Artykuł
Sejm Ustawodawczy, 24 września 1920 r., marszałek Trąmpczyński, premier WItos

167. posiedzenie Sejmu Ustawodawczego

24 września 1920 r.

 

Marszałek Sejmu[1]:

 

Szanowni Panowie!

Od dnia, gdy na dwa miesiące rozstaliśmy się w tej sali, rozegrały się wypadki, które wstrząsnęły Polską i Europą.

Zdawać się mogło przez chwilę, że przewadze liczebnej wroga, który zagrażał nie tylko nam, lecz całej cywilizacji, armia nasza oprzeć się nie zdoła. Przez kilka tygodni trwały zapasy śmiertelne, wojsko nasze było w odwrocie i nieprzyjaciel dotarł niemal do murów Warszawy. Tu jednak stał się cud. Wróg został zatrzymany, na głowę pobity i w znacznej części zniszczony. Polska ocaliła siebie i złożyła nowy dowód, że jest, że może być w przyszłości przedmurzem cywilizacji europejskiej.

Ten świetny tryumf oręża polskiego okupiliśmy jednak ofiarami bardzo ciężkimi. Więc przede wszystkim uczcijmy pamięć bohaterów naszych, którzy polegli w walce za Ojczyznę. (Posłowie powstają z miejsc). Pamięć ich niezatartą pozostanie w sercach pokoleń współczesnych, które były świadkami ich czynów, które ich żegnały, gdy szli za Polskę umierać. Potomności imię tych wszystkich bohaterów powinno być przekazane w pomnikach widomych na wieczną otuchę, na wieczną pobudkę narodu.

CHWAŁA POLEGŁYM!

(Głosy: Chwała! Posłowie zajmują miejsca).

Ale uczciwszy umarłych, uczcijmy także żywych. Choć wojna jeszcze nie zakończona, choć możliwe jest, że mimo najszczerszych dążeń pokojowych, zmuszeni będziemy jeszcze długo stać z bronią w ręku u granic Rzeczypospolitej i walczyć zarazem za spokój całej Europy, złóżmy już dzisiaj hołd wdzięczności naszemu żołnierzowi za krew przelaną w obronie naszej wolności, za nieustraszone męstwo, za jego ciężkie trudy w ściganiu wroga przy niedostatecznym nieraz odzieniu i wyżywieniu.

Z czcią pochylmy też głowy przed podoficerami i oficerami, którzy, nie szczędząc własnego życia, wskazywali żołnierzowi drogę do zwycięstwa. Bolesna statystyka strat naszych wskazuje, że oni w jeszcze większym stopniu niż szeregowcy dług swój spłacili Ojczyźnie.

Oddajmy dalej cześć wodzom naszym, którzy w przełomowych chwilach swym talentem, energią i pracą gorączkową wśród dni i nocy bezsennych umieli przechylić los wojny na naszą korzyść i poprowadzili armię polską do ostatecznego zwycięstwa.

W końcu hołd wdzięczności serc polskich złóżmy naszym francuskim towarzyszom broni, którzy swą ważką pomoc w służbę sprawy polskiej oddali, a dzięki znakomitemu doświadczeniu w sztuce wojennej i aureoli swych zwycięstw, które świat ocaliły przed jarzmem niemieckim, przyczynili się w wysokiej mierze do utwierdzenia w wojsku polskim wiary w zwycięstwo i tym samem do złamania przewagi nieprzyjacielskiej. Pomocy tej narodowi francuskiemu nigdy nie zapomnimy. Cześć naszej armii! Cześć sprzymierzeńcom Polski! (Głosy: Cześć, cześć!)

Tragiczne wypadki lipca i sierpnia oświetliły, niby jaskrawa błyskawica, całą grozę położenia Polski. Gdy armaty grały pod Warszawą, musieliśmy patrzeć na to, jak motłoch gdański bezkarnie rzucił się na polskich obywateli, jak zdołał podstępnie na dłuższy czas odciąć Polsce nieodzowny dostęp do morza. Patrzyliśmy na to, jak pospólstwo niemieckie w Katowicach mordowało Polaków i niszczyło własność polską. (Głosy: Hańba).Widzieliśmy, że sąsiedzi i z innej strony, przypuszczając, że Polska już dogorywa, gotowi byli, jak szakale, żeru szukać w jej ciele.

Omylili się, ale nam nie wolno lekceważyć tej nauki. Armaty pod Warszawą stały się dzwonem, który przestrzega i budzi. Nie wolno nam dopuścić do tego, aby w przyszłości powtórzyć się miały takie upokorzenia i takie niebezpieczeństwo. (Głos: Słusznie).

Więc pierwszą naszą troską po zawarciu pokoju winno być staranne wyszkolenie armii. Posiadamy wprawdzie w armii naszej pierwszorzędny materiał bojowy, ale chcąc ją zamienić w potęgę, która by mogła zapewnić naszą niepodległość przeciw wszelkim zakusom, trzeba ją będzie według wskazówek wiedzy urobić, trzeba będzie korzystać z długoletnich doświadczeń innych zaprzyjaźnionych z nami narodów.

Utrzymanie armii i obowiązek powszechnej, choć krótkiej służby wojskowej, będą niewątpliwie wielkim ciężarem dla kraju, jednakże wszelka ofiara w tej dziedzinie przyniesie nam owoce obfite, nawet w czasach pokoju. Bo armia kształcona prawidłowo, trzymana zdala od wszelkich walk partyjnych (Głos: Słusznie), chowana w karności i obowiązkowości, bez wszelkich tajników, sycona jedną tylko zasadą, że ponad wszystkim, wyżej od ambicji, wyżej od korzyści materialnych stoi dobro Ojczyzny i sumienne pełnienie obowiązku – może stać się szkołą dla całego narodu, a szczególniej dla przyszłych szeregów urzędniczych w Polsce.

Ale tu wojna, która wtargnęła w granice Polski i przewaliła się przez całą wschodnią połać naszego kraju, dała jeszcze inne wskazania. Jak burza morska wyrzuca na brzeg nie tylko piękne muszle i bursztyny, lecz także męty i wstrętne i błoto, tak i burza wojenna, która szalała nad Polską, wydobyła z głębi narodu nie tylko perły bohaterstwa i poświęcenia, ale także utajone w organizmie naszym choroby społeczne. Trzeba je leczyć systematycznie, aby wróg w Polsce nigdy nie znalazł sojuszników ukrytych, trzeba przede wszystkim pouczać warstwy mniej uświadomione narodowo, że zdobywając prawa w Ojczyźnie, mają także wobec Ojczyzny tej obowiązki. (Głos: Słusznie).

A gdy cel ten będzie osiągnięty, możemy być o przyszłość narodu spokojni. Nawet napięcie naszych walk partyjnych nie powinno nas przerażać. Znamy ich szkodliwość, ale wiemy również, że gdy Ojczyzna była w niebezpieczeństwie, mieliśmy i wszyscy tylko jeden cel: złamać nieprzyjaciela i ocalić Polskę.

Wierzymy, że i w przyszłości tak będzie. Wierzymy, że, gdyby nowe niebezpieczeństwo zagrażać miało Ojczyźnie, zwyciężymy siebie, aby móc zwyciężyć wroga.

(Głos: Cześć Naczelnemu Wodzowi, i brawa. Głosy: Cześć!).

 

Prezydent Ministrów Witos[2]:

 

Wysoki Sejmie!

Przed dwoma miesiącami oświadczyłem z tej trybuny imieniem utworzonego wówczas Rządu, że program jego streszcza się w zadaniach: obrony Państwa, zakończenia wojny i przyśpieszenia pokoju.

Program ten krótki, ale brzemienny treścią, wysuwało położenie, w jakim się Państwo wówczas znajdowało.

Armia polska pod nieustannym naporem wielokrotnie przeważających mas bolszewickich, skrzętnie przez długi czas przygotowywanych, musiała ustępować. Wróg był już na naszych rdzennych ziemiach. Płonęły już polskie wsie, rozlegały się jęki polskiego ludu, któremu wróg niósł grabież, pożogę, tortury, morderstwa i – co najgorsze – zatratę niepodległości. Nad Państwem zawisło straszne pytanie; „być, czy nie być?” Nad całą Europą zawisło widmo nowej wojny światowej, co niestety nie wszędzie rozumiano, mimo, że wdzierający się w polskie ziemie wróg idący w myśl haseł zaborczych, zaślepiony powodzeniem, otwarcie głosił; że zdeptanie niepodległości Polski rozpali żagiew nowej wojny nad Renem.

Z istotnej grozy położenia zdawała sobie sprawę tylko Francja. W innych раństwach Zachodu agitacja prowadzona przez czynniki albo nie znające sprawy, albo narodowi naszemu wrogie, zdołała wmówić w społeczeństwo, że Polacy są imperialistami, awanturnikami, zakłócającymi pokój Europy. Najeźdźcy, walczący w imię zaborów i ujarzmienia wolnego narodu, imperialiści w najczystszym stylu dawnych carów umieli, dzięki agitacji i przekupstwu, zrobię z siebie w opinii Zachodu reprezentantów wielkiej idei, a naszą walkę o byt, o istnienie przez nich od samego początku zagrożone, przedstawić jako imperializm i awanturniczość. Nawet sfery demokratyczne i robotnicze na Zachodzie dały się wziąć na lep bolszewickiej agitacji i wystąpiły przeciw nam, utrudniając przesyłanie amunicji i broni do Polski, która w tej chwili o własną wolność i spokój Europy ciężką prowadziła walkę. Nie umiano, czy nie chciano w państwach Zachodu zrozumieć, że linia pochodu wojsk bolszewickich przez Polskę wskazywała, aż nadto wyraźnie, iż bolszewikom chodziło o połączenie z Niemcami, gdzie nie brakło potężnych czynników, gotujących wspólny cios przeciw Polsce.

Tak się przedstawiało nasze położenie zagraniczne, gdy nieprzyjaciel zbliżał się do Warszawy, Torunia i Lwowa. Zagranica zwątpiła już w Polskę. Trudno bowiem byłoby wytłumaczyć sobie inaczej fakt, iż doradzano i zalecano nam poniekąd zdanie się na łaskę i niełaskę wroga, na warunki, uchybiające wprost godności żyjącego i niespodlonego narodu.

W tych warunkach, gdy w kraju coraz głębiej rozlewały się armie sowieckie, a w państwach Zachodu rozwijała się coraz szerzej wroga Polsce agitacja, starająca się zwrócić całe narody przeciw nam, Rząd powstały z woli wszystkich stronnictw, mając za sobą zjednoczony w chwili niebezpieczeństwa i opuszczenia cały naród, jął się pracy, aby ratować niepodległość.

Wisząca nad Państwem katastrofa, grożąca utratą niepodległości, wzbudziła w narodzie „cud jedności”. Wszystkie serca uderzyły jednym potężnym akordem: „Do broni!”. Szlachetna i bohaterska, bo najgłębiej zawsze czująca, młodzież nasza zerwała się i poszła na ochotnika ratować Ojczyznę. (Głosy: Cześć!). Samorzutnie stworzyły się pokaźne zastępy ochotników. Inteligencja polska spełniła swój patriotyczny obowiązek. (Brawo). Apel Rządu, wystosowany do ludu polskiego, odbił się potężnym echem w masach włościańskich i robotniczych, które czynem udowodniły, że nietylko praw umieją żądać, ale i bronić Państwa, gdy tego zajdzie potrzeba. Dokonane z niesłychanie dodatnim wynikiem pobory rekruta dały możność nietylko wyrównania szeregów armii, ale też stworzenia znacznych rezerw, których brak był dotkliwy. Stolica Państwa, pełna zapału, zachowała wobec wroga w decydującym momencie godność i spokój, od których w znacznej mierze zależał szczęśliwy wynik wielkiej bitwy. Wysiłkiem wspólnym wszystkich warstw stworzył się „cud nad Wisłą”.

Naczelne Dowództwo nasze, przy wybitnym współudziale generała Weyganda, zasłużonego przedstawiciela rycerskiej Francji, zużytkowało w genialny sposób entuzjazm narodu, ofiary i niezłomną wolę obrony. W chwili, gdy wielu zdawało się, że katastrofa była nieuchronną, gdy wróg stał już pod murami Warszawy, Torunia i Lwowa, ruszyły polskie zastępy pod dowództwem Naczelnego Wodza do walki. Ruszyły i – zwyciężyły!

Żołnierze zmęczeni, często mało wyćwiczeni; często źle zaopatrzeni, choć nieraz bez butów i odzieży, runęli na wroga i rozgromili jego zastępy, zmiażdżyli jego potęgę, odrzucili go precz i uratowali Państwo. (Głosy: Niech żyje armia!).

Bohaterskiej armii, dowódcom i żołnierzom, tym, co dla umiłowania wolności życie nieśli Ojczyźnie w ofierze, tym, co szczerze i ofiarnie pomagali nam radą i czynem, niech mi będzie wolno z tego miejsca imieniem Ojczyzny złożyć głęboki hołd i podziękę. (Głosy: Cześć! Posłowie powstają). Cieniom bohaterów, poległych na pobojowiskach w obronie niepodległości, składa Ojczyzna cześć i ślubuje zaszczytną pamięć. (Posłowie siadają).

Rząd wytrwał na swoim posterunku. Nie uległ podszeptom i namowom swoich i obcych, lecz pozostał w Warszawie (Brawa) i w najkrytyczniejszym nawet momencie nie opuścił stolicy. Wierzył niezłomnie, że naród, gdy wszystkie swoje siły rzuci na szalę, zwycięży, I nie zawiódł się.

Szczegółowy przebieg wypadków wojennych jest znany. Dzisiejsza linia frontu określa nasze zwycięstwo lepiej niż wszelkie wywody. Najeźdźca został wyrzucony byłego Królestwa Kongresowego i z Małopolski. Byt Państwa został uratowany.

Mając za zadanie obronę Państwa przed zagładą Rząd nie zawahał się w potrzebie chwycić się środków wyjątkowych. Zażądał od społeczeństwa ofiar daleko sięgających. Wobec zdrajców i złych obywateli wystąpił z karzącą ręką. (Głosy: Słusznie!). Rząd jest przekonany, że spełnił tylko swój obowiązek.

Uratowanie bytu Państwa – to był pierwszy najważniejszy skutek naszej obrony.

Zwycięstwo nasze jednak nie tylko uwolniło Polskę od zaborczego wroga, ale w znacznej mierze oczyściło także atmosferę polityczną całej Europy. Nastrój społeczeństw i rządów w państwach zachodnich wobec Polski zaczyna się zmieniać. Zrozumiano istotę niebezpieczeństwa, jakie zalew Polski przez bolszewików niósł całemu światu. Legenda o naszej słabości została rozwiana. (Brawa). W chwili zmagań i niepewności nie opuściły nas szlachetne Stany Zjednoczone, karmiąc i lecząc strudzonego i rannego żołnierza (Głosy: Cześć!), Stolica Apostolska nie szczędziła nam moralnej otuchy, sympatię okazał nam naród węgierski. Dążąca stale do pokoju potężna Anglia przekonała się, że walcząc z bolszewikami, broniliśmy własnej niepodległości, a broniąc jej, ratowaliśmy pokój całej Europy.

To był drugi skutek naszego zwycięstwa.

Dopóki armie sowieckie zwyciężały, rząd sowiecki uchylał się od przystąpienia do układów pokojowych z nami. Zwycięstwo nasze przyśpieszyło układy pokojowe bardziej, niż najsilniejsze noty dyplomatyczne.

To był trzeci skutek naszego zwycięstwa.

Rząd dąży wytrwale do pokoju i złożył tego niezbite dowody, wysyłając na dzień 30 lipca delegację do Baranowicz, celem uzyskania rozejmu. Nie zrażając się niepowodzeniem, Rząd wysłał 14 sierpnia delegację drugą do Mińska, zaopatrzoną w żądane szersze pełnomocnictwa, a gdy strona przeciwna zażądała ponownego ich rozszerzenia, Rząd uczynił i temu żądaniu zadość, wysyłając dnia 14 września delegację pokojową do Rygi. Ze strony Polski nie postawiono ani jednego warunku o który pokój mógłby się rozbić. Jeżeli u bolszewików istnieje taka dobra wola i chęć zawarcia pokoju jak u nas, to układy, rozpoczęte w Rydze, przyniosą pokój.

Rząd i naród polski pragnie szczerze i uczciwie pokoju porozumienia, opartego na zasadzie sprawiedliwości. Stanowisko nasze co do podstaw pokoju było i jest jasne, kilkakrotnie już przez Rząd określone. Od Moskwy, nie od nas zależy, czy w najbliższym czasie będziemy mieć pokój, czy nie.

To, że największe niebezpieczeństwo, grożące Państwu, zostało usunięte, nie może uprawniać ani Rządu, ani społeczeństwa do rozluźnienia woli i wysiłków, bo niestety, mimo i wbrew naszym chęciom, walka jeszcze trwa, a siły, które się sprzysięgły przeciw Państwu Polskiemu, pracują w dalszym ciągu.

Z ubolewaniem stwierdzić należy, że mimo najszczerszego dążenia do zgodnego współżycia z Litwą, z którą nas łączą wiekowe historyczne węzły i wspólne cierpienia w niewoli; z rządem litewskim do porozumienia nie doszliśmy. Litwini, w chwili dla nas najkrytyczniejszej, połączyli się z bolszewikami, wystąpili przeciw nam zaczepnie i zajęli część kraju Państwu Polskiemu definitywnie przyznaną. Gdy armia nasza, rozbiwszy armie sowieckie podjęła za niemi pościg, Litwini złamali neutralność, przepuszczając przez swoje terytorium żołnierzy bolszewickich, broń i amunicję z Prus (Głosy: Hańba im!), a przez zajęcie naszego terytorium wywołali konflikt zbrojny między Polską a Litwą. Nie chcąc wojny, podjęliśmy z Litwinami układy pokojowe. Litwini jednak nietylko nie opuścili naszego terytorium, ale przez dalsze mimo zaprzeczeń współdziałania z armią bolszewicką, utrudniają nam operacje wojenne przeciw niej. Układy w Kalwarii nie doprowadziły do rezultatu. Nie mogąc uzyskać porozumienia z Litwą bezpośrednio, Rząd wniósł zażalenie przed Ligę Narodów. Przedstawiciel Polski w Lidze Narodów zaakcentował dobitnie nasze dążenie do zgody. Niestety – i ta próba zawiodła. Po wyczerpaniu wszelkich prób i środków pokojowych Rząd był zmuszony zdecydować się na przedsięwzięcie odpowiednich kroków, umożliwiających swobodę działań naszej armii, przeciw armii bolszewickiej, która w wielkiej sile przygotowuje się do nowego na Polskę ataku. Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, aby zbrojnego starcia z Litwą uniknąć. Jeżeli do niego przyszło, odpowiedzialność nie może spaść na nas.

W wojnie z bolszewikami obok naszych armii, walczyła dzielnie armia ukraińska.

Dla niej nadeszła teraz przełomowa chwila. Po wyrzuceniu wojsk bolszewickich poza Zbrucz armia ukraińska stanęła na swojej ziemi, w swojej ojczyźnie.

W międzyczasie spotkał naród polski cios, który silnie zaważył i zaważyć musiał na kształtowaniu się naszego stosunku do Republiki Czechosłowackiej. Wyrokiem Rady Ambasadorów, na której sąd zgodził się rząd poprzedni, porzucając myśl plebiscytu, bo pragnął jak najprędzej położyć kres anormalnym stosunkom na poddanych plebiscytowi terenach, przyznany został Czechom szmat rdzennie polskiej ziemi, mającej bardzo znaczną większość polską. Przyznane zostały Czechom nawet te okręgi, do których Czesi nie powinni nigdy rościć pretensji. Naród nasz i Rząd nigdy nie pożądał cudzych ziem, tym bardziej też nie może zrozumieć krzywdy, jaką mu wyrokiem w sprawie Śląska Cieszyńskiego i Spiszu wyrządzono. Wyrok ten wykopał przepaść między oboma narodami, które splot interesów politycznych i gospodarczych wiąże ze sobą. W interesie obu narodów i całej Europy leży zasypanie tej przepaści. Z naszej strony jest pod tym względem najlepsza wola.

Górny Śląsk stanowi w dalszym ciągu teren machinacji niemieckich, uniemożliwiających spokój i normalny rozwój tej prastarej polskiej dzielnicy. Przeprowadzenie tam plebiscytu w czasie możliwie szybkim jest ze wszech miar wskazane. Ale przed plebiscytem, muszą być przez państwa koalicji w porozumieniu z nami ściśle ustalone warunki głosowania, uniemożliwiające nadużycia, dające natomiast ludności gwarancję zupełnej swobody w wyrażeniu swej woli. Ujmą byłoby dla koalicji, gdyby Niemcy mogli na Górnym Śląsku popełniać takie nadużycia i tak sterroryzować ludność, jak się to działo przy plebiscycie na Warmii i Mazurach.

W Paryżu decydują się teraz sprawy, niezmiernie nas obchodzące. Są to: sprawa konwencji między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem oraz sprawa ostatecznego uregulowania naszej granicy z Prusami Wschodnimi, innymi słowy sprawa przyznania Polsce prawego brzegu Wisły z potrzebnym zabezpieczeniem na niżu kwidzyńskim. Względy gospodarcze, komunikacyjne i geograficzne czynią Gdańsk w całej pełni miastem, wszystkimi węzłami związanymi z Polską. Z tym łączy się sprawa posiadania przez Polskę całej Wisły, która jest jakby stosem pacierzowym Państwa Polskiego. (Głosy: Słusznie). Wypadki ostatnich tygodni, w chwili największego dla naszego Państwa niebezpieczeństwa, wykazały dobitnie, jak uzasadnione były żądania naszego narodu do posiadania całej Wisły, a więc i portu gdańskiego. (Głosy: Słusznie). Rząd nie wątpi, że względy te przewagą w czasie układów paryskich, że ostateczna regulacja granicy polskiej na niżu kwidzyńskim nastąpi w myśl uzasadnionych żądań Polski i że konwencja, jaka ma być zawarta między Polską, a wolnym miastem Gdańskiem oprze się ściśle na wyraźnych przepisach traktatu wersalskiego.

Przechodząc do sytuacji wewnętrznej, zaznaczyć mogę z dumą, że podczas najazdu bolszewickiego naród wykrzesał z siebie siły, które wszystkim nakazały dla niego szacunek. Wielkie tradycje przeszłości ożyły w całej pełni. Okazało się, że dla wolności naród wszystko poświęci i wszystko uczyni, że w chwili niebezpieczeństwa duch narodu nietylko się nie wypaczył, ale stężał i nabrał hartu.

Ludność wiejska, aczkolwiek wielkimi nęcona obietnicami, zachowała się wobec najeźdźców z godnością, świadczącą dobitnie o wysokim poczuciu obywatelskim i umiłowaniu wolności. Lud wiejski odrzucił ze wstrętem pokusy bolszewickich agitatorów, grających na najniższych instynktach mas. Ten lud, który do niedawna musiał zaborcę uznawać za pana i władcę, potraktował najeźdźców jako wrogów, nie poszedł na lep agitacji, naraził się na ciężkie prześladowania, ale zniósł wszystko i niejednokrotnie z bronią w ręku wystąpił przeciw bolszewikom, zdając sobie sprawę, że walczy w obronie wolności, w obronie Państwa, którego jest gospodarzem. Nieliczne wyjątki, przez to samo, że są wyjątkami, stwierdzają w pełni to, co powiedziałem.

Warstwy robotnicze zachowaniem się swoim udowodniły raz jeszcze, jak umieją cenić wolność, jak myślą i czują po polsku. Z całym uznaniem stwierdzić należy, że przez cały czas krytyczny nigdzie wśród robotników nie przejawiły się dążności antypaństwowe, choć bolszewicy na wywołanie ich nie szczędzili zabiegów i grosza, że od czasu, jak władzę w Polsce sprawuje Rząd obecny, nie było w całym Państwie ani jednego strajku. (Brawa).

Najazd bolszewicki, którego szlak znaczony był rabunkiem, mordem i gwałtami doprowadził ogromne połacie naszego kraju do zupełnej gospodarczej ruiny. Bolszewicy zniszczyli też liczne, nieraz bezcenne zabytki sztuki i kultury. Nie tylko zabrali ludności mienie, zniszczyli sprzęty domowe, zrabowali ostatki obuwia i odzieży, ale przez masowy rabunek koni, uprzęży, wozów i zboża, uniemożliwili jej pracę na roli. Rząd zajął się przyjściem tej ludności z pomocą. Przedstawiciele Rządu zaraz po odparciu wroga zwiedzili dotknięte najazdem ziemie i wydali zarządzenia ratunkowe. Ministerstwo Spraw Wojskowych nakazało armii oddać rolnikom zbędne konie i wozy i w ogóle spieszyć rolnictwu z pomocą. Nie jest to wystarczające, ale to ułatwiło już w niektórych okolicach podjęcie najważniejszych robót w polu.

Zniszczenie wojenne zniweczyło w wysokim stopniu nasze plany aprowizacyjne. Rok zapowiadał się dobrze; mieliśmy nadzieję, że własnymi zasobami dotrwamy do nowego. Wskutek najazdu ludność tych nawet okolic, które normalnie mają znaczne nadwyżki żywności, stanęła sama przed widmem głodu. Wobec tych, którzy szczęśliwie nie zaznali skutków najazdu, wyrasta obywatelski obowiązek złożenia wszystkich nadwyżek aprowizacyjnych Państwu. (Głosy: Bardzo słusznie). Rząd, świadomy tego, że zboża nie wystarczy, poczynił już kroki, aby braki uzupełnić dowozem z zagranicy. Wprawdzie dobry urodzaj ziemniaków ułatwi w wysokim stopniu przetrwanie, Rząd uważa jednak za swój obowiązek wezwać wszystkich, aby środków żywności nie marnowano, aby oszczędzano, co się da. Bardzo oszczędna gospodarka środkami żywności jest dziś nakazem dla wszystkich.

Wojna uniemożliwia, a przynajmniej utrudnia należyte funkcjonowanie szkolnictwa, na które Rząd zwraca pilną uwagę, rozumiejąc, iż siła i dobrobyt Państwa zależy od oświaty.

Wypadki wojenne spowodowały wstrzymanie akcji odbudowy kraju i tak mało intensywnej dotychczas. Zniszczenie, wywołane najazdem, rozszerzyło bardzo znacznie obowiązki Państwa na tern polu. Odbudowa i uruchomienie warsztatów pracy w czasie możliwie najkrótszym stanowi jedno z najważniejszych zadań Państwa. Na to potrzeba wielkich środków i funduszów. W chwili gdy jedni obywatele tracili wskutek wojny wszystko, drudzy, na ziemiach, które wojny nie zaznały, zyskali wiele, już przez to samo, że nic nie stracili, a byli i tacy, co na wojnie i nieszczęściu robili majątki. Rząd stoi na stanowisku, że postąpi sprawiedliwie, gdy do wydatnych świadczeń na odbudowę pociągnie tych, których wojna oszczędziła.

Wojna sama, pociągnięcie setek tysięcy obywateli do obrony Państwa, wydatki z wojną związane, musiały spowodować zastój nawet w uruchomionych już przedsiębiorstwach, a uniemożliwiły uruchomienie innych, co może spowodować zwiększenie liczby bezrobotnych. Temu Rząd będzie musiał wszelkimi sposobami zapobiec. W tym kierunku liczy Rząd na rzetelną współpracą wszystkich zainteresowanych czynników.

Rząd jest zdecydowany wprowadzić w życie jak najrychlej reformą rolną. Przygotowania są już poczynione nieomal wszystkie. W ten sposób stworzy się nowe warsztaty pracy. Ze wzglądu na interes Państwa, ze względu na zobowiązania w czasie wojny przez Państwo wobec żołnierzy zaciągnięte reforma rolna musi zacząć być realizowaną jak najrychlej.

Dotychczasowe odrębności dzielnicowe, podtrzymywane przez odrębność władzy, powinny być jak najrychlej usunięte. (Brawa. Głosy: Najwyższy czas!). Polska musi się stać nareszcie naprawdę zjednoczona. Dlatego Rząd bardzo energicznie dążyć będzie do zupełnej unifikacji wszystkich dzielnic. Jest to postulat państwowy zupełnie naturalny.

Pod względem zdrowotnym, najazd bolszewicki pogorszył poprawiające się już u nas stosunki. Bolszewicy rozszerzyli choroby weneryczne, przynieśli dur plamisty i inne choroby zaraźliwe.

Dla przeprowadzenia wielkich zadań, jakie się piętrzą przed Rządem, wybija się potrzeba sprawnego aparatu administracyjnego. Ten aparat u nas dotąd szwankuje. Rząd podjął już kroki, aby urzędy nasze były sprawniejsze. Zarządzono systematyczne badania organizacji władz centralnych, celem usunięcia personelu zbędnego, zastąpienia ludzi nieodpowiednich fachowcami i osiągnięcia sprawniejszej organizacji urzędów Niepotrzebne urzędy zostaną zniesione. (Brawa. Głosy: Propaganda! Wiceministerstwo!).

Dla spełnienia niesłychanych zadań, które jeszcze ostatnie inwazje w wysokim stopniu powiększyła, musiał Rząd pociągnąć społeczeństwo do znacznych świadczeń, tak przez pożyczkę przymusową, jak też przez wzmożone ciężary podatkowe. Pożyczka Odrodzenia przekroczyła 6 miliardów marek. (Brawa). Ponadto czynił Rząd zabiegi o uzyskanie pożyczki zagranicznej w sumie jednego miliarda franków.

Dziś otwiera się przed narodem nowa era. Stają przed nami zadania olbrzymie, wymagające niezwykłego nakładu, sił i pracy, zadania epokowej doniosłości, bo od ich wypełnienia zależeć będzie w znacznej mierze cała dalsza linia rozwoju Państwa i narodu. Świadomość, że pracą najwydatniejszą szybko podniesie się naród i Państwo, przeniknąć musi i pracodawców i pracowników. (Brawa).

Budowa Państwa naszego Jest jeszcze ciągle w okresie zaczątków. Są one trudne, bo wielkie jest zadanie, jakie nam przypadło w udziale, przerasta ono często siły, jakimi rozporządzamy, tym bardziej, że siły te osłabiają zacięte walki partyjne, które u nas rozgorzały, a swoją formą niejednokrotnie ani powadze chwili, ani doniosłości zadań nie odpowiadają. Co naród może zrobić, jakich czynów dokonać, gdy się zespoli w jednym dążeniu, tego dowodem wielkie wypadki ostatnich czasów. Ojczyzna dziś potrzebuje ugruntowania w świadomości wszystkich obywateli zrozumienia, iż do zbudowania Państwa trzeba niemniejszego zespolenia wszystkich sił, jak go było trzeba do uratowania go. Rozognienie społecznej waśni, potęgowanie walk partyjnych od chwili jak tylko wróg przestał być tak groźnym, nie ułatwia spełnienia tych olbrzymich zadań, jakie nas czekają. (Głosy: Tak jest!). Rząd musi z całą stanowczością oświadczyć, że w interesie Państwa leży bezwzględne utrzymanie pokoju wewnętrznego na czas, dopóki pokój zewnętrzny i bezpieczeństwo Państwa nie zostaną ugruntowane. (Brawa i oklaski).

 

*  *  *

Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.

 



[1] Wojciech Trąmpczyński (1860-1953) – prawnik, polityk, związany z Narodową Demokracją. Karierę polityczną rozpoczął w zaborze pruskim – był posłem Sejmu Pruskiego i Reichstagu. W II RP był marszałkiem Sejmu Ustawodawczego (1919-1922) i Senatu (1922-1927). W 1928 r. powrócił do Sejmu jako poseł – był nim do 1935 r.

[2] Wincenty Witos (1874-1945) – jeden głównych twórców i przywódców polskiego ruchu ludowego. Urodził się w Wierzchosławicach k. Tarnowa. Od wczesnej młodości był związany z ruchem ludowym, pracował jako korespondent pisma „Przyjaciel Ludu”. W 1903 r. został członkiem Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego. W 1908 r. został posłem Sejmu Krajowego we Lwowie z ramienia PSL. W 1913 r. doprowadził do rozłamu w polskim ruchu ludowym, z którego wyodrębniło się PSL „Piast”. W nowej partii piastował stanowisko wiceprezesa Rady Naczelnej. W 1918 r. kierował pracami Polskiej Komisji Likwidacyjnej. W latach 1918-1931 był prezesem Zarządu Głównego PSL „Piast” i niekwestionowanym przywódcą ruchu ludowego. Był trzykrotnym premierem Polski: w czasie wojny polsko-bolszewickiej w latach 1920-1921, w rządach Chjeno-Piasta w 1923 r. i w chwili zamachu majowego w 1926 r. W II Rzeczypospolitej był rzecznikiem współpracy ruchu ludowego z ruchem narodowym, a po zamachu majowym krytykiem rządów sanacyjnych. W 1930 r. zainicjował powstanie Centrolewu, za co został aresztowany i osadzony na półtora roku więzienia w twierdzy brzeskiej. W 1931 r. doprowadził do zjednoczenia w ruchu ludowym i został prezesem Rady Naczelnej oraz Naczelnego Komitetu Wykonawczego Stronnictwa Ludowego. W latach 1933-1939 Witos przebywał na przymusowej emigracji w Czechosłowacji. W 1937 r. na zesłaniu współtworzył antysanacyjny Front Morges. W latach 1939-1941 był więziony przez niemieckie władze okupacyjne. Po wojnie uczestniczył w tworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. W sierpniu 1945 r. został prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ważniejsze prace: O celach polityki ludowej (1922), Wybór pism i artykułów (1939), Moje wspomnienia (1964-1965), Moja tułaczka (1967).

 

Najnowsze artykuły