Człowiek
szuka prawdy, ale i nawzajem prawda szuka człowieka, i z istoty jej zależy jej
na tym, aby była poznaną. Często co do rzeczy, względem których prawdy szukamy,
znaleźć jej nie możemy; często zaś znowu co do innych, w których jej nie
szukamy, udziela nam się ona wspaniale, a poniekąd nawet, odmiatając błędy
rozkrzewione, mimowolnie nam się narzuca. Życie, które z jednej strony na
poznanej już prawdzie opierać się powinno, z drugiej samo nam ją wykrywa i
staje się księgą obfitszą częstokroć w naukę, niż księgi, według których jest
prowadzonym. Jak Dantowi, gdy wśród ciemnych zarośli
życia wpadł w najgłębszą przepaść, objawiła się tam prawda w postaci
Wirgiliusza, tak w najgorętszych częstokroć życia utarczkach, prawda objawia
się nam w tym lub owym wypadku, bądź pomyślnym, bądź przeciwnym; bądź iż
występuje ozłocona zorzą nadziei lub żywym promieniem radości, bądź też iż się
wydobywa z czarnej chmury zgryzot, smutku, albo nawet rozpaczy. Prawda jest
istotą w sobie treściwą i niepodległą, i od dowolnego człowieka upodobania
niezawisłą, i każde poznanie jest właściwie uznaniem. Dlatego najdroższą prawdy
zdobyczą jest to, co się w nas samym życia naciskiem wraża. Ta księga życia
jest jedynym autorem najwyższe prawdy życia popularnie wykładającym, bo we
wszystkich wmawiając jedno, do każdego innym przemawia sposobem, do jego stanu
umysłowego zastosowanym, i w każdego wraża tyle tylko, ile się w nim pomieścić
może.
II.
Są prawdy życiem osiągnięte,
które do udzielania nie są właściwe, ponieważ są powszechnie znane, i przybytek
do nich dla tego, któremu z życia się wywinęły, zależy jedynie na tym, iż z
powszechnych stały się jego własnymi, z oderwanych stały się prawdami z nim
zrośniętymi, prawdami in concreto. Udzielone, tracą to
znaczenie, bo wypowiedzeniem samym przechodzą na powrót w tę atmosferę
ogólności, w jakiej się znajdowały zanim się obróciły w oddech tego, który ich
doświadczył, to jest własnym do nich świadectwem się dostał. Dla innych znaczenia
tego nabyć one mogą jedynie przez nacisk własnego także ich życia.
III.
W badaniu prawdy wiele na tym
zależy, ażeby nie wyprzedzać skutków, lecz je przyjmować dopiero wtenczas, gdy
przez postęp pracy dojrzeją. W Piśmie Świętem, szczególniej
w Nowym Testamencie, cierpliwość i skwapliwość są jako konieczne pierwiastki
życia w Bogu przytaczane (Coloss. I. 1 1.), i z
położenia nowo przyniesionej na świat prawdy, zasada ta wielką miała wagę.
Ogromna masa oporu i życia, w którym nie było ducha bożego, zalegała świat
naprzeciw drobnemu, zaledwie co do swej rozległości znacznemu wiecznej prawdy
zarodkowi. Niecierpliwość, skwapliwość byłyby zwątpiły tę nierówność okiem
mierząc. Lecz w małą garstkę wyznawców prawda sama nadzieję nieskończonej
przyszłości wlewała, i ci w oparciu się o odwróconą jeszcze rzeczywistość byli długodusznymi (longanimi).
Później, gdy prawda górę wzięła, radość stała się przemagającą, lecz zawsze aż
do dnia ostatniego pozostawały szczątki, które cierpliwością tylko mogli
zachować, wierni w zetknięciu ze swym kościołem. Podstawa chrześcijańska w
społeczności dzisiaj panuje; lecz coraz głębiej organizując się, coraz nowe z
jej istoty wypływające umysłowe i towarzyskie utwory wyprowadza, i te, gdy po
kolei nastają, zanim oporną względem nich rzeczywistość przemogą, także przez
cierpliwość tylko opierają się o nią i rozpinają nad nią. Do tych postaci
należy i dzisiejsza filozofia. Tak więc cnota, o której mowa, jest nieodstępną
oprawą prawdy na wszystkich stopniach jej rozwinięcia na świecie, jest jakoby
tęczą promieniami słońca na ciemną chmurę rzuconą. W osobnym człowieku główne
dla cierpliwości miejsce jest wewnątrz niego samego, w tym, ażeby skoro mu
wyższa prawda zabłyśnie, nie chciał jej od razu, jakby rzecz jaką dowolnemu
obejściu się poddaną zagarnąć, lecz żeby bezustannie do niej jako do istoty
umysłowej szczerą pracą się zbliżał, przeszkody usuwał, gdy te na nowo drogę
jego zalegną, jeszcze je usuwał na nowo, wierząc nieustannie w osiągnięcie celu
swych dążeń, aż póki w tym swobodnym poroście, on i prawda nawzajem dla siebie
i do siebie nie dojrzeją.
IV.
Jest w życiu ludzkim rzeczą
niemałej wagi, niezmiennie z właściwym taktem i miarą trzymać się w sferze
sobie właściwej, to tylko przedsiębrać, czego wewnętrzne powołanie dopuszcza, i
przedsiębrać tak jak ono wymaga. Po za tą granicą nic się nie darzy. Każdy tym
czym jest w prawdziwym swej istoty pojęciu, powinien się starać być zupełnie;
rozerwane pierwiastki swej istoty w jedne całość spoić, z resztą zaś, jak do
ogólnego piętna swojego życia, tak i pod względem szczebli, po których to
zasadnicze piętno w szczegółach się rozkłada, nie można się znaleźć dalej
ani wyżej, niżeli tego właśnie kombinacja pierwiastków w nas włożonych
dopuszcza. Niedorzecznością jest silić się na co innego! “Quis vestrum cogitans
potest adjicere ad staturam suam cubitum
unum?" (Math. VI. 27). Już u Pogan
wyrzekli byli mędrcy: Nosce te ipsum! lecz
dopiero religia chrześcijańska bliżej wskazała gdzie szukać tego pojęcia samego
siebie, to jest nie u siebie tak jak go tamci szukali, ale w Bogu czyli w jego
woli.
V.
W codziennym życiu zwykle
teorię oddzielają od praktyki: i ludzi również na teoretyków i praktyków
dzielą, po większej części z lekceważeniem tamtych, tym dając pierwszeństwo.
Lecz są tacy, których powołanie wewnętrzne, polegające na ścisłym zjednoczeniu
żywiołu teoretycznego, do najbardziej oderwanej spekulacji posuniętego, i
praktycznego w najgłębszym jego zapuszczeniu się w rzeczywistość, okazuje się
na każdym punkcie ich życia, tak jak własność chemiczna ciała jakiego w każdej
z osobna cząstce jego poznać się daje. Tacy w każdej sferze praktycznej z
zajęciem się prawdziwie czerstwym przebywają dopiero, gdy do teoretycznej jej
podstawy w pojęciu jasnym się dobiorą, które to wszakże światło często w ciągu
dopiero praktyki samej po omacku rozpoczętej zabłyśnie (ob. 1). Czyj umysł
takim piętnem jest oznaczony, tego życie mozolne i twarde, lecz o tyle bardziej
mocne i pewne. Nikt zaś spokojności dostąpić nie może inaczej, jak tylko
poddając się powołaniu swojemu i oddając swe życie na rozwinięcie pierwiastków,
którymi bez przyczynienia się i wyboru swego, na utrapienie zarazem i szczęścieswoje, nacechowany został. Na utrapienie: im
większa bowiem jest sprzeczność pierwiastków w duszy czyjej sprzężonych i do
pojednania jej zadanych, tym większa jest boleść i smutek, póki się nie
spełnią; — na szczęście zaś, ponieważ im głębsza sprzeczność pogodzona, tym
bardziej i nieskończenie błogi jest stan powstałej stąd jedności.
VI.
Jedna z dolegliwości życia
polega na tym, iż wrażenia rozmaite, których człowiek doznaje, uczucia i inne
stany umysłu i serca, z obiegiem życia coraz się mienią, jedne drugie zacierają,
dziwne tworząc mieszaniny. Często człowiek z najdroższych wewnętrznych nabytków
czuje się niespodzianie wyzutym i śladu ich w sobie nadaremnie szuka; i również
czuje niepewność dnia dzisiejszego, nie może przewidzieć jakim się znajdzie w
przyszłości; i stan jego duszy zdaje się być w każdej chwili drżącym utworem
ślepej igraszki losu. Jest on w sobie jakby tłem Penelopy i tyle go tylko z
jednej strony przybywa, ile ubywa z drugiej.
VII.
Lecz znowu uczucie wewnętrznej
wolności w nim się obudzi i powstaje usiłowanie ustalenia, uwiecznienia w sobie
tego wszystkiego, co kiedykolwiek smutkiem lub radością nas przejmowało,
gnębiło lub podnosiło. O ile on na stanowisku uczuć i tych niepojętych wrażeń
pozostanie, celu tego, jakkolwiek głęboko z istoty ludzkiej pochodzącego nie
osiągnie. Wyzuć się z wszelkich uczuć i zimno w siebie się cofnąć, także nie
prowadzi do celu, bo pozbycie się wszelkiej treści i napełnienia umysłowego,
uczynienie się martwą abstrakcją nie daje pokoju, lecz największy owszem
wewnętrzny ucisk sprowadza. Jedynym więc środkiem jest rozwaga, która nie trawi
wrażeń wewnętrznych, lecz je wytrawia, każdy stan naszego umysłu zrozumieć się
stara i za objawienie w nas ducha opatrzności uważa. Zbliża ona te
stany umysłowe jedne do drugich, w jedną całość je łączy i w tej całości
porusza się i żyje. Żaden nowy stan umysłowy, który zbieg okoliczności życia w
nas wywołuje, nie zagarnia nas wtenczas wyłącznie, nie zaciera całej naszej
przeszłości, żeby z nią razem jutro nową zmianą być pochłoniętym; lecz
każdy wchodzi w całość zachowaną w sercu przez rozpamiętywanie, i z nią
się łączy, zbogaca ją i miarkuje i nawzajem przez nią jest miarkowany, a
prawdziwa stąd wynikająca postać, w tym Panteonie wszystkich nabytków umysłu,
miejsce mu zabezpiecza. Nie można zaprzeczyć, iż uczucia takim rozpamiętywaniem
roztworzone, tracą na bezpośredniej żywości, i z tego względu taki stan umysłu
jest zubożeniem. Lecz ten ubytek wynagrodzony jest przybytkiem prawdy,
trwałości i jasności, a uczucie jakie ten stan umysłu za sobą sprowadza, z
żadnym innym nie może iść w porównanie.
VIII.
W potocznym życiu nieraz to
wielkością nazywamy, co na jej imię wcale nie zasługuje, będąc zbrodniczą i
niedołężną małością; ale olbrzymi potwór nawet wielkości, często nasz umysł
tak przeraża, że go od doskonałości odróżnić nie umiemy, i rażącym ogromem
omamieni, równie przed kolosalnym sfinxem na kolana
padamy, jak przed utworem dłuta Praxytela. Prawdziwa
wielkość człowieka polega na wielkości moralnej. Wygórowanie jednego duszy
przymiotu doskonałością jej nie jest. Jednoczyć się one powinny; bo ten, który
nad drugimi zbytnią otrzymuje przewagę, staje się często jakby przepaścią
wszystkie inne chłonącą. Takie ich utrzymanie w jedności i zgodzie, ażeby w
niczym za przepisany im zakres nie wykraczały, polegając na silnym ich rządzie, jest
właściwie mocą duszy. Zdawać by się mogło, że najłatwiej jest mocy duszy
dostąpić temu, którego przymioty i namiętności samo zrównoważyło przyrodzenie.
Lecz równowaga taka jest często wzajemną neutralizacją, której wypadek
obojętny i wątły. Jeśli dobrze powiedzianym zostało: “La force se nourrit
par 1'action", tedy to naprzód w wewnętrznym umysłu obrębie
zastosowanie znajduje; i walka potrzebna wtenczas, gdy jedne duszy żywioły nad
drugimi górują, tym natężeniem właśnie moc jej pomnaża.
IX.
W badaniu prawdy wiele na tym
zależy, aby zachodzić na nią ze wszystkich stron, w rozmaitych kierunkach
ponawiane na nią wyprawy przedsiębrać, aż póki się pojęcia rzeczy nie
zdobędzie; nie chcieć zaś, jak to często bywa, jednym dotknięciem rzecz pojąć,
a gdy się to nie powiedzie, odwracać się od niej, i za własne niedołęstwo mścić
się na niej tą obelgą, iż ona poznać się nie daje. “Cognoscetis
veritatem et veritas liberabi vos" (Joann.
VIII. 32).
X.
Jak w badaniu prawdy tak i w
działaniu wielka okazuje się różnica w sposobach odbywania szczegółów się
nasuwających, między tym, który do ich odbycia bierze się tak, iż przypadkowi
zostawia koncepcje, które mu o nich przyjść lub nie przyjść mogą, i na które
czeka, póki nie przyjdą, a gdy ich nie widać, nie wie nieborak, w którą ma iść
stronę, — a tym który myśli każdemu danemu przypadkowi właściwe, wewnętrzną
ich koniecznością wydobywa w ścisłym porządku, zawsze zatem i siebie samego i
tego co czyni jest pewien, i zawsze widzi jasno kierunek, który ma zachować.
XI.
Wykład rzeczy w
pismach filozofów najczęściej tak brany bywa, iż po zgłębieniu już istoty
rzeczy i prawdy, ukształtowany został do jej nauczania. Tymczasem rzecz brać
należy tak, jak to z natury poznania wypływa; to jest, że wykład prawdy jest
własnym wykładaniem się tej prawdy. Droga dojścia do niej jest także drogą
nauczania jej, i postęp wykładu najgłębszych właśnie pisarzy, uważać należy za
ruch nie już tylko pisarza do czytelnika, co jest dodatkowe, lecz za ruch
umysłu do prawdy i prawdy w głąb umysłu, co jest głównym stosunkiem.
XII.
Przy oddawaniu się nauce dzieł
wielkiego jakiego głęboko i rozlegle sięgającego pisarza, nie dosyć jest
przejść jego pisma, ale ponawiać trzeba ich rozwagę, żyć z nich i pod nimi, aby
zupełnie złożone w nich skarby na własność swą zamienić i wzbogacić się
przybytkiem z ich działania na serce nasze, z nas samych wydobyć się mogącym.
Taki stopień wyrozumienia rozległego i głębokiego umysłu, nie przychodzi od
razu według woli, lecz dojrzewa sam; chociaż sądzić znowu nie należy, ażeby bez
pracy naszej dojrzewał, przy gnuśnym opuszczeniu się człowieka i oczekiwaniu
gotowych objawień. Gdy tu chodzi o poznanie, pojęcie, o dojrzewanie do
pojęcia, tedy w jasnej tylko, pracowitej, bezustannej myśli i wśród
niezachwianej wiary w moc poznania, ta dojrzałość przyjść może. Dzieła takich
mężów są w każdym wieku jakby posadą granitową, około której inne społeczne
zdobycze, jako pasmo gór w rozmaitych kształtach zalegają. Przez ich poznanie
zyskuje się co do każdego dziejów okresu, podkład do poznania najbliżej dziejów
przyszłości, nad poziomami wieku dzisiejszego w obłokach się bielącej.
XIII.
Chodzenie lunatyków po
miejscach niebezpiecznych, nie przez większą zręczność jest sprawione, lecz
przez większą lekkość i wyjęcie z więzów materii, które w tym
stanie zachwycenia ma miejsce, i przebudzeniem czyli popadnięciem w dawny
stopień materialności ustaje. Jest to obraz biegu rzeczy w sferze ducha.
Przejęcie się najwyższymi zasadami, oddanie się im w służbę, nadaje większą
łatwość życia i przez największych niebezpieczeństw otchłanie i trudności,
swobodnie przeprowadza. To nie tylko z pojęcia rzeczy wypływa; kto
bowiem odda się potęgom, które wszystkim władna, ten ich władze dzieli; ale i
dzieje o tym w szczegółach przekonywają?
XIV.
Każdy badacz prawdy, na niej
tak jak się w nim samym wewnętrznie objawia, z odwagą oprzeć się i bezustannie
coraz głębiej z siebie rozwijać ją powinien; i pisma drugich ma brać za środek,
za pomoc do tego wewnętrznego rozwijania, nie dążyć zaś do polihistorycznego
łatania się z drugich, i bycia tym, co się z nich wykroi. Stąd ocenić się daje
zawód p. Cousin.
XV.
Obrazoburcy, którzy w czasie
powstania Niderlandów przeciw Filipowi II zniszczenia swe rozpostarli, byli
tylko objawieniem się w gminie tych wspaniałych potęg umysłowych, które w owej
zmianie rzeczy działały. Jak w naturze wszędzie napotykamy materię,
tak w składzie rzeczy publicznych wszędzie napotykamy motłoch, a każdy
pierwiastek duchowy na każdego sposobem jemu właściwym działa. Tam więc czyste
promienie światła zapaliły były prochownie niskich namiętności.
XVI.
Jeden z nowszych dziejopisarzy
sprawiedliwie uważa o Filipie II, iż się powodował oderwaniami (abstrakcjami),
zamiast żywych pomysłów. Pomysły wyższe i rzeczywistość, nie są
sobie wrogami; owszem pierwszych zadaniem jest wejść w rzeczywistość, przez nią
zatem zupełność i chwałę zyskać; rzeczywistości zaś zadaniem jest, przez
ukształcenie się do wyrazu pomysłów, poświęcenia nabyć i zostać uprawnioną.
Nie jest więc rzeczywistość obca pomysłowi i po za nim położona, tak iżby on
bez niej obejść się mógł, iżby mógł istnieć bez niej, lub iżby z niejautodafé według zasady „pereat mundus fiat justitia" dla oderwanego pomysłu robione być
mogło; lecz jest rzeczywistość częścią prawdy do jej chwały i zupełności
potrzebną, do której ona w nieodzownym stosunku zostaje, tak że skoro perit mundus, i justitia perit. Filip
zaś oderwanego szczytu pomysłów się trzymał; chciał, aby wierzchołki drzew
wprost rosły do nieba, nie zapuszczając w ziemię korzeni. Zachowanie podkładu
religijnego w instytucjach społecznych i w prawodawstwie, głównie na tym
zależy, ażeby Bóg i człowiek i wszystkie szczegóły ich wzajemnego stosunku, tak
były uważane i załatwiane, jak to z prawdziwego pojęcia ich istoty wypływa.
Sposób, którym Filip działał na korzyść katolicyzmu, był zupełnie
niechrześcijański, jak owa zasada o zatraceniu świata dla sprawiedliwości jest
najgłębszej istocie Chrystianizmu przeciwną. Samym przyjściem swoim na świat
uchylił ją Zbawiciel: “Non enim misit Deus filium suum in mundum ut judicet mundum,
sed ut salvetur
mundus per ipsum(Joann.
III. 17). Odstrychnienie się od siebie religii i
społeczeństwa w dwóch kierunkach miejsce mieć może; albo chcąc religii bez
społeczeństwa, wytępiając dla niej plemię ludzkie, zamiast cierpliwego onego do
niej przyswajania; i w tym kierunku miała miejsce Inkwizycja hiszpańska: albo
chcąc społeczeństwa bez religii, i w tym kierunku widzieliśmy dumnie głoszony
ateizm prawa.
XVII.
Niedawno, gdy przy dyskusji
projektu jakiegoś do prawa w izbach francuskich, wypadło mówić o tytułach
szlacheckich za cesarstwa nadanych, jedni z deputowanych oświadczyli
się przeciwko takiej wzmiance w projekcie, ze względu iż są przeciwni
szlachcie; inni zaś uznając szlachtę, wyrazili, iż po prawem w obyczajach
istnieje, i prawa o niej mówić potrzebują. Uwagi godnym zjawiskiem w
społeczeństwie jest taki rozejm i wzajemna obojętność pomiędzy prawem i
obyczajami: jest to tylko dalszy ciąg owego w nowszych czasach ustanowionego
rozejmu pomiędzy religią a społecznością. Zasady instytucji wszelkich i działań
prawodawczych, w obyczajach narodu polegać winny, a prawo ma je obwarować,
porządkować i rozwijać; prawodawstwo być powinno obyczajnością do przytomnej
rozwagi przyprowadzoną, z pod ślepego przypadku wyjętą; obyczajność zaś
narodowa, żywym tylko w stosunki życia towarzyskiego wprowadzonym prawem! —
Uważając bliżej stan rzeczy, jaki się z powyższego czynu okazuje,
dwa we Francji zachodzą prawodawcze dzieła: jedno odbywane jest w głośnych
rozprawach mównicy przez osoby tytuł prawodawców noszące, drugie zaś odbywa
towarzystwo samo obyczajnością, którą z siebie wykształca. Tak rzecz uważając z
stanowiska, w obrębie samych elementów politycznych zajętego, okazuje nam się
ich rozdwojenie: lecz wchodząc dalej w wielkie historyczne rzeczy stosunki,
ukaże nam się podobno, iż w ręku Opatrzności dwa te przeciwne dążenia ku
jednemu działają. Prawodawstwo francuskie jawne i pisane, od dawna jest tylko
niszczeniem, trawieniem wszystkiego co było. Lecz duch ludzki samą tylko
ujemnością nie da się uraczyć i dzieje równie jak natura mają horrorem vacui. W miarę jak prawodawstwo rozprawiające co
raz bardziej ciało towarzyskie z obumarłych już pozostałości dawniejszych
oczyszcza, i ślady zamiatania swego w Kronice pod tytułem : “Bulletin des lois" składa,
zawiązują się po całej rozległości organizmu społecznego, w zaciszu
familijnego życia i miejscowości rozlicznych, utwory, które w owo vacuum coraz bardziej wyrastają. Duch
dziejów jak często tak i tutaj urąga się z układów ludzkich i głupstwem czyni
ich mądrość. Rozumieją w swej mądrości fabrykanci ustaw fundamentalnych, iż
mają dwie Izby, Parów i Deputowanych i wielką do tego wagę
przywiązując, nad równowagą władz dzień i noc głowy sobie łamać nie przestają;
a tymczasem opatrzny postęp kolei ludzkich, w Konstytucji swej dwie ich izby
czyni jedną, którą nazywa ujemną, a po za nimi stanowi izbę, której obrady choć
przy drzwiach otwartych są tajne, która odbywa swe posiedzenia w całości ciała
towarzyskiego i którą dodajną nazwać by można.
XVIII.
Jedność pojęcia i bytu, który
wykłada filozofia spekulacyjna, w doświadczeniu poznać można na wewnętrznym
kształceniu się człowieka: każde głębsze pojęcie siebie i powołania swego,
silniejszy i jakby odrodzony byt człowiekowi nadaje, do wyższej potęgi go
podnosi: a większe znowu umocnienie umysłowego bytu i charakteru przez walkę
życia, jest także otwarciem głębszego o sobie przeświadczenia. Człowiek co do
istoty swej jest bytem osnowanym z myśli i myślą w
byt się wradzającą.
XIX.
Jeżeli w zwyczajnym biegu
rzeczy, do zachowania swej właściwości w natłoku rozmaitych stosunków, dosyć
jest działać w miarę jak one swym nasuwaniem się do czynności nas pobudzają,
to znowu pamiętać trzeba, że najszlachetniejszymi życia owocami są te
działania, co żadnych okoliczności naciskiem nie wywołane, ze swobodnej,
jasnej, wewnętrznej myśli biorą początek. Takim to zwłaszcza zamiarom nigdy nie
należy dać ginąć, lecz je starannie wydobywać, pielęgnować i w rzeczywistość
wprowadzać.
XX.
Błędne to jest wyobrażenie,
które w wieku dzisiejszym panuje, jakoby polityczna sfera w towarzystwie była
wszystkim, a reszta stosunków lichym tylko jej za podłogę służącym
materiałem, który w sobie żadnej wartości nie ma i lekceważonym lub zaniedbanym
być może. Owszem, każdy stosunek towarzyski, jak oto: familijny, miejscowy,
jest jednym z momentów, z żywiołów życia towarzyskiego i ma nieskończoną wagę
i wartość; a skoro człowiek w takim stosunku, w którym Opatrzność go umieściła,
dobrze i prawie się zachowuje, wypełnia swe przeznaczenie i dostępuje
prawdziwej godności.
XXI.
W tym co się obecnego stanu
towarzystwa dotyczy, nauka i książki są teraz zawsze o znaczny czasu przeciąg
wstecz poza teraźniejszym rozwinięciem rzeczy, które tylko z
pożycia z ludźmi poznanym być może. Pochodzi to z nadzwyczaj szybkiego w
czasach naszych obiegu wypadków, kształcenia się i przekształcania wszystkich
stosunków, których najświeższy nawet wykład za chwilę się przedawnia.
XXII.
Nie można wymagać, aby każdy w
każdej chwili okazywał się tym czym jest istotnie; bo życie każdego w
rozleglejszych stosunkach umieszczonego człowieka, w ciągu tylko długich czynów
się rozwija. Każdy więc także zrezygnować na to się powinien, iż od masy,
która drobne tylko atomy pod rozbiór brać umie, będzie nie poznanym, i temu
słowami nie zaradzi, tylko rozwinięciem swoim czynów do zupełności.
XXIII.
Nieodstępnych prawideł
zachowania się własnego tylko do tego zmierzających, żeby osobistość górę
otrzymała, lub nietykalna pozostała, przepisywać sobie nie należy; tylko
zawsze mieć za prawidło cel, który na nas i przez nas ma wejść w rzeczywistość.
Dla owego to w wyższym porządku rzeczy czerpanego celu, winniśmy stosownie do
zmiany okoliczności, zachowanie się osobiste zmieniać, a nigdy osobistymi
prawidłami rozkrzewienia się rzeczy stosownie do pory i okoliczności, nie
tamować i nie tłumić. Chodzi bowiem o to, aby rzecz której człowiek służy, nie
zaś oddzielona od rzeczy osobistość jego górę wzięła.
XXIV.
Czynność powinna być nie jak
raptowny zalew, który wnet osiąka i schnie na słońcu,
lecz jak głęboka wspaniała rzeka, która wśród wszelkich na swej powierzchni
ruchów fali, dna nigdy nie traci, nie tylko błyszczy lecz i w głębi koryta choć
nie postrzeżona całą wagą płynie. Ten już wzgląd okazuje znaczenie modlitwy w
życiu: nie jest ona gnuśnością i stratą czasu, lecz owszem człowiekowi tę wagę
na dno życia nadaje.
XXV.
Wokoło nas nie to tylko się
snuje co widzimy, lecz sprawy ludzkie i stosunki moralne, zamiary i
przedsięwzięcia, są równie jak siły niebieskie w bezprzestannym niepostrzeżonym
obiegu. Bezustannie nadchodzą rzeczy, które dopiero spostrzegamy gdy już
nadeszły, inne zaś podobnież odchodzą, których zupełne dopiero widzieć nam się
daje odejście. Niespodzianie i znienacka czasami, w odległych od siebie
przerwach, wieczny, niewstrzymany ruch tego koła częściami nam się odsłania.
Ważny to jest powód rozważności w postępkach, aby mimo wiedzy nie zrywać i nie
tratować tła, które się snuje, albo w nie nóg swoich nie wplątać.
XXVI.
W zawodzie praktycznym
załatwienie każde wtenczas odbywać należy, gdy się ono z całości położenia
naszego, jako zadanie w myśli urodzi; gdyż opuściwszy tę chwilę, w której
człowiek dopomaga tylko swym działaniem wydobyciu się płodu w okolicznościach i
rzeczach poczętego, zacierają się potem często w uwadze najpotrzebniejsze
działania, których jednak myśl zawadza w innych zatrudnieniach,
tak iż wówczas nie jest się ani w tym co się już powinno było odbyć, i czego
teraz mara powraca, ani też w tym co się ma przed sobą. Głównym zaś warunkiem
jasnego, zwięzłego i czerstwego działania jest, aby nie krzyżować operacji,
lecz oddać całe swe siły umysłowe obecne okolicznościom. Przez nabyty nałóg
nie krzyżowania i nie mieszania działań odwłóczeniem, przez postawienie się na
tym stopniu, aby zjawienie się każdej nowej potrzeby działania, było zaraz
hasłem niezwłocznego rzeczy załatwienia, nabywa się pewnej ostrości i czujności
praktycznej, która w każdym danym przypadku stanowczy punkt
wynaleźć, i najkrótszy sposób dostania się do celu obrać umie.
XXVII.
Co człowiek z prawdziwym
przekonaniem o dobroci rzeczy w swojej sferze przedsięwziął, to
przy każdej sposobności popierać i rozwijać powinien, nie zważając na
zniszczenia wokoło niego w rozleglejszej sferze zachodzące. Lecz widok
zniszczeń i gruzów nie do opuszczenia się, lecz do czynności prowadzić
powinien, i dosyć jest uznać się podkopanym wtenczas, gdy i nas bieg rzeczy
wywróci, nie uprzedzać zaś swego upadku upadkiem odwagi i pracy. W rozwijaniu
coraz dalszym początków, które się z położenia rzeczy dla każdego
w sferze jego zawiązały, jest przeznaczenie każdego, którego człowiek
wstrzymywać nie ma prawa, lecz powinien powiedzieć sobie w tej mierze z Hamletem:“He that hath the steerage of my course, direct my sail" (Ten sam który jest sternikiem mojej
podróży, żagle moje nastawia). Często zaś widzimy, iż ludzie od przeznaczenia
swego odpadają nie przez zmianę przekonania, lecz przez to, iż nie mogą
przenieść na sobie wyboru środków, które jedynie i wyłącznie odpowiadają
zamierzonemu celowi.
XXVIII.
Zwyczajnie człowiek do tego
tylko przywiązuje wartość, co przez czyn jego własny lub drugich pod oczami
jego powstaje, co mu ubyć lub przybyć może; do tego zaś co ma bezpośrednio z
daru Opatrzności, i co często najlepszą część istoty i bytu jego stanowi,
żadnej nie przywiązuje wagi, i szczególnych potrzeba wstrząśnień, aby mu
odkryć, jaki skarb takie dary dla niego stanowią. Z wieloma stosunkami
umysłowymi i towarzyskimi tak się ma rzecz, jak w ekonomii politycznej ze
światłem, powietrzem i wodą, które chociaż żadnej nie mają ceny targowej,
ważniejsze są od wszelkich towarów.
XXIX.
Teraźniejszy czas przenikając
głębie społeczeństwa ogólnymi poruszeniami, albo zaciera istniejące z dawnych
czasów zabytki cichego w stosunkach korporacyjnych, familijnych i innych miejscowych
zamkniętego życia, albo nowym ustalić i rozkrzewić się nie daje. Społeczeństwo
jest jak płyn który potrzebuje spoczynku, aby zawarte w nim cząstki utworów rozmaitych
krystalizować się mogły. Jak rok słoneczny, tak i dzieje mają swe pory. Wiek
przeszły odznaczał się tą przewagą szczegółowych stosunków; ogół był
zaniedbany, i dlatego gdy jego obudziły się wymagania, wywróciły, co z ich
uszczerbkiem było wybujało. Powrót do tamtych spokojniejszych stosunków
jest teraz znowu potrzebą, lecz będą one mogły, w nowej do teraźniejszej pory
zastosowanej postaci, odrodzić się i rozwinąć wtenczas dopiero, gdy powikłania
ogólne rozplączą się, i sfera jego uporządkowana zostanie.
XXX.
Przy takim o jakiem się rzekło
(ob. 7.) przenikaniu wszystkiego co dzień niesie, bądź w nas, bądź obok nas,
mniej jest ważne napełnienie dnia pewnymi oznaczonymi zatrudnieniami:
albowiem choćby nawet założone odbyć się nie dały, cokolwiek na nas przyjdzie,
zawsze zostanie zużyte, zawsze się w pokarm umysłowy obróci. Przy takim tylko
rozważnym wypadków codziennych obrabianiu, życie staje się szkołą, gdy
tymczasem zwykle czerpane z niego bywają te tylko nauki, które gotowe na
powierzchni jego, podają się do. zerwania; a marnie bywają opuszczane głębiej
ukryte a najpożywniejsze prawdy. Rzadko gdzie ziemia złoto i kosztowne kamienie
niesie na powierzchni lub w przejrzystych strumykach; największych jej skarbów
pracą tylko dobrać się można. Toż samo stosuje się do nauk, jakie nam życie
podaje.
XXXI.
Znakomitość ludzi historycznych
polega na tym wyraźnym, silnym i niewątpliwym oddaniu się służbie, pewnego
pierwiastka społecznego. Każdy w pewnej tylko chwili, w pewnym przesileniu się
bezustannego obrotu dziejów jest szczęśliwy i u szczytu chwały, i im się
wyraźniej odznacza jego charakter, tym bardziej wyłącznie pewnej tylko porze
dziejów przyswaja go Opatrzność. Nieraz przychodzą tacy ludzie za wcześnie, a
wtenczas usuwa ich zbieg okoliczności, i do lepszej Opatrzność zachowuje ich
pory. Nieraz także zużytych oddala od steru już dla innychprzeznaczonego,
lub towarzyszącym ich działaniu nieszczęściem, różnicę pory roku historycznego
oznacza. Co do dłuższego lub krótszego takich mężów powodzenia, wszystko na tym
zależy, aby zasadę stanowiska swojego, w całości spraw ludzkich, jak najszerzej
i jak najgłębiej założyli na istotnych społeczności pierwiastkach, nie zaś na
potocznych powierzchownych tylko oparli je wymaganiach. Zresztą jak nieznośnym jest
przywłaszczeniem, chcieć zaczynać od siebie bieg dziejów, pomiatać tym
wszystkim co poprzedziło, tak niemniej nieznośne jest chcieć na sobie kończyć
rozwinięcie ich, i niewstrzymanemu ich potokowi nie dać iść za siebie. Inaczej
wszakże takich mężów, chociażby biegiem czasu już wyścignionych,
historia, a inaczej codzienny motłoch ocenia. Dla historii wieki wszystkie są
jakby dniem jednym, i dzieło przez każdego odbyte zachowuje ona w żywej
pamięci, i widzi w nim postęp którym zasada wszystkich dalszych postępów
założona została, a tak uczy szanować takich mężów przeszłość, o ile się byt
ich na ziemi w dzień dzisiejszy przeciąga: dla wrzaskliwej zaś zgrai rozprawiaczów, dzień dzisiejszy jest wszystkim, jeden
odcinek całości wieków, ich miarą; wczorajszy dzień i jego reprezentantów
ocenia ona według swoich świeżo wylęgłych wymagań, niepomna na to, iż
wczorajszy tylko uczynił podobnym dzisiejszy, który spotka kolej wspólna
wszystkim dniom przeszłości, z których każdy był także kiedyś dzisiejszym, a po
każdym niezliczone jutra nastąpiły.
XXXII.
Według różnicy historycznych
pór roku, wypadki czasu każdego w inny niejako takt się poruszają. Gdzie ogół,
gdzie zasady społeczne na dnie niejako towarzystwa spoczywają spokojnie, tam
dla działania indywiduów większe jest pole, i wydatniej one występując,
stanowią niejako wypukła rzeźbę, na tej spokojnej płaszczyźnie towarzystwa.
Lecz są czasy, w których rzeczy mają się odwrotnie, gdzie żadna z
wątpliwości socjalnych nie rozwiązuje się, wszystko jest w zawieszeniu,
każdy z osobna boi się zabrać do ich rozstrzygnięcia, i nastawać o to, żeby się
cały stan rzeczygwałtownie nie wstrząsnął i nie
przemienił. Żądaniem osób zdaje się być wtenczas wszystko trzymać
w zawieszeniu, unikać starcia się ostateczności. Wszyscy wtenczas oczekują
czegoś, a każdy odwłóczy działanie w tajemnym widoku, iż rzeczy niespodzianie
bez jego rozwiążą się przyczynienia. Jest to ważną, a lubo niepozorną, za to
jednak często tym skuteczniejszą częścią działania ludzkiego, nie wkraczać
gwałtownie w bieg rzeczy, przez co jak w płynącej wodzie gwałtownymi
poruszeniami, opór się w nich obudzą; lecz im dać i rozwijać się z siebie
samych. W czasach takich zwykli występować na jaw pół ludzie, równie w sobie
nierozplątani jak stan rzeczy, który ich żywiołem się staje, bez charakterów, i
bez przekonania, obfitością słów pokrywający wewnętrzne swoje ubóstwo.
Mniemają wszakże, iż to oni bieg rzeczy na zasuwkę zamknęli. Żadna
pora roku w dziejach także nie jest nieruchoma.
XXXIII.
Strona czynnego działania, jest
w życiu koniecznie potrzebna do dojrzałości, nawet na stronie myślenia. Inaczej
bowiem, jedna myśl na drugą zachodzi, jedna drugą zaciera, i nie następuje
nigdy to powszechne wszystkich połączenie się. Przed działaniem, myśli są
jakby siły przed stworzeniem świata niepodległe, po za sobą bujające;
działanie przymusza je do wejścia w jeden utwór i spoiny wypadek. Ten utwór,
jako świat przez tamte siły utkany, rośnie w miarę ich wzrostu, pomnaża się w
moc i rozległość.
XXXIV.
Dobroć życia od ciągłego
przenikania się nawzajem tych dwóch jego żywiołów, to jest uwagi na to, czego
się doznajei co ją czyni, i działania według jasnych
myśli zależy; cierpienie zaś ciała, jasność poznania i siłę czynienia tamują.
Stąd zdrowie i uwaga na jego zachowanie i wzmocnienie, nabiera wartości
większej niż jest osobista tylko dogodność, i uwolnienie się od dolegliwości.
Takie unikanie cierpień jest tylko ujemną stroną rzeczy, która dopełnia się
dopiero przez zastąpienie tych cierpień prawdziwą rozkoszą życia, której
pierwiastkiem najbardziej wewnętrznym, jest rozwinięcie się zupełne umysłowej
człowieka istoty. Fizyczne życie człowieka powinno być jakby olejem, którym
się karmi płomień wyższego życia w duchu. Zdrowie do tego zdolnym je czyni.
XXXV.
Historia, podając nam
sposobność rozwagi dawniejszych i odleglejszych, a rozmaitych nader położeń
ludzkich, bądź w większym bądź w mniejszym obrębie, może się przyczynić do
rozjaśnienia i upłodnienia położeń, w jakich się sami znajdujemy. Jak rozmaite
zmiany powietrza, nie tylko dotykają gór i drzew, które w chmury podnoszą swe
wierzchołki, lecz wpływem swym dosięgają najcichszych nawet roślin po
dolinach, tak wielkie dziejów ludzkich wypadki, każdego mniej więcej ogarniają.
W położeniu każdego człowieka przebija się historyczny pierwiastek, który
zależy na tym, czym się każdy do ogółu odnosi, i w czym kolei przez ogół
doznanej piętnem jest oznaczony. Przez rozważanie położeń własnego życia, w
związku, jaki z tymi kolejami mieć mogą, w miejsce rezultatów z osobistych
tylko doświadczeń wyciągniętych, a stąd zawsze do pewnego stopnia ciasnych i
małych, również w miejscu rezultatów z cudzego tylko dalekiego, zewnętrznie
przez opowiadanie poznanego doświadczenia nabytych, a przez to oderwanych i
suchych, — zyskuje się trzeciego rodzaju rezultaty, będące żywym środkiem i
jednością między tamtymi dwoma, to jest rozległe i wielkie całą rozległością i
wielkością dziejów ludzkości, a przy tym żywe całą żywością osobistego
położenia. Postępując na tej drodze zwolna a nieustannie, wyjaśniają się
powoli przez najdrobniejsze szczegóły piętna czasów, podobieństwami do naszego
się zbliżających, lub różnicami odchodzących od niego. Czym innym jest historia
dla tego, który w niej jedno tylko złote pasmo bez przerwy, aż do chwili, w
której się obecnie znajduje, przez tło własnego także swego życia snujące się
upatruje, a dla tego, w którego oczach ona jest widowiskiem względem niego
zewnętrznym i obcym, i który przypatruje jej się z jałowym zdumieniem, jakby
hecy lub komedii małpiej.
XXXVI.
W tych czasach, trudno żądać
dobrego bytu i szczęścia na taką wagę, na jaką w innych spokojniejszych czasach
mieć je było można; dosyć, gdy się ma początek ich jakiś, który rozszerzać
należy stosownym użyciem, tak jak blaszkę złota, która biciem nieskończenie
rozciągać się daje.
XXXVII.
Zadaniem ludzkości jest, ażeby
każdy powołanie swoje rozwinął i do zupełności doprowadził, nie zaś ażeby
każdy dostąpił najwyższego szczytu, i w oderwanym do niego dążeniu opuszczał
stały grunt rzeczywistego położenia i powołania swojego. Całość ludzkości
składa się z dziejów egzystencji równie stopniowanych i rozgałęzionych, jak
całość stworzeń w naturze; i doskonałość nie na tym zależy, ażeby
wszystkie wychodziły z siebie przestawały być sobą, dla stania się stworzeniem
na najwyższym szczeblu stojącym, lecz aby każde stworzenie było sobą jak
najzupełniej, i wszystkie siły bytu swojego do dojrzałości przyprowadziło, (ob.
20).
XXXVIII.
Często zamierzone czynności dla
przeszkód rozmaitych, odbyć się nie dają. Wtenczas zwykle wlepia człowiek
zasmucone oczy w próżnię tego co nie doszło, zamiast uważania rzeczy tak, iż w
miejsce nabytków i postępów, które zakładaliśmy sobie przez pewne zatrudnienia
osiągnąć, Opatrzność nadarza nam inne postępy i nabytki, kładąc nas w potrzebie
odbycia innych czynności. Gdybyśmy się umocnili w tym sposobie uważania rzeczy,
zachowalibyśmy dosyć spokojności umysłu i przytomności, aby z każdej wokoło
nas krzewiącej się rośliny, ożywczy miód ciągnąć i nieść do ula naszego. Czas
rzeczywiście stracony jest ten tylko, który przepędzamy po za prawdziwą istoty
naszej częścią, to jest bez myśli prawdziwych; ten zaś, który zamiast w
myślach o jednej rzeczy, przepędzamy w myślach prawdziwych
drugich, nie jest stracony, bo przy takim sposobie jego użycia, nigdy siebie
samych nie tracimy. Często nawet przekonać byśmy się mogli, iż lepsze jest to
co nam zrządzenia Opatrzności przynoszą, od tego co nam zabierają,
iż lepsze są drogi, które nam ona otwiera, od dróg które nam przecina.
XXXIX.
Plany ogólne czynności w ten
tylko sposób są właściwe, aby przez przybliżenie, przez przecięcie, kroki nasze
do nich zbliżać, ku nim prostować, tak, iż jeśli dobrze były powzięte, i jeśli
przy nich wytrwamy, okaże się, że wszystkie nawet nieprzewidziane okoliczności,
a nawet pozorne odrywki, takim planom służyć, przy
nich utrzymywać nas będą. Nigdy zaś planu niewolniczo i tak zakładać sobie nie
należy, jakoby przez to Opatrzność miała być ujęta w okowy, i krok za krokiem
postępować miała według ułożonej przez nas marszruty. Przy takim ich
zakładaniu sobie, chybienie szczegółu jednego całość wywraca.
XL.
Zwyczajnie ludzie zastanawiają
się nad rzeczami, nie stosownie do istoty tych rzeczy, lecz
stosownie do swego temperamentu i chwilowych dyspozycji; skąd taka rozmaitość
zdań u rozmaitych ludzi, a nawet rozmaitość u jednych i tych samych, czyli ich
zmienność. Kto zaś z najbliższym swym sąsiadem, to jest z sobą samym od dnia do
dnia nie zgadza się, jak ten ma się zgodzić z dalszymi? Sposobem najskuteczniejszym
pojednania ludzi, jest upowszechnienie między nimi prawdziwych pojęć o
rzeczach: prawdziwa bowiem zgoda na jedności przekonania, nie zaś na
przytępieniu i opuszczeniu się w swym przekonaniu zależy, a
otrzymana przez takie przytępienie, często niespodzianie znika, jakby nagłym
wiatrem rozwiana.
XLI.
Często ludzie wyrywkiem tylko
szczegóły biorąc na uwagę, upatrują w rzeczach niedogodności, około których
zaradzenia troszczą się i mozolą, gdy tymczasem całość, do której te szczegóły
należą, najczęściej zaradzenia takie już w sobie mieści. Często wszakże
Opatrzność, mając wieki przed sobą, nie dogadza niecierpliwości ludzkiej,
która liczy na godziny.
XLII.
W położeniach ludzkich widzieć
i czuć się daje jakieś zaćmienie, z którym światło lepszego życia walczy,
chcąc go przezwyciężyć; lecz nigdzie i nigdy zupełnie go przemóc, i z niego
się wyswobodzić nie zdoła. Najpiękniejsze życia chwile mają ten cień na sobie,
tak jak dnie najpogodniejsze mają na sobie coś tajemnie ponurego, i ukryty
zaród burzy, która często przeraża nagłym wybuchem. Ten stosunek
pierwiastków, z których to życie jest osnowane, ta
ich niemożność zupełnego osiągnięcia stanu, do którego
bezustannie dążyć się zdają, zwiastuje inny jakiś rzeczy układ, w którym się to
wszystko ułoży i ustali.
XLIII.
Gdy z tego, jak w potocznym
życiu jedni ludzie o drugich sądzić zwykli, chcemy sobie o nich wyobrażenie
utworzyć, niemożność tego wnet spostrzegamy. Zwykli oni oznaczać innych
zaprzeczeniami tylko, ujemnościami, upatrując w nich wady i niedostateczności.
Lecz zawsze podstawą bytu każdej istoty być musi coś stanowczego, dodajnego, i zaprzeczenie, ujemność, brak żaden nie mógłby
się oczom objawiać, jak tylko występując na czymś dodajnem,
stanowczym. Jakoż istotnie owym zaprzeczeniom odpowiadają przymioty lepsze, i
nawet to co osobno uważane niedoskonałością tylko być się wydaje, ma często
mniej więcej w sobie zaród walki jakiejś i przetrawienia ku dobremu. Jak z
jednej strony ludzie w ogólności chcą się wydawać lepszymi niż są, tak z drugiej
są lepszymi niż w potocznym życiu nawzajem jedni u drugich uchodzą. Łatwiej
jest zresztą chwytać się zaprzeczeń, i o nich rozprawiać; gdyż najobszerniejsze
pole mówienia o nicości, która całą przestrzeń tego co nie jest, a być by
mogło, w sobie mieści: gdy zaś chodzi o ocenienie tego co jest w człowieku, o
ocenienie jego jestestwa, potrzeba do tego nie każdemu danej wyrozumiałości i
spokojności, potrzeba uznania granic pewnych', w jakich zawsze osobne każde
stworzenie właściwość swą wyraża i zamyka. Nadto oceniając drugiego według tego
czym jest, bliski zwrot do tego, czym też istotnie jest oceniający, a wypadek
tego porównania nie zawsze przypada do smaku. Prawiąc zaś o tym, co nie jest, a co
rozległą pustynię możności w sobie zawiera, łatwiej uniknąć na tych
obszarach spotkania się z sobą samym, które dla wielu jest zabijające.
XLIV.
Nic tak duszę człowieka nie
czyni przystępną złemu, jak brak wyraźnego przeniknięcia powołaniem jakimś i zatrudnieniami stanu. Jest ona wtenczas jakby skarbem
zakopanym dla nieba, około którego skradzenia zły duch się krząta. Skarb ten o
tyle tylko przeznaczeniu swemu odpowiedzieć jest zdolny, i zostać przy swym
właścicielu, o ile jako czynny kapitał w służbie jego jest użyty. Lepsze jest
powołanie gorzkie, ciężkie, z cierpieniami połączone, które może nad miarę
osobistość człowieka przyciera, niż próżnia zupełna w życiu, która osobistości
bujnie rozrastać się daje. Często człowiek użalający się na srogość losu,
dopiero gdy z niej wydobyć lub wymknąć się potrafi, spostrzega że namiętności
jego tej rózgi potrzebowały, i że nieraz klęska także jest mistrzynią swobody.
XLV.
Prawdziwie bardzo powiedział
Göthe w swym Fauście:
Wer lehrt mich nun, was soll ich meiden,
Soli ich gehorchen jenem Drang?
Ach! Unsere Thaten so wie unsere Leiden,
Sie hemmen unser's Lebens Gang.
Zanim się działać zaczyna,
zdaje się zwykle, iż strumień działania naszego daje się skierować wszędzie,
dokąd się unoszą życzenia nasze. Schiller powiedział:
Bis an des Aethers bleichste Sterne
Erhob mich der Entwtirfe Flug;
Nichts war so hoch und nichts so ferne,
Wohin ihr Flügel mich nicht trug.
Lecz skoro prawdziwemu,
treściwemu, z natury rzeczy i stosunków naszych wydobywającemu się działaniu
się oddamy, wykazuje ono wnet nieodzowne rozwinięcia swego warunki, które na
miejsce owych życzeń i urojeń wstępują, i którym poddać się trzeba. Pierwsza
chwila przejścia z tamtego stanu do tego, jest bolesna, obudzą smutek i
rozpacz, które u wielu piętnem całego ich życia pozostają, tak iż zwrot ciągły
ku tamtemu stanowi zwykł się w nich budzić; co między innymi było i Schillera
odznaczającą cechą, a w czym Göthe od niego się różnił. Zresztą nie należy dać
władać nad sobą tym warunkom działania, w sposób tylko wywieranego przez nie
zewnętrznego przymusu, lecz owszem poznać ich zasadę w biegu rzeczy, i poddać
im się z wolnością, opuścić siebie jako utwór swych marzeń i życzeń
osobistych, a na to miejsce, zyskać siebie jako lepszy daleko utwór zrządzeń
Opatrzności. W tej tylko drodze wolność umysłowa ocalić się daje. Pięknie znowu
Schiller mówi w innym miejscu:
Des Gesetzes strenge Fessel, bindet
Nur den Sklaven-Sinn der es verschmäht:
Mit des Menschen Widerstand, verschwindet
Auch des Gottes Majestät.
XLVI.
Nie należy zbytnio łączyć
wszystkich szczegółów życia, chcieć wszystkie napotykane w nim sprzeczności
pogodzić; gdyż przez to łatwo uwikłać się można w życiu, i treści jego
pozbawić, której zyskanie na tym zależy, żeby wszystkiemu dobremu w różnych
kierunkach i okolicach napotykanemu, a często na chwilę tylko rozkwitającemu,
szczerze i czerstwo się oddać, chociażby były w tym żywioły, które sprzecznymi
między sobą zdawać by się mogły; pogodzenie ich prędzej czy później zostawić
temu który wszystkim władnie, wszystko rozgranicza, jednoczy i miarkuje.
Usiłowanie ciągłego niejako z urzędu łączenia i kombinowania rzeczy, robi
życie jałowym, niejako arytmetycznym zadaniem, w którym istoty wszystkie mają
tylko znaczenie liczb do jednej sumy należących. Dążność taka wychodzi na
to, jak kiedy kto żadnym nie umie cieszyć się kwiatem, żadnym pokrzepić się
owocem, póki go w porządku botanicznym między wszystkimi innymi nie
sklasyfikuje. W miejscu takiego z umysłu łączenia, odkrywa się między rzeczami
wewnętrzna jedność, którą mają ze spójności źródła z jakiego idą; lecz ta
powolnym tylko działaniem wykrywa się sercu tego, który postępuje w życiu z tą
wiarą, iż w otaczających go rzeczach coś jeszcze wyższego od nich snuje się i
krzewi. Pięknie powiedział Mickiewicz:
Dziewczyna czuje,
odpowiadam skromnie,
A gawiedź wierzy głęboko;
Chucie i wiara
silniej mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko
i oko.
Martwe znasz prawdy
nieznane dla ludu;
Widzisz świat w
proszku, w każdej gwiazd iskierce:
Nie znasz prawd
żywych, nie zobaczysz cudu.
Miej serce, i patrzaj w serce.
Z niektórymi nie pogodzonymi
sprzecznościami całe życie przetrwać musimy, lecz możemy ich odejść z tą
pociechą, iż one dla nas tylko są nie pogodzone, a że po nas pozostaje ten,
który jak je wywołuje, tak i znosi: tylu podobnych nam ludzi, którzy zrządzeń
jego śledzić nie przestaną, i rozwiązania wielu zagadnień się doczekają. I ci
nareszcie co po nas nastąpią, wiele nierozwiązanych zagadnień podadzą w
dziedzictwie przyszłym pokoleniom, bo są zaprawdę i takie sprzeczności,
których świat ten cały nierozwiązanych odejdzie, i pogodzenie ich przyszłemu dopiero
przekaże. Taka wiara w przyszłość, już na obecne działanie wpływ stanowczy
wywiera, odejmuje ową gorączkę i niecierpliwość, która po za dniem dzisiejszym
nic nie widząc, wszystko w nim pomieścić usiłuje, a przez to nie daje dziełom,
których potrzebę dzień dzisiejszy za sobą sprowadza, tego wykończenia, jakie
otrzymać mogą przy spokojności tylko i baczności trafnej, jak nic z dnia
dzisiejszego nie pozwalającej na późniejsze, tak też nic z późniejszych na
dzisiejszy gwałtownie nie przenoszącej. Ściąga się to nie tylko w
mniejszym obrębie do czynności potocznych dnia każdego, lecz i w większych
zakresach epoki wieków do tego, ażeby nie wszystkie udoskonalenia, których
rzeczy ludzkie z istoty swej dopuszczają, chcieć wyczerpać od
razu, dręcząc je bezustanną poprawą; by pojąć konieczne szczeble takiego
postępu, i co wytrawienia dopiero potrzebuje, do tego przygotowania tylko na
rachunek dzisiejszego dnia przyjmować, a dalsze postępy i wykończenie,
przyszłości przekazywać. Sufficit diei malitia sua.