Artykuł
Ku romantyzmowi

Ogólnie stwierdzają, że nie ma definicji romantyzmu, uchodzi jednak uwadze, że jest ona niemożliwa. Jeżeli bowiem romantyzm jest przeciwieństwem racjonalizmu, a definicja może być tylko racjonalistyczna, przeto zdefiniowanie romantyzmu jest takim samym usiłowaniem, jak usiłowanie, aby niewidomy przeżywał barwy, gdy mu je ktoś racjonalistycznie określa. Dlatego romantyzm przeciwstawia rozumowi intuicję, dlatego Husserl[1], aby się przedostać do idei, zniósł dotychczasową logikę, dlatego Spann[2] w swej Kategorienlehre stara się zbudować – moim zdaniem dotychczas bezskutecznie – odrębną logikę dla romantyzmu.

Jeżeli istotą romantyzmu jest uczucie, to wszelki zewnętrzny wyraz tego przeżycia, które nazywamy uczuciem, jest tylko śladem, niejako sygnałem procesu wewnętrznego. Rozum chwyta te ślady i porządkuje je, a wskutek tego przekształca i zmienia. Czyni to swoimi środkami, a więc nie jest w stanie oddać istoty przeżycia. Dlatego nie można się „nauczyć” ani piękna, ani filozofowania (jeżeli istotę filozofii widzieć będziemy w twórczości). Można je tylko przeżywać. Żadna estetyka nie sprawi, aby człowiek, który, jak się popularnie mówi, nie ma smaku, nauczył się przeżywać piękno, a może tylko dowiedzieć się, co inni uznają za piękne.

Człowiek tworzy sobie przeto dwa światy: jeden rozumem, drugi intuicją. W pierwszym nie możemy wyjść poza granice czasu i przestrzeni. Jest to też świat zimny i ubogi. Zbudowany jest na tym, co jest dostrzegalne, a co porządkuje się wedle przyjętych praw logiki. Jest to więc świat zmienny, nie ma bowiem stałego, absolutnego punktu oparcia. Wiedzie z konieczności do ateizmu, a w moralności do utylitaryzmu.

Świat drugi, świat uczucia, nie jest związany warunkami czasu i przestrzeni. Sięga poza nie, a niekrępowany – w swoich narodzinach – tylko dostrzegalnym, zdolnym jest spełnić tęsknoty człowieka i dać mu środki do pokonania tego, co duszę jego przejmuje strachem.

Świat ten nazywamy romantycznym, wydobywając z pojęcia romantyzmu to, co jest w nim istotnym, to jest to, co je czyni przeciwstawieniem racjonalizmu.

Człowiek oba te światy ma w sobie. Kwestią jest tylko, czy one doszły w nim do harmonii między sobą, czy też jeden z nich przygłusza drugi. Historia wykazuje epoki, w których przeważa jeden lub drugi typ ludzi, wykazuje także okresy harmonii, jak również, że hegemonia jednego kierunku wywołuje reakcję drugiego i dążenie do uzyskania pewnej równowagi.

Analizując wedle tych kryteriów obecną europejską kulturę, stwierdzić musimy, że do wielkiej wojny hegemonię miał racjonalizm. Pytanie, które zaprząta głębsze umysły, opiewa: czy z objawów, które po wielkiej wojnie wystąpiły na jaw, można wnioskować, że Europa dostrzegła, iż racjonalizm nie jest w stanie zaspokoić pragnień ludzkości, że wskutek tego ludzkość szuka innej drogi, mającej przynieść ulgę. Jeżeli stwierdzimy przełamanie się racjonalizmu, to w myśl powyższych uwag oznaczałoby to silniejsze wystąpienie na jaw tego kierunku, któryśmy nazwali romantycznym.

Sądzimy, że przesilenie europejskiej kultury polega właśnie na hegemonii racjonalizmu. Przyniósł on w dziedzinie politycznej ten ustrój, który pod nazwą demokracji jest z jednej strony atomizacją społeczeństwa, z drugiej zaś strony jego mechanizacją. Pierwsza objawia się w zaniku tych instytucji, które powstały i rozwijały się organicznie. Druga objawia się w mechanicznej zasadzie większości, na której tak pojmowana demokracja polega. Rezultaty w świecie politycznym ujawniają się w niezdolności organów zbudowanych przez tak pojmowaną demokrację do rządzenia. Jeżeli za zasadniczą formę tych ustrojów uważać będziemy parlamentaryzm, to nie może ulegać wątpliwości, że potrzebuje on sanacji na wszystkich swych piętrach, jeżeli ma być zdolnym do dźwigania na sobie rządów. Dlatego też powszechnym jest przekonanie, że jeżeli Europa nie ma się stać kozacką w znaczeniu rządów absolutnych, to racjonalizm powinien zejść ze swego tronu i szukać pojednania z tym światem, któryśmy nazwali romantycznym. Pojednanie to jednak musi być uczciwe, to jest do głosu winien przyjść czysty idealizm płynący z uczucia, z intuicji, a nie sztucznie wyhodowany przez swego przeciwnika: racjonalizm. Powiedzmy od razu, że to pojednanie może nastąpić tylko przez pośrednictwo religii.

Skreślone wyżej ogólnie ujęte uwagi pragniemy zilustrować przykładami. Bolszewizm jest szczytem racjonalizmu. W niepospolitej Kulturgeschichte der Neuzeit mówi Egon Friedell[3], że bolszewicy użyli nieznanego dotychczas w dziejach ludzkości środka, bo odebrali narodowi rosyjskiemu duszę. Przeciwstawieniem bolszewizmu był w swych narodzinach faszyzm. Z żadnej nie powstał doktryny i wszelką chciał obalić. Był tylko młodością, krwią, instynktem. Tymi tylko motywami nie można jednak rządzić. Toteż Mussolini[4] racjonalizuje swój pierwotny romantyzm, a współczesność patrzy z natężeniem, jak daleko pójdzie w tej racjonalizacji, czy faszyzm z odrębnych źródeł płynący nie zakończy się bezduszą bolszewicką. Pocieszają nas, że to, co jest dzisiaj, jest okresem przejściowym.

Nie chcemy mnożyć przykładów. Analiza naszych własnych polskich stosunków przywiodłaby nas niechybnie do wniosku, że my także znajdujemy się w okresie przesilenia. Po odzyskaniu niepodległości znaleźliśmy się w szczególnie trudnym położeniu. Nie mieliśmy bezpośredniej tradycji, bo ona przez zabory została przerwaną. Sięgnęliśmy więc do obcych wzorów, nie dostrzegając, że państwa, z którychśmy je czerpali, są właśnie w przesileniu i same szukają nowych dróg i środków. Po dziesięciu latach widzimy, że trzeba naprawiać, uzupełniać, zawrócić z drogi. Że tak jest, że się zrodziło przekonanie o istnieniu takiego przesilenia, dowód znajdujemy w powszechnym wołaniu o reformę ustroju państwowego. Jeżeli ci, którzy mają na to wpływ, nie zaspokoją tej ogólnie odczuwanej potrzeby, zawiodą pokładane w nich nadzieje, a w społeczeństwie wzmogą niepokój. Nie chcemy też przypuszczać, żeby dzieło reformy nie stało się faktem. Idzie tylko o to, aby sięgnęło do źródła zła, aby nie zadowoliło się usunięciem powierzchownych objawów choroby, ale dotarło do dna, to jest, aby dostrzeżono, że wchodzi tu w grę nie kwestia takiego lub innego urządzenia pewnych organów, ale kultura narodu.

Wychodzę z założenia, że dzieje tworzą nie stosunki ekonomiczne, ale duch. Kulturą narodu jest wszystko, w czym się objawia jego dusza. Wyrazami jej najpotężniejszymi są nauka, sztuka i religia. W żadnej nauce postęp nie jest możliwy bez teorii, a ta polega na idei zrodzonej z intuicji. Nic też nie stworzy sama metoda, bo jej zadaniem tylko sprawdzać, stwierdzać lub odrzucać. Postęp nauki – to szereg idei utrwalonych lub zastąpionych przez nowe, które się znowu sprawdza doświadczeniem. Nieustająca praca ducha i jego twórczości. Sztuka jest najbardziej oddaloną od racjonalizmu. Gdyby się jednak zupełnie wyswobodziła od niego, byłaby tylko krzykiem lub zbiorem plam, jak z drugiej strony, gdyby mu się całkowicie poddała, byłaby tylko artystycznym przemysłem. Niechaj mi wreszcie nikt nie mówi, że Kościół rzymskokatolicki zracjonalizował naukę Chrystusa. Kto nie wgłębił się w naukę Kościoła o łasce, powinien powstrzymać się od sądów.

O cóż więc idzie? O zrozumienie, że ubogą jest kultura, która broni się przed wszystkim, co nie jest racjonalistycznym. Że jest także szkodliwą, dowodzi obecne przesilenie. Idzie więc o rozszerzenie horyzontu, o dopuszczenie do głosu motywów irracjonalnych. Aby kulturę narodu na tę szerszą, pełną światła drogę wprowadzić, zadania tego podjąć się winna elita narodu: uczeni, artyści, Kościół. Kto wierzy w poprawę, w rozwój, w możliwości doskonalenia się, ten odda racjonalizmowi, co mu się należy, ale szczęśliwszej przyszłości oczekiwać będzie od romantyzmu, jakeśmy go tutaj starali się zarysować.

 



[1] Edmund Husserl (1859-1938) – niemiecki matematyk i filozof, twórca fenomenologii, wykładowca uniwersytetów w Halle (1887-1901), Getyndze (1901-1916) i Fryburgu Bryzgowijskim (1916-1928), autor m.in. Logische Untersuchungen (1900-1901) i Ideen zu einer reinen Phenomenologie und phenomenologischen Philosophie (1913).

[2] Othmar Spann (1878-1950) – austriacki filozof, socjolog i ekonomista, krytyk marksizmu i liberalizmu, twórca teorii zdecentralizowanego państwa korporacyjnego, która wywarła pewien wpływ na austriacką prawicę lat 30-tych XX w. Od końca lat 20-tych członek austriackiej NSDAP, po Anschlussie usunięty z uniwersytetu, więziony w Dachau, autor m.in. Der wahre Staat (1921), Gesellschaftsphilosophie (1932) i Naturphilosophie (1937).

[3] Egon Friedell (1878-1938) – austriacki filozof, historyk, dziennikarz, krytyk teatralny, aktor, dyrektor artystyczny wiedeńskiego kabaretu Fledermaus, współpracownik m.in. gazet „Schaubühne”, „Fackel”, „Neuen Wiener Journal” i „Stunde”, popełnił samobójstwo, gdy miał zostać aresztowany przez nazistów, napisał m.in. Die Judastragödie (1920) i Kulturgeschichte der Neuzeit (1927-1931).

[4] Benito Mussolini (1883-1945) – włoski polityk, premier, twórca i przywódca ruchu faszystowskiego. Początkowo głosił poglądy socjalistyczne (w latach 1912-1914 był redaktorem naczelnym lewicowej gazety „Avanti!”). W 1922 r. po tzw. Marszu na Rzym został nominowany na urząd premiera Włoch, tym samym rozpoczął się proces kumulowania władzy przez faszystów. Prowadził duże inwestycje infrastrukturalne, budował ustrój korporacyjny, zwalczał opozycję, starał się wzmocnić pozycję Włoch na arenie międzynarodowej (m.in. wszczął wojnę w Abisynii). Podczas II wojny światowej był sojusznikiem III Rzeszy. Został rozstrzelany przez włoskich komunistycznych partyzantów.

Najnowsze artykuły