Wielka erudycja
historyczna, doskonała znajomość kilku języków obcych i studia w paryskiej
Szkole Nauk Politycznych ukończone ze złotym medalem czyniły Adolfa
Bocheńskiego świetnym kandydatem do kariery dyplomatycznej. Według Jerzego
Giedroycia Bocheński miał o niej marzyć i dlatego w roku 1936 z polecenia
naczelnego „Polityki” wyjechał na praktykę konsularną do Pragi czeskiej[1].
Już pierwsze kroki w dyplomacji ukończyły się jednak niepowodzeniem. Absolwent
Science Po okazał się zbyt samodzielnym praktykantem. Jego publiczna krytyka
działań rządu, konkretnie tego, że zmuszono Wincentego Witosa do udania się na
emigrację polityczną, spotkała się z negatywną reakcją konsula[2].
W
okresie późniejszym Bocheński jeszcze dwukrotnie wyjeżdżał za granicę jako
oficjalny stypendysta MSZ. Pisali o tym w swoich wspomnieniach Jan Meysztowicz
i Wojciech Wasiutyński. Ten ostatni opisuje wspólny wyjazd na MSZ-owski
dziennikarski staż w Lidze Narodów, gdzie znów „prorządowy” konserwatysta
przysparza administracji dyplomatycznej więcej kłopotów, niż endecki
opozycjonista Wojciech Wasiutyński[3]. Indywidualizm
Bocheńskiego kłócił się z koniecznością podporządkowania rygorom służby
dyplomatycznej. Być może właśnie rodzaj niespełnienia leżał u źródeł świetnej
publicystyki międzynarodowej jego autorstwa.
Pierwsze
publikacje autora Ustroju a racji stanu na ten temat ukazują się w
latach 1933-1935. Jest to czas wyraźnego wzrostu znaczenia politycznego Polski
na arenie międzynarodowej i okres istotnych działań podejmowanych przez
ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, wyznaczonego do tej roli przez
marszałka Józefa Piłsudskiego. Beck usiłował prowadzić politykę zbliżenia z sąsiadami,
a zwłaszcza z Niemcami, nawet kosztem relacji z zachodnimi sprzymierzeńcami. W
lipcu 1932 roku Polska podpisała pakt o nieagresji z ZSRR, a dwa lata później
pakt z Niemcami, który oddalał niebezpieczeństwo grożące od strony zachodniego
sąsiada. Bocheński wysoko oceniał politykę Becka, widząc w niej przede
wszystkim walor samodzielności, wyrażający się między innymi w nieuleganiu
naciskom Francji[4]. Wysunął tezę, że dzięki polityce
ostatniego ministra spraw zagranicznych II Rzeczypospolitej Polska uzyskała
wyższy stopień niepodległości – przez co rozumiał praktyczną niezależność od
czynników zewnętrznych, a co za tym idzie większy prestiż na arenie
międzynarodowej. Dobra koniunktura polityczna stanowiła rezultat antagonizmu
niemiecko-radzieckiego, który otworzył „najświetniejszy okres w pałacu bruehlowskim” – ministerium Becka[5].
W
latach tych Adolf Bocheński poddawał krytycznej analizie „wielkie iluzje”
polityki polskiej, które wydawały mu się najbardziej groźne dla bezpieczeństwa
Rzeczypospolitej. Jego artykuły stanowiły w wysokim stopniu krytykę koncepcji
wypracowanych przez Narodową Demokrację. W pierwszym rzędzie chodziło o
znaczenie wielostronnych umów międzynarodowych dla bezpieczeństwa Polski, ze
szczególnym uwzględnieniem znaczenia traktatów z Locarno. W artykule Dlaczego
nie chcemy bronić Locarna autor wskazywał na
słabość gwarancji lokarneńskich i rzeczywiste nastawienie polityki francuskiej[6].
Bocheński decydował się burzyć jeden z kanonów polityki zagranicznej II
Rzeczypospolitej Polskiej, jakim była wiara w moc gwarancji francuskich i siły
III Republiki na arenie europejskiej. W jego opinii Francja była krajem do tego
stopnia przeżartym „ideologią pacyfistyczną”[7],
że użycie sił wojskowych wchodziło w rachubę tylko w razie fizycznej agresji na
jej terytorium. Konkludując, pisał:
„Opinia polska musi nareszcie zdać sobie sprawę, że nie możemy liczyć w
przyszłości na bagnety i karabiny maszynowe francuskie czy angielskie, a
jedynie na własne wojsko. Jedynie własna samodzielna polityka może sprowadzić
przedłużenie błogosławionego dla nas antagonizmu niemiecko - rosyjskiego.
Jedynie własna polityka może nas uchronić od wiązania się z organizacjami
politycznymi, które w chwili niebezpieczeństwa nie przyjdą nam z pomocą”[8].
Bocheński
był kulturowym frankofilem; Józef Czapski wspomina go recytującego wiersze
Baudelaire’a[9], przyjaciele ze studiów pisali o
znakomitej znajomości języka Moliera[10]. „Francja
jest wielkim krajem, reprezentantem wielkiej i wspaniałej, najwspanialszej dziś
w Europie kultury” – pisał w jednym z tekstów, wyrażając sąd i uczucia, które
dominowały wśród wykształconej części społeczeństwa[11].
Dominowało także przekonanie, że sojusz z Francją jest podstawą bezpieczeństwa
narodowego Polski. Linię tę najwyraźniej prezentowała Narodowa Demokracja i
Front Morges z Władysławem Sikorskim i Ignacym
Paderewskim na czele. Adolf Bocheński uważał to stanowisko za produkt
ideologizacji polityki zagranicznej, która przecenia sympatie historyczne[12].
W
pasjonujących fragmentach Między Niemcami a Rosją autor dowodził
istnienia nieuchronnej sprzeczności między interesem Rzeczypospolitej a
polityką Paryża. Poddawał analizie stosunki polsko-francuskie na przestrzeni
ostatnich trzech stuleci, charakteryzujące się tym, że Francja, poszukując
najsilniejszego partnera do zrównoważenia zagrożenia ze strony Niemiec,
dokonywała wyboru na rzecz Szwecji i Rosji kosztem Polski:
„Od szeregu wieków Francja jest zagrożona od wschodu. Bądź to obrona
Francji od strony Renu, bądź to jej agresja w tym kierunku wymagały
poszukiwania sprzymierzeńców przeciw Niemcom. Polska przez swe położenie
geograficzne była często możliwym sprzymierzeńcem. Ale francuska racja stanu
nakazywała poszukiwać nie tylko sprzymierzeńca, ale także sprzymierzeńca
możliwie najpotężniejszego i jego interesom poświęcać aliantów mniej
wartościowych. Otóż Polska w ciągu dziejów była bardzo rzadko tym możliwie
najpotężniejszym sprzymierzeńcem. Co więcej, była prawie zawsze w zatargach z
tymi cennymi, potężniejszymi sprzymierzeńcami, których poszukiwała Francja”[13].
Pacyfizm
i poszukiwanie przez Francję najsilniejszego partnera na wschodzie kosztem
Rzeczypospolitej obniżały realne znaczenie sojuszu polsko-francuskiego. W
opinii Adolfa Bocheńskiego Polska mogła liczyć na dyplomatyczne poparcie w
razie konfliktu z Niemcami i to poparcie stanowiło górną granicę francuskiego
zaangażowania.
Druga
iluzja to niemalże jednomyślna wiara polskiej opinii publicznej w „ostateczne
unormowanie stosunków polsko-rosyjskich” i „bezwzględną trwałość pokojowego
nastawienia sowietów do Polski”[14]. Pogląd ten
został ukształtowany przez długoletnią pracę polityczną Romana Dmowskiego, który
panował w tej dziedzinie nad przekonaniami znacznej części społeczeństwa.
Zdaniem autora Wytycznych polskiej polityki zagranicznej wiara w
trwałe ułożenie stosunków z Moskwą nie znajduje uzasadnienia w historii
polityki rosyjskiej[15].
Niejednokrotnie już po falach zainteresowania problemami Dalekiego Wschodu,
okresach koncentracji na polityce wewnętrznej, przychodził etap zwrócenia się
rosyjskich dążeń imperialistycznych na zachód, w kierunku Polski.
Przekonanie
o dynamice stosunków międzynarodowych prowadziło Bocheńskiego do wysunięcia
tezy, że siła państwa jest funkcją osłabienia jego głównego w danej chwili
rywala. Publicysta „Buntu Młodych”, w przeciwieństwie do Stanisława
Cata-Mackiewicza i przedstawicieli młodego pokolenia narodowców, uznawał
imperializm terytorialny za zamkniętą kartę historii z uwagi na wzrost
tendencji nacjonalistycznych. „Imperializm po imperializmie” miał oznaczać
demontaż sił głównego rywala przy wykorzystaniu silnej tendencji do tworzenia nowych
państw na arenie międzynarodowej. Jak zdołamy się za chwilę przekonać,
„relatywistyczne” ujęcie pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej
miało charakter teoretycznej racjonalizacji ofensywnej polityki wschodniej,
mającej na celu osłabienie Rosji sowieckiej.
Zanim
ukaże się główne dzieło Adolfa Bocheńskiego, poświęcone geopolityce i strategii
międzynarodowej Polski, publicysta odbywa podróż na Bałkany i do Turcji.
Towarzyszy mu Mieczysław Pruszyński, z którym dwa lata później wyjedzie do Niemiec.
Plonem tej podróży stało się kilka tekstów poświęconych sprawie tureckiej,
między innymi Gdzie jest ambasador Lechistanu i Na śmierć Kemala Attaturka[16]. Drugi z
tych artykułów stanowił pochwałę polityki aktywistycznej, stawiającej na własne
siły i przeciwstawiającej się niekorzystnemu układowi zewnętrznemu. Wysoka
oceny polityki pokonującej „bezwład stosunków międzynarodowych” była stałym
motywem publicystyki Bocheńskiego[17]. Z tych też
względów jego sympatia dla linii Becka była bardzo wyraźna. Jednak, gdy Jerzy Giedroyc zamierzał uzyskać dotację z biura prasowego MSZ na
wydanie przygotowanej przez Bocheńskiego rozprawy zatytułowanej Między
Niemcami a Rosją, autor zażądał wycofania dotacji pod groźbą rezygnacji z
wydania książki. Nie chciał zaciągać zobowiązań, które stwarzałyby wrażenie
zależności od ministerstwa. Książka ukazała się bez wsparcia środków rządowych
i była wyrazem zwartej koncepcji obrony bezpieczeństwa państwa polskiego[18].
W Między Niemcami a Rosją Adolf Bocheński sformułował dwa
teoretyczne założenia, które jego zdaniem decydowały o stosunkach
międzynarodowych i ich mechanice. Pierwsze z nich kwestionowało znaczenie
czynników ideologicznych w polityce zagranicznej. Autor dowodził wyższości
racji stanu nad względami ideologicznymi, sympatiami historycznymi czy
ustrojowymi, pisząc:
„Polityka zagraniczna państw jest niewątpliwie wypadkową całego szeregu
najsprzeczniejszych i najbardziej skomplikowanych motywów. Niektóre z nich
posiadają jednak stałą i niewątpliwą przewagę. W pierwszej mierze należy do
nich tak zwana racja stanu, dążenie do potęgi państwa, do której pcha samo
istnienie mechanizmu państwowego. Doświadczenie dziejowe wykazuje, że na ogół
państwowa racja stanu wychodziła zwycięsko z konfliktów ideologicznych, czy to
z motywami religijnymi czy też z sympatiami ustrojowymi. Najsilniejszym jej
przeciwnikiem był niewątpliwie raczej interes dynastyczny. Od czasu pojawienia się
na arenie dziejowej nowoczesnego nacjonalizmu i państw narodowych, potęga
państwa jako cel polityki zagranicznej uzyskała potężny emocjonalny podkład
ideologiczny. Dzięki temu w ciągu XIX wieku przewaga racji stanu nad innymi
możliwymi celami polityki zagranicznej występuje jeszcze o wiele silniej jak
dawniej”[19].
Argumentacja
ta skierowana była przeciwko iluzji sojuszu z Francją i, szerzej, iluzji
solidarności demokracji europejskich w polityce międzynarodowej. Istotniejsze
było jednak przekonanie Bocheńskiego w kwestii możliwości sojuszu
niemiecko-radzieckiego. Wbrew stanowisku przeważającemu w polskiej myśli
politycznej uważał, że odmienność ideowych systemów nie wyklucza skierowanego
przeciw Polsce sojuszu obu państw: „nie sposób liczyć na względy ideologiczne,
które mają w nieskończoność przedłużać tak wygodny dla nas stan antagonizmu
niemiecko-rosyjskiego. Za Pomorze warto Niemcom nawet dotknąć dłoni p.
Dżugaszwilego”[20].
Druga
teza książki opierała się na sprzeciwie wobec statycznego ujęcia układu relacji
międzynarodowych Polski, reprezentowanego przez Narodową Demokrację. Teoria o
wiecznym zagrożeniu Polski ze strony Niemiec i bezpieczeństwie polskiej granicy
wschodniej pomijała doświadczenie historyczne i dynamizm stosunków
międzynarodowych. Błąd szkoły Romana Dmowskiego polegał na uznaniu
niezmienności stosunków Polski z sąsiadami, co stanowiło źródło fałszywego
sądu, iż Niemcy są zawsze złym sąsiadem Polski, Rosja zaś zawsze dobrym[21].
Bocheński wskazywał na liczne przykłady zwrotów w polityce obu sąsiadów i
zmieniające się stany dobrych bądź złych relacji Polski z Niemcami i Rosją.
Zauważał, że wewnątrz obu państw ścierały się konkurencyjne wizje polityki
zagranicznej. Statyczne ujęcie pozycji międzynarodowej Polski demobilizuje
opinię publiczną, przeświadczoną, że istotne zagrożenie płynnie jedynie ze
strony Niemiec, zaś czynnikom państwowym sugeruje jednostronność działań na
arenie międzynarodowej. Tymczasem uznanie zmienności relacji polsko-niemieckich
i polsko-rosyjskich stanowi warunek prowadzenia polskiej polityki zagranicznej:
„Polska opinia publiczna powinna się liczyć ze zmianami zarówno w
polityce niemieckiej, jak i w polityce rosyjskiej. Możliwe i, prawdopodobne są
zarówno dobre, jak i złe stosunki między tymi państwami a Polską. Nie ma
jakichś stałych i koniecznych stosunków, ale należy się liczyć z nawrotami
zarówno ekspansji niemieckiej, jak i ekspansji rosyjskiej przeciw Polsce. Z
tych konkluzji wynikają możliwości całego szeregu konstelacji politycznych”[22].
W roku
1907 ukazało się fundamentalne dzieło Romana Dmowskiego zatytułowane Niemcy,
Rosja i kwestya polska, w którym przywódca Narodowej
Demokracji poddawał analizie politykę niemiecką i rosyjską, wskazując na Rosję
jako państwo, które powinno stać się sojusznikiem polskich aspiracji
niepodległościowych[23]. Dmowski
uważał działania rewolucyjne skierowane przeciwko Rosji za szkodliwe, bo
prowokujące antypolski sojusz niemiecko-rosyjski. Ciekawe, że jego strategia
była w roku 1905 wysoko oceniana przez ludzi, którzy odnosili się krytycznie do
endecji wraz z jej ideami i działaniami podejmowanymi przez ten obóz[24].
Pozostający pod wpływem całkowicie odmiennej tradycji ideowej
Adolf Bocheński szanował zasługi Romana Dmowskiego dla rozwoju polskiej myśli
politycznej i nie wahał się nazywać go najwybitniejszym żyjącym pisarzem
politycznym w Polsce. W opinii publicysty „Polityki” główną zasługą Dmowskiego
było sformułowanie reguły, że pozycja Polski jest funkcją relacji
niemiecko-rosyjskich. Antagonizm niemiecko-rosyjski jest korzystny dla Polski,
jego wygaśnięcie oznacza ryzyko sojuszu niemiecko-rosyjskiego skierowanego
przeciwko Polsce. Idąc za regułą Dmowskiego stwierdzał: „niezbitym bowiem
faktem, dominującym nad położeniem Rzeczpospolitej jest „związek między
nieistnieniem bezpośredniego niebezpieczeństwa niemieckiego i rosyjskiego i
antagonizmem tych dwu państw”[25].
Publicysta „Polityki” był przekonany o nietrwałości dobrych
relacji z Niemcami i Rosją Radziecką po 1934 roku. Zakładał, że ekspansjonizm
niemiecki wróci poprzez podniesienie kwestii Śląska i Pomorza, a jeszcze
silniej przekonany był o nawrocie rosyjskiego imperializmu przeciwko
Rzeczypospolitej[26]. Dlatego też, poddawał krytyce teorię równowagi zakładającej
utrzymywanie pozytywnych relacji z oboma sąsiadami ze wskazaniem na mocniejsze
wsparcie dla słabszej w tym czasie i chcącej uniknąć konfrontacji Rosji. W
oczach Bocheńskiego strategia ta miała pasywny charakter i nie oddalała w
czasie ponownego sojuszu niemiecko-rosyjskiego. Zakładała również implicite,
że Polsce zostanie udzielona realna pomoc w wypadku agresji któregoś z sąsiadów[27].
Według
Bocheńskiego Polska miała znajdować się w pozycji kraju rewizjonistycznego, w
pozycji państwa, które powinno być zainteresowane zasadniczą zmianą układu
międzynarodowego wokół siebie przez osłabienie jednego z dwu potężnych
sąsiadów:
„Otóż musimy sobie dobrze uświadomić, że konserwacja za wszelką cenę
obecnego układu sił w Europie zawiera w sobie dla nas bardzo poważne
niebezpieczeństwa na przyszłość. Musimy się liczyć z powrotem ekspansji
niemieckiej i ekspansji rosyjskiej na terytoria Rzeczypospolitej... Polska nie
jest państwem zainteresowanym w utrzymaniu status quo europejskiego. Polska
jest typowym państwem rewizjonistycznym. Jeżeli trudno przypuścić, abyśmy
zmiany mogące utrwalić nasze stanowisko mocarstwowe mogli sami spowodować, to w
każdym razie jest pewne, że ich zapowiedź z innej strony musimy witać z
najwyższym zadowoleniem. Konieczność zmiany stosunku sił Niemiec i Rosji z
jednej strony, a Polski z drugiej, jest dla nas podstawowym aksjomatem i
dlatego musimy uważać Rzeczypospolitą za państwo
rewizjonistyczne. O ile te zmiany nie nastąpią, to nowy okres porozumienia
niemiecko-rosyjskiego może być dla Rzeczypospolitej połączony z największym
niebezpieczeństwem”[28].
W myśl
tej koncepcji „relatywizacja” otoczenia międzynarodowego Polski miała być
zrealizowana poprzez osłabienie Rosji i doprowadzenie do powstania nowych
organizmów państwowych, przede wszystkim niepodległej Ukrainy. Autor Między
Niemcami a Rosją sądził, że ze względu na narastającą siłę nacjonalizmów
istnieje prawdopodobieństwo zajścia procesów dezintegracji Rosji sowieckiej.
Uważał również, iż kardynalnym obowiązkiem Rzeczypospolitej jest sprzyjanie
wytworzeniu nowych organizmów państwowych w Europie Środkowej. Specjalny
rozdział pracy poświęcony był „polityce naddunajskiej”, stawiając wyraźną tezę
o pożytkach płynących z poparcia państwowych aspiracji Słowaków i doprowadzenia
do wspólnej granicy polsko-węgierskiej – co, jak wiemy, stało się faktem z
chwilą zajęcia przez Węgry Rusi Zakarpackiej[29].
„Proniemieckość” koncepcji zagranicznych Adolfa
Bocheńskiego miała zatem czysto funkcjonalny charakter. Jego polityka zbliżenia
z Niemcami w jego ujęciu charakteryzowała się pewną intencją zaczepną,
zmierzającą do podsycania ich konfliktu z Rosją. Bocheński odrzucał sojusz z
Niemcami „w każdych warunkach”; miał ostrą świadomość niebezpieczeństwa
ekspansji niemieckiej[30], nie dostrzegał też silnych motywów ekonomicznych, które
miały przemawiać za ścisłą współpracą polsko-niemiecką. Tym jego postawa
różniła się od bezkrytycznie germanofilskich poglądów, jakie głosił na przykład
Władysław Studnicki – zwolennik polsko-niemiecko-węgierskiego wspólnego obszaru
celnego.
Adolf
Bocheński był przeciwnikiem imperializmu terytorialnego i federalizmu
zakładającego hegemonialną rolę Polski. Błędem jest
zatem lokowanie przez profesora Krzysztofa Kawalca środowiska „Polityki” w
gronie anachronicznych rzeczników „naiwnego” imperializmu[31].
W Dziejach polskiej myśli politycznej 1918-39 r. młodzi konserwatyści
postawieni zostali na jednej płaszczyźnie z publicystami narodowo-radykalnymi,
którzy w drugiej połowie lat trzydziestych wznawiali program imperialny poza
obszarem wskazań Romana Dmowskiego.
Kwalifikacja
ta nie znajduje podstaw w analizie myśli politycznej Bocheńskiego. Wprawdzie w Między
Niemcami a Rosją cieszył się on z doktrynalnego rozkładu „dmowszczyzny”, którego wyrazem miało być odchodzenie
młodego pokolenia ruchu narodowego od geopolitycznych wskazań założyciela obozu
politycznego[32], ale książka wyraźnie zwracała się
przeciw „nierozumnemu imperializmowi” młodych narodowców. Imperializm młodej
endecji stanowił jeden z wielu efektów kryzysu ideowego tej formacji. Program
imperialny wysuwał między innymi Jędrzej Giertych, który na łamach „Polityki
Narodowej” przedstawił plan ofensywy mającej na celu objęcie przez Polskę
regencji opolskiej, kilku powiatów dolnośląskich i znajdujących się na Pomorzu[33].
ONR „Falanga” Bolesława Piaseckiego przyjęła radykalny program imperializmu,
który stawiał przed państwem polskim cel objęcia „swoim zasięgiem kulturowym i
politycznym i swemi granicami wszystkie ziemie,
zamieszkałe zwartą masą przez Polaków, oraz pozostające pod wpływem polskiej
cywilizacji”[34]. W imię specyficznie pojmowanego
imperializmu należało pokonać Niemcy i oprzeć granicę państwa na Odrze, co było
niewątpliwie powtórzeniem postulatu endeckiego, zaś w wojnie z drugim sąsiadem
stworzyć narodowe państwa buforowe związane z Polską[35].
Rafał
Matyja, autor pracy poświęconej wątkom imperialistycznym w polskiej myśli
politycznej lat trzydziestych, słusznie zauważył, że oenerowcy dokonali
„nieskomplikowanej operacji, uzupełniając maksymalistyczny program narodowców
najśmielszymi postulatami Piłsudczyków”[36]. Te właśnie
koncepcje spotkały się z ostrą krytyką Adolfa Bocheńskiego, sądzącego, iż tego
rodzaju propaganda imperialna pozostaje „bezsensowną tromtadracją”, a
„imperializm na wszystkie strony” jest szkodliwy z punktu widzenia państwa i
dodatkowo kompromituje ofensywny program polskiej polityki zagranicznej[37].
W
przeciwieństwie do Stanisława Cata Mackiewicza[38]
i młodych narodowców, Bocheński uważał, że w momencie wzrostu tendencji
nacjonalistycznych i tworzenia państw na narodowej podstawie świat wszedł w
fazę postimperialną. „Z powodu wzrostu znaczenia idei
narodowych, epoka imperializmu terytorialnego na terenie Europy właściwie
należy do przeszłości” – stwierdzał publicysta „Polityki”, wskazując na
komunizm jako jedynego realnego konkurenta idei narodowej. W tej sytuacji
doktryna „relatywizmu” politycznego jest jedyną realną formą osiągnięcia
zasadniczej poprawy pozycji Rzeczypospolitej przy wykorzystaniu dezintegrującej
funkcji nacjonalizmów.
Odrzucenie
imperializmu terytorialnego i koncepcji federacyjnej
z hegemonialną pozycją Polski nie oznaczało
wygaśnięcia sympatii do tradycji Polski jagiellońskiej ani pogodzenia się z
ideą państwa jednolitego pod względem narodowym. Trafnie zauważył Józef
Czapski, że idea Polski w myśli Adolfa Bocheńskiego związana była z myślą o
„wielkim wielonarodowym państwie”[39] Jednakże
jako dojrzały pisarz polityczny Bocheński miał świadomość, że prymitywny
imperializm może zniszczyć ofensywne perspektywy polityki polskiej. Dlatego też
trudno zgodzić się z surową oceną jego twórczości dokonaną przez Krzysztofa
Kawalca[40].
Wspomniany pogląd Bocheńskiego legł u podstaw doktryny „neofederalizmu”, czyli dobrowolnego wiązania z Polską
aspiracji państwowych narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Neofederalizm
Bocheńskiego był opcją państwa nowoczesnego, które chce współpracować ściśle i
na partnerskich zasadach z narodami o bliskich tradycjach kulturowych i
wspólnych politycznych interesach. „Dzięki federacyjnemu połączeniu dwu narodów
ich rzeczywista potęga wzmaga się nieproporcjonalnie w stosunku do istotnej
siły każdego z osobna i obu razem” – pisał w świetnym tekście Niepodległość
czy samoistność, który z powodzeniem mógłby wzbogacić współczesną dyskusję
o znaczeniu państwa suwerennego w Unii Europejskiej[41].
Bocheński uważał, że pojęcie niepodległości państwa jest
stopniowalne i zależy od tego, w jakim stopniu określony naród może narzucać
swą wolę innym narodom. Rzecznicy państwa samoistnego sądzą, że niepodległość
tożsama jest z suwerennością państwa narodowego, która rozwiązuje wszelkie
związki z innymi państwami. Tymczasem pogląd ten zarówno pomija całą gamę
ustrojowych form dochodzenia do suwerenności, jak i przecenia samą formalną
suwerenność, która częstokroć skrywa polityczną zależność od jakiegoś
zewnętrznego ośrodka. W tej optyce nie ma miejsca na Królestwo Kongresowe,
„częściowo niepodległe”, a przesadnie zawyżona jest ocena suwerenności państwa
czysto narodowego[42]. Według Bocheńskiego samoistność dyktowała politykę defensywną,
przeciwną rozwiązaniom federacyjnym, dzięki którym państwo nie tylko nie traci
niepodległości, ale może pomnożyć jej zakres awansując w międzynarodowej
hierarchii.
„Samoistność państwa ma dla stopnia niepodległości narodu
wtedy wpływ dodatni, gdy zwiększa jego siłę, czyli możność narzucania woli
innym narodom. Jeżeli natomiast wprowadzenie samoistności, koniec federacji z
jakimś innym narodem czy państwem, nie tylko danego narodu nie wzmacnia, ale
jeszcze go osłabia, wtedy możemy mówić, że samoistność jest sprzeczna z
niepodległością”[43].
Neofederalizm
zwracał się zarówno przeciwko „samoistności państwa” oraz kultowi asymilacji
narodowej, jak i przeciw politycznemu eksponowaniu idei jagiellońskiej[44].
W pierwszym przypadku polska polityka zostaje zamknięta w okowach etnicznych; w
drugim zniechęca sąsiednie narody, wywołując wspomnienia hegemonii politycznej
Polski i jej przytłaczającej atrakcyjności kulturowej. Bocheński przekonywał,
że polska polityka zagraniczna potrzebuje dodatkowego oręża w postaci idei
moralnej o międzynarodowym znaczeniu. Kult centralizmu i polityka asymilacji
narodowej nie dają się pogodzić z dążeniem do uzyskania wysokiego miejsca w
Europie Środkowo-Wschodniej. Kartą wizytową polskiej polityki miała być idea
federacyjna, połączona z praktycznym liberalizmem w stosunku do zamieszkujących
Polskę mniejszości:
„Jeżeli
pragniemy, aby małe państwa i małe narody uważały nas za puklerz przed
imperializmem niemieckim i rosyjskim, musimy najpierw udowodnić, że potrafimy
żyjącym z nami pod jednym dachem państwowym narodom dać pełny rozwój
kulturalny, polityczny i gospodarczy”[45]. „Neofederalizm świadomie odrzucał stare formy i powrót do
idei jagiellońskiej, która dla małych narodów jest >>największym
straszakiem<< i >>symbolem imperializmu polskiego<<”[46].
„Twierdzę, że posługiwanie się terminem >>idea jagiellońska<< ożywia
i odnawia nadzieję na powtórzenie tych procesów, które we własnym interesie
powinniśmy jako zupełne mrzonki czym prędzej zlikwidować” – pisał polemizując w
tej kwestii z Stanisławem Catem Mackiewiczem i Włodzimierzem Bączkowskim[47].
Neofederalistyczna
koncepcja Adolfa Bocheńskiego zwrócona była ku perspektywom niepodległości
Ukrainy, kwestię białoruską przedstawiając jako znacznie mniej realną[48].
Publicysta uważał, że dążenie Ukraińców do posiadania własnego państwa oraz
interes Rzeczypospolitej polegający na radykalnym osłabieniu Rosji powinny
działać w tym samym kierunku: „Polska musi mieć wielkie cele – jedne zamykające
się w granicach państwa, drugie daleko poza nie wybiegające. Te cele
zagraniczne muszą iść na wschód, bo tędy tylko wiedzie droga do naszej
wielkości. Na tę drogę możemy wejść jedynie w sojuszu polsko-ukraińskim”[49].
Zdania te oznaczały poparcie dla utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego
nad Dnieprem. Bocheński miał świadomość wielorakich konsekwencji uformowania
się nowego państwa ukraińskiego. Nie pomijał zagrożeń związanych z ewentualnym
sojuszem niemiecko-ukraińskim oraz z roszczeniami nowego państwa do Galicji
Wschodniej i Wołynia. Dowodził jednak, że powstanie niepodległej Ukrainy
wydatnie osłabia Rosję i tworzy wielopodmiotowy układ relacji międzynarodowych,
który obniża niebezpieczeństwo sojuszu niemiecko-rosyjskiego: „Myśląc o tych
zmianach, które mogłyby nastąpić na terenie Europy wschodniej, musimy mieć
ciągle na uwadze koalicję niemiecko-rosyjską, do której zaistnienia
automatycznie prowadzi obecne status quo”[50].
Bocheński uznawał Ukraińców za pełnowartościowy naród, a nacjonalizm ukraiński
– za jedyną siłę zdolną do powołania niezależnego państwa ukraińskiego. W istocie
jego propozycja oznaczała poszukiwanie sojuszu dwóch nacjonalizmów, czy –
jakbyśmy dziś powiedzieli – patriotyzmów: polskiego i ukraińskiego.
Federacja
polsko-ukraińska pomyślana była jako optymalny model relacji między oboma
narodami. Bocheński zastrzegał jednak, że musi ona być związkiem dobrowolnym i
akceptowanym przez dwa narody. W tekście Niepodległość czy samoistność
pisał, iż federacja między Polską a Ukrainą „będzie tym łatwiejsza, im bardziej
silny i pełnowartościowy czuć się będzie naród ukraiński”[51].
Neofederalizm zakładał zatem odrzucenie imperializmu
terytorialnego i wszelkich planów asymilacji narodowej Ukraińców. Chodziło o
związek dobrowolny, ukonstytuowany „celem wspólnej obrony, bez panowania jednego
państwa i jednego narodu nad drugim”[52]. Autor
stawiał więc znak równości między „relatywizacją” międzynarodowego otoczenia
Polski a nowym ujęciem idei prometejskiej, podnoszącej kwestię samostanowienia
narodów sąsiadujących z Polską.
Historia
odgrywała w myśli politycznej Bocheńskiego rolę ogromną. Józef Czapski
twierdził, że „korzenie konserwatyzmu Adolfa Bocheńskiego tkwiły w pragnieniu
przeskoczenia dwustu lat upadku Polski”[53]. W myśli
autora Między Niemcami a Rosją historia nie spełniała jednak funkcji
sentymentalnej, choć sam sądził, że taką właśnie rolę odgrywała w historii
narodów europejskich. Wskazywał na znaczenie dziewiętnastowiecznej
historiografii niemieckiej i na prace Heinricha von Treitschkego,
które przyczyniły się w dużym stopniu do poparcia opinii publicznej w Niemczech
dla polityki kanclerza Bismarcka. Podawał przykład wpływu Ernesta Renana i
Hipolita Taine’a na ukształtowanie się nowoczesnej
francuskiej myśli politycznej[54]. Wreszcie
przypominał znaczące oddziaływanie polityczne krakowskiej szkoły historycznej
oraz polityczne konsekwencje pojawienia się Polsce historiografii zrywającej z
historycznym pesymizmem stańczyków[55]. Wszystko to
stanowiło wyraz przekonania o silnym wpływie historii na zapatrywania opinii
publicznej i elity rządzącej: „Nie tyle jest tu ważna historia jaka była w
istocie, ile taka jaką ją widzą ludzie znajdujący się u steru rządów w danym
państwie” – pisał w tekście poświęconym argumentacji historycznej w polityce[56].
Bocheński
rozumiał rolę historii, ale nie traktował jej jako czynnika, który powinien
tworzyć pozytywne programy polityczne. Największe znaczenie przywiązywał do
analizy aktualnego położenia państwa i „do rozumowań logicznych opartych na tym
położeniu”, nie zaś do analogii historycznych, które „mogą być traktowane
raczej jak ilustracje niż argumenty”[57]. Analogie
historyczne napotykają bowiem na trudność polegającą na wysokim stopniu
złożoności stosunków międzynarodowych. Duża liczba czynników zmiennych wyklucza
ich prostą aplikację w procesie formowania myśli politycznej. Również ogólne
prawa relacji międzynarodowych, jak „relatywistyczna” reguła wzrostu znaczenia
państwa na skutek osłabienia przeciwnika, nie powinny znajdować bezwzględnego
zastosowania. Tak więc argumentom przypadałaby raczej rola negatywna,
falsyfikująca uproszczone tezy polityczne. Tego typu rozumowanie odnajdywaliśmy
w myśli politycznej Adolfa Bocheńskiego, gdy wskazywał on na zmienność w czasie
polityki narodowej poszczególnych głównych państw europejskich. Doświadczenie
historyczne legło u podstaw dynamicznego spojrzenia na politykę międzynarodową,
które uchylało tezy o niezmiennych kierunkach strategii zagranicznej głównych
aktorów międzynarodowej sceny. Bocheński zwracał uwagę na konkurencyjność
różnych kierunków polityki zagranicznej wewnątrz narodów i państw, wskazując na
potrzebę odpowiedniego kierowania akcją propagującą stanowisko państwa
polskiego zagranicą.
Historia
pozwalała wreszcie uchwycić główne tendencje epoki, wobec których polityka,
abstrahując do ocen moralnych, pozostaje bezbronna i bezsilna. Dotyczyło to
między innymi nacjonalizmu, czyli coraz silniejszego udziału czynnika
narodowego w polityce państw, dezawuującego skuteczność asymilacji narodowej i
imperializmu terytorialnego.
„Historyczne nachylenie” myśli politycznej
Adolfa Bocheńskiego nie uchroniło jej od pewnych słabości. Podobnie jak inni
przedstawiciele szkoły konserwatywnej definiował on rację stanu w kategoriach
militarno-dyplomatycznej pozycji państwa, a pomniejszał znaczenie czynników
cywilizacyjnych czy gospodarczych w ukształtowaniu ich międzynarodowej pozycji.
W Rewizji polityki narodowej stwierdzał kategorycznie: „Korzystam z
okazji by w tym miejscu stwierdzić, że jedynie los i wielkość polityczną narodu
wiążemy tak bezwzględnie z interesem państwa, natomiast nie odnosi się to bynajmniej
do dziedziny ekonomicznej czy kulturalnej”[58].
Zdanie to zawiera bardzo daleko idącą redukcję definicji racji stanu, która to
definicja w dobie ekonomizacji polityki zagranicznej odchodziła do historii.
Wypada zauważyć, że rówieśnicy autora Między Niemcami a Rosją, Stefan
Kisielewski i Wojciech Wasiutyński, mieli świadomość wieloaspektowości interesu
narodowego współczesnego państwa i zagadnieniom cywilizacyjnym poświęcili
niejedną stronę swej powojennej publicystyki[59].
Pewna
staroświeckość analizy historycznej Bocheńskiego przeszkadzała mu w zrozumieniu
„nadzwyczajności” systemów totalitarnych i logiki ich działania na arenie
międzynarodowej. Wprawdzie widział w komunizmie żywotną doktrynę, która jest w
stanie nadać nową dynamikę imperializmowi rosyjskiemu, wciąż jednak Rosja
sowiecka pozostawała w jego oczach kontynuacją białego caratu, by przywołać
terminologię z tytułu słynnej pracy Jana Kucharzewskiego[60].
W ogóle zadziwia słaba obecność tematyki komunizmu w konserwatywnej myśli
politycznej. Mamy wprawdzie katastroficzne i dotykające istotnych elementów
bolszewizmu pisma Mariana Zdziechowskiego[61],
ale prac analizujących totalizm komunistyczny jako system jest bardzo niewiele.
Wypada wskazać na pisma Ignacego Czumy i Wiktora Sukiennickiego[62].
W przypadku Adolfa Bocheńskiego pewną rolę mogła odegrać niechęć do rosyjskiej
kultury i jej nieznajomość, o której wspominał Jerzy Giedroyc[63].
Więcej znaczenia przyznałbym jednak intelektualnemu zaniechaniu konserwatystów,
którzy traktowali marksizm i komunizm jako skrajną postać dziewiętnastowiecznego
socjalizmu, nie zdając sobie sprawy z „nadzwyczajności” systemu radzieckiego[64].
W
jeszcze większym stopniu komentarza wymagają wypowiedzi Adolfa Bocheńskiego
odnoszące się do nazizmu i polityki hitlerowskich Niemiec. Publicysta
„Polityki” nie stosował taryfy ulgowej wobec polityki wewnętrznej Adolfa
Hitlera i ostro oceniał pojawiające się reakcje sympatii pod adresem
nazistowskich Niemiec. Wciąż jednak nazizm był w jego oczach skrajnym
niemieckim nacjonalizmem, który nie wypadnie z torów „starego imperializmu”[65].
Po aneksji Sudetów pisał, że imperializm nowoczesnego państwa nie jest
nieograniczony i że błędem jest przypuszczenie, „jakoby państwo współczesne
mogło się zwiększać ad infinitum”[66]. Nie był to
pogląd odosobniony; w innej wersji wyrażał go reprezentujący endecję Stanisław
Kozicki, który twierdził w roku 1938, że Hitler zaniecha planów dalszych zmian
terytorialnych w Europie ze względu na potrzebę długotrwałego pokoju[67].
Bocheński nie dostrzegał „nadzwyczajności” nazizmu, mimo że już wtedy pojawiły
się prace widzące w nim rewolucję nihilizmu, zjawisko jakościowo odmienne od
dziewiętnastowiecznego narodowego imperializmu. Tak ujmował nazizm Herman Rauschning, autor Rewolucji nihilizmu, widzący w tym
zjawisku niszczycielską i rewolucyjną władzę partii państwa. Niemiecki
konserwatysta pisał, że państwo w tradycyjnym sensie przestaje istnieć, a
polityka zagraniczna państwa totalnego stanie się domeną irracjonalnych
żywiołów, burzących dotychczasowe formy międzynarodowych konfliktów[68].
Doświadczenie
historyczne sugerowało Bocheńskiemu tradycyjne rozumienie imperializmu. Jednak
logika działania państw totalitarnych całkowicie temu zaprzeczyła.
Dziewiętnastowieczny świat dyplomacji odszedł do lamusa wraz z wybuchem II
wojny światowej. W latach 1938 i 1939 młodzi konserwatyści bronili polityki
Józefa Becka, w czasie, w którym spotykał się on z coraz większą krytyką swojej
linii postępowania, nawet w środowiskach konserwatywnych[69].
Adolf Bocheński poparł aneksję Śląska Cieszyńskiego i uznał za korzystne
stworzenie granicy polsko-węgierskiej.
Trzeba
jednak przyznać, że Bocheński był uważnym i trzeźwym obserwatorem nowych
faktów. W roku 1938 przebywał w Niemczech wraz z Mieczysławem Pruszyńskim,
który wspominał, że obaj byli pod wrażeniem impetu gospodarczego i
zbrojeniowego Niemiec[70]. Coraz
poważniej liczył się z możliwością agresji Niemiec przeciwko Polsce. W roku
1939 pisał, że „polityka ustępstw wobec żądań niemieckich byłaby dla Polski
samobójstwem”[71]. W czasie odnowienia gwarancji
brytyjskich i francuskich zwracał uwagę na to, by ich nie przeceniać; uwagi te
dotyczyły zwłaszcza militarnego zaangażowania Francji. Opublikował również
artykuł poświęcony propagandzie polityki polskiej na Zachodzie, domagając się przedstawienia
odmowy oddania Gdańska jako kroku, który oddalił w czasie niemiecką agresję na
Zachód[72].
W
opinii historyka myśli politycznej Krzysztofa Kawalca opinia publiczna, jak i
większość polskich publicystów, żywiła przekonanie o zachowaniu przez ZSRR
neutralności na wypadek agresji Niemiec. Adolf Bocheński ponownie wskazywał na
to, że sprzeczność ideologiczna między komunizmem a nazizmem nie powstrzyma
Związku Radzieckiego od agresji na Polskę[73].
W ostatnim numerze „Polityki”, cztery dni przed wybuchem wojny, postulował
traktowanie wojny jako konfrontację z nazizmem, a nie całym narodem niemieckim[74].
Ta dystynkcja miała ułatwiać w przyszłości polską akcję propagandową. Z chwilą
wybuchu wojny Bocheński porzucił pióro dla broni. Znakomity polski historyk
Piotr Wandycz pisał, że Polska, chcąc zachować
niepodległość państwową, a nie będąc mocarstwem, była zdana na prowadzenie
polityki „jak gdyby mocarstwowej”[75]. Koncepcje
autora Między Niemcami a Rosją stanowiły jedną z najciekawszych prób
przezwyciężenia tego napięcia.
[1]
J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce,
Warszawa 1994, s. 67.
[2]
A. Kosicka-Pajewska, Adolf Bocheński o ustroju i
racji stanu Rzeczpospolitej. Wybór tekstów ze wstępem, Warszawa
2000, s. 11. Odmienną opinię wyraził Józef Czapski pisząc, że Adolf Bocheński
został usunięty z dyplomacji za publiczną obronę oskarżonego w tzw. sprawie
myślenickiej Adama Doboszyńskiego, za którym ujął się mimo głębokiej różnicy
poglądów politycznych. J. Czapski, Ppor. Adolf Bocheński, „Orzeł Biały”,
23 lipca 1944 r.
[3]
„We wrześniu z inicjatywy profesora Strońskiego otrzymałem zaproszenie na tzw.
staż dziennikarski w Lidze Narodów. MSZ postawiło Lidze warunek, że musi być z
Polski drugi stażysta, prorządowy. Został nim Adolf Bocheński. Mieli z nim więcej
kłopotu niż ze mną. Musiałem go np. odwodzić od całkiem poważnego zamiaru
spoliczkowania Litwinowa”. W. Wasiutyński, Prawą stroną labiryntu,
Gdańsk 1996, s. 164. Znajomość z Wasiutyńskim nabrała bardziej bliskiego
charakteru: latem 1938 roku odwiedził on Adolfa Bocheńskiego w Ponikwie. Patrz
także: J. Meysztowicz, Czas przeszły dokonany, Warszawa 1989.
[4]
A. Bocheński, Niepodległość czy samoistność, „Bunt Młodych” 1935, nr
19-20.
[5]
Tegoż, Co to jest polityka?, „Polityka” 1939, nr 7. Adolf
Bocheński był zdecydowanym przeciwnikiem polityki ministra Augusta Zaleskiego
ze względu na jej zależność od Francji: „kiedy w okresie p. Zaleskiego całość
granic Polski była zbyt silnie uzależniona od pomocy francuskiej, odczuwaliśmy
to w formie zbyt protekcyjnego stanowiska naszego sojusznika. Podobnie zresztą
było i za czasów Napoleona i Księstwa Warszawskiego”. Tegoż, Niepodległość
czy samoistność, dz.cyt. Polityka Augusta
Zaleskiego została poddana gruntownej analizie w pracy Piotra Wandycza, Z Piłsudskim i Sikorskim. August Zaleski
minister spraw zagranicznych w latach 1926-32 i 1939-1941, Warszawa 1999.
[6]
A. Bocheński, Dlaczego nie chcemy bronić Locarna,
„Bunt Młodych” 1936, nr 5.
[7]
„Francja jest niewątpliwie państwem tak przeżartym ideologią pacyfizmu, że nie
zdolnym do >>recours aux
armes<< aby użyć lokarneńskiego eufemizmu,
innym wypadku jak w razie bezpośredniej agresji na jej własne terytorium, jest
to dla nas rzecz najzupełniej niewątpliwa. Jakie wobec tego znaczenie może mieć
dla nas sojusz z Francją i czegóż możemy się po niej spodziewać, gdy wskutek
antyniemieckiej polityki staniemy znów przed żądaniami koalicji obu sąsiadów”.
Tegoż, Dlaczego nie chcemy…
[8]
Tamże.
[9]
J. Czapski, dz.cyt.
[10]
Wspomnienia Romana Czartoryskiego, [w:] A. Majewski, Zaczęło się w Tobruku,
Lublin 1980, s. 27.
[11]
A. Bocheński, Dlaczego nie chcemy…
[12]
Tamże
[13]
Tegoż, Między Niemcami a Rosją, Warszawa 1937, s. 68.
[14]
Tamże, s. 15.
[15] Tegoż,
Wytyczne polityki polskiej, „Bunt Młodych” 1934, nr 3.
[16]
Tegoż, Od Envara do Karachana,
„Polityka” 1937, nr 6; Gdzie jest ambasador Lechistanu?, „Polityka”
1937, nr 7; Na śmierć Kemala Attaturka, „Polityka”
1938, nr 27.
[17]
Tegoż, Na śmierć Kemala Attaturka, dz.cyt.
[18]
J. Giedroyc, dz.cyt., s.
67.
[19]
A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją, dz.cyt.,
s. 28.
[20]
Tamże, s. 29.
[21]
Tamże, s. 8-9.
[22]
Tamże, s. 30.
[23]
R. Dmowski, Niemcy, Rosja, kwestia polska [w:] tegoż, Wybór
pism, t. 1, Nowy Jork 1988.
[24]
S. Kisielewski, Polityka i sztuka, Kraków-Warszawa 1949.
[25]
A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją, dz.cyt.
[26]
Tamże, s. 35-38.
[27]
Tamże, s. 20.
[28]
Tamże, s. 31.
[29]
A. Bocheński, Imperializm i obrona w polityce dzisiejszych Węgier,
„Polityka” 1939, nr 20; Czy Polska może zawrzeć pakt o nieagresję z Węgrami,
„Polityka” 1939, nr 21.
[30]
Elżbieta Kaszuba zwróciła uwagę na to, że Adolf Bocheński nie kierował się
złudzeniami co do polityki Niemiec w przyszłości. W tekście Adolf Bocheński
o III Rzeszy w polityce polskiej pisała: „Uważał wręcz za aksjomat, że
Polska prędzej czy później będzie musiała liczyć się z powrotem tego państwa do
ekspansji wzdłuż Bałtyku i próbami połączenia na nowo Prus Wschodnich z resztą
Rzeszy”. E. Kaszuba, Adolf Bocheński o III Rzeszy w polityce polskiej,
„Sobótka” 1984, nr 2. Wypada zwrócić uwagę na różnicę zachodzącą między
koncepcją Adolfa Bocheńskiego a poglądami przywoływanego już Jana
Bobrzyńskiego, który sądził, że ze względu na bliskość cywilizacyjną Polski
„walka z Niemcami choćby najbardziej zacięta musi mieć jako cel ostateczny porozumienie”.
J. Bobrzyński, Na drodze walki. Z dziejów odrodzenia myśli zachowawczej w
Polsce, Warszawa 1928, s. 158. Trudno zatem akceptować pogląd Janusza Farysia, że polityczne koncepcje Adolfa Bocheńskiego
tłumaczyć należy jego aksjomatyczną antyradzieckością. J. Faryś, Konserwatyści
a polityka zagraniczna, „Zeszyty Naukowe Akademii Rolniczej”, Szczecin
1979.
[31]
K. Kawalec, Spadkobiercy niepokornych. Dzieje polskiej myśli politycznej
1918-1939, Wrocław i in. 2000.
[32]
A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją, dz.cyt.,
s. 45. W innym miejscu, w artykule Szlaki grunwaldzkie pisał: „Z
radością spostrzec można, że młode pokolenie polskie staje się coraz to
bardziej rewizjonistyczne. Nasi rówieśnicy rozumieją coraz to lepiej, że Polacy
muszą dążyć do gruntownego przekształcenia mapy Europy wschodniej, gdyż inaczej
zostanie ona przekształcona na naszą niekorzyść”. Tegoż, Szlaki
grunwaldzkie, „Polityka” 1937, nr 9.
[33]
J. Giertych, Regiony polskie w Niemczech, „Polityka narodowa” 1939, nr
4-6.
[34]
ONR Falanga, Deklaracja z 15 kwietnia 1934 r.
[35]
Tamże.
[36]
R. Matyja, Wizje mocarstwowości Polski w programach środowisk młodego
pokolenia prawicy w ostatnich latach II Rzeczpospolitej, Warszawa 1992.
[37]
A. Bocheński, Aktualność idei jagiellońskiej, „Bunt Młodych” 1937, nr 2.
[38]
Na różnicę zachodząca między Stanisławem Catem Mackiewiczem a młodymi
konserwatystami zwrócił uwagę biograf redaktora „Słowa” Jerzy Jaruzelski:
„Należy chyba powiedzieć, że ekspansjonizm terytorialny głoszony przez
>>Słowo<< nie miał popleczników. Grupa >>Buntu
Młodych<< wiązała ideę mocarstwową z wewnętrznym wzmocnieniem państwa”.
J. Jaruzelski, Stanisław Cat-Mackiewicz,
Warszawa 1987, s. 201. Dla pełnego obrazu zagadnienia wypada dodać, że w
pierwszym okresie istnienia środowiska wypowiedzi niektórych jego
reprezentantów świadczyły o imperializmie terytorialnym. Warto jednak
podkreślić, że w przeciwieństwie do Cata odrzucano program asymilacji
narodowej. Trzeba w tym kontekście wymienić teksty, które ukazały się jeszcze
przed rokiem 1930. R. Piłsudski, Myśl Mocarstwowa, „Myśl Mocarstwowa”
1927, nr 1. K. Troczyński, Zagadnienie elementów polskiej racji stanu,
„Myśl Mocarstwowa” 1927, nr 7. A. Bocheński, Imperializm państwowy a
imperializm nacjonalistyczny, „Myśl Mocarstwowa” 1928, nr 7.
[39]
J. Czapski, dz.cyt.
[40]
K. Kawalec, Spadkobiercy niepokornych..., s. 257.
[41]
A. Bocheński, Niepodległość czy samoistność, dz.cyt.
[42]
„Państwo suwerenne jest tylko jednym z etapów na drodze do idealnej
niezależności – nie jest zaś ani jedynym, ani nawet jej etapem końcowym. Na
przykład autonomia jest wprawdzie etapem znacznie mniejszym, ale jednak etapem
na drodze do zmniejszenia niezależności. Pełna niepodległość i niezależność nie
da się właściwie pomyśleć”. Tegoż, Rewizja polityki narodowej, „Droga”
1934, nr 7-8. Adolf Bocheński uważał, że Polska przed zamachem majowym
znajdowała się w stanie częściowej zależności od Francji. Dopiero polityka
Józefa Becka uwolniła politykę zagraniczną i państwo ze stanu tej zależności.
[43]
Tegoż, Niepodległość czy samoistność, dz.cyt.
[44]
Tamże.
[45]
Tegoż, Polski imperializm ideowy, „Polityka” 1938, nr 3.
[46]
Tamże.
[47]
Tamże.
[48]
„Polska racja stanu winna raczej skłaniać się ku równoległości rozwiązania
sprawy ukraińskiej i białoruskiej”. Tegoż, Między Niemcami a Rosją, dz.cyt.
[49]
Tegoż, Zagadnienie polsko-ukraińskie (tekst odnaleziony w CAW i
opracowany przez Jana Kęsika).
[50]
Tamże.
[51]
Tegoż, Niepodległość czy samoistność, dz.cyt.
[52]
Tamże.
[53]
J. Czapski, dz.cyt.
[54]
W publicystyce Adolfa Bocheńskiego znajdziemy znacznie więcej przykładów
wpływu, jaki prace historyczne wywarły na kształt polityki narodów. Wskazywał
na przykład Golli Pekarza w
Czechach. W artykule Historia i polityka pisał: „Polemika o Tabor i jego
przywódcę Żiżkę ciągnąca się od czasów Palackiego poprzez Pekarza
stała się niejako kamieniem probierczym polityki czeskiej, a stosunek do niego
stanowił tę linię podziału, według której rozgraniczały się przez lat
kilkadziesiąt dwa wielkie prądy czeskiej ideologii politycznej”. A. Bocheński, Duch
dziejów Polski, [w:] M. Król, Historia i polityka. Adolf
Bocheński, Warszawa 1989.
[55]
Tamże.
[56]
A. Bocheński, Argumenty historyczne w polityce zagranicznej, „Polityka”
1939, nr 3-4.
[57]
Tamże.
[58]
Tegoż, Rewizja polityki narodowej, dz.cyt.
[59]
S. Kisielewski, dz.cyt. W. Wasiutyński, Źródła
niepodległości, Warszawa 1987.
[60]
J. Kucharzewski, Od białego do czerwonego caratu, Warszawa 1935.
[61]
M. Zdziechowski, W obliczu końca, Warszawa-Ząbki 1999. Tegoż, Widmo
przyszłości, [w:] tegoż, Wybór pism, Kraków 1993.
[62]
I. Czuma, Państwo sowieckie, [w:] Antykomunizm polski. Tradycje
intelektualne, red. B. Szlachta, Kraków 2000. W. Sukiennicki,
Marksowsko-leninowska teoria prawa, „Wileński Przegląd Prawniczy” 1935,
[w:] Antykomunizm polski...
[63]
„Bardzo różnił nas stosunek do Rosji, której Adzio
nie znał i nie lubił. Zarzucał Czapskiemu i mnie, że jesteśmy pod zbyt wielkim
wpływem Rosji i języka rosyjskiego, co on jako Europejczyk uznawał za
nieporozumienie. Nie było to tak skrajne jak u Wacka Zbyszewskiego, ale jego
nastawienie było pełne nieufności i niechęci wobec Rosji”. J. Giedroyc, dz.cyt., s. 68-69.
[64]
O źródłach tego stanu rzeczy pisał Michał Jaskólski w pracy poświęconej
krakowskim konserwatystom: „konserwatysta krakowski, gotowy sprawnie parować
argumenty socjalistyczne na forum parlamentarnym, zwłaszcza wtedy gdy dotyczyły
one problematyki ekonomiczno-politycznej, wykazywał słabą znajomość pryncypiów
socjalizmu”. M. Jaskólski, Kaduceus polski.
Myśl konserwatywna konserwatystów krakowskich 1866-1934 r., Warszawa-Kraków
1990, s. 98.
[65]
A. Bocheński, Niemcy-Polska-Rosja, „Polityka” 1939, nr 13.
[66]
Tamże.
[67]
O stanowisku Stanisława Kozickiego pisze Rafał Matyja w pracy Wizje
mocarstwowości Polski w programach środowisk młodego pokolenia prawicy w
ostatnich latach II RP, dz.cyt.
[68]
H. Rauschning, Rewolucja nihilizmu, Warszawa
1938.
[69]
A. Bocheński, Bilans zysków i strat polskiej polityki zagranicznej,
„Polityka” 1939, nr 6.
[70]
M. Pruszyński, Migawki wspomnień, Warszawa 2002.
[71]
„Przykład Schuschinga i Chwalkowskiego
jest tak wymowny, że nie ma w Polsce nikogo, kto by pragnął wejść na tę drogę w
stosunkach do naszego zachodniego sąsiada. Na wszelką próbę pomniejszenia
naszego terytorium możemy odpowiedzieć tylko zbrojnie”. A. Bocheński, Wyjaśnienie,
„Polityka” 1939, nr 8.
[72]
Tegoż, Propaganda polska w Europie Zachodniej, „Polityka” 1939, nr 25.
[73]
„Natomiast iluzją byłby przypuszczenie, że słynne >>różnice
ideologiczne<< mogłyby powstrzymać ZSRR od prób, przejściowych zresztą,
porozumień z III Rzeszą. Pochlebiamy sobie, że nie przywiązywaliśmy przesadnego
znaczenia owym >>różnicom ideologicznym<<. Stanowią one doskonałe
narzędzie propagandowe dopóki względy ideologiczne pokrywają się z państwowa
racją stanu, taką jak ją pojmują kierownicy odnośnych państw”. Tegoż, Niemcy-Polska-Rosja,
dz.cyt.
[74]
Tegoż, Z kim prowadzimy walkę, „Polityka” 1939, nr 27.
[75]
P. Wandycz, Z dziejów dyplomacji, Londyn 1988.