1.
Wyjaśnienia
Spojrzenie
na problematykę geopolityczną z perspektywy historii kultury musi być nieco
odmienne od ujęć właściwych klasycznej historii politycznej. W centrum
zainteresowania historyk kultury powinien bowiem postawić sprawy zazwyczaj
pomijane zarówno przez badaczy dziejów politycznych, jak i przez większość
literaturoznawców; sprawy postrzegane jednocześnie jako margines wielkiej
polityki i jako jeden z kontekstów – mierzonych swoistą miarą – osiągnięć
literatury, krytyki czy myśli filozoficzno-społecznej. Tymczasem to swoiste
pogranicze polityki i kultury polskiej w epoce romantycznych zrywów
niepodległościowych i Wielkiej Emigracji wydaje się z kilku powodów szczególnie
atrakcyjne poznawczo i ważne.
Po
pierwsze, w sekwencji przełomowych dla narodu wydarzeń polityczno-militarnych
od konfederacji barskiej (1768-1772) poczynając, aż po wojny napoleońskie i
kongres wiedeński (1815), los Polski raz po raz okazywał się funkcją zmiennego
układu sił międzynarodowych, i to na przestrzeni obejmującej całą Europę – od
Rosji i Turcji na wschodzie po Anglię na zachodzie. Po drugie, w społeczeństwie
polskim tego okresu pojawiła się wyraźna świadomość znaczenia tych zewnętrznych
uwarunkowań. Było to oczywistym skutkiem poszukiwania politycznego wsparcia zagranicą
i prób wykorzystywania koniunktury międzynarodowej przez przywódców
konfederacji barskiej, Sejmu Czteroletniego czy Legionów, a także wynikiem
pierwszych masowych doświadczeń z emigracją polityczną i pierwszą falą zesłań
na Sybir. W okresie między wybuchem konfederacji barskiej a utworzeniem
Królestwa Polskiego w roku 1815 trzy pokolenia polskich elit politycznych i
szerokie masy szeregowych uczestników historii otrzymały więc praktyczną i
wyjątkowo bolesną lekcję geopolityki.
Drugim
zjawiskiem wyróżniającym tę epokę, zwłaszcza w oczach historyka literatury,
jest pojawienie się w kulturze, wraz z myślą Johanna Gottfrieda Herdera
(1744-1803) i książkami pani de Staël (1766-1817),
świadomości geokulturowego zróżnicowania kontynentu
europejskiego. Zróżnicowanie to postrzegano jako zakorzenione w pierwotnym
dziedzictwie plemiennym ludów romańskich, Germanów i Słowian, a więc jako
zdeterminowane przez odległą historię, a zarazem jako rzutujące na
teraźniejszość i przyszłość Europy. Historyzm, będący cechą kultury w pierwszej
połowie XIX wieku, implikował też powszechne myślenie – nie tylko o literaturze
– w kategoriach opozycji geokulturowych. W
literaturze operowano więc opozycjami pomiędzy klasycznym Południem a
romantyczną Północą, racjonalistycznym Zachodem a irracjonalnym Wschodem,
wyróżniano specyficzne kraje i regiony, wcześniej peryferyjne, zaś w latach
dwudziestych XIX wieku zyskujące nowe znaczenie: polityczne lub kulturalne. Tak
postrzegano na przykład Grecję podczas powstania antytureckiego w latach
1821-1829.
Romantyzm
zrywał zatem z typowym dla oświecenia uniwersalistycznym modelem myślenia o
cywilizacji, skupiał swoją uwagę na wartości tego, co lokalne i swoiste dla
poszczególnych narodów i krajów w dziedzinie historii i dorobku kulturowego. O
ile oświecenie było w zasadzie centralistyczne w swoim postrzeganiu Europy –
kontynentu, którego spoiwo stanowiła wspólna kultura wykształconych elit,
oparta na języku francuskim – o tyle romantyzm tworzył stopniowo obraz Europy
jako mozaiki języków, kultur, tradycji historycznych i państwowych. Działalność
polskich elit politycznych na terenie międzynarodowym, zwłaszcza w okresie
Wielkiej Emigracji, była wobec tego uwarunkowana podwójnie: realną sytuacją
międzynarodową i swoistą kulturą epoki. Na ziemiach polskich wywierało to
poprzez literaturę wpływ – trudny do zbadania, ale i trudny do pominięcia – na
postrzeganie odwiecznego miejsca naszego narodu w Europie, a więc i pośrednio
na konkretne koncepcje polityczne.
Romantycy,
których stanowisko w tym względzie wyraził najlepiej Maurycy Mochnacki,
lokowali Polskę na kulturowej Północy kontynentu. Zdaniem Mochnackiego kulturę
Polaków w jej swoistości miałoby pozytywnie wyróżniać nie klasyczne dziedzictwo
śródziemnomorskie, ale „starożytność słowiańska, mitologia Północy i duch
średnich wieków”[1]. Formuła ta wyjęta jest co prawda z
programowych rozważań nad poezją, ale poetyki nie traktowano wówczas w sposób
wąsko estetyczny, tylko uważano ją za jeden z aspektów ogólnej teorii kultury.
W tym szerokim kontekście myśl romantyczna miała swe możliwe do uchwycenia i
sprecyzowania konsekwencje kulturowo-polityczne. I tak, kulturalna nobilitacja
„ducha wieków średnich” pociągała za sobą zainteresowanie legendarnymi
początkami państwa polskiego i epoką Piastów, kierowała więc uwagę ku
przestrzeni kulturowej i geograficznej Wielkopolski i Małopolski. Z drugiej
strony, u pisarzy związanych z ośrodkiem wileńskim, preromantyczny mediewalizm doprowadził do takiej sytuacji, że jako element
polskiej tożsamości kulturowej zaczęły być traktowane dzieje średniowiecznej,
pogańskiej Litwy – domeny Mendoga, Giedymina i Kiejstuta. Z kolei idea
„starożytności słowiańskiej”, wylansowana w tym samym czasie przez Zoriana
Dołęgę-Chodakowskiego, inspirowała romantyczne słowianofilstwo, które poprzez
literacką „szkołę ukraińską” zapładniało w latach 1830-1848 polityczne
koncepcje braterstwa polsko-ukraińskiego oraz, około roku 1848, skłaniało do
poszukiwania możliwości współpracy z Czechami, później zaś ze Słowianami
Południowymi.
Wreszcie
trzecim polem godnym uwagi historyków jest znamienny dla całej epoki, od Sejmu
Czteroletniego po powstanie styczniowe, bezpośredni udział pisarzy w
działaniach politycznych, w tym zwłaszcza w działaniach politycznych na forum międzynarodowym.
Oczywiście przypadki polityków parających się literaturą i pisarzy
zaangażowanych w politykę, na przykład pełniących różne funkcje dyplomatyczne,
są w historii dość częste. Na zachodzie Europy dotyczy to zwłaszcza czasów
przed drugą połową XIX wieku, kiedy to profesja literacka i literatura
wyodrębniły się ostatecznie pod wpływem rynku i prądów modernistycznych jako
dziedziny autonomiczne. Na wschodzie Europy i w krajach przeżywających, jak na
przykład Irlandia, odrodzenie narodowe pod koniec XIX stulecia, ten związek
literatury i polityki trwał dłużej. Dla Polski szczególnym powodem zbliżenia
pisarzy do polityki sensu stricto, w tym do polityki zagranicznej, były
oczywiście rozbiory, które pozbawiły nas suwerennego państwa i od upadku insurekcji
kościuszkowskiej pchały najaktywniejszych członków elit niepodległościowych na
emigrację.
2.
Koncepcje geokulturowego położenia Polski w Europie
Podstawą
dla zrozumienia wszelkich koncepcji romantycznej polityki polskiej jest
odpowiedź na pytanie, jaki konkretnie obszar geograficzno-kulturowy odpowiadał
w świadomości pisarzy i polityków tej epoki pojęciu Polski. Otóż nawet pobieżny
przegląd wypowiedzi na ten temat prowadzi do wniosku, że w okresie istnienia
niesuwerennych form państwowości polskiej, takich jak Księstwo Warszawskie czy
Królestwo Polskie, ograniczonych terytorialnie do okalających Warszawę części
ziem dawnej Korony, powszechne i oczywiste było wyobrażenie Polski jako całości
terytorium wyznaczonego granicami Rzeczypospolitej sprzed pierwszego rozbioru.
Przekonanie to wyłania się zarówno z późnych dzieł Hugona Kołłątaja i
Stanisława Staszica, jak i z nastawienia Polaków do wojny Napoleona z Rosją w
roku 1812, którą – co odnotował po latach autor Pana Tadeusza –
powszechnie witano jako wojnę wyzwoleńczą, mającą na celu, z polskiego punktu
widzenia, połączenie Księstwa z Polską leżącą po wschodniej stronie ówczesnej
granicy na Niemnie. Oczywistość, że na Polskę składają się ziemie wszystkich
trzech zaborów, po roku 1815 dokumentował przede wszystkim fakt utrzymania na
wschodnich „ziemiach zabranych” polskiego samorządu szlacheckiego, prawa
cywilnego (Statut litewski obowiązywał tam do początku lat czterdziestych) oraz
funkcjonowanie autonomicznego polskiego szkolnictwa w ramach Wileńskiego Okręgu
Naukowego, z Uniwersytetem Wileńskim i Liceum Krzemienieckim na czele.
Wychowankowie tych polskich szkół, spośród których rekrutowali się w ogromnej
większości najwybitniejsi twórcy polskiego romantyzmu, na całe stulecie utrwalą
przekonanie, że przyszłą Polskę należy sobie wyobrażać na wzór Polski
historycznej: jako polityczną jedność terytoriów polskich, litewskich i
ruskich.
W
czasie powstania listopadowego wyobrażenie to powszechne było wśród polskich
elit, choć po różnych stronach politycznego podziału przybierało różne formy.
Już w pierwszych godzinach powstania listopadowego przedstawiciele Rządu
Tymczasowego w rozmowach z księciem Konstantym wskazywali na konieczność
włączenia „ziem zabranych” do Królestwa Polskiego, a nieco później wysłannicy
rządu do Petersburga otrzymywali instrukcje, aby w rozmowach poruszać ten
temat. Natomiast kierownictwo spisku dążyło od początku do rozszerzenia działań
powstańczych na ziemie zabużańskie. Sprawy te akcentował Mochnacki w Powstaniu
narodu polskiego, uważając rozciągnięcie wojny wyzwoleńczej na kresy za
podstawowy warunek powodzenia całego niepodległościowego zrywu:
Rewolucja
29 wiedziała to dobrze, jeszcze przed wybuchnieniem
swoim, że tylko przez zbrojne wtargnięcie do ziem zabranych, to jest: przez obrócenie
przeciwko Moskwie całej kilkunastomilionowej ludności polskiej, całej zatem
południowej (!) podstawy państwa, wywikłać się zdoła z rzędu wypadków nie
mających przyszłości przed sobą, ułomnych w przedsięwzięciu, niepodobnych w
skutku[2].
Wyobrażenie
Polski rozciągniętej od południa, przez ukraińskie kresy, na litewską i żmudzką
północ wyłania się też z Pieśni o ziemi naszej (1842) Wincentego Pola.
Autor tego popularnego utworu, uczestnik powstania na Litwie, poeta i geograf,
na przestrzeni całego okresu zaborów z pewnością najsilniej wpłynął na
ukształtowanie się polskiej geografii patriotycznej. „A czy znasz ty, bracie
młody / te pokrewne twoje rody? / Tych Górali i Litwinów, / I Żmudź świętą i
Rusinów?” – pisał we wspomnianym poemacie. W ogóle, przed Sienkiewiczem to
właśnie kultura okresu romantyzmu posiada największy udział w procesie
przesuwania polskiego centrum kulturowo-politycznego na wschód. Maria
Antoniego Malczewskiego (1825), dumki Józefa Bohdana Zaleskiego, poematy
Juliusza Słowackiego – utrwaliły w polskiej wyobraźni obraz ukraińskiego stepu
nie tylko jako scenerii polskich dziejów narodowych, ale wręcz jako krajobrazu
swoiście polskiego, ojczystego. Podobna pod tym względem jest nawet twórczość
Zygmunta Krasińskiego, którego ród pochodził przecież z Mazowsza, ale który
akcję Nie-Boskiej komedii sytuuje częściowo w Okopach Świętej Trójcy (na
Podolu), zaś wizje południowego pejzażu alpejskiego w Przedświcie (1843)
konfrontuje z obrazem pokrytego śniegiem stepu jako symbolicznego ekwiwalentu
przestrzeni swoiście polskiej: „Znasz zimowy step ten głuchy / Gdzie śpią w
grobach ojców duchy?”.
Terytorialno-kulturowe
granice Polski i polskości obejmujące w wyobraźni romantyków, od czasów
Mickiewicza aż po czasy Piłsudskiego, Litwę i Ruś zakreślały, po pierwsze, samo
swoiste rozumienie tych pojęć, po drugie zaś określały w sposób pierwotny i
zasadniczy cały charakter niepodległościowego myślenia i działania pokoleń
porozbiorowych. U początków i u kresu tego myślenia i działania było to samo:
Rzeczpospolita jako państwo wielkie pod względem powierzchni, będące polityczną
formą organizacji trzech wielkich narodów i kultur. Sąsiadami takiej Polski na
wschodzie nie miały być Litwa i Ukraina, lecz Rosja i Turcja. Takie wyobrażenie
Polski, które z góry niejako definiowało horyzonty romantycznej geopolityki
polskiej, najlepiej syntetycznie ujął krytyk literacki Michał Grabowski.
Uczynił to zresztą w tekście opublikowanym po rosyjsku i przeznaczonym dla
czytelników rosyjskich, być może dlatego, że tłumaczenie tego Polakom byłoby
uznane za powtarzanie rzeczy oczywistych. Grabowski, porównując zadania
polskiej powieści historycznej do zadań, jakie stały wcześniej przed Walterem
Scottem opiewającym w swoich utworach dzieje niewielkiej Szkocji, tak to
formułował:
Szkocja
i jej historia stanowią tylko niewielką część w rodzinie narodów europejskich,
natomiast Polska nie jest odrębnym narodem, lecz wielkim systemem politycznym,
łączącym w sobie los kilku narodów, i pod tym względem zajmującym obszerniejsze
i bardziej poczesne miejsce. Do momentu wystąpienia Rosji na europejskiej
scenie politycznej, to Polska reprezentowała cały północny wschód kontynentu, a
literatura wyrażała jego życie wewnętrzne, ukazując byt narodów całej Europy
Wschodniej na przestrzeni kilku stuleci[3].
Cytowany
autor, który przez całe życie pozostawał politycznym lojalistą, uznawał, że
Polska, o której mówił, upadła i została zastąpiona w swojej roli organizatora
życia na północnym wschodzie kontynentu przez imperium rosyjskie. Ale romantycy
o orientacji niepodległościowej, którzy nie chcieli się pogodzić z takimi
realiami, dążyli do odbudowy tej właśnie Polski, o jakiej mówił Grabowski w
czasie przeszłym – która byłaby nie „odrębnym narodem, lecz wielkim
systemem politycznym”. Z tego powodu ich próby wskrzeszenia przedrozbiorowej
Rzeczpospolitej w roli organizatora politycznego całego regionu nieuchronnie
nadawały ich działaniom wymiar międzynarodowy i horyzonty kontynentalne.
3.
Polska a Rosja
Generacja
powstania listopadowego, do której należeli wszyscy interesujący nas tu pisarze
i działacze polityczni, była ostatnią, dla której przeciwnikiem na wschodzie w
planach odbudowy Polski przedrozbiorowej była wyłącznie carska Rosja. Nie były
nimi natomiast niepodległościowe ruchy narodowe Ukraińców i Litwinów, które
krystalizowały się i wchodziły do gry w późniejszym okresie. Nasi romantycy nie
przewidywali na ogół tego typu konsekwencji własnego programu budzenia kultur
narodowych, jaką stało się, po latach, uformowanie się kulturowo-politycznego
nacjonalizmu ukraińskiego i litewskiego. Własne propozycje, sprowadzające się
do odbudowy Rzeczypospolitej oraz demokratyzacji i modernizacji stosunków
społecznych w jej granicach, uważali za wystarczająco atrakcyjne także dla
ukraińskiego i litewskiego ludu. Romantycy polscy, poza dyskusyjnymi wyjątkami,
nie przewidzieli późniejszej erupcji niepodległościowych aspiracji wśród
Ukraińców i Litwinów i nie przygotowali żadnej strategii odpowiedzi na tego
typu sytuację. W tym zakresie poglądy poetów „szkoły ukraińskiej”, Mickiewicza,
Słowackiego i innych członków emigracyjnego Towarzystwa Litewskiego i Ziem
Ruskich okazały się z czasem utopijne, czego swoistym potwierdzeniem wydaje się
być w następnym stuleciu klęska federacyjnych planów Piłsudskiego.
Inną
sprawą jest jednak rozstrzygnięcie, czy były one utopijne w punkcie wyjścia, i
czy gdyby Polska odzyskała niepodległość zapowiadanym w Panu Tadeuszu
„cudem”, w okresie Wiosny Ludów czy w wyniku wojny krymskiej, wspólne
losy polityczne Polaków, Ukraińców i Litwinów nie potoczyłyby się zupełnie
inaczej. Do optymistycznych założeń romantycznej myśli niepodległościowej
należało dążenie do szybkiego pokonania imperium rosyjskiego, a więc i możliwość
jego szybkiego, w granicach jednego pokolenia, upadku. Inaczej, bardziej
realistycznie, zapatrywali się na to przyjaciele Michała Grabowskiego z tak
zwanej koterii petersburskiej, ale to, co na ten temat pisano na emigracji, nie
mogło uwzględniać trwania carskiej Rosji do roku 1917, a tym samym wszystkich,
jakże negatywnych dla Polaków zdarzeń i procesów, jakie zaszły na kresach do
wybuchu I wojny światowej i później.
Dlatego
to z perspektywy Wielkiej Emigracji wydawać się mogło, że jednym przeciwnikiem
Polski na wschodzie jest Rosja. Obraz Rosji był też wówczas drugim, obok
programu restytucji przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, wyznacznikiem wszelkich
polskich strategii politycznych. U genezy polskiego stosunku do Rosji, jaki
wytworzył się w trakcie i po upadku powstania listopadowego, leżały dwa wielkie
rozczarowania. Pierwsze z nich było rozczarowaniem do polityki Aleksandra I,
który jeszcze w pierwszych latach po utworzeniu Królestwa Kongresowego wydawał
się elitom polskim w Warszawie i w Wilnie mężem nieomal opatrznościowym –
gwarantem rozszerzenia granic utworzonego przez siebie królestwa na „ziemie
zabrane”, dającym nadzieję na odbudowę „jakiejś” Polski w sojuszu z Rosją oraz
– być może – na liberalizację samej Rosji.
Drugim
polskim rozczarowaniem wobec Rosji stała się klęska dekabrystów, a raczej
klęska iluzorycznych oczekiwań polskich, że idee wolnościowe mogą w Rosji
przetrwać egzekucję Rylejewa i jego towarzyszy, czy dać o sobie znać jakąś
znaczącą odpowiedzią na polskie hasło „za waszą i naszą wolność”. Jakkolwiek
hasło to zostało zauważone przez niektórych dekabrystów (pozostałych przy
życiu) i przez młodego Hercena, do Polaków dotarły z Rosji przede wszystkim
głosy wrogie, takie jak wiersze Puszkina (Oszczercom Rosji) i Wasylija Żukowskiego (Pieśń na wzięcie Warszawy)
pisane przeciw polskim miatieżnikom[4].
Obu tym rozczarowaniom dał bezpośredni wyraz Mickiewicz w III części Dziadów.
Utwór ten, a w szczególności będący jego częścią epicki Ustęp, przyniósł
też najbardziej sugestywną w polskiej literaturze wizję ustroju rosyjskiego
imperium, archetypiczny obraz rosyjskiej przyrody, analizę niewolniczej duszy
rosyjskiego ludu i satyrę na oficjalną kulturę państwa carów jako powierzchowną
imitację i niezamierzoną parodię zachodnioeuropejskiego oświecenia.
W
późniejszych Wykładach z literatury słowiańskiej Mickiewicz zaakcentował
z większą siłą wpływ niewoli mongolskiej na charakter Rosjan, kształtowanie się
państwa moskiewskiego, jego ustrój oraz konieczność ekspansji zewnętrznej jako
naczelną zasadę i cel jego istnienia. Nie sposób tu, oczywiście, nawet pokrótce
streścić dotyczących Rosji koncepcji ani samego wieszcza, ani jego licznych
kontynuatorów, takich – przykładowo – jak Zygmunt Krasiński, Henryk Kamieński czy,
u kresu epoki, Apollo Nałęcz-Korzeniowski. Wystarczy tylko przypomnieć, że w
głównym nurcie myśli politycznej polskiego romantyzmu Rosja przedstawiana była
zawsze jako przeciwieństwo reprezentowanego przez Polskę typu cywilizacji, jej
republikańskiego ustroju politycznego, celów i interesów politycznych, a
zazwyczaj także, mimo podkreślanej często wspólnej przynależności obu narodów
do Słowiańszczyzny – charakteru narodowego. Z Rosją taką, jaka objawiła się
Polakom w okresie powstania listopadowego i po nim, nie można już było szukać
żadnego porozumienia[5]. Żeby się o nie starać, koniecznym
było uznanie się Polaków za ostatecznie pokonanych; i próby prowadzenia Realpolitik
w wydaniu środowiska wspomnianej koterii petersburskiej wynikały właśnie co
najmniej ze zwątpienia, jeśli nie z ostatecznego porzucenia nadziei na przyszłą
niepodległość.
Dla
przytłaczającej większości opinii publicznej w kraju i dla całej emigracji była
to jednak postawa nie do przyjęcia. Z tego powodu wszystkie niepodległościowe
inicjatywy polityczne epoki romantyzmu były inicjatywami wymierzonymi w carat i
w jego interesy. A przeto sojuszników, poza niektórymi zesłanymi na Sybir
rewolucjonistami rosyjskimi, znaleźć mogły wyłącznie wśród rządów i narodów
pozostających w trwałym lub przejściowym konflikcie z Rosją. W trwałym
konflikcie interesów z Petersburgiem pozostawała w tym okresie jedynie Turcja;
w przejściowym sporze z imperium carów znalazły się w dobie wojny krymskiej
mocarstwa zachodnie: Anglia i Francja. Mimo to zabiegi dyplomatyczne Hotelu
Lambert i propaganda całej polskiej emigracji nastawione były stale na
przekonywanie opinii publicznej i polityków reprezentujących Zachód, że Rosja
jest poważnym zagrożeniem nie tylko dla Polski, ale także i dla nich. Takie
były zasadniczo uwarunkowania polskiej geopolityki w pierwszej połowie okresu
porozbiorowego.
4.
Wobec Zachodu
Generalnie
profrancuska orientacja niepodległościowej polityki polskiej w okresie od
konfederacji barskiej do klęski Napoleona zaczęła być weryfikowana po roku
1815, kiedy to elita rządząca Królestwa Kongresowego zwróciła się ku ustrojowym
wzorom angielskim i zaczęła poszukiwać możliwości polityczno-gospodarczej
współpracy z Anglią[6]. Zwrot ten wynikał z uznania
monarchii konstytucyjnej typu brytyjskiego za optymalny wzór ustroju
państwowego, co było stanowiskiem wspólnym Adama Czartoryskiego i liberalnego
stronnictwa „kaliszan”. Lata dwudzieste uznać więc można za prawdziwy początek
dziejów polskiej orientacji na Anglię. Anglofilskie
poglądy polityczne zbiegły się zresztą w czasie z początkiem intensywnej
recepcji literatury angielskiej w zakresie obejmującym Szekspira, powieść
brytyjską (Waltera Scotta) i poezję Byrona. Stereotypowy dla tego okresu obraz
Anglii jako „wyspy wolności” oraz liberalny kult postaci Cromwella (wspólny
powstańczej Warszawie i Paryżowi sprzed rewolucji lipcowej) doszły do głosu w Odzie
do wolności Juliusza Słowackiego, napisanej w pierwszych dniach grudnia
1830 roku. W sierpniu roku 1831 autor tej ody ruszy do Londynu jako kurier
dyplomatyczny, wioząc korespondencję dotyczącą sprawy pożyczki, o jaką zabiegał
w Anglii Rząd Narodowy, nie zrealizowanej ostatecznie z powodu wcześniejszej
kapitulacji. Echa angielskich doświadczeń Słowackiego trafią wkrótce potem do
II aktu Kordiana.
Angielski
epizod dyplomatyczny w biografii Słowackiego i jego literackie zainteresowania
Anglią poprzedzały jednak publikacje i doświadczenia innych polskich autorów.
Pierwszym i najważniejszym początkowo łącznikiem między Warszawą a światem
literatury i polityki angielskiej (i amerykańskiej) został Julian Ursyn
Niemcewicz, który do Anglii trafił (przez Szwecję) wraz z Kościuszką w roku
1797, po uwolnieniu z rosyjskiego więzienia. Niemcewicz był pierwszym polskim
tłumaczem angielskich ballad romantycznych i utrzymywał literacko-polityczne
stosunki w Anglii także w trakcie powstania listopadowego i po jego upadku. Już
w latach dwudziestych powstały dwa interesujące opisy podróży po Anglii i
Szkocji: Krystyna Lacha-Szyrmy i Karola Sienkiewicza, którzy byli nauczycielami
domowymi Czartoryskich, a ich wyjazdy do jeszcze wtedy egzotycznej dla Polaków
Wielkiej Brytanii miały na celu między innymi zebranie wiadomości o różnych
realiach brytyjskich, od rolnictwa po literaturę, i uprzystępnienie ich
polskiej opinii publicznej[7]. Miały więc wyraźne uzasadnienie w
programie politycznym Adama Czartoryskiego. Wkrótce polskie rodziny
arystokratyczne zaczęły wysyłać swoich synów na studia do Edynburga
(Czartoryscy, Zamoyscy, Łubieńscy), a Zygmunt Krasiński zaprzyjaźnił się w
Genewie z Henrykiem Reeve, który na początku swojej
długiej politycznej kariery, w 1836 roku zwiedzał Kraków, rekomendując rządowi
brytyjskiemu założenie w Rzeczpospolitej Krakowskiej konsulatu (do czego
niestety nie doszło). Wcześniej o powstanie takiego konsulatu w Warszawie
zabiegał w Londynie w imieniu Adama Czartoryskiego Niemcewicz, który w latach
1830-1832 spotykał się często z czołowymi politykami angielskimi (Grey, Palmenston), tuż przed upadkiem powstania nalegając na to,
by rząd brytyjski uznał niepodległość Warszawy, po upadku zaś wydawał noty
dyplomatyczne przeciwko łamaniu prawa narodów przez Rosję. Zabiegi te
pozostawały nieskuteczne, w przeciwieństwie do działań skierowanych do
angielskiej opinii publicznej, która sympatyzowała z Polską, czego dowodem było
działanie Towarzystwa Literackiego Przyjaciół Polski, liczne publikacje i
mityngi oraz praktyczna pomoc dla emigrantów[8].
Jak
wiadomo, po upadku powstania główną sceną działania emigracji stanie się Paryż,
a polityka rządu francuskiego i postawa Francuzów staną się na powrót
najważniejszym zewnętrznym punktem odniesienia dla sprawy polskiej. Zanim
jednak żołnierze i inni wygnańcy polscy na dobre dotarli nad Sekwanę, kilka
miesięcy na przełomie lat 1831-1832 spędzili w krajach niemieckich. Powszechnie
wiadomo, że był to okres wyjątkowej sympatii Niemców dla sprawy polskiej,
udokumentowanej w literaturze „pieśniami o Polakach” – Polenlieder.
Po polskiej stronie wyjątkowo ważną rolę w organizowaniu pomocy dla wychodźców,
nawiązywaniu i podtrzymywaniu tych kordialnych stosunków odgrywał zaś, między
innymi, najczynniejszy wówczas współpracownik generała Józefa Bema – Wincenty
Pol, znakomicie znający z domu rodzinnego język niemiecki. Z właściwą sobie
energią i skutecznością Pol, jako łącznik między Polakami i Niemcami,
uczestniczył w organizacji i reżyserii triumfalnego przemarszu przez Niemcy i
Francję, który dał sprawie polskiej tak potrzebną jej przychylność społeczeństw
zachodnich[9]. Ważnym elementem propagandowo
motywującym tę przychylność było ogólne przekonanie, panujące wśród Polaków i
ich przyjaciół na Zachodzie, że powstanie polskie uratowało Francję przed
zbrojną interwencją rosyjską. Nie wszyscy co prawda, poczynając od samych
Francuzów, przekonanie to podzielali[10]. Przyczyniło się ono natomiast do
ożywienia w tym okresie starego mitu Polski jako „przedmurza Europy” – mitu w
ścisłym sensie geopolitycznego, który stał się kluczowym elementem rozwiniętego
na emigracji romantycznego mesjanizmu naszych wieszczów.
Najkrótsze
choćby omówienie udziału pisarzy emigracyjnych w nawiązywaniu kontaktów z
francuską opinią publiczną i kręgami politycznymi nad Sekwaną po roku 1831
przekracza możliwości tego artykułu. Można tylko powiedzieć, że w emigracyjną
dyplomację zaangażowani byli wszyscy, każdy po swojej stronie politycznych
podziałów. Mickiewicz związał się początkowo z orientacją liberalno-katolicką,
podzielając poglądy księdza De Lamennais’go i pisma „L’Avenir” oraz utrzymując kontakty z Karolem Montalembertem. Jako publicysta analizował w roku 1833
francuską prasę polityczną, określał cele i metody propagandowego oddziaływania
na tamtejszą opinię publiczną, którego narzędziem miał być projektowany polski
dziennik wydawany w języku francuskim. Temu pragmatycznemu stanowisku towarzyszyło
początkowo oczekiwanie szybkiego wybuchu „wojny powszechnej za wolność ludów”,
wynikające z oczywistego przecenienia skali nastrojów rewolucyjnych w krajach
Zachodu. Przekonanie, że kontynentalna rewolta sprzymierzonych ludów (narodów)
przeciwko porządkowi politycznemu utrzymywanemu przez monarchów jest jedyną
drogą do odbudowy Polski, odbierało poecie wiarę w potrzebę jakichkolwiek
zabiegów dyplomatycznych na dworach. Z drugiej strony jednak oznaczało, że –
jak to ujmował – „sprawa wolności jest europejską”. I zgodnie z tym założeniem
Mickiewicz prowadził całą swoją późniejszą działalność, próbując wywierać wpływ
na politykę francuską (poprzez wykłady Collège de France), na politykę włoską
(w okresie tworzenia Legionu[11], w roku 1848), i – w roku następnym
– ponownie na sytuację we Francji, na łamach „Trybuny Ludów”, między innymi
poprzez relacjonowanie i ocenę wypadków rewolucyjnych w kilku krajach
europejskich.
Międzynarodowy
charakter działalności Mickiewicza oraz wyjątkowo ostra i głęboko umotywowana
moralnie (czego się na ogół nie docenia) kontestacja oficjalnej polityki i
dyplomacji były stałymi elementami postawy politycznej poety, co najmniej od
czasu wydania przezeń Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego (1833). Ale
w jego stosunku do Francji i – ogólniej rzecz ujmując – całego Zachodu dostrzec
też można pewną charakterystyczną dwoistość. Sojusznikiem Polski na Zachodzie
jest, zdaniem Mickiewicza-publicysty, wyłącznie lud jako kategoria swoiście
przez niego pojmowana. Natomiast elity Zachodu: gospodarcze, polityczne, a
także – co warto podkreślić – intelektualne („mędrcy”) są przedmiotem jego
stałej, ironicznej i nieprzejednanej krytyki. Z tego wynika pozorna,
przeceniana czasem przez badaczy, sprzeczność między mesjanizmem polskim Ksiąg
narodu i pielgrzymstwa a mesjanizmem polsko-francuskim z okresu Prelekcji
paryskich. Dwoistość ta, która w rzeczywistości nie jest jednak
sprzecznością, znajduje wyraźne odzwierciedlenie w dwóch różnych sposobach
definiowania relacji między Polakami a narodami Europy Zachodniej. W jednym z
tych ujęć kultura polska jest odbiciem i częścią integralną europejskiej,
zachodniej cywilizacji związanej z chrześcijaństwem. W drugim Polska jako kraj
słowiański, a zarazem historyczne „przedmurze chrześcijaństwa”, wierne zasadom
ewangelicznym, ale osłaniające od wschodu Europę monarchów absolutnych,
oświeceniowych filozofów i kapitalistów, jawi się jako zasadnicze
przeciwieństwo Zachodu. Paradoks ten jest u Mickiewicza pozorny. Co prawda prowadzi
go czasem do różnych wyrazistych sformułowań antyzachodnich, ale siła tych
sformułowań wynika raczej z emigracyjnej nostalgii poety i nie pociąga za sobą
planów ani nawet wyobrażenia przyszłej Polski jako oderwanej politycznie (czy
kulturowo) od zachodu i południa kontynentu.
Podobna
dwoistość postrzegania relacji Polska-Zachód występuje także w poglądach
Słowackiego i Krasińskiego, u wszystkich trzech wieszczów pojawiając się zawsze
w kontekście wypowiedzi zabarwionych mesjanistycznie. Najwyraźniej widać to w
twórczości Krasińskiego. Emocjonalny i wizyjny Przedświt (1843)
proklamuje sprzeczność między chrześcijańsko-rycerską Polską XVII wieku a
zmaterializowaną, kupiecką Europą czasów nowożytnych. Ale w memoriałach
politycznych Krasińskiego adresowanych do przywódców Zachodu Polska jest
przedstawiana konsekwentnie jako forpoczta cywilizacji zachodniej na Wschodzie.
I tak, zwracając się do Piusa IX, Krasiński przedstawia Polskę jako bastion
katolicyzmu, zaś w pismach do Lamartine’a i Guizota podkreśla swoistość społeczną szlachty polskiej
jako faktycznego w warunkach wschodnioeuropejskich odpowiednika francuskiego
stanu trzeciego[12]. Podsumowując, bez wnikania w
niuanse, można stwierdzić, że różnica między Przedświtem a memoriałami
politycznymi jest u Krasińskiego różnicą między polityczną poezją a polityczną
prozą. Wbrew rozpowszechnionemu stereotypowi, polityczną prozą romantycy także
umieli się posługiwać.
5. W
Turcji i na Bałkanach
Jak
powszechnie wiadomo, ostatnim aktem politycznego zaangażowania Adama
Mickiewicza był jego wyjazd do Turcji jesienią 1855 roku. Autor Pana
Tadeusza był co prawda wyjątkowym poetą, ale jego doświadczenia polityczne
nie nosiły znamion wyjątkowości na tle doświadczeń znacznej części literatów
polskich jego epoki, zwłaszcza zaś emigrantów. Droga pisarza-konspiratora,
pisarza-powstańca czy wreszcie pisarza-uczestnika misji dyplomatycznych i
korespondenta (agenta) politycznego na terenie różnych krajów była czymś
typowym dla całego okresu międzypowstaniowego. Z całej plejady takich postaci
można tu wyróżnić trzy nazwiska wybitnych i zasłużonych dla literatury polskiej
autorów, którzy swoje zainteresowania literackie łączyli z czynną działalnością
polityczną na terenie Słowiańszczyzny południowej i Turcji[13]. Pisarzami tymi
byli Michał Czajkowski (1804-1886), Roman Zmorski (1822-1867) i aktywny
znacznie dłużej Zygmunt Miłkowski (1824-1915), znany pod pseudonimem Teodor
Tomasz Jeż.
Michał
Czajkowski, który w 1841 roku znalazł się w Konstantynopolu jako główny agent
Hotelu Lambert na Wschodzie, miał przy pomocy nieformalnych stosunków, jakie
nawiązał na dworze sułtańskim, przyczynić się do wybuchu wojny krymskiej.
Pomagała mu w tym żona, zadomowiona już wcześniej nad Bosforem ekscentryczna
córka Jędrzeja Śniadeckiego i młodzieńcza miłość Juliusza Słowackiego, Ludwika
Śniadecka. Rola polityczna Czajkowskiego w tym okresie wymagałaby ponownego
zbadania, jeśli jednak nie była ona tak wielka jak przedstawiał to on sam w
pamiętnikach, to faktem pozostaje, że jego przejście na islam w roku 1850
zostało wymuszone przez naciski Rosji na całkowite usunięcie go Turcji[14].
Rosjanie zatem (jak również Austriacy) oceniali go wówczas jako polityka
wpływowego i, z ich punku widzenia, niebezpiecznego. Podstawą dyplomatycznej
skuteczności Sadyka Paszy na dworze sułtańskim była
prawdopodobnie jego wschodnia mentalność (był polskim hrabią o korzeniach
ukraińskich ze strony matki) i swoista orientalna ideologia polityczna,
polegająca na idealizowaniu kozaczyzny i marzeniach o odbudowie Polski przy
pomocy kozaków ukraińskich, jako monarchii zwróconej twarzą na wschód.
Ideologię tę przelewał na papier w pisanych na emigracji powieściach i opowiadaniach,
najpierw poświęconych tematyce ukraińskiej (Wernyhora, Ukrainki, Koszowata), później bałkańsko-tureckiej (Kirdżali Bułgaria). W czasie wojny krymskiej
próbował realizować ją politycznie, z konia – jako dowódca pułków „kozaków ottomańskich”.
Inny
agent polityczny Hotelu Lambert, Roman Zmorski, odbywający w latach wojny
krymskiej misję w Serbii, należał do konspiratorów krajowych z tak zwanego
drugiego pokolenia romantycznego, którzy działalność polityczną łączyli (a w
razie potrzeby maskowali) z zainteresowaniami ludoznawczymi. Zmorski, który w
Serbii w roku 1855 wykonywał polityczne zlecenia Hotelu Lambert, czynił to pod
pretekstem badań nad literaturą serbską, które skądinąd rzeczywiście prowadził.
Szczególnie zasłużył się przy tym jako tłumacz na język polski niezwykle wtedy
modnych, ludowych pieśni Słowian południowych (w roku 1859 wyszło jego
tłumaczenie serbskiego eposu O królewiczu Marku)[15]. Przykład
Zmorskiego, a także innego poety krajowego, Ryszarda Berwińskiego, który po
opuszczeniu Wielkopolski via Paryż dotarł do Konstantynopola i służył
jako kapitan w pułku kozaków ottomańskich, wskazuje
na pewną ciekawą prawidłowość. Obaj wymienieni poeci byli w kraju związani z
radykalnymi kręgami demokratycznymi. Przez emigrację i zaangażowanie na
Bałkanach bez oporów jednak wiązali się z Hotelem Lambert, który stanowił
główny ośrodek emigracyjnej polityki zagranicznej, a na pewno dyplomacji.
Inaczej
było jednak w przypadku Zygmunta Miłkowskiego, który po opuszczeniu zaboru i
związaniu się z Centralizacją TDP został agentem Komitetu Centralnego
Demokracji Europejskiej w Mołdawii i w następnych latach prowadził, często w
przebraniu, działalność emisariusza w Serbii i Bułgarii, a w latach 1853-1855
próbował sformować własny legion przy armii tureckiej. Następnie działał w
Galicji, a w czasie powstania styczniowego sformował oddział, który starał się
wkroczyć do Rosji z terenu Rumunii, został jednak wcześniej rozbrojony przez
Rumunów. Jeszcze w czasie wojny francusko-pruskiej działał jako turecki
korespondent wojskowy w Paryżu[16].
Obfita
twórczość powieściowa Tomasza Teodora Jeża jest najmocniejszym w całej polskiej
literaturze wyrazem zainteresowania historią, kulturą i politycznym losem Słowian
południowych. Z licznych utworów poświęconych tej tematyce wymienić można
popularne do połowy XX wieku powieści: Szandor
Kowacz, Uskoki, Narzeczona Hararmbaszy,
Rotułowicze, Dachijszczyzna,
Herzog słowiański – było ich zresztą więcej[17]. Ich autor
doskonale rozumiał wielki problem związany z ówczesnym stanowiskiem Polaków
wobec Bałkanów, polegający na niemożności opowiedzenia się po jednej ze stron w
konflikcie węgiersko-serbskim, który uwidocznił się w okresie Wiosny Ludów[18].
Z jednej strony zjawiskiem masowym, zwłaszcza w Galicji, było poparcie dla
Węgrów i udział polskich oddziałów w ich powstaniu. Z drugiej strony stanowisko
prowęgierskie oddalało Polaków od współpracy politycznej
z Chorwatami i Serbami i stało w sprzeczności z romantyczną ideą
słowianofilską. Rozumiał to Zygmunt Krasiński, który w swoich listach, jako
chyba jedyny, ubolewał nad zaangażowaniem Polaków w powstanie węgierskie, które
miało grozić zerwaniem dobrych stosunków ze Słowianami południowymi. Polityczne
zaangażowanie emigracji na Bałkanach wydało więc owoce raczej literackie niż
polityczne, gdyż rychło okazać się miało, że politycznym gospodarzem idei
słowianofilskiej na Bałkanach jest Rosja.
6.
Konkluzja
Czy
ta polityka zagraniczna, w której brali udział pisarze, była „polityką
literacką”, to znaczy nierealistyczną? Nie zmieniła przecież polityki
angielskiej po 1830 roku, nie ocaliła autonomii Krakowa po roku 1846, nie
uzyskała niczego od Napoleona III, nie doprowadziła do realizacji żadnego z
zakładanych celów w okresie wojny krymskiej. Odpowiedź na to wydaje się, mimo
wszystko, nieco bardziej skomplikowana. W sytuacji, gdy realnie niemożliwe było
odbudowanie Polski, czy to w oparciu o dyplomację, czy rewolucję, wartością
było samo stawianie sprawy polskiej na porządku dziennym każdego z europejskich
kryzysów[19]. Gdyby Polacy nie przypominali o
sobie w każdej z romantycznych rewolucji, w kraju i zagranicą, późniejsza autonomia
Galicji nie stałaby się w ogóle opcją, którą Wiedeń musiał brać pod uwagę.
Doświadczenia z okresu Wielkiej Emigracji polegały na prowadzeniu polityki
zagranicznej bez państwa. Nie było więc w tej polityce zawodowych dyplomatów i
urzędników, których miejsce zajęli wykształceni, a gotowi na wszystko,
romantyczni literaci.
W
spadku po tej epoce pozostała też nowa kultura polityczna w zakresie relacji
międzynarodowych. Jej cechą była powszechna świadomość, że polskie szanse na
niepodległość zależą w zasadniczej mierze od korzystnych zmian w sytuacji
międzynarodowej. Świadomość ta przeszła, między innymi za pośrednictwem
publicystów takich jak Julian Klaczko, do polityki i prasy autonomicznej
Galicji. Skutkiem tego, około roku 1900, na głośnym wiejskim weselu w
Bronowicach, pewien tamtejszy gospodarz nazwiskiem Czepiec mógł się dopytywać
przybyłego jako gość z Krakowa dziennikarza „Czasu” o sytuację polityczną… w
Chinach.
prof. Andrzej Waśko,
Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, były wiceminister edukacji
narodowej, autor m.in. Zygmunt Krasiński: oblicza poety (2001), Romantyczny
sarmatyzm: tradycja szlachecka w literaturze polskiej lat 1831-1863 (2001).
[1] M. Mochnacki, Pisma krytyczne i
polityczne, opr. J. Kubiak, E. Nowicka, Z. Przychodniak,
Kraków 1996, t. I, s. 57.
[2] M. Mochnacki, Powstanie narodu
polskiego, Warszawa 1981, t. II, s 52.
[3] M. Grabowski, Wybór pism krytycznych,
opr. A. Waśko, Kraków 2005, s. 239.
[4] Szerzej traktują o tym artykuły B. Białokozowicza, H. Cybienko i Z. Chołoninej zamieszczone w zbiorze Dziedzictwo powstania
listopadowego w literaturach obcych, pod red. Z. Sudolskiego,
Warszawa 1986.
[5] Obszernie omawia ten syndrom, na
przykładzie poglądów Z. Krasińskiego, J. Fiećko w
książce Rosja Krasińskiego. Rzecz o nieprzejednaniu, Poznań 2005.
[6] Zob. W. Lipoński, Polska a
Brytania: 1801-1830. Próby politycznego i cywilizacyjnego dźwignięcia kraju w
oparciu o Wielką Brytanię, Poznań 1978.
[7] Por. K. Lach-Szyrma, Anglia i
Szkocja. Przypomnienia z podróży roku 1820-1824 odbytej…, opr. P. Hertz,
Warszawa 1981; K. Sienkiewicz, Dziennik podróży po Anglii 1820-1821, z
rękopisu wyd. B. Horodyski, Warszawa 2007.
[8] O sprawach stosunków
polsko-angielskich w tym okresie informują wspomnienia i szkice Stanisława
Koźmiana, zebrane w dwutomowej książce Anglia i Polska, t. 1-2, Poznań
1862.
[9] W. Pol, Pamiętniki, oprac. K.
Lewicki, Kraków 1960.
[10] Świadczy o tym na przykład zapis
rozmowy między ministrem wojny w rządzie Ludwika Filipa, Mikołajem Soultem a generałem Karolem Kniaziewiczem, zob. S. Kalembka, Wielka Emigracja. Polskie wychodźstwo
polityczne w latach 1831-1862, Warszawa 1971, s. 37-38.
[11] Działalność Legionu przedstawia H.
Batowski w książce Legion Mickiewicza w kampanii włosko-austriackiej 1848
roku, Warszawa 1956.
[12] Z. Krasiński, Pisma filozoficzne
i polityczne, opr. P. Hertz, Warszawa 1999, s. 87, passim.
[13] Sprawy aktywności polskiej w tym
regionie były, rzecz jasna, przedmiotem żywego zainteresowania historyków. Por.
A. Lewak, Dzieje emigracji polskiej w Turcji (1831-1878), Warszawa 1935;
J. Skowronek, Polityka bałkańska Hotelu Lambert (1833-1856), Warszawa
1976, K. Dach, Polsko-rumuńska współpraca polityczna w latach 1831-1852,
Warszawa 1981.
[14] Por. M. Czajkowski (Mehmed Sadyk Pasza), Moje wspomnienia o wojnie 1854 roku, z
rękopisu wydał, wstępem i przypisami opatrzył J. Fijałek, Warszawa 1962; J.
Chudzikowska, Dziwne życie Sadyka Paszy. O Michale
Czajkowskim, Warszawa 1971.
[15] Por. R. Zmorski, Nad Sawą i Drawą,
Lublin 1956; E. Pieścikowski, Poeta-tułacz.
Biografia literacka Romana Zmorskiego, Poznań 1964.
[16] J. L. Popławski, Życie i czyny
pułkownika Zygmunta Miłkowskiego (T. T. Jeża), Lwów 1902.
[17] Twórczość „bałkańska” T. T. Jeża
budziła w XX wieku zainteresowanie w Jugosławii, wyrażone m.in. w pracach S. Subotina, w tym w książce Romani
Teodora Tomaša Jeża (Zygmunta Miłkowskog)
o Jugoslovenima, Beograd
1966.
[18] O tym problemie pisał m.in. H.
Batowski w szkicu, Polacy, Chorwaci i Węgrzy w roku 1848-1849, Warszawa
1937.
[19] Podobną ocenę sformułował już S.
Kozicki w swojej niesłusznie zapomnianej książce Dziedzictwo polityczne
trzech wieszczów, Warszawa 1949.