Artykuł
Aforyzmy o postępie i wolności
AFORYZMY 0 POSTĘPIE I WOLNOŚCI

Pierwodruk: Wycinek z „Przewodnika naukowego i literackiego”, 1880, s. 481-500. Przedruk: Franciszek Kasparek, O postępie i wolności. Wybór pism, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2015.

 

 

La liberte est une mystere

Malebranche[1]

 

W wieku złotej i srebrnej monety wykazywała się od czasu do czasu potrzeba wywoływania monety z obiegu. Bądź że monety obiegiem się starły, albo chciwość zmniejszyła ich objętość, bądź że się namnożyły fałszywe monety, łudzące pozorem nieoględnych – z tych lub innych powodów dbali o dobro swych poddanych władcy usuwali starą monetę z obiegu i zastępowali ją nową, prawda, że czasem gorszą i pośledniejszą. Tak się rzecz ma z naszymi politycznymi wyobrażeniami, które mają niewymuszony obieg i wzięcie, których każdy używa i przyjmuje, nie obejrzawszy po­przednio, które wielbi i chwali, zwłaszcza gdy na szczęście znajdą wymownych wielbicieli w wiązanej lub niewiązanej mowie. Szcze­gólnie w świecie politycznym kursuje wiele takiej lśniącej monety, wiele haseł pociągających tłumy, jak wolność, równość, braterstwo, solidarność, autonomia, federalizm itd. Czas zaiste, aby zbadać ich wewnętrzną, metaliczną wartość, lecz chcąc rzecz wyczerpnąć, musielibyśmy spisać księgę, rozumie się nieczytaną.

Wybraliśmy sobie tedy z tych motylków latających tylko dwa – postęp i wolność, aby je skalpelem chłodnego rozumu rozebrać i zbadać ich istotę, wartość praktyczną. Prosimy czytel­ników, by nam raczyli towarzyszyć w tej pracy i sami się przeko­nać, czy to złoto lub szych, czy rzeczywista wartość lub złudna mara.

 

1. Pojęcie wolności

Wiemy z doświadczenia, że każdy przez wolność prawie co innego rozumie i że różnorodne prądy, poglądy, uczucia i westchnie­nia za wolnością, jak je w życiu napotykamy, chyba mają wspólną cechę w negacji przymusu. W miarę tedy, jak jeden człowiek w jednym, drugi w innym zupełnie kierunku doświadcza niemiłego sobie nacisku, i chciałby się tego nacisku pozbyć, przybiera uczu­cie wolności tak różnorodne kształty i tak różnorodne życzenia w jej szatę się przyoblekają, że trudno sprowadzić to, co wolnością nazywają ludzie, do wspólnego mianownika. A ponieważ nie ma czło­wieka na ziemi, który by w pewnym kierunku przynajmniej nie do­znawał jakiegoś przykrego sobie ograniczenia, wszak w raju nawet pierwszych ludzi trapił zakaz spożywania owoców z jednego tylko drzewa, łatwo wytłumaczyć, dlaczego wolność, jako negacja przy­musu, tak szeroką i powszechną cieszyła się i cieszy popularnością, a bodaj czy nie stała się u wielu niezachwianym artykułem wiary. Nie chcemy z tym uczuciem potężnym walczyć, bynajmniej, lecz z drugiej strony musimy na to zwrócić uwagę, że te potoczne wyobrażenia o wolności nie nadają się do żadnej, a tym mniej naukowej dyskusji, bo nigdy nie mamy pewności, czy drugi ten sam przedmiot ma na myśli, co my, gdy prawimy o wol­ności.

Każdy traktat naukowy o wolności musi dokładnie określić zakres tego pojęcia, jak to np. czyni Mill w słynnej swej rozpra­wie O wolności, a to tym pewniej, ile że także w nauce wolność różne ma znaczenia. Pomijając, że nie ograniczamy wolności do stosunków ludzkich, tylko nazywamy wolnością taki stan rzeczy lub istot żyjących w ogólności, w którym stosownie do natury swej bez przeszkody rozwijać się mogą, jak np. ptak jest wolnym w powietrzu w przeciwstawieniu do ptaka w klatce, itp., wolność nawet w ograniczeniu do stosunków ludzkich ma odmienne zna­czenie i to najpierw według przedmiotów, ku którym jest skiero­waną, a po wtóre według kierunków, które oznacza.

Nie wchodząc tutaj w stosunek do Bóstwa, człowiek na ziemi pozostaje w stosunku do siebie samego i do świata zewnętrznego. Wolność w stosunku do własnego „ja” człowieka nazywa się wolnością wewnętrzą, w stosunku zaś do świata zewnętrznego wolno­ścią zewnętrzną. Innego przedmiotu dla wolności nie ma i być nie może.

Badając wolność wewnętrzną, wchodzimy do wewnętrznego warsztatu duszy, gdzie dojrzewają postanowienia do działania. Świa­domość wewnętrzna oświeca nas tutaj, że wola nasza, psychiczne źródło wszelkiego działania, nie ulega z koniecznością popędom, żądzom, namiętnościom, wyobrażeniom, pojęciom, tylko między rozlicznymi pobudkami, które wzajemnie się zwalczają, do pewnego stopnia swobodnie wybiera. Ten stosunek woli do innych władz i przymiotów duszy, który ją czyni panią postanowień naszych, jest to wolność wewnętrzna, czyli ściślej wolność wyboru. Ona stanowi zasadniczy przymiot człowieka, a jakkolwiek w szkołach filozoficznych od najdawniejszych czasów o tę wolność żarliwe prowadzą się spory, możemy takowe snadnie pominąć, bo nikt w życiu o tej wolności nie wątpi, na niej polega odpowiedzialność człowieka, ona jest nieodzownym warunkiem prawa i moralności.

Ze światem zewnętrznym styka się człowiek dopiero przez działanie, przez przeprowadzenie powziętych postanowień woli. Tutaj styka się najpierw z przyrodą (nie wyłączając oczywiście własnego ciała), następnie wchodzi w stosunki z innymi ludźmi, a ponie­waż i z jednej i z drugiej strony doznać może i doznaje rzeczywiście rozlicznych przeszkód i trudności, stanowi ta sfera, w której bez przeszkody działać może, sferę jego wolności zewnętrznej. Wol­ność wobec sił przyrody nazywają niektórzy wolnością rzeczową – wolność wobec innych ludzi jest wolnością społeczną w najobszerniejszym tego słowa znaczeniu. Zewnętrzna wolność nie jest w tym stopniu, jak wolność wewnętrzna, przymiotem wrodzonym człowieka, jest jednak warunkiem istnienia jego na ziemi. Wobec zawisłości bowiem człowieka od świata zewnętrznego, nie mógłby człowiek żyć ani dnia, gdyby w choć skromnej objętości nie owładnął przyrody i z powodu dzikich aspiracji innych ludzi nie mógł tych darów przyrody obrócić na zaspokojenie swych potrzeb. Z postępem cywilizacji człowiek staje się coraz więcej panem przyrody, a tym samym wzrasta obszar jego wolności rzeczowej; co do wolności spo­łecznej zaś rozróżnić należy głównie stronę prywatną i publiczną życia społecznego, tj. stanowisko, jakie człowiek zajmuje z jednej strony jako indywiduum, a z drugiej jako ogniwo większych całości, jako to gminy, szczepu, narodu, kościoła i państwa, w których wytwarza się od początku historii zbiorowa wola i siła, celem uzyskania takich dóbr, które odosobnionej i sobie tylko pozostawionej jednostce są niedostępne. Jasną jest rzeczą, że zespolone życie w zorganizo­wanych społeczeństwach, jak w państwie, gminie, koniecznie wy­maga rozgraniczenia sfery swobodnego działania jednostki, od zakresu działania tych organizmów społecznych, wymaga dalej roz­graniczenia wzajemnego zakresu działania różnych organów zbioro­wego życia, jak państwa od państw innych, państwa od kościoła, gminy itd. W tych skomplikowanych stosunkach życia ludzkiego wyjawia się tedy wolność w różnych kierunkach, jako wolność oso­bista indywidualna z odcieniami różnorodnymi, jak w wolności fizy­cznej, wyborze powołania, wyjawienia myśli, wolności sumienia czyli wyznania wiary, wolności ekonomicznej itd., dalej jako wolność gminna, kościelna, państwowa itd.

Rozebrawszy w ten sposób możliwe zastosowanie wolności w odniesieniu do przedmiotów, zapytać się godzi, co wolność oznacza, w jakich kierunkach, pomijając wzgląd na przedmiot, się objawia. W tym względzie ma wolność dwa odmienne znaczenia – ujemne i dodatnie[I]. Wolność w ujemnym znaczeniu oznacza negację, czyli zaprzeczenie konieczności, przymusu i nacisku. Jeżeli mówię, że człowiek ma wolność wyboru, albo wolność fizyczną itd., wyrażam tym przede wszystkim tylko tę myśl, że jego postanowie­nie, jego poruszenie fizyczne, nie są wypływem konieczności, nie napotykają przeszkód zewnętrznych itd.; wolność w tyrn znaczeniu jest pojęciem czysto ujemnym. Wolność ujemna oznacza tylko brak przeszkód i przymusu – na przypadek, gdyby wola wyjawić się chciała – być jednak może, że to usunięcie przeszkód będzie miało tylko znaczenie teoretyczne. Herkules na rozdrożu mógł nie wy­brać żadnej drogi, tylko pozostać na miejscu; człowiek fizycznie wolny może się zamknąć w swoim pokoju, jak więzień. Wolność ujemna przysposabia i gotuje tylko grunt do działania. Możność przedsięwzięcia zmian w granicach od przeszkód wolnych, to jest w obrębie wolności ujemnej, stanowi dopiero drugie znaczenie wol­ności – wolność dodatnią. Dodatnio wolnym jest człowiek wtedy, jeżeli nie tylko przeszkody jego działalności są usunięte, ale jeżeli nadto w sferze mu pozostawionej działa. W tym znaczeniu wolność jest identyczną z możnością i potęgą człowieka. Jeżeli np. car Aleksander, jak dzienniki podają, powiedział, że chce do śmierci pozostać wolnym, jak jego poprzednicy, miał oczywiście na myśli nie tylko negację jakichkolwiek bądź ograniczeń swojej władzy abso­lutnej, lecz wyzyskanie takowej wszelkimi siłami w rządzeniu państwem.

Owa wolność dodatnia ma szczególne zastosowanie w organizacjach zespolonego życia ludzkiego – w gminie, kościele, a przede ­wszystkim w państwie. Ujemną jest wolność osoby w państwie wtedy, jeżeli w pewnej sferze wolną jest od nacisku władzy pu­blicznej, ale nie może wpłynąć bezpośrednio na wytworzenie się i objawy tej władzy; dodatnią staje się dopiero wtedy, jeżeli osoba przez udział w organach władz państwa może wpływ wywrzeć na tok czynności publicznych, na ustawodawstwo, sądownictwo, administrację. W dziedzinie prawa publicznego znajduje już od dawna ta różnica wyraz dobitny, w odróżnieniu tzw. praw obywatelskich, cywilnych, albo ujemnych praw wolności, od dodatnich uprawnień politycznych, jako to praw wyborczych, reprezentacyjnych, zasia­dania w sądzie przysięgłych, samorządu.

Kończymy na tym naszą analizę wolności. Zdawać by się mo­gło, że takowa jest tylko zabawką scholastyczną, jednak że tak nie jest, łatwo się przekonać, jeżeli zwrócimy na to uwagę, że poszcze­gólne objawy wolności mają odmienne znaczenie, odmienne przy­mioty, odmienny rozwój historyczny. Chcemy tutaj tylko na to zwrócić uwagę, że np. w starożytności więcej kładziono nacisk na dodatnią wolność polityczną, w nowszych czasach zaś na wol­ność indywidualną, chcemy uwydatnić, że można mieć zupełnie zgodne wyobrażenia o jednej kategorii wolności, np. o wolności wewnętrznej, a stać na zupełnie przeciwnych stanowiskach co do innego rodzaju wolności. Tak materialista Hobbesi panteista Spi­noza przeczą obaj wolności woli, a jednak co do wolności polity­cznej jest pierwszy obrońcą skrajnego absolutyzmu, drugi obrońcą swobodnych ludowych rządów.

Miłośnikom wolności nie wystarcza jednak naga jej postać, którąśmy poprzednio analitycznie przedstawili. Wolność jest prze­ważnie tylko pojęciem negatywnym, a nadto względnym. Wszystkie stosunki, w których o wolności mówimy, przedstawiają nam takową w znacznym ograniczeniu. Przede wszystkim już wolność psychiczna, czyli wewnętrzna, w szczupłym obraca się kole. Ograniczoną jest ona tylko do wyboru między dwiema lub kilkoma pobudkami, które w duszy naszej według pewnych stałych prawideł się wy­twarzają. Kolej wrażeń i wyobrażeń, popędów i żądz powstaje w duszy naszej według praw psychicznych, a rola woli polega na tym: wybrać wśród tego przesuwającego się mimowolnie materiału psychicznego i z kilku nasuwających się pobudek jedną, to jest powziąć postanowienie. Wola jest tedy związaną prawi­dłami psychicznymi, zależną od innych przymiotów duszy, od nastroju uczucia i od wykształcenia rozumu. Jeszcze większym ograniczeniom ulega wolność zewnętrzna człowieka, bo znajduje nie­przepartą granicę w niezmiennych prawach przyrody i w prawach równych mu istot ludzkich, szczególnie w życiu zbiorowym. W ko­lebce wolność prawie jest żadną. Jeżeli tedy Rousseaumówi: „Czło­wiek urodził się wolnym, a mimo to wszędzie jest w okowach” – to raczej należałoby to zdanie odwrócić, aby go uczynić w przy­bliżeniu prawdziwym.

Wolność jest dalej pojęciem przeważnie ujemnym i stąd znowu wypływa, że nie ma absolutnej wartości etycznej. Cóż bowiem ozna­cza mieć wolność wewnętrzną? Nic więcej, tylko tyle, że człowiek wśród kilku pobudek może sobie jedną wybrać i podług niej dzia­łać. Taką wolność ma i najpotworniejszy zbrodniarz, a przecież nikt nie zachwyci się wolą i działalnością zbrodniarza, chyba ten, który by może każde objawienie woli chciał chwalić. W takim razie jednak, nie byłoby żadnej różnicy między dobrą i złą wolą, między cnotą a występkiem. O wartości woli rozstrzyga jej kierunek, jej treść. Uznali to snadnie wszyscy moraliści, jeżeli istnienie prawdzi­wej wolności moralnej upatrywali w poskromieniu namiętności, w zgodności woli czy to z wolą Bożą, czy z rozumem, czy z cnotą lub z szczęśliwością i pożytkiem itd. Jeżeli zaś tak jest rzeczy­wiście, jeżeli dopiero moralna treść i moralny kierunek naszej woli daje nam prawdziwą wolność etyczną, na ten czas przenosimy punkt ciężkości naszego sądu, że wolność ma wartość bezwzględną, z wolności na jej treść, to jest na cnotę.

Przyoblekają wolność w szatę miłości i solidarności, tudzież sprawiedliwości, wieńce zdobią jej koronę blaskiem rozumu, i po­wiadają nam, patrzcie jaka piękna bogini nasza. My im na to sna­dnie odpowiedzieć możemy: piękne są szaty waszej wolności, one stanowią wartość etyczną człowieka, ale wolność, która nimi na­gość swą okrywa, jest wprawdzie koniecznym warunkiem działania ludzkiego, lecz ponieważ może wydać i owoce chlubne i szczytne, i wcisnąć w rękę broń mordercy, sama przez się nie wywołuje naszego etycznego zadowolenia. Czy tedy można logicznie powiedzieć, że postęp wszelki polega na wolności? Czy przeciwnie nie odpo­wiada naturze rzeczy lepiej orzeczenie, że postęp polega na roz­woju cnót, które przejmując duszę swą szczytną treścią, wypierają z niej wszelkie pobudki niemoralne, że postęp polega jednym sło­wem na wyrobieniu charakteru etycznego? Charakter etyczny zaś ścieśnia wolność naturalną, bo nie dozwala, by zapanowały nad człowiekiem egoistyczne, płaskie pobudki. W tym znaczeniu można nawet śmiało twierdzić, że postęp moralny polega na ograniczeniu wolności.

To, co tutaj o wewnętrznej wolności powiedzieliśmy, ma za­równo zastosowanie do wolności zewnętrznej, indywidualnej i poli­tycznej. Trudno abyśmy się zachwycali szeroką wolnością indywidualną magnata polskiego, która polegała na negacji wszelkiej władzy politycznej, trudno nam dalej bić czołem przed najszerszą wolnością polityczną, jeżeli takowa, jak to często bywa, jest tylko narzędziem w ręku większości, aby terroryzować mniejszość.

Lecz przypatrzmy się wolności w towarzystwie tych cnót, czy przymiotów, którymi ją przyozdabiają, to jest: miłości, sprawiedli­wości i solidarności. Czy i w jakim stosunku pozostaje wolność do tych przymiotów? Zdaje nam się, że w stosunku odwrotnym. Mi­łość polega na wzajemnym poświęceniu, niższa od niej solidarność polega na uznaniu łączności interesów, co przeszkadza jednostron­nemu popieraniu takowych. Wolność zaś odwrotnie polega raczej na wyłączeniu innych, na możności bezprzeszkodnego przeprowa­dzenia interesów i dążności. Wolny fabrykant ustanawiać będzie cenę szukając wyłącznie w interesie kapitału i zysku z przedsiębiorstwa; miłość i solidarność zaś będą stanowić w tym względzie walną zaporę swobodzie oznaczenia zarobku. Można nawet twierdzić, że – by pozostać przy przykładzie wolności ekonomicznej – wzrost solidarności interesów ekonomicznych sprowadzić musi zmniejsze­nie swobody ekonomicznej, a do tego samego rezultatu, co solidar­ność interesów, prowadzi ze strony etycznej wzrost miłości. Czy wobec tego sprawiedliwość, przyznając każdemu słuszną i odpo­wiednią miarę, przychylić się znowu musi ku stronie wolności, o tym wątpić należy. Towarzystwo, w którym zwyczajnie rozstrzyga większość, jak nam się zdaje, sprowadza zmniejszenie się i ogranicze­nie zakresu wolności.

 

II. Pojęcie postępu

 

Wypada nam się teraz przypatrzeć pojęciu postępu. Określe­nie pojęcia tego wobec najfałszywszych o nim kursujących wyo­brażeń jest rzeczą konieczną, słusznie bowiem mówi Laurent (Phil. de l'hist., s. 34): Le progres est un mot vague, et si on ne precise point l'idee, elle peut conduire a des aberrations[2]. W jakim stopniu wręcz przeciwne wyobrażenia wiążą się z postępem, dość w naszej tylko literaturze porównać pracę naszego autora, z pracą p. Ludwika Masłowskiego(Prawo postępu. Studyum przyrodniczo-społeczne, Kraków 1872), który to ostatni postęp opiera według Augusta Comtai Darwinana kolejnej przemianie instytucji teologicznych w metafizyczne, tych zaś ostatnich w pozytywne, urzą­dzonych według niezmiennych praw przyrodniczych na mocy ro­zwoju sztuki społecznej i na „walce o byt”. Naszym zdaniem należy rozróżnić postęp indywidualny od postępu społecznego. Warunkują się one nawzajem i są od siebie w znacznej części zależne, jednakże jest rzeczą możliwą, że nawet wśród najgorszych warun­ków społecznych, osoby pojedyncze dojść mogą do wysokiego sto­pnia doskonałości, jak np. pierwsi wyznawcy chrześcijaństwa wśród skażonego świata rzymskiego, a odwrotnie mogą instytucje społeczne być dobre, a mimo to nie wpływać na wydoskonalenie przymiotów osobistych. Prawdziwy postęp obejmować tedy musi wydoskonalenie się tak w kierunku życia indywidualnego, jak i zbio­rowego. Dla życia indywidualnego nie masz szczytniejszego ideału postępu nad słowa Chrystusowe: „Bądźcie doskonałymi, jak Ojciec wasz w niebiosach jest doskonałym”; dla życia społecznego zaś zdaje mi się najtrafniej określił istotę postępu Mill w dziele swoim O rządzie reprezentacyjnym (tłum. Czernicki, Kraków 1866). Według wyobrażeń zwykłych polega dobrobyt społeczeństwa na porządku i postępie. Mówiąc o postępie, jako o jednej z potrzeb społeczeństwa, można przez postęp rozumieć ulepszenie. Ale cóż to jest porządek? Jeżeli pod pojęciem porządku chcemy rozumieć wszystko, czego społeczeństwo wymaga po swoim rządzie, a co nie mieści się w pojęciu postępu, musimy określić porządek jako siłę zachowawczą dla wszystkiego dobra, które już istnieje, jakiegokol­wiek ono jest rodzaju i doniosłości, a postęp jako działanie polegające na powiększeniu tego dobra. Jednak łatwo wykazać, że wszyst­kie przymioty, czy to intelektualne czy moralne, które najwięcej przyczyniają się do utrzymania dobrego kierunku, są zarazem najwalniejszymi dźwigniami postępu, tak że niepodobna wynaleźć ta­kiej kombinacji politycznej, ani takiego układu stosunków społecz­nych, które by prowadziły albo do samego porządku, albo do samego postępu; wszystko, co zmierza do jednego, sprzyja zarazem obydwóm. Wobec tego faktu nie ma sprzeczności między postępem i porządkiem, daleko lepiej wypuścić tedy porządek i powiedzieć, że najlepszy rząd jest ten, który ma najwięcej dążności ku postę­powi. Bo postęp obejmuje w sobie porządek, ale porządek nie obejmuje postępu. Postęp jest wyższym stopniem od samej rzeczy, której niższym stopniem jest porządek. Ten postęp, który jest tym samym kryterium wartości rządu, polega na dwóch czynnikach: 1) na stopniu, do jakiego on działa na powiększenie sumy dobrych przymiotów w rządzonych zbiorowo i indywidualnie, bo dobre ich przymioty dostarczają siły poruszającej, która wprawia w ruch całą maszynę, a 2) na dobroci samego mechanizmu, to jest na stopniu, do jakiego mechanizm ten zdolnym jest ciągnąć korzyści z istnie­jących dobrych przymiotów i używać ich ku celom pożytecznym. Rząd sądzić należy z tego podwójnego stanowiska, wedle tego co robi z obywateli i co robi z nimi, wedle jego dążności do poprawy lub zepsucia ludzi samych, i wedle dobroci i wadliwości dzieł, któ­rych dokonywa dla nich lub z nimi (l. c., s. 18-29). Ta teoria postępu zdaje nam się najlepsze podawać wskazówki do ocenienia jakości i postępowej natury urządzeń ludzkich, a więcej też nie wymagamy, bo słusznie mówi Bucher(Traité de politique, 1866, I, s. 39): „Jeżeli idzie o postęp ludzki, z pewnością nie znamy jego ostatecznego przeznaczenia; lecz w każdej epoce znane nam są dostatecznie okoliczności, z których poznać możemy cel, do któ­rego społeczeństwo nasze dążyć powinno”. Poznać dobre i złe strony urządzeń współczesnych, tendencje, jakie w nich się wyja­wiają, wzmocnić strony dodatnie, tendencje korzystne, a osłabić tendencje zgubne i strony ujemne uchylić – oto postęp, a uwagi Milla mogą w tym względzie nastręczyć wskazówek odpowiednich, o ile w ogólności takie kryteria ogólne istnieją.

 

III. Stosunek postępu do wolności

 

Zapytajmy się teraz, w jakim stosunku pozostaje postęp do wolności. Uważamy wolność w pewnych granicach nie za cel, tylko za warunek postępu. Bezwzględne znaczenie ma dla nas tylko etyczna wolność wewnętrzna; jej wyrobienie razem ze wzrostem inteligencji uważamy za wskazówkę postępu indywidualnego. Jeżeli zaś idzie o postęp społeczeństwa, na ten czas wolność ma dla nas tylko względną od okoliczności i czasu zależną wartość. Cóż by np. znaczyła u ludu dzikiego i ciemnego wolność wychowania? Czy nie byłaby ona pojętą jako wolność nieuczenia się, jako wolność pozostawienia dzieci na tym samym stopniu dzikości i ciemnoty, na którym są rodzice? Czy społeczeństwo, które by coś podobnego tolerowało, mogłoby postąpić w oświacie choćby na krok jeden? Zapewne nie, a co tutaj dla przykładu tylko w jednym kierunku wykazaliśmy, da się wykazać i w innych kierunkach życia. Wolność tedy tylko pod pewnymi warunkami, których zresztą autor wcale nie rozwinął, jest walnym środkiem postępu. Przyznaje to najzu­pełniej nawet Mill (O wolności, s. 31), który najdalej się posuwa w ograniczeniu nacisku władzy państwa i opinii publicznej. „Je­dynym celem – mówi ten autor – dla którego ludzkość czy to indywidualnie, czy też zbiorowo ma prawo mieszać się do wolnego działania niektórych ze swych członków, jest jej obrona własna; zaś jedynym celem, dla którego władza zupełnie prawowicie nad każdym członkiem cywilizowanego społeczeństwa, a nawet wbrew woli tegoż może być wykonywaną, jest wstrzymanie go od szko­dzenia drugim”. Dwa jednak wyjątki dopuszcza ta zasada. Nie może ona być stosowaną 1) do dzieci i osób niedojrzałych, a 2) w tych społeczeństwach w tyle pozostałych, w których jeszcze cały szczep niejako w niemowlęctwie pozostaje. „Początkowe trudności na dro­dze dobrowolnego postępu są tak wielkie, że rzadko przebierać można w środkach do ich przezwyciężenia służących; panujący więc, przepełniony duchem ulepszeń, ma w owym niemowlęctwie wymówkę użycia niezwykłych środków do zaradzenia złemu. De­spotyzm jest uprawnioną formą rządu między barbarzyńskimi na­rodami; a jeśli ma ich dobro na celu, wtedy despotyczne środki usprawiedliwia istotne osiągnięcie dobra. Wolność jako zasada nie ma żadnego zastosowania wśród stosunków wyprzedzających chwilę, w której ludzkość staje się zdolną do zarządzenia ulepszeń drogą wolnej i jednostajnej akcji. Aż do tej chwili nie pozostaje jej nic innego, jak milcząc ulegać jakiemu Akbarowilub Karolowi Wielkiemu, jeżeli ma szczęście znaleźć im podobnych. Mimo to spotykamy się dość często z historiozoficznymi poglądami, które całe dzieje i wszelki postęp na rozwoju wolności opierają.

Nie przeczymy wcale uprawnienia i doniosłości poglądu historiozoficznego na dzieje. Jeżeli umysł historyka, znużony drobiazgową krytyką faktów i żmudną pracą odtwarzania przeszłości, wzniesie się ponad poziom tysiącznych drobnych wydarzeń i uchwycić pragnie wątek rozwoju dziejowego, natenczas przyklasnąć trzeba takiemu usiłowaniu, które oświeca przeszłość i rzuca nieraz światło na przyszłość. Jednakże, któż może powiedzieć, że historia jest dla niego dniem jasnym, którego jedno tylko słońce prawdą opromie­nia, komuż i najświatlejszemu z ludzi nie są dzieje raczej ową mleczną drogą, tysiącami gwiazd zasianą, wśród których i wiele półcieni i wiele ciemności? Wobec tego zawsze mi się dziwną wy­daje rzeczą, jeżeli ktoś całe dzieje ludzkości zawiesić chce na je­dnym fakcie, jakby na niteczce, jeżeli cały wspaniały pochód ludz­kości odbić chce w jednym problematycznej wartości światełku. Wyglądać one muszą wtedy jak saliny wielickie przy blasku jednej lampki górnika. Tak mniej więcej postępują sobie niektórzy ze swoją wolnością. Fakty zszeregowane według wolności wyglądają na te­atrzyk marionetek, nieudolną posuwanych ręką, a wspaniały dra­mat historyczny zniża się do farsy. Jeżeli staniemy na stanowi­sku wolności i z tego stanowiska przypatrzymy się pochodowi dziejów, począwszy od wieków średnich, natenczas dochodzimy do tego przekonania: 1) że wprawdzie wolność indywidualna przez zniesienie stosunków poddaństwa itp., to jest niezawisłość człowieka od innych osób prywatnych, olbrzymie uczyniła postępy, że 2) dalej wzrosła także dodatnia wolność polityczna, to jest udział czynny ludności w sprawach państwa, i że ten udział mianowicie przez rozszerzenie prawa wyborczego coraz szersze obejmuje war­stwy ludu dzięki tendencjom demokratycznym nowszych czasów, że zaś 3) natomiast wzrosła w sposób niesłychany władza państwa i co do siły i co do objętości, i dalej wzrasta tak, że nacisk pań­stwa na osobę stał się bardzo znacznym. Jeżeli tedy wolność ma oznaczać zmniejszenie nacisku władzy państwa a rozszerzenie swo­bodnej działalności jednostek, natenczas śmiało twierdzić można, że wolność w tym znaczeniu znacznie się zmniejszyła i coraz więcej się ścieśnia. Jutrzenka czasów nowszych zastała człowieka w tysiącznych stosunkach zawisłości, ale z drugiej strony także państwo w stanie wątłym, nierozwiniętym. Różne okoliczności, mianowicie odrodzenie pojęcia starożytnego państwa, rzymskich imperatorów, reformacja religijna, która się o państwo oparła, rozwój ekonomiczny przez odkrycie nowych części świata i wprowadzenie systematu merkantylnego itp., przyczyniły się do tego, że pierwsze trzy wieki czasów nowszych aż do schyłku XVIII wieku znaczone są w dzie­jach dobitnym i wyraźnym wzrostem władzy państwa. Podczas gdy państwo średniowieczne zaledwie trudni się wymiarem sprawiedliwości i obroną zewnętrzną, nowsze państwo zagarnia coraz więcej spraw pod swe kierownictwo. Eudeministyczny kierunek filozofii Leibniza-Wolffajuż w XVIII w. sprzyja temu kierunkowi, a abso­lutyzm oświecony takiego Fryderyka pruskiegolub Józefa IIwyzy­skuje ten kierunek, by przez państwo, jego władzców i zawisłych urzędników kierować samowolnie ludem. Wszystkie ludy europejskie z wyjątkiem polskiego i angielskiego przechodzą przez twardą szkołę absolutyzmu książęcego, który daleki od poszanowania wolno­ści indywidualnej, mimo to niespożytą ma w dziejach zasługę, bo obudził świadomość polityczną, zniweczył partykularyzm i egoizm stanowy średniowieczny, i przyczynił się niemało do wyzwolenia niższych klas od tyrańskiego nacisku uprzywilejowanych stanów średniowiecznych, wprawdzie dlatego tylko, aby państwu nad wszystkimi zapewnić bezpośrednią i jednostajną władzę. Gdy tym sposobem pod wpływem władzy państwa luźne związki średniowieczne przeobraziły się w silne państwa, wolność indywidualna była przygnębioną. A przecież tkwiła ona w poczuciu chrześcijańskim, żyła w piersiach najznakomitszych ludzi. Myśl wolności, wypiastowana w studiach filozoficznych, praktycznie dopiero z końcem XVIII wieku budzić się poczęła, gdy z jednej strony absolutna władza książęca licznych dopuszczała się nadużyć i błędów, a z dru­giej strony wykształcenie stało się powszechniejsze i szczególnie ogarnęło swym światłem średnie, upośledzone dotąd warstwy lu­dności (tiers état[3]); wtedy to po słynnej deklaracji praw człowieka i obywatela, jakby na dane hasło, w całej Europie rozpoczyna się ruch wolności, którego oddziaływania jeszcze w dzisiejszych odczu­wamy czasach. Ale jakżeż ten ruch się wyjawił? Przede wszystkim zburzył wszystkie zabytki średniowieczne, jako reakcyjne rozerwał dawne węzły cechowe i korporacyjne, jakie ludność łączyły, odo­sobnił jednostkę, aby ją może wyzwolić z jarzma państwa i pozostawić własnemu rozwojowi – bynajmniej, lecz przeciwnie, aby ją tym słabszą, bo dawne podpory runęły, rzucić w objęcia wszechwładztwa ludowego. Wielkie niezawodnie są zasługi tego ruchu wolności, który wszędzie obalił zastarzałe instytucje i stosunki za­wisłości, a natomiast podniósł godność ludzką. Ale bądź co bądź był jednostronnym, atomistycznym, obalał częstokroć nieroz­ważnie i w miejsce przestarzałych i ciasnych instytucji średnio­wiecznych nie był w stanie wznieść nowych, odpowiednich duchowi czasu.

Gdy tak w ciągu dotychczasowych dziejów nowoczesnych jednostronnie przeprowadzone zostały bądź zasady przewagi pań­stwa, bądź zasada wolności osobistej, polega zadanie czasów na­szych na pogodzeniu tych dwóch przeciwnych sobie prądów, na pogodzeniu jak najrozleglejszej wolności, z jak nąjwiększą swobodą i dzielnością państwa. Ale bądź co bądź także przez wszechwolność nie zmniejszył się wcale zakres działania państwa, tylko owszem statecznie wzrastał. Już apostoł rewolucji francuskiej, Rousseau stawia jako klauzulę swego kontraktu społecznego żądanie, ażeby każdy zupełnie wszystkich swoich praw wyrzekł się na rzecz ca­łości (sans réserve[4]), a ta całość jest samowładnym panem, niczym nieograniczonym. Tę formułkę nieograniczonego zwierzchnictwa lu­dowego pochwyciła skwapliwie rewolucja francuska, a dzieje były świadkami niesłychanej zarozumiałości oszołomionych przywódzców ludowych. Wszechmoc woli obchodziła swoje orgie, znacząc stosami gilotynowanych grób wolności. Dekretowano, że jest Bóg, to znowu stawiano cnotę na porządku dziennym, w ogóle zdawało się ówcze­snym władzcom Francji, że wszystko stworzyć można, byle tylko wypowiedzieć to wielkie słowo: „lud chce”. Już dawno Tocquevillew znakomitym dziele swoim L'ancien régime et la revolution (Oeuvres IV, 1877), udowodnił, że centralizacja francuska jeszcze w przedrewolucyjnym rządzie została zaszczepioną i że rewolucja w tym względzie nie stworzyła nic innego, owszem dążność cen­tralistyczną spotęgowała. Ale można by powiedzieć, Francja to klasyczny kraj rewolucji i centralizacji, a centralizacja ma to do sie­bie, że skupiając wszystkie soki żywotne ludu w jednym punkcie środkowym, wywołać musi tamże kataklizmy, które znowu nie do­puszczając do utrwalenia żadnej władzy, wyradzają jej wszechmoc; przykład Francji niczego nie dowodzi. Zwróćmy się tedy do An­glii, wszak to klasyczny kraj ciągłego organicznego rozwoju, bez przeskoków gwałtownych i wzruszeń. Lecz także Anglia nasuwa przykład ciągłego wzrostu władzy państwowej. Wprawdzie tam władza królewska jest znacznie ograniczoną, ale król z parlamen­tem, jak mówi Coke, jest tak nieograniczonym, że ani co do przed­miotów, ani co do osób nie podlega żadnym granicom. Również Blackstonetwierdzi: Rex (rozumie się in parlamento) est omnipotens, omnipraesens, infallibilis[5] i trudno zaiste o wybitniejszy wy­raz wszechmocy państwa[II]. Być może, że w Anglii tok prawo­dawstwa jest powolniejszym, niż na kontynencie, którego gorącz­kowe ustawodawstwo przypomina poniekąd słowa Tacyta: Pessima republica, plurimae leges[6], że wyczekują tamże wyrobienia się potrzeb od dołu, ale prawodawstwo w Anglii jest równie bezwzględnym jak gdziekolwiek na kuli ziemskiej. Przypatrzmy się teraz temu przymusowemu podatkowi na ubogich i w ogóle tej wielkiej organizacji spraw ubóstwa, przypatrzmy się ustawodawstwu fabrycznemu, które podaje fabryki w interesie robotników jak najściślejszemu dozorowi rządowych inspektorów fabrycznych, przypatrzmy się warunkowemu wprowadzeniu przymusu szkolnego, przypatrzmy się wreszcie, jak Anglia wytwarza coraz więcej organów rządowych (boards) na wzór kontynentalny urządzonych i centralnej władzy ulegających, z uszczupleniem zakresu dawnych organów samorządu, a dojdziemy do przekonania, że i w Anglii, prototypie autonomii i samorządu, ma się na dobre ku zwiększeniu władzy państwa. Wszędzie spotykamy się w państwach europejskich i w Ame­ryce ze wzrastającym zakresem działalności państwa, i wnikając bliżej w rzecz, zrozumiemy łatwo, że nie może być inaczej[III]. Ta wzra­stająca działalność znajduje swój wyraz dobitny w coraz wzrastają­cym budżecie państw[IV]. Państwo, mówi słusznie Wagner, uważane jako gospodarstwo do zaspokojenia pewnych potrzeb, staje się tym sposobem bezwzględnie coraz to ważniejszym dla gospodarstwa spo­łecznego i dla pojedynczych, lecz także jego znaczenie względnie wzrasta, to jest w miarę, jak wzrasta cywilizacja, coraz większą i ważniejszą część potrzeb wspólnych zaspakaja państwo samo, za­miast innych gospodarstw prywatnych i zbiorowych. Biorąc wzgląd także na inne gospodarstwa zbiorowe, jak gminy, powiaty, prowincje itd., wykazuje się wzrost działalności ogólnej zbiorowej wobec prywatnej, a zatem wzrost komunistycznego charakteru całego go­spodarstwa społecznego. Typiczna jedność życia gospodarczego, tj. rodzina, w stopniu wzrastającym coraz to większej części swych potrzeb nie zaspakaja, coraz większa część wydatków budżetu familijnego przypada na podatki, dodatki gminne, dodatki do gospodarstw wspólnych, stowarzyszeń. Wzrost ten działalności państwa wyjawia się zarówno we wszystkich kierunkach, czy to w sądownictwie, przez wyłączne objęcie tegoż przez państwo, czy to w wojskowości, czy w administracji. Zbłądziłby, kto by mniemał, że nawet w dziedzinie celu prawnego ze wzrostem cywilizacji czynność państwa się zmniej­szy, i owszem rozleglejsze stosunki wywołują coraz rozleglejszą działalność ustawodawczą i sądową, a zbrodnie nie stają się rzadszymi, tylko więcej wyrafinowanymi. Oprócz tego i w dziedzinie do­brobytu i oświaty uderza nas fakt pomnożonej działalności państwa. W interesie publicznym, w interesie jakości świadczeń, przyjęło państwo nowsze łącznie z gminą na siebie szkoły, poczty, telegrafy, koleje żelazne, zakłady gazowe i wodociągi, banki, zakłady ubezpie­czenia itd. Każda zaś działalność, którą państwo z wykluczeniem konkurencji prywatnej na siebie przyjmuje, oznacza zmniejszenie wolności indywidualnej.

„Der Fortschritt in der Entwicklung des Staates und Rechtesmówi Ihering – ist eine fortgesetzte Steigerung der Anforderungen, welche beide an das Indimduum erheben. Die Gcsellschaft wird immer begehrlicher und anspruchsvoller, denn jedes befriedigte Bedurfniss tragt den Keim eines neuen in sich. Jeder neue Zweck aber, der auf der Liste dir socialen Zwecke zu den bisherigen hinzukommt, erhoht mit dem Mass der Arbeitshraft und der Geldmittel, die er in Anspruch nimmt, den Beitrag des Individuums umd, da dieser Beitrag, mogę er in personlicher Dienstleistimg oder in Geld bestehen, durch Zwang gesichert werden muss, eben damit die Anspannung des socialen Ziuangsapparates zum Zwecke der Gesellschaft”[7]. Zestawmy choć pobieżnie debet nowoczesnego obywatela na rzecz państwa, a przekonamy się, jak wygląda wolność jego. Pomijając, że od mleka i ciastek, które jako dziecię spożywa, płaci podatek, obej­muje go państwo od siódmego roku życia i przez sześć do ośmiu lat przymusza go do nauki. Ledwie z jednego przymusu odetchnął, odbiera mu znowu najpiękniejsze lata życia przymusowa służba wojskowa. Skończył ciężkie lata służby wojskowej, aliści znowu czeka go służba przymusowa w radzie gminnej, przysięgłego itd. Tak tedy całe życie aż do grobowej deski płacisz podatki, ale i tym sobie nie okupisz spokoju. Wszędzie wciska się ciekawa i natrętna władza państwa, czy chcesz zawrzeć małżeństwo, czy dom wybu­dować, a gdybyś chciał zapomnieć o troskach ziemskich i pohulać, już cię chwyta ustawa za pijaństwo, a nawet przez całe życie podda cię pod kontrolę. Gdzież tu wolność dla nowoczesnego niewolnika państwowego? Ten wzrost niezaprzeczony działalności nowożytnego państwa znajduje wprawdzie zapory i kontrolę w szerszym udziale ludności w życiu publicznym, szczególnie w uprawnieniach politycznych, jednak w tym względzie kierunek, jakim idą nowsze dzieje, to jest kierunek ku głosowaniu powszechnemu, wcale nas przynajmniej nie zachwyca. We wszystkich państwach, gdzie panuje głosowanie powszechne, np. we Francji i w Ameryce Północnej, powstają głosy potępiające tę rzekomo liberalną instytucję. Czytać trzeba Ribola Le suffrdye universel (Paris 1874) lub Parkmana, amerykańskiego historyka: Das Fiasco des allgemeinen Wahlreclits (1879), aby się przekonać, że powszechne głosowanie jest tylko ty­ranią liczby i przytłumieniem wszelkich zacniejszych żywiołów w społeczeństwie. Masy są miękkim i uległym narzędziem w ręku krzykaczy i namiętnych demagogów, którzy nimi kierują, a ostatecznie większość objąwszy władzę tyranizuje zwyczajnie mniejszość. Słusznie uczyniono uwagę, że w Anglii od reformy parlamentu w roku 1832 i 1867obniżył się poziom mężów stanu. Wybory powszechne są zaporą jednolitej i konsekwentnej polityki. Cóż np. znaczy dzisiejsze zwycięstwo liberałów w Anglii, oto porzucenie zupełne dotychczasowej polityki zewnętrznej, pomimo tego stanowiska, jakie Anglia od kongresu berlińskiegosobie wyrobiła z aprobatą przeważającej części państw kontynentalnych, znaczy zapanowanie frazeologii Gladstone’a. A czyż takie nagłe przeskoki w polityce mogą być dla państwa korzystne? Bynajmniej. Przy tym uwzględnić należy, że w Anglii daleko jeszcze do głosowania po­wszechnego, bo tamże przypada na 33,5 miliona mieszańców tylko 2,900.000 wyborców, to jest 8-7 procent ludności. To, cośmy powiedzieli, przekonywa dowodnie, na podstawie faktów historycz­nych, że nie można się bynajmniej tym łudzić, aby wolność i po­stęp szły za sobą zawsze w parze. Nawet rzekome środki postę­powe, o których marzą nasi miłośnicy wolności, często odwrotny sprowadzają skutek. Weźmy dla przykładu niektóre, np. wolność stowarzyszeń. Prawda, że w stowarzyszeniach tkwi wielka potęga i wiele prac zdumiewających naszego wieku, którymi słusznie się szczycimy, zawdzięcza swój byt inicjatywie towarzystw prywat­nych. Ale przede wszystkim każdy pojmie, że wolność stowarzy­szeń nie może być bezwzględną. Wszak asocjacje takie mogą być złe i szkodliwe, a jeżeli dobro w łączności skutecznego doznaje po­parcia, daleko silniej potęguje się złe przez połączenie żywiołów destrukcyjnych. Przeciw takim towarzystwom, jak np. przeciw połączeniu zbrodniarzy, każde państwo musi wystąpić.

Oprócz tego nie trudno dostrzedz, że stowarzyszenie każde mieści w sobie ograniczenie wolności i dla stowarzyszonych. W każdym towarzystwie wiedzie zresztą rej jeden lub kilku wybitniej­szych członków, inni odgrywają rolę bezmyślnych potakiwaczy, Strohmannerów[8], czego dowodzą wymownie nasze towarzystwa akcyjne. Że środki, jakimi się ci przywódcy stowarzyszeń czasami posługują, nie są zawsze moralnymi, tego dowodem usiłowania ustawodawcze czasów naszych, zmierzające do tego, aby właśnie ukrócić zgubną samowolę dyrektorów i verwaltungsratów[9] takich towarzystw. Jako ilustracja musi posłużyć gospodarka sławnych angielskich towarzystw robotników, zwanych trades unions, które nam bardzo drastycznie opisał Thorntonw słynnym swoim dziele. Z początku zdawało się wszystkim, bo pozory za tym przema­wiały, że w tych towarzystwach wodzi rej wyłącznie wolność i równość, ale wkrótce ta maska ustąpiła, a natomiast zaczęto uży­wać środków przymusowych, by zniewalać innych robotników do przystąpienia, wewnątrz zaś zapanował najskrajniejszy despotyzm. Władza skupia się w ręku kilku zuchwałych. Teoretycznie tamże zaprowadzoną jest najczystsza demokracja, praktycznie zaś panują niektórzy absolutnie. To płynie po części z natury rzeczy, bo samoistne działanie zależy od samoistnego myślenia, a nie ma czyn­ności, od której się ludzie tak chętnie uchylają, jak od trudu myślenia. Ze stu, którzy się zgromadzili, aby swe myśli wypowiedzieć, 99 zapewne powierzy jednemu cały trud myślenia za nich. Gdy jeden mąż stanu powiedział, „że mądrość mieszka w radzie”, oczywiście był albo w dobrym humorze, albo myślał tylko o sprycie niejednego przywódcy parlamentarnego, który swoich przyjaciół tak wytresować umie, że ta trzoda idzie za nim na oślep, choćby mówca w pospiechu chciał skoczyć z wodospadów Niagary. Ludzie musie­liby się bardzo zmienić, gdyby mieli zaprzestać dać się tak po­wodować, jak trzoda owiec. W Atenach, gdy były najwolniejszymi, najważniejszy użytek, który obywatele ze swej wolności robili, po­legał na tym, że oznaczali, czy Perykles albo Kleon, Demostenes albo Aeschinesmają ich prowadzić. Tak rzecz ta wygląda w pań­stwach, tak wygląda we wszystkich towarzystwach. Bez przesady czytamy tedy o tym lub owym mężu, że był duszą towarzystwa, że je do ruchu i życia pobudzał.

Towarzystwa na wzajemnej pomocy oparte, znają pewne do­bre strony, ale jak eksperymenty Schulzego z Delitsch wykazały, mają one tylko bardzo ograniczone zastosowanie i nie mogą być bynajmniej uważane za lekarstwo uniwersalne na nasze cierpienia społeczne. Podobnież inne ideały wolności są albo wprost zgubne dla postępu, albo fałszywe, jak np. postulat wolności wychowania i odłączenia kościoła od państwa. Wolność wychowania znaczy tyle, co wolność nieuctwa i ciemnoty, a jakkolwiek nie jesteśmy zwo­lennikami monopolu wychowania ze strony państwa, mimo to uwa­żamy za główny obowiązek władzy społecznej, by postarała się o to, aby pokoleniom dorastającym z egoizmu lub ciemnoty rodzi­ców nie był odjęty niezbędny do postępu pokarm duchowy. Doświadczenie przemawia względnie na korzyść tych państw, które nie bojąc się rzekomego wtargnięcia w mniemane prawa ojca, przeprowadziły u siebie konsekwentnie przymus wychowania elementarnego. Nawet najskrajniejsi obrońcy indywidualizmu przema­wiają za przymusem wychowania. Tak Mill i jego zwolennicy wal­czyli za nim, a pierwszy mówi w swojej rozprawie o wolności: „Nie jestże to aksjomatem niewątpliwym, że państwo domagać się może a nawet wymusić do pewnej granicy wychowanie każdej istoty ludzkiej, która jest z urodzenia jego obywatelem”. Maks. Müllerpo­dzielając zdanie to powiada: „Man darf wal sagen, dass in der Geschichte eines jeden Staates mit dem Tage, wo er den Untcrrichtszwang als Theil seines Grimdgesefzes aufnimmt, eine neue Aera anbricht, und ich wimsche der liberalsten Stadt in England (Birmingham) Gluck, dass sie in diesem Punkte sieli ais umerbittliche Tyrannin gezeigt hat”[10] (Ueber individuelle Freiheit, „Deutsche Rundschau” 1888 22, s. 203-204). Rozdział zaś państwa od kościoła jest wprost fałszywym ideałem. Przemawialibyśmy za tym podziałem, ale pod jednym tylko warunkiem, gdyby się dusza czło­wieka dała rozerwać na dwie strony i gdyby można jedną oddać wyłącznie państwu, drugą wyłącznie kościołowi. Ale to jest po prostu marzeniem. Ideałami są teorie w tej mierze, bo nie da się pogodzić z naturą ludzką, która wymaga jedności w kierownictwie, a zatem zgodności działania państwa i kościoła. Przykład Ameryki Północnej, gdzie ten podział według ustaw zasadniczych już przepro­wadzony, niczego nie dowodzi, bo najpierw jest zanadto świeżym, po wtóre sprowadza wyradzanie się sekt najróżnorodniejszych, po trzecie nie da się konsekwentnie przeprowadzić, czego dowodzi wystąpienie Unii przeciw sekcie Mormonów. Słusznie w tym względzie mówi Thiersch(Über den christlichen Staat, Basel 1875, s. 87): „Die völlige Trennung, für die unsere Ultras schwärmen,wird sich in der Erfahrung als ein Unding erweisen. Wenn es der Staat anch tausendmal wollte, er kann nicht sum völligen Nihilisten in Bezirhung auf Glauben und Religion warden”[11].

 

IV. Zakończenie

 

Poprzestajemy na teraz na tych kilku uwagach luźnych o po­stępie i wolności. Nie wyczerpują one wcale obfitego tematu, ale mogą nas ostrzec przed zbytnim optymizmem, przed naiwną wiarą w cudotwórczą wolność. Lecz nie jesteśmy bynajmniej przeciwni­kami wolności i owszem także i my wierzymy w postęp, i my uznajemy względną wartość i znaczenie wolności, i my wielbimy nie­spożyte nabytki chrześcijaństwa, które, jak słusznie powiedział Ahrens, stanowi pierwszą Magna charta libertatis ludzkości; różnimy się jednak stanowczo od optymistów w zapatrywaniu się na cha­rakter i działalność wolności. Że wolność nie może być wyłącznym czynnikiem postępu, to staraliśmy się w poprzednim wywodzie wy­kazać i udowodnić.

Dziś po tylu zawodach, jakich doznał liberalizm, czas już i nam, by ochłonąć z szału wolności i pozwolić nad sobą zapanować chłodnemu rozumowi politycznemu. Zachodnie narody przy­świecają nam w tym względzie, mianowicie Anglicy, którzy zdo­byli się w czasach ostatnich na świetną odprawę Milla w dziele Stephena Die Schlagwörter Freiheit, Gleichheit, Brlüderliclikeit in ihrer ethischen, socialen und politischen Anwendung übersetzt von Ernst Schuster (Berlin 1874). Możemy odczytanie tego dzieła dla sprostowania potocznych a błędnych wyobrażeń każdemu jak najusilniej polecić.

 

Kraków, 4 kwietnia 1880

 



[I] Kirchmann, Grundbegriffe des Rechtes und der Moral, Wien 1869, s. 77

[II] Podobnie o wszechwładztwie ludowym w Ameryce mówi Tocqueville: „Le peuple rêgne sur le monde politique américain, comme Dieu sur l'univers, il est la cause et la fin de toutes cboses, tout en sort, et tout s'y absorbe”.

[III] Kasparek, Prawo polityczne, Kraków 1877, I.

[IV] W Anglii wynosiły wydatki:

 

1848

1861

1873

Na sąd. i pol.

1,02

2,66

4,35

Na oświatę

0,35

1,36

2,43

 



[1] Fr. Wolność jest tajemnicą.

[2] Fr. Postęp to niejasne wyrażenie. Niedoprecyzowanie myśli może doprowadzić do poważnych wypaczeń.

[3] Fr. Stan trzeci

[4] Fr. Bez ograniczeń

[5] Łac. Król [w parlamencie] jest wszechmocny, wszechobecny i nieomylny.

[6] Łac. Im bardziej skorumpowana republika, tym liczniejsze jej prawa.

[7] Niem. Postęp w rozwoju państwa i prawa jest nieprzerwanym wzrostem wymagań, które zarówno jednostkę podnoszą. Społeczeństwo będzie zawsze chciwe i wymagające, ponieważ każda zaspokojona potrzeba przynosi zarodek nowej. Każdy nowy cel wszakże, który na liście celów socjalnych do dotychczasowych dołącza, zwiększa wraz ze stopniem siły roboczej i środków finansowych, które jako roszczenia swe zabiera, wkład jednostki, a w tym wkładzie, mógłby polegać na osobistych usługach albo pieniądzach, przymusem będąc zabezpieczonym, właśnie dla naprężenia socjalnego aparatu przymusu na rzecz celu społeczeństwa.

[8] Niem. Reprezentant, figurant.

[9] Niem. Rada nadzorcza

[10] Niem. Można powiedzieć, że w historii każdego państwa z dniem, gdy ono jako część swej ustawy zasadniczej przyjmuje obowiązek szkolny, nastaje nowa era, i życzę szczęścia najbardziej liberalnemu miastu Anglii (Birmingham), że w tym punkcie pokazało się jako nieubłagana tyrania.

[11] Niem. Całkowite oddzielenie, o którym nasi radykałowie marzą, w doświadczeniu dowiodłoby swojego absurdu. Jeśliby państwo nawet chciało nawet tysiąckroć, ono nie może stać się kompletnie nihilistyczne w stosunku do wiary i religii.

Najnowsze artykuły