Artykuł
O zaletach i pułapkach badań nad myślą polityczną I RP (wywiad)
Rozmowa Mateusza Ambrożaka z wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorką m.in. monografii Ład rzeczypospolitej. Polska myśl polityczna XVI wieku a klasyczna tradycja republikańska (2012).

Słowa kluczowe

  • republikanizm

Mateusz Ambrożek: Czy istnieje coś, co można nazwać kanonem badań nad myślą I Rzeczpospolitej? Mam tu na myśli konkretne publikacje, monografie naukowe, które wyczerpują badania nad konkretnymi postaciami, sytuacjami czy zjawiskami politycznymi.

Dorota Pietrzyk-Reeves: Nie ma czegoś takiego i czegoś takiego być nie może. Badanie myśli politycznej jest procesem ciągłym, dlatego nieustannie powstają nowe opracowania także filozofów, których koncepcje są już doskonale znane, np. Hobbesa, Machiavellego, czy Rousseau. Dzieje się tak, ponieważ czytamy te teksty na nowo z naszej perspektywy rozumienia rzeczywistości politycznej. W związku z tym nie istnieje także jakiś kanon badań nad myślą polityczną I RP. Co więcej, w tej kwestii nadal mamy ogromne braki. Możemy się zatem spodziewać, że nieustannie będą powstawać nowe monografie dotyczące poszczególnych dzieł, autorów oraz problemów. Pójdę nieco dalej – uważam, że kanonu nie powinno być, ponieważ oznaczałoby to, że zamknęliśmy badania nad myślą polityczną w jakichś sztywnych ramach, co byłyby niepożądane.

Czy gdy bada się myśl polityczną I RP możemy odkryć niedomagania ustroju politycznego oraz przesłanki upadku państwa w XVIII wieku?

Wielokrotnie na to pytanie udzielano pozytywnej odpowiedzi, ale jednocześnie wpadano tutaj w pewną pułapkę. Wydaje nam się, że potrafimy odczytać traktaty polityczne w taki sposób, który da nam możliwość znalezienia odpowiedzi na pytania stawiane przez nas samych. Problem polega na tym, że te pytania w głównej mierze dotyczą tylko naszego sposobu myślenia i interpretowania, np. wydarzeń z przeszłości, a w związku z tym nie sposób znaleźć na nie odpowiedzi w tych tekstach. Zrozumienie upadku I RP wymagałoby przypisania tym dziełom wadliwości czy też słabości. Częstokroć odczytujemy pisma polityczne XVI czy XVII wieku jako te, które przyczyniły się do upadku moralnego oraz rozstroju instytucjonalnego. Wszyscy znamy tezy krakowskiej szkoły historycznej, ale obawiam się, że ta interpretacja zakrawa o chęć ahistorycznego czytania tekstów lub odczytania ich tylko z naszej perspektywy. Nie zauważamy tego, że problemy, które my dostrzegamy podczas naszej analizy historycznej nie były takimi samymi problemami dla pisarzy politycznych w okresie I Rzeczpospolitej. Pewne kwestie, które my dzisiaj dostrzegamy, np. słabość instytucji, mogły być zupełnie inaczej postrzegane, skupiano się wszak na utrzymaniu podstawowych założeń ówczesnego ustroju postrzeganego jako dobrze urządzony, a nawet górujący nad ustrojami innych państw. Najważniejsze jest zrozumienie tego, że myśl polityczna I Rzeczypospolitej powstała w pewnym kontekście zupełnie innym od naszego. Koniecznym jest zagłębienie się w tę materię i zrozumienie pryncypiów ówczesnego myślenia politycznego, co nigdy nie jest łatwe. Naszym problemem jest to, że często staramy się danym tekstom lub myślicielom przypisać coś, co nie zostało wyartykułowane w ich pismach albo co nie istniało w ich świadomości. Dlatego też pożyteczna wydaje mi się metodologii szkoły historyków idei z Cambridge z Quentinem Skinnerem na czele, która przeciwstawia się ahistorycznemu czytaniu tekstów. W Polsce, wśród badaczy I Rzeczypospolitej, szczególnym optymizmem napawają mnie prace i podejście badawcze prof. Krzysztofa Koehlera.

Z tej perspektywy warto spojrzeć na pisarstwo polityczne w XVI wieku. To wtedy po raz pierwszy pojawia się literatura emandacyjna, poczynając od dzieła Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Jak sama nazwa wskazuje, skupiała się ona na wątku naprawy czy też poprawy Rzeczypospolitej. Bardzo charakterystyczny jest obecny tam namysł nad przyczynami niekorzystnego stanu Rzeczpospolitej. W tym kontekście wypowiadał się także Łukasz Górnicki czy Krzysztof Warszewicki. Pochylają się oni nad kwestią niebezpieczeństw dla ładu państwa, debatują zarazem nad zagrożeniami, jakie wynikają z „niedostatku cnoty”, który może doprowadzić do zachwiana podstaw samego ładu politycznego. Ten wątek był niezwykle trwały – był obecny także w pismach siedemnastowiecznych  i powrócił z całą siła w drugiej połowie wieku XVIII w. Reasumując, obecne są dwa główne wątki: emandacyjny, który zdecydowanie osłabł w połowie XVII w. oraz reformatorski, obecny jest już w wieku XVI w postaci ruchu egzekucyjnego, który charakteryzował się postulatem konkretnych reform instytucjonalnych. Pozwala to domniemywać, że już w XVI w. zauważ ono konieczność naprawy ustroju, która stopniowo ewoluowała w konkretne projekty reform, nie zawsze jednak dające się urzeczywistnić.

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rzeczpospolita upadła w XVIII wieku trzeba szukać za pomocą innych metodach badawczych, np. tak jak czyni to Przemysław Żurawski vel Grajewski upatrujący przyczyn upadku państwa w sytuacji geopolitycznej. Myśl polityczna jako taka nie daje jasnej odpowiedzi na to pytanie. Wydaje nam się, że główną jej rolą ma być dostrzeganie problemów oraz formułowanie rozwiązań. Podstawowe pytanie, jakie nasuwa się w tej chwili, brzmi: czy rzeczywiście taka jest rola traktatów politycznych? A nawet jeżeli faktycznie tak jest, to przecież rozpoznawanie problemów, np. ustrojowych dokonuje się w określonym kontekście, jest przejawem świadomości, do której nie mamy dostępu dzisiaj.

Zauważmy, że nie czytamy w taki sposób traktatów wydanych w innych państwach. Czemu miałby zapobiegać Książę Machiavellego lub jego Rozważania…? Podobnie z Lewiatanem Hobbesa. Nie widzę powodu, byśmy mieli rodzime teksty czytać inaczej. Oczywiście pytania stawiane z naszej perspektywy są dla nas ważne, jednak nie znajdziemy na nie prostej odpowiedzi w tekstach pisanych w wieku XVI czy XVII. 

Czy myśl polityczna I RP była bardziej teoretyczna czy praktyczna? Stawiano pytania, których zadaniem było tworzenie pewnych konceptów czy raczej skupiano się na reagowaniu na bieżące niedomagania ustroju?

Od XVI w., a może nawet od wieku XV, w polskiej refleksji filozoficznej dominuje zdecydowanie wątek praktyczny widoczny przez stałe odniesienie do kontekstu polskiego. Oczywiście nie oznacza to, że brakowało namysłu teoretycznego. Trudno byłoby np. czytać De optimo senatore Wawrzyńca Goślickiego jako traktat nastawiony wyłącznie na cele praktyczne. Dzieło to tłumaczyło także zawiłe problemy teoretyczne. Zarazem już pod koniec XVI wieku zostało ono przełożone na język angielski, ponieważ znajdowano w nimi odpowiedzi na niektóre palące pytania dotyczące angielskiej wspólnoty politycznej. Traktaty polityczne należy rozpatrywać z dwóch perspektyw: z perspektywy zawartego w nich ładunku teoretycznego i rozważań o charakterze normatywnym, oraz z perspektywy pewnych recept wynikających z analizy teoretycznej. Przykładem może być np. metoda Sebastiana Petrycego z Pilzna, który czyta i komentuje Arystotelesa przez pryzmat polskich problemów. Świadczy to o zdolności pisarzy politycznych do przystosowywania ogólnych prawideł do własnych warunków. Ówczesna polska myśl polityczna opierała się głównie na takim schemacie. Stanowiło to także niemały problem, ponieważ ktoś nieznający kontekstu naszego pisarstwa politycznego nie potrafił odczytać polskich traktatów i mógł postrzegać je jako niedoskonałe kopie koncepcji starożytnych filozofów.    

Niestety na przestrzeni setek lat nie rozwinęła się pamięć o żadnym polskim myślicielu. Żaden z nich nie cieszy się taką sławą jak Hobbes, Machiavelli czy Locke. Czy Pani zdaniem wynika to ze słabej jakości myśli politycznej polskiej czy jest to wynik niewielkiego wkładu polskiej myśli do wyjaśniania ogólnych, teoretycznych problemów politycznych?

Nie powinniśmy traktować tego jako problemu. W mojej opinii polska myśl polityczna może się poszczycić pismami, które nie odstają koncepcyjnie od kanonu myśli zachodniej, dość wymienić choćby wspomnianych Goślickiego czy Frycza Modrzewskiego. O poprawie Rzeczpospolitej tego drugiego było czytane za granicą, było tłumaczone na francuski, niemiecki i rosyjski. Być może dzieła polskie nie zostały spopularyzowane na Zachodzie ze względu na ich kontekst praktyczny, czyniący ich przesłanie  mniej atrakcyjnym niż ma to miejsce w przypadku dzieł, które stały się swoistym kanonem nowożytności. Warto zauważyć, że Locke czy Hobbes pisali traktaty wybitnie teoretyczne, filozoficzne, w związku z czym można mówić o ich ogólności, możliwości ich percepcji w różnych kontekstach. Polskie dzieła odnoszą się w dużej mierze do specyfiki ustrojowej i kulturowej I Rzeczypospolitej, choć wiele z nich zawiera także rozważania o charakterze ogólnym, nie zawsze jednak mocno wyeksponowane. Może polska myśl polityczna mogłaby być zastosowana do realiów ówczesnej Republiki Wenecji, może była inspiracją także gdzie indziej, gdzie o wolności marzono, lecz jej nie realizowano. Na pewno słaba znajomość polskich dzieł w późniejszej historiografii nie jest spowodowana ich słabą jakością, lecz raczej barierą językową.

Kogo, Pani zdaniem, z polskich myślicieli politycznych moglibyśmy promować za granicą?

Odpowiedź na to pytanie wymaga wyjęcia danego myśliciela z kontekstu i poszukania dla niego uniwersalnego kontekstu. Moim zdaniem, nie udałoby się przedstawić w ten sposób jakiegokolwiek dzieła. Moglibyśmy ewentualnie sięgnąć do De optima senatore Goślickiego, ponieważ tam stawiane są pytania na wzór arystotelesowski. Widać u niego duży wpływ włoskich, renesansowych myślicieli. Goślicki pragnął wydobyć wszystko to, co wówczas było najcenniejsze w myśli włoskiej i klasycznej. Podobnie z O poprawie Rzeczypospolitej Frycza Modrzewskiego, choćby w kontekście rozważań o prawie, o obyczajach, o szkolnictwie. Idąc do XVIII wieku, Leszczyński, Kołłątaj, Staszic też mogliby się poszczycić uniwersalizmem w pewnych kwestiach.

Jakie były źródła republikanizmu I RP? Czy zasadnym jest odwoływanie się do tradycji antycznej, choćby Cycerona i jego koncepcji ustroju mieszanego, do włoskiego Renesansu? A może jednak koncepcje teoretyczne I RP są oparte na pragmatyzmie szlachty, która starała się hamować ewolucję władzy w kierunku kumulowania jej w rękach władzy centralnej?

Gdybyśmy powiedzieli, że myśl polityczna I RP była w głównej mierze oparta na przesłankach pragmatycznych, dokonalibyśmy ogromnego uproszczenia. Z pewnością, szlachta wykorzystywała dla swoich celów niektóre idee, choćby ideę tzw. złotej wolności, ale nie stanowi ona głównego punktu odniesienia traktatów politycznych. Moment, w którym dokonuje się rozkwit refleksji politycznej i namysłu teoretycznego to wiek XV i XVI. Wiek XV jest preludium do polskiego Odrodzenia. Wystarczy przeczytać pisma Stanisława ze Skarbimierza, by zobaczyć, że pewne idee charakterystyczne dla tamtej epoki zaczynają się wówczas pojawiać w namyśle nad rzeczywistością. Widać tu ogromny wpływ antyku, jednak jest to zjawisko charakterystyczne dla całej Europy, zwłaszcza Włoch. Niemniej jednak, warto zauważyć, że ówcześni pisarze odwoływali się głównie do klasyków: Platona, Arystoteles, Polibiusza, Cycerona i innych. Np. w polskiej myśli politycznej XVI wieku brak kontekstu współczesnego. Jeżeli już występuje, to w głównej mierze są to odwołanie do Gaspara Contariniego i do jego dzieła o Rzeczypospolitej Weneckiej. Wynika to z prostej przyczyny – w Wenecji widziano wówczas wzór dobrze urządzonej republiki.

Opisując właściwy kształt Rzeczpospolitej polscy myśliciele opierali się na trzech wzorach: Republice Rzymskiej, Wenecji oraz tradycji republikańskiej. Rzeczpospolitą, odpowiednik Cycerońskiego res publica, postrzegano jako ostoję ładu, cnoty, praworządności.

Czy myśl polityczna I RP odpowiadała na pytanie, dlaczego mieliśmy tak ogromne niedoszacowanie roli miast w systemie gospodarczym państwa? Czy wynikało to tylko ze zdominowania przez szlachtę obrotu handlowego i gospodarczego? Warto zauważyć, że w momencie pojawiania się podwalin systemu kapitalistycznego na Zachodzie, w Polsce nadal mieliśmy do czynienia z monopolizacją handlu w rękach warstw uprzywilejowanych.

Nie badałam tego wątku z tej perspektywy, ale zdaje się, że temat nie był przez ówczesne elity intelektualne szeroko podejmowany. Mieszczanom stopniowo odebrano prawa polityczne, w międzyczasie szlachta uznała, że feudalizm jest najlepszym ustrojem gospodarczym, deprecjonując rolę miast. Dopiero w wieku XVIII, kiedy zdano sobie sprawę ze słabości gospodarczej Polski, pojawiły się teksty mówiące o tym, że gdyby włączono mieszczan do życia politycznego i gospodarczego kraju, sytuacja w Rzeczpospolitej rozwinęłaby się znacznie lepiej. Wydaje się, że obóz republikański całkowicie pominął kwestię równości politycznej i prawnej w tym przypadku. Tutaj najbardziej symptomatycznym mógłby być traktat Lakończyk Kaspera Siemka z połowy XVII wieku. Według Siemka, równość nie dotyczy tylko równości wobec prawa, lecz także innych sfer. „Państwo niech będzie własnością wszystkich, nie zaś nielicznych!” – nawoływał.

Wydaje się, że chcąc zmienić tę sytuację, konieczna byłaby zmiana porządku prawnego. Nikt nie chciał tego zrealizować. Do tego potrzeba było wizjonera, który byłby w stanie wyjść poza interesy jednej grupy. Szlachta była bardzo konserwatywna. Można potwierdzić to na przykładzie liberum veto. Broniąc tej instytucji, szlachta obawiała się zmian w kierunku absolutyzmu, które nie tylko uderzą w podstawowe prawa i wolności, ale także zmienią porządek prawny, opierający się w dużej mierze na zwyczajach/przywilejach, aktach prawnych z poprzednich lat.

Bardzo często polscy myśliciele wzorowali się na Zachodzie. Czy poza Włochami Polacy odnosili się do dziedzictwa francuskiego, angielskiego czy też niemieckiego?

W wieku XVIII pojawiają się pewne nawiązania do fizjokratów, Locke’a, Rousseau, Ojców Założycieli. Wiek XVII jest dosyć specyficzny, ponieważ uwidacznia niekiedy pewne megalomańskie tendencje narodowe. Wystarczy choćby odwołać się do Obrony Polski Łukasza Opalińskiego. To dzieło powstało w odpowiedzi na traktat Johna Barclaya Icon Animorum z 1614 r., w którym autor podjął się opisu obyczajów i zwyczajów społeczeństw ówczesnej Europy. Polska w tym dziele została przedstawiona w zdecydowanie negatywnym świetle. Opisuje się tam Polaków jako nieokrzesanych, nieumiejących się zachować, żyjących w spartańskich warunkach, nieumiejących przyjąć podróżnego etc. Opaliński prezentuje apoteozę polskiej wolności, a tym samym wysoki poziom rozwiązań ustrojowych Rzeczypospolitej, rzadkich w ówczesnej Europie. Wolność, będąca według niego darem Boga i największym błogosławieństwem ojczyzny miała być klejnotem rzadkim, bo nieczęsto spotykanym wśród innych ludów.                                                     

Również Szymon Starowolski w Declamatio contra obtrectatores Poloniae (1631) podjął się riposty w odpowiedzi na Consultatio de principatu inter provincias Europae Thomasa Lansiusa, dzieła wydanego w 1613,  a więc w rok po Icon animorum Barclaya. Można zatem wywnioskować, że repliki na zagraniczne pisma dotyczyły najczęściej prostowania opinii formułowanych przez poszczególnych autorów. Tego, co moim zdaniem brakuje, to odwołania do pewnych idei, które wówczas zaczęły się na Zachodzie upowszechniać, np. zasady konstytucjonalizmu, czy koncepcji przyrodzonych uprawnień jednostki, np. w ujęciu Locke’a. Jednak bardzo prawdopodobne, że polscy myśliciele nie widzieli potrzeby szukania nowych wzorców. Z tym się wiąże trwanie przy pewnych ponadczasowych, republikańskich wartościach – obronie wolności, liberum veto oraz wolnej elekcji, czyli tych elementów, które w XIX wieku postrzegano jako największą słabość Rzeczypospolitej. Niemniej jednak, w XVII wieku podkreślano wyższość ustroju Rzeczypospolitej nad absolutyzmami krajów europejskich, a także Rosji, czy Turcji, Przeciwstawiano im idee ustroju mieszanego, wolności, samorządności, prawa, sprawiedliwości oraz dominację cnoty w państwie republikańskim. Ta ostatnia cecha zawsze jednak była największą słabością Rzeczpospolitej. Przypisywano jej ogromną wagę, jednak nie zauważano, że cnota wymaga troski o dobro wspólne. Problemem jest jednak to, że ani cnoty, ani troski o dobro wspólne nie można zagwarantować. Wcześniej przywoływany Contarini uważał, że cnoty, czyli właściwie ukształtowanego cnotliwego charakteru obywateli i rządzących, nigdy nie można zagwarantować, dlatego też konieczne są instytucje, które zapobiegną zepsuciu moralnemu i stworzą odpowiednie warunki do kultywowania wolności.

Czy nie zapominamy w polskiej analizie o naszych najbliższych sąsiadach – Czechach, Węgrach. Przecież pod koniec średniowiecza na tronie polskim zasiadali przedstawiciele Andegawenów, wcześniej także rządzili królowie czescy. Jak wygląda ta kwestia w myśli politycznej I RP?

Na pewno można dostrzec bardzo istotne paralele. Bardzo się cieszę, że w zeszłym roku ukazała się w Wielkiej Brytanii zredagowana przez Zbigniewa Raua, Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego oraz Marka Tracz-Trynieckiego książka pt. Magna Carta: A Central European Perspective of Our Common Heritage of Freedom, która dotyczy rozległego wątku przywilejów szlacheckich, fundowania wolności, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Z tej pracy wynika, że wiele wpływów i podobieństw jest oczywistych. Poza tym często porusza się kwestię idei jagiellońskiej, Międzymorza. Można wnioskować, że te idee na pewno przenikały się na tak wielkim obszarze, ale jednocześnie bliskim pod względem kulturowym.

Uważam, że polskie traktaty republikańskie wnoszą ogromny wkład nie tylko do myśli polskiej, ale do całej wczesnonowożytnej tradycji republikańskiej. Najczęściej jednak zapomina się o tym aspekcie międzynarodowym, który wówczas był czymś oczywistym, ale z czasem uległ zapoznaniu. Potrzebna są badania porównawcze, które, biorąc pod uwagę cały ówczesny kontekst retoryczny, naświetliłyby skalę przenikania się idei, także na obszarze samej ogromnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów oraz w krajach ościennych.

Bardzo serdecznie dziękuję Pani za bardzo ciekawą i pouczającą rozmowę. Niezmiernie miło było mi spędzić czas słuchając o polskiej tradycji myśli politycznej, która jest jednym z ciekawszych aspektów historii I Rzeczpospolitej.

Ja również dziękuję i mam nadzieję, że zaczniemy ten temat nieco szerzej zgłębiać.

 

Wywiad przeprowadzony w ramach projektu „Nauka i polskie dziedzictwo intelektualne. Program popularyzacji polskich nauk humanistycznych i społecznych”, finansowe w ramach umowy 986/P-DUN/2016 ze środków Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczonych na działalność upowszechniającą naukę.

Najnowsze artykuły