Artykuł
Piotr Wielki i bolszewizm

W 200. rocznicę śmierci Piotra W.

 

 

8 lutego upływa 200 lat od dnia śmierci Piotra Wielkiego. Gdyby nie przewrót bolszewicki, rocznica ta byłaby niezawodnie uroczyście obchodzona w Petersburgu. Dziś jednak nie istnieje Petersburg, ani Piotrogród, tylko Leningrad.

Prawdopodobnie i bolszewicy nie twierdzą, że Petersburg wybudował Lenin, a chcą tylko przekonać, że czerwony dyktator był większy od największego z imperatorów Wszechrosji. W literaturze bolszewickiej niejednokrotnie przeprowadzano analogię między Piotrem W., a Leninem. Piotr W. rozpoczął nowy okres w historii Rosji, Lenin w dziejach   całej ludzkości.

Pewne analogie między Piotrem W., a Leninem, między epoką Piotra W., a czasami bolszewickimi niewątpliwie istnieją, tylko nie te, na które wskazują bolszewicy.

Piewca Piotra W. – Puszkin, który w Jeźdźcu Miedzianym wystawił carowi pomnik „trwalszy, niźli w spiżu ryty”, nazywa jednak w swoich notatkach historycznych dzieło Piotra W. przewrotem gwałtownym i krwawym. A znakomity historyk rosyjski, Kluczewski, który bardzo podnosi doniosłość reform Piotra, przyznaje jednak, że reformy te mają wszelkie cechy rewolucji.

„Rozpoczęta i prowadzona przez władzę zwierzchnią, kierowniczkę życia narodu, reforma ta przywłaszczyła charakter i metody gwałtownego przewrotu, była rewolucją w swoim rodzaju. Była ona rewolucją nie przez wzgląd na jej cele, lecz tylko przez wzgląd na jej środki działania i wrażenie, jakie wywierała na umysłach i nerwach współczesnych”.

Cóż jednak stanowi istotę tych metod, które reformom Piotra nadają pozory rewolucji? Najgłębiej ujął to zagadnienie Mickiewicz, który w prelekcjach paryskich przeprowadza analogię między reformą rosyjską początku XVIII wieku, a rewolucją francuską końca tego wieku, między Piotrem a konwentem.

„Oba przedsięwzięcia wychodziły z tej zasady, że człowiek jest sędzią ludzkości, że nie ma potrzeby radzić się innych zdań prócz własnego umysłu, że wziąwszy swój rozum osobisty za cyrkiel, może wymierzać pochód historyczny wszystkim narodom i wedle własnego zdania wyrokować, co jest szczęściem innych. Ta do najwyższego stopnia posunięta pycha i zarozumiałość indywidualna daje początek energii gwałtownej, nie oglądającej się na nic, depcącej przeszłość, wywracającej wszystko; stąd instynktowna nienawiść ku wszystkiemu, co religijne, moralne, wynikłe z życia całego społeczeństwa”.

Jeżeli Mickiewicz dopatrywał się wspólnych cech w działalności pierwszego imperatora Wszechrosji i w czynach Wielkiej Rewolucji, to jeszcze łatwiej jest stwierdzić podobieństwo między krwawym i gwałtownym przewrotem dokonanym przez Piotra W. a rewolucją bolszewicką.

„Nienawiść ku wszystkiemu, co religijne, moralne, wynikłe z życia całego człowieczeństwa”, kierowała ręką Lenina, który wziąwszy swój rozum osobisty za cyrkiel, usiłował wymierzyć pochód historyczny wszystkim narodom, a przede wszystkim tym, które znalazły się pod władzą imperium Piotra W. Ale ta sama nienawiść cechuje też działalność tego olbrzyma na tronie, tego cara, który nie oglądając się na nic, deptał i wyrzucał wszystko po drodze.

Budując na błotach nie „miasto ludziom – lecz sobie stolicę”, nie tylko „wdeptał ciała stu tysięcy chłopów”, lecz deptał i dusze milionów, deptał uczucia narodowe i religijne. Zrywał i darł nie tylko dawne suknie, lecz i to co było świętością w oczach narodu. Nie tylko znosił patriarchat i podporządkowywał Kościół swojej władzy, ale urządzał zabawy bluźniercze, podobne do tych, jakie dziś urządzają bolszewicy.

Władza poprzednika Piotra była nieograniczona w zasadzie, ale faktycznie była skrępowana przez obyczaje, tradycje i ceremonie, które, jak i dawne stroje, pozbawiały cara swobody ruchów. Car musiał w sobotę udawać się do łaźni, a w niedzielę do Soboru. Car musiał bojara sadzić na tym miejscu, na które dawało mu prawo starożytność jego rodu. Car wierzył w to, w co wierzył naród, nie lubił cudzoziemców, rządził według dawnych praw, do których się przyzwyczajono. Carat moskiewski w XVII wieku, kiedy zapomniano już o czasach Groźnego, jak stary pień drzewa mchem obrośnięty, nie był zbyt twardy dla otaczających, lud zaś patrzał z daleka, nie odczuwając władzy carskiej w życiu codziennym, które płynęło powoli starem korytem.

Władza carów moskiewskich (z wyjątkiem Iwana Groźnego oczywiście) była despotyczną, ale nie była bezwzględną, nie rządziła terrorem, bo przyjętą była przez naród, którego moralnym pojęciom odpowiadała.

Rządy Piotra, który usiłował życie pchnąć na nowe tory, były bezwzględne i terrorystyczne, jak dzisiejsze rządy bolszewickie, obrażały pojęcia moralne i religijne swego społeczeństwa, w oczach wierzących były to, jak i dzisiejsze Sowiety, rządy „nienarodowe”.  W ludzie wierzono pogłoskom, że car Piotr nie jest prawdziwym Piotrem, synem Aleksieja, że prawdziwy był zabity zagranicą, a pod jego nazwiskiem wrócił nie wiadomo kto: jakiś Niemiec lub Szwed, a może i Żyd.

Bezwzględne i terrorystyczne rządy Piotra faktycznie sięgały tylko tak daleko, jak sięgała jego zbrojna i straszna ręka. Dekrety, które sypały się jak z rogu obfitości, pozostawały najczęściej na papierze. Kary zbyt hojnie wymierzane przestawały straszyć; nie tylko władze miejscowe, najbliżsi współpracownicy oszukiwali wszechpotężnego władcę, bunty krwawo tłumione nie ustawały przez cały czas panowania Piotra, bandytyzm rósł z dniem każdym i gubernatorowie obawiali się wychylić za rogatki miasta, by nie wpaść w ręce grasujących band. To są również stosunki, przypominające dzisiejsze stosunki w Rosji sowieckiej. Można by jeszcze przedłużyć ten wykaz podobieństw z epoką Lenina, ale czas już wspomnieć i o zasadniczej między nimi różnicy.

Piotr nie tylko niszczył, ale i budował. Lenin tylko burzył. Piotr zbudował stolicę, którą nazwał swoim imieniem. Bolszewicy Petersburg nazwali Leningradem i nie tylko nowej stolicy dla swojej komuny nie zbudowali, ale i w starych miastach większą część domów zrujnowali i poniszczyli.

Imperium, które budował Piotr, i instytucje, które tworzył, przetrwały 200 lat. Lenin już po dwóch latach swego panowania postawił krzyż na swoim planie komunistycznym i przez NEP rozpoczął odwrót ku kapitalizmowi, tj., sam przyznał, że dokonane przez niego dzieło zniszczenia było niepotrzebne.

Lenin, już trup za życia, był symbolem martwoty własnych poczynań i tej wielkiej trupiarni, jaką jest Komuna moskiewska, która powstała na gruzach imperium Piotra W.

Piotr budował nie tylko na ciałach, lecz i na duszach zabitych, i dlatego tak dużo trupów wyrzuciły fale tej rewolucji, która rozmyła fundamenty gmachu Piotrowego. Bolszewizm jest krwawym epilogiem wielkiej tragedii historycznej, której początek był również krwawy. Stąd te analogie, o których mówiliśmy wyżej.

 

___

 

Leon Kozłowski (1879-1927), publicysta, badacz literatury polskiej, działacz polityczny. Urodził się 5 maja 1879 r. w Charkowie, tam uczęszczał do gimnazjum. Podjął studia prawnicze na charkowskim uniwersytecie, ale przed ich ukończeniem został aresztowany za działalność socjalistyczną i wywieziony do Petersburga, gdzie spędził czternaście miesięcy w więzieniu. Po zwolnieniu, objęty nadzorem policyjnym i zakazem pobytu w miastach akademickich, nie mógł ukończyć studiów w Rosji. Dopiero w 1904 r. wyjechał do Paryża i podjął studia polityczno-społeczne. W tym czasie nakładem „Związku wolnomyślicieli polskich” ukazała się jego debiutancka broszura Po co człowiek żyje. Po powrocie do Rosji zdał prawniczy egzamin państwowy. Od 1910 r. współpracował z gazetą „Russkija Wiedomosti”. Pisał teksty – publikowane także w innych pismach – poświęcone m.in. polskiej literaturze. W 1914 r. wszedł do redakcji założonego w Moskwie tygodnika a następnie dziennika „Echo Polskie”. Lata wojny spędził w Rosji, aktywnie działając na rzecz sprawy polskiej. W 1918 r. został powołany do Przedstawicielstwa Polskiej Rady Regencyjnej, której działalność rychło uniemożliwili bolszewicy. W lipcu 1919 r. Kozłowski został przez nich uwięziony. Przetrzymywano go pół roku. Po uwolnieniu, w styczniu 1920 r. przybył do Warszawy. Podjął pracę jako redaktor „Tygodnia Polskiego”, a następnie w „Kurierze Porannym”. Jego poglądy nie miały wówczas już wiele wspólnego z młodzieńczą fascynacją socjalistycznym radykalizmem. Zwrócił się ku religii, zaś jako publicysta dawał odpór ideologii bolszewickiej, poświęcając opisowi rzeczywistości sowieckiej szereg artykułów. Zmarł 3 września 1927 r. Do grona osób ceniących talent dziennikarski i osobowość Kozłowskiego należał m.in. Marian Zdziechowski, który dał temu wyraz we wstępie do wyboru jego pism Półksiężyc i gwiazda czerwona. Z tego tomu pochodzi prezentowany artykuł (Wilno 1930, s. 128-131).

 

 

 

Najnowsze artykuły