Artykuł
O komunizmie i socjalizmie

 

Dostojne i szanowne zgromadzenie!

Wszechstronny rozwój zasadniczych pierwiastków wszelkiego bytu, wyprowadzenie na jaw rzeczywistej jego treści, stanowi jego postęp. Postęp więc jest walką wszystkich pierwiastków złożonych w istnieniu, które się rozwija, walka potęg najróżnorodniejszych, częstokroć najsprzeczniejszych z sobą, słowem złych i dobrych, a zwycięstwo jednych z nich nad innymi nadaje charakter pewnemu okresowi postępu. I ludzkość ulega temuż samemu prawu rozwoju. I jej postęp jest walką wszystkich potęg i pierwiastków wchodzących w skład jej organizacji. Toteż jest faktem niezaprzeczonym, iż w powszechnodziejowym rozwoju ludzkości całej, geniusz i przewrotność człowieka ścierają się z sobą nieustannie. Twórcza działalność umysłu ludzkiego stwarza wieko trwałe i pomnikowe dzieła, świadczące o niestrudzonej człowieka energii, przewrotność i obłąkanie ze swej strony targa się na nie, usiłuje je zburzyć, na miejsce prawdy wznieść gmach chimerycznych urojeń, na miejsce rzeczywistości złudzenie. Powiedziałem przewrotność i obłąkanie! Tak jest: nie zawsze zła wola kieruje ręką niszczącą. Częstokroć wielkie nawet umysły płodzą fantazyjne utwory tam, gdzie sama rzeczywistość panować powinna. Kierując się więcej uczuciem i sercem niż rozumem i spokojnym rzeczy rozważaniem, popełniają opłakane pomyłki.

Ten fakt zadziwiający, a jednak prawdziwy, stwierdza nam historia jednej z najkardynalniejszych instytucji społecznych – historia własności.

Długie wieki własność istniała jako fakt. Spotykamy ją zawsze i wszędzie: u kolebki cywilizacji i u ludów stojących najwyżej w oświacie. W postępie wieków bystry umysł człowieka począł ją rozważać, zgłębił jej źródło i wykrył jej istotę. Własność stanęła wówczas jako instytucja w najgłębszych fundamentach natury ludzkiej utrwalona, usankcjonowana prawem. Ten okres trwał długo, bo aż do końca ubiegłego stulecia. Ale przyszedł czas smutnego zwątpienia o wszystkim, a wówczas zwątpiono i o uprawnieniu własności. Obrzucono ją zarzutami, usiłowano ją obalić. Ale prawda fałsz zwyciężyła, własność ocalała, lecz w historii kultury pozostała pamięć tego faktu, a dla nauki obowiązek naukowego uzasadnienia własności, ażeby na przyszłość podobnych zwątpień uniknąć.

Pytanie teraz tylko: jakie to przyczyny wywołały powstanie teorii własności przeciwnych.

Kto śledząc za historycznym rozwojem kultury ludzkości rozważał jej pochód w organicznym związku jej epok i okresów, ten zauważył nieomylnie, że wśród chaotycznej wielości wypadków, które je wypełniają nie panuje bynajmniej mechaniczny, że się tak wyrażę, związek chronologicznego ich po sobie następstwa, ale raczej, że w niej rozwija się, jak słusznie powiedział Wiktor Cousin, pewien stały porządek, w którego ramy ujęte fakty zostają z sobą w najściślejszym związku. Jedne wywołują drugie, te ostatnie stają się przyczyną następnych itd. Jakiż jest ten porządek? Oto są jego momenty.

Życie społeczne jest jakby treścią, jakby tłem obrazu, którego ramy stanowi ustrój polityczny. Zasadą wszelkiego organicznego porządku jest myśl o najwyższej zasadzie bytu, o Bogu – a więc religia; ale przekonania powszechne o stosunku człowieka do świata i jego podstaw ostatecznych dościga się myślą i na tle tego najgłębszego pojęcia o istocie człowieka i jego najwyższych zadaniach, rzec można, wznosi się dopiero gmach religijnych wyobrażeń. Ludy orientalne i dzisiejsza Europa inaczej pojmują stosunek człowieka do świata i Boga – inna też religia zjawia się na gruncie różnych filozoficznych idei. Z tego związku filozofii, religii, polityki i nauki o życiu społecznym, wynika jasno, że i reformy, które się zjawiają w historii kultury, występują w tym samym porządku. Objawem dojrzewania umysłu człowieka, jest budząca się jego świadoma myśl filozoficzna, która natychmiast stosunek jego do Boga ustala, przenika do głębi związki towarzyskie, wskazuje im polityczną formę i ustrój społeczny. W ślad za ideą filozoficzną zmieniają się i religijne poglądy, a gdy pojęcie tej duchowej treści i życia ludzkiego wyrazi się w jasnym i silnym przekonaniu, w świadomości nie tylko jednostek ale i narodów całych, wówczas powstają nowe pytania: tak pojęty człowiek, jak go filozofia i religia przedstawia, jaką mieć powinien, że tak powiem polityczną budowę – a wreszcie jej przestrzeń jaką wypełnić należy treścią społeczną. Stąd wynika jasno, że społeczne kwestie są zawsze następstwem rozwiązania wielkich religijnych i politycznych pytań.

Pojąwszy w ten sposób historyczne następstwo wielkich reform, które spotykamy w historii kultury, pojmiemy ruchy społeczne w zeszłym i bieżącym stuleciu jako wynikłość historyczną. – Kartezjusz i Bacon rzucili zasady nowego rozwoju filozoficznej myśli, Marcin Luter przedsięwziął wielką religijną reformę, pragnąc kult religijny związać z duchem powszechnej cywilizacji, swobody polityczne uświęca Anglia, towarzyskie stanowisko jednostki pozostało pytaniem, którego rozwiązanie było nieodzowne do dalszego pochodu historii ludzkości. Wiadomo, że te wielkie społeczne kwestie stały się hasłem ruchów we Francji w końcu ubiegłego stulecia. Wypowiedziano tam wielką ideę równości wobec prawa, którą zadano stanowczy cios średniowiecznemu feudalizmowi. Idea ta tak płodna w swoje następstwa wywołała ogólny przewrót społeczny. – Wszelkie instytucje zostały do głębi wstrząśnięte, a własność stała się przedmiotem najsilniejszych pocisków ze strony nowatorów. Dlaczego? Oto dlatego, że jej organizacja była jednym z najpotężniejszych elementów feudalizmu, chcąc go zatem obalić i na nią uderzono. Ale zapomniano tu, że organizacja własności była jedynie wadliwa i że ją usunąć należało, szanując wszakże samą własność, jako najtrwalszą podwalinę społecznego i indywidualnego bytu. Ta zatem pomyłka, to pomieszanie istoty z jej formą, było pierwszą i przyczyną powstania doktryn przeciwnych własności.

Prócz tego były i inne przyczyny tego smutnego zjawiska, wyliczymy z nich najgłówniejsze:

1) Przeciwnicy rządów Ludwika Filipa we Francji różnymi drogami dążyli do swoich celów. Kiedy jedni, jak mówi dzisiejszy prezydent rzeczypospolitej francuskiej, ograniczali swe życzenia jedynie do zmiany polityki rządu, inni pragnęli wiedzieć go całkiem przeobrażonym; a i z tych jedni zamierzali dążyć do swoich celów powoli, drudzy gwałtownie i szybko. (Thiers, O własności I. 7-12). Ci ostatni właśnie materialną wyłączną własność człowieka uważali za niewzruszoną tamę nowego porządku rzeczy – i dlatego ogłosili konieczność aby ją usunąć.

2) Niezawodną jest rzeczą, że błędne i formalne teorie prawa i państwa musiały wywołać gwałtowną społeczną reakcję. Kiedy Leibniz ogłosił, że celem państwa jest udoskonalenie człowieka, a propagator jego teorii Wolff myśl tę więcej udeterminował i oznaczył ze stanowiska praktycznego, wskazując państwu za cel, zapewnienie powszechnej użyteczności, dobrobytu, szczęścia, powstała teoria prawa i państwa, opierająca całą budowę społeczną jedynie na subiektywnych podstawach, której bezpośrednim następstwem musiała być idea absolutyzmu państwa, jego wszechwładztwa, obowiązku bezpośredniego kierowania życiem jednostek i troski o jego byt materialny i moralny. Filozofia Kanta utrwaliła te przekonania. – Formalizm tego filozofa oderwał życie społeczne od jego podstaw wewnętrznych, prawo stało się pustą ramą bez tła i obrazu; siłą, która gdzieś błądzi w próżnej przestrzeni a nie wspiera się na realnych i konkretnych podstawach. Subiektywizm Fichtego posunął tę doktrynę do zenitu, robiąc człowieka twórcą zarówno praw moralnych jak i wszelkich form towarzyskiego bytu. Jan Jakub Rousseau opierał je także na woli ogólnej, a więc odmówiono im trwałej podstawy; na jej miejsce rzucono grunt niepewny, który jak deski teatralne dowolnie poruszać i zmieniać można. Komunizm i socjalizm był właśnie reakcją przeciwko takim teoriom; z jednej strony uważać je należy za praktyczne ich zastosowanie, a z drugiej niezawodnie za wyraz koniecznego dążenia do uzupełnienia tych formalnych i abstrakcyjnych idei, ideą dobra i dobrobytu – pojęcie państwa, pojęciem społeczeństwa. Pójdźmy jeszcze dalej w wyszukiwaniu związku pomiędzy politycznymi teoriami a powstaniem komunizmu. Bentham i cała jego szkoła postawili zasadę użyteczności jako podstawę bytu towarzyskiego. Komunizm i socjalizm ma więc jedynie użyteczność na względzie i zapomina, że chwilowa dogodność może się stać źródłem klęsk powszechnych a nawet, upadku całej budowy, jeżeli głębsze jej podstawy nie zostaną utrwalone. W duchu subiektywizmu, nowsze teorie uwierzyły w wszechwładztwo państwa. Skoro wszystkie instytucje społeczne są jedynie woli dziełem, cóż trzeba więcej jak tylko także woli, ażeby je zmienić do gruntu, a nawet znieść zupełnie. Własność przeszkadza do ustalenia absolutnej równości, która jedna jest konieczną do powszechnego dobra, a więc ją obalić należy. Państwo ma myśleć o losie jednostek, jest obowiązane zapewnić im szczęście, ma więc prawo wszystko w tym celu przedsięwziąć. Własność, która jest najpotężniejszym materialnym środkiem postępu do niego należy, państwo dysponować nią może dowolnie, wziąć jednym, dać drugim.

3) Źle pojęte idee równości i wolności, były także niewątpliwie przyczyną powstania nowych społecznych teorii, gdyż w wieku XVIII reformatorzy społeczni pojmowali równość nie jako równość psychicznego ustroju ludzi i równość ostatecznych dążności życia, – ale jako posiadanie równej ilości dóbr materialnych, wolność zaś poczytano za przyczynę złych następstw za daleko posuniętej wolnej konkurencji w sferze stosunków ekonomicznych i dlatego domagano się zastąpienia inicjatywy prywatnej administracją dóbr materialnych przez państwo.

Komunizm i socjalizm są także wypływem dwóch systematów filozoficznych: materializmu i panteizmu. Pierwszy z nich obudził wielkie zamiłowanie materialnego dobra i chęć używania go bez pracy, ostatni konsekwentnie z swój bezwzględnie monistycznej zasady zniósł samoistny byt indywidualny, jednostka jest tylko cząstką ogółu, ten ostatni ma wszystkie prawa i on jej dostarczyć powinien materialne środki do bytu – własność należy więc w duchu panteizmu tylko do państwa.

4) Można by także uważać komunizmy za reakcję przeciwko egoistycznemu odosobnieniu się jednostki w organizacji feudalnej, dążącą do wykazania, że obok indywidualnych są i wspólne cele życia z którymi obliczać się trzeba. Można by także komunistyczne teorie uważać za objaw zdolności człowieka do idealizowania i za wyraz i tęsknoty jego ducha do lepszego bytu, w którym by nie było ani i zbrodni, ani nędzy. Ale nade wszystko potrzeba uważać komunizm za naturalne następstwo ważnego przekształcenia pracy ludzkiej i dokonanego przez wprowadzenie maszyn.

Wszelkie przejścia i zmiany w pracy ludzkiej stają się zwykle z wielkimi wstrząśnieniami ekonomicznymi. Maszyny wywołały niezawodnie taki stan przejściowy. Zastępując pracę fizyczną człowieka i ułatwiając produkcję, wpływają na potanienie towarów, ułatwiają nabycie, oszczędność i kapitalizowanie, pozwalając mu oderwać się od mechanicznej czynności a oddać się intelektualnej pracy, kształceniu swego ducha, ale niemniej wywołują i chwilowy brak pracy i zarobku, a następnie ubóstwo i nędzę. Jeżeli w tak opłakanej chwili zjawią się uczeni jak Rousseau opiewający obowiązki państwa podjęcia troski o byt materialny jednostek, to nic dziwnego, że natychmiast ugruntuje się w masach głęboka wiara wszechwładztwo państwa, w możność zaradzenia przez niego powszechnej nędzy i to jedynie nawet i drogą prawodawczą, bo skoro wszystko prawo tworzy, to dość ustanowić prawo o zniesieniu własności, ażeby nakarmić biednych chlebem, który w pocie czoła został zarobiony ale nie ich rękami.

W ten sposób powstały teorie usiłujące obalić własność. Czas i rozwaga potrafiła je obalić, ale mimo to nasiona ich, że tak powiem, zostały jeszcze w łonie społeczeństwa. Znikły po części socjalne i komunistyczne mrzonki, nauka odmówiła im prawa obywatelstwa w państwie wiedzy, krytyka obaliła ich zasady, prasa periodyczna wpłynęła na jasną świadomość tego, co zrobić można i należy; ale pomimo to gdzieniegdzie błąkają się jeszcze te opłakane doktryny doradzające ludowi nie oczekiwać pomocy z pracy rąk swoich, ale z wysoka od państwa (Lassalle) i wzbudzają do nowego życia pierwiastki, którym brak jednak żywotnej treści. Walczyć zatem z tymi teoriami dziś nawet nie jest za późno, bo nigdy nie będzie zbytecznie powtarzać, że dobro społeczne może powstać tylko w łonie samego społeczeństwa, rozwinąć się na żywotnej podstawie jego spraw i potrzeb, zaspokojonych geniuszem i pracą jego członków.

 

*

 

Poglądy komunistyczne sięgają swoją dawnością bardzo odległych epok cywilizacyjnych. Jak dawno myśl ludzka pracuje nad rozwiązaniem najważniejszych zagadnień życia, tak dawno rozmyśla również nad usunięciem nędzy z powierzchni świata, a to wielkie zadanie dla wielu zdaje się łatwo dać się rozwiązać przez to, ażeby skarbami jednych obdzielić tych, co ich nie mają.

U ludów starożytnych państwo wobec którego celów i potrzeb jednostka żadnych nie mogła mieć samoistnych dążności, było najwyższym właścicielem wszystkich obszarów ziemi. Na tym pojęciu Platon oparł swoją idealną teorię o życiu państwowym, a nawet największy geniusz starożytności Arystoteles uważa współwłasność za pierwotną, tak że prywatna własność jest tylko administracją pewnego wydzielonego sobie kawałka ziemi. Za rzeczypospolitej rzymskiej było powszechne przekonanie, iż naród rzymski (populus romanus) był właścicielem ager romanus i na tym pojęciu oparło się także pojęcie ager publicus, własności publicznej. W starożytności więc widzimy to dobrze, komunizm powstał na gruncie politycznych teorii. W wiekach średnich występuje także komunizm, ale pod osłoną religijnych przekonań. Dlatego ażeby oderwać się zupełnie od spraw, intryg i zarzutów światowych, ażeby lepiej poświęcić się Bogu i pielęgnowaniu czysto moralnych swoich dążności, doradzano również pozbycia się własności prywatnej. Dopiero w czasie wojny chłopskiej zjawia się komunizm w właściwym sobie charakterze, komunizm ekonomiczny. Widok strasznej, okropnej nędzy pewnych klas społecznych, nasunął myśl, że równowaga ekonomicznych stosunków nie inaczej zaprowadzoną być może, jak przez wspólność dóbr materialnych. Apostołem tych idei przewrotnych, ale nacechowanych gorącą miłością ludu i klas pracujących, był Sebastian Frank w Niemczech, a kanclerz Tomasz Morus w Anglii. Ideałem organizacji społecznej było dla nich państwo li tylko rolnicze, bez rzemiosł i handlu, bez pieniędzy i własności prywatnej. Bóg dobry dał ludziom wszystko do wspólnego użytku, powiedział Frank, ale ludzie chcą o tym zapomnieć i przywłaszczają sobie pewne rzeczy na wyłączny użytek. Dzisiaj jęczymy pod jarzmem tyranów, ale Bóg właśnie zsyła tyranów na to, ażeby siłą wydrzeć co jest siłą zabrane.

Wiek XVII nowe przyniósł komunistyczne idee.

Dominikanin Campanella marzy o państwie, w którym by nie było ani rodziny ani własności; Vairasse zaś dopuszcza rodzinne związki tylko w niższych sferach społecznych, natomiast urzędnicy im do wyższej należą klasy, tym więcej mieć powinni żon i niewolnic. Pojęcia Campanelli – rozwija dalej w połowie zeszłego stulecia Morelly i Mabby. Według nich jednostka całą swą osobistość powinna poświęcić dla ogółu i według sił i talentów wyłącznie dla jego dobra pracować. Dopiero wszakże wielka rewolucja francuska otwarła obszerne pole dla rozwoju komunistycznych idei, bo tam gdzie proletariat wyrobił się jako wielka, potężna klasa społeczna, tam myśl o zniesieniu własności prywatnej, którą poczytywano za przyczynę i źródło nędzy publicznej, musiała silnie opanować umysły zarówno tych, którzy byli głodni jak i tych, którzy ich nakarmić chcieli.

Wśród łez niedoli i jęków boleści, w okropnych cierpieniach ostatniej nędzy, zrodziły się teorie, które miały zburzyć powagą tylu wieków, pracą tylu pokoleń utrwalony porządek publiczny, przez zniesienie własności prywatnej. Ale wielki gmach społecznych urządzeń, nie runął, nawet się nie zachwiał, a choć przewrotne komunistyczne i socjalne doktryny z szaloną siłą uderzały o jego mury, musiały się rozbić o jego filary, zostawiając tylko ślad swoich usiłowań, sławę imion Babeufa, Owena, Fouriera, St. Simona i Proudhona.

Pomimo gwałtownych usiłowań Karola Marksa, Ferdynanda Lassalle’a, Karola Marlot, socjalizm i komunizm dzisiaj nie tworzą szkoły ani ekonomicznej ani politycznej; myliłby się jednak kto by sądził, iż dzisiaj świat już jest wolny od tej groźnej teorii społecznej: w Anglii i Irlandii socjalizm nie dał się zniszczyć zupełnie, nawet w Rosji są ślady ruchów socjalnych; przecież niedawno, bo przed dwoma laty, kongres międzynarodowy w Bazylei zadekretował zniesienie własności prywatnej, a w przyszłości, jak słusznie powiedział b. minister Schaeffle, socjalne doktryny będą coraz częściej występować, z każdym przyrostem ludności, z rozwojem myśli politycznych w masach nieoświeconych i pod wpływem agitacji zręcznych menerów, usiłujących przeprowadzić gwałtowne przewroty społeczne. Wobec tej smutnej przepowiedni nie można nigdy dość często zalecać nauce czujność nad powstrzymywaniem prądu tych niebezpiecznych przekonań, a w samym społeczeństwie potrzeba utrwalać zdrowe ekonomiczne pojęcia, bo one będą najsilniejszą tarczą dla ludu, ażeby się nie dał obłąkać przewrotną chociaż ułudną doktryną socjalną.

Czego chcą socjaliści, do czego oni dążą ostatecznie?

Socjalizm chce uleczyć ludzkość z głębokich ran społecznych, które toczą jej organizm. Przyczyną nieszczęść powszechnych i klęsk publicznych jest proletariat, tj. nędza klas pracujących. Ten fakt bolesny, niemniej jednak rzeczywisty, ma znów swoją przyczynę niewątpliwie w tym, iż wszystkie dobra materialne są skoncentrowane w rękach pewnej, stosunkowo nielicznej klasy społecznej, a reszta w nędzy i biedzie pędzi długie dni mizernego i bolesnego żywota. Chcąc uleczyć chorobę, potrzeba znieść jej przyczynę; własność prywatna, handel i pieniądz są źródłem nędzy tak okropnej, a więc precz z nimi, zamiast własności prywatnej zaprowadźmy własność wspólną, bo gdy na bezwzględnej równości oprzemy polityczno-społeczny ustrój ludzkości, zniknie nędza a świat cały będzie wielką świątynią wzajemnej miłości i szczęścia.

Miłość i szczęście ludzkości... te czarowne wyrazy, w której duszy szlachetnej, w którym sercu pełnym zacności nie obudzą uczuć najwyższego poświęcenia i zapału? Toteż to wielkie hasło zdołało szybko zgromadzić pod sztandarami nowej doktryny ekonomicznego socjalizmu, ludzi świetnego talentu i filantropijnych przekonań. Ci, którzy głosili tę naukę, byli to ludzie niepospolitego umysłu i bardzo szlachetni. Ich teorie musimy potępiać, ale musimy wielbić ich zacność, bo nimi nie kierowało nic innego, jak tylko prawdziwa miłość publicznego dobra. Dali się obłąkać fałszywym doktrynerstwem, to prawda; ale jakiekolwiek głosili zasady, były one wyrazem ich głębokich przekonań, za które potrafili znosić wygnania, albo nawet pójść z pogodą w duszy na rusztowanie.

 Komunizm więc i socjalizm chciał nowej organizacji społecznej, opartej na równości. Ich wyznawcy różnią się tylko co do celów, które mają być za pomocą tego nowego ustroju towarzyskiego osiągnięte, jak i co do sposobu jego przeprowadzenia. Socjaliści francuscy jak Babeuf, St. Simon, Fourier, Cabet, Louis Blanc i inni, stoją na gruncie materialistycznego systemu; socjaliści niemieccy wyznają prawie wszyscy abstrakcyjną filozofię. Toteż pierwsi za cel życia uważają używanie materialne, ostatni – rozwój duchowy. Wskutek tego francuscy socjaliści żądają w społeczeństwie zorganizowania pracy dla pracy, bo jej owoce dają możność większego używania; socjaliści zaś niemieccy uważają w pracy tylko środek zabezpieczenia sobie materialnego bytu, ażeby się móc swobodnie poświęcić pielęgnowaniu duchowych swoich dążności. Wskutek zaś tego, jak słusznie zauważył Hildebrand, zakłady pracy we Francji są robotniczymi koszarami, w Niemczech zaś – akademiami nauk. Socjalizm francuski nie ma zasady samoistnej, szuka nieraz opieki pod tarczą religijnych idei, jak to widzimy w pracach pp. St. Simon, Enfantin, Pierre Leroux, de la Mennais; socjalizm niemiecki jest wypływem filozoficznego systematu, stanowi samodzielną ekonomiczną teorię.

Porównując ze sobą francuski i niemiecki socjalizm, musimy w ostatnim zauważyć wznioślejszą dążność, niezawodnie – ale za to, większą konsekwentność w pierwszym. Francuzi wiedzą dobrze co chcą i dokąd idą – chcą równości bezwzględnej i osiągają ją przez równe używanie dóbr materialnych; Niemcy łudzą się, że z zapewnieniem równych warunków bytu dojdą również do pełnego rozwoju duchowego życia. Jest to tym większe złudzenie, iż równość komunistyczna nie podnosi ale tłumi duchowe życie narodu.

Ażeby zrozumieć jasno projekty zwolenników nowej doktryny polityczno-społecznej i ekonomicznej, potrzeba odróżnić komunizm od socjalizmu.

Pierwszy z nich dalej idzie od ostatniego na drodze reform. Komunizm domaga się zniesienia własności prywatnej, socjalizm pragnie ją tylko zorganizować według innych zasad. Komunizm też jest radykalniejszy, więcej stanowczy w swoich zamiarach, a przy tym więcej konsekwentny niż socjalizm.

Komunizm reprezentują Babeuf i Cabet we Francji, Owen w Anglii, Becker, Engels i Weitling w Niemczech. Żądają oni wszyscy wspólności majątku, wspólności pracy i spożycia, a więc zniesienia własności i spadku. (Co do tych kwestii por. Thiers. O własności. Stein. Gesch. d. socialen Bewegung in Frankr. Michelet. Naturrecht. Schäffle. Kapitalismus u. Socialismus, 1870. Hildebrand, Die Nationalökonomie der Gegenwart u. Zukunft, 1848).

Owen dowodzi, iż przede wszystkim nie powinno być rodziny; państwo tworzyć, powinno jedną wielką familię i do niego należeć powinny wszystkie zewnętrzne i materialne dobra. Zarząd wspólnością dokonuje się przez organizację opartą na starszeństwie wieku. Babeuf domaga się, aby organizacja ta opartą była na centralizacji władz, która każdemu naznacza pracę i udział w jej rezultatach.

Ponieważ nie ma rodziny, więc dzieci wychowują się pod nadzorem władz publicznych; ponieważ zasadą organizacji jest równość, więc jest jednakowe dla wszystkich skromne ale dogodne mieszkanie, jednakowe jedzenie i ubranie, to ostatnie tylko uwzględnia różnicę płci, a wreszcie jednakowe dla wszystkich wychowanie.

Cabet zajmuje się znowuż więcej polityczną organizacją nowych związków. Jego państwo jest demokracją, władza jest tylko wyborcza, w stosunkach społecznych zasadą organizacji jest miłość bliźniego. Praca jest wspólną i trwa najwięcej 7 godzin dziennie, w warsztatach poświęconych jednemu rodzajowi zajęcia.

Komuniści szwajcarscy za cel nowych związków społecznych wskazują pielęgnowanie nauk. Toteż i rządy według nich należy powierzyć nie książętom, ale najniezależniejszej inteligencji. Trzech filozofów stoi na czele rządu, otacza ich mnóstwo uczonych. Urzędy obsadzają się przez premie za najlepsze rozprawy konkursowe, tylko urzędy lekarskie powierzają się tym, którzy się wykażą największą liczbą szczęśliwych wyleczeń. Rodzina nie zostaje zniesiona, ale wychowanie dzieci od 6 roku należy do państwa.

St. simonizm, czyli tzw. enfantinizm, stoi najbliżej komunizmu, chociaż różni się od niego. Sam St. Simon rzucił tylko zasadę swego systemu, ale jej szczegółowo nie przeprowadził i nie wskazał organizacji społecznej. On tylko ubolewa, iż klasy robotnicze, mieszczące w sobie najlepsze elementy społeczne, pogrążone są w nędzy, że je podźwignąć potrzeba z materialnego upadku przez zorganizowanie przemysłu. W jego duchu Bazard obmyślił następującą organizację przemysłu. Każdy powinien zajmować stanowisko odpowiednie swoim zdolnościom i pobierać wynagrodzenie za dokonaną pracę. Pole do pracy ma sobie każdy otwarte przez co się otrzymuje od państwa grunt i kapitał odpowiednio do swoich sił i zdolności. Własność jest tylko dożywotnia, po śmierci każdego przechodzi na rzecz państwa. Rodzina nie zostaje zniesiona, ale jej zasadą jest równouprawnienie płci, które również ma miejsce w kościele i państwie. – Podstawą tej organizacji jest hierarchia duchownych. Jest niewątpliwie zasługą St. Simona, iż dla swej organizacji społecznej stara się pozyskać głęboką religijną podstawę, ale religia St. Simona jest panteistyczna, dlatego do ustalenia trwałej organizacji towarzyskich urządzeń niezdolna.

O wiele umiarkowańsze są dążności socjalistów. Oni nie znoszą własności ani rodziny, chcą tylko wspólności pracy i rozdziału wspólnego dochodu według pracy, kapitału zdolności.

Socjalizm jest dwojaki: „polityczny”, wkładający ciężar kontroli nad wspólną pracą na państwo, a stąd dążący i do zreformowania państwa, i „przemysłowy”, który niezależnie od tej lub innej formy rządu, obce tylko reformy samych stosunków społecznych.

W duchu socjalizmu politycznego w r. 1819 agitował Simon-Sismondi, opierając się na tym założeniu, że wszelka nędza jest skutkiem wielkiej konkurencji w państwie, że zatem samo państwo powinno ubogie pracujące klasy ochraniać od jej szkodliwych następstw.

Louis Blanc zastanawia się właśnie nad tym, w jaki sposób państwo dokonać tego powinno, i twierdzi, iż nie inaczej, jak zakładając samo warsztaty wspólnej pracy. – Praca ta pierwszego roku dokonuje się według woli rządu, później sami członkowie ją naznaczają. Zapłatę każdy sam sobie naznacza, a zysk rozdziela się na trzy części: pierwsza dzieli się w równych częściach między pracujących, druga idzie na rzecz chorych, a trzecia na kupno i restaurację narzędzi. Rządowe tedy warsztaty, współkonkurując z prywatnymi, brać będą górę nad nimi przez taniość, zmuszając je przez to do stowarzyszenia się z warsztatami rządowymi.

Przedstawicielami socjalizmu przemysłowego jest Fourier i Considérant. – Niezależnie od formy rządu, obmyślają oni następującą organizację gmin. Wszyscy ludzie żyją w tzw. „falangach”, złożonych z 1500 do 2000 osób. Prywatna własność tych, którzy się do falangi zapisują, zostaje oszacowana według cen targowych; zwróconą właścicielowi w akcjach, które zbyte być mogą. – Na czele falangi stoją najznakomitsi akcjonariusze i członkowie falangi, sprawując jej administrację. – Każdy nowo wstępujący do falangi, otrzymuje zapewnienie utrzymania na rok jeden, aby mógł swobodnie i bez troski pracować. W środku falangi znajduje się wspólne mieszkanie, „falanster”. – Jest to budynek wystawiony ekonomicznie ale dogodnie, jest długi i na 3 piętra wysoki, wewnątrz ma duży dziedziniec, wspólną salę do zabaw, bibliotekę, salę wykładową, teatr, salę jadalną i wspólny warsztat. W jednym skrzydle mieszczą się pracownie rzemieślnicze, w drugim mieszkania i sale dziecinne. Mieszkania są urządzone z uwzględnieniem dogodności, gustu i ceny. – Wokoło domu urządzone są oszklone i opalane zimową porą galerie, w pobliżu znajdują się ogrody, cokolwiek opodal magazyny, kuchnie, piwnice, itp. – Falanster wiec zapewnia wspólną pracę i wspólny sposób do życia. – Członkowie falansteru dzielą się na „serie” według rodzaju pracy i jest rzeczą pożądaną, ażeby każdy był członkiem jak największej liczby serii, bo przez to jego praca jest jak najwszechstronniejsza. Serie dzielą się znów na „grupy”. Na czele każdej z nich stoi wybrany „szef”, a ich wszystkich areopag, zarządza gminą. Ponieważ wszakże w falandze nie rui przymusu, więc zarząd nie rozkazuje lecz doradza.

Każdy z członków gminy ma zapewnione minimum na najkonieczniejsze potrzeby życia. Przy podziale zarobków uwzględnia się liczba godzin pracy, jak i to, czy ona jest pożyteczna, czy tylko przyjemna. – Oto jest organizacja pracy, powiada Fourier, która do zenitu podniesie produkcję, da każdemu swobodny wybór pracy i skombinuje z sobą jej rodzaje. Najzapaleńszy zwolennik fourieryzmu Considérant twierdzi, iż jedność państwa trzeba zastąpić jednością rodu ludzkiego, której reprezentant powinien mieć rezydencję w Konstantynopolu.

Ale jest jeszcze pewien kierunek socjalizmu, o którym nie mogę przemilczeć. Charakteryzuje się on niewątpliwie największym umiarkowaniem, a jego przedstawicielami są Niemcy. – Socjalizm niemiecki nie łudzi się wymarzonymi rezultatami życia wspólnego, chce też zostawić rodzinę i własność jak one dziś istnieją, domaga się tylko pewnych reform w organizacji pracy, I tak: w przemyśle wymaga koalicji kapitału i pracy, w rolnictwie żąda zaprowadzenia wspólnych magazynów i zakładów kredytowych, a w rzemiośle stowarzyszenia się pokrewnych rodzajów pracy, wspólnych zakupów i wspólnej sprzedaży dla taniości i uniknięcia pośrednictwa spekulantów.

 

*

 

Oto są główne odcienia komunizmu i socjalizmu, główne rodzaje teorii własności prywatnej przeciwnych. Ażeby je ocenić, zauważyć musimy, iż one przede wszystkim nie są do urzeczywistnienia, gdyż chcą wszystkich ludzi, świat cały wcisnąć w zewnętrzne ramy jakiegoś ustroju mechanicznego, bez względu na to, że różnice fizycznego i duchowego organizmu u ludzi, różnice ich zdolności i talentów, ich prac i dążności, wymagają niemniej różnych a niejednakowych warunków życia. Prócz tego reformatorzy socjalni zapominają, że ze szczytów przybytku cywilizacji i kultury ludzkości, jak gdyby z piramid egipskich czterdzieści przeszło wieków spogląda na nas, że ten wielki ocean czasu, po którego falach żegluje nieustannie korab postępu, postawił ludzkość w pewnych warunkach życia, z którymi potrzeba się obliczać i że dziś nie można bezwzględnie zburzyć wszystkich dotychczasowych urządzeń społecznych, ale tylko można je chcieć przekształcać w duchu nowych potrzeb i nowych dążności. Ale chcieć zamiast rodziny, gminy i państwa, zaprowadzić falangi i życie falansteru, to jest tylko fantastycznym marzeniem, ale nie teorią naukową.        

Ze stanowiska ekonomicznego, komunizm i socjalizm jest niepraktyczny, gdyż chce wszystkich ludzi obdzielić po równo materialności dobrami, bez względu na różne potrzeby i różne dążności, chce równej i wspólnej pracy dla wszystkich, a zapomina, że są różne bardzo do niej uzdolnienia.

Zresztą, czyliż socjalizm obliczył się z środkami, za pomocą których ma być w czyn wprowadzony? Nie. – Cabet i wielu innych cieszą się nadzieją, że drogą wolnych przekonań wszyscy powodowani, staną pod sztandarami ich dogmatu. Szczęśliwe złudzenie!

Ale gdyby i tak było, to jakim sposobem utrzymać życie falansteru, jak zniszczyć, stłumić indywidualne pragnienia do samoistności, które przecież bardzo łatwo mogą się obudzić nawet u tych, którzy się na chwilę dali obłąkać doktryną socjalną? Czyż wtedy użyjemy siły? Ależ falanster nie zna przymusu. – A gdy odwołamy się do niego, któż go wykona? Czy pewna jednostka? Dobrze, ale wtedy trzeba władzy, która by ją kontrolowała, nad tą znowu innej itd., a wobec hierarchii władz zginęła równość. Gdyby wykonawcą przymusu miał być cały falanster, czy można przypuścić, ażeby jednostki wbrew własnym dążnościom działały, ażeby tłumiły pociąg do wolności, który wielkim głosem tętni w ich piersiach.

Stoimy w zaczarowanym kole trudności, musimy to wyznać, teorie socjalne nie dadzą się przeprowadzić w praktyce. – Kolonie komunistyczne zakładane z tamtej strony oceanu, utrzymywały się czas bardzo krótki pod wpływem pewnej wydatnej osobistości, jak Owen itp., ale gdy znikł urok osobistego ich wpływu, upadły. Dlaczego? Bo nie miały w sobie żywotnej siły, utrzymywały się jedynie potęgą zewnętrznej spójni, a gdy ta działać przestała, cały związek rozpaść się musiał.

Ale gdybyśmy nawet przypuścili możność istnienia komunistycznych związków, czyliż możemy sądzić, iż będzie lepiej na świecie, iż nędza i zbrodnia, znikną spośród nas, a na ich miejsce nastanie dobrobyt i wzajemna miłość? Przeciwnie, nie mając bodźca do pracy, każdy jak najmniej zechce pracować, bo wie dobrze że i tak dostanie i to samo co i ten, który sumiennie pracuje, skąd ciągłe podstępy, oszustwa i nadużycia dobrej wiary, ażeby przy małej zasłudze uzyskać jak najwięcej stosunkowo. A wreszcie i to pewne, iż życie falansteru zniszczy rozwój kultury, bo postęp ludzkości jest postępem jednostek, a w życiu falangi jednostka ginie, rozpływa się w ogólnym bycie ludzkości. Dlaczego to wszystko, dlaczego do tak opłakanych następstw doprowadza komunizm? Oto dlatego, że one nie ogarniają człowieka w jego wewnętrznej treści, ale tylko w zewnętrznym porządku jego towarzyskiego bytu, stąd wszelka organizacja komunistyczna nie ma żadnych głębszych podstaw, jest tylko zewnętrzną formułką. Prócz tego, komunizm znosi osobisty interes w pracy, a przez to pozbawia człowieka troski o jego własny byt, obarcza nią państwo.

Jest to zasadniczy błąd ekonomiczny i polityczny, bo państwo nie może być wielkim przemysłowcem, ani wielkim szafarzem dóbr materialnych, a gmach towarzyskich urządzeń musiałby runąć, gdyby organiczny strumień życia społecznego wypływał nie z narodu, ale z góry, od jego władzy, bo wtedy brak by mu było silnych podstaw i fundamentów. W końcu komunizm utrzymać się nie może w praktyce, bo chce społeczeństwa bez najkardynalniejszej instytucji, tj. bez własności. Największy jej nieprzyjaciel Proudhon, autor sławnego dogmatu proletariatu: la propriété c’est le vol, dowodzi, iż własność prowadzi do złego, do zbrodni, nędzy i nieszczęścia. Brak własności, mówi on, jest tamą do wszelkiej zamożności, bo i jakże nabyć cokolwiek kiedy się nic nie ma; ci co już dziś coś mają, będą się ciągle coraz więcej bogacić, w coraz większej nędzy pogrążać ubogich i powiększać ich zależność od majętnych. Właściciel jest nieprzyjacielem publicznego dobra, on dba tylko o egoistyczne zachcianki, własność zaś sama będąc ulegalizowaną kradzieżą, obudzą chciwość, chytrość i nieugaszone pragnienie zysków. Mówicie, iż własność jest następstwem wolności człowieka, ale wtedy powinna tylko istnieć własność ludzkości całej, bo wolność jest wszystkich ludzi udziałem. Mówicie, że własność jest prawem pierwotnym ludzi, ale wtedy jakże można odmówić jej komukolwiek. Mówicie, iż własność jest wypływem prawa pracy; dobrze – ale skąd mają prawo do własności ci, którzy nie pracują, skąd prawo do spadku, a wreszcie wiele to z dzisiejszej własności powstało przez pracę tych, którzy w pocie czoła pracowali, chociaż sami nic nie mają. Czyliż wobec tego, wołają dalej zwolennicy komunizmu, nie należy powiedzieć: iż własność nie jest prawem człowieka ale dowodem jego bezprawia, iż własność jest uprawnioną kradzieżą, tak jak handel jest ulegalizowanym oszustwem, a użycie pieniędzy źródłem nędzy publicznej.

Takie były głosy które się odzywały przeciwko własności, posłuchajmy ich jeszcze przez chwilę, ażeby lepiej poznać dla czego domaga się komunizm zniesienia własności prywatnej.

I. Występowano przeciwko własności z zasady równości między ludźmi. – Własność burzy naturalne prawo równości, ustala na jego miejscu sztuczny hierarchiczny porządek, który jest źródłem (według mniemania reformatorów) wszystkich klęsk społecznych. Oto co mówi Babeuf: jeżeli w państwie zagarnie mniejszość w swe ręce własność gruntową i przemysłową i tym sposobem dzierży władzę pogrążając w niedostatku i srogich potrzebach większość – należy być przekonanym, że ten zabór może znaleźć przytułek tylko pod tarczą opieki złych instytucji, że zatem to, co starożytna administracja nie zrobiła w właściwym czasie, ażeby przewidzieć nadużycia i zniszczyć je w zarodzie, winna to uczynić dzisiejsza administracja, aby wrócić równowagę, która nigdy zupełnie zatracona być nie powinna i władza prawodawcza winna nową dokonać zmianę, która przystoi na rząd postępowy według contract social: gdzie każdy ma dosyć, ale nikt za wiele.

Słuchając tych słów wypowiedzianych z namiętną własności nienawiścią, trudno nie przyznać, że jakkolwiek autor wypowiada je pod wpływem szlachetnego współczucia dla nędzy i ubóstwa klas pracujących, cierpi jednak zarzut niepraktycznej porywczości do gwałtownych i radykalnych reform społecznych. (Por. Dr. A. Stoeckl. Lehrbuch Phil, Mainz 1869). Przeobrażenia życia towarzyskiego mogą się dopełnić z dobrem społeczeństwa jedynie powoli i z przezornością. Zbyt nagłe działania mogą przeciwny od zamierzonego odnieść skutek.

Lekarz nie zabija chorego, aby mu skrócić cierpienia, ale przeciwko ich przyczynie oddziaływa; tak samo i w życiu społecznym, przeciwko jego wadom należy działać skutecznie, ale tak, aby sam byt społecznych związków nie został naruszony. Zburzenie własności rozwiązuje węzły życia zespolonego.

Prócz tego zarzut Babeuf nie ma słusznej podstawy. Nierówność przede wszystkim nie objawia się jedynie na polu materialnej własności: sama natura przez nierówne uposażenie swymi darami, stwarzając geniuszów obok kretenów, zdrowych i chorych, pięknych i szpetnych itp. ustaliła największe nierówności na świecie, przeciwko którym żadnego skutecznego środka znaleźć nie można. Prócz tego zmienność losu; czyż nie ma ulubieńców fortuny, którym idzie wszystko po myśli, chociaż bez pracy – i ludzi, którym los zawistny zagradza drogę, po której dążyć zamierzają.

Prócz tego, przyczyny nierówności nie dadzą się usunąć, bo tkwią w naturze człowieka, wynikają z jego istoty, mają obok złych swych następstw i dobroczynne skutki, zadaniem więc polityki może być jedynie osłabić pierwsze, wzmocnić ostatnie. – Dawno już oceniono ten fakt niezaprzeczony, że nierówność mienia jest bodźcem do pracy, dźwignią działania i postępu, inaczej czeka nas lenistwo i bezczynność, a z nią nędza i ciemnota. – (Por. Micheleta Naturrecht I, 181).

II. Drudzy oświadczają się przeciw własności twierdząc, że nie widzą słusznej zasady, która by ją czyniła sprawiedliwą i uzasadnioną. Nowatorzy tu zapominają, że z jednej strony fakt tak powszechnego i trwałego istnienia jak własność musi mieć i bardzo głębokie podstawy swego istnienia, skoro jest tak niewzruszonym, a wreszcie, że choćby nawet trudno go było teoretycznie uzasadnić, należy go bronić i utrzymać, bo nie mamy nic co by dobroczynne jego wpływy na życie jednostki i społeczeństwa zastąpić zdołało. Ale takiej niemożności uzasadnienia własności wcale dowodzić nie można. Niezawodnie sam fakt fizycznego rzeczy owładnięcia, umowa lub arbitralność prawa własności nie tworzy, ale źródłem jej jest sama natura człowieka, jej potrzeby i jej niezmienna organizacja.

III. Często bardzo występują przeciwnicy własności z zarzutem, że byłoby nierównie użyteczniej i dogodniej, gdyby materialne środki do życia nie były w pewnych tylko rękach skoncentrowane i zamknięte, ale żeby możność ich używania była dostępna dla wszystkich. Dzisiejsza organizacja własności indywidualnej ścieśnia ogół w możności swobodnego używania tego, do czego wszyscy mają jednakie prawo ze względu na prawo przyrodzone. Dary natury powinny być, według mniemania nowatorów, wspólną własnością i nie ma słusznej zasady ustalać jakiegokolwiek ograniczenia w tym względzie. Niezawodnie, że z zasady użyteczności wychodząc, musimy przyznać, że byłoby arcydogodnie uważać wszystko wokoło siebie za własne, ale sama użyteczność, prawa nie stanowi, potrzeba mu odszukać głębsze podstawy. – (Por. Moliniez. Ètude sur le droit de propriété Revue, Wołowskiego 12 vol. 1840 r. str. 419 in.). Przy bliższym rozważeniu tego zarzutu widzimy go nieusprawiedliwionym, bo własność niebędąca indywidualną, właściwie istnieć przestaje, praca bez gwarancji na przyszłość zbierania owoców staje się leniwa i ociężała, a wreszcie ogranicza się jedynie do zaspokojenia najkonieczniejszych potrzeb człowieka. Ci, którzy tak domagają się prawa polowania, rybołówstwa itp. na rzecz ogółu, zapominają, że niezawodnie nie byłoby tych darów, gdyby, nie było i własności indywidualnej. Zresztą to żądanie jest wymaganiem najwyższej niesprawiedliwości na świecie. Rzecz to pewna (Ganilh 534), że przyrodzona obfitość ziemi musi być przez pracę człowieka obudzana i rozwinięta, ta praca musi być długa i mozolna, wymaga całych lat i pokoleń; czyż zatem słuszną byłoby rzeczą, ażeby owoc tylu trudów i mozołów pożywał zarówno ten, który pracował, jak i ten, co był bezczynnym?

IV. Niektórzy przywodzą zarzut, mający za sobą wiele pozorów prawdy. Świat cały jest już zajęty, wszędzie ślady pracy i własności indywidualnej, gdzież się podzieją pokolenia, które teraz lub później przybędą? Ich przyszłość wiadoma powiadają: – żyć w wiecznej zależności od ulubieńców fortuny, schlebiać ich słabościom i pędzić mizerne życie o biednym kawałku chleba, który się im udzielić podoba w zamian za pracę ciężką i mozolną – oto los pokoleń, które już dziś opłakiwać musi każdy kto ma serce dla klęsk ogólnych. Te sentymentalne żale są niepotrzebną ckliwością. Świat w małej zaledwie części jest zajęty, jest jeszcze wiele bardzo ziemi, która od wieków gromadząc skarby przyrodzonej płodności, oczekuje ręki człowieka, który ją do swoich celów skieruje. Nagroda jego pracy będzie obfita, potrzeba właśnie tylko wytrwałej pracy, która w łonie ziemi złożone siły pobudzi do życia. Prawda, że praca ta będzie nierównie cięższą od uprawy tej ziemi, którą od dawna już pług orał, nadto, potrzeba dla niej porzucić ziemię, w której się dotąd żyło, ale nie ma na to środka, chcąc trwale zapobiec biedzie, na którą się skarżą tak liczne klasy społeczne; wydrzeć komuś chleb jego ręką zapracowany wystarczy co najwięcej na dzisiaj, ale nie na jutro. Wzajemna zależność rąk żądających pracy od tych, co ją ofiarują nie jest tak szkodliwą jak mniemają obrońcy klas ubogich; stosunek ten normuje się ekonomicznym prawem ofiarowania i żądania, które ustala równowagę wzajemnych pretensji. – Widok nagromadzonej pracy dla przybywających pokoleń nie może być szkodliwy, ale raczej dobroczynny; bo z jednej strony staje się zachętą dla nich do pracy, a z drugiej ułatwia im ją, dostarcza kapitału, obniża stopę procentową i otwiera obszerne pole zarobku. Zresztą żądania powyższe przeciwników własności odnoszą się jedynie do własności gruntowej. A przecież ona nie jest jedyną; przemysł zatrudnia dzisiaj mnóstwo rąk w warsztatach i fabrykach, własność ruchoma przewyższa wiele nieruchomą, a wreszcie coraz więcej wyrabia się pojęcie niewzruszonej własności duchowej artysty, uczonego i wynalazcy.

V. Ci, którzy własność wywodzą z prawa i uważają ją jedynie za wynagrodzenie pracy, twierdzą, że skoro ta ostatnia została tak znacznie ułatwiona przez maszyny i udoskonalone narzędzia, przeto nie ma i potrzeby także i jej nagrody, nie ma powodu istnienia własności. – Pomijając już błędne twierdzenie, które własność z ustawy wywodzi, nie można podzielać mniemania o ułatwieniu pracy. Wprawdzie maszyny o wiele zastąpiły i zmniejszyły fizyczną działalność człowieka, wszelako w rolnictwie znajdują dotąd jeszcze bardzo mało zastosowania, a i w przemyśle nie zastępują jej przecież zupełnie. Praca człowieka mozolna i trudna nigdy istnieć nie przestanie przy najgenialniejszych wynalazkach i maszynach, a w rolnictwie opanowanie pierwiastków natury przedstawia zawsze zadanie wymagające ciągłej, najczujniejszej i najmozolniejszej pracy. Trafnie powiedział Baudrillart, że natura jest wiecznym wrogiem człowieka, może być tylko zwalczona, albo panuje nad nim. Choćby zatem własność była jedyną nagrodą pracy, jej przyczyna i tak nigdy nie zniknie.

VI. Uważając własność również za utwór prawa, widzą w tym niektórzy nadużycie władzy prawodawczej. Już poprzednio udowodnione zostało, że prawo własności nie tworzy i tylko ją sankcjonuje; ale gdy i tak nawet było jak chcą doktrynerzy, nie można by widzieć w ustanowieniu własności nadużycia władzy; to, co człowiekowi ułatwia urzeczywistnienie jego zadań życia i nieobliczone najkorzystniejsze rezultaty sprowadza tak dla jego bytu materialnego jak moralnego, to mówią, utrwalone przez prawo nie jest nadużyciem lecz dobrodziejstwem.

VII. Darowizna i spadek były także bardzo często przedmiotem zarzutów ze strony nowatorów. Dowodzono, że jest to faktem najwyższej niesprawiedliwości pozwalać komuś używać owoców cudzej pracy bez osobistego w niej udziału (Thiers 53.), że przez to zabija się chęć własnego starania około swoich potrzeb i że przez to nagromadzamy w ograniczonej liczbie rąk materialne środki, które dla wielu także innych osób mogłyby być użytecznymi. – Pozorna słuszność takiego twierdzenia znika po bliższej rozwadze. Przede wszystkim darowizna i spadek są koniecznym wypływem użytkowania, (Guillaumin I. 859, Baudrillart, Hérédité w Blocca Diction, II, 19), które przecież jest nieodłącznym od własności. Tak jak orze się pole i przerabia ziarno, tak można go komuś darować lub po swoim zgonie przekazać. (Por. Raynal, Histoire phil. des établissement des Européens. etc. A. Bathie l. c.). Prócz tego są i inne względy. Znosząc darowiznę i spadek zabijamy pracę i oszczędność, (Thiers 57. Coquelin. Hérédité w Guillaumin’a Dict. I 859), tamujemy nadto zaspokojenie moralnej potrzeby człowieka: wsparcia potrzebujących. Spadek ma również głębokie swoje motywy. (A. Bahtie l. c. Zielonacki II. 625.) Miłość rodzinna wyradza troskę o byt familii, (Thiers 61, Simon, De la liberté I. 447. Lerminier str. 101), którą wspiera nadto i powinność człowieka zapewnienia materialnych środków życia członkom najbliższej jego rodziny, (Lerminier 97). Dalej, jeżeli przekonani powyższym rozumowaniem dopuścimy darowiznę – nie możemy się również oświadczyć i przeciwko spadkowi. Rozporządzenia prawa w tym względzie byłyby daremne: nie mogąc przekazać swego majątku po śmierci, oddawano by go za życia, skazując się nie rzadko na ciężkie potrzeby w ostatnich godzinach życia z przyczyny niewdzięczności obdarowanych. (Passy, Leçons d’écon. pol. I. 146). Praca i oszczędność człowieka wobec zniesienia spadku musiałaby ustać, pracowano by jedynie na zaspokojenie najkonieczniejszych potrzeb życia w braku wszelkich innych motywów (Thiers 68).

VIII. Egoizm i odosobnianie się ludzi przywodzą także przeciwko własności. Bogacz zapomina, że są i biedni, nie będąc zależnym od nikogo, zna tylko własne potrzeby. Prawda; ale i to pewna, że oświata coraz więcej zbliża ludzi do siebie, splata wzajemnie ich rozliczne potrzeby i wykazuje nawet własny interes w nadaniu ruchu nagromadzonym skarbom przez udzielenie ich do pracy tym, co ich nie mają, a moralność uczyni ludzi pamiętnymi na potrzeby biednych. Zniesienie własności nie odmieni nastroju: duszy i moralnych pobudek.

IX. Przywodzą inni, że własność często powstaje niezależnie od zasług osobistych. (Por. artykuł p. Leclerc o Oszczędności w Guillaumin’a Diction I. 709). Nierzadko jest dziełem przypadku, Baudrillart, la propriété, Paris 1867 (gra), lub nawet w czynach nielegalnych czerpie swe źródło, (rabunek, kradzież), w każdym razie obudzą zawiść w klasach biedniejszych, które to uczucie potęguje się nawet tak dalece, że nierzadko popycha do zbrodni. – Wszystko to prawda, ale przeciwnicy własności usiłują z wyjątków zrobić regułę ogólną. (Thiers 101-106). Przyznać potrzeba, że te wyjątki stają się coraz rzadsze. Niesprawiedliwość losu, który się okazuje przeciwnym tym, co są niestrudzeni w swoich zabiegach, a sprzyja lenistwu, daje się osobistą usilnością i wytrwałą pracą zrównoważyć; (Guillaumin, Dict. II. 466), gra a nawet rabunki i kradzieże znikają z postępem oświaty i utrwaleniem moralności, a widok owoców uczciwej i mozolnej pracy zamiast zawiści obudzą szacunek i staje się potężnym bodźcem podjęcia troski o własnych potrzebach.

 

*

 

Oto są najgłówniejsze zarzuty czynione własności i jej obrona. Zarzuty te są odgłosem głębokiej tęsknoty szlachetnego serca do ulżenia ciężaru życia tym, którzy własnymi rękami gromadzą majątki dla drugich, sami nie mając nic oprócz goryczy w skołatanym sercu i bladej iskierki nadziei w duszy. – Są to zacne dążności; ci którzy walczą przeciwko tym teoriom, które słyszeliśmy przed chwilą, nie dowodzą bynajmniej, żeby byli na głos ubóstwa obojętnymi, ale pragną tylko na rozognione rany społeczeństwa wyszukać prawdziwie gojący balsam, a nie to co je może rozjątrzyć i głębsze sprowadzić cierpienia. – Komunizm powinien pamiętać słowa, które były maksymą dwóch największych mędrców starożytnych: (Platona i Arystotelesa), iż szczęście człowieka nie zawisło od tego, czy ma tyle co inni, ale od tego, czy ma tyle wiele mu potrzeba. Zaspokojenie rozumnych potrzeb w życiu powinno być celem wszelkich ekonomicznych usiłowań, do nauki zaś należy orzec, co w tej mierze winno uczynić państwo, a co własnymi rękoma wyrobić powinna jednostka. Bez względu na równość jest niemożebna, a gdyby była możebna byłaby nierozumna. Społeczeństwo nie przez to silną ma egzystencję, że go składają równe sobie czynniki, ale raczej, że różnorodne jego pierwiastki układają się w organiczną całość, gdyż życie społeczne jest jak gdyby wielką muzyką, której akordy tym bardziej kołyszą nasze uczucia, im więcej różnorodne pojedyncze tony zlewają się w wielką harmonię.

Najnowsze artykuły