Artykuł
Od staropolskiego „miłośnika ojczyzny”, do „sarmackiego patrioty”
Jan Dzięgielewski

 

Tekst pochodzi z książki: Patriotyzm Polaków. Studia z historii idei, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2006.

 

Porównując teksty, które kształtowały, a może i odzwierciedlały poglądy szlachty koronnej z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVI w., z powstałymi w pierwszym okresie rządów Zygmunta III oraz w czasach panowania królów – rodaków, wydawać by się mogło, iż co do zakresu pojęcia ojczyzna, i co do sposobów, które najlepiej wyrażać miały miłość kolejnych pokoleń obywateli względem niej, nic się nie zmieniło.

W wypowiedziach wszystkich ojczyzną była Rzeczpospolita, jako państwo o określonym terytorium i ustroju wraz z obywatelami stanowiącymi wspólnotę państwową. Podobna zgodność panowała odnośnie postaw właściwych do wyrażania uczuć patriotycznych. Kochać ojczyznę to wypełniać powinności dobrego, czyli odpowiedzialnego obywatela. Takie sformułowania znajdowały się w mowach przywódców ruchu szlacheckiego, zwanego egzekucyjnym, ale także w publicystyce inspirowanej przez Jana Zamoyskiego i innych przywódców fakcji magnackich oraz w wypowiedziach autorów tej miary co Stanisław Karnkowski, Piotr Skarga, Jerzy Ossoliński, Szymon Starowolski, Andrzej Olszowski, czy Wacław Potocki, przestrzegających przed zgubnymi skutkami ograniczania zakresu powinności obywatela, zręcznie podsuwanymi przez „źle życzących ojczyźnie”.

Szlachta koronna za ojczyzną swą do 1569 r. uznawała Rzeczpospolitą Królestwa Polskiego[1], a po sejmie lubelskim - Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Nastąpiło to w sposób naturalny. Od pokoleń była bowiem wychowywana do objęcia miłością tego wszystkiego, co Rzeczpospolitą w najpełniejszym wymiarze stanowi. Poza tym jej przywódcy uczynili wszystko, aby w państwie polsko-litewskim każdy szlachcic stał się równoprawnym członkiem stanowej wspólnoty, miał zagwarantowaną wolność i mógł bez przeszkód realizować swe prawa polityczne. Nic nie stało więc na przeszkodzie, aby taką Rzeczypospolitą kochać, czyli wypełniać względem niej powinności odpowiedzialnego obywatela.

Według opinii zakorzenionej dzięki egzekucjonistom wśród szlachty koronnej, samo wypełnianie obowiązków stanowych (wierność władcy i obrona kraju) nie wystarczało, aby czuć się pełnoprawnym obywatelem. Na miano obywatela zasługiwał bowiem ten, kto czynił ofiarę dla Rzeczypospolitej nie pod groźbą sankcji karnych[2], ale z bezinteresownej miłości i poczucia odpowiedzialności. Taka postawa była też uznawana za najbardziej właściwą drogę do sławy i nagród, dla niektórych już za żywota, dla wszystkich w wieczności.

Przywódcy ruchu egzekucyjnego uczynili wiele, aby ton życiu publicznemu, zwłaszcza w instytucjach ustrojowych, dzięki którym stan szlachecki miał współdecydować o sprawach lokalnych i całego państwa, nadawali prawi szlacheccy obywatele. Przede wszystkim udało im się maksymalnie zmarginalizować w izbie poselskiej rolę „kreatur braci starszej”[3]. A także uniemożliwić rozstrzyganie ważnych spraw na zgromadzeniach stanowych, dostępnych dla wszystkich członków stanu szlacheckiego, poprzez aklamację[4]. Stąd, aby realnie wpływać, należało nie tylko brać w nich udział, krzyczeć „za”, lub „przeciw”
i stawiać „kreski”, ale wotować, czyli wyrażać swe stanowisko w uargumentowanych wypowiedziach[5]. To zaś mogło zachęcać szlachtę do pogłębiania swej wiedzy i kierowania się w życiu publicznym maksymą: Salus reipublicae suprema lex, którą lansowali kształtujący wówczas postawy obywatelskie. Co ciekawe, wciągali oni przy różnych okazjach do debaty
o sprawach publicznych szlachtę, której nie stać było na zbyt częste uczestnictwo w zgromadzeniach stanowych. Udział w tych nieformalnych „konsultacjach społecznych” podczas uroczystości rodzinnych, spotkań sąsiedzkich, czy jarmarków umacniał więzi stanowe. Szlachcie ubogiej dawał satysfakcję z komitywy z bardziej znaczącymi ziomkami oraz z faktu, iż mogą spełnić na miarę swych możliwości obywatelską powinność. Bowiem za pośrednictwem tych, z którymi konferowali, ich stanowisko miało szansę zostać uwzględnione na forum zgromadzeń stanowych, wzmacniając przy tym polityczną pozycję owych przedstawicieli „panów braci doma pozostałych”.

Oczekiwania odnośnie powinności obywatelskich członków familii bardziej „zacnych” były o wiele wyższe. Oni zobligowani byli do udziału w sejmikach i podejmowania się funkcji wymagających ponoszenia trudów oraz kosztów, zarówno finansowych, jak i politycznych. Na nich spoczywała współodpowiedzialność za ocenę położenia Rzeczypospolitej, określenie najistotniejszych jej potrzeb wynikających z istniejącego stanu rzeczy oraz wymóg poszukiwania rozwiązań, które najlepiej służyłyby krajowi i wspólnocie.

Należy przyznać, iż pokolenia związane z ruchem egzekucyjnym pozytywnie wypełniły swe powinności obywatelskie. W głównej mierze przyczyniły się do usprawnienia systemu politycznego Korony i wzrostu jej pozycji międzynarodowej. Miały poważny wpływ na doprowadzenie do unii realnej z Wielkim Księstwem Litewskim oraz na przeprowadzenie bez uszczerbku Rzeczypospolitej przez ogromne niebezpieczeństwa dwóch pierwszych bezkrólewi.

Dokonania te, które przecież były efektem realizacji programu obozu szlacheckiego, pogłębiły integrację wewnątrzstanową szlachty oraz jej identyfikację z państwem. Było ono bowiem już nie tylko krajem ojczystym, z którym łączyła ich przeszłość, krajobraz i w którym w większości czuli się dobrze. W przeciwieństwie do tego, co działo się wówczas zagranicą, a czego mieli świadomość, w Rzeczypospolitej każdy szlachcic bez względu na swe pochodzenie etniczne i wyznanie mógł żyć jak wolnemu człowiekowi przystało, być w pełni panem swych dóbr i korzystać z równych wszystkim członkom jego stanu praw publicznych. Ponadto dzięki osiągniętym sukcesom przekonali się, iż uzyskali najlepszy ustrój państwowy, dzięki któremu mogli realnie współdecydować o istotnych sprawach Rzeczypospolitej i który dawał szansę rozwoju.

W społeczeństwie szlacheckim następowały również istotne, chociaż za ostatniego Jagiellona jeszcze słabo zauważalne, zmiany jego podstaw duchowych. Związane to było z recepcją humanizmu i szerzeniem się reformacji. Rezultatem tego było zwiększenie zróżnicowania w kwestiach wiary oraz w poglądach na rolę cnót, moralności i prawa, jako regulatorów postaw obywateli w życiu publicznym. Miało to również wpływ, obok wzrostu zamożności, szczególnie możnowładztwa i szlachty ziemiańskiej, na rozbudzenie nadmiernych potrzeb konsumpcyjnych. A ponadto tworzyło podatny grunt, aby usprawiedliwiać ich zaspakajanie, mimo iż dla wielu był to zbytek.

Wspomniałem już, iż szlachta koronna po ogłoszeniu aktu Unii Lubelskiej w sposób naturalny uznała Rzeczpospolitą Obojga Narodów za swą ojczyznę. Tym łatwiej jej to przyszło, że ogarniając ją swą miłością, nie poczuwała się już w zasadzie do ściślejszych więzi z ludnością plebejską spoza swych dóbr, czy parafii. Coraz szersze bowiem uznanie wśród członków uprzywilejowanego stanu zyskiwał pogląd przyznający mieszczanom i chłopom przede wszystkim dlatego miejsce we wspólnocie, iż byli oni poddanymi Jego Królewskiej Miłości, bądź panów braci[6]. Fundamentalnym natomiast zadaniem dla twórców unii było uczynienie z posiadających prawa polityczne mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale również i Prus Królewskich, a po zakończeniu pierwszej wojny północnej, także Inflant, miłośników Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Kniaziowie i panowie litewscy, w mniejszym zakresie także ruscy, a nawet elity pruskie, mieli opory z zaakceptowaniem wspólnego państwa ze względu na jego ustrój: ci pierwsi również i z powodu „okrojenia” ich kraju przez inkorporację Podlasia, Wołynia i Ukrainy do Korony, w której to kwestii mogli też liczyć na poparcie szlachty prowincji litewskiej. Jeszcze podczas trzeciego bezkrólewia reprezentanci Wielkiego Księstwa domagali się restytucji tych województw. Jednak obawa przed agresją moskiewską oraz zmiany w realiach politycznych i świadomości szlachty osłabiały separatystyczne zapędy potentatów litewskich.

Przynależność do wspólnoty z bracią z Korony w państwie, którego ustrój gwarantował wolności i prawa, nieosiągalne dla członków szlacheckiego stanu w żadnym innym ówczesnym kraju, było dla panów Aksaków, Bilewiczów, Czapliców, Podbipiętów, nie mówiąc już o Butrymach, czy Domaszewiczach, dobrem zbyt cennym, aby popierać dążenia do restauracji Wielkiego Księstwa Litewskiego w przed unijnym kształcie. Także Radziwiłłowie, Chodkiewiczowie, Zbarascy, czy Ostrogscy po pewnym czasie stwierdzili, iż ich wpływy na decyzje państwowe wcale nie muszą ulegać ograniczeniu. Natomiast wsparcie Korony pozwoliło na powstrzymanie Moskwy, a następnie przywrócenie utraconych terytoriów ze Smoleńskiem włącznie[7].

Badania Edwarda Opalińskiego przynoszą bardzo ważną konkluzję: „od drugiego dziesięciolecia XVII wieku nie występującą w ogóle formą było użycie terminu Rzeczpospolita w znaczeniu dla Korony i Litwy z osobna. Jest to relikt z czasów, gdy Korona i Wielkie Księstwo Litewskie były odrębnymi organizmami państwowymi. Pamięć o tym fakcie w języku z omawianego okresu uległa zatarciu”[8]. Odtąd już we wszelkiego rodzaju wypowiedziach członków stanu szlacheckiego, bądź do nich adresowanych, „Rzeczpospolita” była synonimem wspólnego państwa polsko-litewskiego, które jako swą ojczyznę każdy jego obywatel powinien kochać. Czyli poświęcać się dla jej dobra bardziej niż dla ziemi, w której znajdowała się jego ojcowizna, bądź niż dla kraju swych przodków - niegdyś, jak Królestwo Polskie, Litwa, Inflanty czy Mazowsze odrębnego, obecnie stanowiącego swoistą ojczyznę „bliższą”.

Natomiast zawężał się wyraźnie wspólnotowy zakres pojęcia ojczyzna. Coraz wyraźniejsza była tendencja do odgradzania się szlachty od stanów plebejskich, nad czym już w końcu XVI stulecia w Kazaniach sejmowych ubolewał z troską Piotr Skarga[9], a do czego od drugiej połowy następnego wieku wręcz nawoływali szlacheccy politycy i publicyści, uzasadniając swe stanowisko pełnieniem wyjątkowej, dla innych stanów niedostępnej, roli obrońców Rzeczypospolitej[10]. A także mitem o sarmackim rodowodzie szlachty, gdy przodkowie ludności plebejskiej mieli jakoby mieć odrębne pochodzenie. Służyła też temu coraz bardziej postępująca w XVII w. uniformizacja kultury szlacheckiej[11].

Badacze dostrzegają też znaczący wpływ wojen połowy XVII w. w procesie przemian świadomości szlachty, uwidaczniających się w uznaniu wiary katolickiej za niezbędny wręcz czynnik, aby być niekwestionowanym członkiem tego stanu. W zasadzie odnotowują jednak tylko fakty świadczące o lansowaniu wzorca: „Polak – szlachcic – katolik”, eksponując przy tym wyłącznie poczynania, które miały na celu umacnianie postaw ksenofobicznych i nietolerancyjnych szlachty. Brakuje natomiast zupełnie rozważań dotyczących roli katolicyzmu jako czynnika wzmacniającego integrację obywateli Rzeczypospolitej i obligującego do wypełniania powinności względem państwowej wspólnoty.

W obliczu nieszczęść doświadczanych przez nasz kraj od 1648 r., uwidoczniły się wśród szlachty wyraziste podziały w kwestii stosunku do własnego państwa[12]. Niezbyt liczna część szlachty prawosławnej znalazła się i pozostała w szeregach kozackich, nawet gdy Chmielnicki zdecydował się na oderwanie Ukrainy od Rzeczypospolitej. Ponad tysiąc osób podpisało się pod aktem ugody kiejdańskiej zrywającej Unię lubelską[13]. Zdecydowana większość szlacheckich przedstawicieli zboru ariańskiego[14] i niewielka liczba członków innych wyznań różnowierczych pozostała w służbie najeźdźców również i wówczas, gdy powszechnie stało się wiadomym, iż ich celem jest podbój, a nawet rozbiór Rzeczypospolitej. Tymczasem szlachta katolicka po zwycięskiej obronie Jasnej Góry i powrocie Jana Kazimierza do kraju w coraz większej liczbie włączała się do walki z nieprzyjacielem.

Wiedza o tych faktach dotyczących odmiennych postaw szlachty wobec własnego kraju znajdującego się w sytuacjach zagrożenia oraz świadomość wcześniejszych utrudnień w funkcjonowaniu instytucji ustrojowych wynikających ze zróżnicowania wyznaniowego obywateli Rzeczypospolitej, zmuszała jej przywódców do wzmacniania więzi spajających stan szlachecki w jego odpowiedzialności za państwo. Zwłaszcza że od 1652 r. istniała groźba wykorzystywania niebezpiecznego precedensu w postaci liberum veto. Przeżyte doświadczenia wręcz zachęcały, aby nową podstawą integrującą obywateli Rzeczypospolitej stała się wiara katolicka.

Nie było to jednak zadanie łatwe. Pozbawienie szlachty innowierczej praw obywatelskich odpowiednią ustawą było niemożliwe ze względu na obowiązujące wówczas zasady i normy ustrojowe. Nie można było też przewidzieć reakcji na tak radykalną inicjatywę również katolickich członków uprzywilejowanego stanu, ani też negatywnych skutków nieuchronnego oporu zagrożonych takim aktem niekatolików. Dlatego król i jego roztropni współpracownicy decydowali się na ustawowe rozwiązywanie tylko takich kwestii, które można było legalnie uzasadnić[15]. Większe znaczenie przywiązywali natomiast do wspierania propagandy kontrreformacyjnej, popularnych wśród szlachty formy pobożności, z kultem maryjnym na czele.

Zbadać należałoby, jaką w tej perspektywie rolę mogły odegrać słynne Śluby Lwowskie z 1656 r., szczególnie wobec prawosławnych i wobec członków wyznań wywodzących z reformacji. A także czy cześć Matce Bożej, a jednocześnie naszej Królowej nie miałby przypominać, że królowi również powinno należeć się miejsce we wspólnocie państwowej. Niemal powszechnie głoszono już bowiem, iż Rzeczypospolita jest państwem szlachty, tylko ona pozostaje w pełni suwerenem.

Poważnie zmieniały się również lansowane w pierwszym stuleciu po Unii Lubelskiej wzorce postaw patriotycznych. Słabła siła oddziaływania tych, którzy chcieli kontynuować dzieło ruchu egzekucyjnego w zakresie wychowywania obywatelskiego. Ich starania, aby szlachta Rzeczpospolitej Obojga Narodów chciała wziąć realną współodpowiedzialność za całość spraw ojczystych i wypełniać swe powinności obywatelskie kierując się zasadą salus reipublicae suprema lex, nie spotykała się z szerszym oddźwiękiem nawet wśród części potomków egzekucjonistów. Dawały o sobie znać coraz bardziej negatywne skutki pogłębionych przez reformację podziałów wyznaniowych, a także społecznej aprobaty dla konsumpcjonizmu, nawet do życia ponad stan. Taka zaś postawa, zdaniem ówczesnych moralistów, prowadziła do „nieżyczliwości ku ojczyźnie”, gdyż nadmierna „pożądliwość pojedynkowych pożytków szkodliwa pospolitym” i zagrażała utracie „wolności politycznej, czyli obywatelskiej”[16].

Jeszcze trudniej było wychować według ideałów, które kształtowały szlachtę koronną przed połową XVI w., potomków ziemian i bojarów litewskich i ruskich, nie dysponujących wiedzą polityczną i różniących się pod względem obyczajów. Oni to w dużej liczbie zasilili szeregi fakcji magnackich. Proces ten pogłębiał się odkąd ich dysponenci poczęli występować jako rzecznicy szlacheckich swobód i zwolennicy sojuszu braci młodszej z „dobrymi senatorami” dla przeciwstawiania się zmianie idealnego ustroju Rzeczypospolitej.

Nawet jednak w województwach, które były niegdyś najsilniejszym zapleczem ruchu egzekucyjnego, z powodu rozdrabniania fortun ubywało szlachty, którą stać było, aby na własny rachunek uczestniczyła w życiu publicznym i mogła równie skutecznie, jak poprzednicy wpływać na decyzje w interesie państwa i wspólnoty. W tej sytuacji szlachta koronna coraz chętniej ulegała ideologom, chcącym uchodzić za szlacheckich, a w istocie działających w interesie magnatów, którzy głosili, iż najistotniejszą powinnością „dobrych obywateli” ma być kontrola przestrzegania prawa przez władze państwowe. Dzięki czemu osiągnięta przez Rzeczypospolitą pozycja zostanie przynajmniej zachowana.

W związku z taką postawą najważniejsza instytucja państwa – sejm, zamiast zajmować się rozwiązywaniem najistotniejszych potrzeb kraju, zamieniał się w organ kontrolujący przestrzeganie litery prawa regulującego procedurę sejmową. W rezultacie, podczas sejmu zwyczajnego 1652 r. doszło do zgłoszenia weta przez posła Sicińskiego, które wobec uznania go przez izbę poselską, stało się straszliwym precedensem. Odtąd biadano nad nieszczęściem, które spada na kraj wraz z każdym liberum veto. Wnoszono o pomstę do nieba dla protestujących, ale obrad nie kontynuowano i to nie z powodu panującej zdaniem potomnych anarchii, ale ze względu na nadmierny legalizm wynikający z przekonania o bezwzględnej słuszności maksymy: dura lex, sed lex.

Dzięki temu, że szlachta coraz bardziej powszechnie uznawała obronę ustroju Rzeczypospolitej w powyżej przedstawiony sposób za swą patriotyczną powinność, przetrwał on aż do schyłku XVIII w. Od drugiej połowy XVII stulecia coraz bardziej stawał się jednak w istocie fasadą, za którą realną władzę sprawowali król i dysponenci fakcji magnackich. Obywatele szlacheccy uczestniczyli w instytucjach życia publicznym, ale nie tyle po to, aby współdecydować o sprawach państwa, ile by zapewnić trwanie jego formy ustrojowej, uznawanej przez nich za najlepszą, bo pozwalającą na zachowanie ich wolności i praw politycznych.

Wielkie zróżnicowanie wśród posiadających w Rzeczypospolitej Obojga Narodów prawa obywatelskie nie pozwoliło im sprostać wysokim wymaganiom, które zostały postawione przed nimi przez twórców systemu politycznego z XVI w. Zawodzili jeśli chodzi o przygotowywanie rozwiązań służących rozwojowi i mobilizowanie ogółu do ich realizacji. Znacznie lepiej sprawdzili się w obronie wolności i praw swej szlacheckiej wspólnoty, a także niepodległości Rzeczypospolitej.



[1]  Uzasadnienie  takiego ujęcia daje rozprawa Anny Sucheni-Grabowskiej pt. Rzeczpospolita Królestwa Polskiego (w druku).

[2] Za nie wzięcie udziału w pospolitym ruszeniu karano konfiskatą dóbr ziemskich i infamią, czyli pozbawieniem  podstawowych atrybutów szlachectwa.

[3] W. Uruszczak, Sejm walny koronny 1506-1540, Warszawa 1980, s. 78-82.

[4] J. Dzięgielewski, Sejmy elekcyjne, elektorzy, elekcje. 1573-1674, Pułtusk 2003, s. 35-38.

[5] Por. A. Mączak, Jedna i nieporównywalna? Kwestia odrębności Rzeczypospolitej w Europie XVI-XVII wieku, „Kwartalnik Historyczny”, r. 100, 1993, z. 4.

[6]  Wpływ na to miało ustawodawstwo wprowadzające tzw. wtórne poddaństwo, chociaż Andrzej Wyczański  przestrzega, aby nie przesadzać z wyłącznie przedmiotowym traktowaniem chłopów, zob. A. Wyczański, Społeczeństwo Polski wczesnej doby nowożytnej – pytania i wątpliwości, [w:] Dziedzictwo Pierwszej Rzeczypospolitej w doświadczeniu politycznym Polski i Europy, red. J. Ekes, Nowy Sącz 2005, s. 12-15.

[7] H. Lulewicz, Gniewów o unię ciąg dalszy. Stosunki polsko-litewskie w latach 1569-1588, Warszawa 2002, s. 334-336.

[8] E. Opaliński, Kultura polityczna szlachty polskiej w latach 1587-1652, Warszawa 1995, s. 28-29.

[9] Szczególnie często w Kazaniu wtórym: O miłości ku ojczyźnie i o pierwszej chorobie Rzeczypospolitej, która jest z nieżyczliwości ku ojczyżnie, zob. P. Skarga, Kazania Sejmowe,oprac. J. Tazbir, wyd. III, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1972, s. 33-57.

[10]  Doświadczyli tego w 1632 r. Kozacy, gdy dopominając się jako „ludzie rycerscy” uznania za członków Rzeczypospolitej, usłyszeli, iż mogą być traktowani, ale za takich członków, „jak włosy i paznokcie dla ciała: wprawdzie są potrzebne, ale gdy zbytnio wyrosną ..., oboje trzeba częściej przycinać”, A. S. Radziwiłł,Pamiętniki o dziejach w Polsce, przekł. i oprac. A. Przyboś, R Żelewski, t. I, Warszawa 1980, s. 125.  

[11] Zob. J. Tazbir, Sarmatyzm, a barok, „Kwartalnik Historyczny”, r. 76, 1969, z. 4, s. 815-829.

[12] Wcześniej różnice ujawniały się w czasie debat dotyczących skali zaangażowania w kwestię „rekuperowania” utraconych, bądź obronę zagrożonych terytoriów pogranicznych.

[13] H. Wisner, Rok 1655 na Litwie, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, t. 26, 1981, s. 98.

[14] Podtrzymuję, mimo krytyki J. Tazbira, ustalenia zawarte w moim szkicu: Stosunek arian do państwa polskiego, Warszawa 1982.

[15] Sejmowe postanowienia z lat 1658, 1659 i 1661, nakazujące arianom zmianę wyznania pod groźbą banicji, podobnie jak wcześniejsze pozbawienie ich ochrony wynikającej z aktu Konfederacji Warszawskiej, uzasadniano m. in. tym, iż nie przysługują im, jako nie chrześcijanom prawa stanowe. Stanowa struktura obejmował bowiem wyłącznie chrześcijan.

[16] Philopolites. To jest miłośnik Oyczyzny, albo o powinności dobrego obywatela, Oyczyźnie dobrze chcącego y onę miłującego, krotki traktat, Kraków 1588; P. Skarga, Kazania sejmowe, dz. cyt., s. 41-43; A. Wolan, O wolności politycznej, czyli  obywatelskiej, [w:] Filozofia i myśl społeczna XVI wieku, oprac. L. Szczucki, Warszawa 1978, s. 335.

Najnowsze artykuły