Artykuł
Od Lenina do Hitlera
IMPERJALIZM KAPITALISTYCZNY

Pierwodruk: „Przełom”, Warszawa 1931.

 

 

I.                  Faszyzm, czyli Hilferding w czarnej koszuli

 

IMPERIALIZM KAPITALISTYCZNY

 

Skąpo zasilany przez dobre książki z dziedziny za­gadnień socjalnych rynek polski otrzymał nową pracę p. Świaniewicza[1] o Leninie, rozwijającą dalej problemy, poruszone w poprzedniej książce badacza wileńskiego a Sorelu (Stanisław Świaniewicz: Lenin jako ekonomista, Wilno 1930). Ta książka, zarówno pożyteczna, jak cie­kawa (są książki pożyteczne, a nieciekawe!) posłuży nam do odbicia się w dzisiejszej podróży, aczkolwiek nie skie­rujemy jej do Wschodniej Europy.

Zasługą badawczą Świaniewicza jest m.in. zwrócenie uwagi na zależność myśli Lenina od Hilferdinga[2], tęgiego marksisty niemieckiego, który zresztą okazał się mniej tęgim ministrem finansów republiki hindenburgowskiej[3]. Hilferding w podstawowej swej pracy przedwojennej „Das Finanzkapital”, jako też i w swych pra­cach powojennych uzupełnił dzieło Marksa poświęcone kapitałowi, a oparte na obserwacjach z połowy XIX-go wieku, przedstawiając najmłodsze oblicze kapitalizmu.

Kapitalizm w tej – zdaniem marksistów – ostatniej już fazie jego rozwoju cechuje tworzenie się zrze­szeń przedsiębiorców, a zatem przezwyciężenie kardy­nalnego „prawa” liberalizmu – wolnej konkurencji. Połączenia obejmują też i różne gałęzie produkcji; tworzą się np. połączenia „kombinacyjne” tj. związki przedsiębiorstw wytwarzających różne stadia tych samych dóbr. Dzięki tym związkom poszczególne grupy kapitałowe zdobywają sobie hegemonię w przemyśle danego kraju, a dążą do zdobycia w jego łonie monopolistycznego stanowiska. Następuje przezwyciężenie metod liberalnych przez narastający superkapitalizm. Podobnie jak z wolną konkurencją, ma się rzecz i z wolnym handlem. Monopolistyczne grupy kapitalistyczne dążą do usunięcia z rynku krajowego konkurencji zagranicznej, a ponadto rozszerzenia terenu swych wpływów drogą podporządkowania sobie słabszych gospodarczo krajów zagranicznych. Są one rzecznikami polityki ekspansji i podbojów imperializmu gospodarczego oraz politycznego. Wyłania się sprzeczność pomiędzy krajami eksploatującymi, krajami-kapitalistami, a krajami eksploatowanymi, krajami-koloniami, dążącymi do wyłamania się z zależności od narodów pasożytniczych przez osiągnięcie pełnej polityczno-gospodarczej niezależności.

Z tej trafnej diagnozy ekonomicznej zjawisk związanych z przekształceniem się kapitalizmu w superkaptalizm. Lenin-praktyk i Hilferding-praktyk wyciągnęli wnioski diametralnie sprzeczne. Lenin-praktyk, stwierdzając rozwój imperializmu gospodarczego wierzył, że w konsekwencji tego zjawiska nastąpi takie zaostrzenie się konfliktów socjalnych i politycznych, które doprowadzi niezbędnie do niebywałej katastrofy ogólnoświatowej, a w następstwie do ogólnej rewolucji komunistycznej. Na hilferdingowskiej teorii imperializmu gospodarczego opiera się wiara elity bolszewickiej w rychłe nadejście światowej rewolucji, przezwyciężona, jak się zdaje – definitywnie, dopiero w ostatnim, stalinowskim okresie dziejów rewolucji sowieckiej. Wiarę tę leninizm dzieli z hilferdingowską teorią w jej wcześniejszym, przed­wojennym okresie. Po wojnie Hilferding zmodyfikował bowiem znacznie swe konkluzje. Przyjmuje on teraz możliwość i konieczność porozumienia się „wszystkich, zwalczających się na rynkach światowych potężnych grup kapitalistycznych”. Uczyni to bardzo mało prawdopodobnym wybuch większych wojen oraz rewolucji socjalnych. Doprowadza to Hilferdinga do uznania ko­nieczności zbliżenia między kierowniczymi elementami w kapitalizmie a zorganizowaną klasą robotniczą celem wspólnego uporządkowania i stabilizacji świata zachod­niego. Zadaniem własnym klasy robotniczej jest bowiem już tylko utrzymanie i rozszerzenie bezpośrednich zdoby­czy w ramach istniejącego ustroju; jego obalenie trzeba odsunąć w przyszłość bliżej nieokreśloną.

Od r. 1923 Hilferding głosi konieczność „czasowego” rozejmu między kapitałem a pracą i sam wchodzi jako minister finansów do gabinetu Stresemanna[4], powstałego w momencie niebywałego kryzysu, spowodowanego przez dewaluację pieniądza w Niemczech. Podczas gdy przed­wojenna faza teorii Hilferdinga jest utrzymana i kontynuowana przez Lenina i innych teoretyków sowieckich, powojenne myśli niemieckiego marksisty stanowią główny substrat teoretyczny socjalizmu pogodzonego z liberalną i kapitalistyczną demokracją mieszczańską, jak się objawia najwyraźniej w Niemczech i Anglii, gdzie socjalizm macdonaldski[5] broni – swoimi metodami – imperium, kardynalnego warunku istnienia tego największego w rzędzie narodów eksploratora.

 

ILUSTRACJA WŁOSKA

 

Można by stwierdzić, że faszyzm stanowi bardzo ciekawą ilustrację tez Hilferdinga. Włochy należą w całej pełni do kategorii „narodów proletariackich”, tj. narodów eksploatowanych. Wynika to nie tylko z młodości politycznej i gospodarczej Włoch, która z tego pozornego mocarstwa czyniła przed wojną i jeszcze w okresie wersalskim satelitę prawdziwych wielkich mocarstw. Wynika to także z upośledzenia naturalnego półwyspu apenińskiego, pozbawionego surowców, a zwłaszcza węgla i nafty, tych motorycznych czynników nowoczesnego przemysłu, a nie posiadającego także warunków zajęcia miejsca wśród krajów dystansujących inne pod względem produkcji rolniczej.

Rewolucja faszystowska była przede wszystkim protestem przeciwko tej zależności Włoch od zachodniej plutokracji, która w okresie powojennym objawiała się niejednokrotnie w drażliwych prawach natury politycznej. Dążenie do wyzwolenia się rozszerzyło – zgodnie z teorią Hilferdinga – na dążenie do ekspansji politycznej i gospodarczej w ostrym konflikcie z sąsiadem francuskim. Zarazem też wywołało ono konieczność zmian strukturalnych w ustroju społeczno-państwowym. Zmiany te są rezultatem skoalizowania się we Włoszech produkcyjnej burżuazji, mającej swój polityczny odpowiednik we współdziałającej z Mussolinim partii nacjonalistycznej Federzoniego[6] z odłamem rewolucji proletariackiej, jaki stanowili rewolucyjni socjaliści i syndykaliści skupieni dookoła Mussoliniego i „Popolo d’Italia” w pierwszej kadrze powstającego pod znakiem filozofii Sorela – faszyzmu.

Koalicja ta zbudowała ustrój korporacyjny, będący formalnie – synonimem symbiozy syndykalistów robotniczych, założonych przez Rossoniego[7] (obalonego w r. 1928 jako zbyt „czerwonego” syndykalistę), ze zrzeszeniami przemysłowymi politycznie opanowanymi przez faszyzm i gospodarczo przezeń bezlitośnie eksploatowanymi (por. Georges Valois „Finances italiennes”, Paryż 1923). Stworzyła też ideologię solidaryzmu narodowego, stanowiącą à fond[8] tylko krańcowe rozwinięcie tez Hilferdinga (i jego ucznia Lenina) o imperializmie gospodarczym. Jasną jest jednak rzeczą, że w koalicji tej tarcia między dwoma głównymi jej członkami nie zaniknęły (odbiciem ich jest choćby polemika między ministrem Bottai[9] a deputowanym Rotigliano w parlamencie włoskim, uwieńczona w książce Bottaiego pt. „Economia fascista”, Rzym 1930 r.). Z natury bowiem rzeczy skrzydło robotniczo-syndykalistyczne traktuje ustrój korporacyjny jako pierwszy etap organizacji syndykalnego państwa pracy, podczas gdy skrzydło burżuazyjno-nacjonalistyczne widzi w nim tylko sposób do całkowitego zduszenia niezależnego ruchu robotniczego.

Także etatyzm faszystowski stanowi oddźwięk koncepcji „kapitalizmu państwowego” rozwiniętego przez Lenina na gruncie Hilferdinga. Słowami Świaniewicza ka­pitalizm państwowy w ujęciu Lenina jest to „taka orga­nizacja życia gospodarczego, która umożliwia rejestrację i obliczenie wszystkich sił i możliwości produkcyjnych oraz kontrolę scentralizowanych instytucji kierowniczych nad funkcjonowaniem całokształtu gospodarki społecznej” („Lenin jako ekonomista” str. 88). Nie inaczej ujmują ją faszyści wytyczne polityki gospodarczej państwa. Potwierdzają to cytaty, które można czerpać pełną garścią z przemówień Mussoliniego, Bottaiego i innych kierowników rewolucji faszystowskiej „Ministerstwo korporacji jest delikatnym i złożonym organem wiążącym, centrum, które przejmuje, koordynuje, dyscyplinuje i rozprowadza energie społeczne” (Bottai 1-go czerwca 1927) „Doktryna korporatywna ustanawia państwo, które za pośrednictwem dyscypliny produkcja osiąga dyscyplinę wytwórców, państwo które nie wkracza w poszcze­gólne przedsiębiorstwa, ale je koordynuje według linii wytycznych wspólnych w interesie produkcji narodowej” (Bottai 15-go marca 1930). „Po raz pierwszy w historii świata rewolucja konstruktywna realizuje pokojowymi środ­kami w dziedzinie produkcji i pracy wcielenie (lainquadramento) wszystkich sił ekonomicznych i intelektualnych narodu dla kierowania ich do wspólnych celu” (Mussolini 19-go maja 1926). Doktryna „kapitalizmu państwowego” występuje tu w czystej formie. Bowiem nie wytępienie indywidualnych kapitalistów, ale ich podporządkowanie kierownictwu państwa stanowi istotną treść tej doktryny.

 

FASZYZM A SOCJALIZM

        

Faszyzm podobnie jak socjalizm Drugiej Międzynarodówki ustanawia współpracę między kapitałem a pracą na gruncie teorii hilferdingowskiej, odpowiadającej rzeczywistości kapitalizmu w ostatniej, jak dotąd, fazie jego rozwoju. Różnica między tymi dwoma tak wrogimi obozami polega na tym, że faszyzm systematyzuje tę współpracę na gruncie ustroju korporacyjnego, odrzuciw­szy liberalizm polityczny i gospodarczy. Socjalizm na­tomiast stanął obiema nogami na gruncie liberalizmu pań­stwowego i międzynarodowego, na gruncie parlamentar­nych kompromisów z burżuazją w jej stronnictwach poli­tycznych oraz dyplomatycznej współpracy z międzynarodową finansjerą w takt wspólnej ideologii pacyfistycznej (i tutaj także Rudolf Hilferding jest mistrzem jako autor pracy pt. „Realistischer Pazifismus”).

Pozytywny program faszyzmu w stosunku do zaga­dnień pracy wcale nie odbiega tak bardzo od pozytywnej działalności socjalizmu Labour Party albo socjalizmu niemieckiego. Faszyzm nie idzie dalej, ale też nie zostaje w tyle. Na swój sposób wprowadza klasę robotniczą do współudziału w życiu politycznym i gospodarczym, odrzucając natomiast praktycznie i teoretycznie (podczas gdy Druga Międzynarodówka czyni to tylko praktycznie, nie tykając na ogół perspektyw teoretycznych) komunistyczny postulał rządów zorganizowanych grup robotniczych w państwie typu „komuny paryskiej” (Lenin „Aufgaben des Proletariats unserer Revolution”, Wiedeń 1921).

Odrzucając jednak zupełnie w ślad za Leninem demokrację parlamentarną i pacyfizm liberalny, faszyzm jest bardziej bezkompromisowy aniżeli socjalizm w stosunku do państwa mieszczańskiego. Bezkompromisowość ta jest koniecznością dla „narodu proletariackiego”, zbuntowanego przeciwko „narodom eksploratorom”. Błąd faszystów polega na tym, że przeceniając swe siły, chcą sami – wbrew swym założeniom z r. 1919-go – postawić Włochy w rzędzie potęg uprawiających imperializm w jego nowoczesnej formie: imperializm gospodarczo-superkapitalistyczny.

Zrozumiały więc staje się ten objaw, na pierwszy rzut oka dziwny, że Italia faszystowska tak łatwo dochodzi do porozumienia i współdziałania z Sowietami, a natomiast pogłębia swój antagonizm z Francją, najbliższym jej terytorialnie państwem plutokratycznym.

 

II.               Hitler, czyli walka z plutokracją

 

JESZCZE O LENINIE

 

Uzbrojony w teorię Hilferdinga, Lenin dążył dla we­pchnięcia Rosji na tory nowoczesnej gospodarczej ekspansji. Stąd destrukcja kapitalizmu nie mogła leżeć na linii jego dążeń. Swą działalność publicystyczną zaczął on, obok Plechanowa[10], w walce z narodnikami, którzy byli namiętnymi przeciwnikami opanowania Rosji — jako kraju doskonale pierwotnego — przez nowoczesną gospo­darkę kapitalistyczną. Zasługę pracy Świaniewicza o Leninie stanowi, zdaniem naszym, wykazanie ponad wszelką wątpliwość, że poglądy Lenina nie uległy zmianie nawet i po przewrocie bolszewickim. Lenin, genialny taktyk, a w tym wypadku i „krótkofalowiec”, z niechęcią ustąpił presji dołów społecznych, pragnących destrukcji kapitalizmu. „Lenin niezmiernie cenił tych robotników, którzy rozumieli głoszoną przez niego konieczność kom­promisu z kapitalistami na gruncie organizacyjno-gospodarczym” (Świaniewicz „Lenin jako ekonomi­sta” str. 30).

Lenin „chciał opanować tylko główną fortecę ka­pitalizmu: banki i niektóre, najbardziej skoncentrowane i zsyndykalizowane gałęzie życia gospodarczego” (Świa­niewicz str. 27). Dążenie to było oparte na teorii „Finanzkapital” Hilferdinga. Przesłanki nacjonalizacji banków przedstawił sam Lenin w jednej z najważniej­szych swoich prac („Imperializm kaknowieszij etap kapitalizma”), stwierdzając, że w na­stępstwie procesu koncentracyjnego banki stają się potę­żnymi monopolistami, rozporządzającymi prawie całym kapitałem pieniężnym oraz większością środków produk­cji i źródeł surowców. Za ich pośrednictwem „garstka monopolistów podporządkowuje sobie handlowo-przemy­słowe operacje całego kapitalistycznego społeczeństwa”. Wystarczyłoby więc opanowanie czterech głównych banków prywatnych w Niemczech, a dwóch w Ameryce, aby podporządkować rewolucji robotniczej ten aparat, przez który współczesna plutokracja panuje nad produkcją. W okresie Kiereńszczyzny[11] Lenin uważał nacjonalizację banków za krok mogący wydobyć Rosję z kryzysu go­spodarczego, który przeżywała, umożliwiając wprowadzenie ścisłej planowości do życia gospodarczego („Grozaiszczaja katastrofa i kak z niej borotsia”[12]). Poza tym główne postulały programowe Le­nina tuż przed rewolucją październikową obracały się dookoła wprowadzenia kontroli robotniczej nad admini­stracją przedsiębiorstw, przymusowej syndykalizacji sze­regu gałęzi przemysłu (w sensie tworzenia karteli, pozo­stających oczywiście pod ścisłą kontrolą Państwa) oraz organizowanie ruchu spółdzielczego.

Aczkolwiek całkowite wywłaszczenie środków produkcji przemysłowej z rąk prywatnych w 1. 1917-1921 dokonało się wbrew poglądom Lenina; budowniczy Sowietów, wracając w r. 1921-ym do swej ulubionej myśli: współpracy rewolucji robotniczej z kapitalistycznymi organizatorami produkcji („Nep”), nie przekreślił dzieła dokonanego przez ,,komunizm wojenny”, a tylko pro­klamował taktyczne opuszczenie niektórych pozycji przez wciągnięcie prywatnej inicjatywy w obręb systemu gospodarki „socjalistycznej” (polityka koncesji i dzierżaw). Polityku kapitalizmu państwowego jako treść NEPu miała być „sztuką splatania w jednym organiz­mie społecznym przedsiębiorstw kapitalistycznych z gospodarstwami socjalistycznymi” (Świaniewicz str. 104). Przez przedsiębiorstwa socjalistyczne w porewolucyjnej terminologii Lenina należy jednak rozumieć po prostu tylko przedsiębiorstwa państwowe, etatystyczne, nie róż­niące się w swej istocie od tych, które istnieją w każdym państwie burżuazyjnym, aczkolwiek – rzecz prosta – w znacznie mniejszej rozpiętości.

 

DIEU, LA TABLE, OU LA CUVETTE?[13]

 

Ostatnie wybory niemieckie sygnalizowały światu, że po Rosji i po Włoszech trzeci kraj wchodzi na drogę, wiodącą do zupełnego przewrotu. Dwa ekstremistyczne obozy: z jednej strony komuniści, a z drugiej ruch idący pod komendą Hitlera, odniosły bezwzględne zwycięstwo nad grupami „państwowo-twórczymi”. Nienaturalna koalicja socjalistów z mniej lub więcej reakcyjnymi grupami idącymi pod komendą Hindenburga[14] utrzymała na widow­ni gabinet Brüninga[15] i przedłużyła na jakiś czas żywot re­publiki weimarskiej. Czy na długo?

Co do tego zdania są podzielone. Bądźmy więc ostroż­ni z sformułowaniem prognozy. Ograniczmy się do schara­kteryzowania elementów rewolucyjnych.

Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że rekrutują się one w tak nazwanych przez p. Piotra Dunin-Borkowskiego[16] w ostatnim zeszycie „Drogi” klasach ubogich (por. „Oblicze polityczne obecnej Pol­ski”, Droga, 1930, nr 12). Klasy ubogie w tej termi­nologii to ludność „o niewyjaśnionej fizjonomii społecz­nej”, przeciwstawiona elementom zawodowo-czynnym, kwalifikowanym, produktywnym. Sympatyzują one za­zwyczaj z ruchami reakcyjnymi albo rewolucyjnymi, na­tomiast pozostają daleko od ustroju parlamentarnego, in­teresującego grupy społeczne zawodowo-czynne, zarówno w łonie burżuazji, jak i proletariatu.

Jeżeli orientacja tych właśnie sfer ludności w stronę reakcji lub przewrotu społecznego zależy nie od stałej dyspozycji, ale od okoliczności, od momentu, to sądzić można, że najlepiej odpowiada im ruch, który łączy w so­bie znamiona reakcyjności i rewolucyjności, zacierając między nimi granice. Taki prąd reprezentują właśnie Hitlerowcy, czyli „narodowi socjaliści”, stapiający w jed­ną całość elementy programu skrajnie nacjonalistycznego i komunistycznego. Mają oni po lewej stronie wyraźnie określoną grupę rewolucji społecznej (komunistów), po drugiej wyraźnie określoną grupę nacjonalistyczno-reakcyjną (Deutsch-nazionale[17]). Zacierając jednak i od jednej i od drugiej strony kontury, „odbierają chleb” obu są­siadom.

Klasy „ubogie” są w Niemczech w stanie wzrostu. Nie jest to funkcją kryzysu gospodarczego, jako kry­zysu koniunktury, ale przemian strukturalnych, a za­tem wytwarzających trwałe skutki. Zaliczymy tu z jednej strony odpływ ludności z terenów rolniczych do okręgów przemysłowych, który po r. 1918 przybrał zastraszające rozmiary. Oprócz tego zaś opanowanie przemysłu przez kapitały amerykańskie, naginające produkcję niemiecką do swych celów, nie cofając się przed masowym zwija­niem przedsiębiorstw! Wreszcie upadek monarchii (re­prezentowanej w Niemczech przez liczne dynastie, od cesarskiej po książęce) sprawił, że szerokie sfery zawisłe poprzednio od dworów zostały zdeklasowane i zasiliły szeregi zwolenników jakiegoś, a zatem nieokreślo­nego przewrotu. Z tego ostatniego elementu rekrutuje Hitler bardzo licznych bojowników.

Oczywiście prąd taki, rozwijając się, a przede wszystkim dochodząc do władzy, musi precyzować swoje obli­cze. Przez dłuższy czas może jednak zachować cechy amalgamatu, syntetyzując program rewolucji z cechami skrajnego nacjonalizmu. Amalgamat taki znamy już z gruntu włoskiego. Istnieją zaś poważne podstawy do przeprowadzenia na gruncie niemieckim takiej syntezy.

 

WALKA Z PLUTOKRACJĄ NA GRUNCIE NIEMIECKIM

 

Jeżeli hitleryzm częściowo wzoruje się na rewolucji faszystowskiej, przejmując od niej program budowy państwa „korporacyjnego”, to z drugiej strony wpływ leninizmu jest tu znacznie silniejszy, aniżeli w łonie faszyzmu. Postulat nacjonalizacji banków stanowi bowiem istotny składnik programu „narodowo-socjalistycznego”. Pojawia się tu Hilferding tym razem nie w czarnej koszuli, tylko w brunatnej z „hackenkreutzem” u czoła, którego przeraziłby się rzeczywisty Rudolf Hilferding, głosujący w Reichstagu „państwowotwórczo” za ,,Notverordnungen”[18] Hindenburga i Brüninga tj. Niemiec kapitalistycznych. Hitler wykonuje w całej rozciągłości istotny program Lenina, przeskoczony przez rewolucję rosyjską.

Postulat nacjonalizacji banków, któremu towarzyszy żądanie zniesienia planu Younga[19], to dążenie do wyrwa­nia Niemiec z pajęczyn plutokracji amerykańskiej, w któ­re Rzesza omotała się, poczynając od r. 1923. Między na­cjonalizmem niemieckim a komunizmem istnieje więc realna zbieżność interesów. Toteż komuniści niemieccy szczerze zwalczają plan Younga, a Trzecia Między­narodówka ma rację, jeśli istotnie (jak twierdzi pewna prasa) finansuje obóz Hitlera.

Ruch ten powstaje bowiem przeciwko najsilniejszym ogniskom międzynarodowego kapitalizmu. Jest to zgodne z teorią hilferdingowską o tarciach między krajami eksploratorami a krajami eksploatowanymi jako jednym z eta­pów nadchodzącej rewolucji światowej. Tylko, że Niemcy w rezultacie katastrofy swego imperium coraz bardziej tracą charakter eksploratorów, coraz więcej zbliżają się do narodów gospodarczo niewolnych. Od tego smutnego dla Rzeszy stanu prowadzą dwie drogi; jedna przez ścisłą współpracę z kapitalistycznym Zachodem, jako też zamorskim superkapitalizmem, przez konwencje haskie, Bank wypłat międzynarodowych i Paneuropę, co pozwoli­łoby Niemcom stopniowo odbudować stanowisko eksploratora, jednak w ścisłym związku i w zależności od zewnętrznej plutokracji. A druga droga to szlak Hitlera, to rewolucyjny przewrót o złożonej tendencji narodowej i spo­łecznej. To uderzenie w plutokrację przez program po­krywający się z dążeniami Lenina z r. 1917.

Wystarczy zsocjalizować cztery główne banki w Niem­czech – pisał Lenin w r. 1917. Hitler chce socjalizować wszystkie, przekreślając zarazem całość długu wojennego Rzeszy, na którym wyrasta cała piramida „międzynarodo­wych wypłat”, stanowiących nerw obecnej światowej go­spodarki kapitalistycznej.

Oczywiście, że, jeśli chodzi o wynik pozytywny przewrotu tej natury, nie jest rzeczą obojętną kto i na rzecz czyją go dokona; czy dokona się on w imię zorganizowanego proletariatu, czy też przez gru­py aspołeczne i reakcyjne, kierowane chęcią re­wanżu i zemsty na przeciwnikach swego quasi-na­rodowego interesu. Lecz dystans ten w rzeczy­wistości jest mniejszy, niż w teorii. Przewrót sowiecki był bowiem także dziełem ludności „ubogiej”, zawodowo nieokreślonej, w większej mierze aniżeli zawodowo-czynne­go proletariatu, a zdeklasowanie warstwy rządzącej w So­wietach i zupełne odsunięcie od wpływu na politykę i na produkcję szeregów pracujących fabrycznego proletariatu nie ulega żadnej wątpliwości.

Wynik negatywny uderzenia w zachodnią plutokrację na terenie niemieckim będzie natomiast identycz­ny, czy dokonają go komuniści, czy też reakcyjnie zabar­wiony obóz „narodowych socjalistów”. Powodzenie tego uderzenia przyniosłoby oczywiście cios międzynarodowej gospodarce kapitalistycznej. Usunięcie imperium rosyjskie­go poza system światowego kapitalizmu odbierało mu ryn­ki zbytu, tereny eksploatacyjne i surowce, ale kapitalizm dostosował się do tej sytuacji, nie odczuwając poważniej­szego uszczerbku. Przewrót faszystowski w Italii, rozwija­jący się pod znakiem kompromisu z kapitalizmem, zrujno­wał tylko gospodarkę kapitalistyczną w obrębie Włoch, co dla rozwoju światowej sytuacji ma niewątpliwie mini­malne znaczenie. Przewrót w Niemczech ugodziłby jednak zachodnią plutokrację w samo serce.

 

III.           Od Jakobinów do Oustric`a

 

PLUTOKRACJA I OCHLOKRACJA

 

Państwo nowoczesne – to, którego bezlitosną likwi­dację przynoszą współczesne przewroty – powstało ja­ko system władzy ustanowiony przez oświecone mie­szczaństwo przejęte ideami liberalizmu oraz produkcyjnym duchem kapitalizmu. Powstało, aby w jego przęsłach klasa ta, reprezentująca demos w zrozumieniu ówczes­nej doby, mogła zdobywać sobie maximum dobrobytu zabezpieczona i od organów dawnego systemu wojenno-absolutystycznego, żyjącego z kontrybucji, narzucanych warstwom produkcyjnym, i od ruchów wywrotowych, upo­minających się o prawa nowego proletariatu, stworzonego przez rewolucję techniczną. Obrońcy państwa liberalno-demokratycznego zupełnie słusznie wskazują, że zasługą jego jest „wzbogacenie narodu” i nie dopowiadają tylko, że jest to zasługa historyczna, związana z okresem, który minął i zapewne bezpowrotnie. Państwo nowoczesne po­wstało jako państwo techniczne. Rewolucja liberalna, znosząc organy starej władzy, dążyła – w okresie jakobińskim – do zniesienia podziału społeczeństwa na kla­sy – jego podziału dychotomicznego (na panują­cych i na uciskanych) i do ustanowienia państwa ludowe­go, w którem rządziłaby jednolita klasa wytwórców (zwana ludem). Lecz owe czynniki społeczne, których dzie­łem było państwo liberalnie-demokratyczne, rychło za­rzuciły balast idei jakobińskich i wypaczyły kierunek re­wolucji, powodując się swoim klasowym interesem. Prze­kształciwszy się w „klasę posiadającą”, produkcyjna burżuazja zatraciła koncepcję państwa techniczne­go, czyniąc je na starą modłę policyjnie-administracyjną i używając go jako narzędzia do obrony swych klasowych przywilejów. Zrealizowała pozorny paradoks państwa słabego wobec warstwy rządzącej, pozbawionego egzeku­tywy i odsuniętego barierą laisser-faire od produk­cji, zarazem jednak brutalnego i silnego wobec niezadowo­lonych z istniejącego ładu. Państwo to jest dzisiaj takim przeżytkiem, jakim są muzealne okazy techniki czasów Lu­dwika Filipa czy jeszcze Napoleona III-go wobec tych środków technicznych, którymi dzisiaj szczęśliwie rozpo­rządza ludzkość.

Rozkład państwa tego typu zaczął się już z chwilą, kiedy na widownię polityczną weszła klasa robotnicza, zorganizowana politycznie przez socjalistów i uzbrojona w aparat teorii marksowskich. Aparat protekcyjny pań­stwa liberalnego działał skutecznie w walce ze spontanicz­nymi odruchami proletariatu, nie objawił jednak żadnej odporności wobec stronnictw socjalistycznych, kiedy zna­lazły się one w parlamentach. Z drugiej strony stronnictwa te poznały rychło, że mogą wpływać do woli na aparat państwa liberalnego i wykorzystywać je dla swoich inte­resów. Przejąwszy od burżuazji teorię słabego pań­stwa, socjalizm zarzucił koncepcję rewolucji przeciwko państwu liberalnemu i wszedł w jego orbitę, za wyjątkiem tych skrajnych odłamów, które dzisiaj bądź to należą do Trzeciej Międzynarodówki leninowskiej, bądź też do niej grawitują. „Nieraz przedstawiano cywilizowany socjalizm naszych oficjalnych doktorów jako ochronę cywilizacji” – pisał Jerzy Sorel jeszcze przed wojną światową w „Rozważaniach o gwałcie” – „wierzę, że proletariat uległby korupcji i otępieniu, jak Merowingowie, a upadek ekonomiczny byłby w większym stopniu nieunikniony w następstwie działalności tych rzekomych cywilizatorów”. Przepowiednia spełniła się i spełnia się dalej w na­szych oczach w całej rozciągłości wszędzie tam, gdzie „Merowingowie” Drugiej Międzynarodówki objęli rządy nad liberalną burżuazją jako jej sojusznicy i obrońcy.

Procesy tutaj określone wysunęły na powierzchnię życia politycznego w państwie liberalnie-demokratycznym ochlokrację zawodowych polityków socjalistycz­nych lub przynajmniej radykalnych, licytujących się w de­magogii, zwłaszcza w okresach uprawiania opozycji, a zarazem oportunistycznych i niezmiernie ustępliwych wobec finansjery, stanowiącej drugą siłę dziś panującą w parla­mentarnych demokracjach. Symbioza plutokracji i rozkła­dowego radykalizmu lub socjalizmu (czyli ochlokracji) stanowi zawartość społeczną państwa liberalnie-demo­kratycznego dzisiejszej doby, podczas gdy ta warstwa, która je stworzyła, właściwa produkcyjna burżuazja ze­szła na dalszy plan, ujarzmiona przez potęgi finansowe anonimowych sił imperializmu gospodarczego, a z drugiej strony atakowana przez prądy społecznie-radykalne. Można by obrazowo powiedzieć, że banki i kasy chorych od dwóch stron likwidują dziś tę – ongiś tak potężną - war­stwę, a zarazem dzielą się władzą na jej gruzach. W isto­cie jednak plutokracja jest jedyną panującą siłą, ochlokracja zaś zawodowych polityków tylko manipulowanym przez nią narzędziem.

 

ILUSTRACJA FRANCUSKA

 

Trzecia Republika, która – otoczona burzliwymi fa­lami faszyzmu, komunizmu i innych antyliberalnych rewolucji – może jeszcze na swoich sztandarach podtrzymać starą dewizę Paryżan: fluctuat nec mergitur (płynie i nie tonie), dostarcza nieskończonej ilości faktów służących dla ilustracji naszego teoretycznego przekroju.

W polityce jej przeważają wybitnie czynniki ochlokratyczne, do woli manipulowane przez finansjerę, która znalazła dwóch tylko poważnych, ale niefortunnych prze­ciwników, tak bardzo zresztą do siebie niepodobnych, jak Józef Caillaux i Jerzy Valois. Ileż nazwisk, głośnych w ży­ciu politycznym dzisiejszej Francji, to tylko pseudonimy sił, nierównie bardziej podziemnych i wpływowych, aniże­li najsłynniejsze konspiracje.

Koszty kampanii wyborczej we Francji (jak i w innych krajach zresztą) są tak wielkie, że przedsiębiorstwo wy­borcze musi być tak samo finansowane, jak każde inne przedsiębiorstwo kapitalistyczne. W jeszcze większym sto­pniu odnosi się to do prasy. Valois z goryczą stwierdza, że w sto lat po rewolucji lipcowej, przeprowadzonej w imię wolności słowa, niezależne słowo w tym kraju nie istnieje, ponieważ „kartele, trusty i konsorcja ustanowiły reżym niekontrolowany, łączący się tylko z własnymi interesami, a z kolei zagrożony przez prasę szantażową, oraz przez rozwój prasy plutokratycznej, poświęcającej dziesiątki milionów na wydawanie dzienników, sprzedawanych znacz­nie poniżej kosztów produkcji”. W tej sytuacji panująca pozornie ochlokracja przeniknięta jest w najpoważniejszych swych częściach przez wpływy wielkich potęg finansowych, a po bokach przesiąkana przez wpływy spekulantów giełdowych i innych sort bulwarowego aferyzmu.

Na tym podłożu wyrosła w latach powojennych dyktatura finansowa Horacego Finaly (,,Banque de Paris Set des Pays-Bas”), agenta „Standard Oil’u”. I z ramienia plutokracji amerykańskiej, starającego się opanować całą produkcję francuską. Spadek franka był podstawą tej gry. Dlatego stanowisko ministra finansów przez szereg lat obejmowali kolejno ludzie będący narzę­dziami Finaly’ego, bądź to świadomie protegujący spadek franka, bądź też biernie obserwujący to zjawisko. Na próżno w r. 1925 Caillaux pragnął „zdemaskować Finaly’ego”, po krótkiej walce uległ obalony z ramienia plutokraty przez p. de Monzie, swego „republikańsko-socjalistycz­nego” kolegę w gabinecie Painlevé II[20]. W następnym roku Poincaré skutecznie wystąpił w obronie franka, poparty i przez grupy finansowe (zwłaszcza dom Rotszyldów), wi­dzące w akcji Finaly’ego niebezpieczeństwo dla swoich in­teresów. Ta „rewolucja” nie udałaby się, gdyby kompleks Poincarégo nie znalazł pomocy na Wall Street, a więc w tym ognisku międzynarodowej finansjery, któremu służył ostatecznie i sam Finaly.

„Rewolucja” ta spowodowała skupienie we Francji tak wielkich kapitałów, że obok Ameryki sama Francja stała się potężnym ogniskiem międzynarodowej finansjery. Owo ognisko paryskie jest dziś wielce aktywne. Ono to podtrzymuje rząd angielski w jego beznadziejnej walce o utrzymanie liberalnego imperium brytyjskiego, finansując „socjalistyczny” system Mac Donalda, a zarazem podtrzymuje Brüninga, opartego o banki i o socjaldemokrację niemiecką w walce z rewolucją hitlerowską. Ono też przypuszczalnie obaliło dyktaturę hiszpańską, atakując pesetę i ono w ścisłym kontakcie z Wall Street podjęło w ubiegłym roku akcję przeciwko faszyzmowi, bardzo niebezpieczną dla tego ostatniego. Wykładnikiem jego potrzeb jest polityka zagraniczna Brianda, dla której zawsze w parlamencie znajdują się „większości zamienne” (les majorites de rechange). Przy rozkładzie parlamentu i przy pozornym kontredansie figur politycznych (w którym jednak z reguły wyskakują coraz to inni adiutanci nieuchwytnego Arystydesa Brianda) zawisłość rządów od plutokracji, pragnącej hegemonię swą w Euro­pie ugruntować na podstawach paneuropejskiego pacyfiz­mu w ścisłym współdziałaniu z liberalnymi Niemcami, reprezentuje czynnik stałości, nie przesuwający się ani o milimetr w żadnym kierunku i stwarza skuteczny hamulec dla prądów wywrotowych, rozwijających się dokoła Francji.

Zarazem jednak na peryferiach tego systemu rozsze­rzają się zjawiska rozkładowe. Są one niczym innym, jak tylko funkcją wielkiej pomyślności materialnej szerokich warstw społeczeństwa mieszczańskiego, wytworzonej w następstwie stabilizacji waluty na niskim poziomie (pod­czas gdy Mussolini, stabilizując lirę zbyt wysoko przez pro­gram tzw. promesse di Pesaro, przyczynił się do zaostrzenia kryzysu gospodarczego we Włoszech). We Francji przelewa się od kapitałów i drobną burżuazję ogarnia prawdziwa gorączka spekulacyjna. Rezultat, to – afery spekulacyjne, sprawa „Gazette du Franc”[21] i skandal Oustric’a[22] wraz z całym szeregiem afer analogicz­nych. Aferzyści bezceremonialnie wyzyskują swoje stosun­ki w parlamencie, w partiach, w ministerstwach. Jeśli b. minister Péret[23], jedna z czołowych postaci parlamentu francuskiego, siedzi na ławie oskarżonych, a sam Andrzej Tardieu[24] jest skompromitowany wraz z całą falangą innych polityków, nie są to przypadkowe „wsypy”. Fakty te świadczą o regularności stosunków między bohaterami giełdy a politykami, o istnieniu systemu, z którym walka będzie niezwykle ciężka.

Cykl ewolucji liberalnego państwa mieszczańskiego, zaczęty wiekopomnie przez Jakobinów, zamyka się na aferze Oustric’a.

 

LA REVOLUTION CONTINUE

 

Czyżby z tych faktów wynikało, że we Francji nie ma gruntu dla rewolucji ustrojowej i że stabilizacja systemu jest tam zapewniona na długie okresy? Przypomnienie: w r. 1920 Francja przeżywa ostry okres „straj­ków ustrojowych”, stanowiących wyraz rewolucji syndykalistycznej, przeprowadzonej przez związki zawodowe. Równocześnie rozszerzają się wpływy „Action Française”, rzucającej (wtedy jeszcze pod wpływem Jerzego Valois) postulat zwołania Stanów Generalnych. Rok 1924 przynosi coś w rodzaju zamachu stanu ze strony Kartelu lewicy, obalającego prezydenturę Milleranda[25]. Koniec znów r. 1925 to moment alarmów, zapowiadających i uprzedzających przewrót przygotowany przez komunistów. Rok 1926 daje przygotowania do „rewolucji faszystowskiej” pod wodzą Jerzego Valois, której wybuch w ostatniej chwili uprzedził parlamentarny przewrót, stwarzający rządy Poincarégo. Wreszcie r. 1928 przynosi próby organizowania „faszyzmu” o treści reakcyjnej za pieniądze słynnego fabrykanta Coty. A dalej? Ferment ideowy Francji nie ustaje, ale potęguje się z każdym rokiem.

„Bardzo wielki dramat zaczyna się rozgrywać we Francji” – pisze z pocz. r. 1929 Jerzy Valois, przywódca nowego obozu republikańsko-syndykalistycznego. – ,,Jego rozwiązanie będzie obowiązywało całą Europę. Jest to jeden z epizodów powszechnej rewolucji, który jednak z racji miejsca jego rozgrywki i elementów stających do starcia będzie może miał wartość jednego z najważniej­szych wydarzeń rewolucji światowej”. Po jednej stronie staje koalicja obrońców starego państwa, występująca przeciwko syndykalizmowi, po drugiej zaś koalicja „wszystkich żywiołów rewizjonistycznych, reformatorskich i rewolucyjnych, które usadowiły się w awangardzie dawnych stronnictw”. Koalicja ta „dąży odtąd wyraźnie do reformy państwa, do zmiany ustroju socjalnego i gospodarczego i do ustanowienia nowej formy republiki, którą zgodnie nazywa się syndykalną”.

A zatem… la revolution continue. Rewolucja ustrojowa rozwija się.

 

IV.            Najazd barbarzyńców

 

KOMENTARZ DO TEGO TYTUŁU

 

Jerzy Valois, o którym gdzie indziej pisałem[1] snuje analogię między czasami teraźniejszymi, a okresem upad­ku cesarstwa rzymskiego, pisząc o faszyzmie w te słowa: „Bez naciągania porównań trzeba powiedzieć, że państwa faszystowskie bardzo przypomina państwa założone przez barbarzyńców po zawaleniu się cesarstwa rzymskiego. Jest to w istocie dyktatura bandy, coś jakby usadowie­nie się plemienia germańskiego w Galii, panującego wszystkimi środkami gwałtu nad ludem pracowników i ściągają­cego zeń podatki na własne potrzeby... Jest kilka dziesią­tek tysięcy ludzi, którzy panują w Italii prawem bomby, sztyletu, rewolweru i pałki. I którzy żądają od państwa przede wszystkim, aby ich żywiło i wzbogaciło środkami zupełnie obcymi produkcji”(„Finances italiennes”, Paryż 1930, sto. XVI).

Antypatia Valois do faszyzmu tłumaczy się stosunka­mi francuskimi, a także ma specyficzne zmaczanie jako reakcja przeciwko dawniejszym faszystowskim sympatiom tegoż teoretyka „republiki syndykalnej” przed r. 1918. „Wprowadzony w błąd, jak wielu Francuzów, przez słownik socjalistyczny i syndykalny Mussoliniego”, Valois, który „przyjął nazwę faszyzmu dla określania własnego ruchu kombatantów i wytwórców”, zaciera ślady i dlatego łączy się z emigracją włoską w Paryżu, skupioną pod skrzydłami Nittiego[26] we wspólnej robocie „demaskowania” faszyzmu. Nie umniejsza to cenności przytoczonego pikant­nego porównania, które z równą dozą słuszności, a może nawet z większą trafnością można rozciągnąć na ruchy ty­pu rewolucyjno-nacjonalistycznego występujące na tere­nie Europy Środkowej. „Zbrojne bandy” występują tu ja­ko czynnik wysoce aktywny, okresowo – w Austrii i w poszczególnych krajach Rzeszy Niemieckiej, otrzymując nawet udział we władzy. Nie sposób też zaprzeczyć, że sto­sunki, jakie się w ten sposób wytwarzają, wielce przypominają stosunki doby rozkładu świata rzymskiego. Autor tych uwag może coś o tym wiedzieć z racji specjalnych swo­ich studiów historycznych nad Stilichonami[27] i Odoakrami[28].

Bądźmy jednak sprawiedliwi dla najeżdżających na cywilizowaną Europę barbarzyńców. Ich pojawienie się, a potem stopniowe dochodzenie do władzy – bez oporu ze strony ludności i bez świadomych z ich strony tendencji destrukcyjnych w stosunku do cywilizacji, jaką zastali, nie było przyczyną upadku starego ustroju, było jego funkcją: nie było katastrofą, ale symptomem katastrofy. Podobnie prądy wywrotowe, przenikające dzisiaj Europę są następstwem, a nie przyczyną kryzysu, wypełniają one pustkę, wywołaną przez gnilne procesy wewnątrz starego ustroju i podobnie jak ów najazd barbarzyńców – odmładzają zestarzałe społeczeństwa. Z tą poprawką można by się zgo­dzić na sformułowane przez autora „Finances italiennes” porównanie.

 

PRZEBIEG I REZULTATY REWOLUCJI ANTYLIBERALNEJ

 

Postaramy się szereg zjawisk, obserwowanych w Eu­ropie, sprowadzić do wspólnego mianownika. Któż mógłby wątpić we wspólność podłoża tych wszystkich nurtów rewolucyjnych, które coraz głębiej wżynają się w starą gle­bę, aczkolwiek ich przyczyny bezpośrednie, przebieg i re­zultaty załamują się nader odmiennie w odmiennych środowiskach narodowych. Podłoże rewolucji sowieckiej by­ło klasowe a podłoże ruchu faszystowskiego lub przewro­tu majowego w Polsce – narodowe. Dążenie słabszych narodów do zdobycia niezawisłości od kierowniczych sił światowego imperializmu gospodarczego wy­stępuje jednak wyraźnie jako wspólna nuta w buncie naro­dów „młodszych” lub „proletariackich” tj. południa Europy i jej Wschodu. Państwo staje się dla nich aparatem walki o wyzwolenie z pod jarzma zewnętrznej finansjery, musi to więc być państwo nieliberalne lub nawet raczej antyliberalne. Uboczną rolę odgrywają jeszcze inne momenty rewolucyjne. Zaliczymy do nich moment syndykalistyczny: żywioły robotnicze, zgrupowane w związ­kach zawodowych buntują się przeciwko oligarchii poli­tycznej, skupionej w partiach robotniczych. Najżywiej uświadomione są przez opinię momenty polityczne rewolu­cji, jak np. dla faszystów i hitlerowców walka z traktatem wersalskim jako formą powojennego uporządkowania stosunków międzynarodowych. Pomimo jednak tej różnolitości zewnętrznych przyczyn rewolucji antyliberalnej prze­bieg jej jest wszędzie podobny. Grupy i obozy przewrotowe, dochodząc do władzy, sprawują ją za pośrednictwem indywidualnej lub zbiorowej dyktatury. Ta forma rządów, aby trwać, musi być rewolucyjna, tzn. musi atakować ca­ły wczorajszy kompleks ustrojowy i torować drogę nowym formom. Musi być także społeczna, tj. działać nie w oder­waniu od mas społecznych, ale w oparciu o nie, wciągając je w orbitę swych walk i zapewniając im udział w kształtowaniu nowego reżymu.

Te siły, na których rewolucyjna dyktatura się opiera, są to przede wszystkim masy uczestników wojny świato­wej, tzw. kombatanci. Mówimy więc (por. mój artykuł w Nr. 5-ym „Przełomu”, zresztą skonfiskowanym, ale to już za inne grzechy) o rewolucji kombatanckiej. Kombatantyzm w warunkach bytu powojennego komba­tantów stał się ruchem społecznym, więź, jaka łączy uczestniczące w nim żywioły, zastępuje poczucie klasowe. Pojmowanie kombatantów jako sui generis klasy społecznej jest to oczywiście operowanie paradoksem. Podczas jednak, gdy kombatantyzmowi brak tego, co stanowi istotę klasy społecznej, tj. wspólnego stosunku do produkcji, to posiada on inne, wtórne cechy klasy społecznej, które pozwalają na uważanie go za jej surogat. Zwrócimy tu w pierwszym rzędzie uwagę na czynnik dynamiczny, zawarty w pojęciu klasy społecznej; klasa „se pose ens’opposant”[29], uświadamia sobie swoje istnienie w antagonizmie do innej klasy. Taki właśnie antagonizm w stosunku do sił występujących na powierzchni powojennej demokracji liberalnej w wysokim stopniu cechuje ruch komba­tancki. Ale też wystąpienie kombatantów jako siły społecznej przeprowadzającej rewolucję antyliberalną sprawia, że rewolucja taka (poza kręgiem Sowietów) jest w istocie pozbawiona podłoża klasowego. Nie jest burżuazyjną ani proletariacką, może tylko nabierać zależnie od momentów raczej już taktycznych takiego lub innego klasowego zabarwienia.

Zwróćmy jeszcze uwagę na załamywanie się klas spo­łecznych w ich stosunku do rewolucji antyliberalnej. Jest to objaw wielce znamienny, że drobniejsza i średnia produkcyjna burżuazja staje po stronie tej rewolucji przeciw­ko rządom finansjery. Ta opozycja jest nie tylko charakterystycznym zjawiskiem francuskim, występuje np. w Austrii, gdzie produkcyjna burżuazja w okresie walk jesien­nych popierała Heimwehrę[30] przeciwko opartemu o fi­nanse „blokowi Schobera”[31], reformatora i obrońcy liberal­nej demokracji. We Włoszech odpowiednie sfery, politycz­nie reprezentowane przez nacjonalistów, stopiły się z fa­szyzmem, aczkolwiek nie zdołały przezwyciężyć swej antypatii do ideologii syndykalistycznej nawet w jej „narodowym” wydaniu. Klasa robotnicza rozdziela się w stosunku do rewolucji antyliberalnej na kilka nurtów, przy czym tylko najbardziej zachowawcze jej części solidaryzu­ją się z drugą Międzynarodówką w jej polityce obrony liberalnej demokracji. Wreszcie trzeba jeszcze podkreślić stosunek elit umysłowych i tzw. „inteligencji” do kom­pleksu rewolucji. Nie ulega wątpliwości, że upadek pań­stwa liberalnego stwarza pomyślną koniunkturę dla roz­woju tej warstwy, umożliwiając jej wpływ na produkcję, przy czym koniunktura taka utrzymuje się w państwie rewolucyjnym, na co zwraca uwagę p. Roman Dmowski, określając nawet Sowiety jako „dyktaturę inteligencji” i za­powiadając likwidację „inteligencji” jako czynnika pasoży­tniczego, żyjącego kosztem klas posiadających.

Rezultat rewolucji jest wszędzie identyczny i następu­je ustanowienie nowego typu państwowości. Powstaje pań­stwo omnipotentne, obalające bariery, jakie liberalizm ustawił między państwem a społeczeństwem, jego produk­cją i jego kulturą. Zwycięski obóz ustanawia monopol po­litycznego lub nawet społecznego organizowania ludności; może to być monopol faktyczny lub nawet formalny. Two­rzy on zakon mniej lub więcej zamknięty, budujący i ce­mentujący państwo rewolucyjne. Zakon ten oparty jest o takie lub inne zasady wewnętrznej hierarchii, które chro­nią integralność myśli rewolucyjnej i paraliżują wpływy oportunistów napływających do rządzącego obozu. Partia-zakon wyzbywa się cech stronnictwa politycznego, ja­ko funkcji demokracji liberalnej, a zbliża się do organizacji kościoła wojującego (kompartia, partito fascista). Wychowanie młodzieży staje się jedną z jej funkcji najistotniejszych, mając na celu stworzenie nowej generacji obywatelskiej, zdolnej do spontanicznego współdziałania z państwem rewolucyjnym. Gwałt jest szeroko stosowany jako metoda walki z przeciwnikami; uzasadnienie tego leży w wierze w zgodność woli kierowników rewolucyjnych z „wolą ludu”, którą natomiast fałszuje zdetronizowana oligarchia dawnych stronnictw.

W polityce gospodarczej rewolucja uprawia kapita­lizm państwowy, przygotowany teoretycznie, jak stwier­dziliśmy poprzednio przez Rudolfa Hilferdinga, a w szero­kiej skali praktycznej zastosowany po raz pierwszy przez Lenina. Leninizm – to właśnie teoria kapitalizmu państwo­wego, zastosowanego przez rewolucję proletariacką. Lecz system ten może służyć nie tylko państwu klasowemu, ro­botniczemu jako etap do „czystego” komunizmu. Kapita­lizm państwowy stosują i inne rewolucje, ustanawiając mo­nopol państwa w tych wszystkich sferach życia gospodarczego, w których brak jego stworzyłby monopol anonimo­wej plutokracji. Następuje więc nacjonalizacja ban­ków i przymusowa kartelizacja, łącznie ze ścisłą kontrolą karteli przez państwo i regulacja handlu z zagranicą przez państwo. Indywidualny przedsiębiorca nie znika z życia go­spodarczego (podnosiliśmy, że nie chciał tego nawet Le­nin), ale staje się odpowiedzialny wobec państwa za swe funkcje (w ten sposób konsekwentnie rozstrzygnął tę spra­wę faszyzm). Robotnik zostaje wzięty pod opiekę państwa rewolucyjnego, organizującego syndykaty pracy, ale traci wiele ze swych swobód, które posiada w państwie liberalnym (np. prawo do strajku odbierają mu i faszyzm, i rewo­lucja sowiecka).

 

KLASYFIKACJA KIERUNKÓW REWOLUCJINYCH

 

Wywody nasze dobiegają do końca. Zjawiska wcho­dzące w kompleks rewolucji antyliberalnej są zebrane i określone. Jeszcze tylko należy je ugrupować.

„Najazd barbarzyńców” przyjął różne formy, mieni się całą gamą kolorów. Jakież podobieństwa i jakież różnice można ustalić między bolszewizmem a rewolucją „czar­nych koszul” albo ruchem „hackenkreuzlerów”?

Zestawiając te najbardziej typowe formy przewrotu ustrojowego, jakie ustaliły się w Rosji i we Włoszech, trzeba jednak stwierdzić wspólność założeń przewrotu, przy rozbieżności punktów wyjścia aczkolwiek zakrawa to na paradoks. Nazwano faszyzm „refleksem leninizmu na usługach burżuazji”, pogłębiona obserwacja nakazuje jednak pewną modyfikację tej tezy i stwierdzenie, że fa­szyzm jest „leninizmem” stosowanym przez „rewolucję kombatancką”, społecznie bezklasową, której w pewnym momencie nadało zabarwienie „reakcyjne” jej zderzenie się z komunizmem i z komunizującym socjalizmem. Podczas, gdy Rosja sowiecka bezsprzecznie poszła poza „leninizm” jako system gospodarczy (utrzymuje tylko w całej rozciągłości leninizm jako system polityczny) do bardziej skrajnych form budownictwa komunistycznego (okres „piatiletki”), a to dlatego, że eksperyment kapitalizmu państwowego w Sowietach, zastosowany w okresie NEPu już nie mógł dać zadowalających wyników, faszyzm stosu­je ten system w znacznie złagodzonej rozpiętości, akcentu­jąc dążenie do utrzymania prywatnego przedsiębiorcy (od­wrotnie jednak i Sowiety podlegały procesowi niejakiej „faszyzacji”, a to pod wpływem bankructwa wiary w rychłe nadejście światowej rewolucji komunistycznej i wypływa­jącej stąd konieczności oparcia się na narodowym podłożu rosyjskim). Między komunizmem a faszyzmem istnieje więc nie tyle różnica jakości, co różnica stopnia zamierzo­nego i osiągniętego przewrotu.

Własność prywatna jest we Włoszech zachowana, ale w każdej chwili mogą nastąpić z woli rządu indywidu­alne wywłaszczenie. Banki nie są znacjonalizowane, ale są „sfaszyzowane”, kierownictwo ich spełnia wszystkie roz­kazy partyjne. Przemysł opiera się na inicjatywie prywat­nej, zmuszonej jednak do podlegania wszelkim dyrekty­wom i nakazom reżymu za pośrednictwem korporacji. Je­szcze silniejszy „leninizm” występuje w dziedzinie organi­zacji politycznej. „Orientacja sowiecka” zaznacza się wy­raźnie w międzynarodowej polityce włoskiej.

Idąc dalej po linii szeregowania zjawisk rewolucyjnych, musimy stwierdzić, że kompleks rewolucji antyliberalnej występuje i w Polsce, ale w stopniu jeszcze znacz­niej osłabionym, aniżeli we Włoszech. Między przewrotem majowym a faszyzmem jest taka sama różnica stopnia, ja­ką stwierdziliśmy między faszyzmem a sowietyzmem.

Piłsudczycy stanowią bezsprzecznie rodzaj rewolucyjnego „zakonu”, ale ani nie tak zamkniętego, ani nie posiadającego takiej zwartej organizacji, jak il partito albo kompartia. Tendencja do ustanowienia faktycznego monopolu organizowania społeczeństwa występuje u nas najwyraźniej, nie przyjmuje jednak cech dążenia do całko­witej destrukcji organizacji przeciwników. Nasz obóz ogranicza się do odcinania w miarę potrzeby partii poli­tycznych od terenu społecznego lub od placówek pracy państwowej, nie cofając się przed aktami gwałtu, stosowanymi jednak w rozmiarach bez porównania mniejszych, aniżeli w Rosji sowieckiej lub we Włoszech. Podobnie system polityki antyliberalnej pojawia się u nas w życiu gospodarczym, w stosunku państwa do produkcji, ale przy bardzo słabym natężeniu tej polityki.

 

*

 

A konkluzje?

Na konkluzje przyjdzie czas i miejsce. Zadaniem tych wywodów było tylko scharakteryzowanie rewolucji antyliberalnej w powojennej Europie jako zespołu zjawisk posiadających wspólną wewnętrzną logikę i ustalenie nasze­go miejsca w tym kompleksie.

Zadaniem naszym powinno być usystematyzowanie przemian, jakie odbywają się pod dotknięciem naszej dłoni. Musimy mieć własny system budownictwa nowego ustroju, odrzucającego zasady liberalizmu. Nie znaczy to, abyśmy bez potrzeby mieli wzmacniać natężenie procesu re­wolucji; każde zaostrzenie jego może mieć miejsce tylko o ile jest uzasadnione niezwykle poważnymi racjami. Bolszewizm czy faszyzm w procesie dziejów nowego świata zrobiły już swoją robotę, której „odwalanie” raz jeszcze nie jest chyba potrzebne. Powinniśmy dążyć do przejścia ponad tymi systemami do dalszego okresu rewolucji antyliberalnej, bardziej konstrukcyjnego i, powiedzmy sobie, więcej ludzkiego, ale w każdym razie iść naprzód z dniem każdym.

Uzyskanie tego leży w kontakcie z tymi siłami ideowymi, które przygotowują przyszłość ustrojową Europy podzielonej ma zorganizowane narody pracownicze. A za­tem trzeba iść – z SYNDYKALIZMEM.

Na czym zaś polega syndykalizm, tego czytelnikom „Przełomu” nie potrzebujemy już wykładać.



[1] Biblioteka Zespołu Stu Nr. 9; Jerzy Valois, uczeń Sorela, Lwów 1929.



[1] Stanisław Swianiewicz (lub Świaniewicz, 1899-1997) – polski ekonomista i sowietolog. Współzałożyciel Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej (1930), polskiej placówki sowietologicznej działającej w Wilnie. W 1939 r. trafił do niewoli sowieckiej; jako jedyny więzień obozu w Kozielsku został wycofany z transportu na miejsce straceń w Katyniu. Zesłany do łagru, opuścił go w 1941 r. dzięki interwencji polskiej dyplomacji, która umożliwiła mu w 1942 r. wyjazd ze Związku Sowieckiego. Autor m.in. prac: Psychiczne podłoże produkcji w ujęciu Jerzego Sorela (1926), Lenin jako ekonomista (1930), Polityka gospodarcza Niemiec hitlerowskich (1938), Forced Labour and Economic Development (1965), W cieniu Katynia (1976).

[2] Rudolf Hilferding (1877-1941) – niemiecki polityk oraz myśliciel polityczny i ekonomiczny. Działacz SPD, minister finansów Niemiec (1923, 1928-1929). We wpływowej pracy Kapitał finansowy (1910) uzasadnił z marksistowskiego punktu widzenia konieczność porozumienia politycznego między ruchem robotniczym a posiadaczami kapitału. Zginął z rąk Niemców.

[3] Paul von Beneckendorff und von Hindenburg (1847-1934) – pruski wojskowy i polityk, urodzony w Poznaniu. Feldmarszałek, szef sztabu niemieckiej armii (1916-1918). W okresie międzywojennym prezydent Niemiec (1925-1934), zwolennik przywrócenia monarchii Hohenzollernów oraz odzyskania ziem utraconych na rzecz Polski.

[4] Gustav Stresemann (1878-1929) – niemiecki polityk; działacz Niemieckiej Partii Ludowej. Kanclerz (1923) i minister spraw zagranicznych Niemiec (1923-1929). Laureat pokojowej nagrody Nobla z 1926 r. za swój wkład w zawarcie tzw. paktu reńskiego (1925), normalizującego stosunki między Niemcami a Francją. Dążył do odzyskania pokojowymi metodami terytoriów utraconych przez Niemcy w 1918 r. m.in. na rzecz Polski.

[5] James Ramsay MacDonald (1866-1937) – brytyjski polityk pochodzenia szkockiego. Działacz Partii Pracy, premier Wielkiej Brytanii (1924, 1929-1935).

[6] Luigi Federzoni (1878-1961) – włoski dziennikarz, pisarz i polityk. Minister kolonii (1923-1924, 1926-1928), minister spraw wewnętrznych (1924-2926), przewodniczący Senatu (1929-1939), przewodniczący Akademii Włoskiej (1939-1944). Jako członek Wielkiej Rady Faszystowskiej w 1943 r. głosował za odwołaniem Mussoliniego ze stanowiska premiera, za co w tzw. procesie werońskim (1944) skazano go zaocznie na śmierć we Włoskiej Republice Społecznej.

[7] Edmondo Rossoni (1884-1965) – włoski polityk. Przed I wojną światową działacz Włoskiej Partii Socjalistycznej, po wojnie – Narodowej Partii Faszystowskiej. Zwolennik rewolucyjnego syndykalizmu. Minister rolnictwa i leśnictwa (1935-1939). Jako członek Wielkiej Rady Faszystowskiej w 1943 r. głosował za odwołaniem Mussoliniego ze stanowiska premiera; skazany zaocznie na śmierć we Włoskiej Republice Społecznej.

[8] Fr. „w głębi”.

[9] Giuseppe Bottai (1895-1959) – włoski dziennikarz, poeta i polityk. Kombatant I wojny światowej; komendant grupy Abruzzów i Marchii podczas „marszu na Rzym” (1922). Od 1930 r. profesor uniwersytetu w Pizie. Wiceminister korporacji (1929-1932), gubernator Rzymu (1935-1936), minister oświaty (1936). Skazany zaocznie na śmierć w procesie werońskim przez władze Włoskiej Republiki Społecznej. Po II wojnie światowej uciekł do Afryki, gdzie służył w Legii Cudzoziemskiej pod nazwiskiem André Bataille. Po amnestii (1947) powrócił do Włoch.

[10] Gieorgij Plechanow (1856-1918) – rosyjski filozof i działacz polityczny. Od 1879 r. jeden z przywódców narodnickiej organizacji Czarny Podział. W Szwajcarii założył Wyzwolenie Pracy (1883), pierwszą rosyjską organizację marksistowską. Współzałożyciel Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (1898). Na zjeździe SDPRR w Brukseli (1903) sprzeciwił się programowi Włodzimierza Lenina; w rezultacie stanął na czele frakcji mienszewików (socjaldemokratów) skonfliktowanej z partyjną frakcją bolszewików (komunistów). Po rewolucji lutowej (1917) powrócił do Rosji.

[11] Okres działania rosyjskiego Rządu Tymczasowego, od lipca do listopada 1917 r. kierowanego przez adwokata Aleksandra Kiereńskiego (1881-1970).

[12] Ros. „grożąca katastrofa i jak z nią walczyć”.

[13] Fr. „Boże, stół czy miska?”

[14] Paul von Beneckendorff und von Hindenburg (1847-1934) – pruski wojskowy i polityk, urodzony w Poznaniu. Feldmarszałek, szef sztabu niemieckiej armii (1916-1918). W okresie międzywojennym prezydent Niemiec (1925-1934), zwolennik przywrócenia monarchii Hohenzollernów oraz odzyskania ziem utraconych na rzecz Polski.

[15] Heinrich Brüning (1885-1932) – niemiecki polityk. Działacz katolickiej partii Centrum, kanclerz Rzeszy (1930-1932). Wprowadził szereg rozwiązań właściwych ustrojowi autorytarnemu.

[16] Piotr Dunin-Borkowski (1890-1949) – polski polityk i myśliciel polityczny; działacz ruchu konserwatywnego. Wojewoda lwowski (1927-1928) i poznański (1928-1929). Autor m.in. prac: Zagadnienie zmiany podziału administracyjnego (1930), Tendencje ustrojowe w Polsce (1931)

[17] Niemiecka Narodowa Partia Ludowa (DNVP) – konserwatywno-nacjonalistyczne ugrupowanie działające w Niemczech w latach 1918-1933.

[18] Niem. „dekrety nadzwyczajne”.

[19] Ogłoszony w 1929 r. plan rozłożenia na raty reparacji wojennych, do których spłaty zobowiązano Niemcy na kongresie w Paryżu (1919), opracowany przez międzynarodowy zespół kierowany przez amerykańskiego finansistę Owena Younga (1874-1962).

[20] Paul Painlevé (1863-1933) – francuski matematyk i polityk związany z Republikańską Partią Socjalistyczną. Minister edukacji (1915-1916), minister wojny (1917, 1925-1929), minister finansów (1925), premier Francji (1917, 1925).

[21] W 1925 r. Marthe Hanau i Lazar Bloch założyli czasopismo „La Gazette du Franc et des Nations”, którego używali do wpływania na kurs giełdowy papierów wartościowych i wyłudzania wkładów w nieistniejące inwestycje. Wydawców gazety aresztowano i postawiono przed sądem w 1928 r.

[22] W 1929 r. bankier Albert Oustric ogłosił bankructwo swojego banku, który wcześniej wykorzystywał do prowadzenia spekulacji finansowych. Bankructwo okazało się z góry ukartowane. Śledztwo w sprawie Oustric’a pogrążyło kilku powiązanych z nim polityków.

[23] Raoul Péret (1870-1942) – francuski polityk. Wiceminister spraw wewnętrznych (1913-1914), minister przemysłu i handlu (1914), minister sprawiedliwości (1917, 1930), minister finansów (1926). Oskarżony o wspieranie przestępczych działań Alberta Oustric’a, lecz uniewinniony przez sąd w 1931 r.

[24] André Tardieu (1876-1945) – francuski polityk. Minister spraw zagranicznych (1932) i premier Francji (1929-1930, 1932).

[25] Alexandre Millerand (1859-1943) – francuski polityk. Minister przemysłu i handlu (1899-1902), minister wojny (1912-1915), premier (1920) i prezydent Francji (1920-1924). Przeszedł z pozycji socjalistycznych na prawicowe.

[26] Francesco Nitti (1868-1953) – włoski polityk, działacz Partii Radykalnej, a po II wojnie światowej Włoskiej Partii Socjalistycznej. Minister rolnictwa, przemysłu i handlu (1911-1914), minister finansów (1917-1919), minister spraw wewnętrznych i premier Włoch (1919-1920). W latach 1924-1945 na emigracji.

[27] Stylicho (zm. 408) – naczelny wódz wojsk rzymskich. Należał do plemienia Wandalów. Zginął zamordowany przez przeciwników politycznych.

[28] Odoaker (zm. 493) – wódz germański; w 476 r. obalił ostatniego zachodniego cesarza Romulusa Augustulusa i odesłał insygnia cesarskie do Konstantynopola, likwidując Cesarstwo Zachodniorzymskie. Zginął zamordowany na polecenie konkurenta do władzy na Italią – Teodoryka Wielkiego.

[29] Fr. „formuje się wobec przeciwnika”.

[30] Heimwehr (niem. „krajowa siła zbrojna”) – paramilitarna organizacja polityczna działająca w Austrii między I wojną światową a Anschlussem. Głosiła idee antyliberalne i nacjonalistyczne. Jej przywódcą był książę Ernst Starhemberg (1899-1956).

[31] Johann Schober (1874-1932) – austriacki polityk. Od 1918 r. do śmierci szef Dyrekcji Policji w Wiedniu; przyczynił się do obalenia monarchii Habsburgów. Kanclerz Austrii (1921-1922, 1929-1930), wicekanclerz (1930-1932) i minister spraw zagranicznych (1921-1922, 1929-1932). Pierwszy przewodniczący Interpolu (1923-1932).

Najnowsze artykuły