Artykuł
Myśl państwowa w życiu gospodarczym
Stefan Starzyński

 

Warszawa 1928.

 

I.

Rozdarta między trzy zabory Polska nie mogła przed wojną przedstawiać jednolitego obszaru gospodarczego. Jeśli uwzględnić, że nawet w poszczególnych zaborach, niektóre części Polski podlegały odmiennym prawodawstwom, odmiennym warunkom politycznym i ustrojowi administracyjnemu jak np. Kongresówka i tzw. ziemie zabrane – łatwo zrozumieć, że o jednolitej polskiej ekonomice mowy być nie mogło. Poszczególne zabory ciążyć musiały ku centrom swych przymusowych metropolii i rozwijać się ekonomicznie w zależności nie tylko od warunków gospodarczych poszczególnych państw zaborczych, ale również i w zależności od ich systemów politycznych w stosunku do ziem anektowanych.

W tych warunkach nie istniały ogólnopolskie zagadnienia gospodarcze. Zbiorowe polskie interesy ekonomiczne ograniczały się do obszaru dzielnic poszczególnych, a nawet części tych dzielnic, bądź z wyżej wskazanych już motywów, bądź też z powodu zasadniczych różnic w strukturze ekonomicznej jak np. Śląska i Księstwa Poznańskiego, lub Królestwa i ziem litewsko-białoruskich itp. Interesy tych dzielnic stawały nieraz w sprzeczności z interesami państw zaborczych, do których politycznie należały, wynikiem czego było np. tamowanie rozwoju przemysłu w Galicji, ułatwianie przewagi przemysłowi moskiewskiemu nad łódzkim itp. Kierownicy polskiego życia gospodarczego nie mogli tedy ujmować zagadnień gospodarczych z punktu widzenia szerokiego interesu państwowego, lecz z węższego punktu ograniczonych interesów danej dzielnicy czy też jej części, przy tym jako części państwa zaborczego. Powiązanie interesów gospodarczych dzielnic polskich z interesami metropolii było tak silne, że przede wszystkim polskie sfery gospodarcze wykluczały wszelką myśl o niepodległości Polski. A jeśli sentyment patriotyczny pchał niekiedy myśl i uczucia ku politycznemu odrodzeniu Narodu to tzw. „rozsądek”  i „ekonomiczny stosunek”  do  zagadnień narodowych – u wielu z późniejszych mężów stanu Polski Niepodległej – nakazywał ze względów rzekomo „ekonomicznych”  wykluczenie myśli o samodzielności Narodu. Dokładnie przypominam sobie wykład jednego z profesorów Rozwoju ekonomicznego Polski w kłach 1911 czy 1912, w którym poddając analizie broszurę Daszyńskiej-Golińskiej pt.  Utopia najbliższej przyszłości, uzasadniał niemożność utrzymania się samodzielnego pod względem gospodarczym Państwa Polskiego, gdyby nawet politycznie odrodzić się mogło. Tym niemniej, gdy wypadło wybierać temat do rozprawy dyplomowej – trzech nas wybrało jako temat „Zależność gospodarczą Królestwa Polskiego od Cesarstwa Rosyjskiego” , udawadniając w miarę naszych sił ówczesnych i materiałów, że Królestwo było tylko terenem kolonialnych, z którego Cesarstwo ciągnęło poważne zyski i – prawdziwy rozwój gospodarczy osiągnąć będzie mogło dopiero po oderwaniu się od Rosji, łączeniu z innymi dzielnicami i politycznemu usamodzielnieniu. Ale o nasze – wówczas młodzieży – stanowisko nie było aprobowane przez gospodarcze autorytety Polski. Wspominam te fakty jedynie dlatego, aby dokładnie uzmysłowić – fakt inny, że w stosunku do zagadnień gospodarczych polskich, u kierowników naszego życia ekonomicznego sfer gospodarczych nie mogło być i nie było pierwiastka państwowości. Nie mogło być pierwiastka państwowości zaborczej, a jeśli był, to równało się to wynarodowieniu danej jednostki, zwłaszcza w zaborach rosyjskim i pruskim, nie było zaś pierwiastka państwowości polskiej – choćby idealnej – gdyż „realizm”  znacznej większości społeczeństwa wykluczał wówczas możność gospodarczego istnienia Polski Niepodległej.

Rzecz prosta, że stosunek obywateli polskich do państw zaborczych, zwłaszcza w zaborach rosyjskim i pruskim układał się w sposób jak najbardziej ujemny. Wyrażało się to przede wszystkim w dążeniu do unikania spełniania obowiązków obywatelskich i obchodzeniu względnie ignorowaniu obowiązujących przepisów prawnych. Było rzeczą godną raczej uznania, szczególniej w b. zaborze rosyjskim – w jakikolwiek bądź sposób – najczęściej w drodze łapówki – uchylić się od służby wojskowej; zapłacić mniejszą niż należna sumę podatku, ominąć przepisy celne i przewieźć przez granicę bez cła towary podlegające tym opłatom itp. Gdy taki stosunek do państwa zaborczego mógł pozostać bez wpływu na stosunek do Państwa Polskiego rewolucjonistów polskich, którzy ideał Polski Niepodległej uważali za realny cel walki z zaborcami – to nie mógł on pozostać bez wpływu na resztę społeczeństwa, która ideału Polski Niepodległej nie uważała za cel realny, skutkiem czego stosunek do państwa zaborczego kształtował się jako stosunek do państwa w ogóle. Nic też dziwnego, że wpływ ten do dziś dnia odczuwamy i w losach naszego życia państwowego wielką rolę on odgrywa.

Stwierdzając brak pierwiastka państwowości w ujmowaniu zjawisk polskiego życia ekonomicznego przed wojną we wszystkich dzielnicach, należy zaznaczyć, że dzięki istnieniu samorządu i autonomii Galicji zjawił się tam przynajmniej pierwiastek dzielnicowości jako surogat pierwiastka państwowości. Może nawet silniejszy pierwiastek dzielnicowości – lecz na innych przesłankach kształtowany – powstał w Poznańskiem. Najmniej natomiast uwydatnić się on mógł w b. zaborze rosyjskim, a to przede wszystkim dla braku jakiegokolwiek samorządu – choćby takiego jak ziemski w Cesarstwie. Ten brak samorządu odbił się dotkliwie na życiu gospodarczym b. zaboru rosyjskiego, zarówno w znaczeniu materialnym jak i psychicznym. Dzięki temu dawny zabór rosyjski ma największe stosunkowo braki czy to w dziedzinie inwestycji miejskich, czy dróg, szkół itp. potrzeb społecznych, które tylko bądź przez państwo bądź przez samorząd w sposób kolektywny zaspakajane być mogą. Dzięki temu społeczeństwo w małym stopniu przygotowane jest do kolektywnego zaspakajania tych potrzeb, o czym świadczy działalność wielu rad miejskich, kas chorych itp. samorządowych instytucji.

Gdy więc w tych warunkach u obywateli jednych dzielnic brak jest w ogóle silniejszego pierwiastka społecznego, u innych – przerost pierwiastka dzielnicowości utrudnia rozwój poczucia państwowości. Te niedomagania wywarły wpływ na dotychczasowe działanie naszych ciał parlamentarnych.

 

II.

Rozwój gospodarczy ziem polskich pod wszystkimi trzema zaborami dokonywał się w warunkach panowania wolnej konkurencji. Jednakże w państwach o większym uprzemysłowieniu – przemysł sam w interesie własnym począł ograniczać wolną konkurencję, tworząc porozumienia w postaci karteli, syndykatów a nawet trustów. Na czele tego nowego ruchu w życiu gospodarczym stały Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Tam powstały największe i najpierwsze wielkie trusty: stalowy, mięsny itd. Tam leż powstawać musiało pierwsze prawodawstwo, regulujące prawo tworzenia związków przedsiębiorstw. W myśl zasad liberalizmu na mocy prawa z 1890 r. wszelkie zmowy w celu ograniczenia wolnej konkurencji uznane zostały za przeciwne prawu, a przekroczenie tych przepisów karane było wysoką grzywną i więzieniem. Dalsze akty prawne utrzymywały prohibicję i wprowadzały zasadę surowej kontroli wszelkich związków przedsiębiorców w celu utrzymywania wszechwładnego panowania zasady wolnej konkurencji.

Porozumienia przedsiębiorców poczęły powstawać i w Europie. W niektórych wypadkach Państwo ustosunkowywało się nawet przychylnie do powstających związków – a to w imię szerszego interesu państwowego. Tak np. rząd niemiecki przez wydanie w 1908 r. ustawy, utrudniającej tworzenie nowych przedsiębiorstw potasowych, dopomógł do utrzymania powstałego syndykatu potasowego.

Dokonująca się wraz z rozwojem techniki koncentracja przemysłu oraz tworzone wbrew czy za zgodą Państwa porozumienia i związki przedsiębiorców, już w ciągu szeregu lat przed wojną obalały niepodzielne panowanie doktryny liberalnej z jej zasadą wolnej konkurencji.

Gdy z jednej strony interesy samego przemysłu prowadziły do uchylania zasady wolnej konkurencji, z drugiej – Państwo występowało w obronie konsumenta, bądź zakazując tworzenia związków, bądź też obejmując nad nimi ścisłą kontrolę i nadzór. Na mocy prawa z dnia 14 lutego 1903 r. w Stanach Zjednoczonych specjalne biuro państwowe (Bureau of Corporations) otrzymało prawo wglądu dokumentów, badania przedsiębiorstw itd., wyniki zaś tych badań podawane były do wiadomości ogółu.

Ograniczenia tą drogą działalności prywatnego przedsiębiorcy w imię wyższych interesów Państwa względnie szerokich rzesz konsumentów, bo tym kątem widzenia tworzono prawa prohibicyjne dla karteli – poprzedzane były różnego rodzaju innymi ograniczeniami prywatnej własności. Pomimo bowiem wyznawania „świętości”  prawa własności, interesy Państwa czy interesy społeczne, samorządowe prowadziły już od wieków do różnego rodzaju ograniczeń, czy to np. wywłaszczania na owy dróg, czy też na inne cele urządzeń miejskich lub wprost rozbudowy itd. W miarę rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego społeczeństw coraz częściej interes publiczny staje w sprzeczności z interesem prywatnym i ten ostatni zmuszany jest do podporządkowania się pierwszemu.

W szczególności wielka wojna światowa w latach 1914–1918 proces ten pchnęła silnie naprzód. Zwłaszcza w państwie takim jak niemieckie, odciętym od świata, w którym środki do prowadzenia wojny i zaprowiantowania kraju były daleko niewystarczające, państwo zmuszone było głęboko sięgnąć do procesów produkcji i wymiany i ster życia gospodarczego we własne ująć ręce. W mniejszym lub większym stopniu działo się to we wszystkich państwach walczących – a nawet dziać się musiało i w neutralnych.

Silne ślady tego zostały i po wojnie. We wszystkich niemal państwach (nie mówiąc tu zupełnie o Rosji jako całkowicie odrębnym zagadnieniu) następują zasadnicze zmiany. Z jednej strony występuje dalszy, szybszy proces kartelizacji nie tylko wewnętrznej ale i międzynarodowej, co zmusza państwa do tworzenia praw regulujących i poddających pod silną kontrolę w imię interesu ogółu – wszystkie te zmowy i porozumienia – z drugiej zaś widome interesy społeczne i państwowe coraz częściej przeciwstawiają się interesom prywatnym i zmuszają te ostatnie do podporządkowywania się pierwszym. Państwo roztacza coraz szerszą opiekę nad swymi obywatelami przez tworzenie prawodawstwa ochrony pracy i dążenie do zapewnienia wszystkim pracy, do normalnego i możliwie taniego zaaprowidowania ludności w najbardziej niezbędne do życia artykuły, zabezpieczenia pewnych potrzeb kolektywnych przez samorządy, spółdzielnie itd. Nie zmieniając tedy głównych podstaw istniejącego ustroju kapitalistycznego, formy życia gospodarczego ulegają na całym świecie zmianom w imię dobra publicznego. Teoretycy zaczynają już badać, czy nie następuje zmierzch rozwoju kapitalizmu, czy nie znajdujemy się w okresie tworzenia nowego, – wymagającego jakiejś innej nazwy, ustroju gospodarczego.

Polska, jak wspomnieliśmy – rozwijała się przed wojną we wszystkich dzielnicach pod znakiem starej doktryny liberalnej. Ziemie polskie nie należały jednak w państwach zaborczych do terytoriów bardziej uprzemysłowionych, na których wspomniany ruch koncentracji czy kartelizacji przemysłu mógł był poczynić w życiu gospodarczym i psychice społeczeństwa głębsze zmiany. Jeśli zaś b. Królestwo Kongresowe stanowiło terytorium bardziej uprzemysłowione, to znowuż cała Rosja słała na tym polu dalej i procesy te również mało ją, a tym samem i Królestwo, dotknęły.

Rozgrywająca się na ziemiach polskich wojna – zniszczyła w dużym stopniu nasze życie gospodarcze. Ingerencja, zmieniających się okupantów, w życie gospodarcze – pogłębiła tylko ujemny stosunek społeczeństwa do państwa w ogóle. Umocniła wiarę w konieczność separowania się od opieki państwa, przy jednoczesnym, w myśl zasad pozytywizmu, wszechstronnym wykorzystaniu tych plusów, jakie to państwo mogło dać zubożałemu życiu gospodarczemu. Rabunek, rekwizycja bez odszkodowania, pociąganie do wszelakiego rodzaju świadczeń bez lub bardzo mało płatnych było dla społeczeństwa lekcją dotkliwą – że lepiej od władzy państwowej stać jak najdalej. Świetna tradycja czasów Lubeckiego, kiedy to ówczesny Bank Polski był źródłem powstawania w Polsce przemysłu i szybkiego rozwoju gospodarczego z chwilą pogłębiania się więzów gospodarczych między Królestwem a Cesarstwem i pogarszania się sytuacji politycznej Narodu dawno poszła w zapomnienie.

W takich oto warunkach powstało Państwo Polskie – „za darmo”  dla większości społeczeństwa polskiego jak to z głęboką słusznością i rozbrajającą naiwnością oświadczył w Sejmie w dniu 11 października r. 1923 b. minister Skarbu Władysław Kucharski[1]. Nie „darmo” , rzecz prosta, powstała Polska dla tych, co ideał jej na długo przed wojną nietylko w sercu nosili, lecz dla zrealizowania go już wówczas pracowali, a w dniu 6 sierpnia 1914 r. na zew Józefa Piłsudskiego wyruszyli w pole i życie oddali lub krew swą przelewali w walce o Niepodległość.

Tym niemniej w cytowanym przemówieniu Kucharskiego zjawił się, niestety nie wywołujący trwalszych skutków, przebłysk świadomości gdy mówił: „Jednak w pracy codziennej, zajęci innymi sprawami państwowymi, przeoczyliśmy dawniej konieczność pobierania pełnych świadczeń na rzecz Państwa” .

 

III.

Obóz niepodległościowy przed wojną obok twórcy Jego Józefa Piłsudskiego składał się z polityków, publicystów, literatów, artystów, zawodowej inteligencji, młodzieży akademickiej, robotników i chłopów. Sfery gospodarcze doń nie należały. Zagadnieniami wysuwającymi się na plan pierwszy były zagadnienia polityczne i wojskowe. Zagadnienia gospodarcze sprowadzały się do wyszukiwania nader skromnych środków pieniężnych niezbędnych do prowadzenia pracy propagandystycznej i strzeleckiej. Bodaj jedyni ekonomiści w tym obozie – to wówczas socjaliści ujmujący sprawy gospodarcze z punktu widzenia doktryny marksowskiej. Nieliczne zaś inne wyjątki, z chwilą rozpoczęcia wojny – myśli swe i pracę skierowali wraz z wszystkimi na zagadnienia natury wojskowej i wojennej i dopiero kiedyś po wojnie – swą działalność mogli uwydatnić.

Gdy zaś powstało w listopadzie 1918 r. Państwo – znów na plan pierwszy wysunąć się musiało zagadnienie armii i wojny, bo dla Polski wojna ukończoną nie była. Więc znowuż ludzie obozu niepodległościowego stanąć musieli przede wszystkim do warsztatu pracy żołnierskiej. Zagadnienia gospodarcze z natury rzeczy – w okresie wojny usunąć się musiały z pod bezpośredniego wpływu Komendanta i Jego obozu.

To też z wyjątkiem dwumiesięcznego okresu rządów Min. Jędrzeja Moraczewskiego, który Państwu dał pierwsze podwaliny istnienia, stwarzając możność przetrwania dokonywanych nań potem aż do przewrotu majowego eksperymentów – teki gospodarcze oprócz nielicznych wyjątków spoczywały w rękach najwybitniejszych przedstawicieli życia gospodarczego.

Konieczność odbudowy kraju na skutek szalonych zniszczeń wojennych, potrzeba wzajemnego dostosowania się życia gospodarczego zjednoczonych dzielnic, unifikacji form gospodarczych i prawodawstwa, na którym życie gospodarcze w poszczególnych dzielnicach się opierało – przystosowania się produkcji do nowych rynków zbytu – w jednych dziedzinach niepomiernie wielkich, w innych znów znacznie mniejszych od dotychczasowych – wszystko to były zadania nad wyraz trudne i ciężkie – zwłaszcza, że w pierwszych dwu latach trwała jeszcze wojna na kilku frontach. Trzeba to z całym naciskiem podkreślić, jak również i ogrom wysiłków w pokonanie istniejących trudności włożonych. Ale oddając hołd pracy i wysiłkowi wolno i trzeba spojrzeć okiem krytycznym – czy wszystkie te wysiłki prowadziły ku świadomie i współcześnie pojętemu rozwojowi gospodarczemu Państwa.

Powstałe w listopadzie 1918 r. Państwo Polskie odziedziczyło po okupantach, przez nich utworzoną instytucję emisyjną Polską Krajową Kasę Pożyczkową.

Jedynym źródłem na opłacenie pierwszych potrzeb państwowych, a przede wszystkim wojennych była prasa drukarska. Sięgnięto do tego środka.

Zaczęła się inflacja, zjawisko znane całemu szeregowi państw po wojnie, nie tylko państw świeżo powstałych. Inflacja ta okazała się jednak w Polsce tak silnym żywiołem, że przytłumił on zupełnie wszelkie wysiłki ludzkie i sam zaczął rządzić Państwem. To też przy analizie tego okresu stwierdzić trzeba całkowitą bezplanowość w kierowaniu życiem gospodarczym, a brak wszelkiej myśli racjonalnej, która jeśli się zjawiała, pod naporem żywiołu ginęła bezowocnie.

Początkowo inflacja była nieuniknioną, ale trwanie jej żywiołowe przez więcej niż 5 lat, było okresem przydługim. Wszystkie jej wady winny były być szybciej poznane i walka szybciej wypowiedziana. Ale niestety dawała ona również pewnym sferom i korzyści – to też nic dziwnego, że znajdowała obrońców jawnych lub ukrytych.

Z inflacji korzystało też Państwo – lecz tylko w tym zakresie, w jakim korzyści dawał „żywioł” . Celowego wykorzystania inflacji na rzecz Państwa, tak jak to się stało w Niemczech – w Polsce nie było. Celowe korzyści odnosił kto inny.

Zdrowa myśl państwowa nakazała przy organizacji Państwa wprowadzać podatki. Na podatkach bowiem opierać się musi budżet każdego zdrowego organizmu państwowego.

Jednakże tam, gdzie trzeba samemu na siebie ciężary nakładać, potrzebny jest hart i poczucie obowiązku obywatelskiego. Przekazana przez historię tradycja niepłacenia w Polsce podatków odżyła... Czasy zaborcze i okupacyjne tradycję tę pogłębiły. Sejm przeto nie miał chęci podnoszenia podatków w miarę dewaluacji marki i spadku ich realnej wartości. Udzielił Radzie Ministrów prawa podnoszenia stawek podatków pośrednich ale bezpośrednie zachował dla swej kompetencji, z której słabo korzystał.

Doszło tedy do absurdu. Suma płaconego z morga podatku gruntowego w powiecie opłacającym najwyższą stawkę (w szeregu miesięcy w latach do 1923 r.)[2] wyrażała się np. ułamkiem wartości jajka!

Podobnie rzecz przedstawiała się z innymi podatkami bezpośrednimi. Wobec tego, że niemożliwym było przeprowadzenie w dostatecznie szybkim tempie reformy i unifikacji różnorodnych obowiązujących na ziemiach Polski podatków, uczynioną została próba uruchomienia nadzwyczajnych źródeł podatkowych. Już w początku 1919 roku wydane zostały dekrety w sprawie poboru jednorazowej państwowej daniny od nieruchomości i majątku w kapitale, w sprawie podatku majątkowego oraz w sprawie podatku od zysków wojennych. Daniny te jednakże zawiodły pokładane w nich nadzieje i tylko z jednorazowej daniny osiągnięto cokolwiek znacząc wpływy. To też nic dziwnego, że w dochodach Skarbu Polskiego w latach 1918 do 1923 podatki bezpośrednie żadnej roli nie odgrywały, wynosząc przeciętnie 8%.

Udział podatków bezpośrednich w dochodach Skarbu był zatem tak mały, że uznać go można niemal za nieistniejący. Obywatele polscy zatem w tych pierwszych z górą pięciu latach, podatków bezpośrednich raczej nie płacili. Jeśli zaś uwzględnić ujemną pod tym względem tradycję czasów przedrozbiorowych, tradycję czasów zaborczych i okupacyjnych – zrozumiemy jak ciężką krzywdę obywatelskiemu wychowaniu podatników polskich wyrządziła inflacja.

Nieco większy udział w dochodach Państwa w latach 1918–1923 stanowiły podatki pośrednie, cła i monopole, gdyż wyniosły średnio 14,5%. Stało się to, jak zaznaczyliśmy, dzięki temu, że Sejm był pobłażliwszy dla ściągania z ludności podatków konsumpcyjnych, mało obciążających warstwy posiadające, nie wyłączając włościańskich, i zezwolił Radzie Ministrów na samodzielne podnoszenie stawek. Lecz jak widać z wysokości wpływów z łych podatków – choć były większe od wpływów z podatków bezpośrednich – Rząd z uprawnień udzielonych przez Sejm w tej dziedzinie również zbyt szeroko nie korzystał.

Wartość ściągniętych w ciągu lat 1918–1923 podatków pośrednich, dochodów z ceł i monopolów wyniosła 138,3 mln dolarów; wartość podatków bezpośrednich – 75.8 mln dolarów, razem 214,1 mln dolarów. Tymczasem ogólny dochód Skarbu o charakterze danin publicznych wyniósł 950,2 mln dolarów. Resztę więc 736,1 mln dolarów, czyli 77,5%, osiągnięto w drodze zysku z inflacji, czyli tzw. podatku inflacyjnego. W tym się wyraża wielkość działania „żywiołu” .

Dzięki temu podatkowi inflacyjnemu wydatki Państwa w ciągu lat 1918–1923 stale przewyższające normalne dochody o znaczne sumy, wyrażone z razu w setkach milionów, a następnie bil jonów i trylionów - zostały w całości pokryte i Skarb z okresu tego wyszedł niemal bez długu, na zaciągniętych zaś niewaloryzowanych pożyczkach osiągnął dochód wynoszący przeszło 130 mln dolarów.

Ciężar podatku inflacyjnego rozkładał się nierównomiernie na poszczególne warstwy społeczeństwa. Udział warstw najmniej zamożnych, tj. klasy pracującej w podatku inflacyjnym stale wzrastał – teraz sam udział warstw posiadających, tj. przemysłowych, ziemiańskich, włościańskich i kupieckich stale malał[3]. Wynikało to stąd, że życie gospodarcze przystosowywało się do wzrastającej inflacji i zabezpieczało przed jej skutkami, starając się bądź zbywać swe produkty dopiero w chwili zapotrzebowania pieniędzy, bądź też lokować swój kapitał w walutach obcych, surowcach, materiałach lub towarach. Klasa pracująca w żaden sposób zabezpieczyć się od dewaluacji nie mogła, a w miarę wzrostu dewaluacji wzrastał udział jej w podatku inflacyjnym. Jeśli zaś uwzględnić nieproporcjonalny stosunek podatków bezpośrednich do pośrednich w tym okresie, przyznać trzeba, że brzemię podatkowe obciążało przede wszystkim ludność utrzymującą się z płacy najemnej. Przemysł, ziemiaństwo i włościaństwo oraz kupiectwo i rzemiosło, choć również ponosiło straty na dewaluacji, miały możność jednak chronić się przed nią w większym lub mniejszym stopniu w zależności od poziomu rozwojowego tych klas.

Jeśli, jak zaznaczyliśmy wyżej, Państwo osiągało pewne korzyści z inflacji – niezależne od jego woli kierowniczej – lecz żywiołowe, zastępujące normalnie funkcjonujący aparat podatkowy i inne źródła zwykłych dochodów państwowych – to celowego wykorzystania inflacji dostrzec niepodobna.

Wprost przeciwnie, przysłowiowym. się stało prowadzenie bezcelowych robót przez bezrobotnych, lub stałe obalanie wszelkiej inicjatywy w kierunku inwestycyjnym.

Tymczasem jednak Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa i Pocztowa Kasa Oszczędności udzielały stale niewaloryzowanych kredytów, wzbogacając w ten sposób kosztem ogółu bardziej energiczne jednostki. Wymienione instytucje przyniosły Skarbowi Państwa 109,4 mln dolarów strat z tytułu niezwaloryzowanych kredytów.

Kredyty udzielane przez P. K. K. P. w pierwszym okresie obejmowały szerzej potrzeby miast, a więc w każdym bądź razie zaspakajały pewne kolektywne potrzeby ludności. W następstwie już od 1920 r. gros udzielanych pożyczek przypadało na osoby i instytucje prywatne i odnośne sumy wielokrotnie przewyższały pożyczki udzielane miastem.

Jeżeli, opierając się na cytowanych wyżej obliczeniach, uwzględnić cyfrę pobranego przez Skarb Państwa podatku inflacyjnego – 736 mln dolarów, stwierdzić możemy, że znaczna część tego podatku, bo 15% zużyte zostało na pokrycie strat Skarbu z tytułu niezwaloryzowanych kredytów udzielonych życiu gospodarczemu. Po odjęciu około 18 mln dol. strat na pożyczkach udzielonych miastom – co stanowi 3% sumy ponad pięcioletniego podatku inflacyjnego, pozostanie jeszcze 12% tej sumy, które wchłonęło życie gospodarcze lub ściślej mówiąc pojedynczy przedsiębiorcy. A kredyty szły jeszcze innymi drogami nie tylko przez P. K. K. P. i P. K. O. Udzielano kredytów wprost z budżetu, przez Bank Rolny itd.

Okres ten każdy pamięta. To też wspomnę tylko pewien drobny fakt opowiadany mi przez jednego z b. ministrów Przemysłu i Handlu. Za jego właśnie urzędowania pewien fabrykant otrzymał 100 mln marek pożyczki, za którą to sumę wybudował czy rozbudował swą fabrykę – w chwili zaś zwrotu ta kwota 100 milionów marek przedstawiała prawie groszową wartość. Przykładów tych można by przytoczyć tysiące, zbędnym byłoby je dziś mnożyć. Literatura współczesna lal minionych utrwaliła ich ilość dostateczną, by zrozumieć nonsens ówczesnego poddania się żywiołowi i zezwolenia na wykorzystywanie tej sytuacji przez sprytne i bardziej energiczne jednostki – a nie przez życie społeczno-państwowe. Oczywiście część z tych pieniędzy publicznych mogła, wzbogacając jednostki zasilić życie gospodarcze, któż jednak nie zna setek przykładów angażowania się kredytami państwowe w interesy ponad siły i możności, z których nic nie pozostało, nie mówiąc już o tych stukilkudziesięciu bankach i banczkach z kilkuset oddziałami, których duża część była tylko pasożytem stosunków kredytowych w Polsce. Nie przypuszczam, aby najbardziej szczegółowe i mozolne badania pozwoliły określić, jaka część tych kredytów państwowych, mimo, że stanowiły one niesłuszne kosztem ogółu wzbogacenie się jednostek – zasiliła istotnie życie gospodarcze, jaka zaś zmarnowaną została bezpowrotnie.

Lecz straty z inflacji nie mierzą się tylko cyframi. Stokroć może większe straty poczyniła inflacja w psychice społeczeństwa, jeśli nie całego, to części, jednak takiej części, która przez swój spryt i okoliczności potrafiła i nadal żerować na Państwie.

Aby uzmysłowić sobie tempo żywiołu inflacyjnego przytaczamy L. Krzywickim[4] następującą tabelkę:

 

Rok

Kurs dolara w markach polskich

Wzrost kursu dolara w ciągu roku w procentach

Przeciętne miesięczne oprocentowanie kapitału, zabezpieczającego wierzyciela pożyczającego na przeciąg roku przed stratami na skutek deprecjacji marki

Na początku roku

W końcu roku

Przy pobieraniu procentów prostych

Przy pobieraniu procentów składanych

1919

1920

1921

1922

1923

9,1

110,5

590,0

2897,0

17842,0

110,5

590,0

2897,0

17842,0

6300000,0

1214

534

491

616

35310

100,1%

44,5%

40,9%

51,3%

2842,5%

25,48%

16,45%

15,56%

17.97%

70,46%

 

 

Nie trudno wyobrazić sobie demoralizujący wpływ pieniądza, którego wartość z godziny na godzinę tak malała, że trzeba było w 1923 r. oprocentowywać kapitał prawie na 100% dziennie, aby nie ponieść straty na dewaluacji. Pobudzać to musiało najdalej idącą chciwość, egoizm, chęć odciągania zapłaty wszelkich należności i poszukiwanie za wszelką cenę kredytu. Żadne kary za zwłokę, procenty itp. nie mogły nigdy równać się z korzyściami, wynikającymi z dewaluacji dla wszelakiego rodzaju płatnika. Stosunek Sejmu i Rządu do podatków, nienależyte ich waloryzowanie – oraz udzielanie niezwaloryzowanych kredytów – pogłębiły znacznie i tak jak wykazaliśmy na początku – ujemny stosunek do Państwa. Kasa Państwowa stała się źródłem, z którego obywatel pragnął za wszelką cenę otrzymać – a możliwie najmniej i jak najpóźniej zapłacić. Jeśli nawet przeciętny obywatel dostrzegał jakąś różnicę między państwem zaborczym a własnym – to inflacja tę różnicę przytłumiła i Państwo własne stawało się pod względem stosunku doń obywatela czymś analogicznym do państwa zaborczego.

Tempo, jakie inflacja przybrała w 1923 r., musiało doprowadzić do przesilenia. Przez pięć lat panowania tego żywiołu – trudno było nie dostrzec, mimo pozornych zysków i koniunktur w tej czy innej dziedzinie, że kraj dłużej tego stanu nie zniesie. Nastąpiła reforma Władysława Grabskiego. Dokonano jej dzięki udzielonym mu przez Sejm pełnomocnictwem, i dzięki zbiorowemu wysiłkowi na utworzenie Banku Polskiego. Udzielenie tych pełnomocnictw to dowód przysłowiowego słomianego ognia polskiego w chwilach niebezpieczeństwa. Znaczy to, że w chwilach stanowczych można wykrzesać z Narodu poważny nawet wysiłek, lecz niestety – jak wykazał bieg wypadków nie wystarczy nam w naszych warunkach jeden oderwany wysiłek. Potrzeba czegoś więcej, czegoś trwalszego i bardziej podstawowego, co dał dopiero przewrót majowy.

Inflacja jest niewątpliwie najbardziej charakterystyczną cechą pierwszego pięciolecia Niepodległej Polski i jej życia gospodarczego.

Łatwość i wysokość zysków inflacyjnych, rozszerzenie ilościowe „sfer gospodarczych” , naprawdę nic wspólnego z życiem produkcyjnym nie mających – doprowadziły do tego, że pojęcie inicjatywy gospodarczej u nas i na zachodzie jest wręcz odmienne. Pod prywatną inicjatywą gospodarczą na Zachodzie czy w Ameryce rozumiane jest angażowanie się kapitału prywatnego w życie gospodarcze. U nas rozumie się pod tym pojęciem inicjatywę prywatną, która za pieniądze uzyskane w tej czy innej drodze od Rządu – osiągać będzie dla siebie zyski – a w razie strat ochroni ją od nich gwarancja państwowa. To swoiste pojmowanie prywatnej inicjatywy gospodarczej w Polsce, poparte być może setkami przykładów. Takie pojmowanie prywatnej inicjatywy gospodarczej do dziś dnia się spotyka – jest ono jedną z największych szkód, jakie inflacja i tradycja ujemnego stosunku do Państwa pozostawiły nam w spuściźnie.

 

IV.

Inflacja markowa, jako wybitna cecha pierwszego okresu niepodległości Państwa, skończyła się na początku 1924 r. Po reformie Grabskiego – wobec niezrówooważenia budżetu państwowego nastąpił jednak nowy okres inflacji biletów skarbowych, przerwany dopiero po przewrocie majowym. Nie tylko zresztą inflacja charakteryzuje cały ten okres, ale również szereg innych czynników. To też mimo reformy walutowej cały okres przed majowy może być rozpatrywany jako jedna całość.

Zacznijmy więc od owego „programu gospodarczego” , którego rzekomy brak tak często wysuwany bywa, jako zarzut przeciw rządom pomajowym. Program gospodarczy – realny opierać się musi zawsze i wszędzie przede wszystkim na przesłankach obiektywnych, tj. na warunkach przyrodzonych, położeniu geograficznym i dotychczasowym stanie posiadania. Jakież są te warunki w Polsce? Polska leży geograficznie między uprzemysłowionym zachodem i mało uprzemysłowionym wschodem i południowo-wschodem. Stosunkowo największym jej bogactwem jest ziemia. Różnica jaka istnieje między wydajnością tej ziemi w zachodnich a centralnych południowych i wschodnich województwach wskazuje na olbrzymie wprost możliwości rozwoju. Podobne możliwości przedstawia uszlachetnienie naszej produkcji rolnej, tj. wzmożenie produkcji hodowlanej oraz rozwój wszelkiego przemysłu rolnego. Rynek zagraniczny na zachodzie dla tej produkcji jest niemal nieograniczony i pewny, niezależnie od chwilowych trudności ze strony Niemiec. Uszlachetnienie eksportu drzewa przedstawia również rozległe możliwości. Ta intensyfikacja gospodarstwa rolnego oraz rozwój przemyśla rolnego i drzewnego może również zatrudnić nadmiar posiadanych przez nas tanich rąk roboczych. Konieczność rozwoju naszego górnictwa zwłaszcza węglowego, jest oczywistą. Trudności eksportowe jakie istnieją – nie są nieprzezwyciężalne – praca robotnika w te; dziedzinie, a stanowi ona conajmniej 40% kosztów produkcji, jest tańsza i wydajniejsza niż na sąsiednim Śląsku niemieckim. Jeśli chodzi o przemysł – to, z wyjątkiem dziedzin dotyczących obrony Państwa – należy w rozwoju tegoż uwzględniać przede wszystkim gałęzie oparte o surowiec krajowy. Z wyjątkiem niektórych tylko gałęzi przemysłu – nie możemy w najbliższej przyszłości liczyć na eksport na zachód, za to wschód przedstawia możliwości bardzo duże. Tylko produkcja nasza stać się musi równie dobrą, a przede wszystkim tanią. Wprawdzie mamy brak kapitałów i skutkiem tego drogi kredyt – ale za to obciążenia podatkowe i płace robocze o wiele niższe niż zagranicą. Brak nam jest za to racjonalizacji produkcji i to jest niewątpliwie zagadnienie najważniejsze.

Wreszcie cierpimy na przerost i ociężałość pośrednictwa, stąd wskazanie usilnej pracy w tym kierunku. Cierpimy też na brak dostatecznej ilości dróg wszelkiego rodzaju, a przede wszystkim mamy wielkie historyczne zaniedbania w dziedzinie komunikacji morskiej, niezbędnej dla normalnego rozwoju gospodarczego.

Zdawałoby się, że główne linie naszego programu gospodarczego winny by być tym samem ogólnie zrozumiałe. Kierownictwo spraw gospodarczych wszak od początku, jak wykazaliśmy, spoczywało w rękach przedstawicieli tegoż życia gospodarczego. Jednak mimo to nie skrystalizował się wyraźny program gospodarczy. Przez kilka lat istniał spór czy Polska jest krajem rolniczym, czy przemysłowym. „Losy Polski w ten sposób się ułożyły, mówił po przewrocie czołowy przedstawiciel sfer gospodarczych[5], że polityka nasza była dotąd nijaka, ani zimna, ani gorąca, że ani w naszym parlamencie, ani w Rządzie, ani w całym naszym aparacie biurokratycznym wyraźnego, jasnego kierunku nie było” . Wprawdzie mówca miał na myśli rzekome „oscylowanie między kierunkiem kapitalistycznym a socjalistycznym” , ale sens cytowanego zdania jest bardziej realny: nie było po prostu żadnej myśli przewodniej, nie było wówczas istotnie żadnego programu – nie mogło więc być żadnej zdecydowanej polityki. Jeśli zaś chodzi już o rzekome „oscylowanie między kierunkiem kapitalistycznym a socjalistycznym” , toż w takim razie kto oscylował? Osoby ministrów gospodarczych nie świadczą zupełnie o ich socjalistycznym nastawieniu w tych resortach. Reforma rolna postanowioną została i dokonywaną jest w płaszczyźnie gospodarki kapitalistycznej. Ochrona pracy i opieka społeczna rozwija się we wszystkich państwach kapitalistycznych w interesie rozwoju tychże państw. A wreszcie jeśli nasze sfery gospodarcze tworzyły czy to sojusze, czy koalicje z lewicą społeczną, toż one, a nie kto inny je zawierał.

Pozostanie faktem, że dziś odpowiedzialni przedstawiciele naszych sfer gospodarczych potępiają sami tę – musimy dodać dla ścisłości – własną bezprogramowość, bezplanowość, chwiejność – w najbardziej zasadniczych liniach polityki gospodarczej. Potępiają zupełnie słusznie – chociaż nie zawsze właściwe konsekwencje w pracy dzisiejszej z tego wyciągają.

Jeśli zaś nie było programu ani planu, czyż naszym żydem gospodarczym nie kierował raczej żywioł – niż świadoma celu wola? Tego celu nie było, dla przyczyn we wstępie omówionych, dla braku pierwiastka państwowości w naszych sferach gospodarczych. Oszołomienie z powodu nagłego i „darmowego”  otrzymania Państwa – musiało działać czas dłuższy – jak działa na biedaka, który wygrał wielki los na loterii i nie wie co z wygraną uczynić. Dziś niewątpliwie powoli oszołomienie to przechodzi.

Nie było ideowego przygotowania u tych, co władzę w dziedzinie życia gospodarczego objęli. Przerost polityki i politykomanii - przytłumiał też zagadnienia gospodarcze. Gdyby chociaż w imię najbardziej demagogicznych haseł – ujawniała się naprawdę jakaś siła, zdolna do walki i zwycięstwa. Ale szereg faktów z naszej historii lat minionych świadczy, że żadnej siły nie było. Szereg paradoksów nigdzie niespotykanych charakteryzuje nasze życie państwowe: czy to sposób uchwalenia jednym głosem większości – reformy rolnej, czy ustosunkowanie się stronnictw do problemów konstytucyjnych pod kątem widzenia, kto miejsce Prezydenta może zająć itd.

Wychowani w doktrynie liberalnej, lecz nie śledzący i nie znający przeobrażeń tej doktryny w Ameryce i Europie zachodniej, ujemnie do Państwa w ogóle ustosunkowani, przestraszeni widmem rzekomego socjalizmu w Rosji, wrogo odnoszący się do wszelkiej myśli demokratycznej – przedstawiciele naszego życia gospodarczego i jego kierownicy w Rządzie zapoznali funkcje współczesnego Państwa, zapoznali proces rozszerzania tych funkcji we wszystkich państwach kapitalistycznych. Upojeni inflacją wobec braku własnych kapitałów pragnęli, by Państwo dawało życiu gospodarczemu pieniądze, by jak najmniej z niego ściągało podatków, by przyjmowało na siebie ryzyko i gwarancję za straty, by zaś nie mieszało się do problemu cen i zysków!

Jakąkolwiek funkcję, wynikającą z prowadzenia polityki gospodarczej, pragnęło Państwo wykonywać, wszystko to podciągano pod ulubione miano etatyzmu, który stać się miał rzekomą zakałą rozwoju życia gospodarczego. Gdy z jednej strony oskarżano, i to tak niedawno, banki państwowe o szkodliwą konkurencję dla banków prywatnych, z drugiej dłoń wyciągano po kredyty. I dziś całe niemal życie gospodarcze domaga mą kredytów z banków państwowych, przy jednoczesnym stanowisku rzekomo przeciwnym istnieniu tych banków, jako konkurencji bankowości prywatnej. Gdy Państwo otrzymało w spadku po zaborcach i okupantach szereg przedsiębiorstw, stanowiących najbardziej doskonały instrument polityki gospodarczej, wręcz odmienny od słusznie, choć tylko teoretycznie potępianych środków administracyjnych i policyjnych – starano się stale uzasadniać, że Państwo niezdolne jest do bezpośredniego kierowania warsztatami produkcji, że wprowadza etatyzm, konkuruje z prywatnym życiem gospodarczym. Starano się wyzbywać majątku państwowego. Sprzedano fabrykę celulozy. Odstąpiono za bezcen drogie inwestycje dokonane celem odbudowy fabryki żyrardowskiej. Usiłowano sprzedać Chorzów. Podejmowano pertraktacje o długoletnie wydzierżawienie monopolu tytoniowego, za cenę stanowiącą ułamek dzisiejszego dochodu z tego monopolu. Przygotowano sprzedaż państwowej wytwórni aparatów telegraficznych i telefonicznych. Nie będziemy mnożyć tych przykładów, ani przypominać całego szeregu interesów niekiedy brudnych, a zawsze lekkomyślnych. Gdy tak likwidowano przedsiębiorstwa państwowe, jednocześnie z kredytów państwowych w tej lub innej formie otrzymywanych, budowano liczne przedsiębiorstwa prywatne kosztem o wiele większym, niż normalna budowa wymaga, przy tym przedsiębiorstwa te Rząd musi teraz za długi przejmować.

Zarówno w dziedzinie programu, jak planu czy stałych wytycznych polityki gospodarczej nic się prawie nie zmieniło po reformie walutowej 1924 r. Dokonano wielkiego dzieła, ale na jednym odosobnionym odcinku, więc musiało szybko upaść. W dalszym ciągu całokształtem życia kierowała żywiołowa gra sił grup i jednostek. Polityka koncesji dla panoszących się w Sejmie stronnictw obok szeregu bezplanowych działań – prowadziła Państwo ku niechybnej zgubie – i doprowadzi do niej musiała, gdyby nie nastąpił radykalny przewrót.

 

V.

Przewrót majowy stwarza nową erą w naszym życiu gospodarczym. Potężna wola Komendanta, który ujął ster Państwa w swoje ręce, wprowadziła brakujący dotychczas w kierownictwie życiem gospodarczym pierwiastek państwowości. Gdy idea ożywiła naszą działalność, zmieniła się jej treść, ukazał się cel, do którego dążymy. Zdobywane krok za krokiem pozycje w naszym ustroju politycznym, pozwalają już nie tylko wykonywać władzę ale urzeczywistniać w całej pełni to Państwo, które nie jest już tylko nazwą i czczym frazesem, ale samem życiem, drgającym w wielorakich formach i przejawach organizmu społecznego. Marazm zanikł, na wierzch wydobyła się wola pracy ku urzeczywistnianiu idei. Jednostki o niskich, łupieżczych wobec Państwa instynktach zostały precz odrzucone i każdy dzień zmniejsza i zmniejszać będzie możliwości ich żerowania na Państwie.

Następuje okres świadomej celów polityki gospodarczej. Program gospodarczy Rządu kształtuje się na obiektywnych, wyżej już omówionych przesłankach. Wyrażają go wyraźnie liczne enuncjacje oficjalne P. Premiera prof. K. Bartla i ministrów gospodarczych. Praca idzie od podstaw. Więc przede wszystkim bezapelacyjnie i bezwzględnie zrównoważony zostaje budżet Państwa, ta normalna podstawa każdego gospodarstwa. Za tym idzie stabilizacja waluty, bez czego rozwój życia gospodarczego jest niemożliwy. Te dwa nieodzowne czynniki stwarzają podstawę dalszej pracy. Rolnictwo zostaje otoczone należytą opieką. Wspaniale rozwija się Państwowy Bank Rolny zasilając rolnika możliwie najszerzej w niezbędny dlań kredyt. Buduje się nową wielką fabrykę związków azotowych, by dać rolnikowi tak niezbędny dla użyźnienia gleby nawóz sztuczny. W tym samym celu prowadzi się praca nad rozszerzeniem kopalni soli potasowych. Rząd otacza opieką ruch spółdzielczo-wytwórczy, by wzmocnić produkcję hodowlaną, dającą rolnikami maksimum zatrudnienia i zysku. Prowadzone są wysiłki, by standaryzować wytwory eksportowe rolnika, mogące tą drogą znacznie zwiększyć jego dochód. Reforma rolna prowadzona jest w ten sposób, by nowy gospodarz nie musiał ginąć w objęciach lichwiarza – lecz miał celność prowadzić swą gospodarkę. W szybkim tempie prowadzone są prace komasacyjne. Większe sumy przeznaczono na kredyty melioracyjne. Prowadzone są prace nad budową sieci elewatorów.

Polityka aprowizacyjna Państwa, która tyle niezadowolenia wywoływała, prowadzona jest zarówno w interesie konsumentów, jak i producentów. Pierwszym jej rezultatem było, że w 1926/27 r. nie importowano już do Polski drogiej mąki zagranicznej lecz ziarno, zatrudniając nasze młyny i oszczędzając na cenie. Drugim, że uniemożliwiono zbędny wywóz ziarna, które by potem po droższych cenach musiano sprowadzać. Dalej stworzono rezerwę zbożową. Teraz uruchamia się młyn i elewator w Lublinie, co ułatwi działalność rezerwy i pozwoli na racjonalizację w dziedzinie młynarstwa. Jednocześnie Rząd sfinansował budowę wielkich piekarń mechanicznych; obecnie ogranicza przemiał. Akcja ta krok za krokiem obniża koszt przemiału, producentom zaś zapewnia możliwą stabilizację cen ziarna i mąki, gdy uprzednie wahania były równie szkodliwe dla rolnika, jak dla kupca, młynarza czy piekarza – nie mówiąc już o konsumencie.

Nasze dotychczasowe życie gospodarcze wegetowało w zaśniedziałych starych, przedpotopowych niemal formach, odcięte i bojące się jakiegokolwiek świeżego powiewu. Symbolem tego: odcięcie nas od dróg morskich i brak własnej floty handlowej...

Rozpoczęte w swoim czasie prace nad budową własnego portu w Gdyni utknęły w strasznym marazmie, ogarniającym całe nasze życie gospodarcze. Dopiero rządy pomajowe dokonały potężnego wysiłku, by jak najszybciej posiadane na świat okno szeroko otworzyć. Budowa portu z każdym dniem posuwa się naprzód, rośnie w szybkim tempie wielkie miasto Gdynia, powstaje flota handlowa...

Państwo usprawnia swój aparat i działalność przedsiębiorstw państwowych. Racjonalizuje swą gospodarkę leśną, wyprzedzając daleko prywatną gospodarkę w lej dziedzinie. Przedsiębiorstwa są komercjalizowane – by je słusznie dostosować do istniejących form życia systemu kapitalistycznego. Aby zbadać braki i wady naszego życia produkcyjnego i handlowego powołana zostaje Komisja Ankietowa do badania warunków produkcji i wymiany. Do pracy w niej wciąga się zarówno przedstawicieli przemysłu i handlu, spółdzielczości, jak również przedstawicieli pracowników oraz teoretycznych i praktycznych znawców życia gospodarczego. Rok trwające prace Komisji przyniosły olbrzymi wprost materiał analityczny w najważniejszych dziedzinach naszego życia przemysłowego i handlowego. Wyniki prac są rewelacyjne nie tylko dla Rządu i społeczeństwa, ale i dla samego przemysłu[6]. Na długi czas stanowić one będą punkt wyjściowy do szeregu prac mających na celu racjonalizację życia gospodarczego. Jako stała instytucja w pewnej części swych prac pokrewna Komisji Ankietowe}, utworzony został przy Ministrze Przemysłu i Handlu Instytut Badań Koniunktur gospodarczych i cen.

Sanacja życia gospodarczego – choć oparta już na najsolidniejszych podstawach równowagi budżetu i stabilizacji waluty – wymagała nadzwyczajnego wysiłku i tempa pracy, której istniejący tryb uchwalania ustaw przy danym składzie Sejmu nie gwarantował. Rząd zażądał i otrzymał – wraz z częściową chociaż zmianą konstytucji – pełnomocnictwo do dekretowania nowych ustaw. Lecz znów powtórzył się tradycyjny grzech polskich Sejmów zarówno przedrozbiorowych, jak współczesnych: stara niechęć do płacenia podatków. Podatki wyłączono z pełnomocnictw. Uniemożliwiono Rządowi dokonanie reformy podatkowej, której stale i systematycznie wszyscy głośno się domagają. Co gorsza, gdy Minister Skarbu wniósł przedłożenie podatkowe, Sejm w 1928 r. odrzucił je bez rozpatrzenia.

Pełnomocnictwa jednak dały możność Rządowi wydania kilkuset dekretów, regulujących różne działy naszego życia gospodarczego. Powstały nowe ustawy o izbach handlowo-przemysłowych, rolniczych, rzemieślniczych, o sądach pracy, umowach o pracę, o inspekcji pracy, o emigracji, o ubezpieczeniu pracowników umysłowych, tak ważna ustawa bankowa, o rozbudowie miast i wiele, wiele innych. Gospodarka skarbowa, choć nie wsparła tak ważną reformą podatkową – rozwija się znakomicie.

Aby uczynić stabilizację waluty niewzruszoną, ugruntować zaufanie zagranicy do Polski i zasilić życie gospodarcze kredytem oraz umożliwić przypływ do Polski kapitałów zagranicznych Rząd zaciąga stabilizacyjną pożyczkę zagraniczną. Za nią idą kredyty zagraniczne dla miast lub dzielnic: Poznania, Warszawy, Śląska. Polska wchodzi w orbitę międzynarodowych stosunków finansowych. Opracowują się plany wspólnej emisji listów zastawnych wszystkich instytucji kredytu długoterminowego dla rolnictwa, by ułatwić jak najszybsze zasilenie naszego życia gospodarczego tym kredytem z zagranicy. Na ożywienie ruchu budowlanego zaciąga się pożyczkę wewnętrzną.

Nowy Rząd nie pozwalał, aby jakikolwiek wysiłek szedł na marne. Wyniki prac Komisji ekspertów pod kierunkiem prof. Kemmerera wykorzystał i wykorzystuje w całym zakresie, w jakim to okazało się możliwym. Nie uległ niemądrym, a na rzekomej dumie narodowej opartym, ostrzeżeniem przeciw przyjęciu w związku z pożyczką stabilizacyjną, doradcy finansowego z ramienia Ameryki. Dziś każdy w Polsce widzi, jak wielkie korzyści z współpracy tej, dzięki osobistym zaletom p. Dewey'a Państwo odnosi.

Zaniedbane dawniej kolektywne potrzeby miast i gmin przez rozwielmożnienie się prywatnych interesów – w bankach państwowych, zwłaszcza Banku Gospodarstwa Krajowego – zostają w szerokiej mierze zaspakajane. Działalność Banku Gospodarstwa Krajowego ulega radykalnej zmianie – potrzeby samorządu i akcja budowlana, przemysł związany z obroną kraju, spółdzielczość, a wreszcie również celowe potrzeby przemysłu, handlu i rolnictwa znajdują właściwe zrozumienie i zaspokojenie. Krok za krokiem posuwa się Rząd w swej pracy ku potędze Państwa. Gdy w związku z dopływem kapitałów zagranicznych i rozwojem konsumpcji wewnętrznej, bilans handlowy staje się ujemnym, rozwija się szeroka przeciwakcja. Rozwój eksportu stać się musi tym czynnikiem, który zrównoważy bilans handlowy. Utworzony został specjalny Państwowy Instytut Eksportowy. Rząd buduje w Gdyni wielką chłodnię, by uchronić eksport produktów hodowlanych, opłacających dotychczas olbrzymi haracz Hamburgowi Prowadzone są intensywne prace celem uregulowania produkcji i eksportu lnu, z którego to źródła wielkie korzyści, przy małym stosunkowo wkładzie, osiągnięte być mogą, Polityka specjalnej regulacji taryf kolejowych i zwrotu cel ułatwia całemu szeregowi towarów zyskowny eksport, opracowuje się specjalne kredyty eksportowe.

Na drodze spotykane są jednak liczne przeszkody. Błędna poprzednio polityka traktatów handlowych utrudnia nader wybitnie rozwój eksportu. Rząd lojalnie wykonuje wszystkie traktaty, jednak będzie musiał szukać kiedyś dróg wyjścia z tej sytuacji przez nowe rokowania. Stała dawniej, bezcelowa ustępliwość we wszelkich rokowaniach gospodarczych pertraktacjach ustąpiła na rzecz celowych a nieuniknionych kompromisów.

W pracy swej mimo olbrzymiej różnicy psychicznej w ujmowaniu zjawisk życia gospodarczego – Rząd nie tylko nie uchyla się od współpracy ze sferami gospodarczymi, lecz przeciwnie przyciąga je. Zwoływane są liczne narady, przedstawiciele sfer gospodarczych powoływani są, podobnie jak reprezentanci świata pracowniczego, do różnych rad stałych przy poszczególnych Ministrach – zorganizowane zostały trzy stałe Komisje opiniodawcze przy Prezesie Komitetu Ekonomicznego.

Wpływ idei państwowej i racjonalizacji życia gospodarczego zaczyna powoli przenikać i do sfer gospodarczych. Pod tym wpływem zaczynają się skupiać rozbite dotychczas organizacje gospodarcze. Ruch ten zaczyna się od rolnictwa. Powstanie izb przemysłowo-handlowych doprowadzi niewątpliwie do pewnej konsolidacji i w tej dziedzinie.

Sytuacja gospodarcza kraju pod każdym względem ulega poprawie. Rozwija się kredyt zagraniczny i krajowy, bo wzmaga się oszczędność i kapitalizacja wewnętrzna. Zmniejsza się bezrobocie, zatrudnienie stale wzrasta. Rynek wewnętrzny powiększa się tak szybko, że cały szereg dziedzin przemysłu nie może eksportować z powodu braku towaru.

Podczas, gdy dawniej – od rządów Moraczewskiego do majowego przewrotu – warstwy pracujące tylko bronić musiały zdobyczy socjalnych przed coraz to nowymi, coraz bardziej gwałtownymi atakami, zaś kroki nowe w tej dziedzinie, zwłaszcza w zakresie „zabezpieczenia bezrobotnych” , czyniono pod naporem wydarzeń – obecnie rozwinął Rząd szeroko nakreślony program budowy Kodeksu Pracy i w wielkiej mierze go już zrealizował.

To też obcy stwierdzają, że polskie ustawodawstwo społeczne w szeregu kwestii zajęło jedno z pierwszych miejsc w Europie, co powinno napawać nas wielką dumą. Wraz z umacnianiem się podstaw gospodarczych Narodu, ze wzmaganiem się produkcji i bogactwa kraju – wszyscy obywatele w miarę udziału swej pracy – winni z owoców jej korzystać.

Dokonano więc już w dziedzinie przyśpieszania rozwoju gospodarczego niewątpliwie bardzo wiele – ale jest to kropla w morzu naszych potrzeb. To też tylko dalszy, trwały, nieustanny – kolektywny wysiłek Rządu i społeczeństwa może te olbrzymie sukcesy kontynuować i rozwijać ku potędze Państwa.

W całej tej działalności przebija jednak planowość wysiłków – jako przeciwstawienie uprzednio panującej żywiołowości i jako dowód zwycięstwa myśli państwowej w naszym życiu gospodarczym.



[1] Sprawozdanie stenograficzne z 68-go posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej. Str. LXVIII/8.

[2] Tadeusz Szturm de Sztrem Żywiołowość w opodatkowaniu: Podatek inflacyjny ze słowem Steinem Ludwika Krzywickiego. Wyd. Instytutu Gospodarstwa Społecznego pt. „Przyczynki do sprawy walutowej w Polsce” Nr. 3. Warszawa 1924.

[3] Szturm de Sztrem, jw.

[4] Słowo wstępne Ludwika Krzywickiego do cytowanej wyżej pracy Tadeusza Szturm de Sztrema, Żywiołowość w opodatkowaniu i Podatek inflacyjny.

[5]  Jaka polityka gospodarcza może wyprowadzić nas z kryzysu? Warszawa, 1926. Wyd. Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów. (Przemówienia na konferencji z Ministrem Przemysłu i Handlu E. Kwiatkowskim w dniu 25 czerwca 1926 r.).

[6] Por. Wincenty Jastrzębski; Komisja Ankietowa Wyd. zbiorowe: Zagadnienia Gospodarcze Polski Współczesnej. Nakładem tyg. „Przemysł i Handel” Warszawa 1928.

Najnowsze artykuły