Artykuł
Perspektywy modernizacji szlacheckiej tradycji wolnościowej i rozwoju republikanizmu w ostatnich latach dawnej Rzeczypospolitej

Trudno opisywać tradycję wolnościową dawnej, szlacheckiej Rzeczypospolitej bez odniesienia do republikanizmu, zwłaszcza jeśli w jego centrum umieścić ideał wolności rozumianej w kategoriach przywileju, wymagającego pospólnego działania obywateli. To z podobnych pojęć musiał wypływać ideał rzeczpospolitej jako wspólnoty wolnych i równych – ogółu szlachty-obywateli, którzy „sami sobie” pisali prawa i obierali króla. Zdołał on zdominować polską debatę publiczną począwszy od ostatnich dekad XVI i początków XVII wieku. Nie tracił też na znaczeniu w kolejnych epokach.

Polska tradycja republikańska nie była zapewne w całości jednolita czy spójna. Można się mimo to doszukać w niej znamion kontynuacji czy wręcz opisywać ją w kategoriach ewolucji. Lecz w wieku XVIII tradycja ta zdawała się dochodzić do granic swych możliwości rozwojowych i stawać przed najważniejszymi dla niej wyzwaniami. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że do największych przewartościowań miało dojść w tym względzie zwłaszcza w okresie Sejmu Czteroletniego (1788-1792), a ostatecznie w czasie powstania kościuszkowskiego (1794) – zaś przyczyn tych przemian należałoby się doszukiwać w zetknięciu dawnych ideałów szlacheckiej wolności (choćby prowokacyjnie poddawanych w wątpliwość) z prądami i intuicjami intelektualnymi epoki Oświecenia. Bardzo przy tym znamienne, że te ostatnie wpłynęły nie tylko na przedstawicieli nurtu reformatorskiego, ale także na autorów zaliczanych do ich ideowych przeciwników, tzw. szlacheckich republikanów. Po bliższym przyjrzeniu się podobna sugestia nie powinna dziwić – wszak krytycy obozu reform – a w każdym razie ich najbardziej oryginalni autorzy – uznawali się za uczniów Jean-Jacquesa Rousseau, autora słynnych Uwag o rządzie polskim.

Twierdzę tu jednak, że to najwybitniejsi pisarze reformatorscy, Hugo Kołłątaj i Stanisław Staszic (a później Tadeusz Kościuszko), posługujący się szerszym, bo obejmującym wszystkich mieszkańców i czerpiącym mniej lub bardziej z idei praw przyrodzonych rozumieniem wolności, mogli nadać rozwojowi polskiej tradycji republikańskiej nową dynamikę. Staszic i Kołłątaj mogli w swych ustępstwach wobec stanowiska królewskiego pójść istotnie za daleko, ryzykując być może zaprzepaszczeniem ważnych składników tożsamości republikańskiej. Przedstawiona przez nich koncepcja wolności i obywatelstwa dawała mimo to nadzieje na sprostanie największym wyzwaniom republikanizmu wyrosłego z tradycji społeczeństwa stanowego[1]. Tej ostatniej, obciążonej trudnymi do uzasadnienia z perspektywy czasu ograniczeniami społecznymi, niezdolnej do sprostania zagrożeniom zewnętrznym, nie można było wróżyć niczego dobrego. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę pisarze zachodni, nie zawsze zresztą przychylni ideałom republikańskim, piętnujący podobne słabości tzw. arystokratycznych republik. Obserwowali oni zwłaszcza, że w tego typu republikach szerokie warstwy społeczeństwa mogą się cieszyć mniejszą wolnością osobistą niż w monarchiach. Staszic i Kołłątaj znajdowali już właściwie sposób na republikańskie wyjście z podobnych pułapek, choć innowacyjność tę okupili pewnymi koncesjami doktrynalnymi. Tych ostatnich nie musiał już czynić Kościuszko, choć warunki powstania nie sprzyjały rozwojowi samej teorii politycznej. To z tej perspektywy w każdym razie można dostrzec słabości pozycji przeciwników reform, nawet jeśli w innych kwestiach – choć nie tych, które powinny ich prowokować do głębszych przemyśleń społecznych – okazać się mieli bardziej wiernymi czytelnikami Rousseau.

Proponuję, by niniejszą analizę zacząć właśnie od Kościuszki – nadziei, jakie przed Polską – polską tradycją republikańską – otwierały czasy powstania kościuszkowskiego (1794)[2]. Co najbardziej doniosłe dla podejmowanego tu tematu, naczelnik powstania był już w pełni przekonany, że powodzenie polskiej sprawy zależy w całości od gotowości jej poparcia przez wszystkich – a w każdym razie znaczną część – jej mieszkańców. Idea ta zawarta jest już w przytaczanej często słynnej wypowiedzi Kościuszki: „za samą szlachtę bić się nie będę”. Podobną myśl łatwo wyjaśnić w kategoriach niezgody naczelnika powstania na szlachecką tylko rzeczpospolitą, zachowującą dawne przywileje (wolności) jednego stanu kosztem ograniczenia praw miast i poddaństwa chłopów. Wyrażała jednak coś więcej. Kościuszko musiał oczywiście mieć świadomość, że szlachta poprze ochoczo powstanie i będzie jego pewnym czynnikiem. W tym sensie powstanie nie było wymierzone przeciw „staremu porządkowi”. Jednak należy zakładać, że intencją Kościuszki było, by w wyniku insurekcji powstała nowa rzeczpospolita, likwidująca na swych ziemiach poddaństwo chłopów, wprowadzająca pełne prawo nabywania własności, wreszcie gwarantująca prawa wyborcze wszystkim właścicielom i mieszkańcom płacącym podatki. Tyle przynajmniej wynika z memoriału przedstawionego jeszcze w 1793 roku przez inicjatorów powstania francuskiemu ministrowi Lebrunowi. Memoriał był bardziej nawet radykalny, bo wyrażał także postulaty zniesienia władzy królewskiej, senatu, a nawet wyższej hierarchii duchownej. Przede wszystkim jednak postulowano w dokumencie, by „uzbroić cały naród”[3].

Jakkolwiek radykalizm dokumentu trzeba tłumaczyć pragnieniem szybkiego pozyskania poparcia republikańskiej Francji dla sprawy polskiego powstania, to można domniemywać, że oddawał on w znacznej mierze intencje samego naczelnika. Odzwierciedlał też jego wizję powszechnego narodu – złożonego ze wszystkich obywateli-mieszkańców, bez względu na stan i pochodzenie – pragnących wolności i gotowych stanąć w obronie swej ojczyzny. Tylko tak pojęty naród mógł realizować szczególne swe posłannictwo, wynikające wszelako z geopolitycznych uwarunkowań jego istnienia – było nim promowanie republikanizmu we wschodniej części Europy, zwłaszcza w kontekście zagrożenia płynącego z carskiej Rosji. W memoriale wyjaśniano Francuzom, że bez sojuszu z przyszłą, republikańską Polską, republika francuska „będzie narażona na ciągłe niebezpieczeństwo zburzenia swego pokoju wewnętrznego przez intrygi obce i ulegać będzie ustawicznym agitacjom, póki na brzegach Newy będzie się znajdował potężny despota (…)”[4].

Ideały te potwierdził Kościuszko w swych licznych odezwach powstańczych i korespondencji. Chciał zbliżyć do Polski możliwie najszersze warstwy jej mieszkańców – w jej pełnych granicach, bez względu nie tylko na pochodzenie społeczne, ale też wyznanie i język. Doskonale to widać choćby w jego Odezwie do duchowieństwa polskiego, grecko-orientalnego, nieunickiego:

 

Tak jest kapłani! Jesteście z całym ludem niewolnikami moskiewskimi. Z nami będziecie kapłanami szanowanymi, wasz obrządek, własność, wasze dochody w takiej samej u nas są cenie, w jakiej naszych własnych kapłanów. Nie trwóżcie się, aby różnica opinij i obrządku przeszkadzała nam kochać Was jak braci i współrodaków, i owszem że główną sobie przypisujemy powinność, dać Wam uczuć różnicę panowania twardego i niesprawiedliwego, pod którem jesteście, z panowaniem prawa wolności, do których Was wzywamy.[5]

 

Jak pokazuje Andrzej Walicki, Kościuszko, bohater amerykańskiej wojny o niepodległość, myślał już w kategoriach nowocześnie pojętego narodu politycznego[6]. Jednak śladów podobnego podejścia można się już doszukać we wcześniejszej polskiej myśli politycznej. Walicki znajduje je w ogóle w tradycji szeroko rozumianego szlacheckiego republikanizmu, do której zalicza też obydwu wielkich pisarzy reformatorskich: Staszica i Kołłątaja, wychodzących już poza ograniczenia stanowe wcześniejszych ujęć.

Trudno się nie zgodzić z podobną interpretacją. Co więcej, patrząc z perspektywy dziedzictwa kościuszkowskiego, w myśli obydwu polskich reformatorów można się już doszukiwać zapowiedzi nowego podejścia do republikanizmu w ogóle – dającego nadzieje – rozwinięte jeszcze bardziej w okresie powstania kościuszkowskiego – na przełamanie największych barier rozwojowych tej tradycji. Raz jeszcze, tkwiły one w niezdolności kolejnych pokoleń szlacheckich republikanów, także tych wspartych już przez Rousseau, do sprostania wyzwaniom, które wynikały – po pierwsze – z ograniczeń społecznych dotychczasowej formuły narodu oraz – po drugie – ze słabości militarnej republik starego typu, przegrywających rywalizację z wielkimi państwami monarchicznymi, kierującymi się przecież zupełnie inną, bo imperialną logiką polityczną. Żaden inny kraj nie ujawniał tych prawidłowości lepiej niż Polska. Była ona wprawdzie dużą republiką, ale niemal zupełnie niezdolną do oparcia się przewadze swych monarchicznych sąsiadów, należących skądinąd do najpotężniejszych imperiów ówczesnej Europy. Z dokonanej już powyżej charakterystyki postawy Kościuszki wynika, że miał on pełną świadomość komentowanych tu słabości dawnej, szlacheckiej Polski, a szans ich przełamania upatrywał w szerokim upowszechnieniu wolności pośród stanów nieszlacheckich i pobudzeniu w nich silnego, republikańskiego patriotyzmu.

W podobnym kierunku zmierzali już wyraźnie Staszic i Kołłątaj. Pierwszy z nich dokonał w swych Przestrogach dla Polski niezwykle przenikliwej diagnozy rozwoju despotyzmu w Europie. Pokazywał, że pragnący rozszerzenia swej władzy monarchowie zdołali wykorzystać w tym celu resentymenty poniżonych uprzednio przez szlachtę miast i chłopów. Obiecując poparcie rzemiosła i ochronę, myśleli jednak przede wszystkim o nowych źródłach dochodu, rekrucie i zdławieniu oporu wyższych warstw. Jak stwierdzał Staszic: „to jest droga, którą niebaczna szlachta i duchowni, nie chcąc zrównać się wolnością, zrównali się z mieszczanami niewolą. Ta jest droga, którą przeniosły się od nieostrożnej szlachty wszystkie przywileje do jednej familii”[7].

Podobne rozważania ujawniały przede wszystkim niechęć Staszica do monarchizmu, chętnie utożsamianego przez niego wprost z despotyzmem. Ukazywały bardziej socjologiczne podejście, zbliżające polskiego autora do najbardziej przenikliwych krytyków krótkowzroczności i egoizmu arystokracji, z Davidem Hume’em i Johnem Adamsem na czele. Podejście Staszica było jednak na wskroś republikańskie, dalekie – jak widzimy – od pochwały sojuszu monarchy z warstwami pokrzywdzonymi. Z przedstawionego opisu wynika jednoznacznie, że podobnemu sojuszowi, grożącemu według niego unicestwieniem wolności w ogóle, wolałby właśnie zapobiec. Takie też wnioski należy wyciągnąć z jego przestróg skierowanych pod adresem stanu szlacheckiego w Polsce. Tak oto pisał na pierwszych stronach przywoływanego dzieła:

 

Ratuj się szlachto! Nie potrzeba, abyś traciła twoje swobody i wolność. Ale potrzeba, abyś twoje prawa upowszechniła, abyś powiększyła liczbę obywateli swobodnych i wolnych. Nie uratujesz się konstytucją zupełnie cząstkową, czyliż, że tak rzeknę, połataną. Ale uratujesz się konstytucją zupełnie nową i cały Naród Polski obejmującą. Jest to epoka, gdzie Polska zupełnej podpaść odmianie powinna.[8]

   

Optymalnie, przyszła Rzeczpospolita miała gwarantować prawa polityczne posesjonatom stanu szlacheckiego oraz miejskiego, i poprawiać wydatnie sytuację chłopów. Miała być w pełni otwarta na przybyszów zagranicznych. Jak przewidywał Staszic w swym wcześniejszym, wydanym jeszcze przed rozpoczęciem sejmu dziele: „Prawo wezwie równie cudzoziemców jak Polaków – tak chłopa jak szlachcica – katolika, lutra, kalwina i Żyda, i Greka, i Turczyna, zgoła wszystkich ludzi do sadowienia się, do objęcia gruntowej własności i obywatelstwa w Polszcze”[9].

Staszic wierzył więc w możliwości znacznego poszerzenia formuły republikańskiego obywatelstwa i podstaw polskiego narodu politycznego. Musiał zakładać, że nowi obywatele zwiążą się ze swą ojczyzną trwałymi uczuciami przywiązania, zawsze gotowi do jej obrony. Tym zresztą miały się różnić narody wolne od monarchicznych – nie bez powodu tak wiele uwagi poświęcił też Staszic idei edukacji obywatelsko-żołnierskiej, otwierając właściwie tym tematem swe Uwagi.

Bardzo podobne przekonania żywił zapewne Hugo Kołłątaj. Wyjawił je w pełni zwłaszcza w Odezwie do deputacji konstytucyjnej. Podzielił się w tym piśmie taką oto nadzieją: „Gdyby litościwa Opatrzność pozwoliła wiekowi naszemu tak szlachetnych rozumu korzyści, naród nasz przewyższyłby sprawiedliwością wszystkie inne, które kiedyżkolwiek na tym okręgu ziemi zostawały”, po czym dodawał: „szlachcic podzieliłby się tą władzą ze stanem miejskim przez miłość swej Ojczyzny, przez chęć ocalenia tej ziemi. Cóż może być wspanialszego, jak prawy związek ludzi wolnych przez konstytucyją rządu na ocalenie i swych swobód, i swoich granic?”[10].

Na dalszych stronach tak oto wyobrażał sobie przyszłe stosunki w Rzeczypospolitej:

 

Zgoła nowy lud dałby nową Rzeczypospolitej siłę, a my przez sprawiedliwe prawodawctwa wyroki zasłużylibyśmy na powszechnej całej Europy uwielbienie, rzucalibyśmy postrach na nieprawych wolności naszych ciemiężycielów, zachęcilibyśmy z odległych krajów przyjaciół wolności, którzy nie wiedząc, gdzie się przed uciskiem schronić, idą za morze do ziemi Franklina i Waszyngtona. Każdy starałby się Polskę mieć swoją ojczyzną, bogaty i ubogi przeniósłby się do państw naszych, jeden, aby swobodnie używał własnego majątku, drugi, aby wolne ręce z radością do pracy i uczciwych obrócił zarobków.[11]

 

Z przytoczonych cytatów wynika, że obaj pisarze reformatorscy chcieli wierzyć, że Polska może odegrać jeszcze bardzo doniosłą rolę w dziejach europejskiego republikanizmu. Podobnie, choć już w warunkach powstania, sądził Kościuszko. Z przedstawionych tu wypowiedzi wyłania się obraz Polski jako jednej z ważniejszych w Europie republik, mających przyciągać licznych przyjaciół wolności z całego kontynentu, otwartych dla ludzi różnych wyznań i pochodzenia, wreszcie odpowiedzialnych za dzieło promocji republikanizmu w jego wschodniej części. Trzeba tu jeszcze podkreślić, że w ujęciach Staszica i – zwłaszcza – Kołłątaja, autora jednego z najważniejszych dzieł czasów Sejmu Czteroletniego, tj. Listów anonima, obraz ten wiązał się już z nową koncepcją obywatelstwa i wolności. Jakkolwiek stan szlachecki miał pozostać pierwszym stanem politycznym Rzeczypospolitej, to miał on być uzupełniony o mieszczaństwo. Obydwu autorom chodziło w tym względzie o klasę właścicieli – posiadaczy własności gruntowej ziemskiej lub rękodzielni czy obywateli płacących odpowiednie podatki. Dążyli zatem do przekształcenia ideałów polskiego obywatelstwa w kierunku właściwym dla stosunków prekapitalistycznych (jak można to określić). Dzięki jednak zapewnieniu szerszych gwarancji wolności osobistej (i ochrony własności), rozumianej już przez Kołłątaja w kategoriach uprawnień przyrodzonych, prawa polityczne mogły być otwarte – przynajmniej w przyszłości, zwłaszcza w przypadku praw stanu miejskiego – dla wszystkich przedsiębiorczych mieszkańców Rzeczypospolitej, w tym zwalnianych z poddaństwa chłopów. To ostatnie rozwiązanie wynikało już logicznie z najbardziej zasadniczych założeń filozoficznych w kwestii ludzkiej wolności, ujawniających przywiązanie Kołłątaja do ideałów – by tak rzec – oświeceniowych-chrześcijańskich. W swych Listach anonima domagał się już w każdym razie, by oddać „rolnikowi” to, „cośmy mu świętokradzko wydarli, w czymeśmy prawo boskie i ludzkie zgwałcili, to jest oddajmy mu wolność i jego osoby, i jego rąk”; po czym dodawał – wskazując na inne jeszcze motywy tego rozwiązania – że w jego wyniku „ten lud pracowity (…) podwoi ochotę i szczerze przywiązawszy się do ziemi, ubogaci nierównie całą powszechność, powiększy nasze dostatki, kochać będzie Ojczyznę i znać ją za prawdziwie swoją, względem której niczym się dzisiaj od bydląt nie różni”[12].

Choć wiele elementów tej koncepcji wymagało jeszcze dopracowania, zaś obydwaj reformatorzy musieli się liczyć z oporem szlachty, dawała ona nadzieję na szybką drogę ku całkowitej reformie stosunków społeczno-ekonomicznych na ziemiach Rzeczypospolitej.

Zresztą zmianom tym towarzyszyć miały reformy ustrojowe, dokładniej przez nich zarysowane. Najogólniej rzecz ujmując, Staszic i Kołłątaj chcieli uskutecznienia prac sejmu – będącego pod stałym nadzorem (dzięki zachowaniu instytucji wiążących instrukcji, wysoko skądinąd cenionych przez Rousseau) obywatelskiego ogółu, lecz gotowego do działania, w tym zwłaszcza kontroli władz wykonawczych, w każdej chwili. Obydwaj reformatorzy mieli jednak dokonywać w tym obszarze pewnego kompromisu z monarchizmem, ponieważ domagali się kategorycznie wprowadzenia w Polsce sukcesji tronu. Do tego krytycznego punktu powrócę – tu tylko ograniczę się do jednej sugestii: otóż ich koncepcje ustrojowe ujawniają istotnie poważne niekonsekwencje, jednak z ustaleń poczynionych w najbardziej doniosłych dziełach obydwu autorów wynika, że to w rękach narodu i jego reprezentantów, wreszcie podlegających im urzędników, miał spoczywać ster rządów i odpowiedzialność za losy państwa. Wynika to zwłaszcza z wizji bardzo czynnego i oddanego sprawom państwa obywatelstwa – znajdującej się w samym centrum ich poszukiwań i nadziei. Szczególnie Kołłątaj łączył to podejście z wizją nowych stosunków ekonomiczno-społecznych, opartych w jego ujęciu na ideałach pracowitości i przedsiębiorczości. Jak przekonywał, republika, oddająca skądinąd władzę polityczną posesjonatom, nie powiedzie się, jeśli nie będą jej tworzyć ludzie pracowici, ponieważ, jak przekonywał: „opieszały, leniwy, od pracy odwykły człowiek jest zawsze szkodliwym dla rzeczypospolitej członkiem. Nie będzie on trzymał styru rządowego z mocą i bezprzestanną bacznością, puści łatwo cugle bezprawiu, rozpuście, miękkości, a tym samym rozwolni sprężyny całej machiny, obrót i bieg jej stępieje (…)”[13].

Staszic i Kołłątaj, a następnie Kościuszko, przedstawiali już zatem bardzo nowoczesne wizje rozwoju Rzeczypospolitej, opierając je na ideałach bardziej powszechnego republikanizmu – obejmującego już w każdym razie nie tylko szlachtę, ale także mieszczan – a w szerszym sensie czy docelowo wszystkich mieszkańców. W tym względzie wychodzili już poza ograniczenia tradycji szlacheckiej, odbierając – potencjalnie – argumenty ewentualnym zwolennikom tezy o potrzebie sojuszu monarchy z warstwami pozbawionymi przywilejów. W jakimś też sensie potwierdzali, że szlacheckiego dziedzictwa wolnościowego nie trzeba w całości odrzucać – że może ono być dobrą podstawą dalszej i koniecznej modernizacji państwa i – ostatecznie – dawać nadzieje na odparcie w przyszłości zagrożeń ze strony imperialnych monarchii. Oczywiście, jednym z pierwszych warunków powodzenia tego dzieła było przewartościowanie postaw samej szlachty – miała być ona gotowa do podzielenia się swymi przywilejami politycznymi z mieszczanami, a także do zrozumienia fatalnego położenia chłopów i potrzeby odejścia – przynajmniej stopniowego – od poddaństwa.

Na tym tle myśl ich ideowych przeciwników, określanych tu mianem szlacheckich republikanów, których łączyła zwłaszcza krytyka pomysłu sukcesji tronu, przedstawiała się znacznie mniej imponująco. Nawet bowiem jej najbardziej oświeceni, inspirujący się Uwagami o rządzie polskim przedstawiciele, tacy jak Adam Wawrzyniec Rzewuski, nie byli gotowi wysunąć nawet połowicznych postulatów reform społecznych, odkładając je raczej na późniejsze czasy. Zważywszy na to, że w myśli reformatorskiej kwestia reformy społecznej wiązała się ściśle z zagadnieniem wzmocnienia sił obronnych narodu, można zakładać, że pozbawiona tego pierwszego elementu myśl szlachecko-republikańska nie mogła oferować wiele także w drugim punkcie. Faktycznie jednak jeden z przeciwników sukcesji tronu, Wojciech Turski, zdawał się już w warstwie retorycznej wyraźnie przełamywać te ograniczenia, a wkrótce, na długo przed wybuchem powstania, dał się poznać jako orędownik współpracy republikańskiej Francji z Polską przeciwko zagrażającym im monarchiom. Mimo to formacja ideowa, której bronił jeszcze w okresie najbardziej burzliwych debat w czasach Sejmu Czteroletniego, nie zdołała w pełni rozwiać wszystkich rysujących się w tym względzie wątpliwości. Choć w wielu kwestiach szli za sugestiami Rousseau, przestrzegając zwłaszcza przed wprowadzeniem w Polsce dziedzicznego tronu i odebraniem praw politycznych szlachcie-nieposesjonatom, to nie wykazali – w najważniejszym momencie sporu o przyszłość Rzeczypospolitej – właściwej Rousseau wrażliwości społecznej. Jakkolwiek Uwagi dalekie są w tym względzie od radykalizmu, to można było już z nich wyprowadzić ideę stopniowego poszerzania stanu szlacheckiego. W tym sensie to myśl Rousseau, a nie Kołłątaja i Staszica, domagających się praw politycznych dla mieszczan i poprawy losu włościan na odrębnych zasadach, mogła się stać podstawą koncepcji pełnej, modelowej transmisji dziedzictwa szlacheckiego republikanizmu. Znamienne jednak, że idei tej wówczas nie rozwinięto.

Powstrzymywałbym się jednak od jednoznacznej oceny możliwości rozwojowych krytycznego wobec obozu reform szlacheckiego republikanizmu[14]. Ostatecznie przecież kilku jego przedstawicieli, a w każdym razie Adam Wawrzyniec Rzewuski i Turski, sięgało już po środki narracji politycznej właściwej dla epoki Oświecenia. Być może myśl przez nich reprezentowana, czerpiąca szeroko z Uwag o rządzie polskim, lecz licząca się politycznie z zachowawczą postawą szlacheckiego ogółu, nie była jeszcze gotowa na wysunięcie bardziej odważnych postulatów społecznych. Trzeba pamiętać, że w przeciwieństwie do reformatorów, takich jak zwłaszcza Kołłątaj (gotowy przyznać królowi – w Prawie politycznym narodu polskiego – prawo weta, ograniczone wprawdzie), nie zgadzali się szlacheccy republikanie na jakiekolwiek kompromisy doktrynalne z monarchizmem.

Z doktrynalno-republikańskiego punktu widzenia ich postawa była bardziej konsekwentna. Jednak jej porównanie z myślą reformatorską Staszica i Kołłątaja skłania przede wszystkim do wniosku, że to ci ostatni, usiłujący zmierzyć się z wyzwaniami społecznymi i geopolitycznymi, mogli przyczynić się do dalszego rozwoju polskiego republikanizmu. Z kolei ustępstwa poczynione na rzecz stanowiska królewskiego, jeszcze wyraźniej zresztą widoczne w bardziej kompromisowej Konstytucji 3 maja[15], można postrzegać w kategoriach posunięć czysto taktycznych, wymuszonych uwarunkowaniami politycznymi. Z perspektywy republikańskiej ustępstwa te należy ocenić oczywiście jednoznacznie krytycznie – świadczyły w jakiejś mierze o braku wiary w możliwości „czystego” republikanizmu. Jednak ewentualne odejście od nich w przyszłości nie przedstawiałoby doktrynalnej trudności, zaś wypracowane przez Kołłątaja i Staszica koncepcje obywatelstwa i wolności mogły tworzyć podwaliny nowego, potencjalnie bardzo dynamicznego doświadczenia republikańskiego. Koncepcje te z pewnością zmieniałyby wydatnie istotę polskiego republikanizmu, a jednak można by było się w niej wciąż doszukiwać jakichś znamion kontynuacji jego dziedzictwa.

Krytyczna wobec obozu reform formacja szlachecko-republikańska takich możliwości rozwojowych nie dawała – a jeśli nawet ich w całości nie wykluczała (jak w przypadku Rzewuskiego i Turskiego), nie zdołała wyjść poza własne ograniczenia. Tradycja ta miała jednak także swoje drugie oblicze. Mam tu na myśli wielu jej bardziej zachowawczych przedstawicieli, z Sewerynem Rzewuskim na czele. Ten jej nurt nie tylko nie dawał żadnych nadziei na modernizację i poszerzenie formuły polskiego republikanizmu, ale też zdawał się całkowicie rezygnować z myśli o pełnej niezależności Rzeczypospolitej od jednego z jej monarchicznych sąsiadów. Tym w każdym razie można by tłumaczyć poparcie wielu przedstawicieli tego nurtu szlacheckiego republikanizmu dla Targowicy[16]. Podobnymi zarzutami nie można oczywiście obarczać całej tradycji republikańskich krytyków sukcesji tronu, tak jak nie można jej odmawiać w całości inspiracji prądami oświeceniowymi. Te ostatnie, a zwłaszcza te z nich, które miały zapoczątkować tradycję doktryny praw człowieka i obywatela, a zarazem dawać nadzieje na rozwój nowego dziedzictwa republikańskiego, znacznie bardziej oddziaływały na twórczość i postawy reformatorów takich jak Staszic, Kołłątaj i Kościuszko. Wydaje się też, że wobec braku podjęcia przez ówczesną polską myśl społecznych aspektów Uwag o rządzie polskim, to w ich ustaleniach należało się doszukiwać najbardziej obiecujących możliwości dalszej ewolucji polskiego republikanizmu.

Tekst z książki Wolność. Polskie i czeskie dylematy, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2017, powstałej w ramach projektu „Od Włodkowica i Chelčickiego do Havla i Jana Pawła II. Wolność narodu i wolność jednostki w czeskiej i polskiej myśli politycznej i kulturze” – zadania publicznego współfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w ramach konkursu Forum Polsko-Czeskie 2017 r.

 

Książka Wolność. Polskie i czeskie dylematy jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz autorów i Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Forum Polsko-Czeskie na rzecz zbliżenia społeczeństw, pogłębionej współpracy i dobrego sąsiedztwa 2017 r. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji w tym o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Forum Polsko-Czeskie na rzecz zbliżenia społeczeństw, pogłębionej współpracy i dobrego sąsiedztwa 2017 r.

 

Tekst wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiany z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

 



[1]     Proponowane w tym tekście tezy i wnioski badawcze, dotyczące myśli czasów Sejmu Czteroletniego, przedstawiam szerzej w książce W poszukiwaniu prawdziwej rzeczypospolitej. Główne nurty myśli politycznej Sejmu Czteroletniego (Kraków 2015) oraz artykule Polish republicanism of the Four Year Seym at a doctrinal crossroads, „History of European Ideas”, vol. 43, 2017, s. 762-775.

[2]     Przedstawiane tu republikańskie stanowisko Kościuszki omawiałem szerzej w referatach Tadeusza Kościuszki model patriotyzmu a problemy tożsamości narodowych na ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów (Szósty Międzynarodowy Kongres Badań nad Białorusią, Kowno, Litwa, 7-9.10.2016) oraz The Evolution of Republicanism and the Prospects of „Civil Religion” and Religious Pluralism in Late Eighteenth-Century Poland (2017 Conference of the International Society for Intellectual History, „The Rethinking of Religious Belief in the Making of Modernity”, Blagoevgrad, Bułgaria 30.05-1.06.2017).

[3]     T. Kościuszko, Pisma, oprac. H. Mościcki, Warszawa 1947, s. 74.

[4]     Tamże, s. 71.

[5]     Odezwa do duchowieństwa polskiego, grecko-orientalnego, nieunickiego, 1794.

[6]     A. Walicki, Idea narodu w polskiej myśli oświeceniowej, Warszawa 2000, s. 123-151.

[7]     S. Staszic, Przestrogi dla Polski, oprac. S. Czarnowski, Wrocław 2003, s. 73.

[8]     Tamże, s. 13.

[9]     S. Staszic, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, oprac. S. Czarnowski, Wrocław 2005, s. 214.

[10]    H. Kołłątaj, Odezwa do deputacji konstytucyjnej, [w:] tegoż, Listy anonima i Prawo polityczne narodu polskiego, oprac. B. Leśnodorski i H. Wereszycka, Warszawa 1954, t. 2, s. 177.

[11]    Tamże, s. 180.

[12]    H. Kołłątaj, Listy anonima, [w:] tegoż, Listy anonima…, dz. cyt., t. 1, s. 280.

[13]    Tegoż, Listy anonima, [w:] tegoż, Listy…, dz. cyt., t. 2, s. 18.

[14]    Bardziej krytycznie tradycję tę oceniała Anna Grześkowiak-Krwawicz (O formę rządu czy o rząd dusz? Publicystyka polityczna Sejmu Czteroletniego, Warszawa 2000, szczególnie s. 144-145, 236-237, 378).

[15]    Zob. R. Butterwick, Konstytucja 3 Maja na tle nowożytnej Europy, [w:] Lex est Rex in Polonia et in Lithuania… Tradycje polityczno-prawne Rzeczypospolitej – doświadczenie i dziedzictwo, red. A. Jankiewicz, Warszawa 2008, s. 145-157.

[16]    Szerzej na ten temat zob. R. Lis, Szlachecki republikanizm, Rousseau i Targowica, czyli o różnych sposobach odniesienia do problemu słabości imperialnej ustroju republikańskiego, [w:] Między realizmem a apostazją narodową. Koncepcje prorosyjskie w polskiej myśli politycznej, red. M. Zakrzewski, Kraków 2015, s. 11-37.

Najnowsze artykuły