi zwyczajami „za pochwaleniem ludzkim zakorzenionymi”, to jednak przeznacza ustawie doniosłą rolę reformowania tych zwyczajów. Ani o tak daleko idącej reformie prawa, ani nawet o skromniejszej: o wprowadzeniu jednolitego prawa ziemskiego, nie można było w Polsce ówczesnej, jak pokazał przebieg wypadków, myśleć.

 

 

Usiłowania, by spisać prawo zwyczajowe i ustawowe w jednym kodeksie

Nawet i skromniejsza reforma natrafia bowiem na dwie inne trudności. Jedną z nich jest brak nauki, która by potrafiła takiej pracy dokonać. Nie ma teoretyków prawa, którzy by byli w stanie przerobić kazuistyczne przepisy średniowieczne, z jakich dotychczasowy materiał prawny się składał, na abstrakcyjne normy nowożytne, podając ogólne zasady, mogące właśnie dlatego całość prawa wyczerpać. Szlachta zresztą boi się takich norm ogólnych, niezrozumiałych dla ogółu tak, jak było niezrozumiałe prawo rzymskie. Przed takim abstrakcyjnym formułowaniem, wymagającym uczonych komentarzy, zastrzegają się sejmy raz po raz. Orzechowski w swoim opisie wojny kokoszej wkłada następujące zastrzeżenia w usta Taszyckiego97: „Prostotę kochają nasze prawa… Słuchajmy ich w pospolitym rozumieniu, a najlepszymi ich tłumaczami będziemy”. Na sejmie z r. 1548 Hieronim Ossoliński98 zwalcza z tegoż powodu myśl wprowadzenia cudzoziemskich (rzymskich) przepisów, a jeszcze anonimowy autor Sposobu (z początku XVII wieku) radzi usilnie, aby unikać przy korekturze prawa pomocy ludzi „nazbyt w prawie mądrych”.

Ale jest i druga przeszkoda, wskutek której nawet spisanie prawa ustawowego i zwyczajowego w jedną całość, choćby przy zachowaniu jego średniowiecznej techniki, natrafia na trudności. Jest tą przeszkodą brak jakichkolwiek prac przygotowawczych, jakie istniały na Zachodzie w postaci licznych coutumes99 i zwierciadeł lokalnych, albo w postaci zbiorów wyroków sądowych. W Polsce zbiory wyroków, które by odpowiadały zbiorom ortyli zagranicznych, są w wieku XVI (nie mówiąc już o XV) nieliczne. Z wieku XVI dochowały się tylko dwa: Puncta in judiciis (z lat 1540-1550), zestawiające w 169 artykułach wyroki sądów królewskich i sejmowych – oraz Decreta in judiciis (1507-1531); obie prace cenne, staranne, dokonane przez prawników obeznanych nieco z prawem rzymskim, kanonicznym, magdeburskim. Być może, że były i inne zbiory tego rodzaju, dziś niedochowane – w każdym razie nie było takich prac w dostatecznej ilości. A istnienie takich zbiorów – prejudykatów bywało ważnym gdzie indziej krokiem przedwstępnym do napisania „zwierciadła” prawa zwyczajowego. Często go nawet skutecznie zastępowało. (Pod tym względem prawo niemieckie w Polsce było w położeniu pomyślniejszym, bo posiadało kilka doskonałych zbiorów wyroków, wydawanych przez sąd na Zamku, jak zbiór Cyrusa100 lub Wargockiego).

Nie ma również dostatecznej ilości spisów prawa lokalnego zwyczajowego, które by mogły posłużyć za materiał do ogólnego zwodu prawa. Z wieku XIV i XV dochowało się do naszych czasów kilka pomników tego rodzaju; zbiór Łaskiego zamieścił dwa z nich (Processus juris, Consuetudines Cracov). Sejmy i monarcha przynaglają wprawdzie, od roku 1507 poczynając, do sporządzania takich spisów, ale dość bezskutecznie. Ze wszystkich usiłowań spisania lokalnego ziemskiego prawa zwyczajowego dwie tylko próby w ciągu wieku XVI doprowadzone zostały do końca: spisanie prawa mazowieckiego i pruskiego. Inne zostały dokonane na tak drobną skalę, iż można je tu pominąć, zwłaszcza że jako dokonane nieoficjalnie, poszły rychło w zapomnienie. O jednym z takich spisów wiemy tylko, że istniał, ale go na razie nie znamy (ziemi gostyńskiej).

Dokonanie jednolitego spisu prawa polskiego, ujmującego w jedną całość prawa zwyczajowe z prawem stanowionym, wyobrażano sobie z początkiem wieku XVI (1511, 1526) w następujący sposób: wojewodowie (pod karą 100 grzywien w razie zaniedbania) mieli spisać przy współdziałaniu sejmików przepisy zwyczajowe partykularne, zwłaszcza dotyczące przypadków nieuwzględnionych w „leges albo statutach” – i przesłać monarsze. Po czym miano powołać komisję z deputatów ziem biegłych w prawie polskim, którzy by wraz z doktorami praw uskutecznili porównanie prawa zwyczajowego ze statutami i konstytucjami oraz przeprowadzili ich korekturę. Deputatów, wyznaczonych do tej pracy przez sejmiki szlacheckie, miała utrzymywać szlachta; ludzi, wyznaczonych przez króla, miał on sam utrzymywać. Powołanie doktorów prawa wskazuje, iż miano ambicję, aby techniczna strona Księgi prawnej odpowiadała pewnym wyższym wymaganiom. Projekt tak wypracowany miał być dopiero przedłożony sejmowi.

Była to droga niesłychanie długa i niepraktyczna, toteż w r. 1532 mając zwołać conventus justiciae – sejm dla celów uchwalenia kodeksu prawa – uproszczono ją o tyle, iż polecono wyznaczyć sześciu deputatów, którzy by bez oglądania się na współpracę sejmików i bez koniecznego uprzedniego spisywania zwyczajów ziemskich projekt na sejm przygotowali. Praca korektorów miała się jednak bardzo ciasno ograniczyć: do uporządkowania przepisów dotychczasowych, do wyjaśnienia miejsc ciemnych, do usunięcia sprzecznych. Wyniki pracy tej komisji, znane pod nazwą korektury Taszyckiego, stanowią też bardzo poważną próbę uporządkowania prawa w jednej księdze, ale ani nie są jego głębszą reformą, ani nawet – wobec nieuwzględnienia zwyczajów dotąd niespisanych – nie dają wyczerpującego jego obrazu. Układ jest prymitywny, toteż połączone bywają ze sobą w jednym dziale przepisy odnoszące się do różnych instytucji, nieraz z tego tylko powodu, że odnoszą się mechanicznie do jednego i tego samego przedmiotu. Tak np. w księdze trzeciej idą po sobie przepisy o władzy ojcowskiej, o podziałach majętności, o prawie spadkowym, o granicach dóbr, o złączonych z dobrami obowiązkach wojskowych itp. Pod prawo rodzinne podciągnięto więc wszystkie przepisy, odnoszące się do dóbr nieruchomych, łącznie nawet z obowiązkiem wojskowym. Projekt jest też na ogół konserwatywny, nie okazuje chęci reformowania prawa poza rzeczami podrzędnej natury i ma raczej charakter kompilacji prawnej, jak kodyfikacji. Mimo to z przyczyn bliżej nam nieznanych nie przeszedł przez sejm 1534 r., co być może stoi w pewnym związku z jego tendencją miejscami przychylną dla powagi królewskiej. Być może, że potępiły go już sejmiki, którym był po wydrukowaniu go przesłany do opinii i które nad nim, jak wiemy, naradzały się.

Droga, na której zrazu dążono do celu, polegała więc na tym, aby uzyskać spis prawa, przeprowadzając go przez trzy instancje: komisję korektorów, sejmiki szlacheckie i sejm. Widząc, że ta żmudna droga zawodzi, próbują Śliwnicki, Przyłuski, Herburt, Sarnicki, Januszowski (a po nim jeszcze Szczerbic) pójść inną drogą, zachęceni do tego bądź to mandatem ze strony sejmu (jak Herburt i Sarnicki), bądź zachętą wpływowych osób (Firlej, Zamoyski). Wypracowują oni sami prywatne projekty w nadziei, że uda się potem dla nich zgodę sejmu i sankcję królewską uzyskać, a z czasem spisami lokalnych zwyczajów uzupełnić. Zarysowują się przy tym dwa prądy. Śliwnicki i Przyłuski opierają się na romanistycznym materiale i pragną dać „reformację” prawa, co jest z góry skazane na niepowodzenie. Trzej inni idą po linii mniejszego oporu. Związane z ich nazwiskiem projekty wychodzą z założenia, że zadaniem spisu prawa nie powinno być, aby prawo obowiązujące uległo zmianom. Wprost przeciwnie, powinno się stan istniejący uszanować – a tylko znajomość jego ułatwić. Znajomość ta powinna się stać dla każdego dostępną przez to, że wszystkie przepisy będą ujęte w jednym zbiorze. W ten sposób pomyślany był już zbiór Łaskiego. Oni od Łaskiego różnią się jednak tym, że chcą lepiej ze stanowiska celów praktycznych uporządkować przepisy. Wszyscy kompilują i porządkują materiał zebrany ze statutów i konstytucji, lekko go tylko zmieniając; ale główny nacisk kładą na praktyczność w użyciu. Herburt i Januszowski (w pierwszym swoim projekcie) idą za wzorem promptuarzy średniowiecznych (do nas przeszczepił ten wzór Jaskier – 1535) i układają materiał alfabetycznie. Sarnicki słusznie temu urąga i nazywa „abecadlarzy” lewitami, jako że „umieją tylko lewą ręką robić” – ale i jego system (polegający na uszeregowaniu przepisów wedle władz: król, hetman, podkanclerzy… itp.) wskazuje, że nie miał on o współczesnej technice prawa wyobrażenia. Nie są wyjaśnione dotąd dostatecznie powody, dla których sejmy zlekceważyły i te próby prywatne. Żadna z nich pod obrady sejmu nie weszła. A jednak zarówno za Zygmunta I i za Zygmunta Augusta, jak za obu bezkrólewi, jak zwłaszcza za Zygmunta III (1588-1601), dochodzą do skutku nieustannie uchwały sejmów względnie sejmików i zjazdów szlacheckich, upominające się o dokonanie jeżeli nie korektury, to przynajmniej spisu prawa. Na sejmach z lat 1589 i 1601 wybrano nawet korektorów, kazano znowu spisywać zwyczaje ziem i zapowiedziano zjazd w Lublinie. Wszystko niestety bez rezultatu!

 

 

Spisy częściowe (prawa procesowego i praw
partykularnych). Statut litewski

Nie udało się więc doprowadzić w wieku XVI, tak samo jak i później, do jednolitej kodyfikacji prawa, obejmującej cały system. I nic dziwnego, bo było to dzieło za trudne, zarówno ze względu na brak teoretycznego przygotowania u jego autorów, jak i na niedostateczne przygotowanie społeczeństwa do takiego dzieła. Było ono przeciwne wszelkiej głębszej reformie – a bez tego nie można było dokonać dzieła.

Daleko lepiej udają się w Polsce próby skromniejsze, zakrojone na miarę możliwą do osiągnięcia. Próbą taką jest poprawa lub uporządkowanie jednego tylko działu prawa lub spisanie praw lokalnych. Do takich prób należy doprowadzone do skutku w r. 1523 ujęcie w jedną całość niektórych przepisów prawa procesowego na użytek sądów ziemskich, czyli tzw. Formuła procesu. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa doprowadzono to dzieło do skutku na sejmie piotrkowskim 1523 r., pomimo wielkich sporów, jakie toczyły się między Wielko- a Małopolanami. Każda ziemia broniła swoich zwyczajów. Do Wielkopolski wprowadzono dlatego ustawę znacznie później (1553), na Mazowsze rozciągnięto ją dopiero w r. 1577. Dzieło nie jest kodyfikacją, lecz tylko ustaleniem i poprawą niektórych zwyczajów procesowych. Zasad procesu średniowiecznego nie zreformowało.

Spomiędzy praw lokalnych należy podnieść udane dzieło uporządkowania odrębnych praw Mazowsza i Prus. Na Mazowszu zajął się tym sejm w r. 1531, powoławszy do współpracy dwóch doktorów praw. Główny jednak udział brali w tym dziele pod kierunkiem wojewody Wawrzyńca Prażmowskiego101 urzędnicy ziemscy i posłowie mazowieccy. Dokonano spisu w sposób bezładny, być może na podstawie dawniejszych jakichś prac, a w każdym razie dołączono do niego dawne (wiek XIV-XV) ustawy książęce. Król Zygmunt zmienił w dodanych przez się dekretach wiele przepisów zwodu, korzystając z tego, że co do Mazowsza miał daleko idące prawa legislacji, jakich nie miał w Koronie. Całość wywołała niezadowolenie u szlachty i ta skutecznie zaoponowała licznym przepisom (o winach sądowych, o dziedziczeniu kobiet, o władzy pana nad chłopem). W r. 1536 uzyskała szlachta mazowiecka rewizję tego dzieła, dokonaną pod przewodem Goryńskiego102. Dopiero za Stefana Batorego (1577) rozciągnięto i na Mazowsze prawo koronne – z drobnymi zastrzeżeniami.

Również udaną próbą uporządkowania stosunków prawnych lokalnych jest Korrektura pruska z r. 1598, wywołana potrzebą zmniejszenia niektórych różnic prawnych pomiędzy prawem ziemskim, jakie obowiązywało w innych ziemiach Polski, a prawem Prus Królewskich, gdzie nawet i szlachta trzymała się prawa chełmińskiego. Stosunki prawne w Prusach były zresztą przedmiotem licznych konstytucji z czasów Zygmunta I, tak że Korrektura pruska jest tylko ostatnim ich ogniwem.

Najpoważniejszym jednak dziełem ustawodawczym, na jaki się zdobyła kultura prawnicza w Polsce XVI stulecia, jest niewątpliwie Statut litewski w kilku jego redakcjach (1529, 1566, 1588). Pierwsza inicjatywa co do jego ułożenia wyszła zapewne z kancelarii królewskiej (kanclerz Gasztołd103). W przywileju z r. 1522 zapowiada Zygmunt I, że Litwa otrzyma prawo pisane, które zastąpi dotychczasową niepewność prawną: „Dotąd bowiem sądy sądziły bez statutów na podstawie samych zwyczajów wedle rozsądku i sumienia każdego sędziego. Z tego powodu szerzyły się skargi i odwołania do króla, a także szlachta występowała z prośbami, aby wydano jedno prawo i jedną formułę dla sądów. W ten sposób sprawiedliwość oprze się o prawo pisane i cała Rzeczpospolita będzie żyć w zgodzie i w spokoju. Za zgodą swoich doradców oraz całej szlachty, którzy przyjęli Zygmunta Augusta na króla i złożyli mu przysięgę, postanowił Zygmunt odwdzięczyć się wydaniem jednolitego prawa. Wyda więc prawo pisane na podstawie wspólnej narady i zatwierdzenia. Prawem tym mają żyć poszczególne województwa i ziemie, urzędnicy, szlachta i duchowni, bez żadnej różnicy godności i stanu, oraz biedni i bogaci. Sędziowie mają w każdej sprawie stosować statut i zaniechać odwłoki. Jest to obowiązkiem każdego dobrego księcia, aby postarał się o dobre prawo i kazał je wybić drukiem w wielkiej liczbie egzemplarzy”. (Słowa jego streszczam).

Ogólnie biorąc można scharakteryzować Statut jako zbiór prawa zwyczajowego, obowiązującego na Litwie, uzgodnionego z ustawami królewskimi, a poprawionego i uzupełnionego w bardzo wielu przepisach przez wprowadzenie postanowień z prawa ziemskiego polskiego (zwłaszcza z konstytucji). Wpływ prawa sasko-magdebur­skiego jest nader słaby; wpływ prawa rzymskiego – pomimo że do komisji układającej projekt II redakcji miał podobno należeć Roizius – jest w ogóle żaden. Kodyfikacją nie jest ten Statut w żadnej z trzech swoich redakcji. Brak mu do tego cechy wyczerpania przepisów prawnych, nie mówiąc już o braku systematycznego układu. Reguluje tylko kwestie najpilniejsze lub najbardziej w danej chwili sporne, jak zwykłe zwody prawa zwyczajowego. W układaniu jego bierze inicjatywę i najżywszy udział kancelaria królewska, ale każda z trzech redakcji bywa przedłożona w formie projektu sejmom litewskim, które treść nader krytycznie badają. Wiele też postanowień napotyka na opór sejmów, jako nieodpowiednie, a również wiele wchodzi do tekstu z inicjatywy sejmu (nieraz wbrew monarsze). Ponieważ to nie jest kodyfikacja, lecz raczej zwód prawa obowiązującego, stąd zachodzi ciągła potrzeba dopełnień i przeróbek („popraw statutu”), zwłaszcza co do tych postanowień, które dotyczą sądów i procesu. Rozmiary Statutu przy sposobności każdej redakcji silnie rosną. Dopiero trzecia redakcja – mimo że i co do niej domagano się później „popraw” – utrzymała się i ustaliła tekst ostatecznie.

Statut litewski odpowiedział w dużym stopniu potrzebom, uporządkował stosunki prawne, złagodził niepewność prawną i stał się przedmiotem gorącego podziwu i przywiązania ze strony społeczeństwa szlacheckiego. Podczas gdy w Koronie wobec słabej władzy monarszej, wobec wielkich różnic partykularnych i wobec stałej obawy szlachty przed wszelkimi „odmianami”, nie udało się prawa zwyczajowego spisać i żadnego zbioru prawa w życie wprowadzić, to na Litwie doszedł taki zbiór do skutku i przetrwał trzy stulecia. Nie świadczy to o wyższości kultury prawniczej na Litwie, tylko o większej tamże władzy monarszej w pierwszej połowie XVI w., a mniejszym oporze i wpływie szlachty. Już w sto lat później dzieło takie nie byłoby się powiodło.

Zebranie w całość prawa niemieckiego,
kościelnego, ormiańskiego

W dziedzinie prawa niemieckiego próbowano podjąć w r. 1526 reformację prawa chełmińskiego. Ta się nie udała z niewiadomych powodów (miał ją przeprowadzać m.in. M. Śliwnicki). Ale za to pod koniec XVI wieku udało się opracować korekturę z inicjatywy Hozjusza104 (1566), a następnie jeszcze raz w r. 1594 (korektura toruńska). Sądy asesorskie w Warszawie trzymały się potem tej korektury w przekładzie łacińskim, choć nie została oficjalnie zatwierdzona. Reformacji prawa sasko-magdebur­skiego nie podjęto, ale zastąpiło ją wydanie dzieł Jaskiera i Szczerbica, które w sposób nierównie nowożytny, jak zbiór Łaskiego, starają się uporządkować stosunki prawne po miastach. I jedna i druga praca przyjmuje wprawdzie za podstawę Zwierciadło saskie oraz spis Prawa miejskiego magdeburskiego, ale podaje teksty oczyszczone z wielu błędów średniowiecznych przepisywaczy i uzupełnia je romanizującą glossą. Autorzy polscy idą w tym wiernie w ślady niemieckich wydawców (Boxdorf) z szesnastego stulecia.

W dziedzinie prawa partykularnego kościelnego posiadamy już z wieku XV próbę pracy kodyfikacyjnej (statuty Trąby105), zużytkowującą technikę Dekretałów i dobrze świadczącą o poziomie polskich ówczesnych kanonistów. Rozpęd nadany przez tę pracę nie ustaje i w wieku XVI. Mamy też z tego czasu nie tylko liczne statuty diecezjalne, ale i dwie nowe próby statutów prowincjonalnych. Pierwsza z nich – statuty Łaskiego (1523) – jest nowelą do statutów Trąby. Druga, dzieło wybitnego prawnika, jakim był Stanisław Karnkowski, pochodzi z r. 1578 i jest samodzielnym opracowaniem całego materiału, z organicznym włączeniem postanowień zawartych w statucie Trąby i z dostosowaniem polskiego prawa kościelnego do dekretów trydenckich. Zbiór ten cieszył się znaczną popularnością, mimo iż nie posiadał aprobaty papieskiej. W tej dziedzinie prawa może się więc społeczeństwo polskie wykazać dużym sukcesem. Zbiory te pomogły sądom kościelnym opierać się przy wyrokowaniu na wyczerpująco ujętym prawie spisanym, a uchronić się od dowolności, czego nie było w sądach świeckich.

W dziedzinie prawa ormiańskiego dokonało się uporządkowanie stosunków prawnych przez wydanie statutu ormiańskiego w r. 1519, który oparty został na dawnych przepisach tego prawa, ale uporządkowanych i rozszerzonych bardzo znacznie przez dołączenie nowych przepisów; zaczerpano je przeważnie z prawa niemieckiego, gdyż to było dla mieszczan ormiańskich najstosowniejsze.

 

 

Skutki braku kodyfikacji

Ostateczny bilans całego ruchu przedstawia się więc w Polsce pod koniec XVI wieku w następujący sposób. Polska – i to ani Korona, ani Litwa – nie otrzymała kodyfikacji. Obca była społeczeństwu polskiemu tak popularna wówczas myśl „reformacji prawnej”, urzeczywistniona po miastach włoskich już pod koniec wieków średnich, gdzie w drodze „statutów”, układanych przez uczonych jurystów, zreformowano porządek prawny. Obcym było jej istniejące we Francji przekonanie, że monarcha za pomocą obszernych ordonansów może uporządkować i zasadniczo zmienić przepisy prawne w najważniejszych działach prawa sądowego.

W Polsce przeciwnie. Ideałem był w wieku XVI spis prawa zwyczajowego, będący jego zwierciadłem. Nie miał on odbiegać od istniejącej praktyki, lecz tylko ją unifikować. Nie powinien on naruszać zasadniczo odziedziczonych po przodkach przepisów, gdyż one są prawem przyrodzonym, a naruszenie ich byłoby bezprawiem. Jeżeli je trzeba zmienić, bo są sprzeczne po różnych ziemiach, albo jeśli je trzeba uzupełnić, bo są niepewne, to należy to robić niesłychanie oględnie, zapytując nie tylko biegłych w prawie o ich właściwe brzmienie, ale przedkładając je także ogółowi szlachty na sejmie do zatwierdzenia. Rola monarchy powinna się ograniczać tylko do roli inicjatywy, ale nie ma monarcha prawa sam własną wolą istniejących przepisów zmieniać i występować w roli ustawodawcy.

Są te poglądy zupełnie sprzeczne z poglądami rzymskimi na istotę władzy monarszej i na nieograniczone prawo królewskie w zakresie kodyfikacji, po myśli zasady: voluntas regis lex esto106.

Odpowiadający takiemu ideałowi spis prawa zwyczajowego, skombinowany z przepisami ustawowymi i uzgodniony z nimi, udało się tylko przeprowadzić na Litwie. Korona wyszła z tego ruchu z daleko mniejszą zdobyczą: stworzyła w dziedzinie prawa ziemskiego kilka prac bądź to oficjalnych, jak zbiór Łaskiego, jak (niezatwierdzona) korektura Taszyckiego – bądź to prywatnych, jak Herburta, Sarnickiego, Januszowskiego, które ujęły w pewną całość prawo pisane (a więc głównie ustawowe) średniowieczne i szesnastowieczne. Spisała Korona nadto zbiór prawa zwyczajowego mazowieckiego (co prawda już za Stefana Batorego usunięty z użycia) i korekturę prawa pruskiego. A wreszcie Formuła procesu usunęła przynajmniej ważniejsze luki prawa procesowego.

Prawo pisane, jakie Korona w ten sposób posiadła, nie było prawem natchniętym pierwiastkami współczesnego rozwoju w Europie, lecz odpowiadało raczej ustrojowi średniowiecznemu. Szanuje ono podział na stany, umacnia nawet stanowisko grup uprzywilejowanych, nie proteguje rozwoju gospodarstwa pieniężnego, opartego na wymianie, nie zrywa z pozostałościami średniowiecznego pojęcia własności agrarnej, nie przeprowadza idei prawno-publicznej w dochodzeniu przed sądem. Jest kazuistyczne, ale za to łatwo społeczeństwu szlacheckiemu zrozumiałe i przez nie za twór narodowy i bliski uważane. Dzieła ujmujące je w całość, nawet gdy są pracami prywatnymi, są szeroko rozpowszechnione. Dają one materiał dostatecznie obfity, aby studiując go pilnie – w łatwo przystępnych drukach – nabyć dobrej znajomości prawa. I istotnie stają się one źródłem wiedzy dla całej szlachty. Domaga się ona (na sejmikach z końca XVI wieku), aby wedle tam zawartego prawa wyrokowały sądy, aczkolwiek żaden z tych zbiorów nie odpowiada pojęciu wyczerpującej prawo kodyfikacji. Natrafia toteż w praktyce na niemożliwe do usunięcia trudności. Wedle przysięgi deputackiej, przepisanej przy powstaniu Trybunału koronnego, mieli sędziowie zobowiązywać się, iż „będą sprawiedliwie według Boga i prawa pisanego i według kontrowersji stron sądzić i zeznania przyjmować, nie mając ani przyjaźni, ani nienawiści na względzie, a we wszystkim sumienie naśladując”. W rzeczywistości było to możliwe tylko wówczas, gdy prawo pisane rozstrzygało pewien przypadek. Wobec braku norm ogólnych musiały się jednak zdarzać nader często wypadki, gdy ono zawodziło. Wówczas Trybunał koronny, a przedtem sąd królewski, musiał wydawać wyroki wedle niespisanego prawa zwyczajowego, co już Górnicki w swej Rozmowie o elekcji trafnie zauważa. A cóż począć, gdy rozmaite statuty i dekrety wykazują znaczne między sobą antynomie, co się nieustannie zdarza i na co żalą się na sejmach jeszcze w połowie wieku Piotr Boratyński107 (1548) lub Mikołaj Sienicki (1553): „Przeciwność prawa pisanego znamy, że jest niemała, a to jest największa przyczyna omieszkiwania sprawiedliwości, iż jeden przeciw drugiemu największej krzywdy przeciwnością prawa pisanego długo może bronić”. Nasuwało się wówczas nieustannie pytanie, które przepisy obowiązują, a które są już zniesione – pytanie rozmaicie rozstrzygane (dziełko Sierakowskiego, wybitnego prawnika praktycznego, poświęciło temu pytaniu dużo uwagi, będąc dowodem, że polski świat prawniczy wciąż się z tym biedził).

Cóż robić, gdy zachodziły różnice w prawie zwyczajowym pewnych prowincji, na co narzekał Uchański108 na sejmie z r. 1563? Stawał wówczas sąd królewski, a potem Trybunał koronny przed nader trudnym zadaniem. Ze zbioru wyroków Decreta in judiciis regalibus (1507-1531), gdzie te trudności są wielokrotnie omawiane, widać, że nie było w Polsce pewnej zasady, czy zwyczaje lokalne – należycie udowodnione – znoszą przepis statutowy, czy też odwrotnie. Powiększało to niepewność prawną.

Brak urzędowego zebrania w jednym kodeksie prawa ziemskiego polskiego był więc wielką luką w prawniczej kulturze polskiej XVI wieku. Sprowadził też w dalszej przyszłości ujemne skutki dla sądownictwa, na które narzeka coraz głośniej cała nasza literatura od końca XVI wieku. Brak takiego kodeksu stał się głównym powodem niepewności prawnej, złego wymiaru sprawiedliwości, zakorzenionego jak najgłębiej w duszach szlacheckich pieniactwa. Bo pieniactwo bywa zawsze dziecięciem nieustalonych praw.

Znacznie lepsze było położenie sądów prawa niemieckiego. Tu zasada sądzenia wedle jus scriptum wraz z dodatnimi jej stronami – usunięcie niepewności prawnej – mogła się już w wieku XVI zacząć przyjmować. A to dzięki dobrym spisom średniowiecznym (Zwierciadło saskie, Weichbild, Prawo chełmińskie) w połączeniu z zapatrywaniem, iż wszelkie luki istniejące w tych spisach może wypełniać prawo rzymskie. Podobnie w sądach kościelnych, gdzie kodyfikacja powszechna, uzupełniona dobrymi statutami prowincjonalnymi, mogła się stać podstawą dla wyłącznego sądzenia wedle jus scriptum109.

 

 

Ustawy, ich rodzaje i ich forma

Z początkiem wieku XVI (1505) zachodzi w dziedzinie ustawodawstwa w Polsce fakt wielkiej doniosłości, który zadecydował o całym rozwoju prawa, a mianowicie dopuszczenie szlachty do rozstrzygającego wpływu na dochodzenie ustaw do skutku. Jest to konstytucja Nihil novi, orzekająca, że odtąd bez zgody panów rady i posłów ziemskich nie może być ustanowionym nic nowego in praejudicium Reipublicae et damnum cujuslibot privatum ad innovationemque juris communis et, publicae libertatis110. W ten sposób nuntii terrestres111 stawali się trzecim czynnikiem ustawodawstwa obok króla i rady – do czego już zresztą rozwój prawno-publiczny przez cały wiek XV zmierzał – a niebawem stali się czynnikiem najważniejszym. Nie tylko przepisy prawne, szlachty dotyczące, ale całe prawo regulujące ustrój Rzeczypospolitej jus commune et publica libertas112, stawało się zależne od zgody szlachty. Na sejmie 1538 r. stwierdził to jeszcze raz monarcha, przyrzekając, iż bez sejmu nie wolno mu żadnych „konstytucji” wydawać. Jaskrawe to przeciwieństwo do współczesnego rozwoju we Francji i w krajach niemieckich (voluntas regis lex esto)113.

Oznacza to w dziedzinie prawodawstwa ogromne wzmocnienie znaczenia sejmu. Ustawodawstwu króla pozostały tylko nieliczne dziedziny otworem: wydawanie ordynacji dla tych grup narodu, które na sejmach zastąpione nie były, a jemu bezpośrednio podlegały, a więc dla miast i mieszczan, dla Ormian, dla żydów, dla żup górniczych; wydawanie rozporządzeń treści policyjno-karnej (walka z herezją, karność w wojsku, porządek u dworu); wreszcie wydawanie przepisów ustawodawczych (opartych na ustawach) ujętych w różnie określanych rozporządzeniach: edicta, mandata, instructiones, litterae universales. W wydawaniu przywilejów, czyli zwolnień od prawa i wyroków, które tchnęły mocą prawa (quae vim legis sapiunt), był monarcha coraz ściślej krępowany przez sejm. Ale i tam, gdzie miał wolną rękę, musiał zasięgać zdania rady: assentientibus consiliariis, assentiente senatu regni.

Na tych podstawach rozwija się przez wiek XVI ustawodawstwo, ale w ciasnych co do treści granicach. Liczba ustaw i rozporządzeń jest nader znaczna. Z dwudziestu lat objętych dotychczas mistrzowskim wydawnictwem prof. Balzera114 (Corpus iuris), mamy dochowanych blisko 400 aktów o charakterze ustaw lub rozporządzeń. Dla następnych lat poświadczają to samo Tomiciana115. Jeśli do tego dodamy pomniki prawa partykularnego (ustawy ziemi pruskiej, mazowieckiej, statuta sejmików ziemskich, a wreszcie ordynacje wojewodów, starostów, marszałków i komisarzy królewskich), to otrzymamy niesłychanie liczny materiał prawodawczy, nie ustępujący niczym wielkością swoją (nie treścią) prawodawstwom współczesnych krajów europejskich.

Najważniejszymi z ustaw są ustawy sejmowe, zwane zrazu „statutami”, a później (odkąd termin „statut” zaczął oznaczać zbiór prawa) mianowane constitutiones (obie nazwy używane są jeszcze u Łaskiego promiscue116). Nie od razu wykształca się dla nich stała, jednostajna, staranna forma. Jeszcze w pierwszych latach XVI wieku jest ona tak dla ustaw sejmowych, jak i królewskich chwiejna. Ale już za Zygmunta I układa się je w formie aktu, sporządzonego ad mandatum Regiae Majestatis117 na podstawie referatu kanclerza względnie podkanclerzego – i w tej formie rozsyła urzędom z kancelarii, wciąga do metryki koronnej (względnie litewskiej), zaleca wpisać do ksiąg sądowych, wreszcie ogłasza w drukach osobnych (pierwszy raz r. 1507) lub zbiorowych. Nie zawsze postępowano przy tym z tą skrupulatnością, jakiej dziś się wymaga. Tekst konstytucji przy przedruku ich w urzędowym zbiorze w r. 1524 uległ znacznym, celowym przeróbkom. Zapewne i przy redagowaniu tekstu przez kancelarię zdarzały się odstępstwa od brzmienia uchwał; na dowolność kancelarii narzeka Hieronim Ossoliński na sejmie 1553 („kancelaria ma tylko to pisać, co od wszystkich stanów postanowione”). Aby zapewnić, że akt wychodzący z kancelarii jest zgodny z wolą sejmu i senatu, zaczęto wyznaczać w połowie XVI wieku delegatów, którzy uchwały po zakończeniu sejmu redagowali. Na sejmie z r. 1562 został wyznaczony Hieronim Ossoliński, „aby spisał wszystkie żądania o potrzebach pospolitych, które by miały być konstytucją warowane”. Z tym swoim spisem udał się Ossoliński do króla i odczytał go jako pełnomocnik sejmu i senatu. Ostatecznie załatwiła tę kwestię konstytucja sejmowa z r. 1588, która rozporządziła, iż uchwały sejmowe mają być zaraz po zamknięciu sejmu sformułowane przez odpowiednią komisję. Miała się ona składać z senatorów na to deputowanych oraz z osób naznaczonych z koła poselskiego. Komisja wnosiła tekst przez siebie sformułowany do kancelarii królewskiej, a tam miał być ten tekst „odczytany przez pany pieczętarze cum interrogatione118, czy je król i panowie rady i posłowie pieczętować każą?”. W ten sposób ograniczony został wpływ kancelarii na formę ustaw, co nie wyszło im na korzyść – wobec tego, że w kancelarii redagowanie było staranniejsze.

Poszczególne postanowienia przychodziły do skutku bądź to z inicjatywy królewskiej, bądź z inicjatywy posłów. Przy redagowaniu ustawy odróżniano to czasami: petitionibus baronum et nobilium annuentes; postulanlibus nunciis (1530)119. Mamy kilka dowodów, jeszcze z XVI wieku, iż nie wyszedł z użycia średniowieczny zwyczaj przedkładania przez szlachtę królowi i senatowi petytów120 do zatwierdzenia. Dochowała się nawet z r. 1508 ustawa w formie odpowiedzi królewskiej na takie petyta sejmu. Forma ta, spotykana również na Litwie, wychodzi jednak w wieku XVI z użycia. Od połowy wieku zjawia się zwyczaj, że poszczególni posłowie przybywają na sejm z własnymi projektami nowych postanowień i przedkładają je sejmowi. Górnicki w Rozmowie o elekcji bardzo na to narzeka: „Jako czego komu trzeba, tak jedzie na sejm ze swoją konstytucyjką, a o takiej, która by wszystkim zdrowa była, sejmy nie myślą”. W ostatnich trzydziestu latach stulecia zaczynają sejmiki spisywać dla posłów na sejm instrukcje, które dotyczą przyszłych uchwał sejmowych.

Aby podnieść treść i technikę ustawy udoskonalić, wyznacza się często, a zwłaszcza gdy chodzi o większe prace ustawodawcze, specjalne komisje, złożone (między innymi) z uczonych znawców prawa, które mają polecone wygotować projekt ustawy. Formuła procesu powstała niewątpliwie w ten sposób; sejm wprowadził jednak do przedłożonego mu projektu liczne zmiany, które przedstawiają się jako wtręty i w ogóle nie wyszły ustawie na korzyść.

Już współcześni narzekają na stronę techniczną ustaw sejmowych: „Co trzema albo czterema słów odprawić by się mogło, to pół karty i więcej słów w statucie napisano. Ta rozwlekłość utrudnia rzecz bardziej, niźli ją objaśnia. Ludzie mądrzy, uczeni zasiąść by nad tym musieli przez lat kilka, a nie poprawy trzeba, jako łat złej sukni, ale na nowe prawo jako na nową suknię lepiej by się zdobyć”. Trzeba jednak pamiętać, że i współczesne ustawy niemieckie i francuskie grzeszą również brakiem zwięzłości. Nie umiano bowiem nigdzie wyrażać się precyzyjnie i zastępowano ścisłość gromadzeniem wielu synonimicznych częstokroć określeń. Większą jeszcze wadą są liczne antynomie, których nie umiano uniknąć, i brak uporządkowania norm. Gromadzono obok siebie przepisy z najrozmaitszych dziedzin i ubierano tę chaotyczną mozaikę w formę jednej ustawy. Pewnym postępem jest, jeśli konstytucje sejmowe odróżniają normy przejściowe (statuta temporalia), na pewien tylko czas wydane – od norm trwałych (statuta perpetua). Podział taki miał to znaczenie, iż postanowienia przejściowe treści podatkowej, celnej, cennikowej (de pretiis rerum venalium) wyodrębniano jako osobny akt i rozsyłano urzędnikom celerius executioni demandaturi121.

Wobec wielkich niedostatków technicznych, jakie wykazują ustawy XVI stulecia – zupełnie tak samo jak ustawy średniowieczne – zachodzą nieraz trudności w ich interpretowaniu. Sejmy zajmują się rzadko takimi trudnościami. Na podstawie takiej interpretacji zrewidowano w r. 1511 tekst statutu wareckiego (z r. 1420), zmieniając wyraz recipere na praecipere122 w przepisie o nieużytecznym sołtysie oraz wytłumaczono aequa moderatione dawny przepis statutu Kazimierza Wielkiego o prokuratorach. Interpretacja jest w obu wypadkach rozszerzająca. Ta sama konstytucja z r. 1511 zajmuje się jednakże statutem Jana Olbrachta z r. 1496 w duchu ścieśniającym jeden z jego przepisów, „jaki niektórym naszym radcom wydał się być mniej słusznym i wolności pospolitej przeciwnym” (chodzi o wychodzenie córek za mąż i żenienie się synów chłopskich poza granice wsi). Ale interpretacja autentyczna jest czymś wyjątkowym. Nic też dziwnego, jeśli wśród narzekań na zły wymiar sprawiedliwości powraca wciąż twierdzenie, że jednym z powodów jest złe brzmienie polskich ustaw. Sądy nie umieją ich pogodzić, a prokuratorzy chwytają się miejsc ciemnych lub przeciwnych celem przewłoki spraw.

 

 

Kult dla dawnych ustaw. Egzekucja praw

Charakterystyczną cechą polskiej kultury prawniczej staje się w wieku XVI kult dawnych statutów i przywilejów, jaki ogarnął zarówno społeczeństwo szlacheckie, jak i literackich wyrazicieli jego dążeń. Ponieważ ustrój polski tkwi swoimi korzeniami w wiekach średnich i jest tylko rozwinięciem do dalszych konsekwencji zdobyczy szlacheckich z XV wieku, przeto wszystkie statuty i przywileje, pochodzące z dawnych czasów, uchodzą za trwałe i nienaruszalne podstawy prawa publicznego XVI stulecia. Monarsze nie przysługuje prawo ani zmieniać prawa zwyczajowego, ani unicestwiać i odwoływać praw i przywilejów, nadanych przez przodków, nie mówiąc już o nieposzanowaniu praw uchwalonych po Nihil novi. Powołani na tron Zygmunt I, Zygmunt August, Walezy, Batory, Zygmunt III muszą wierność dawnym prawom zaprzysięgać, czyli – jak to mówi przywilej Zygmunta Augusta z r. 1550 – monarcha powinien

 

słowem naszym królewskim, pod tą przysięgą, którąśmy uczynili, zobowiązać się, iż wszystkie prawa, statuta, swobody, wolności, daniny, przywileje i listy, przez przodki nasze sławnej pamięci, a mianowicie przez Króla J. M. Ojca naszego, słusznie i sprawiedliwie dane i wydane, mocnie a nieporuszenie dzierżeć i wedle nich poddane stanów wszystkich, tak wobec wszystkie, jako i z osobna każdego zachowywać, i wszystkim dzierżyć i zachowywać je rozkazać czasy wiecznymi. A to, co by im było przeciwnego, ani sami czynić będziemy, ani innym czynić dopuścimy. A gdzie by się przytrafiło, iżby albo przez Nas, albo przez kogo inszego stało się co takowego, tym to prawom, statutom, przywilejom, listom, swobodom i wolnościom przeciwnego, albo iż byśmy im derogować albo abrogować sami przez się czym chcieli, tedy to wszystko żadnej mocy ani wagi mieć nie ma, jakoż i my to psujemy i kaziemy, a nikczemne być najdujemy tym listem naszym czasy wiecznymi.

 

Rozumianą zaś jest ta przysięga nie tylko jako obrona przeciw łamaniu przywilejów stanowych, ale jako gwarancja niezmienności praw szlacheckich. Monarcha nie może nic takiego uczynić, co by przywileje zmniejszało.

Natomiast szlachta, wyzyskując nader zręcznie i konsekwentnie tę przysięgę ostatnich Jagiellonów i ich trzech następców, bez której nie wolno dopełnić koronacji – podejmuje walkę o rozszerzenie swoich praw, pod hasłem, że nie chodzi wcale o ich zmianę, ale o ich wykonanie i ulepszenie praw zapomnianych. Powołują się przy tym istotnie na dawne teksty: na statuty Kazimierza Wielkiego, na przywilej Ludwika z r. 1374, na unię horodelską, na statut jedlneński z r. 1425, na statuty nieszawskie z r. 1454 (w kwestii uchwalenia poborów przez sejmiki), na przywileje Jana Olbrachta i Aleksandra (de bonis regalibus), na potwierdzenie praw przez Zygmunta I i Zygmunta Augusta, na konstytucje z r. 1538 i 1540. Niekiedy wprawdzie używa tej metody i król, chcąc uzasadnić, że wydaje nowe przepisy bez sejmu jako rozwinięcie dawnych praw (prout istud per antecessores ordinatum est 1509) – ale daleko częstszy użytek i pożytek z takiego ujęcia sprawy przypada szlachcie.

Już więc za Zygmunta I szlachta odwołuje się w swoich petytach (r. 1532) na dawne a niewykonane prawa; toż samo na następnych sejmach. Cała wojna kokosza (1537) rozbrzmiewa hasłami, że król narusza dawne prawa i zwyczaje przodków i że należy żądać ich poszanowania – choć pod tym hasłem kryje się walka o nowe zdobycze. Oczywiście pierwszym pytaniem bywa, jak należy tekst rozumieć i stosować. Na sejmie z r. 1542 toczy się prawnicza dyskusja o wykład statutu Aleksandra, dotyczącego fundacji kościelnych. Posłowie starają się udowodnić, że fundacje kościelne, dokonane po statucie Aleksandrowym, mają być skasowane, gdyż statut zamknął rękę królom dare et donare bona nisi pro necessitate rei publicae123. Spór o małżeństwo z Radziwiłłówną124 jest również pojęty w r. 1548 jako spór prawniczy. Chodzi mianowicie o to, czy wedle prawa król może się ożenić bez woli rad koronnych, czy nie. Sierakowski imieniem szlachty przyznaje, że tego zakazu w prawie wyraźnie nie ma, ale mimo to dedukuje, że bez rad koronnych nie wolno tego uczynić, a Boratyński używa wprost rabulistycznego argumentu: „nie stoi w prawach koronnych o zabiciu żony od męża, a przecież taki okrutnik srogiego karania nie unika”. W r. 1550 układa zjazd piotrkowski i podaje królowi obszerne articuli, zestawiające wszystkie przypadki, „którymi się w świebodach praw i w osobach niektórych wykroczyło” (abusus statutorum). Obrady r. 1562 obracają się około odmiennego wykładu przepisów o dożywociach, przy czym dochodzi do dramatycznego epizodu, gdy kanclerz Ocieski, sam wybitny prawnik, wzburzony interpretacją izby, podarł listy na dożywocia i rzucił ku nogom królewskim. Także spór o jurysdykcję sądów duchownych, jaki wówczas wybucha, pojęty jest nie jako spór polityczny lecz prawny, głównie na gruncie zupełnie błędnej interpretacji tego ustępu ze statutów Kazimierza Wielkiego, w którym jest mowa o jednolitym prawie. Spór ten przybiera formę procesu między szlachtą, której przewodzą różnowiercy, a biskupami w senacie. Izba poselska wręcza w senacie „spisek o księżej”, którego autorem jest albo Mikołaj Sienicki, albo Hieronim Ossoliński. W spisku tym żali się, że księża „pomiędzy deszczki statutu, w którym prawa koronne są spisane (Łaski), wtrącili ustawy swe i listy privatim uproszone etiam sub interregno125 – oraz twierdzi, że po odrzuceniu tych wtrętów nie ma w prawie podstaw dla jurysdykcji duchownej nad szlachtą. Biskupi przez arcybiskupa gnieźnieńskiego udzielają na to prawniczej odpowiedzi, w której opierają się na Biblii i na prawie kanonicznym, gdyż, jak piszą, prawa koronne uznają kanony. „Te zaś statuty i prawa (twierdzi memoriał biskupów), które panowie posłowie wspominają w swej cedule, nie są pospolitą wolnością, jedno prawo świeckie, a to przeciw prawu pospolitemu nie jest, co któremukolwiek stanu w prawie pospolitym jest opisane”. Ale i Ossoliński zna dobrze prawo kościelne: zwalcza on biskupów, interpretując zręcznie statuty Mikołaja Trąby i przywilej dla Bodzanty126, biskupa krakowskiego. Cały przebieg tzw. egzekucji dóbr na sejmach 1563-1567 jest wielkim tryumfem tego hasła; nie darmo też na początku konstytucji 1563 r. zamieszcza Zygmunt August następujące słowa:

 

Posłowie często z pilnością praszali już za Zygmunta I, aby egzekucja, to jest wypełnienie praw i swobód koronnych, stać się mogła, którymi Rzeczpospolita… przez przodki nasze utwierdzona i rządzona była… Ale że sławnej pamięci ojcu naszemu wielkimi trudnościami… zabawionemu, egzekucja, o którą tak często praszan był, przez sposób złych czasów i obyczajów tak zaniedbana długo, snadniej było to odkładać, aniżeli skutkiem swym powinnym tak skoro temu… dosyć uczynić, aby praw i ustaw starych zaniedbanie a zastarzałe opuszczenie tak prędko wypleć i wykorzenić się mogło… Teraz posłowie nie chcieli ani o dalszych potrzebach koronnych radzić, ani się w żadną rzecz wdawać, ażby pierwej tym obietnicom koniec a dosyć uczynienie się stało.

 

Tak samo walka o unię z Litwą przybiera charakter sporu o wykład prawny niektórych dawnych przywilejów, zwłaszcza że i panowie litewscy umieją zużytkowywać teksty, jak tego wymaga ich potrzeba. Na sejmie z r. 1564 toczy się też między obu stronami spór, jak rozumieć pewne słowa w poprzednich aktach unii, jako to: incorporamus pleno iure mere et mixte127. „Cośmy im się znowu wykładali – skarżą się panowie polscy – ukazując własny sens przywilejów naszych. Ale Litwa na tym wykładzie naszym nie przestawając, chciała to dać na interpretację panów postronnych chrześcijańskich, na doktory w Bolonii”. Trwają też długie spory o wykład słów i w innych przywilejach, które wedle panów polskich nie dopuszczały osobnych sejmów na Litwie, ale uznawały tylko jeden sejm wspólny, „gdyż stało w nich napisane in genere, omnia negotia mają być consilia mutua128.

A wreszcie nawet Artykuły Henrykowe, rozszerzające tak bardzo miarę swobód (np. artykuł o wypowiedzeniu posłuszeństwa) a ścieśniające władzę króla, nie są pojmowane jako istotna zmiana, ale co najwyżej jako „melioracja” istniejących przywilejów. Tak je określa nie bez racji Zamoyski.

 

 

Rola prawników w sejmach

Ten kult dla ustaw nie byłby możliwy, gdyby nie zbiór Łaskiego, względnie Herburta, którzy je masom szlacheckim uprzystępnili i na których ciągle się powołują. Dopiero w drugiej połowie stulecia zjawiają się tacy przywódcy szlachty, którzy i do archiwów umieją sięgać: Jan Zborowski129, Jakub Niemojewski130, Jan Zamoyski, wydobywając stamtąd teksty dawnych „konfederacji” (np. ruskiej z roku 1436 dla poparcia elekcji viritim) lub tekst przywileju mielnickiego, niezamieszczony u Łaskiego. Teksty te wykłada się zazwyczaj dość dowolnie, jak to na przykład uczynił Hieronim Ossoliński na sejmie z r. 1562, interpretując najopaczniej wstęp do statutów Kazimierza Wielkiego, albo jak to uczynił Zamoyski z uchwałami konfederacji ruskiej, nie mającymi przecież nic wspólnego z elekcją viritim, a i dosłowność cytowanych tekstów archiwalnych pozostawia dużo do życzenia.

Do przymiotów polityka należy, aby był zręcznym prawnikiem, umiejącym na pamięć Łaskiego, potem Herburta – i zręcznie komentującym różne niejasne postanowienia, pochodzące z okresu przeszło dwustu lat, a więc z natury rzeczy często różniące się między sobą. Takich zręcznych prawników jest pomiędzy posłami wielu, a cieszą się w sejmie i na sejmikach powagą i wpływem. Za mało wprawdzie znamy skład osobowy sejmów polskich XVI stulecia, aby móc dokładniej odpowiedzieć na pytanie, jaki procentowy udział brali w nim fachowo wykształceni prawnicy. Nie ulega jednak wątpliwości, że znawcy obowiązującego prawa polskiego tworzyli znaczny procent posłów. Z przemów posłów i senatorów, zawartych w wydanych dotąd diariuszach, wynika, że znajomość dawnych konstytucji, statutów i zwyczajów była wśród posłów i senatorów nader rozpowszechniona. Piastowanie uprzednie godności sędziego lub podsędka dopomagało zapewne bardzo przy wyborze na sejm, podobnie jak to było wprost zalecone przy wyborze na deputatów do Trybunału koronnego konstytucją z r. 1578 („osoba bogobojna, cnotliwa, prawa i zwyczajów sądowych umiejętna”). U wielu posłów i senatorów widać też w ujmowaniu spraw palestranckie zacięcie, wyniesione z praktyki sądowej. Mówcy wykształceni na procedurze procesowej starają się wyzyskać jak w procesie dawne przepisy na korzyść swoich poglądów. Pomiędzy izbą poselską i senatem a monarchą toczy się też proces o władzę, oparty o interpretację dawnych tekstów. W procesie tym okazuje się szlachta stroną silniejszą i proces ten wreszcie wygrywa. Kulminacyjnym punktem jest sejm z r. 1592, na którym posłowie i senatorowie wytaczają przeciw królowi proces inkwizycyjny – prawzór następnych rokoszów – prowadzony ze strony sejmu przez Mikołaja Firleja131, wojewodę krakowskiego oraz Jana Zamoyskiego, kanclerza koronnego. Przeciwnicy wyciągają na jaw wszelkie zarzuty co do „praktyk” królewskich, mających na celu wprowadzić do Polski absolutyzm na wzór Habsburgów i usiłują wywołać wyrok, który by tym praktykom kres położył. Trudno o bardziej dosadny przykład, iż stosunek między szlachtą a monarchą ujmuje się jako stosunek stron prawujących się, z pominięciem pierwiastku publicznego. Daje to miarę tego jednostronnego ujmowania spraw państwowych, które jest właściwe szlachcie polskiej przez cały wiek XVI, a jeszcze w wyższej mierze w dwóch następnych stuleciach. Już współcześnie narzekano, że za mało w tym było zmysłu dla interesu publicznego, a za wiele troski o własne prawa i wolności, z którymi często identyfikowano prywatne korzyści. Stan ten wywołuje w XVII w. z ust Starowolskiego okrzyk „Prywata Polską rządzi”.

Z drugiej strony należy podnieść, że mimo tego kultu dla dawnych praw nie brak w dziejach XVI stulecia przykładów, że niejednokrotnie trzeba było wyjść poza ścisłe brzmienie prawa i wbrew niemu dokonać politycznych pociągnięć. Elekcja Zygmunta Augusta została w r. 1529 dokonana nieformalnie, a wybór ulegalizowano dopiero w roku następnym. Podobnie unia lubelska (1569) doszła również nieformalnie do skutku; tak samo elekcja Batorego (1576). Życie zmuszało do obejścia prawa nawet największych wielbicieli praworządności. I podobno rację miał Orzechowski, gdy bronił idei, że obok praw słusznych są i prawa przestarzałe, których wykonywać, choćby i nie były wyraźnie zniesione, nie zawsze można: „Wszakże gdyby król chciał wykonać przedawne prawa, całe by królestwo z gruntu przewrócić potrzeba, bo jako innych wieków inne są zwyczaje, tak i prawa innych wieków są inne…”. Jan Tęczyński, wojewoda sandomierski, miał też powiedzieć: „Alboż nie wiesz, Najjaśniejszy Panie, że dawne prawa precz poszły z dawnymi obyczajami, a nowe zwyczaje nowymi prawami rządzić się mają…”.

A nie waha się także Orzechowski, mimo całej niechęci do prawa rzymskiego, stanąć na gruncie romanistycznych poglądów, kiedy pisze o statucie z r. 1504, dotyczącym rozdawnictwa dóbr: „Statut taki jako szkodliwy słusznie by miał być abrogowan i kancelowan, jako ten, który chuć i gotowość ku posługam królewskim w ludziach zagasza, a prawo i ustawa każda dobra to w sobie ma mieć, aby ona służyła Rzeczypospolitej, a nie Rzeczpospolita służyła ustawie”. Dodaje nawet, iż jakiś iuris consultus powiedział: omnes leges abusu evanescunt132 (Rozmowa…, s. 94), bo tak tu, jak i gdzie indziej, wcale się nie cofa przed tym, aby od czasu do czasu powoływać się na powagę romanistycznych jurystów.

I słuszność miał również wykształcony za granicą Januszowski, gdy wbrew przyjętym w masach poglądom pisał w r. 1602: „Prawo jest rzecz nad morze głębsza, szersza i mnożystsza i nigdy w swej klubie tak stanąć nie może, aby odmiany potrzebować nie miało”. Ale były to głosy odosobnione.

 

 

Pojęcie „złotej wolności”

Broniąc dawnych, w znacznej części średniowiecznych, ustaw i rozwijając zawarte tam in nuce133 zasady, a opierając się równocześnie zwycięsko wtargnięciu praw i poglądów obcych (francuskich, niemieckich, włoskich, rzymskich), stwarza szlachta już w XVI wieku ten oryginalny polski ustrój, który miał przetrwać do końca Rzeczypospolitej. Opiera się on na poglądach, które ujęte razem, tworzą teorię „złotej wolności”.

Ustrój, jaki w Polsce zwycięża, jest utworem odmiennym od ustroju zagranicznego, istniejącego współcześnie, chociaż poszczególne jego składniki nie są zagranicy obce – owszem różnymi czasy do nas stamtąd przybyły. Ustrój nasz jest dlatego czymś odmiennym, ponieważ znanym i gdzie indziej składnikom jego brak u nas przeciwwagi w postaci silnej, na pojęciach prawa rzymskiego wykształconej władzy monarszej – i dlatego splatają się one u nas w konsekwentną całość, uzupełniają się wzajemnie i dają w rezultacie typ państwa odmienny, aniżeli państwo współczesne za granicą. Wprawdzie i tam istnieją jeszcze przez cały wiek XVI pozostałości, niejako objawy szczątkowe, współrządów stanowych: są we Francji, są jeszcze silniejsze w Austrii, Czechach, Węgrzech, Brandenburgii, nawet w Anglii. – Ale góruje już nad nimi wszędzie władza królewska. Rok za rokiem odbiera ona tym szczątkom dawne znaczenie; rok za rokiem zastępuje je nowymi monarszymi urządzeniami. A w początkach wieku XVII (lub nieco wcześniej) jest już ustrój państwa przetworzony na oświecony absolutyzm.

Rozwój Polski dokonywa się odwrotnie. Władza monarsza doznaje w ciągu XVI wieku coraz szybszej likwidacji, a współrządy stanów przekształcają się pod wpływem ideału „złotej wolności” na demokrację szlachecką. Rozkładając ów ideał na jego konkretne składowe części, otrzymujemy następujące elementy:

1) Zasada, że piastunem zwierzchnictwa państwowego jest ogół, tota communitas; pogląd ten znajdujemy wypowiedziany zgodnie z nauką średniowieczną na samym początku XVI wieku w traktacie Zaborowskiego, który przytacza zdanie, że lud, a nie król jest identyczny z państwem quid enim regnum, nisi populus ei subiectus?134 2) Ścieśnienie pojęcia ogółu do samej szlachty, nobilitas (z wykluczeniem plebejuszy), która powinna rządzić państwem, biorąc udział – możliwie bezpośredni, w myśl zasady równości – w sądownictwie, prawodawstwie, elekcji – tak, jak go bierze w wojnie i ciężarach państwowych. 3) Zasada, że szlachcic cieszy się wolnością swej osoby w myśl formuły neminem captivabimus. 4) Zasada, że różnice w pojmowaniu prawd wiary nie mogą być podstawą prześladowania, sformułowana w konfederacji warszawskiej 1573 r., a będąca podstawą wolności religijnej dla szlachty (lecz nie dla jej poddanych). 5) Zasada, że w ustawodawstwie i nakładaniu ciężarów niezbędna jest zgoda posłów ziemskich i senatu (Nihil novi). 6) Zasada, że członkom stanu szlacheckiego powinien być zapewniony nie tylko pośredni, ale i bezpośredni wpływ na ważniejsze sprawy państwowe; do czego służy instytucja sejmików, których władza w ciągu wieku rozszerza się bardzo znacznie, tak, że stają się organem konkurującym z sejmem. 7) Zasada, że zarówno niższe sądownictwo nad szlachtą (sądy ziemskie, a po części i grodzkie), jak przede wszystkim wyższe, powinno być powierzone sędziom wyszłym z łona szlachty, jej „deputatom”, wysunięta już w r. 1530, wywalczona niemal bez reszty w r. 1578. 8) Krępowanie króla bądź to zgodą sejmu, bądź to przynajmniej Radą Panów koronnych i litewskich (odpowiedzialną przed sejmem) w zagranicznej polityce państwa (prowadzenie wojen, przyjmowanie poselstw). 9) Zasada, że powołanie na tron zależy od woli ogółu szlachty (elekcja viritim), przeprowadzona ostatecznie podczas pierwszego bezkrólewia, której próby zreformowania, podjęte nawet przez jej twórcę Zamoyskiego, są daremne. 10) Zasada, że monarcha musi przed objęciem władzy zaprzysiąc ustawy i przywileje swych poprzedników, a również, że jest związany prawem przyrodzonym (zwyczajowym) oraz boskim. 11) Zasada, że między nim a poddanymi istnieje jeszcze stosunek umowny, opisany w pacta conventa. 12) Zasada, że w razie naruszenia przezeń prawa wolno – po przeprowadzeniu dochodzeń i stwierdzeniu faktu – wypowiedzieć posłuszeństwo (articulus de non praestanda oboedientia).

Zasady te nie zjawiają się równocześnie, niektóre święcą swój tryumf dopiero w wieku XVII (np. kompetencja sejmików). A również żadna z tych zasad nie jest specjalną polską właściwością. Już pisarze średniowieczni wykształcili tezę o wyższości ogółu nad królem. Współudział stanów w uchwalaniu ustaw i podatków spotykamy wszędzie szeroko rozpowszechniony. Zasadę zaprzysięgania praw dawniejszych zna Francja, Anglia i Niemcy w wiekach średnich równie dobrze jak Polska nowożytna. Zasady związania króla prawem przyrodzonym i boskim broni także i Bodinus, bronią monarchomachowie francuscy z końca wieku XVI równie dobrze jak nasz Frycz czy Orzechowski. Stosunek kontraktowy do monarchy i możność wypowiadania mu posłuszeństwa po odprawieniu sądu to tylko uogólnienie pewnych pojęć prawa lennego, doskonale znane Zachodowi. Zasada habeas corpus jest ogólnoeuropejska, choć nawet w Anglii niepojmowana tak jak u nas szeroko. Nawet elekcja viritim i istnienie sejmików obok sejmów mają swoje analogie gdzie indziej, podobnie jak wymiar sprawiedliwości, niezależny od monarchy. Ale w Polsce przechowały się te wszystkie elementy dłużej niż gdzie indziej i zdołały wyeliminować z życia wszystkie przeciwne pierwiastki rozwoju. W ten sposób powstała swoista całość, odmienna od ustrojów zachodnioeuropejskich, której odrębność rozumiano współcześnie i u nas i na Zachodzie, i którą przeciwstawiano – często z krytyką, ale czasem i z podziwem – monarchii biurokratycznej.

Do powstania takiego ustroju przyczynił się w wysokim stopniu cały ogół szlachty, którego mówcy i działacze (Hieronim Ossoliński, Mikołaj Sienicki, Rafał Leszczyński135, Zborowscy, Jan Taszycki, Walenty Dembiński, Lupa Podlodowski136, Jakub Niemojewski – aż do Marcina Leśnowolskiego137 i Jana Zamoyskiego) mają pełne poczucie, iż należy dążyć do utworzenia republiki szlacheckiej i konsekwentnie w tym kierunku pracują. Ale przyczyniła się do tego także literatura polityczna, tak bogata i oryginalna, jaką mało który naród europejski w tym czasie może się pochlubić.

 

 

Teoretycy „złotej wolności”

Pomijając Zaborowskiego, który ze swoim traktatem De natura jurium et bonorum regis (druk. 1507) należy wybitnie do literatury średniowiecznej, są wszyscy nasi pisarze polityczni humanistami. Posiadają gruntowne wykształcenie klasyczne, władają niemal wszyscy świetnie elegancką łaciną. Główną skarbnicą, z której czerpią swe argumenty, nie są też bynajmniej pisarze średniowieczni; Orzechowski wyjątkowo tylko powołuje się na św. Tomasza (i to na traktat De regimine principum). Natomiast cytują gęsto pisarzy rzymskich Salustiusza, Cycerona, Liwiusza, Senekę, Kwintyliana – rzadziej greckich (Arystotelesa, Platona, Demostenesa), i nieustannie walczą przykładami z dziejów starożytnych. W historii greckiej i rzymskiej widzą ciągłe pasmo walk o wolność, stamtąd biorą pochwały dla cnót republikańskich i szczytnej nienawiści przeciw tyranom. Ustrój Polski lubią porównywać z ustrojem Aten, Sparty, zwłaszcza zaś Rzymu za republiki. A więc nie z ustrojem rzymskiego Cesarstwa (jak legiści), lecz republiki! Szlachtę polską porównywają do plebsu, uciskanego przez Tarkwiniusza – króla porównywają do tyrana, posłów ziemskich do trybunów ludu, radę przy boku królewskim do senatu, sejm do comitia, państwo polskie określają jako Respublica, a nie po średniowiecznemu jako regnum. Lubią nawet wykazywać wyższość ustroju polskiego nad rzymskim; czyni to Orzechowski, ale czyni i Zamoyski w swojej mowie z r. 1575 („urządzenie Rzeczypospolitej naszej jest umiarkowańsze niż rzymskiej i lepsze z dwóch względów”).

Drugą skarbnicą wzorów do naśladowania jest dla nich Stary Testament z jego niechęcią do władzy królewskiej w obu państewkach żydowskich i zwalczaniem jej absolutyzmu. Stamtąd czerpią swe przykłady mówcy szlacheccy (np. Sienicki). Przyłuski i Modrzewski cytują ten sam ustęp z Deuter. 17138 na poparcie zasady wolnej elekcji. Zarówno bowiem różnowiercy, jak katolicy, przesyceni literaturą sporów teologicznych, chętnie się w polityce (nie tylko u nas, ale i gdzie indziej) autorytetem biblijnym posługują. Orzechowski idzie w tym kierunku najdalej, używając cytatów ze Starego Testamentu już nie jako okrasy, ale jako materiału dla koncepcji teokratycznej państwa. Za nim to idzie Januszowski i Kochanowski, powołujący się na namaszczenie Saula przez Samuela, gdy rozbiera sprawę elekcji, a także głosi podporządkowanie króla „prawu bożemu”. Pytanie to emocjonowało wielu pisarzy XVI stulecia i błędem byłoby mniemać, że krył się w tym tylko prosty frazes. Od jego rozstrzygnięcia zależało przecież stanowisko monarchy wobec polityki kościelnej.

Jak zagraniczni humaniści, tak i nasi pisarze, wychowani nie na Corpus juris, ale na Cyceronie i Senece, stawiają bardzo wysoko znaczenie cnót republikańskich: męstwa, prostoty obyczajów, karności, sprawiedliwości – a mniejszą wagę przywiązują do silnej władzy w państwie, do energicznych i surowych praw sądowych. Bywają oni raczej etykami i moralistami, jak ścisłymi prawnikami – i to nawet ci, którzy przez znajomość europejskich widnokręgów mogli porównać ustrój Polski z ustrojami zagranicy.

Znajomość obcych współczesnych ustrojów jest zresztą w Polsce znaczna, ale budzą one raczej odrazę, niżeli skłonność do ich naśladowania. Piętnuje je w r. 1548 w senacie Podlodowski; dla Orzechowskiego nawet ustrój Litwy wielkoksiążęcej jest zbyt niewolniczy (co wywołuje replikę Rotundusa); Zamoyski w r. 1575 z wielkim poczuciem wyższości przeprowadza paralelę między Polską a innymi państwami, słusznie podnosząc, „że wszystko u cudzoziemców inaczej się dzieje”. Wprawdzie Wolan cytuje za wzór parlament francuski, Modrzewski sąd komory cesarskiej, a inni (np. Górski, Górnicki) niektóre urządzenia weneckie lub hiszpańskie – ale nikt z nich nie pragnie, aby naśladować podstawy cudzych ustrojów, to znaczy absolutum dominium. Stosunki czeskie i węgierskie z ery habsburskiej są wspominane nieraz, ale jako przykład odstraszający, do czego prowadzą niezgody religijne i panowanie obcej dynastii. Pismo bezimienne Observationes de familia Austriaca, pochodzące zapewne jeszcze z końca wieku XVI (choć uzupełnione później), jest jednym z takich obrazów, jak sobie wyobrażano w Polsce znienawidzony despotyzm, popierający chłopów przeciw szlachcie i łamiący prawa dawniejsze.

Rozwój teorii „złotej wolności” stoi w związku z ruchem religijnym za granicą, gdzie zarówno katolicy w krajach protestanckich, jak na odwrót różnowiercy z obawy przed katolickimi monarchami domagają się ograniczenia władzy monarszej, a nawet głoszą hasła rokoszu i usuwania z tronu monarchy. Naszych teoretyków wiąże też niewątpliwie dużo wspólnych ogólnych pojęć z hugenockimi monarchomachami Francji, a przede wszystkim ten sam wspólny pogląd, że król otrzymuje władzę od ludu i że związany jest prawami, czyli że jest tylko praw okiem, uchem i językiem, ale nie twórcą. Jednakże bezpośredniego wpływu tych monarchomachów na Polskę przed rokoszem nie widać; nie bywa cytowany ani Hotman139 (1574), ani Junius Brutus140 (1579), ani żaden inny. Raczej to oni cytują Polskę i sławią (jak Junius Brutus) jej urządzenia. Tym mniej znać u naszych pisarzy jakikolwiek wpływ tych monarchomachów, którzy przenoszą demokratyczne zasady kościołów reformowanych na ustrój polityczny i przyczyniają się w ten sposób w dużej mierze do rozwoju nowszej konstrukcji państwa. Pewne drobne ślady monarchomachów katolickich (doktryna Mariany141 o mordowaniu tyranów) widać w Polsce dopiero w początku XVII w.

Wobec wysoce praktycznego nastawienia polskiej literatury prawno-publicznej na problemy ściśle polskie: unię z Litwą, jurysdykcję duchowną, egzekucję dóbr, reformę sądownictwa i urzędów, naprawę skarbu i wojska, tolerancję dysydentów i ważność konfederacji z r. 1573, sposób wyboru monarchy itp. – jest ten mały związek z ówczesną teorią zagraniczną tym więcej zrozumiały. Najcharakterystyczniejszym zjawiskiem dla Polski jest popularna literatura polityczna, przeznaczona dla szerokich, faktycznie rządzących Polską mas szlacheckich i przystosowana do ich realistycznego, praktycznego sposobu myślenia. Literatura ta ulotna, najczęściej bezimienna, pisana wierszem lub prozą, już podczas pierwszego bezkrólewia odgrywa niesłychanie wybitną rolę, odpowiadającą naszemu dziennikarstwu. Dzięki tej literaturze znajomość ówczesnych zagadnień politycznych, ale głównie praktycznych, jest przystępna każdemu.

Praktyczność jest tej literatury ogólną cechą; do teorii próbują się wznieść dwaj tylko pisarze: Orzechowski i Modrzewski, obaj wychodzący z Arystotelesa. Orzechowski daje teorię państwa stanowego, a równocześnie teokratycznego, w którym kapłan najwyższy (prymas) ma prawo sądzić króla i skazywać na utratę posłuszeństwa poddanych – a więc daje jak na wiek XVI „chimerę”. Nierównie wyżej swoim poziomem staje przerastające z wielu względów epokę dzieło Frycza Modrzewskiego (De Republica emendanda 1551, 1554). Wprawdzie jak innych, tak i jego zamiarem jest dać szereg wskazówek politycznych dla państwa polskiego, ale pragnie je oprzeć na podstawie teoretycznej. Za Arystotelesem próbuje stworzyć teoretyczną koncepcję państwa, powołanego do czuwania nad moralnym i materialnym dobrobytem całej ludności. Ze stanowiska tej szerokiej koncepcji, przysądzającej państwu zadania na polu szkolnictwa, kodyfikacji, sądownictwa, policji, higieny, opieki nad ubogimi itp., ocenia rzeczywistość polską oraz wskazuje państwu nowe możliwości działania. Nie staje on przy tym bynajmniej na stanowisku interesu szlacheckiego, tak jak Orzechowski lub inni, lecz ogarnia interes całej ludności, a więc i plebejuszów. Nie jest umysłem prawniczym, chociaż pozostawał w bliskiej łączności z Przyłuskim i Roiziusem, od których wiele się nauczył, a przede wszystkim podziwu dla prawa rzymskiego. Będąc humanistą, teologiem i głównie etykiem, przywiązuje też większą wagę do poprawy obyczajów, do podniesienia serc i oświecenia umysłów, aniżeli do formy rządu (podobnie jak np. Kochanowski). Ale mimo to, nawet i w tym kierunku wznosi się nad swoją epokę, kreśląc ideał monarchii umiarkowanej, opartej na idei praworządności, posiadającej nowoczesne prawo karne (zniesienie kompozycji), dobrze urządzone sądownictwo, należycie rozbudowany aparat biurokratyczny i jedno prawo dla wszystkich. Najbardziej przypomina on Bodina, który niemal równocześnie, ale w każdym razie później od niego (1576), w sposób podobny choć głębszy, kreślił program nowożytnego ustroju dla Francji i pismami swoimi na dalszy rozwój tego ustroju istotnie wpłynął. Mniej od niego szczęśliwy Frycz na rozwój Polski nie wpłynął, a powagą cieszył się więcej za granicą niż w Polsce.

 

 

Teoria regalistów. Socynianie

Znacznie później jak teoria złotej wolności zostaje w Polsce sformułowana teoria regalizmu. Dąży ona – wbrew ogólnemu prądowi – do przywrócenia w Polsce takiego ustroju, jaki ona posiadała pod koniec wieków średnich przed koncesjami Aleksandra i Zygmuntów. Zwolennikiem takiego programu, jeśli wierzyć późniejszemu Warszewickiemu142 (1598), był znakomity kanclerz Jan Ocieski, w którego usta wkłada go Warszewicki w dziele De optimo statu libertatis. Zwolennikiem tego programu był Jan Sierakowski, o ile jemu można przypisać – za czym dużo przemawia – autorstwo Deliberacji o królu (1570). Stara się on udowodnić, że „zachowanie R. P.” wedle porządku, opisanego w konstytucjach, należy do króla i do rad. Sejmowanie rozerwaniem i poważnieniem prowadzi do niewoli, do absolutum dominium. Sejm nie powinien też posiadać władzy zwierzchniczej (auctoritas), ale tak samo nie może jej zagarnąć sam król, bo by to groziło wolności: „A tak mali kiedy być dobrze, musi auctoritas na swe miejsce do Rad Koronnych być przywrócona, bo ci nie tylko przy poślech na sejmie, ale i bez sejmu, bez posłów o wszelakich przypadkach Rzeczypospolitej radzić zawżdy powinni, do czego potrzebna im jest auctoritas, bez której nic nigdy dobrze sprawić nie będą mogli”. Jest to więc regalizm, zabarwiony nieufnością do monarchy.

Znacznie dalej idą Górnicki, a zwłaszcza Skarga. Jego regalizm ufundowany na nadziei, że król zapewni katolicyzmowi stanowisko panujące, wypleni różnowierstwo, uzna w pełni sądownictwo duchowne, zniesie konfederację z r. 1573 – pozostaje w związku z pismami zagranicznych jezuitów; nie jest też bynajmniej regalizmem bez zastrzeżeń. Skarga podkreśla silnie – tak samo, jak to czynią katoliccy monarchomachowie – związanie króla „prawem bożym” i nadzorem rady, a w niej biskupów.

Najdalej idącym regalistą polskim jest jednak Warszewicki, gdyż on jeden ma odwagę bronić absoluti dominii na wzór habsburski.

W przeciwstawieniu do obu powyższych prądów teorii politycznej trzeci strumyk, jaki przez Polskę pod koniec XVI stulecia przepływa, nie wytryska wcale z potrzeb narodu, ale przybywa z zewnątrz i dlatego ma żywot nikły. Jest to ta gałąź naszej literatury, którą reprezentują – mocno w szczegółach różniący się między sobą – pisarze socyniańscy (antytrynitarze, później Bracia Polscy). Importowali oni z Włoch, z Szwajcarii, z Niderlandów, z Austrii, a specjalnie z Czech (Bracia czescy) pewien kompleks poglądów radykalnych, głoszących hasła prawnej i społecznej równości wszystkich, nieprzyjmowania urzędów, powrotu do ubóstwa ewangelicznego, humanitarnego prawa karnego i skrajnego pacyfizmu. Głosicielami tych haseł (w różnym zakresie) są pisarze, jak Budny143, Socyn144, Paleolog145, Grzegorz Paweł146 i inni. Zrazu cieszą się one pewną popularnością, ale raczej wśród stanu mieszczańskiego, jak szlacheckiego. Pacyfizm, głoszony przez ten kierunek, niechęć do służby wojskowej, wstręt do rozlewu krwi, jako środka karnego, ściągają na siebie oburzenie i wywołują gwałtowne polemiki już w tym czasie, jeszcze więcej później. Toteż i ten kierunek wywarł w Polsce daleko mniejszy wpływ aniżeli za granicą, gdzie w wysokim stopniu oddziałał na wielu wybitnych teoretyków prawa międzynarodowego i karnego, jak np. na Hugona Grocjusza147.

Na koniec trzeba jeszcze podnieść zaczątki literatury polskiej o prawie międzynarodowym (Modrzewski, Warszewicki De Legato), nieco uboższej jednak niż w wieku XV – oraz podkreślić, iż w przeciwstawieniu do literatury politycznej nie rozwinęła się zupełnie w Polsce teoria gospodarcza; dopiero pod sam koniec XVI wieku próbują jezuici polscy, a mianowicie Śmiglecki148, wprowadzić pewne bardziej nowoczesne poglądy gospodarcze, idąc w tym za jezuitami hiszpańskimi (np. Suarezem149).

Jak z tego wynika, polska myśl polityczna – dzięki zdemokratyzowaniu – rozwija się w wieku XVI żywo. Trzeba wysoko cenić jej znaczenie dla kultury prawnej narodu. Pisarze polityczni, jak Orzechowski i Modrzewski, formułują własną koncepcję państwa; obok nich inni gloryfikują jego praworządność, wyprzedzają monarchomachów w zwalczaniu absolutyzmu, uczą masy szlacheckie myśleć o aktualnych problemach politycznych i próbują zaradzić niedomaganiom skrzypiącego ustroju. Projekty reform przez nich rozwijane wchodzą tylko w pewnej części w życie, gdyż odrzuca je konserwatyzm mas szlacheckich. Za granicą nie są znani – poza Modrzewskim, Goślickim i socynianami – gdyż piszą przeważnie po polsku i mają na celu aktualne polskie problemy, ale mimo to bądź to ich poglądy, bądź to skrystalizowanie ich poglądów: demokracja szlachecka nie pozostaje bez wpływu na resztę Europy. W drugiej połowie XVIII stulecia zapoznaje się z polską kulturą polityczną J. J. Rousseau za pośrednictwem konfederatów barskich i na podstawie pilnej i dokładnej lektury Głosu Wolnego150, a w piśmie jego, Polsce poświęconym151, można się dopatrywać syntezy między ruchem demokratycznym polskim, rozwiniętym w wieku XVI, a monarchomachami Europy Zachodniej. Toteż różne elementy polskich teorii politycznych XVI wieku nie giną marnie, ale łączą się w jeden prąd z ogólnym biegiem rozwoju późniejszej politycznej kultury.

 

 

Wymiar sprawiedliwości

Jednym z najważniejszych następstw tak pojętej „złotej wolności” jest pozbawienie monarchy wszelkiego wpływu na wymiar sprawiedliwości. Podczas gdy w krajach niemieckich, we Francji i w Anglii (w erze Francisa Bacona152) prerogatywy sądowe monarchy wraz z wdarciem się prawa rzymskiego ulegają rozszerzeniu, u nas przeciwnie. Wymiar prawa przechodzi w wieku XVI do rąk szlachty. Wyciska to głębokie piętno na polskiej kulturze prawniczej.

Skład sądów w porównaniu do średniowiecza w zasadzie mało się zmienia. Upadają wprawdzie w ciągu XVI wieku sądy wiecowe, ale pozostają sądy ziemskie, podkomorskie i grodzkie, dzielące między siebie spory pierwszej instancji. Biorą w tych sądach udział sędzia i podsędek, powołani spośród szlachty oraz pisarze i asesorowie – ewentualnie urzędnicy ziemscy (podkomorzowie), do których w wieku XVI zbliża się coraz więcej godność starosty (względnie jego zastępcy). Żywioł obywatelski ma więc w sądach pierwszej instancji przewagę nad urzędniczym, a i ten urzędniczy jest od monarchy niezależny. Główną rolę faktycznie gra pisarz, który układa projekt dekretu. Ale i on nabywa znajomości prawa z samej tylko praktyki, a nie bywa „w prawie ćwiczony”. Jedne tylko ustawy pruskie wyraźnie tego żądają (1506, 1511). Są oczywiście czasem pisarze sądowi, posiadający głębsze wykształcenie prawnicze, jak Przyłuski, Swoszowski, Jędrzej Suski, autor Korrektury praw z r. 1610, a pisarz sądowy przemyski. Z pisarza sądowego na kanclerza wyrósł Ocieski.

Konstytucje wielokrotnie przepisują, że sędziowie mają składać przysięgę gwarantującą, że będą sądzić sprawiedliwie. Przysięga ta, której tekst ulegał zmianom (najstarszy z r. 1507), brzmi w r. 1563, że sędzia „będzie sprawiedliwie podle prawa koronnego a najwyższego dowcipu sąd czynić i krzywdy tępić”. Sejmiki z końca wieku domagają się nieraz, aby sędziowie sądzili nie z głów, ale wedle prawa pisanego lub zwyczajowego. Pisarze (notariusze) zobowiązywali się nadto pod przysięgą księgi i akta przechowywać w porządku. Zastępca pisarza (podpisek) przemienia się w końcu XVI wieku w rejenta, zarządzającego kancelarią, a niebawem usamodzielnia coraz więcej. Istotnie należy podnieść, że księgi sądowe są prowadzone starannie i przechowywane od wieku XVI w doskonałym porządku.

Tego rodzaju ustrój sądowy – obcy zrazu Litwie – zostaje i tam, choć ze zmianami, w ciągu wieku XVI zaprowadzony, co daje powód do ciekawej polemiki prawniczej w r. 1529 między wojewodą wileńskim Gasztołdem a Janem Chojeńskim153 – na temat różnicy ustroju Polski i Litwy (przechowanej w Tomicianach) – na trzydzieści lat przed analogiczną polemiką Rotundusa z Orzechowskim.

U samej góry istnieją sądy królewskie; to znaczy w połowie wieku XVI istnieje sąd nadworny, sąd asesorski i sąd sejmowy. W sądzie nadwornym biorą udział senatorowie, powołani przez króla i ci udzielają monarsze porady (consilium) w kwestiach prawnych. Obok nich zasiadają tam sędzia, podsędek i pisarz, którzy są praktycznymi znawcami prawa zwyczajowego. Drugi z sądów królewskich, to jest sąd asesorski, odbywa się nawet bez obecności króla, a wyrok wydają sami asesorowie i przedstawiciele ziemstwa, z tym, że od nich wolno odwołać się do króla. Wreszcie za Zygmunta I wybija się na pierwszy plan sąd sejmowy, złożony z króla i z senatu, do którego król odsyła wszystkie nowe przypadki, to znaczy takie, dla których w dotychczasowym prawie nie można było znaleźć rozstrzygnięcia.

Wola króla ma więc jeszcze w tym czasie otwartą, choć wąską możliwość wpływania na wymiar sprawiedliwości. Król jest przynajmniej w teorii stróżem i kierownikiem sprawiedliwości. Wyrokuje wedle prawa bądź to pisanego, bądź to zwyczajowego – ale od roku 1507 ma przy sobie dwóch referendarzy (duchownego i świeckiego), którzy mu sprawę przedkładają, a powinni być znawcami prawa. Istotnie spotykamy na tym urzędzie takich znawców (np. Mikołaj Zamoyski154 za Zygmunta I lub za jego następcy Jan Sierakowski, który opracował znany układ prawa polskiego i jest, jak się zdaje, autorem Deliberacji). Nadto może zasięgać monarcha nieoficjalnie zdania uczonych w prawie; około połowy wieku był takim doradcą Roizius. Na ogół sformułowanie wyroków wysoko stoi, o ile można sądzić z dwóch istniejących zbiorów. W jednym z nich są doniosłe ślady znajomości prawa rzymskiego (Puncta in judiciis).

Mimo to na sądy monarsze szerzą się skargi. Przyczyna leży w ich przeciążeniu, w zbyt licznych apelacjach, w niesłychanych zaległościach. Szlachta woła na sejmach o naprawę. Zjawiają się w literaturze projekty zreformowania Orzechowskiego, Modrzewskiego, Wolana. Niepopularna jest myśl, aby sędziami byli stali, płatni juryści (jak to proponuje np. Modrzewski). Opozycja przeciw temu woła bowiem na sejmie 1558 r.: „dawszy królowi królestwo, jeszcze mamy najmować, kto by nas miał bronić i sądzić!” Reforma przychodzi istotnie w r. 1578 przez powstanie Trybunału Koronnego, który niebawem rozciąga także swą jurysdykcję na Prusy i na Litwę. Ale zostaje przeprowadzona w tym duchu, że członków sądu obierają sejmiki deputackie, a deputaci wybierają marszałka Trybunału. W zasadzie deputatami obierano ludzi znających prawo z praktyki sądowej. (Byli także deputaci duchowni dla spraw, gdy jedną ze stron była osoba duchowna). W ten sposób węzeł między monarchą a wymiarem sprawiedliwości został osłabiony.

Trybunał miał wyrokować w myśl przysięgi deputackiej „sprawiedliwie, według Boga i prawa pisanego i według kontrowersji stron”. Formuła ta wywołała wielkie trudności, gdyż prawo nie było skodyfikowane i dla wielu przypadków nie znajdowano w nim rozstrzygnięcia. Już Górnicki (Rozmowa o elekcji) w obszernym, krytycznym wywodzie, przedstawia tę niemożliwość wyrokowania wedle prawa pisanego (jego tekst jest jednak nieco inny, bo zawiera także dodatek: secundum aequitatem). Domagał się też Górnicki, aby sędziowie mogli „prawo pisane prostować” i „gdzie prawa pisanego brakuje, sami nadstawiać”. Przeciw temu oświadczano się na sejmach, a dowody na to mamy już z pierwszych lat następnego stulecia. Sejmy żądają (1609), aby nova emergentia przedkładano sejmowi do uchwały; nie wolno też było Trybunałowi wedle konstytucji 1627 r. „takich spraw, które by w prawie opisane nie były, przypuszczać przed się”. W ten sposób praktyka Trybunału nie stała się źródłem twórczym i nie zastąpiła luk w prawie, jak to miało miejsce gdzie indziej (parlament paryski, King Bench londyński), lub jak to miało jeszcze miejsce w pierwszej połowie wieku w sądzie królewskim.

Tego rodzaju ustrój i skład sądów oddawał sądownictwo w ręce szlachty, a ta powierzała je normalnie osobom wyszkolonym praktycznie w prawie, lecz niekoniecznie teoretycznie wykształconym. Stan taki wywołać musiał i wywoływał liczne niedostatki, na które w wieku XVI rozlegają się głośne narzekania. Obszerną mowę w tym względzie wypowiada na sejmie 1563 r. biskup Uchański; żalą się na wymiar wszyscy pisarze polityczni. Pomijając już nawet sprawę gwałtów nad sądami, przeciw czemu starają się je zabezpieczyć bezskutecznie liczne przepisy, i pomijając obwinienia o przekupstwo sędziów, podsędków, pisarzy, deputatów – zjawiają się zarzuty głębiej w rzecz sięgające. Wyroki Trybunału Koronnego nie odgrywają roli w kształceniu prawa. W wyrokach sądów pierwszej instancji powodują się sąsiedzi względami życzliwości: unika się ostrych wyroków, wydanych nie egzekwuje się, patrzy się przez palce na brużdżenie banitów i na czci osądzonych. Szerzy się bezkarność, protegowana przez neminem captivabimus. Górnicki charakteryzuje to w następujący sposób:

 

A dobrzeż to jest takiego nie imać, który z nieprzyjacielem koronnym ma porozumienie, jako i którym sposobem ma on nieprzyjaciel koronę opanować? A ten kto w kącie siedząc, fałszywą z miedzi, z contryfału, i z czego inszego kuje mennicę, talary i czerwone złote? A więc z nim czekać, aż będzie przekonany prawem? Kto ukradnie rzecz jaką za kilkanaście groszy, wnet go pojmacie, a owego pojmać się nie godzi, który najechał na dom, zabił kilka osób w domu, córkę zgwałcił, żonę zranił, wszystkie wygnał, a sam dom osiadł? Zuchwalec taki, jeżeli go pozwiesz, stłucze woźnego, na sąd nie stanie, ale wskaże do strony o jednanie, a jeśli oskarżyciel zjednać się nie chce, ale będzie obstawał przy sprawie aż do wywołania, to ów zbrodzień jeszcze i jego zabije, mówiąc, że nie mógł zrobić inaczej, bo go chciano zgubić prawem, i dopiero na Niż155 uciecze. Ale jeżeliby i tak nie było, choć się to często trafia, to zawsze złoczyńca wygrał, bo ma dwie lecie frysztu do sejmu. Przez te dwa lata broi dalej, wiedząc, że go pojmać nie mogą, aż przekonanego prawem.

 

Ale i w sprawach cywilnych wymiar sprawiedliwości malują współcześni czarno. Procesy są prowadzone zbyt formalistycznie; prawo jest stosowane wedle interpretacji słownej, jak zwykle przez niekształconych teoretycznie. Wyroki bywają sprzeczne i chwiejne. Sprawę dobrą łatwo przegrać, jeśli się nie zna dobrze formalności i kruczków.

Jednym z następstw tego jest powstanie w Polsce pieniactwa. Każdy proces sądowy wlecze się bardzo długo, dopuszczając niezliczonych forteli i odwłok, a wygranie jego jest rzeczą niesłychanie niepewną. Aby go wygrać, trzeba mieć ogromną znajomość formalności i zręczność w ich stosowaniu, a jeszcze większą, jeżeli się chce go przewlec lub udaremnić. Pomiędzy szlachtą polską jest typ pieniacza już w wieku XVI bardzo rozpowszechniony. Może nie tak jeszcze jak w czasach późniejszych, ale
w każdym razie istnieje. Pieniacz taki prowadzi na wszystkie strony liczne procesy. Każdą sprawę przyzwyczaja się ujmować procesualistycznie. Wszędzie wyszukuje kruczki i zasadzki prawne. Czas swój trawi w sądach, zaniedbując własne gospodarstwo. Zna kazuistyczne przepisy prawne, ale brak mu myślenia prawniczego i poczucia istoty prawa. Z zamiłowaniem apeluje do sądu królewskiego, potem do Trybunału, nawet w sprawach drobnej wagi. A ponieważ grono osób, które pełnią lub pełniły obowiązki sędziów i pisarzy, jest szerokie, przeto biegłość procesowa rozpowszechnia się tą drogą w społeczeństwie, a wraz z tym szerzy się i pieniactwo.

Ale szerzy się także inny ujemny objaw: zawodowe a rabulistyką grzeszące zastępstwo stron przed sądem. Ponieważ prowadzenie procesów wymaga w wysokim stopniu znajomości formalistyki prawnej, przeto rośnie coraz więcej znaczenie prokuratorów. Byli oni znani już w wiekach średnich i już Ostroróg przeciw nim występuje, żądając, aby każdy musiał w sądzie osobiście swej sprawy bronić. W wieku XVI rzemiosło prokuratorskie staje się coraz zyskowniejszym (zwłaszcza od czasu powstania Trybunału Koronnego) – a tym samym stan prokuratorów coraz liczniejszy. Jeszcze z początkiem XVI wieku, jak świadczy ustawa z r. 1511, musieli to być ludzie osiadli, czyli posesjonaci. Potem zjawia się typ prokuratora płatnego, który okazuje się daleko zręczniejszym przy prowadzeniu procesów, aniżeli zwykły zastępca, uproszony przez przyjaciela lub krewnego. Za usługi swoje bierze prokurator wynagrodzenie już w wiekach średnich, ale to wynagrodzenie nie jest z góry przepisane, lecz dowolnie omówione. Konstytucje z r. 1543 i z r. 1548, oraz ordynacja adwokacka z r. 1559 starają się wprawdzie ściślej uporządkować stosunek prokuratorów do sądu i do klientów (wpisanie w rejestr i przysięga), ale daremnie. Cała literatura z drugiej połowy XVI wieku zajmuje się kwestią prokuratorów, jako jedną z plag społeczeństwa. Skargi podnosi Rej156. Najgwałtowniej pisze przeciw nim Orzechowski, który przez nich stracił rzekomo swe Czarne Żołny: „Kausidyk, który pozwy pisze, przezyski rachuje i w onych nieszczęśliwych przezyskach podszedłszy mię zdradliwie, trudność mi wielką w dobrach moich zadaje, albo zgoła wioska moja obraca się w dobra królewskie i grunt mój gwałtem mi biorą, bydło wyganiają i koniecznie z majętności mej forować mi się każą. Nie wspominam jako grożą, jakie despekty wyrządzają, tak iż też nie wiem, by nieznośniejsza była niewola turecka” (Fidelis Subditus). Nawet rozważny Kochanowski na nich narzeka. Znane też są rękopiśmienne paszkwile przeciw prokuratorom (np. ręk. Czart. 1455).

Nadużycia ich musiały być znaczne, ale nie należy chyba na samych prokuratorów składać winy za wymiar sprawiedliwości w sądach. Nie oni byli winni, jeżeli prawo było niejasne, sprzeczne ze sobą, partykularne, a największa część jego przepisów pozostała nigdy niespisana. Nie oni też byli winni, jeśli sędziowie stosowali przepisy zbyt literalnie i formalistycznie, a mimo wszystkich składanych przysiąg ulegali wpływom przyjaźni i nieprzyjaźni. Ci pisarze polscy, którzy jak Górnicki najobszerniej i najgruntowniej zajęli się w XVI wieku brakami polskiego sądownictwa, podnosili słusznie, że najważniejsza jego reforma powinna polegać na spisaniu prawa i na wprowadzeniu elementu fachowego do sądu.

Niedostatki polskiego sądownictwa wywołują nadto ten skutek, że obyczaj dochodzenia sprawiedliwości na drodze zajazdów nie tylko nie zanika w tej epoce, ale jeszcze rozrasta się i upowszechnia. Wobec przewlekłej procedury i wobec niejasności praw jest pomoc własna często jedyną drogą, na której można dojść szybko do wyrównania zadanej sobie krzywdy.

Pojawia się ona w dwojakiej postaci, albo jako zupełne bezprawie, polegające na tym, że strona nie czekając na wyrok sądowy urządza zajazd na swego przeciwnika. Albo też w postaci zajazdu, którego celem jest mota nobilitate (przy dobraniu okolicznej szlachty) egzekucja wyroku sądowego już zapadłego. I jeden i drugi sposób jest w wieku XVI czymś częstym, ale nie we wszystkich stronach Polski jednakowo. Najszerzej rozpowszechnia się na Litwie i na Rusi, rzadziej stosunkowo spotykamy go w innych stronach Polski. W miarę jak podupada powaga sądów i w miarę, jak rośnie niepewność prawna, stają się zajazdy szlacheckie prawdziwą plagą. Często przechodzą w proste rozboje i gwałty, jak świadczą liczne zapiski aktów grodzkich i ziemskich, na podstawie których nakreślił Łoziński157 swój czarny obraz.

O wiele mniej narzekań wywołuje sądownictwo w sądach kościelnych i miejskich. Sądy kościelne stawiają za wzór ziemskim nie tylko tacy gorący katolicy, jak z początkiem wieku XVII M. Smogulecki158, ale nawet i różnowiercy. Modrzewski pisze: „Sędziowie duchowni wydają wyrok z karty, na której pierwej był napisany. Takiego zwyczaju nie ma wcale w sądach świeckich, to też nieraz sędziowie wyroki raz wydane odmieniają”. Ale też proces kościelny i prawo materialne kościelne są skodyfikowane, a zasada sądzenia wedle prawa pisanego – w sądach ziemskich niemożliwa – jest tutaj przeprowadzona. W sądach kościelnych zasiadają liczni prawnicy, używający tytułów licencjatów i doktorów. Kapituły dbają o wykształcenie jurydyczne swych członków – cytowałem przykłady tego powyżej. Rezerwują też dla jurystów pewną ilość miejsc. A tak samo dbają o to i biskupi, między którymi jest w XVI wieku cały szereg ludzi o wielkim instynkcie prawnym (Łaski) i nieraz o gruntownym prawniczym wykształceniu (Lubrański159, Piotr Tomicki, Jan Chojeński, Gamrat, Karnkowski, Uchański i inni).

Również sądy miejskie, zwłaszcza po wielkich miastach, rozporządzają pewną ilością ludzi prawniczo w uniwersytecie wykształconych, co widać zwłaszcza z obsady Sądu Najwyższego na Zamku, operującego zręcznie glossą. Proces i surowa egzekucja wyroków sądów miejskich nie wywołuje też tak licznych narzekań na zły wymiar sprawiedliwości, od jakich roi się literatura o sądach ziemskich. Proces cywilny w Krakowie został zresztą na początku wieku XVI zreformowany, a w procesie karnym przejęto inkwizycyjny „postępek” Caroliny.

 

 

Czynnik prawniczy w administracji państwa

Wprowadzenie elementu prawniczego do administracji państwowej stoi wszędzie w związku z powolnym przekształcaniem centralnych urzędów państwowych na organa zależne od monarchy, którymi się monarcha posługuje dla przeprowadzenia reform nowożytnych w dziedzinie wojska i skarbu, oświaty i dobrobytu (handlu, przemysłu, rolnictwa), komunikacji i policji. Przekształcanie to odbywa się powoli. Dokonało się najpierw w małych państwach włoskich, potem we Francji, Burgundii i w Anglii; wreszcie w krajach habsburskich i niemieckich. Jeszcze w XVI wieku nie jest we Francji zakończonym. W krajach austriackich i w Brandenburgii trwają szczątki średniowiecznego ustroju urzędów do wieku XVII. Ale wszędzie w wieku XVI są postępy władzy monarchicznej tak już znaczne, że nie może się ona obyć bez używania zawodowych jurystów do obsadzania urzędów centralnych i lokalnych.

W Polsce żadne pomysły zreformowania urzędów centralnych i lokalnych w duchu uczynienia ich sprawnymi narzędziami polityki królewskiej nie znajdują w wieku XVI gruntu. Dlatego też nie ma tu podstaw do konsekwentnego wprowadzenia zasady, iż urzędy obsadza się zawodowymi prawnikami, płatnymi ze skarbu monarchy i od niego zawisłymi. Po dawnemu zatrzymują urzędy centralne swój charakter średniowieczny, jako urzędy zastrzeżone dla możnowładców świeckich albo duchownych. Również godności ziemskie są powierzane możnowładcom względnie szlachcie, tak samo starostwa. Dla typu urzędnika-legisty miejsca nie ma. Ale też nie przechodzi Polska, w tym stopniu co zagranica, przez okres uporządkowania i rozszerzenia administracyjnej działalności państwa. Próby, podjęte w pierwszych latach Zygmunta I na polu reformy wojskowej i skarbowej, nie udają się; polityka merkantylna (w Anglii w wieku XVI już silnie rozwinięta) jest Polsce całkiem do końca jej bytu obca; na polu oświaty państwo nie wykazuje inicjatywy. Program – nader postępowy – nakreślony przez Frycza jest tylko idealnym, a nawet Frycz nie rozumie, że nie da się go urzeczywistnić bez stworzenia aparatu urzędniczego. Jest i on przecież przeciwny stałym i płatnym urzędom z powodu obawy przed tyranią. Skromne też są tylko ślady działalności zawodowych prawników przy boku monarchy przez cały wiek XVI. Pomiędzy kanclerzami i podkanclerzami napotyka się niewątpliwie także i prawników (do takich należy zaliczyć Łaskiego, pomimo że nie miał tytułu naukowego – ale cała jego działalność w zakresie uporządkowania prawa świadczy o jego zmyśle prawniczym; prawnikami są Tomicki, Jan Ocieski, a przede wszystkim Jan Zamoyski spośród kanclerzy). W kancelarii królewskiej pracuje także wielu prawników w charakterze sekretarzy. Wiemy, że obaj Zygmuntowie, a także Walezy opłacali fachowych jurystów, należących do kancelarii (wskazują na to rachunki dworu). Jednym z takich jurystów, udzielających monarsze porad, był np. Roizius, jak sam opowiada. Staranne wygotowywanie aktów i porządne prowadzenie „metryki” (zarówno koronnej, jak litewskiej) świadczy jednak przez cały wiek XVI o kładzeniu wagi na stronę jurydyczną. Poza tym jest kancelaria w epoce obu Zygmuntów ogniskiem, z którego wychodzą pewne projekty reform prawnych, niestety zwykle bez skutku.

Ustawa z r. 1507 stworzyła przy boku monarchy urząd dwóch referendarzy, jednego świeckiego, drugiego duchownego, zastrzegając, że mają oni być mężami „w pra­wie biegłymi” (jeden w świeckim, drugi w kanonicznym prawie). Podróżowali oni stale z monarchą i rozpatrywali wnoszone do jego sądu sprawy (prout jus et justitia suadebit jure communi salvo)160, a z biegiem czasu (1580) uzyskali samodzielną jurysdykcję. Obsadzano tę godność istotnie ludźmi mającymi opinię znawców prawa (Jan Sierakowski, Andrzej Firlej). W roku 1565 stworzono przy boku królewskim stały urząd instygatora „przeciwko niedbałym dygnitarzom i urzędnikom”, który również wymagał obsady osobą w prawie ćwiczoną. Także i przy obsadzie innych urzędów nadwornych brano zapewne wzgląd na znajomość prawa. Na sejmie z r. 1564 podnoszono, że Walenty Dembiński161, podskarbi koronny a kandydat na kanclerstwo (po Ocieskim), jest „mężem statecznym, w sprawach pospolitych z młodości swej ćwiczony i biegły”, co oznacza znajomość stosunków prawno-publicznych w państwie. Ale to nie oznacza oczywiście, aby brano wzgląd na teoretyczne wykształcenie prawnicze, tylko na praktyczne znawstwo „prawa pospolitego”, czyli ziemskiego.

W jeszcze wyższym stopniu odnoszą się powyższe uwagi do urzędów ziemskich w najobszerniejszym tego słowa znaczeniu (wskutek czego włączam tu i starostę). Wiedzy teoretycznej prawniczej na te urzędy nie wymagano. Szlachta zaczyna dążyć zresztą już w wieku XVI do wprowadzenia zasady obieralności wojewodów, kasztelanów, starostów przez sejmiki wojewódzkie, czyli jak mówiono, do odebrania królowi justitia distributiva, a przeniesienia jej na sejmiki. Tego wprawdzie nie osiągnęła, ale znaczenie sejmików rośnie kosztem urzędów już pod koniec XVI stulecia bardzo znacznie. Jest to jednak proces, który nie należy już do omawianej epoki. Na tych sejmikach, dopełniających elekcji deputatów, obmyślających instrukcje, uchwalających pobory i wybierających „szafarzy”, niewątpliwie rej wodzili prawnicy, jak na wszystkich zjazdach szlacheckich, ale prawnicy-praktycy, sędziowie, podsędkowie, pisarze; co ujmuje już Orzechowski (w De bello z r. 1543) w następujący drastyczny sposób: „Przybywa nieprzyjaciel, a gdy nas przeciw niemu powołują, zjazdy pierwej odprawujemy, prawa tłomaczymy, prawników przyzywamy, czyli nieprzyjacielowi odpór dawać należy? Wyrokuje prawnik, że się wziąć trzeba do broni, jeśli się nieprzyjaciel w granicach państwa znajduje, a jeśli wyjdzie, to się brać nie potrzeba”.

 

 

Prawnicy w służbie dyplomatycznej

Z początkiem epoki zjawia się i u nas zwyczaj, ażeby do pracy dyplomatycznej używać ludzi humanistycznie wykształconych. Stoi to w związku z faktem, iż wiek XVI przywiązuje ogromną wagę do występów publicznych, a poseł musi być bardzo często oratorem, który w pięknej łacinie przemawia publicznie i broni interesów swojego państwa. Najwybitniejszym typem takiego humanistycznie wykształconego dyplomaty jest u nas Jan Dantyszek162, który wielokrotnie sprawuje tyle ważnych poselstw zagranicznych. Obok tego zjawia się typ odmienny: ambasadora-magnata, którego od czasu do czasu posyła się za granicę, aby świetnie i błyskotliwie imieniem państwa wystąpił. Ale i przy jednym i przy drugim typie dyplomaty potrzebni są sekretarze-prawnicy, którzy bądź to stale przebywają w pewnych centrach polityki i zdają relacje, bądź też wysyłani są na pewien czas, a to w tym celu, aby wykonać jakieś specjalne zlecenie, wymagające wiedzy prawniczej. W Polsce ten typ dyplomaty-prawnika daleko mniej silnie jest rozwinięty niż za granicą, ale ponieważ i Polska zawikłana jest ze swoimi sąsiadami w różne spory prawne, przeto i u nas nie należy on do wyjątków. Typowym sporem takim jest np. długo toczący się spór (jaki wybuchł w r. 1515) w sprawie kwestii, czy miasta pruskie podlegają sądowi Komory Rzeszy niemieckiej? Sporem takim jest w późniejszych czasach (1531) spór o schedę po Joannie, królowej neapolitańskiej163; spór ten prowadzi ze strony Bony164 orator i romanista Ludwik Aliphius, toczący w tej sprawie z Dantyszkiem bardzo ożywioną korespondencję, przechowaną nam w Tomicianach. Przede wszystkim jednak przez całe niemal panowanie Zygmunta I przewija się spór między Polską a księciem pruskim, którego cząstką jest pytanie, czy książę podlega prawu cesarskiemu (jus imperiale), czy też nie? Spór ten toczy się bądź bezpośrednio między obu stronami, bądź przed Stolicą Apostolską. Ze strony polskiej występują prawnicy, jak Mikołaj Czepiel165, doktor dekretów i sekretarz królewski, towarzyszący Erazmowi Ciołkowi (rok 1502), a obok niego (od r. 1509) Dominik Secemin166, oraz inny sekretarz Erazma – Hiszpan Garsias Quadros, zmarły w r. 1518. W rokowaniach z r. 1509 przedstawiciele polscy powołują się na jus belli ac victoriae, jus concordiae ac pacis perpetuae, wreszcie na jus feodale167. W r. 1515 wypracował Garsias memoriał, który ze stanowiska prawnego dostarczał nowych argumentów polskim dyplomatom dla układów z cesarskimi pełnomocnikami w sprawie pruskiej. Zła wola po stronie Prus i Rzeszy, z jaką odnoszą się do załatwienia sporów na gruncie prawnym, a dążą do przewlekania i ciągłego wznawiania sprawy, zniecierpliwiły zresztą Zygmunta I, który w r. 1512 wyraził się w liście do Fabjana168, biskupa warmińskiego: „Więcej już nie dopuszczę do żadnych próżnych dylacji169, ani nie dam się zawikłać w żaden spór, a raczej będę nakładał na żołnierzy jak na syndyków (prawników)”. W r. 1530 wyłania się kontrowersja prawnicza, czy książę Albrecht170 winien mieć czy nie udział w elekcji króla, uzasadniana szeroko powagą prawa rzymskiego przez obie strony; są i inne spory prawne wynikające z interpretacji umowy 1525 r.

Prawnikiem jest także Stanisław Rzeczyca171, którego używa podkanclerzy Piotr Tomicki do zastępstwa interesów polskich przez czas dłuższy w Rzymie. Zresztą i sam Tomicki jest wybitnym prawnikiem. W r. 1509 jest on posłem ad Germaniae duces (Saxoniae et Pomeraniae), prowadząc rokowania w kwestii sporów pogranicznych. W roku 1509 i 1510 posłuje do Budy. W r. 1510 do książąt śląskich. On jest autorem tekstu wielu ważniejszych traktatów z zagranicą, np. przymierza między Zygmuntem I a Bohdanem172 wołoskim z r. 1510. On pośredniczy wreszcie stale między Zygmuntem a Prusami. W r. 1531 używany jest do prac dyplomatycznych Filip Gundelius, podobnie jak Garsias wykładający prawo rzymskie w Krakowie. Do Solimana173 posłuje w r. 1531 Ocieski, pisarz sądowy ziemi krakowskiej, późniejszy kanclerz. Prawnikiem cudzoziemcem, używanym do wydawania opinii w sprawach polityki zagranicznej, jest w połowie wieku Roizius. Wiemy o nim, że na żądanie królewskie opracowywał memoriał w wypływającej nieustannie kwestii wyższości cesarzy niemieckich nad innymi królami chrześcijańskimi. Argumenty swoje czerpał z prawa rzymskiego.

W drugiej połowie udział prawników w dyplomacji polskiej pozostawił mniej śladów, ale utrzymuje się zwyczaj, iż dyplomaci magnaci biorą ze sobą sekretarzy prawniczo wykształconych i posługują się nimi podczas poselstwa. Zna ten zwyczaj Krzysztof Warszewicki, który w piśmie De legato et legatione (1595) dał pierwszy w Polsce opis zwyczajów, obowiązujących przy odprawowaniu poselstw i próbę scharakteryzowania przymiotów, jakimi poseł odznaczać się powinien. W każdym razie przy układaniu zagranicznych traktatów bez pomocy prawników nie można się było obyć.

 

 

Powstanie języka prawniczego

Dość stosunkowo późno powstaje w Polsce dzisiejszy język prawniczy. Nie stworzyły go bowiem w wieku XV ani tłumaczenia statutów Kazimierza Wielkiego na język polski, ani ustaw z XV wieku, ani ortyli niemieckich. Brakowało w nim przeto z początkiem wieku XVI wielu terminów prawnych dla oddania pojęć, które coraz silniej zaczynały napływać z zewnątrz. Zastępowała go wszechwładnie łacina, w której spisywano ustawy i w której formułowano dokumenty publiczne i prywatne, a po miastach niemczyzna.

Dopiero od połowy XVI wieku zaczyna język polski wołać o swoje prawa i powoli je zdobywać. Przyczyniły się do tego dwie okoliczności. Z jednej strony przykład Czech, które nas pod tym względem wyprzedziły. Jednymi z tych, którzy najgoręcej domagają się w połowie XVI wieku, aby statuty koronne spisane były językiem polskim, a także aby wszystkie zapisy w sądach i pozwy po polsku były spisywane, są posłowie księstwa Oświęcimskiego i Zatorskiego, znający dobrze stosunki czeskie. Z drugiej strony działa przykład Litwy, gdzie łacina była nieznana i gdzie od samego początku urzędowym tekstem statutów był tekst ruski. Toteż od drugiej połowy wieku XVI zjawia się polszczyzna najpierw jako równouprawniony, potem niemal jako wyłączny język ustaw i aktów prawnych. Najstarszą ustawą, spisaną po polsku, jest mandat z r. 1525.

Okoliczności te nie byłyby wywarły decydującego wpływu, gdyby nie fakt zwycięstwa demokracji szlacheckiej, której ogromne masy po łacinie dobrze nie rozumiały. Już sejm z r. 1562 domaga się wyłożenia statutów i wybiera nawet dla tego celu komisję, a kiedy ta pracy nie dokonała, pozwolono na sejmie z r. 1565, aby Jan Herburt, sekretarz królewski „sam tylko, tak jako już począł, statut na polskie przełożył i na przyszły sejm koronny wygotował”. Wzorem Herburta układają już Sarnicki (1594) i Januszowski (1600) swoje zbiory w języku polskim. Przekład Sarnickiego jest od Herburtowego staranniejszy.

Na Litwie i na Rusi jest językiem urzędowym zrazu ruski, potem i polski. Pod koniec wieku przełożono na polski II statut litewski, przy czym zatrzymano nieco (bardzo niewiele) wyrażeń ruskich z zakresu prawa publicznego (hospodar, dziecki, ciwun, siebrczyzna). Inkorporując ziemię kijowską w r. 1569 przyrzekł monarcha, iż we wszelkich sprawach sądowych, jako też w sprawach wychodzących z kancelarii koronnej, listy królewskie „nie jakim innym jedno ruskim pismem pisane i odprawowane być mają czasy wiecznymi, a miejskie sprawy prawa magdeburskiego przez urzędniki nasze koronne i dworu naszego będą polskim pismem odprawowane”. To samo przyrzeczono dla ziemi wołyńskiej i podlaskiej.

W aktach prawnych kancelarii królewskiej pojawia się język polski, najprzód sporadycznie, potem coraz to częściej od połowy wieku XVI. W księgach sądowych zjawiała się polszczyzna już w wiekach średnich w postaci rot przysiężnych i rzadkich gloss; jako język wpisów zjawia się dopiero w drugiej połowie XVI wieku, aby z czasem wyprzeć całkiem łacinę.

Źródła prawa niemieckiego (Zwierciadło, Weichbild nawet Carolinę) przepolszczył Groicki, potem Szczerbic (1604), wypierając tym samym z użycia łacińskie tłumaczenia Zwierciadła i Weichbildu. Tylko prawo chełmińskie nie doczekało się w wieku XVI przekładu. Jeszcze w r. 1528 przełożono na polski statut ormiański.

Ten polski język prawniczy, który pod koniec wieku zaczyna już wszędzie dominować nad łaciną i niemczyzną, nie jest ani improwizacją, ani nie jest jednolitym tworem stulecia, ale ma za sobą dłuższy rozwój i składa się z wielu mieszających się ze sobą warstw. Już w wiekach średnich wytworzył on pewną liczbę wyrażeń, sięgających swą starożytnością nieraz w pradawne czasy. Na pojęcie zasad prawa stworzył wówczas określenia jak prawo, zakon, słuszność, obrząd, mir, rota (w pierwotnym znaczeniu tego wyrazu), rząd. W zakresie pojęć prawno-publicznych wytworzył swoiste określenia władcy i władyki, wielkorządcy, gospodyna, żupana, starosty i przystawa oraz nazwy dla różnych cześników (dostojników, kmieci). Miał takie terminy jak rodu i rodziny, siemienia i plemienia, dzielnicy, ludu i ziemi, żupy, obcy, opola i powiatu, wiciądza i otroka, smarda i niewolnika, woja i rataja, targu i miasta, sioła, wsi i włości, dani i poboru, poddanego, rozporządzenia i nakazu, urzędu i uchwały, naroku, ujazdu, pstregosta, stanu, stróży (i innych danin), pospólstwa, sejmu, wietnicy i wiecu. W zakresie prywatnego prawa znał określenie: małżeństwa, własności, dziedziczenia, wiana, posagu, rękojmi, zastawu i zakładu, spadku, dzierżenia, dawności, ślubienia, bliskości, oprawy, wzdania i pozbycia, płatu, opieki i opiekadlnika, zaręczyn i rękowin, dzierżenia i dzierżawy, zachodźctwa, imienia nieruchomego i ruchomego, najmu, puścizny, dłużebnika i długu, iścca, dziewosłąba, sprawcy (opiekuna), dożywocia, pożyczki, wymowy, czeladzi, wwiązania, wspołku, gołomęki (pachołka), darowizny i przedaży. W zakresie prawa karnego znał terminy: winy i krzywdy, kaźni i pokuty, nawiązki, zemsty, usilstwa, lica, pokupu, klątwy, wyświecenia i wywołania, gorącego uczynku, urazu, chromoty, rozboju, kradźby, potwarzy i różnych przestępstw, odpowiadania i pochwałki, główszczyzny, kary pięćdziesiątej i kar innych. W zakresie procesowym znał pojęcia roków, pozwu, przy, odeprzy i rozprzy, zwadźcy, świadka, przysięgi, powoda, dowodu, potyczku (albo potyczela), upadu w przysiędze, nagany, swaru, jednaczy, roty przysiężnej, zajazdu, ciążenia i grabienia, przewodu, wsteczy, prawidlnika, sąpierza, powoda, doświadczania (probatio), przysądu i wyroku.

Obok tych czysto polskich terminów posiadał nasz język na przełomie XV i XVI w. wiele innych, przetłumaczonych dosłownie z łaciny, jak państwo (z dominium), mężobójca (homicida), zapis (inscriptio), dufanie (z fiducia), rzecznik (prolocutor), rzeczpospolita (respublica), zrękiwypuszczenie (manumissio), postępek prawny (processus), zeznanie (recognitio), obowiązanie (obligatio), posiadanie (possessio), odsetek (procent), ustawa (statutum), list (folium), ławnik (scabinus), przezyski (perlucra), pierworodny (primogenitus).

Do tych polskich elementów języka prawniczego przybywają w końcu wieków średnich coraz liczniejsze terminy obce. Początkowo czerpie się je z niemieckiego, głównie na użytek wsi i miast, ale potem i reszty państwa. Z języków germańskich zapożyczyliśmy już przed wiekami i zasymilowali zupełnie liczne terminy prawne, jak kupno, dług (?), szlachta, król, książę, grabia, chąsa. Pod koniec wieków średnich przybywają do nich takie wyrażenia, jak frist, mord, fant, frymark, jarmark, borg, lichwa, prawo leńskie i hołd, man, koszt, glejt, gmina, warunek, czynsz, szarwark, tadynk, obszar, fołdrować, łan, sołtys i wójt, wet i odwet, folwark, gwałt, jurgielt, żołd i żołnierz, rycerz, herb, hetman, myto, cło, sztrof, pręgierz, lichwa, grunt, litkup, graty. Oczywiście przeważna część tych terminów weszła za pośrednictwem miast, zamieszkałych przez ludność niemiecką, jak zwłaszcza słowa: gwar, ortel, cech, wargielt, burmistrz, ratusz, wilkierz, hergewet itp. O zdolności asymilacyjnej języka polskiego świadczy, że dużo tych zapożyczeń zmienił on nie do poznania (łan i Lehen, odwet i Wette), a wielu terminom niemieckim nadał odrębne znaczenie; frymark oznaczał pierwotnie: kupno na wolnym targu, graty: Gerade, gwar: upewnienie, cech: znamię, lichwa: wszelką pożyczkę itp.

Tak to było w wieku XIV i XV. Dużo silniejszy wpływ na rozwój naszego języka prawniczego wywiera w końcu wieku XV i w wieku XVI łacina. Ona ma dostatecznie liczne i precyzyjne terminy dla abstrakcyjnych pojęć prawniczych i dla konkretnych urządzeń – i ona staje się właściwą macierzą naszego języka prawniczego. Rozwój idzie też po linii najmniejszego oporu: pojęcia, którym polskich określeń brakowało, zapożycza się żywcem z łaciny (zamiast tworzyć własne wyrazy). I to albo tak, że się wciela w tekst polski całe zwroty łacińskie, czym grzeszą już ustawy Zygmunta Augusta, albo tak, że się dodaje wyrazom łacińskim końcówki polskie, nie zmieniając lub niewiele zmieniając resztę brzmienia. Masowo wówczas pojawiają się i zakorzeniają głęboko w prawniczym języku polskim tego rodzaju terminy, jak apelacja, konkluzja, dekret, kauza, cyrograf, ewikcja, testament, legat (odkaz), przywilej, arenga, mandat, plenipotencja, protestacja, relacja, hipoteka, rezygnacja, termin, konfiskata, inkwizycja (pytanie), prokurator, regestr, sesja, egzekucja, oblig, fundacja, kaduk, kwit, ordynacja, rezygnacja, kasować, inhibicja, instygator, juryzdykcja, arenda, wendycja i setki tym podobnych. Coraz mniej przypadków, aby nawet wcielając na własność narodu wyraz obcy, język asymilował łacińskie jego brzmienia, jak to bywało w wiekach średnich, gdy comes stawał się kmieciem, a licentia leczeństwem.

Tak więc jeszcze na początku wieku nasz język prawniczy jest ubogi i nieobrotny, ale za to od łacińskich naleciałości obcy; później przeciwnie! Oto kilka próbek z początku wieku XVI tłumaczenia na język polski „reguł prawnych” rzymsko-kanonicznych: Żądny na rzecz niepodobną obwiązan być nie może (Nemo ad impossibilia tenetur); Wiedzącemu i przyzwalającemu krzywda ani zdrada nie bywa (Volenti non fit injuria); Kto czasem jest pierwszy, prawem jest godniejszy (Prior tempore, potior jure) itp. Na końcu wieku język jest obfity, rozporządza większą ścisłością, zwięzłością i fachowością terminów – ale jest za to grubo makaroniczny. Należy jednakże zauważyć, że tą samą drogą rozwijał się i gdzie indziej nowożytny język prawniczy. W Niemczech dopiero kodyfikacje z końca XVIII wieku (Landrecht pruski 1794) postarały się wytworzyć terminologię czysto niemiecką.

 

 

Ideał polskiej kultury prawniczej z końcem wieku XVI

Kończący się wiek XV nie pozostawił po sobie Polsce – tak, jak go dał np. Francji – zdecydowanego już ideału kultury prawnej. Była pewna możliwość, że Polska, porzucając dotychczasowe tory, wejdzie na drogę stworzenia silnej władzy monarchicznej, ograniczenia współrządów możnowładztwa, reform wojskowych i skarbowych, utworzenia urzędów centralnych, jednolitych kodyfikacji prawnych i sądzenia wedle prawa pisanego, nowożytnych reform w prawie prywatnym, procesowym i karnym. Możliwość ta – która przebija tak silnie z memoriału Ostroroga, z rad Kallimacha, z pierwszych zamierzeń Zygmunta I – zawiodła. Do władzy dochodzą sejmy, a na nich szlachta, która wbrew królowi, nieraz w ostrej opozycji do niego i do współrządów możnowładztwa, coraz silniej wysuwa ideał kultury prawnej, natchniętej odmiennymi zasadami. Jej ideałem jest zbudowanie państwa opartego na zasadach wolności i równości szlacheckiej. Do ideału tego dąży ona, nawiązując do średniowiecznych przywilejów ziemskich i rozbudowując zawarte tam już jak w zarodku pewne zasady. Związek ze średniowieczem występuje przy tym w Polsce o wiele silniej niż gdzie indziej, a natomiast wpływ czynnika prawa rzymskiego, tak jak je pojmowali legiści, jest nader słaby. Etapami coraz to wyraźniejszego zwycięstwa szlachty jest konstytucja Nihil novi (1505), upadek projektów reformy wewnętrznej Łaskiego (1510-1514), wojna kokosza, dla szlachty zwycięska (1537), przechylenie się Zygmunta Augusta do programu egzekucji dóbr (1562), trzy bezkrólewia (1572, 1575, 1587) i elekcja viritim, wreszcie sejm inkwizycyjny (1592). Pod koniec stulecia zwycięstwo haseł wolności i równości szlacheckiej jest już nieodwołalne, a rokosz Zebrzydowskiego jest tylko uświęceniem tego faktu.

Polska kultura prawnicza rozwija się wskutek tego na podstawie odmiennej jak gdzie indziej. Pociąga to za sobą ważne konsekwencje w różnych dziedzinach prawa. Nie rozwija się umiejętność teoretyczna prawa, bo ta była tylko na podstawie rzymskiego prawa wówczas możliwa, a prawo rzymskie budziło w szlachcie obawy. Nie ma mowy o kodyfikacjach i o naprawie prawa, co najwięcej o zwodach prawa, unikających zasadniczych reform. Wymiar sprawiedliwości dostaje się do rąk szlachty, przy czym sądy przestają być czynnikiem kształcącym prawo; tak samo urzędy administracyjne (ziemskie) podporządkowane zostają szlachcie. Te jej zdobycze stają się jednak rychło o tyle fikcyjnymi, iż sejmikami zaczynają coraz więcej trząść magnaci, aż wreszcie teoretyczna równość przemienia się w oligarchię królewiąt.

Hasło zmiany dawnego prawa staje się przy rządach konserwatywnych mas szlacheckich niepopularnym, a na odwrót wykonanie dawnego prawa uchodzi za postulat, który może liczyć na żywy oddźwięk. Jeżeli nawet okaże się, że pewne przepisy prawne są z gruntu przestarzałe i złe, to masa szlachecka rozumuje, że trzeba zmienić obyczaje, a nie że trzeba zmienić prawo. Cały szereg pisarzy uderza wciąż w tę nutę, iż ważniejszą są rzeczą dobre obyczaje aniżeli przepisy prawne, które by nakładały hamulec na popędy ludzkie i groziły w ten sposób nieraz wolności. Niemal bezgraniczny kult dla dawnych praw występuje też na plan pierwszy i mało kto odważy się głosić prawdę, że dawne prawa nie zawsze są dobre i że ze zmianą czasu powinny ulegać gruntownej poprawie: mnożą się znawcy owych dawnych praw, wykładający je słownie, rabulistycznie i po pieniacku. Ten typ psychiczny jest równie częsty w życiu prywatnym, jak i publicznym; a sprawy publiczne ujmują ci prawnicy pod kątem obrony indywidualnych i stanowych praw do wolności i równości, a nie racji stanu. Wprost więc przeciwnie jak na Zachodzie, gdzie właśnie wówczas „racja stanu” zaczyna dominować nad wolnością indywidualną i nad dawnymi przywilejami, a jej wykładaczami są prawnicy-romaniści.

Za dodatnią stronę tego charakteru kultury prawnej można uważać, że w Polsce przyjmuje się – w teorii – zasada praworządności. Prawo jest ponad wszystkim; na prawa przysięga król; na niedotrzymanie praw przez niego wolno odpowiedzieć rokoszem. Prawu i tylko prawu, a nie samowoli, podlega szlachcic – i to temu samemu, co król i możnowładca. „W pętlicach u nas orzeł polski siedzi, aby nam nie bujał po Polsce, jakoby chciał” – jak się wyraził Orzechowski.

Ale to jest tylko teoria, do której rzeczywistość nie dorasta. Najpierw trzeba bowiem zaznaczyć, że prawo to nie jest wyrazem interesu woli ogółu, lecz tylko jednego górującego stanu, a wskutek tego zasada praworządności wygląda w rzeczywistości w następujący sposób: wola szlachty ujęta w prawo ponad wszystko! Ponieważ ta wola szlachty bywa często przepojona egoizmem stanowym, przeto praworządność tak pojęta pociąga dla państwa niebezpieczne konsekwencje. A zresztą i ta praworządność bywa papierową. Prawa dawne, niezmienne lub trudno zmienne, bywają przez samych twórców obchodzone, nieraz gwałcone. Kilka ważnych reform prawnych, jak unia z Litwą, przychodzi nieformalnie do skutku, bo inaczej nie mogłyby być przeprowadzonymi, choć są dla Polski koniecznością. Tam, gdzie „dawnych praw” usunąć nie potrafiono, nastaje dla państwa z końcem wieku XVI stan niebezpieczny, jak np. w zakresie sejmowania lub elekcji.

Bardzo ujemnym zjawiskiem jest zastój na polu rozwoju prawa procesowego, karnego i prywatnego. Konstytucje sejmowe o tym zakresie prawa niemal że milczą; źródło zaś kształcenia go przez praktykę sądową wysycha. W prawie procesowym pozostawiono formalistykę i przewlekłość procesu, a nie udało się stworzyć należytej egzekucji wyroków. W prawie karnym przetrwało ustawodawstwo polskie aż do XVIII wieku na stanowisku, jakie gdzie indziej przezwyciężono już w wieku XVI: zna kary pieniężne w szerokim zakresie; nie posiada definicji głównych pojęć złego zamiaru, winy, przestępstw; utrzymuje nierówność kar w miarę przynależności stanowej. W zakresie prawa prywatnego utrzymuje się stan oparty na potrzebach agrarnych, przez co instytucje polskie prawno-prywatne pozostają w tyle poza rozwojem nowych podstaw prawa prywatnego w Niemczech, Anglii, Francji i Włoszech. Zastój ten w prawie sądowym prowadzi do niewykonywania prawa w bardzo licznych wypadkach, co powoduje konieczny upadek powagi prawa.

Chociaż więc w Polsce XVI wieku nie przyjmuje się absolutyzm monarszy, ani samowola zauszników dworskich, ani gospodarstwo metres, ani centralizm, ani rządy biurokratyczne od zielonego stolika, ani zbytek dworu i dworzan i idący za tym podatkowy ucisk ludności, ani dragonady174 i Bastylia, ani recepcja obcego (rzymskiego) prawa, ani żadne inne ujemne strony systemu absolutnego – nie brak i u nas pod koniec XVI w. niepokojących rysów. Czyż równoważą je dodatnie strony: swobody szlacheckie, praworządność (teoretyczna), samorząd ziem i udział szerokich mas szlacheckich w sądownictwie, sejmikach, sejmach? W odpowiedzi na to pytanie bardzo różni się między sobą nowoczesna historiografia.

W każdym razie pod sam koniec XVI stulecia ideał kultury prawnej, za jakim oświadczyła się i jaki wywalczyła warstwa szlachecka w walce o władzę przeprowadzonej z królem i możnowładztwem zwycięsko – jest już jasno określony. Jest to ideał jak najdalej idącej wolności i równości stanu szlacheckiego, zagwarantowany przez bezpośredni wpływ szlachty na ustawodawstwo, sądownictwo i administrację. Narzędziem tego wpływu mają być sejmiki obok sejmu. Prawo ma być trudno zmienne, w głównych swych zasadach zdecydowanie konserwatywne. Ma to być bowiem prawo narodowe, oparte na podstawach odziedziczonych po przodkach, wolne, o ile można, od wpływów obcych. Ma ono być łatwo zrozumiałe, raczej kazuistyczne jak abstrakcyjne, nie wymagające uczonych wykładów, w polskim języku spisane. Dla plebejuszy (mieszczan i chłopów) ma być utrzymane prawo odrębne, a udziału w życiu państwowym mieć oni nie powinni. Do tego ideału w całej jego pełni stara się zbliżyć wiek XVII i połowa XVIII. A reakcja przeciw jego ostatecznym konsekwencjom zjawia się dopiero z pierwszymi występami duchowych wychowańców Konarskiego175, którzy zasad praworządności, wolności politycznej i narodowości prawa bynajmniej – i słusznie – nie odrzucają, ale chcą je urzeczywistnić na innej drodze.

 

 

Przypisy

 

1                                           Miles legalis militiae (łac.) – prawny (ale też w znaczeniu należyty) rycerz rycerstwa.

2                                          More italico (łac.) – zwyczajem włoskim.

3                                           Praemitto… (łac.) – przeglądam, dzielę, sumuję, określam przypadek, argumentuję, notuję uwagi, wykładam.

4                                          Andrea Alciato (1492-1550) – włoski prawnik, humanista, który pracował i wykładał we Francji i we Włoszech – m.in. w Awinionie, Mediolanie, Pawii, Bolonii i Ferrarze.

5                                           Petrus Ramus (1515-1572) – francuski filozof, logik, matematyk, reformator edukacyjny, zabity w czasie Nocy św. Bartłomieja.

6                                          Rafał Taubenschlag (1881-1958) – historyk prawa, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, dziekan tamtejszego Wydziału Prawa (1929), po II wojnie wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.

7                                          Jan Ostroróg (ok. 1436-1501) – myśliciel i pisarz polityczny. Pracował w kancelarii królewskiej, w 1474 r. został kasztelanem, zaś w 1501 r. wojewodą poznańskim. Realizował misje dyplomatyczne, m.in. posłował do papieży Pawła II i Piusa II, brał udział w ustalaniu warunków pokoju toruńskiego kończącego wojnę trzynastoletnią z Krzyżakami. Zwolennik silnej władzy monarchy i ujednolicenia prawa w królestwie. Głównym dziełem Ostroroga był traktat polityczny pt.: Monumentum pro rei publicae ordinatione.

8                                          Filip Kallimach, właśc. Filippo Buonaccorsi (1437-1496) – włoski humanista działający w Polsce, dyplomata, nauczyciel synów Kazimierza Jagiellończyka, autor licznych prac poświęconych historii Polski i Węgier. Rady to memoriał pisany jakoby przez Kallimacha do króla, w którym autor atakuje wolności szlachty i zachęca monarchę do umacniania swej władzy wszelkimi dostępnymi środkami, w tym uznawanymi przez czytelników za „makiawelskie”. Dzieło pojawiło się w obiegu po śmierci Kallimacha i znane jest tylko z późniejszych odpisów różniących się między sobą. Prawdopodobnie jest falsyfikatem powstałym w ramach sporu między szlachtą i królem Janem Olbrachtem, wychowankiem Kallimacha.

9                                          Władysław Wisłocki (1841-1900) – historyk literatury, bibliograf, kustosz Biblioteki Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich we Lwowie (1869-1874) i Biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego (1874-1900), założyciel, redaktor i wydawca „Przewodnika Bibliograficznego” (1878-1900).

10                                      Jan Długosz (1415-1480) – najwybitniejszy polski historyk XV w., sekretarz i kanclerz Z. Oleśnickiego, po jego śmierci zbliżył się do króla Kazimierza Jagiellończyka, od 1467 r. wychowywał jego synów; autor m.in. obszernego dzieła Historia Polonica (1455-80), zmarł jako arcybiskup-nominat lwowski.

11                                        Paweł Włodkowic (1370?-1436) – jeden z najwybitniejszych myślicieli polskich, duchowny, rektor Akademii Krakowskiej. Zasłynął jako autor uzasadnień polskiego stanowiska w sporze Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim i uczestnik obrad Soboru w Konstancji. Wywodził koncepcje wojny sprawiedliwej i przeciwstawiał się bezwzględnej, uzasadnianej religijnie, polityce wobec pogan.

12                                       Bartolus de Saxoferrato (1313-1357) – włoski profesor prawa, jeden z najbardziej cenionych jego znawców swoich czasów, wykładał w Pizie i Perugii.

13                                        Fryderyk Jagiellończyk (1468-1503) – syn króla Kazimierza Jagiellończyka, biskup krakowski (od 1488), arcybiskup gnieźnieński (od 1493) i prymas Polski.

14                                       Jan Konarski (1447-1525) – biskup krakowski od 1503 r., bliski kolejnym władcom z dynastii Jagiellonów, znany jako mecenas sztuki i sprawny administrator diecezji.

15                                        Ursinus, właśc. Jan Ber (ok. 1460-ok. 1503) – humanista, epistolograf, wykładowca Akademii Krakowskiej, autor podręcznika epistolografii Modus epistolandii (1496).

16                                       Justynian Wielki (ok. 482-565) cesarz wschodniego cesarstwa od 527 r., dokonał wielkich reform prawnych (Kodeks Justyniana) i administracyjnych, wzmocnił pozycję Kościoła.

17                                       Thomas Murner (1475-ok. 1537) – niemiecki satyryk, poeta i tłumacz, przeciwnik idei reformacji religijnej, którą zwalczał, m.in. w swoich satyrach.

18                                       Piotr Tomicki (1464-1535) – dyplomata, humanista, bibliofil. W 1506 r. został sekretarzem królewskim; następnie pełnił kolejno szereg funkcji: od 1514 r. biskupa przemyskiego, od 1515 r. podkanclerzego wielkiego koronnego, od 1520 r. biskupa poznańskiego, a od 1524 r. biskupa krakowskiego. Popierał stronnictwo prohabsburskie, solidaryzując się z K. Szydłowieckim i zwalczając prymasa J. Łaskiego, był też krytyczny wobec królowej Bony. Akta dyplomatyczne z okresu działalności Tomickiego w kancelarii koronnej z lat 1507-1534 złożyły się na niepełne, ale obejmujące 16 tomów Acta Tomiciana (1852-1961).

19                                       Indult – zezwolenie wydawane przez papieża lub biskupa na odstąpienie w konkretnym przypadku od ogólnie obowiązujących norm prawa kanonicznego.

20                                     Jan Silvius (1465/1470-1537) – włoski duchowny, profesor Akademii Krakowskiej, kanonik katedralny wileński, protonotariusz apostolski, proboszcz w Lidzie i Witebsku, nauczyciel króla Zygmunta Augusta.

21                                       Garsias Quadros (?-1518) – wykształcony w Bolonii hiszpański prawnik, profesor prawa. Do Polski przybył w 1505 r. w orszaku biskupa Erazma Ciołka, na którego dworze był sekretarzem. Angażowano go do misji politycznych Zygmunta I Starego. Był profesorem prawa kanonicznego Akademii Krakowskiej (od 1510 r.) i autorem prac prawniczych Breviarium iuris (1512) i Lecturae super arboribus (1513).

22                                      Ludovico Masati de Aliphia – kanclerz królowej Bony, profesor Akademii Krakowskiej, na której wykładał prawo rzymskie.

23                                       Philippus Gundelius (1493-1567) – prawnik, profesor w Wiedniu, a następnie na Akademii Krakowskiej (od 1521 r.).

24                                      Piotr Illicino (ok. 1504-1582) – prawnik, humanista, autor dzieła O człowieku i umiejętnościach.

25                                       Piotr Rojzjuz, Roizjusz, Roisius, właśc. Ruiz de Moroz (1501?-1571) – prawnik i poeta pochodzenia hiszpańskiego, w latach 1542-1550 profesor prawa rzymskiego na Akademii Krakowskiej, od 1549 r. doradca prawny Zygmunta II Augusta.

26                                      Piotr Gamrat (1487-1545) – duchowny, w 1538 r. został biskupem płockim, później krakowskim. W 1541 r. ustanowił urząd inkwizytora, dążąc do podniesienia poziomu intelektualno-moralnego duchowieństwa; prekonizowany w tym samym roku na stolicę prymasowską, objął ją przez prokuratora, nawet po odbyciu ingresu nie rezydując w Gnieźnie.

27                                      Samuel Maciejowski (1498-1550) – biskup krakowski (od 1545 r.), podkanclerzy (od 1538 r.) i kanclerz wielki koronny (od 1547 r.), należał do grona bliskich doradców Zygmunta I Starego, a następnie Zygmunta II Augusta.

28                                      Ius docere… (łac.) – prawa nauczać niż objaśniać, interpretować w szkole niżeli wyrokować w sądzie.

29                                      Bartłomiej Groicki (1519 lub 1534-1605) – mieszczanin krakowski, znawca prawa, zarówno krajowego, jak i zagranicznego, które popularyzował w Polsce; autor Artykułów prawa majdeburskiego, które zowią Speculum Saxonum – pierwszej książki prawniczej wydrukowanej w języku polskim (w 1558 r.).

30                                      Stanisław Karnkowski (1520-1603) – sekretarz wielki królewski, referendarz wielki koronny, arcybiskup gnieźnieński, przeciwnik reformacji, autor Listy znakomitych męży… (1578).

31                                        Jan Cervus, Jan Tucholczyk (?-ok. 1557) – prawnik, wykładowca Akademii Krakowskiej, rektor szkoły katedralnej we Lwowie, kanonik katedralny w tym mieście.

32                                       Szymon Starowolski (1588-1656) – autor Setnika pisarzów polskich (1625), który po trzech latach uzupełnił dziełem De claris oratoribus Sarmatiae. Prace Starowolskiego stanowiły pionierską próbę opisania historii literatury polskiej.

33                                        Dictamen – nauka pisania listów.

34                                       Ulrich Zasius (1461-1536) – niemiecki prawnik, profesor uniwersytetu we Freiburgu.

35                                        Grzegorz Snopek z Szamotuł (1485-1541) – rektor Akademii Krakowskiej w latach 1537-1538, wykładowca tamtejszego Wydziału Sztuk Wyzwolonych oraz Wydziału Prawa, pełnił także różne funkcje kościelne w Krakowie, Gnieźnie i Poznaniu.

36                                       Jakub Przyłuski, pseud. Jeżowita (?-1554) – pisarz grodzki przemyski (1540-1549) i regent kancelarii ziemskiej krakowskiej (od 1551), humanista sympatyzujący z reformacją i ruchem egzekucyjnym, kalwin. Od 1547 r. pracował nad kodyfikacją prawa polskiego, autor Leges seu statuta ac privilegia Regni Poloniae (1553), a także wielu wierszy okolicznościowych i utworów o akcentach wyraźnie antyklerykalnych.

37                                       Corpus Iuris (Civilis) – inna nazwa Kodeksu Justyniana, najpopularniejszej kodyfikacji prawa rzymskiego.

38                                       Ortyl – orzeczenie sądu prawa niemieckiego; Kazimierz Wielki powołał na Wawelu sąd wyższy prawa magdeburskiego, który pełnił funkcję sądu apelacyjnego dla wszystkich spraw toczonych na prawie magdeburskim i miał ukrócić praktykę odwoływania się do sądów działających w miastach niemieckich.

39                                       Mikołaj Jaskier (1504-1560) – prawnik, senator i pisarz miejski Krakowa, wydawca i tłumacz, uchodził za jednego z najwybitniejszych znawców prawa miejskiego w szesnastowiecznej Polsce; przygotowane przez Jaskiera zbiory prawa miejskiego stanowiły podstawowe źródło dla rozstrzygania spraw do niego się odwołujących.

40                                     Tanta insuper… (łac.) – Poza tym tak dobrze znacie się na prawie i macie takie doświadczenie w prawie miejskim i konstytucjach ojczyzny, że Święta Wysokość Królewska raczy nie tylko wyznaczyć was do prowadzenia procesu cywilnego, ale też powierzyć wam zbadanie i rozwiązanie najbardziej zagmatwanych spraw jurysprudencji, powstałych między poddanymi Jego Wysokości.

41                                       Jan Zamoyski (1542-1605) – kanclerz wielki koronny (od 1578), hetman wielki koronny (od 1581), bliski współpracownik Stefana Batorego, przeciwnik Habsburgów. Zwyciężając pod Byczyną (1588) wojska pretendenta do tronu polskiego, austriackiego arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga, utorował drogę do korony Zygmuntowi III Wazie. Napisał m.in. De Senatu Romano Libri II (1563, O Senacie Rzymskim Księgi Dwie).

42                                      Tomasz Drezner (1560-1616) – wykształcony w Orleanie, Paryżu, Bourges, Rzymie i Padwie profesor prawa w Akademii Zamoyskiej, jej rektor, współdziałający z Janem Zamoyskim, który był jego protektorem. Napisał m.in. Processus iudiciarius Regni Poloniae (1601), Similium iuris Poloni cum iure Romano centuria una (1602), Institutionum iuris Regni Poloniae libri IV (1613).

43                                       Łukasz Górnicki (1527-1603) – renesansowy poeta, pisarz i królewski kanclerz. Jego najsłynniejsze dzieło – Dworzanin – jest polską adaptacją utworu włoskiego pisarza i dyplomaty Baldassare Castiglione (1478-1529). Napisał także m.in. Drogę do zupełnej wolności oraz Rozmowę o elekcji, wolności, prawie i obyczajach polskich.

44                                      Jan Łaski (1455?-1531) – ksiądz, prymas Polski. Od 1502 r. sekretarz królewski, w latach 1503-1510 kanclerz wielki koronny, od 1510 r. arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski. Jako przywódca szlachty wielkopolskiej wspierającej ruch egzekucyjny optował na sejmie 1504 r. za przeprowadzeniem zasady niełączenia urzędów przez tę samą osobę i ustalenia zakresu kompetencji centralnych urzędów, broniąc praw króla w zakresie nominacji na biskupstwa i kanonie w Polsce oraz żądając opodatkowania duchowieństwa. Z jego inicjatywy sporządzono w 1505 r. Commune incliti Poloniae regni primlegium, zbiór statutów i przywilejów nazywany Statutem Łaskiego (wyd. 1506). Jako prymas Polski ogłosił zbiór statutów synodalnych (1527).

45                                       Pecuniam recipimus, asinum mittimus domum (łac.) – pieniądze przyjmujemy, osła do domu odsyłamy.

46                                      Andrzej Frycz Modrzewski (1503-1572) – jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy politycznych XVI wieku, reprezentant obozu protestanckiego, pisarz królewski przy Zygmuncie Auguście. Do jego najważniejszych dzieł należały O zrównanie kary za mężobójstwo (1543) i Przeciwko Orzechowskiemu (1561), najsłynniejszym jednak traktatem Modrzewskiego było O poprawie Rzeczypospolitej (1551), stawiające postulat gruntownych reform ustrojowych.

47                                      Jakub Górski (ok. 1525-1585) – rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, polemista w sporach politycznych i religijnych (m.in. występował przeciwko niektórym ideom A. F. Modrzewskiego).

48                                      Andrzej Wolan (ok. 1530-1610) – pisarz polityczny, dyplomata, sekretarz królewski za panowania Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III, gorliwy wyznawca kalwinizmu; toczył polemiki z jezuitami i antytrynitarzami; autor dzieła De libertate politica seu civili libellus lectu non indignus (1572) oraz traktatu De principe et propriis eius virtutibus (1608).

49                                      István Werbőczy (1458?-1541) – węgierski prawnik, autor Tripartitum opus iuris consuetudinarii inlycti Regni Hungariae partiumque adnexarium.

50                                      Chodzi o dzieło bliżej nieznanego Rajmunda Partenopejczyka pt. Summa legis levis, brevi et utyli, mające spełniać rolę podręcznika prawa.

51                                        Jan Herburt (po 1524-1577) – historyk, prawnik, kasztelan sanocki, starosta przemyski i sanocki, sekretarz Zygmunta Augusta, odegrał istotną rolę w tworzeniu zbiorów prawa polskiego, zwłaszcza jako twórca Statua Regni Poloniae (1563)

52                                       Hieronim Wietor (po 1480-1546/1547) – księgarz i drukarz – początkowo w Wiedniu, później w Krakowie, od 1527 r. królewski drukarz urzędowy, rozpowszechniał dzieła klasyków i humanistów (m.in. Erazma z Roterdamu, Dantyszka, Kromera, Frycza Modrzewskiego), sam był kalwinem.

53                                        Scharffenbergowie byli właścicielami czołowych polskich drukarni XVI wieku – pierwszą z nich założył w Krakowie Marek Scharffenberg (?-1545). Jego działalność kontynuował – do 1565 r. wspólnie z bratem Stanisławem (?-1584) w drukarni ojca, później we własnej – syn Mikołaj (1519-1606), obdarzony przez Zygmunta Augusta wyłącznym prawem drukowania statutów Królestwa, będący też drukarzem nadwornym Stefana Batorego.

54                                       Łazarz Andrysowicz (?-1577) – drukarz pochodzenia ormiańskiego, którego Oficyna Łazarzowa wydrukowała dzieła m.in. Wacława z Szamotuł i Mikołaja Gomółki.

 

55                                        Stanisław Sarnicki (ok. 1532-1597) – historyk, edytor, działacz kalwiński, autor m.in. Annales, sive de origine et rebus gestis Polonorum et Lithuanorum librii octo (1587) i Statuta i metrika przywilejów koronnych językiem polskim spisane (1594).

56                                       Jan Januszowski (1550-1613) – właściciel drukarni, który w 1578 r. zyskał monopol na drukowanie pism urzędowych pochodzących z kancelarii królewskiej. Pracował w kancelariach Zygmunta Augusta i Stefana Batorego. Zygmunt III nobilitował go w 1588 r. – wówczas przyjął nazwisko Januszowski, dotąd zwał się Łazarzowic – uzyskał także tytuł architypografa królewskiego i kościelnego. Wydawał dzieła m.in. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i Stanisława Orzechowskiego, a także Biblię w przekładzie Jakuba Wujka oraz własne prace: Statuta, prawa i konstytucje (1600) i Wywód… i obmowa z strony statutów koronnych (1602).

57                                       Aleksander Jagiellończyk (1461-1506) – od 1492 r. wielki książę litewski, od 1501 r. król Polski.

58                                       Henryk (I) III Walezy (Henri de Valois, 1551-1589) – książę Orleanu, w latach 1573-1575 pierwszy elekcyjny król Polski jako Henryk I, od 1574 r. król Francji jako Henryk III.

59                                       Okres po bezpotomnej śmierci ostatniego Jagiellona – Zygmunta Augusta (1572), formalnie zakończony wyborem pierwszego króla elekcyjnego Henryka Walezego (1573). Wobec porzucenia tronu przez króla już w roku następnym, okres destabilizacji i konfrontacji różnych koterii magnackich trwał jednak do wyboru Stefana Batorego (1575).

60                                     Contraria (łac.) – sprzeczności, rzeczy sprzeczne.

61                                       Munimenta (łac.) – dokumenty, dowody.

62                                      Augustyn Mieleski Rotundus (ok. 1520-1582) – pisarz polityczny, prawnik, uchodzący za pierwszego historyka Litwy i jej apologetę (np. w sporach między Koroną a Litwą bronił idei państwowej i odrębności Wielkiego Księstwa Litewskiego). Był sekretarzem kancelarii królewskiej króla Zygmunta Augusta. W 1551 r. osiadł na Litwie – był m.in. wójtem w Wilnie. Napisał Rozmowę Polaka z Litwinem (1564). Wziął udział w pracach nad drugim (1566) i trzecim (1588) Statutem litewskim. Dokonał przekładu na łacinę drugiego Statutu litewskiego.

63                                       Marcin Kromer (1512-1589) – historyk i teolog, proboszcz w Bieczu, kanonik kielecki, krakowski i warmiński, poseł w Wiedniu (1558-1564), biskup koadiutor kard. Stanisława Hozjusza, po jego śmierci objął rządy w diecezji warmińskiej. Wspomniany przez Estreichera opis Polski to Polonia sive de situ, populis, moribus, magistratibus et re publica regni Polonici libri duo (przetłumaczone przez Władysława Syrokomlę jako Polska, czyli o położeniu, obyczajach, urzędach Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego, 1853).

64                                      Stanisław Ciołek (1382-1437) – kanonik gnieźnieński i poznański, biskup poznański (od 1428 r.), sekretarz królewski, podkanclerzy królewski.

65                                       Stefan Batory (1533-1586) – książę siedmiogrodzki, od 1576 r. król Polski.

66                                      Quod ad statum rei Romanae spectat (łac.) – który patrzy na to, co się tyczy stanu spraw rzymskich.

67                                      Andrzej Lipski (1572-1631) – prawnik, biskup łucki (1617), kujawski (od 1623 r.) i krakowski (od 1630 r.), kanclerz wielki koronny. Mimo że początkowo ze względu na kontakty z rokoszanami sandomierskimi nie cieszył się względami Zygmunta III Wazy, z czasem stał się jego bliskim współpracownikiem, zaangażowanym w starania króla o odzyskanie korony szwedzkiej i jego konflikty ze szlachtą. Napisał m.in. Practicarum observationum ex iure civili et saxonico… centuria Prima (1602) i Decas quaestionum publicarum Regni (1616).

68                                      Maciej Śliwnicki (?-1551/1552) – prawnik i duchowny, archidiakon gnieźnieński i poznański, proboszcz katedry poznańskiej, autor projektu kodyfikacji prawa miejskiego – Sigismundy (Kodeksu Zygmunta).

69                                      Melchior Kling (1504-1571) – niemiecki prawnik i badacz prawa, autor m.in. Enarrationes in quatuor Institutionum libros (1542).

70                                     Konrad Lagus (1500-1546) – niemiecki prawnik, autor m.in. Juris utriusque methodica traditio (1543) i Das Gantze Sechsisch Landrecht mit Text und Gloß in eine richtige Ordnung gebracht (1572).

71                                       Paweł Szczerbic (1552-1609) – sekretarz królewski, adwokat, syndyk miasta Lwowa, autor Speculum Saxonum albo prawo saskie i magdeburskie, początkiem abecadła z łacińskiego i niemieckiego egzemplarzy zebrane (1581) i Ius municipale to jest prawo magdeburskie (1646).

72                                      Ksiądz Walenty z Krzczonowa ożenił się w 1548 r., za co został uwięziony z rozkazu biskupa Maciejowskiego. Za księdzem wstawił się Orzechowski – także mający zamiar się ożenić ksiądz – ale Walenty ugiął się pod presją i rozstał z żoną.

73                                       Quidquid principi placuit, legis habet vigorem (łac.) – co się tylko władcy podobało, ma moc prawa.

74                                      Zelant – gorliwiec, zapaleniec.

75                                       Jan Sierakowski (1498-1589) – prawnik, poseł na sejmy, wojewoda łęczycki, zwolennik ruchu egzekucyjnego i jeden z przywódców wojny kokoszej, oponował przeciwko małżeństwu króla Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną, autor m.in. Compendium statutorum (1554). Przypisuje mu się też, choć autorstwo jego jest niepotwierdzone: Deliberacje o królu, panach, radzie i urzędnikach, sejmie i bezkrólewiu (ok. 1569) oraz De interregno (1587).

76                                      Jan Łączyński (?-ok. 1601) – prawnik, sekretarz królewski, stolnik przemyski.

77                                      Jan Palczowski (ok. 1507-1565) – dworzanin króla Zygmunta Augusta, sędzia zatorski, poseł na sejmy, przypisuje mu się wydawane anonimowo Ustawy prawa polskiego…, stanowiące zbiór wypisów z konstytucji sejmowych z okresu 1507-1540 oraz ze statutów Łaskiego.

78                                      Jędrzej Suski (ok. 1560-ok. 1616) – pisarz grodzki przemyski, autor broszur prawniczych, m.in. Deklaratia statutów koronnych.

79                                      Jan Swoszowski (ok. 1563-1615) – pisarz ziemski lwowski, poseł na sejmy, marszałek sejmu (1611), pisarz ziemski lwowski.

80                                     Chrystoph Podkański (?-1613) – ksiądz, prawnik, autor rozpraw Poprawa praw i sposob statutu spisanego, podług konstytuciey anni 1589, 1601, 1607 … 1608 oraz Wizervnk korrektvry prawa ziemskiego koronnego zpisania statutu ięzykiem polskim, vkrocenia postępku prawnego ad inscriptiones, wynalezienia viszczenia prędkiego rzeczy osądzoney, podług konstituciey anni 1589. y 1601. wydany y spisany. Przez X. Chrystopha Podkańskiego, Sacrae Theologiae & Juris vtriusque Doktora P.[lebana]S.[ancygniowskiego] &c. Cum Gratia & Priuilegio S. R. M.

81                                       Glosatorzy – prawnicy włoscy i francuscy, którzy odrodzili zainteresowanie prawem rzymskim, działający od początku XII do XIII wieku. Postulowali posługiwanie się prawem rzymskim jako prawem żywym, nadającym się do rozwiązywania współczesnych problemów i tę dyrektywę stosowali pisząc swe komentarze (glossy) do norm wywodzonych z Digestów Justyniana.

82                                      Jan Cerasinus (właśc. Kirstein, 1507-1561) – prawnik, wójt sądu wyższego prawa magdeburskiego na Zamku Królewskim w Krakowie, nobilitowany w 1550 r. przez cesarza Franciszka I. W 1556 r. ogłosił Enchiridion aliquot locorum, kilkukrotnie przedrukowane później dzieło traktujące o kilku wybranych zagadnieniach prawa magdeburskiego prywatnego i procesowego.

83                                       Jodocus Damhouder (1507-1581) – holenderski prawnik, znawca prawa miejskiego, członek Rady Finansowej Zjednoczonej Prowincji Niderlandów, autor popularnej pracy Practica rerum criminalium (1554).

84                                      Carolina, czyli Constitutio Criminalis Carolina, ogłoszona za panowania cesarza Karola V w 1532 r. niemiecka kodyfikacja prawa karnego materialnego i procesowego, mająca wielki wpływ na inne kodyfikacje tego typu w Europie.

85                                       Filip Padniewski (?-1572) – biskup przemyski, podkanclerzy koronny, od 1560 r. biskup krakowski. Pełnił liczne misje dyplomatyczne w imieniu króla polskiego. Należał do grona przeciwników ruchu egzekucyjnego.

86                                      Mikołaj Radziwiłł Czarny (1515-1565) – kanclerz wielki litewski (od 1550 r.), wojewoda litewski (od 1551 r.), marszałek wielki litewski (od 1554 r.), twórca potęgi rodu Radziwiłłów, przeciwnik unii lubelskiej, protektor kalwinizmu i aranizmu.

87                                      Klauzula sana mente – klauzula powtarzana w testamentach: „będąc zdrowym na umyśle”.

88                                      Dekretyści – popularna w średniowieczu nazwa wszystkich studiujących i wykładających prawo kanoniczne.

89                                      Stanisław Zaborowski (?-1529) – prawnik i gramatyk, proboszcz sandomierski, pisarz skarbu koronnego, współtwórca Statutu Łaskiego, autor traktatu politycznego Tractatus de natura iurium et bonorum Regis (1507), a także rozpraw o gramatyce i ortografii, m.in. Ortographia seu modus recte scribendi et legendi Polonicum idioma (ok. 1513).

90                                     Piotr Skotnicki (ok. 1540-1584) – prawnik, profesor Uniwersytetu Krakowskiego, kanonik przemyski, autor dzieła Politicae Vitae Recte Instituendi, Secundum Quam Vivere Unumquenq[ue] Et Conversari Deceat, Via Et Ratio Petri Scotnicii Bogoriani (1576).

91                                       Mikołaj Kotwicz (1455/1456-1507) – prawnik, poeta, kanclerz prymasa Zbigniewa Oleśnickiego, archidiakon poznański, autor włączonego do Statutu Łaskiego traktatu o interdyktach kościelnych.

92                                      Zwód – usystematyzowany zbiór praw.

93                                       Jan Ocieski (1501-1563) – po studiach w Akademii Krakowskiej i uzyskaniu bakalaureatu nauk wyzwolonych, pracował w kancelarii na dworze Krzysztofa Szydłowieckiego. Od 1531 r. dworzanin królewski, wysyłany z misjami dyplomatycznymi; od 1545 r. sekretarz królewski, następnie referendarz koronny; od 1550 r. podkanclerzy koronny, a od 1552 kanclerz wielki koronny; wyborny mówca sejmowy, mecenas nauki.

94                                      Jakób Zawisza z Kroczowa – autor Wskrócenia Prawnego Processv Koronnego (1613).

95                                       Statuta superflua (łac.) – ustawy zbędne.

96                                      Prout sonant (łac.) – tak jak brzmią, dosłownie.

97                                      Mikołaj Taszycki (?-1545) – prawnik, sędzia krakowski od 1519, sędzia ziemski od 1532 r. Stworzył projekt prawa koronnego (Correctura iurium lub Korektura Taszyckiego), odrzucony wszakże przez sejm jako zbytnio wzmacniający pozycję możnowładztwa, króla i Kościoła. Był jednym z przywódców szlacheckich w czasie tzw. wojny kokoszej (1537).

98                                      Hieronim Ossoliński (?-ok. 1576) – kasztelan sandomierski, kalwin, jedna z czołowych postaci środowisk innowierczych za panowania Zygmunta Augusta, uchodzący za jednego z najwybitniejszych mówców sejmowych swoich czasów, propagator unii polsko-litewskiej.

99                                      Coutumes – francuskie zbiory praw zwyczajowych wydawane od XII do XVI wieku.

100                                 Farrago iuris civilis Maideburgensis Sebastiani Cyrus advocati provincialis Iuris Supremi Castri Cracoviensis. Dono datum a domino Palczowski anno 1593 (Zbiór prawa miejskiego magdeburskiego Sebastiana Cyrusa, wójta prowincjonalnego Sądu Wyższego na Zamku Krakowskim. Dane jako dar przez pana Palczowskiego roku 1593) – księga stanowiąca kompendium przepisów prawa miejskiego. Sebastian Cyrus (?-1608) był wójtem Sądu Wyższego Prawa Niemieckiego na Zamku Królewskim w Krakowie.

101                                   Wawrzyniec Prażmowski (1460-1532) – namiestnik królewski (vicesgerent) na Mazowszu, kasztelan czerski i od 1529 r. wojewoda mazowiecki. Zaangażowany w pierwszą próbę kodyfikacji prawa mazowieckiego (zwód Prażmowskiego), podjętą po inkorporacji Mazowsza do Korony.

102                                  Piotr Goryński (?-1542) – wojewoda mazowiecki, starosta ciechanowski, przewodniczył komisji, która dokonała kodyfikacji prawa mazowieckiego, znanej jako zwód Goryńskiego.

103                                   Olbracht Gasztołd (1470-1539) – wojewoda nowogrodzki (od 1508 r.), wojewoda połocki (od 1514 r.), wojewoda trocki (od 1519 r.), kanclerz wielki litewski i wojewoda wileński (od 1522 r.), jeden z najpotężniejszych i najbogatszych magnatów na Litwie, uczestnik prac nad I Statutem litewskim.

104                                  Stanisław Hozjusz (1504-1579) – kardynał, wybitny teolog katolicki, przeciwnik konfederacji warszawskiej, jeden z głównych uczestników soboru trydenckiego; w 1564 r. sprowadził jezuitów do Braniewa, autor cenionych dzieł: Dialogus de eo num calicem laicis, uxores sacerdotibus permitti, ac divina officia vulgari lingua peragi fas sit (1558), De expresso Dei verbo… (1558), Confutatio „Prolegomenon” Brentii (1660).

105                                   Mikołaj Trąba (1358?-1422) – pierwszy prymas Polski, uczestnik podróży chrystianizacyjnej Jagiełły na Litwę (1387), spowiednik królewski, od 1390 r. pełnił różne funkcje kościelne; jako podkanclerzy koronny był w latach 1403-1412 bliskim doradcą króla. Zwolennik wojny z Zakonem Krzyżackim, w 1411 r. mianowany arcybiskupem halickim, w 1412 r. przeniesiony na arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Przewodniczył delegacji polskiej na sobór w Konstancji (1415), na którym uzyskał godność prymasa dla arcybiskupów gnieźnieńskich. Na prowincjonalnym synodzie wieluńsko-kaliskim wydał statuty synodalne, kodyfikację partykularnego prawa Kościoła polskiego, obowiązującą do ogłoszenia statutów Jana Łaskiego (1527).

106                                  Voluntas regis lex esto (łac.) – niech wola króla stanie się prawem.

107                                  Piotr Boratyński (1509-1558) – znakomity mówca sejmowy, jeden z przywódców stronnictwa egzekucyjnego; od 1537 r. dworzanin, następnie sekretarz królewski, od 1551 r. burgrabia krakowski, od 1554 r. kasztelan przemyski, od 1557 r. – kasztelan bełski, w latach 1547-1553 wielokrotny poseł na sejmy.

108                                  Jakub Uchański (1502-1581) – ksiądz, prymas Polski. Po służbie na dworach Tęczyńskich i Branickich został sekretarzem królowej Bony. W 1538 r. otrzymał kanonię krakowską i urząd referendarza koronnego, w 1551 r. – arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski. Związany z przywódcami ruchu egzekucyjnego oraz A. Fryczem Modrzewskim, sprzyjał programowi stworzenia Kościoła narodowego, bezskutecznie zabiegał o zwołanie synodu, który pogodziłby katolików i protestantów. Po śmierci Zygmunta Augusta został pierwszym interrexem (1572/1573).

109                                  Jus scriptum (łac.) – prawo pisane.

110                                   In praejudicium Reipublicae… (łac.) – co mogłoby szkodzić Rzeczypospolitej i czynić szkodę jakiejkolwiek osobie prywatnej lub zmieniałoby prawo powszechne i wolność publiczną.

111                                     Nuntii terrestres (łac.) – posłowie (ziem).

112                                    Jus commune et publica libertas (łac.) – prawo powszechne i wolność publiczna.

113                                     Voluntas regis lex esto (łac.) – wola króla jest prawem.

114                                    Oswald (Marian) Balzer (1858-1933) – historyk prawa, uczeń Michała Bobrzyńskiego, od 1887 r. profesor Uniwersytetu we Lwowie, członek Akademii Umiejętności, badacz dziejów ustroju Polski, sympatyzujący z obozem narodowych demokratów.

115                                     Zob. przypis 18 w niniejszym tekście.

116                                    Promiscue – bez różnicy, wymiennie.

117                                    Ad mandatum Regiae Majestatis (łac.) – z rozkazu majestatu królewskiego.

118                                    Cum interrogatione (łac.) – z zapytaniem.

119                                    Petitionibus baronum et nobilium annuentes; postulantibus nuncios (łac.) – zgadzając się na prośby panów i szlachty; na żądanie posłów.

120                                  Petyta – oficjalne żądania szlachty wobec króla, najczęściej uchwalane na sejmikach, petycje.

121                                    Celerius executioni demandaturi (łac.) – mając na względzie przyspieszenie wprowadzenia w życie.

122                                   Zmieniając wyraz recipere na praecipere (łac.) brać/ uzyskać na rozkazać.

123                                    Dare et donare bona nisi pro necessitate rei publicae (łac.) – dawania i darowania dóbr, chyba że jest to konieczne dla spraw publicznych.

124                                   Barbara Radziwiłłówna (1520-1551) – córka kasztelana wileńskiego Jerzego Radziwiłła, w 1537 r. wydana za wojewodę nowogrodzkiego S. Gasztołda, po jego śmierci zawarła znajomość z Zygmuntem Augustem, z którym w 1547 r. weszła potajemnie w Wilnie w związek małżeński. Sejm domagał się rozwiązania małżeństwa, król groził abdykacją, a osłabiwszy opozycję sprowadził Barbarę do Krakowa i doprowadził do jej koronacji (1550). Trawiona ciężką chorobą zmarła w następnym roku.

125                                    Privatim uproszone etiam sub interregno (łac.) – osobiście uproszone nawet w czasie bezkrólewia.

126                                   Bodzanta (ok. 1290-1366) – biskup krakowski od 1348 r., toczył spory z Kazimierzem III Wielkim, zarzucając mu niemoralne prowadzenie się i nieprzestrzeganie majątkowych praw Kościoła. Król miał polecić zgładzenie wysłannika Bodzanty – Marcina Baryczki. Konflikt załagodzono – cofnięto ekskomunikę rzuconą na króla, zaś władca ufundował – jako pokutę – kilka kościołów ekspiacyjnych. Bodzanta uchodził za sprawnego administratora dóbr diecezji krakowskiej.

127                                   Incorporamus pleno iure mere et mixte (łac.) – włączamy w pełni praw całkowicie i wespół.

128                                   Gdyż stało w nich napisane in genere, omnia negotia mają być consilia mutua (łac.) – gdyż stało w nich napisane ogólnie, iż wszystkie sprawy mają być postanowieniem wzajemnym.

129                                   Jan Zborowski (1538-1603) – hetman nadworny koronny, kasztelan gnieźnieński, starosta odolanowski i grudziącki. Na kolejnych elekcjach popierał kandydatury na tron polski Henryka Walezego (po jego ucieczce żądał natychmiastowej detronizacji Francuza), Stefana Batorego i Maksymiliana Habsburga.

130                                   Jakub Niemojewski (ok. 1532-1584) – działacz reformacyjny, teolog kalwiński, poseł na sejm walny, działał na rzecz równouprawnienia wyznań i rozwoju szkolnictwa protestanckiego.

131                                     Mikołaj Firlej (?-1601) – wojewoda krakowski od 1589 r., poseł na sejm walny z województw lubelskiego a następnie krakowskiego. Współpracował blisko z Janem Zamoyskim. Po ucieczce Henryka Walezego forsował kandydaturę Maksymiliana II Habsburga, potem przeszedł na stronę Stefana Batorego. Przyczynił się do objęcia tronu polskiego przez Zygmunta III Wazę, jednak gdy ujawnione zostały tajne królewskie plany zawarcia sojuszu z Habsburgami – a podejrzewano władcę nawet o chęć oddania korony polskiej Ernestowi Habsburgowi – przyłączył się do szlachty, która na sejmie inkwizycyjnym
w 1592 r. wystąpiła przeciw królowi (któremu ostatecznie udało się przekonać jej większość, że nie wyrzeknie się tronu polskiego).

132                                    Omnes leges abusu evanescunt (łac.) – wszystkie prawa przez nadużywanie znikają (tracą moc).

133                                     In nuce (łac.) – w formie lapidarnej, zwartej; krótko i węzłowato.

134                                    Quid enim regnum, nisi populus ei subiectus? (łac.) – czymże jest państwo, jeśli nie poddanym mu ludem?

135                                     Rafał Leszczyński (1526?-1592) – jeden z przywódców ruchu egzekucyjnego, wojewoda brzesko-kujawski (1545-1550), kasztelan śremski (1580), związany z ruchem braci czeskich, którym w 1550 r. oddał kościół parafialny i szkołę w Lesznie; zrzekł się godności senatora, by stanąć na czele izby poselskiej.

136                                    Stanisław Podlodowski, zw. Lupą (1503-1513) – dworzanin Zygmunta I Starego, od 1547 r. stolnik sandomierski, poseł sejmowy, marszałek izby poselskiej.

137                                    Marcin Leśnowolski (?-1593) – kasztelan podlaski, starosta zatorski.

138                                    Deuter. Deuteronomium, czyli Księga Powtórzonego Prawa.

139                                    François Hotman (1524-1590) – francuski protestancki prawnik i pisarz, profesor prawa rzymskiego na Université de Paris, prawa cywilnego w Valence i jurysprudencji w Bourges. Związany z monarchomachami, nawołującymi do oporu wobec złych władców, był przeciwnikiem władzy absolutnej władców francuskich. Wiele lat spędził na emigracji w Szwajcarii, gdzie wykładał na uniwersytetach w Lozannie i w Genewie. Był również sekretarzem Jana Kalwina. Jego najbardziej znanym dziełem była praca Franco-Gallia (1573), w której przedstawił model pożądanego ustroju politycznego, opartego na zasadach rządu reprezentacyjnego i elekcyjnej monarchii.

140                                  W 1579 r. w Bazylei ukazał się wpływowy hugenocki traktat Vindiciae contra tyrannos, w którym rozważano kwestie, czy lud powinien być posłuszny władcy czy też sprzeciwiać mu się, gdy ten łamie boskie prawo bądź zagraża wspólnocie – nieznany autor (choć bierze się pod uwagę francuskich protestantów Philippe Duplessis-Mornay’a (1549-1623) i Huberta Langueta (1518-1581)), ukrywający się pod pseudonimem Stephen Junius Brutus, uważał za słuszne to drugie rozwiązanie.

141                                    Juan de Mariana (1536-1624) – jezuicki scholastyk i historyk, autor m.in. Historiae de rebus Hispaniae i traktatu De rege et regis institutione, w którym rozważał kwestię prawa do tyranobójstwa i rozwijał koncepcję suwerenności narodowej, stanowiącą w późnej scholastyce hiszpańskiej odpowiedź na protestancką doktrynę divine right of kings.

142                                   Krzysztof Warszewicki (1543-1603) – myśliciel polityczny, zwolennik kontrreformacji i silnej władzy królewskiej. Największą sławę przyniosły mu traktaty polityczne (m.in. Paradoxa, 1579; De legato et legatione, 1595; De optimo statu libertatis, 1598), choć był on również autorem szeregu prac historycznych i teologicznych oraz mów okolicznościowych i panegiryków, a także zbioru Reges, sancti, bellatores, scriptores Poloni (1601), zawierającego m.in. informacje biograficzne i bibliograficzne o 29 polskich pisarzach.

143                                    Szymon Budny (1530-1593) – działacz reformacji, pastor początkowo kalwiński a następnie ariański, tłumacz Biblii na język polski, pisarz i teolog ariański.

144                                   Faust Socyn (Sozzini, 1509-1604) – pochodzący z Toskanii włoski humanista, pisarz, poeta i teolog, twórca socynianizmu i doktryny Braci Polskich – radykalnego odłamu reformacji polskiej. Wiele lat życia spędził w Polsce – zmarł w Lusławicach koło Tarnowa.

145                                    Jakub Paleolog (1520-1585) – grecki duchowny, dominikanin, który stał się antytrynitarskim działaczem reformacyjnym, działającym we Włoszech, Czechach, Siedmiogrodzie i Polsce. Do Rzeczpospolitej trafił, gdy chciał uniknąć zagrożenia ze strony inkwizycji – państwo uchodzące za wyjątkowo jak na ówczesne realia tolerancyjne wydawało mu się dobrym miejscem by się w nim schronić i prowadzić dalej swą działalność. Jednak zaostrzenie polityki królewskiej wobec Braci Polskich skłoniło Paleologa do wyjazdu do Czech. Tam po paru latach został uwięziony i wydany do Rzymu, gdzie został ścięty za herezję.

146                                   Grzegorz Paweł z Brzezin (ok. 1525-1591) – pisarz i teolog ariański, jedna z najważniejszych postaci spośród Braci Polskich.

147                                   Hugo Grocjusz (1583-1645) – holenderski filozof, prawnik, uchodzący za twórcę prawa międzynarodowego, autor m.in. Trzech ksiąg o prawie wojny i pokoju (1625), zajmował się m.in. zagadnieniami prawa naturalnego i umowy społecznej.

148                                   Marcin Śmiglecki (1563-1618) – filozof, teolog, logik, jezuita. Jego najsłynniejsze dzieło Logica… selectis disputationibus et quaestionibus illustrata wydawane było w Niemczech (pierwsze wydanie w 1618 r.) i Anglii, ciesząc się tam dużym uznaniem, ceniono także inne jego prace, m.in. O lichwie i trzech przedniejszych kontraktach: wyderkowym, czynszowym i towarzystwa kupieckiego nauka krótka (1596, wydanie rozszerzone O lichwie i wyderkach, 1607).

149                                   Franciszek Suárez (1548-1617) – hiszpański jezuita, teolog, komentator Arystotelesa i św. Tomasza. Studiował prawo kanoniczne na Uniwersytecie w Salamance. Napisał m.in.: Disputationes metaphysicae (1597) i Tractatus de legibus ac Deo legislatore (1612).

150                                   Rozprawa Głos wolny wolność ubezpieczający, została napisana w 1733 r., a wydana w 1748. Przypisuje się ją królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu (1677-1766). Dzieło to stanowi wezwanie do gruntownej reformy ustrojowej, polegającej m.in. na wzmocnieniu władzy królewskiej.

151                                     Czyli w napisanych na prośbę Michała Wielhorskiego Uwagach nad rządem Polski (1770).

152                                    Francis Bacon (1561-1626) – angielski filozof i polityk, przedstawiciel empiryzmu metodologicznego oraz materializmu, twórca nowożytnej koncepcji nauki.

153                                     Jan Chojeński (1486-1538) – biskup przemyski (od 1531), biskup płocki (od 1535), biskup krakowski (od 1537), sekretarz i kanclerz wielki koronny, blisko związany z Zygmuntem I Starym i Boną Sforzą, przeciwnik ruchu egzekucyjnego, co uczyniło go niepopularnym wśród szlachty; mecenas nauki i sztuki, wpierający m.in. Marcina Kromera i Józefa Strusia.

154                                    Mikołaj Zamoyski (1472-1532) – proboszcz chełmski, sekretarz królewski, proboszcz tarnowski, kanonik krakowski, referendarz dworu.

155                                     Na Niż, czyli na Sicz zaporoską.

156                                    Mikołaj Rej (1505-1569) – poeta renesansowy, zwolennik reformacji, uważany za „ojca literatury polskiej”.

157                                    Władysław Łoziński (1843-1913) – polski powieściopisarz i historyk. Pisał do wielu galicyjskich gazet (m.in. do „Dziennika Literackiego” i „Przeglądu Powszechnego”), w latach 1873-1883 był redaktorem naczelnym „Gazety Lwowskiej”. Współtworzył Fundację im. Ossolińskich, działał także w Towarzystwie Historycznym i Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych. Zasiadał w wiedeńskiej Radzie Państwa i Izbie Panów. Napisał m.in. Życie polskie w dawnych wiekach (1907) i popularną powieść przygodową Oko proroka (1899).

158                                    Maciej Smogulecki (?-1617) – prawnik, publicysta, starosta bydgoski (1600-1617), przywódca rokoszu Zebrzydowskiego w Wielkopolsce.

159                                    Jan Lubrański (1456-1520) – biskup płocki (od 1497), biskup poznański (od 1498), sekretarz i dyplomata Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, zaufany współpracownik Zygmunta Starego w Wielkopolsce, twórca szkoły średniej na Ostrowie Tumskim (później nazwanej Akademią Lubrańskiego).

160                                  Prout jus et justitia suadebit jure communi salvo (łac.) – jak będzie sugerowało prawo i sprawiedliwość, nie naruszając prawa powszechnego.

161                                    Walenty Dembiński (?-1585) – kanclerz wielki koronny i podskarbi wielki koronny, kasztelan krakowski.

162                                   Jan Dantyszek (1485-1548) – dyplomata i poeta, biskup chełmiński (1530-1537) i warmiński (od 1537), pochodził z rodziny niemieckiej, studiował w Gryfii i Krakowie, od 1504 r. pisarz królewski, współpracownik J. Łaskiego i P. Tomickiego. W 1516 r. otrzymał od cesarza Maksymiliana szlachectwo, tytuł doktora obojga praw, godność comesa palatinusa oraz – jako pierwszy Polak – laur poetycki. W latach 1524-1532 był stałym posłem polskim na dworze cesarza Karola. Utrzymywał kontakty z T. Morusem i F. Melanchtonem, po 1538 r. główny doradca króla Zygmunta I Starego; bronił stanowiska Polski w sprawie Prus i praw polskich do Bałtyku.

163                                    Bona Sforza była córką Izabeli Aragońskiej (1470-1524) – księżnej Mediolanu i Bari, córki króla Neapolu Alfonsa II. Ciotka Izabeli, królowa Neapolu Joanna Aragońska, zapisała jej znaczny majątek. Po śmierci Joanny Izabela upomniała się o spadek, do części którego rościł sobie prawa Karol Habsburg. Izabela zwróciła się w tej sprawie do sądu w Neapolu, korzystając ze wsparcia swego zięcia – króla Zygmunta I Starego, który, licząc, że tym sposobem otrzyma szybciej posag Bony, powierzył zajmowanie się kwestią spadku swemu sekretarzowi, Janowi Dantyszkowi, a gdy jego misja nie powiodła się (później ją ponawiał), także Hieronimowi Łaskiemu i Ludwikowi Decjuszowi. Po śmierci Izabeli Sforza kontynuowała starania o spadek.

164                                   Bona Sforza (1494-1557) – księżniczka włoska z rodu książąt Mediolanu – Sforzów, żona Zygmunta Starego, królowa Polski (od 1518), niepopularna wśród szlachty z uwagi na chęć wzmocnienia władzy małżonka na wzór absolutnych władców innych państw oraz z powodu aktywnego poczynania sobie przez nią na niwie finansowej (skupowanie dóbr i pomnażanie prywatnego majątku).

165                                    Mikołaj Czepiel (1452-1518) – prawnik, dyplomata, w latach 1478-1493 stały prokurator (pełnomocnik) królewski w Rzymie, do którego posłował także w późniejszych latach, profesor Akademii Krakowskiej, przyjaciel czołowych myślicieli swej epoki, m.in. Kallimacha, M. Kopernika, J. Lubrańskiego i A. Krzyckiego.

166                                   Dominik z Secemina (?-1519) – prawnik, wykładowca Akademii Krakowskiej, doradca w kwestiach prawnych króla Zygmunta I Starego, kanclerz biskupa J. Konarskiego, uczestnik Soboru Laterańskiego V.

167                                   Jus belli ac victoriae, jus concordiae ac pacis perpetuae, wreszcie na jus feodale (łac.) – prawo wojny i zwycięstwa, prawo zgody i pokoju wiecznego, wreszcie na prawo lenne.

168                                   Fabian Luzjański (ok. 1470-1523) – biskup warmiński (od 1512 r.), początkowo wspierający Zakon Krzyżacki w relacjach z Polską, później zerwał kontakty z zakonem i stał po stronie Zygmunta Starego w jego konflikcie z wielkim mistrzem Albrechtem Hohenzollernem.

169                                   Dylacja – przedłużenie terminu, odroczenie.

170                                  Albrecht Hohenzollern (1490-1568) – ostatni wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego, po przegranej wojnie z Zygmuntem Starym i hołdzie pruskim (1525) stał się pierwszym świeckim władcą dawnego państwa zakonnego przekształconego w Prusy Książęce.

171                                    Stanisław z Rzeczyc (?-1546) – prawnik, doktor obojga praw, współpracownik biskupa Piotra Tomickiego, penitencjariusz króla Zygmunta I Starego w Rzymie.

172                                   Bogdan III Ślepy (1478-1517) – hospodar mołdawski w latach 1504-1517 z dynastii Muszatowiczów, próbował – ze zmiennym szczęściem – prowadzić politykę zachowywania niezależności i integralności terytorialnej swego kraju, zwłaszcza względem Rzeczypospolitej i Turcji.

173                                    Sulejman Wspaniały, Süleyman Kanuni (1494-1566) – sułtan turecki z dynastii Osmanów od 1520 r., autor gruntownych reform prawa, administracji, armii i finansów, które wyniosły imperium osmańskie na szczyt potęgi. Za jego rządów zdobyło ono m.in. Belgrad, Budę, część Gruzji, Mezopotamię, Jemen, Tunis, Trypolitanię i Algier.

174                                   Dragonady – sposób na nękanie hugenotów, wykorzystywany za rządów Ludwika XIV, który zezwolił, by w domach hugenockich kwaterowano oddziały huzarów, znęcających się nad domownikami i żyjących na ich koszt. Kampania ta przyczyniła się do znacznego zmniejszenia liczby hugenotów we Francji.

175                                    Stanisław Konarski (1700-1773) – pijar, reformator szkolnictwa, poeta i pisarz polityczny, prekursor polskiego oświecenia. W 1740 r. otworzył w Warszawie elitarną szkołę dla młodzieży szlacheckiej – Collegium Nobilium. Politycznie związany był ze Stanisławem Leszczyńskim, następnie współpracował z Familią Czartoryskich i Stanisławem Augustem Poniatowskim. W O skutecznym rad sposobie (4 t., 1760-1763) przedłożył propozycję gruntownej reformy ustroju Rzeczypospolitej, przeprowadzając m.in. krytykę liberum veto.

 

Najnowsze artykuły