Artykuł
Faszyzm, hitleryzm, bolszewizm
Franciszek Bossowski

Na pierwszy rzut oka wydaje się paradoksalne zestawienie tych trzech, tak do siebie niepodobnych syste­mów rządzenia. Faszyzm zawiera pakt Laterański z Wa­tykanem, tępi bolszewizm, odrzuca idee rewolucji francu­skiej z r. 1789, stara się wskrzesić tradycje starożytnej Romy, władczyni świata, podkreśla potrzebę autorytetu w życiu publicznym, walczy z wadami własnego społeczeń­stwa, otacza szczególną opieką rodzinę i dziecko itp. Bolszewizm tępi bezwzględnie religię, kapłanów zsyła ma­sowo na Sołowki, zrywa z wszelką tradycją, stara się w człowieku zdusić wszelkie szlachetniejsze uczucia, które człowieka ponad zwierzę wznoszą i tak spodloną, sterrory­zowaną jednostkę ludzką chce wprząc, jako siłę roboczą, do pracy w maszynie państwowej; — bolszewizm chce oprzeć ustrój społeczeństwa i państwa na ideach czysto racjonalistycznych z wykluczeniem wszelkich momentów nadprzy­rodzonych, ułatwia rozwody, spędzanie płodu; wyrafinowanym ustawodawstwem przeszkadza małżonkom spędzać razem nawet chwile wypoczynku (bo w każdym zakładzie na inny dzień tygodnia przypada wypoczynek) itd.

A jednak przecież i faszyzm i bolszewizm wyrastają i wyróść mogą tylko na pewnym wspólnym podłożu, tj. na podłożu głębokiego przesilenia politycznego i moralne­go naszych czasów, a różnica w tym jedynie leży, że każdy z tych kierunków innej szuka recepty na uzdrowienie spo­łeczeństwa.

 

I.

Parlamentaryzm swą moc i znaczenie czerpał nie z sa­mej tylko ustawy wyborczej, czy też z ustawy, określają­cej kompetencje parlamentu: o sile parlamentu decydowali ci, którzy w tym parlamencie zasiadali. Pierwotny parla­mentaryzm stanowy moc swą czerpał z siły organizacji stanowych, których był wyrazem, a organizacja stanowa to — jak wiadomo — organizacja mniejszych i większych władców feudalnych, związanych wspólnością przywilejów politycznych. Nic dziwnego, że monarcha musiał się li­czyć z tak potężną organizacją, musiał starać się o to, aby zapewnić sobie współdziałanie tej organizacji przy realizacji swych planów politycznych, a tym samym musiał się liczyć i z parlamentem stanowym, który był wyrazem wspomnia­nej organizacji. Kiedy ustrój stanowy począł się rozkładać, to w Anglii parlamentaryzm nie stracił mimo tego swej siły, gdyż zasiadali w nim przedstawiciele klas, które nadal umiały utrzymać rolę dominującą w życiu publicznym (np. wielcy właściciele ziemscy, na których barkach spoczywał ciężar samorządu lokalnego, a którzy przy tym dzięki sile tradycji, dzięki wpływom gospodarczym, związanym z wiel­ką własnością ziemską, zachowali duże znaczenie, a ponad­to jeszcze „ton nadawali”, tj. ich obyczaje były naśladowane przez inne klasy, ich poglądy, np. w kwestiach hono­ru itp. były przyjmowane jako miarodajne, także przez inne klasy społeczne itd.).

Pozostawiając na boku późniejsze przekształcenia parlamentaryzmu angielskiego, zwłaszcza przekształcenia dokonane w II-ej połowie XIX wieku, zaznaczyć należy, że parlamentaryzm kontynentalny przedstawia się jako prze­niesienie (mniej lub więcej udane) wzorów angielskich do państw zachodniej Europy. Gdzie w skład parlamentu we­szli przedstawiciele klas, mających poważną sumę wpły­wów w społeczeństwie potrzebną do utrzymania znaczenia parlamentu, tam parlamentaryzm zapuścił korzenie i funk­cjonował prawidłowo; w przeciwnym wypadku okazuje się on bezsilny. Parlamentaryzm francuski z czasów restau­racji Bourbonów chciał wskrzesić znaczenie polityczne szlachty francuskiej, które było zachwiane jeszcze przed rewolucją; toteż widzimy jak parlament francuski owego czasu okazuje się bezsilny wobec wypadków politycz­nych, widzimy dalej jak radykalizm podczas wstrząśnień i przewrotów z r. 1830 pozostawia za sobą daleko w tyle programy ówczesnej lewicowej opozycji parlamentarnej itd. Po obaleniu Bourbonów we Francji burżuazja fran­cuska, zahipnotyzowana ideami rewolucji francuskiej z r. 1789, a w szczegól­ności teorią o Volonté générale, nie zdo­łała stworzyć z parlamentu siły, która by przez poparcie rządu zdołała uchronić Francję przed wstrząśnieniami. W ciągu XIX w. przeszła Francja — jak wiadomo — przez dwie jeszcze rewolucje, a każdy następny przewrót poli­tyczny we Francji zaznacza się przesunięciem coraz bar­dziej na lewo ustawy wyborczej i składu parlamentu fran­cuskiego, aż wreszcie po r. 1870 ustala się tam republika skrajnie demokratyczna, przy której nad parlamentem ma przewagę i krajem rządzi właściwie (bardzo wysoko tam stojąca) biurokracja, a niebezpieczeństwom zamachu stanu zapobiega bezsilność władzy Prezydenta Rzeczypospolitej (mającego ciasny zakres władzy i obieranego przez Izby) oraz ubezwładnienie Gabinetu Ministrów wobec Izb. (O przyczynach tego stanu rzeczy pomówię niżej).

Przeciwieństwem Francji były Prusy, o których wiel­ki uczony francuski M. de Vogué powiedział pod koniec XIX wieku (Regards histofiques et littéraires), że są jeszcze społeczeństwem na wpół feudalnym. Na wschód od Łaby ist­niało przed wojną w Prusach 1200 ordynacji, nie licząc dóbr alodialnych. Junkier pruski miał w oczach włościaństwa swej okolicy autorytet oficera, powołanego do dowodzenia tą ludnością w czasie pełnienia służby wojskowej; ponadto sprawował on zazwyczaj funkcje administracji lokalnej ja­ko delegat Landrata; a w ciałach samorządu terytorialnego odgrywał on wybitną rolę. Pruska ustawa wyborcza, oparta na podziale wyborców na trzy klasy wedle sumy opłacanych podatków, zapewniła junkrom bardzo silne wpływy w parlamencie pruskim. Wprawdzie atrybucje parlamentu pruskiego były skromniejsze w porównaniu z atrybucjami innych współczesnych parlamentów euro­pejskich, to jednak widzimy, że pruski parlament, dzięki znaczeniu ludzi w tym parlamencie reprezentowanych, współdziałając z monarchią, umiał zawsze opanować sy­tuację polityczną i nie dopuścić do przewrotów politycznych i to nawet wówczas, gdy znaczenie polityczne junkrów pru­skich zostało zachwiane skutkiem rozwoju przemysłu, któ­rego przedstawiciele poczęli zwalczać monopol junkierskich wpływów politycznych i gdy w parlamencie Rzeszy nie­mieckiej, opartym na powszechnym głosowaniu, powstała silna partia socjaldemokratyczna, wywierająca duży wpływ na rząd Rzeszy i wyzyskująca ten wpływ zawsze dla zwal­czania junkrów. Dopiero przegrana wojna, za którą odpo­wiedzialność w oczach opinii publicznej spadła na cesarza i na junkrów, zachwiała do tego stopnia autorytetem wspomnianych dwóch czynników politycznych, że rewolu­cja, nie dała się powstrzymać.

Brak miejsca nie pozwala zanalizować tutaj stosunków politycznych w innych państwach; zaznaczyć tylko muszę, że analiza taka zawsze potwierdza wypowiedzianą poprzed­nio tezę, mianowicie, że znaczenie parlamentu zawsze za­leży od znaczenia czynników w tym parlamencie reprezen­towanych.

Na ogół jednak nie zdawano sobie sprawy w ciągu XIX i z początkiem XX w. z tej prawdy politycznej. W większości państw europejskich, za przykładem Francji, a pod wpły­wem prądów odrzucających prawo Boskie oraz wszelki autorytet polityczny oparty na tradycji, a uznających wy­łącznie volonté générale za jedynie usprawiedliwione źró­dło władzy, zmieniano ustawy wyborcze, aż w końcu wprowadzono równe, bezpośrednie i powszechne prawo wyborcze do parlamentu. Przy takim prawie wyborczym w masie utonęły i zostały zmajoryzowane wybitne jednost­ki i talenty polityczne; ponadto nawet rzeczywiste interesy szerokich warstw ludności nie mogły znaleźć swego wy­razu w parlamencie przy równym i powszechnym głosowa­niu, przy którym w jednym okręgu głosowali przedstawi­ciele różnych gałęzi produkcji, robotnicy zatrudnieni w różnych przedsiębiorstwach, mających z sobą wprost sprzecz­ne interesy, przedstawiciele różnych zawodów, tzw. wol­nych, urzędnicy publiczni i prywatni itd. W takiej sy­tuacji warunkiem zdobycia władzy i utrzymania się przy niej jest posługiwanie się takimi argumentami, które by dla masy mającej przewagę liczebną, były zrozumiałe i któ­re by przyrzekły zaspokojenie ich pragnień. Jeżeli sobie za­damy ten trud aby przeglądnąć prasę codzienną, a zwłasz­cza prasę najbardziej poczytną, to możemy sobie stworzyć obraz jak pojmują życie publiczne te masy, które dzięki swej przewadze liczebnej odgrywają rolę decydującą przy równym, powszechnym głosowaniu. Toteż w czasie pro­pagandy przedwyborczej agitatorzy poszczególnych stronnictw dokonują arcydzieł sofistyki, aby wynajdy­wać obietnice wyborcze, które by się mogły podobać naj­większej liczbie wyborców danego okręgu, a dostosowane były do ich wyobrażeń o życiu politycznym.

Po ukończeniu wyborów i zdobyciu mandatu posel­skiego zmieniają się zazwyczaj role i wybrany poseł nie myśli o zrealizowaniu obietnic wyborczych; tak samo nie myśli zazwyczaj o kontroli rządu, o ile nie rozchodzi mu się o jego obalenie; poparcia rządowi, potrzebnego mu w chwi­lach dla państwa krytycznych, udzielić nie może, gdyż jest najczęściej jednostką pozbawioną wpływów i znaczenia w społeczeństwie; za to bardzo często zamienia się w peten­ta, który wyjednywa dla siebie lub innych korzyści od rzą­du. Do tego przyłącza się jeszcze w wielu państwach tzw. przebudowa społeczeństwa w duchu demokratycznym, tj. przeprowadzenie takich reform, które by podkopywały eko­nomicznie klasy mające dotychczas przewagę polityczną, a tym samym pozbawiały ich niezależności i zmniejszały ich znaczenie w społeczeństwie. Następstwem tego jest atomizacja społeczeństwa. Do tej atomizacji przyłącza się jeszcze właściwa państwom demokratycznym tendencja do coraz większej ingerencji władzy państwowej w dziedzinę gospodarczą, a taka ingerencja zwiększa bardzo silnie za­leżność jednostki od władzy wykonawczej.

Tak zatomizowane społeczeństwo, w którym przeważna część zawodów służących produkcji lub handlowi, jest zależna od rządu skutkiem ingerencji władzy państwo­wej w dziedzinę gospodarczą i w którym jednostki zdające sobie sprawę z istoty bieżących zagadnień politycznych są majoryzowane przez tłumy analfabetów politycznych, nie może wywierać rzeczywistego poważnego wpływu na bieg wypadków politycznych i dlatego także wybrany parlament bywa bezsilny wobec rządu. W takich warunkach prze­wagę nad parlamentem uzyskuje rząd wsparty na biuro­kracji; a co więcej nawet, posłowie, którzy przecież weszli do parlamentu na podstawie zaufania wyborców, wyrażo­nego przy wyborach, pomimo tak wyrażonego zaufania ludności, są w wysokim stopniu zależni od stronnictw, któ­re ich przy wyborach popierały[1]; co również jaskrawo dowodzi jak małe znaczenie polityczne mają dziś wyniki wyborów. (Świeży konflikt w obrębie francuskiej partii socjalistycznej między kierownictwem partii, a posłami umiarkowanymi należącymi do tej partii, jest wymowną ilu­stracją powyższego stanu rzeczy). Ludność, która nie zda­je sobie sprawy z aktualnych zadań politycznych, a tylko odczuwa własne kłopoty i czuje zarazem, że pomimo pra­wa głosowania jest pozbawiona realnego wpływu na rzą­dy — taka ludność nie wystąpi w obronie ani rządu, ani parlamentu, tak samo, jakby nie wystąpiła ludność całko­wicie pozbawiona prawa głosowania; i dlatego w takiej sy­tuacji każdy zamach stanu, czy to oparty na wojsku, czy to na dość silnej bojówce, ma wszelkie szanse powodzenia. W dodatku demokratyzacja i będąca jej następstwem atomizacja społeczeństwa oraz zależność gospodarcza ludno­ści od państwa, wywołana ingerencją państwową w spra­wy gospodarcze, ułatwiają niezmiernie sytuację ludzi, któ­rzy zdobywają władzę drogą gwałtu, gdyż zatomizowane i zależne ekonomicznie od rządu społeczeństwo nie może się zdobyć na poważny opór wobec rządu rozporządzającego energicznym aparatem administracyjnym (dla takiego rzą­du może być groźny tylko nowy zamach stanu, wsparty na silniejszej bojówce).

Wypadki polityczne ostatniej doby są potwierdzeniem wyżej rozwiniętej teorii; jeżeli są dziś jeszcze państwa eu­ropejskie z równym i powszechnym głosowaniem oraz ze zatomizowanym społeczeństwem i jeżeli w niektórych z tych państw nie było dotychczas zamachów dyktator­skich, to przyczyną braku zamachów są specjalne okolicz­ności powstrzymujące ludzi od zamachów, nie zaś brak wi­doków powodzenia. Na tym tle można dopiero zrozumieć wypadki we Włoszech, Niemczech i Rosji.

We Włoszech, kiedy całe społeczeństwo było wyczer­pane udziałem w wojnie światowej, a nadto zawiedzione w swych nadziejach warunkami pokojowymi, nie zadawala­jącymi narodowych aspiracji, bojówki bolszewickie usi­łowały opanować władzę; zamach bolszewicki się nie udał, gdyż bojówki bolszewickie zostały rozgromione przez samo­rzutnie utworzone bojówki faszystowskie; rozumne zaś wy­stąpienie króla zażegnało wojnę domową i ulegalizowało rządy faszystowskie przez zamianowanie Mussoliniego pre­zydentem ministrów. Istnienie czynników zachowawczych we Włoszech i ich współpraca z faszyzmem ustabilizowa­ły zatem sytuację polityczną w tym kraju i zabezpieczyły go przed dalszymi zamachami ze strony tych, którzy by po­trafili zorganizować jeszcze silniejszą bojówkę. Jakkolwiek dzisiaj przedwcześnie jest jeszcze na ostateczną ocenę dzia­łalności Mussoliniego, to jednak widoczne jest, że zdaje on siebie sprawę, iż dyktatura wsparta na sile bojówek lub pretorianów, nie posiada gwarancji trwałości i dlatego dąży on do stworzenia nowej organizacji politycznej społeczeństwa, dostosowanej do nowego ustroju gospodarcze­go i do przeniesienia części funkcji ustawodawczych na or­ganizacje zawodowe. W ten sposób ustrój państwowy włoski zostałby oparty o dzisiejsze organizacje zawodowe, podobnie jak dawniejsze parlamenty wspierały się na orga­nizacjach stanowych.

Inny był przebieg wypadków politycznych w Rosji. Rosja była w czasie wojny w położeniu znacznie korzystniejszym od innych państw prowadzących wojnę. Rosja posiadała nadmiar zboża, kiedy w innych państwach klę­ska głodu łamała odporność moralną społeczeństwa. W in­nych państwach były już ostatnie rezerwy ludzkie wyczer­pane; Rosja posiadała jeszcze olbrzymie zasoby ludzkie. Historia rewolucji rosyjskiej nie jest dotychczas należycie wyjaśniona, a w szczególności nie jest wyświetlone, które czynniki pchały do rewolucji; pewne jest natomiast, że czynniki społeczne, które mogły i powinny były rewolucję zwalczać, obezwładnione zostały przez brak krytycyzmu, z jakim inteligencja rosyjska przyjmowała wszelkie hasła (zwłaszcza destruktywne) przychodzące z Zachodu, przy czym swoją rzekomą wyższość nad innymi narodami starała się wykazać przewyższając inne narody w wyciąga­niu najskrajniejszych konsekwencji z tych haseł. Garstka ludzi, która nie była zaślepiona wspomnianymi hasłami i od­czuwała odpowiedzialność za losy państwa rosyjskiego, obezwładniona była skutkiem braku decyzji u cara oraz skutkiem jakiegoś jadu, o którym nie wiadomo, czy był azjatyckim fatalizmem, czy tołstojowską zasadą niesprze­ciwiania się złu; armia rozprzęgła się skutkiem obietni­cy pokoju, rzuconej przez bolszewików; ciemne masy ro­syjskiego włościaństwa porwane zostały obietnicą podzia­łu ziemi dworskiej między chłopów. W tych warunkach nie mógł się utrzymać carat, ale także nie mógł się utrzy­mać rząd tymczasowy, który chciał wprowadzić w Rosji republikę demokratyczną; zwyciężyły nad nim bojówki bolszewickie. Jeżeli się dziś mówi lub pisze o Rosji bolsze­wickiej, to albo się podnosi okrutne, bestialskie prześlado­wania przeciwników politycznych przez tych, którzy nie­gdyś sami skarżyli się na gwałty i prześladowania ze stro­ny caratu, albo też podnosi się niedostatki aprowizacyjne lub przeciwnie, uwielbia się olbrzymi rozmach z jakim się tam pracuje nad podniesieniem gospodarczym kraju. Z mego jednak punktu widzenia najbardziej znamienny jest system terroru, stosowany względem ludności przez organizację partyjną i administrację państwową (G. P. U.) w połączeniu z mistrzowskim posługiwaniem się środkami demagogicznymi przez rząd bolszewicki, a zarazem bier­ność ludności wobec terroru rządu, tak jaskrawo odbijająca od oporu stawianego przez tę ludność rządowi carskiemu. Zamiast podziału ziemi dworskiej, mamy w Rosji Sowchozy i Kołchozy, a odebranie ziemi nawet włościanom dla wprowadzenia gospodarki kolektywnej rząd sowiecki tłumaczy masom, jako wyświadczone im dobrodziejstwo, mianowi­cie jako walkę z wyzyskującym ich włościaninem-kułakiem. Tak samo wprowadzono w Rosji pracę przymusową, daleko bardziej uciążliwą od dawnej pracy pańszczyźnianej, której przypomnieniem podburza się włościan przeciwko ziemiaństwu, a uwagę ludności odwraca się tymczasem szerzeniem wieści o przygotowywanej przez świat kapitalistyczny wy­prawie wojennej dla zniszczenia zdobyczy proletariatu. Przy­czyną tego zjawiska jest całkowite wytępienie warstwy in­teligentnej, która by mogła się zdobyć na krytycyzm wobec propagandy bolszewickiej. Powrót dawnych rządów w Ro­sji jest wykluczony skutkiem zniszczenia tych czynników społecznych, na których się dawne rządy opierały, tj. nie tylko całego ziemiaństwa, ale i całej dawnej rosyjskiej in­teligencji. Z tych przyczyn niemożliwa jest również jakaś burżuazyjno-demokratyczna forma rządu w Rosji. Mimo tego jednak rządy bolszewickie bynajmniej nie czują się sil­ne; z całego szeregu ich działań widoczne jest, że jeszcze bardziej niż zagranicy, boją się wewnętrznego rozłamu partii, który by mógł pociągnąć obalenie dotychczasowych rządów sowieckich; a przypuszczać można, że nawet po­lepszenie doli szerokich mas (zapewnienie im lepszego wy­żywienia itp.) nie zasłoniłoby rządów sowieckich przed tym niebezpieczeństwem wewnętrznym; co najwyżej mo­głoby zmniejszyć niebezpieczeństwo buntu w wojsku i rewolucji ludowej, grożącej dziś Rosji w razie wojny skut­kiem niezadowolenia mas.

Najtrudniej wyrobić sobie sąd o hitleryzmie, który jest młodszy od faszyzmu i bolszewizmu. Charakterystyczne jest, że zdobył on władzę środkami legalnymi, wychodząc zwycięsko z wyborów, przy których posługiwał się jaskra­wą demagogią i grał na uczuciach narodowych, podrażnionych narzuconymi ciężkimi warunkami pokojowymi, a do­piero zdobywszy władzę, począł przy pomocy bojówek i samowoli policyjnej (np. internowania osób niemiłych w obo­zach koncentracyjnych) niszczyć inne organizacje partyjne. To użycie bojówek i stosowanie bezprawnych internowań przez stronnictwo, które odniosło- zwycięstwo przy wybo­rach, jest niezmiernie charakterystyczne, bo dowodzi, że rząd Hitlera uważa zamach stanu za rzecz zupełnie łatwą i pozbawioną ryzyka skutkiem bierności społeczeństwa. O ile zaś rozchodzi się o cele, to widzimy, że hitleryzm sta­ra się naśladować Mussoliniego, ale z powodu odmiennych warunków musi jego program poddać gruntownej rewizji przed jego wprowadzeniem do Niemiec; na razie widzimy, że bezwzględnie zwalcza on komunizm, propagandę atei­styczną i że ocenia znaczenie czynników moralnych, zawie­rając konkordat z Watykanem itd.

 

II.

Jako konserwatysta, zdaję sobie dobrze sprawę ze wszystkich niebezpieczeństw, którymi grożą rewolucje i przewroty; jako konserwatysta, nie mogę się również po­godzić z demagogią, która wyzyskuje nieznajomość aktual­nych problemów politycznych i możliwości względnie nie­możliwości politycznych przez te szerokie masy, które przy równym i powszechnym prawie głosowania mają głos decy­dujący w polityce, a posługiwanie się demagogią w polity­ce jest, w moich oczach przynajmniej, bardzo podobne do oszustwa, przez które w prawie prywatnym jeden kontra­hent nakłania drugiego do zawarcia pewnej umowy i trud­no mi się pogodzić z myślą, że te dwa, tak do siebie podobne czyny nieetyczne są jednak przez prawo odmiennie trakto­wane. Również muszę oceniać ujemnie system rządów, oparty na wyzyskiwaniu bierności politycznej społeczeń­stwa przez posługiwanie się zamachem stanu, choćby nawet sam program, tą drogą przeprowadzony, zasługiwał na uznanie.

System taki w jednym tylko wypadku zasługuje na usprawiedliwienie, a mianowicie wówczas, gdy skutkiem rozpanoszenia się demagogii i skutkiem atomizacji społe­czeństwa nie dałoby się w inny sposób odwrócić od pań­stwa grożącego niebezpieczeństwa; wówczas bowiem salus reipublicae suprema lex esto.

Zarazem zdaję sobie jednak sprawę, że samym potępie­niem rewolucji i przewrotów skutecznie ich zwalczać nie można, lecz że należy usunąć podłoże, na którym mogą wy­rastać, a do tego najlepszym środkiem jest odpowiednie wzmocnienie władzy naczelnej w państwie, następnie taka ustawa wyborcza do parlamentu, aby gwarantowała jego wysoki poziom intelektualny i etyczny oraz, aby w parla­mencie zasiadali (o ile to dziś możliwe) ludzie, posiadający sumę wpływów politycznych w społeczeństwie, potrzebną do poparcia rządu w chwilach krytycznych dla państwa; dalej przeprowadzenie w porę reform, ale w ten sposób, aby nie podkopać dobrobytu społeczeństwa i nie zabić inicja­tywy prywatnej; a wreszcie ta świadomość, że prawu Bo­żemu należy się poszanowanie nie tylko w życiu prywatnym, lecz i publicznym i że tak nam potrzebny autorytet poli­tyczny w poszanowaniu prawa Bożego znajdzie skuteczne poparcie.

 



[1] Głosowanie na listy ograniczające swobodę głosowania wy­chodzi na korzyść tego systemu, ale jeszcze w wyższym stopniu przyczy­nia się do tego fakt, będący publiczną tajemnicą, mianowicie, że wybory kosztują tym więcej pieniędzy, im szersze jest prawo głosowania; im bowiem więcej kosztowały wybory, tym bardziej boi się poseł o utratę tak drogo okupionego mandatu poselskiego i tym bardziej staje się zależny od stronnictwa, z którego funduszów pokryte zostały koszty jego wyboru.

Najnowsze artykuły