Artykuł
Sejm Ustawodawczy, 15 października 1920 r., Józef Buzek o sprawie Śląska Cieszyńskiego i stosunkach z Czechami

P. Buzek[1]:

 

Wysoki Sejmie! Dzień 12 października r. b., jako dzień podpisania preliminarzy pokojowych w Rydze, stanowi bez wątpienia dzień najradośniejszy, w krótkiej, bo niespełna dwuletniej historii naszej niepodległości narodowej. Po tylu rozczarowaniach, po tylu porażkach, zmarnowanych sposobnościach i straconych nadziejach, nareszcie dzień jasny, dzień niezaprzeczonego tryumfu. Jak wiadomo, bój nasz o nasze granice zachodnie skończył się szeregiem niepowodzeń, ba, można powiedzieć, klęsk. I tak, nie mamy zapewnionego bezwzględnie pewnego dostępu do morza, zależy on bowiem od zawodnej polityki sprzymierzeńców i w części nawet od dobrej woli Gdańszczan. Mazury i Warmia są definitywnie stracone, czyli przeszło 12.000 km. kw. ziemi bezsprzecznie polskiej z ludnością około półmilionową. Na Śląsku Górnym mamy stoczyć ciężką walkę, plebiscytową, ciężką nie dlatego jakoby większość ludności mieszkającej na Górnym Śląsku nie chciała, nie dążyła z całych sił do połączenia się z Polską, lecz dlatego, że grozi nam sfałszowanie plebiscytu na wypadek, gdyby sprzymierzeńcy przyznali prawo głosu także tym setkom tysięcy Niemców, mieszkających nie na Górnym Śląsku, ale od szeregu lat w Westfalii lub innych prowincjach niemieckich a mających z Górnym Śląskiem tyle wspólnego, że tam się urodzili, albo też w podstępny sposób uzyskali poświadczenie że się na Górnym Śląsku urodzili.

Jakże zupełnie inne są wyniki naszego boju o granice nasze na wschodzie! Na podstawie preliminarzy pokojowych w Rydze niedawno podpisanych nabywamy na wschodzie, na wschód od linii Curzona z obszaru b. imperium rosyjskiego obszar ziemi nie mniejszy, niż 130. km. kw. z ludnością – już po odliczeniu strat spowodowanych wojną przeszło 5-miljonową. By ocenić doniosłość tego faktu wystarczy przypomnieć, że Polska w granicach linii Curzona, więc w tych granicach w jakich ją polityka angielska chciała wyznaczyć, liczyłaby tylko 251.000 km. kw., i to już w tym przypuszczeniu, że cała Galicja Wschodnia należałaby do Rzplitej Polskiej. Gdyby zaś odliczyć od Polski także tę część Galicji Wschodniej, która leży na wschód od linii Curzona, to okazałoby się że nasza Rzeczpospolita miałaby tylko około 210.000 km. kw. i około 19 milionów mieszkańców. Tymczasem na podstawie triumfu naszego w Rydze obszar Rzplitej Polskiej będzie wynosił nie 210.000, ale okrągłe 380.000 ze Śląskiem Górnym 390.000 km. kw., a ludność naszej Rzplitej będzie wynosiła nie przeszło 19 milionów, ale przeszło 29 milionów, a wzgl. ze Śląskiem Górnym 31 milionów mieszkańców.

Radość nasza z rezultatu, osiągniętego w Rydze, jest tym większa, iż rezultat ten mamy do zawdzięczenia przede wszystkim sobie samym. (Głos: Tak jest). Z wyjątkiem sojuszniczej Francji, która w najcięższych chwilach była naszym wiernym sekundantem w naszym pojedynku z potęgą bolszewicką, z wyjątkiem Francji, która nie szczędziła nam wydatnej pomocy, czy to dyplomatycznej, czy w oficerach, czy w materiale wojennym, inni nasi sojusznicy ograniczali się tylko do platonicznych słów i do rad, krępujących naszą swobodę działania. Nie brak było nawet wśród nich takich, którzy składali nas do grobu i przemyśliwali nad sposobami przeprowadzenia nowego podziału Polski. Pierwszą tego zapowiedzią była decyzja Rady Ambasadorów z dnia 28 lipca r. b., przyznająca znaczną część polskiego Śląska Cieszyńskiego, polskiego Spiszą i Orawy Czechom, jeden z dyplomatów angielskich zapytany, dlaczego szmat ziemi polskiej oddano Czechom, jakkolwiek Rada Ambasadorów dobrze wiedziała, iż ludność największej części tego kraju w plebiscycie mimo najgorszych nawet okoliczności bezwarunkowo za Polską by się oświadczyła, odpowiedział, iż w chwili wydawania orzeczenia Rada Ambasadorów musiała się liczyć z upadkiem Polski, jako z faktem bezpośrednio grożącym, więc nie dziw, że przyznano część ziemi polskiej potęgom obcym. Dodajmy do tego fakt gorzkiego upokorzenia, jakie spotkało nas w Spa, przypomnijmy sobie, jak daleko w drugiej połowie lipca stały armie sowieckie wewnątrz Rzeczypospolitej Polskiej, a będziemy mieli obraz położenia, w jakim się znajdowała nasza Rzeczpospolita w chwili powstania niniejszego gabinetu Witosa[2].

Zasługą historyczną tego gabinetu jest i pozostaje, iż udało mu się zjednoczyć do walki z najeźdźcą cały naród, udało mu się porwać do tej walki najszersze masy ludu włościańskiego i roboczego, tak, że najeźdźca bolszewicki spotkał się wszędzie z biernym lub czynnym, bo zbrojnym oporem ludności, a za sprzymierzeńców w narodzie polskim znalazł tylko nieliczne jednostki. Gabinetowi Witosa udało się dalej wzbudzić ufność w masach do własnych naszych sił, udało mu się wzniecić zapał i patriotyzm tak gorący, iż owładnął cofającą się armią i umożliwił Naczelnemu Wodzowi przeprowadzenie jego genialnego planu strategicznego.

Najlepiej określił naszą historię w ciągu dwóch, trzech ostatnich miesięcy publicysta francuski Pernot, nazywając te miesiące czasem próby dla Polski, czasem, w którym Polska zdawała egzamin, czy potrafi być narodem, czy też nie. Egzamin ten zdaliśmy i to drugi powód, dlaczego dzień 12 października, w którym kolega nasz p. Dąbski podpisał preliminaria pokojowe jest dla nas dniem radości i chwały, dlaczego do gabinetu Witosa, którego energii ten rezultat najbardziej mamy do zawdzięczenia, odnosimy się z ufnością i uznaniem. (Brawa).

Z uznaniem tez przyjęliśmy wczorajszą deklarację p. Prezesa Ministrów w sprawie litewskiej. Mam zaszczyt oświadczyć W imieniu klubu P. S. L, iż z deklaracją tą zupełnie się solidaryzujmy.

Winę ostatnich zajść wileńskich należy przypisać wyłącznie faktowi, że rząd bolszewicki, zawierając pokój z Litwą zdeptał prawo samostanowienia ludności miasta Wilna i ziemi wileńskiej. Tak samo, jak już tyle razu w ciągu ostatnich lat usiłowano i tu dysponować cudzym dobrem, rozporządzać, nie pytając właściwego gospodarza tej ziemi. Jest rzeczą tedy zupełnie naturalną, że ci synowie ziemi wileńskiej, których prawo w ten sposób zgwałcono, upomnieli się o nie, nie bacząc, iż wchodzą w bolesny konflikt z powinnością żołnierską. Naszym zdaniem Rząd nasz zajął stanowisko zupełnie poprawne, oświadczając iż uważa polską etnograficzną część Litwy już teraz za część Polski, ponieważ ludność tamtejsza w ciągu przeszłego i bieżącego roku złożyła kilkakrotnie niezbite dowody, iż wolą jej jest stać się integralną częścią Rzeczypospolitej polskiej.

Również witamy z zadowoleniem dalsze oświadczenie Rządu, iż uznaje rząd tymczasowy wileński pod warunkiem, iż ten rząd jak najprędzej przeprowadzi wybory powszechne i równe do sejmu wileńskiego, który to sejm zadecyduje ostatecznie o losach swej ziemi. Mamy nadzielę, że w ten sposób uda się nam przekonać tę część opinii publicznej zagranicznej, która chce się kierować sprawiedliwością i słusznością, iż przyłączenie ziemi wileńskiej do Polski nie jest wypływem dążności imperialistycznych, lecz naturalnym faktem łączenia się braci z braćmi. (Brawa).

Rozumie się samo przez się, iż gorąco witamy wreszcie także ostatni ustęp deklaracji p. Prezydenta Ministrów zapewniający, iż potrafimy obronić prawo samostanowienia ludności ziemi wileńskiej, jeżeliby prawo to zbrojną ręką z zewnątrz było zagrożone.

Ze szczególnym zadowoleniem powitaliśmy w exposé p. Prezydenta Ministrów, wygłoszone dn. 24 września, ustęp dotyczący Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy. W exposé tym stwierdza Rząd, iż „Czechom zostały przyznane nawet okręgi czysto polskie, do których Czesi nie powinni nigdy rościć pretensji”. „Naród nasz i Rząd” – mówi dalej exposé Prezydenta Ministrów; „nigdy nie pożądał cudzych ziemi, tym bardziej też nie może zrozumieć krzywdy, jaką mu wyrok w sprawie Śląska Cieszyńskiego i Spiszą wyrządził. Wyrok ten wykopał przepaść między obu narodami, a w interesie obu narodów leży zasypanie tej przepaści”. Interpretując te słowa Prezydenta Ministrów, nie mylimy się chyba, twierdząc, że p. Prezes Ministrów chciał przez to powiedzieć, że zasypanie tej przepaści jest niemożliwym bez rewizji niesprawiedliwego orzeczenia Rady Ambasadorów, rewizji, która by oddała Polsce zabrane jej kraje polskie. Wzywamy Rząd, żeby poczynił wszystko co do niego należy, aby do tej rewizji jak najprędzej doszło. Równocześnie jednak pozwalam sobie zwrócić uwagę Rządu, iż druga strona tj. Czesi pragną widocznie w zupełnie inny sposób dojść do zasypania tej przepaści. Uważają oni Polskę widocznie za tak słabą, iż myślą na serio o zupełnym sczechizowaniu przyznanej im ziemi Cieszyńskiej w ciągu najbliższych lat za pomocą najbrutalniejszych gwałtów. Równocześnie zaś łudzą się nadzieją, iż Polska wobec tych gwałtów będzie nie tylko milczała, ale nawet przez utrzymanie serdecznych stosunków z Czechami, przez zawieranie z nimi bezużytecznych praktycznie traktatów, wszystkie te gwałty milcząco zaaprobuje, oczyszczając. w ten sposób Czechów w opinii świata. Że takie są w rzeczywistości zamiary rządu czeskiego pozwolę sobie, szczegółowo uzasadnić.

Przede wszystkim muszę wspomnieć, że Czesi zawarli z mocarstwami sprzymierzonymi w Saint Germain konwencję z dn. 10 września 1919 r. Art. 2 tej konwencji zabezpiecza mniejszościom narodowym szereg praw, zwłaszcza zupełne bezpieczeństwo życia wolności i pobytu. Art. 9 zaś zapewnia szkołom mniejszości zupełną swobodę rozwoju. W artykule tym przyrzekają Czesi nawet wypłacanie dotacji szkołom niemieckim, polskim itd., z funduszów publicznych państwa, powiatów i gmin. Te przepisy konwencji z 10 września 1910 r. znalazły się także w konstytucji czesko-słowackiej z 29 lutego 1920 r. Mianowicie art. 2 konwencji został przyjęty przez art. 106 konstytucji, a art. 9 konwencji został zatwierdzony przez artykuł 131 i 132 konstytucji. Stwierdzam więc, że Czesi tak na mocy swego wewnętrznego prawa konstytucyjnego jak i na mocy konwencji międzynarodowej są zobowiązani do poszanowania praw naszej ludności w Czechosłowacji. Zobaczymy jak wykonują w praktyce te zobowiązania prawne? Wpierw jednak powinienem zaznaczyć, iż Czesi zaprowadzili na Śląsku a także na Spiszu i Orawie zupełnie obce rządy, wykluczające zupełnie ludność polską nawet od udziału w życiu gminnym. Dawne miejscowe rady i zarządy gminne rozwiązali i wszędzie zastąpili je przez mianowane komisje administracyjne i przez mianowanych wójtów. Tych mianowanych wójtów Czesi uważają za reprezentantów gmin i za ich pomocą prowadzą robotę, zdążającą do gwałtownego wynaradawiania Śląska Cieszyńskiego.

Przede wszystkim dążą Czesi do wydalenia ludności polskiej z jej siedzib. Największa część tej ludności z małymi wyjątkami posiada obywatelstwo czesko-słowackie na mocy orzeczenia Rady Ambasadorów z dn. 28 lipca. Wydalać ich nie mają więc Czesi prawa. Tymczasem co się dzieje? Wczoraj jeden z naszych kolegów przyjechał ze Śląska Cieszyńskiego i spotkał na dworcu w Dziedzicach 350 rodzin, które Czesi gwałtem wyrzucili z siedzib ojczystych, rodziny te z połamanymi przez Czechów meblami i urządzeniem zmuszone są czekać całymi dniami na wyszukanie im przytułku w Polsce. (P. Reger: Trzeba zaznaczyć, że to są najnowsze wypadki i nie trzeba zapominać o 5.000 wydalonych dawniej). Dalej przypominam, że przed 10 dniami Czesi wydalili 63 kolejarzy dlatego, że na zapytanie odpowiedzieli, że są narodowości polskiej. To są kolejarze Ślązacy poddani Czecho-Słowacji, ale zaliczają się do narodowości polskiej i nie mieli zamiaru tego się zaprzeć. Wbrew prawu międzynarodowemu wydalono ich. Przed kilku dniami znowu 63 takich kolejarzy wydalono, razem więc 126 (P. Reger: Słyszycie: 126 kolejarzy wydalono, a tutaj tymczasem Rząd układa się z tymi gałganami, jakieś pertraktacje się odbywają! Ich trzeba kamieniami wyścigać z Warszawy. Głos: Gdzie jest Sapieha[3]? p. Reger. Trzeba się Rządu zapytać, jakiem prawem z Czechami się układa!)        

 

Marszałek:

Muszę posłowi zwrócić uwagę, że narodu, z którym nie prowadzimy wojny, nie można nazywać gałganami.

 

P. Reger[4]:

Dlaczego p. Marszałek nie powie, że oni robią gałgaństwa?

 

Marszałek:

Takich wyrażeń używać nie wolno.

 

P. Buzek:

Proszę Panów, pozwólcie bym dalsze metody wyrzucania naszej ludności ze Śląska Cieszyńskiego opisał. W gminach, gdzie jest czeski przełożony gminy, ci przełożeni zwołują zebrania swoich adherentów, swoich bojówek i uchwalają na tych zebraniach, że ci a ci obywatele polscy, którzy są im solą w oku, powinni opuścić w ciągu kilku lub kilkunastu dni swoje siedziby, powinni wyprzedać swoje chaty i gospodarstwa, i wynieść się do Polski. Mam tu kilka takich wyroków, wydanych przez niejakiego Smuka Jendricha, gmina Rychwałd. Jeden z nich opiewa, iż „Kasper Lekki powinien do miesiąca swój majątek sprzedać i wynieść się z gminy”, bo inaczej nie ręczy się za jego bezpieczeństwo osobiste. Ja zaznaczam, że całe stosy takich kartek zostały przysłane do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Pytam się, jaki użytek Ministerstwo z tych faktów zrobiło? (Głos: W piecu tym pali). Przypominam, że Czesi na podstawie konwencji i własnej konstytucji są obowiązani do ochraniania tych swoich obywateli, bo to nie są nasi, tylko ich obywatele. Jeśli Czesi tego obowiązku nie wypełniają, to po co zawierać z nimi jakiś nowy traktat, mający na celu taką ochronę naszej ludności. Po co sypać zagranicy piaskiem w oczy, że stosunki się ! łagodzą, że mamy nadzieję, że będzie lepiej?

Zanim Czesi nie dadzą gwarancji, że już te przepisy, które obecnie są w mocy będą przestrzegane, to moim zdaniem żadnych dalszych układów z nimi zawierać by nie należało! (Brawa).

Przejdźmy jednak dalej do faktów nie mniej bolesnych. Największym skarbem naszej ludności są nasze szkoły; zdobyliśmy je na Śląsku Cieszyńskim ciężką walką z Niemcami i Czechami. Dn. 10 sierpnia br., gdy musieliśmy oddać Czechom ten nasz dorobek kulturalny, oddaliśmy im 106 szkół polskich, mających 407 klas, 400 nauczycieli i 25,000 uczniów. Otóż jeszcze w sierpniu była deputacja u czeskiego referenta szkolnego w Opawie, p. Barona, aby się dowiedzieć jakie są zamiany rządu czeskiego wobec szkolnictwa polskiego. A ten p. Baron im powiedział, że w ciągu 5 lat nie będzie szkoły polskiej w rzeczypospolitej czeskiej. (Głos: Ale w swoim czasie składał przysięgę na wierność Rządowi polskiemu). Gdy mi nauczyciele o tym mówili, powiedziałem im: Nie martwcie się Panowie to nie jest możliwym, przecież Czesi mają przepisy swojej konstytucji, która gwarantuje nam istnienie tych szkół i są zresztą zobowiązani konwencją międzynarodowa do utrzymania tych szkół, więc to co Baron mówi jest chyba niemożliwe. Tymczasem muszę wyznać, żem się mylił, że słuszność miał p. Baron. Dotychczas 1/3 część tego szkolnictwa już nie istnieje, została przekształcona na szkoły czeskie. Mianowicie: zamknięto szkół polskich 30, liczących 100 klas a 6300 dzieci zmuszono przejść do szkół czeskich. (Głos: To niesłychane). Jak to jeszcze opiszę. Reszta tych szkół polskich jest z małymi wyjątkami obecnie nieczynną Czesi bowiem, nie mogąc ich sczechizować, uniemożliwiają im normalne funkcjonowanie za pomocą różnych środków, a przede wszystkim przez wypędzanie nauczycieli. Nie mniej jak 70 nauczycieli zwolnili Czesi bez odszkodowania z obowiązkiem wyprowadzenia się w ciągu dni 8. W Hulczyńskim – to jest ta część Śląska Górnego (pruskiego), którą Czesi dostali, – mieli Czesi do czynienia ze szkołami niemieckimi i z nauczycielami Niemcami. Niemcom tym wypowiedzieli ale dali im urlopy, a to najczęściej jednoroczne, co najmniej 6 miesięczne, ażeby ci nauczyciele Niemcy mogli sobie wyszukać nowe posady. Naszych nauczycieli wyrzuca się tymczasem W ciągu dni 8 i to w jaki sposób?

Józef Biłka, od 20 lat kierownik szkoły polskiej w Rychwałdzie otrzymał d. 18 sierpnia rb. z urzędu gminnego wypowiedzenie mieszkania służbowego. Zainterpelowany starosta powiatu Hering odpowiedział: „Przysięgaliście Polskiej Komisji Szkolnej, odsyłaliście dopisy czeskie, dlatego nie mamy powodu Was bronić”. Wieczorem zjawiło się u Biłki trzech pałkarzy czeskich i wezwali go, by najbliższym pociągiem wyjechał z Rychwałdu, gdyż w gminie mieszkać nie może. Banda pałkarzy odprowadziła Biłkę na dworzec i zagroziła mu, by się nie odważył pokazać więcej w Rychwałdzie. (Głos: To nie są łajdacy, tylko zwyczajni bandyci).

Nauczycieli Polaków chcą dalej władze czeskie za pomocą różnych szykan tak zrazić, by się sami wyprowadzili do Rzeczypospolitej Polskiej. I tak nie wypłaca się im bardzo często pensji, tylko zaliczki, przenosi się ich do innych gmin, tam nie daje się im żadnego mieszkania, tak, że nie mogą pełnić swoich czynności. W ten sposób przeniesiono przeszło 50 nauczycieli nie przydzielając im, mieszkania w gminach do których ich przeniesiono.

Podobnie jak z nami, postępują zresztą Czesi z Niemcami. Niemcy odpowiedzieli na te gwałty powszechnym strajkiem dzieci szkolnych. Nasza ludność chciała się do tego strajku przyłączyć, ażeby w ten sposób zaprotestować przeciwko uciskowi czeskiemu. Wtedy starosta Hering przyrzekł ludności, iż Czesi zmienią swe postępowanie, a gdy skutkiem tego strajku zaniechano, puścili Czesi na nowo w ruch cały aparat prześladowań. Do jakich gwałtów Czesi się posuwają wynika z następujących przykładów: Z ofiar całej Polski Macierz Szkolna zbudowała szkołę ludową i wydziałową we Frysztacie, Czesi tę szkołę zamknęli, a budynek zabrali. Wszystkie niemal szkoły polskie w okolicy Bogumina zostały zamknięte. Weźmy np. szkoły w Zabłociu. W szkole w Zabłociu Czesi urządzili wpisy szkolne do obu szkól, polskiej i czeskiej, w tej samej klasie polskiej szkoły, pomimo że mają swój budynek szkolny. Rodzicom, zapisującym dzieci do szkoły polskiej, odgrażali się, że się ich wyrzuci z gminy i pozbawi pracy i kart chlebowych.

Pomimo terroru czeskiego, w pierwszym dniu zapisało się do szkoły polskiej 60 dzieci. To rozdrażniło Czechów, wobec czego wyrzucili przede wszystkim mężów zaufania rodziców polskich z kancelarii szkolnej, zaś nasłana przez mianowanego naczelnika gminy banda pałkarzy czeskich, składająca się z 30 ludzi, rozpędziła zebranych do wpisów rodziców polskich. Wydarto nauczycielowi akta wpisowe i katalogi szkolne, zniszczono je, nauczyciela zaś wezwano, by gminę opuścił. Bojówki czeskie zmusiły go pod grozą użycia gwałtu do wyniesienia się z urządzeniem z Zabłocia. Według pisma daty szkolnej miejscowej z d. 31 sierpnia rb. zakazano wpisywać dzieci rodziców polskich do szkoły polskiej, uzasadniając to tym, iż z chwilą przejęcia tej części Śląska przez Czechosłowację, lud śląski stał się czechosłowackim i dlatego też dzieci jego należą do szkół czechosłowackich. Kiedy z tym aktem nauczyciel udał się do starosty powiatu Heringa, oświadczył mu tenże, że to jest całkiem „sprawne”, to znaczy wszystko w porządku. Mimo tych szykan udało się w niektórych gminach koło Bogumina otworzyć szkoły polskie. Otóż szkoły te w tych dniach pozamykano jak np. w Niemieckiej i Polskiej Lutyni i w Skrzeczoniu. W jaki sposób to się stało dowodzi telegram, który otrzymał klub posłów socjalistycznych, a który proszono mnie odczytać. Telegram ten opiewa: (czyta) „10 października bojówka czeska wyrzuciła dzieci ze szkoły polskiej z Skrzeczoniu i czeski kierownik Stepan zaprowadził je do szkoły czeskiej. Prosimy o interwencję”.

A więc bojówki czeskie wyrzucają dzieci ze szkół polskich i przeprowadzają je gwałtem do szkoły czeskiej. Czy to ma być przygrywka do tych układów, które się obecnie toczą w Warszawie? Nie wyobrażam sobie, iżby było rzeczą możliwą, gdy druga strona prowadzi tego rodzaju wojnę w celu sczechizowania ludności naszej, żebyśmy mogli obradować z Czechami, udając, że o niczym nie wiemy. (Głos: Hańba im! A co na to Rząd?).

Pomimo, że czeka nas jeszcze uregulowanie kwestii wileńskiej, plebiscyt na Górnym Śląsku i niezbędna rewizja granic na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie, możemy twierdzić, że zewnętrzna budowa Państwa naszego jest w głównych zarysach ukończoną. Chodzi teraz o wewnętrzną rozbudowę naszej państwowości. […]

 

*  *  *

Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.

 



[1] Józef Buzek (1873-1936) – poseł wiedeńskiej Rady Państwa, poseł Sejmu Ustawodawczego i senator I kadencji (PSL „Piast”), współtwórca i dyrektor Głównego Urzędu Statystycznego, profesor prawa administracyjnego na Uniwersytecie Lwowskim.

[2] Wincenty Witos (1874-1945) – polski polityk, czołowy przywódca ruchu ludowego w Polsce, współzałożyciel i lider PSL-Piast (1913), premier w latach 1920-1921, 1923 i 1926, współzałożyciel i prezes Stronnictwa Ludowego (1931), w latach 1933-1939 przebywał na emigracji wskutek represji ze strony rządów sanacyjnych.

[3] Eustachy Sapieha (1881-1963) – polityk i dyplomata. Uczestniczył w próbie zamachu stanu na rząd J. Moraczewskiego, dokonanej w nocy 4/5 stycznia 1919 r.; po krótkim pobycie w areszcie wstąpił do wojska i został wkrótce mianowany przez J. Piłsudskiego pierwszym polskim posłem w Londynie (1919-1920). Był ministrem spraw zagranicznych w rządach W. Grabskiego i W. Witosa (czerwiec 1920 – maj 1921), zaś w latach 1928-1930 posłem na Sejm z list BBWR. W czasie II wojny światowej znalazł się na terenach przyłączonych do ZSRS, skąd w 1941 r. przedostał się do Londynu; po zakończeniu wojny nie wrócił do kraju.

[4] Tadeusz Reger (1872-1838) – działacz socjalistyczny, więziony przez władze austriackie, współtwórca śląskich struktur Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, poseł do wiedeńskiej Rady Państwa i na Sejm RP. Był zaangażowany w negocjacje z Czechami w sprawie podziału Śląska Cieszyńskiego (formalnie Księstwa Cieszyńskiego), prowadzone w 1918 r, zakończone 5 listopada zawarciem porozumienia, które jednak nie zostało zaakceptowane przez rząd czechosłowacki.

Najnowsze artykuły