Artykuł
Rusyfikacja Polski współczesnej

[w:] „Problemy”, 15 XII 1934.

 

 

W listopadzie przypadają dwie ważne rocznice. 11 XI powstanie trzeciej polskiej republiki, 29 XI powstanie drugiej polskiej republiki. Tak w każdym razie te twory państwowe nazywał zagorzały republikanin p. K. Grzybowski. Co do nas, to wolimy tradycyjną Rzeczpospolitą. Te dwie rocznice łączy dziś coś więcej jak zwykła zbieżność w czasie i w szarudze jesiennej. Królestwo kongresowe trwało mniej więcej tak samo długo jak obecnie współczesne państwo polskie. Wysoce ciekawym wydaje się porównanie rezultatów uzyskanych w polityce wewnętrznej przez te dwie emanacje narodu polskiego. Nie chcemy tu antycypować twierdzenia iż rezultaty Królestwa Kongresowego były o wiele lepsze. Wystarczy nam na wstępie podkreślenie iż były one — inne.

By zadowolić zirytowanych cenzorów naszych artykułów nie będziemy tym razem zapuszczać się w porównywania szczególików. Dobrze dziś znamy wszystkie paskudztwa, świństwa i świństewka rozmaitych Gutowskich, Krukowieckich, Szaniawskich i innych jakobinów i, ów z pod ciemnej gwiazdy. Wiemy dobrze czy który był bigamistą, apostatą od spraw matrymonialnych, czy zasługi nabyte we wojnach napoleońskich zużywał w swoisty sposób na tłustych łapówkach i kradzieżach. Co do dzisiejszej generacji wysunąć i uzasadnić takich zarzutów nie bylibyśmy w stanie i dlatego wołamy to pozostawić werdyktom niesprawiedliwej historii a zająć się tylko wielkimi liniami.

 

I.

 

Pomimo przegranej wojny księstwa warszawskiego z Rosją w 1812 i 1813 roku, okres 1813 — 1830 był okresem stopniowej dyferencjacji Polski i Rosji, pod względem kulturalnym. Pomimo wygranej Polski w 1920 roku, okres 1919 — 1934 był okresem stopniowego zbliżania się Polski do wzorów rosyjskich. Na tą pokojową i dobrowolną asymilację Polaków przez Rosjan niedawno — i w świetny sposób — zwrócił uwagę w Bancie Młodych wielki pisarz polityczny ukraiński Dymitr Doncow. Poniżej zajmiemy się kolejno analizą tego podboju, najpierw w dziedzinie ogólnokulturalnej, potem w dziedzinie ustrojowo-politycznej, nareszcie zaś przyczynami tego fenomenu.

Pierwszym zasadniczym faktem na który należy zwrócić uwagę jest istotna różnica w prądach myślowych i kulturalnych biorących górę w okresie Królestwa Kongresowego i w piętnastoleciu Polski Odrodzonej. Stosunki panujące w królestwie kongresowym i na Litwie przynoszą w romantyzmie potężną afirmację odrębności i zachodowości Polski. Piętnastolecie Polski odrodzonej powoduje jednostronne zapatrzenie się prawie całego naszego świata myślącego w Rosję sowiecką, zupełną negację rzeczywistości polskiej i całej „feudalno-kapitalistycznej" kultury zachodniej, marzenie o roztopieniu się w rosyjskich wzorach kulturalnych.

Objaw ten zasługuje na bliższą analizę. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę ze zasadniczej różnicy między rusofilizmem Wewnętrznym i rusofilizmem zewnętrznym. Zewnętrzny jest programem współdziałania polsko rosyjskiego w polityce zagranicznej, oparcia polskiej racji stanu na przymierzu z Rosją. Przyznajemy iż program ten sentymentalnie nie był nam nigdy miły, a politycznie uważamy go dziś za szczególnie szkodliwy. Niemniej nie mamy prawa potępiać w czambuł wszystkich zwolenników tego programu w historii. Przykład wielkiej miary obiektywizmu dał tu jeden z największych wrogów politycznych Rosji — Adam Mickiewicz, gdy w usta biskupa Kossakowskiego jednej z najbardziej okrzyczanych postaci programu współdziałania polsko - rosyjskiego, wkładał w usta następujące  wiersze.

 

„Żeby wyjść z honorem i żeby niepodległość ocalić,  zachować ja widzę tylko jeden środek, ofiarować po śmierci Stanisława koronę wnukowi Katarzyny, jeśli nie Aleksandrowi to Konstantemu: byle  mieć na polskim tronie wnuka tej co dostała losy świata w dłonie "Interes dynastyczny imperatorowej rozkaże mieć nad nami  opiekuńcze skrzydła. My pod tymi skrzydłami nie wpadniemy w sidła ponastawiane na nas, możemy się poprawić kraj zreorganizować i synom zostawić albo wnukom dość mocy,  rozumu i woli do odzyskania dawnej potęgi i roli".

(tłum. Olizarowskiego z dramatu francuskiego „Jakub Jasiński").

 

Trudno o wymowniejszą obronę ówczesnego programu moskalofilskiego zewnętrznego. Wśród 6 generacji współdziałania politycznego polsko-rosyjskiego — zaczynając na „familii”, a kończąc na Z. P. M. D i „Legionie Młodych”, z Targowicą zaś, Lubeckim, Wielopolskim i Narodową Demokracją w pośrodku, znajdowali się niewątpliwie i znajdują karierowicze, posadkiewicze i szuje. Byli tam jednak i dzielni żołnierze,  jak St. Poniatowski, kasztelan Krukowski, czy Wawrzecki, byli wielcy mężowie stanu, jak Lubecki czy Dmowski, byli wreszcie i prawdziwi męczennicy narodowi jak Seweryn Rzewuski. W czambuł nie podobna ich potępiać.

Zupełnie odmiennie przedstawia się sprawa z moskalofilami wewnętrznymi. Ta kategoria oznaczała się często najsilniej manifestowaną nienawiścią do Rosji i do caratu. Politycznie była długo o wiele mniej szkodliwą od poronionych form moskalofilizmu zewnętrznego. Szkodliwość jej wystąpiła w pełni dopiero z chwilą powstania niepodległego państwa polskiego.

By zdać sobie sprawę z genezy tego wystąpienia musimy przede wszystkim przypomnieć, iż podobnie jak w Rosji najistotniejsze cechy narodowe przejawiały się najbardziej jaskrawo wśród elementów najczerwieńszych i najbardziej wstecznych — u Bakunina i u Murawiewa wieszatiela — podobnie i w Polsce nurt rusofilstwa wewnętrznego płynął wśród mętnych wód rewolucji i najskrajniejszej, kołtuńskiej iście reakcji.

Druga forma — reakcyjna — stała się ostatnio o wiele mniej niebezpieczną. Dawniej również zresztą ograniczała się do entuzjazmu dla rosyjskich metod rządzenia i do wstrętu dla zdobyczy wolnościowych Europy. Pełna negacja kultury zachodniej nie mogła tu jednak wystąpić z taką siłą z powodu katolicyzmu, obejmującego bądź co bądź całą prawicę polską, i z powodu silnego związku z tradycją zachodnio-europejską. Obecnie ta forma rusofilizmu kulturalnego przejawia się początkowo w tęsknotach do metod rządów carskich i w podświadomej nienawiści do ustrojów nie kładących nacisku na przymus policyjny. Entuzjazm społeczeństwa prowincji zabranych w stosunku do Brześcia, Łucka, pacyfikacji i Berezy, był niewątpliwie przejawem podświadomego rusofilstwa wewnętrznego, programowym dla tego obozu psychicznego wyczynem, powinien być sposób stłumienia buntu chłopskiego przez hr. Tyszkiewicza, malowniczo opisany w pamiętnikach Hipolita Milewskiego. Z powodu niesympatycznej dla każdego prawicowca formy jaką obecnie przybrała psychika rosyjska, kierunek reakcyjny rusofilstwa wewnętrznego nie wydaje się nam w tej chwili zbyt niebezpiecznym  państwo.

O wiele gorzej jest z moskalofilizmem rewolucyjnym. W dziedzinie negacji dorobku cywilizacyjnego Europy zachodniej rosyjska myśl polityczna niewątpliwie bardzo dużo zdziałała w ciągu XIX wieku. Była to zaś myśl skierowana radykalnie przeciw caratowi i stąd sympatyczna naszemu ruchowi rewolucyjnemu. Byłoby dziwnym aby nie wywarła ona silnego wpływu na nasz obóz radykalny. Kucharzewski poświęcił połowę swego drugiego tomu na wykazanie różnic rewolucjonistów rosyjskich i polskich. Jest to lektura niesłychanie przyjemna dla polskich oczu. Nie mniej nie można negować iż w drugiej połowie XIX wieku socjalizm polski w zaborze rosyjskim wywodził się w prostej linii od rewolucyjnych ruchów rosyjskich. Człowiek tak reprezentacyjny jak Waryński był właściwie Rosjaninem mówiącym po polsku. Podkreślamy raz jeszcze iż chodzi nam tu o rosyjskość psychiczną nie zaś polityczną. Nie darmo Zygmunt Wasilewski zwracał uwagę iż najbardziej zrusyfikowani ludzie są największymi wrogami Rosji w dziedzinie politycznej. Niezależnie więc od tego, iż rewolucjoniści polscy dążyli czy nie dążyli do oderwania się od Rosji, znajdowali się oni pod silnym wpływem rosyjskich pisarzy politycznych i ich bezwzględnie negatywnego stanowiska do cywilizacji zachodniej. Dmowski z uznaniem podkreślał, iż wpływ ten nie przejawiał się u Piłsudskiego, z powodu antidotum literatury romantycznej. Z naszej strony dodajmy, nie przejawiał się on również w najmniejszej mierze u St. Brzozowskiego. Zresztą rewolucjoniści polscy mieli zbyt dużo językowych czy rasowych węzłów łączących ich z Rosją by nie poddawać się psychice i literaturze rosyjskiej. Gdyby nie było innych dowodów na to twierdzenie, wystarczyłby jeden: Tadeusz Hołówko w swych pamiętnikach stwierdza, iż większość członków polskich partii socjalistycznych na terenie Rosji, połączyła się w roku  1919 z .. partią bolszewicką.

W chwili powstania państwa polskiego ugodowy polityczny kierunek w stosunku do Rosji, kierunek rusofilstwa zewnętrznego przestał być tak groźny. Natomiast z całą grozą wysunął się naprzód rusofilizm wewnętrzny, tern niebezpieczniejszy, iż ta forma ducha rosyjskiego, której hołdował — forma rewolucyjna — w międzyczasie doszła w Rosji do władzy.

Ze strony rusofilów wewnętrznych nie należy się obawiać zbytniej skłonności do Rosji w dziedzinie zagranicznej. Tradycje niedawnych walk nie prowadzą ich w tym kierunku. Natomiast w najwyższym stopniu niebezpiecznym jest u nich dążenia do zupełnej asymilacji kultury polskiej z rosyjską kulturą rewolucyjną, do likwidacji tego wszystkiego o co właściwie walczono przez cały wiek XIX, czego podwaliny wzmocnił Adam Czartoryski jako kurator okręgu wileńskiego, co tworzyli wielcy poeci romantyzmu  i  co rozszerzyć pragnął Aleksander Wielopolski. Stoimy przed zabawnym lecz makabrycznym nieco paradoksem: Ludzie, którzy całe życie walczyli o oddzielenie Polski i Rosji, po dokonaniu tego dzieła, nie bardzo wiedzą czy nie powinno ono być zużytym na teraz zupełniejszą asymilację Polski do wzorów rosyjskich, asymilację jakiej dokonać nie potrafił ani Nowosilcow, ani Apuchtin — ani nawet  sławny  generał Durnawo.

Wygaduje się dziś naiwnie i głupio na „ugodę. Ugodowiec Lubecki zrobił dla Polski więcej jak tuzin bohaterskich ministrów z 1905 roku. Z programem rusofilizmu zewnętrznego nie sympatyzujemy, program ten zwalczamy. Ale naprawdę niebezpieczny jest dziś rusofilizm wewnętrzny, dążenie do utożsamienia kulturalnego Polski i Rosji „dochodzącą do obłędu nienawiść do podstaw dzisiejszej kultury zachodniej” jak pisał niedawno jeden z koryfeuszy młodego rewolucjonizmu polskiego. Nieszczęściem Polski współczesne) jest niewątpliwie pokrewieństwo psychiczne między rządzącym obozem dawnych bojowców 1905 roku, a obozem przejętym głęboko rosyjskim podejściem do cywilizacji zachodniej. To zbliżenie lewicy polskiej do psychiki rosyjskiej było stosunkowo mało niebezpieczne w okresie gdy w Rosji rządziły idee jej przeciwstawne i gdy państwo polskie nie istniało. Dziś stanowią one największe niebezpieczeństwo dla rozwoju państwa a zarazem największe niebezpieczeństwo dla samoistności kultury polskiej w przyszłej Europie.

Wyrażajmy się jaśniej: Jeśli piszemy tu że cechą znamienną umysłowości rosyjskiej jest nienawiść do dorobku zachodniego, wypływająca z kompleksu niższości, nie twierdzimy bynajmniej by wszyscy np. pisarze Europy zachodniej odnosili się potakująco do jej wyników cywilizacyjnych i ażeby wszyscy Rosjanie pogardzali „zgniłym zachodem". Nie chodzi tu o jakieś bezwzględne formułki, lecz raczej o ogólne tendencje. Franciszek Józef najlepiej czuł się w towarzystwie p. Schratt. Lenin w polityce zagranicznej najbardziej cenił zdanie Cziczerina. Z tego jednak nie wynika aby Lenin miał się życzliwiej odnosić do ludzi pochodzenia szlacheckiego jak Franciszek Józef. Jeśli piszemy że cywilizacja rosyjska kładła stale raczej akcent na czynniku przymusu, a zachodnia Europa raczej na czynniku dobrowolności i swobodnego wspierania państwa, to nie znaczy abyśmy zapominali o inkwizycji, o oświeconym absolutyzmie i o faszyzmie. Niemniej pozostaje jasnym iż ogólną cechą kultury zachodniej jest ciążenie ku indywidualizmowi, istotą systemu rosyjskiego rządy bata, buta i knuta, Można to ująć w twierdzenie ogólne iż kraje zachodnie w zakresie polityki wewnętrznej lepiej przyswoiły sobie zasadę Maurycego Talleyrand’a, „on ne peut s'appuyer que sur ce qui resiste”.

 

II.

 

Drugim, dla zrozumienia obu epok zasadniczym twierdzeniem, będzie to, iż jeżeli między rokiem 1814 a 1830 dyferencjację cywilizacyjną Polski i Rosji przeprowadzali ludzie w popieraniu związku z Rosją, to dziś właśnie którzy najsilniej Rosję politycznie zwalczali przyczyniają się do cofnięcia kraju na poziom rosyjski.

Na pierwszy plan wysuwa się tu kwestia gospodarcza. Nie ulega wątpliwości iż królestwo kongresowe w tej dziedzinie doszło do rezultatów imponujących i to wyłącznie prawie dzięki potężnej indywidualności Lubeckiego. W dziedzinie skarbowości rezultaty wyrażały się w zupełnej likwidacji deficytów budżetowych i w znacznych nadwyżkach. Wiadomo, iż powstanie w 1830 i 31 roku finansowane było prawie wyłącznie z zapasów skarbowych zebranych przez Lubeckiego. Jednocześnie niebywale wzrastała zamożność kraju. Rolnictwo podniosło się dzięki założeniu Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Powstał nowoczesny przemysł fabryczny i rozwijał się kredyt. Sprawa włościańska zbliżała się dzięki temu automatycznie do rozwiązania. Wobec wolności osobistej włościan, każde dźwignięcie się ekonomiczne kraju i możliwość znalezienia zarobku wpływała korzystnie na ich położenie w stosunku do ziemian. Jednocześnie świetna polityka celna Lubeckiego kładła podwaliny pod jeszcze większy dobrobyt narodowy.

W tej samej epoce w sąsiedniej Rosji olbrzymie deficyty budżetowe szły w parze ze zupełnym prawie brakiem postępu w dziedzinie gospodarczej i straszliwym zacofaniem w stosunkach agrarnych. Na tle ogólnej nędzy powstawały pierwsze zarodki specyficznie rosyjskiego nastawienia do życia społecznego.

Jeżeli ubóstwo uznamy za jedną z permanentnych cech Europy wschodniej w przeciwstawieniu do zachodniej, to proces zbliżania się Polski do zachodu w okresie 1820 — 1830 nie będzie ulegał żadnej wątpliwości. Również trudno będzie zaprzeczyć, iż w piętnastoleciu Polski odrodzonej zbliżaliśmy się i zbliżamy wielkimi krokami do nędzy — znamionującej naszego wschodniego sąsiada. Nie będziemy tu cytować statystyk ani porównywać wysokości budżetu Polski i prawdziwych mocarstw. Na co to rozdrapywać bolesne rany naszej nędzy? Ograniczymy się do stwierdzenia że w takich sprawach jak konsumpcja cukru, mydła czy benzyny, Polska — po piętnastoletniej niepodległości — stoi zaraz na drugim miejscu przed matuszką. Oczywiście niepodobna zapominać o specjalnych warunkach spowodowanych wstrząśnieniem gospodarczym lat 1930—34, Nie o to jednak chodzi. Podkreślamy tu nie wartości absolutne, a relatywne bogacenie się królestwa kongresowego w stosunku do reszty Europy  i  relatywne ubożenie Polski  współczesnej, zbliżanie się do poziomu rosyjskiego, oddzielanie się od poziomu francuskiego. Rusyfikację naszego życia w tej dziedzinie zawinili rozmaici bojownicy z czasów niewoli, najwięksi wrogowie caratu. Okcydentalizację  Polaki  kongresowej  w  dużej  mierze zdziałał  Lubecki, niegdyś  żołnierz z armii…. Suworowa.

Podobnie przedstawia się rzecz w dziedzinie oświatowej. Królestwo kongresowe łącznie z okresem kuratorium Adama Czartoryskiego na Litwie dało w rezultacie najdalej idące przeciwstawienie umysłowości polskiej i umysłowości rosyjskiej, wychowało całą generację we wstręcie do wszelkiego rodzaju arakczejewszczyzny duchowej i do stosunków” panujących u patrona wschodniego. Różnicę tę najsilniej odczuwał Aleksander I-szy marzący od czasu do czasu o przeniesieniu się na stale do Warszawy. Cóż może lepiej podkreślić tę różnicę jak porównanie dwu reprezentacyjnych dzieł epoki „Ksiąg Pielgrzymstwa” i „Listów Filozoficznych”? Młoda generacja Polski wychodziła w olbrzymiej większości z królestwa kongresowego z entuzjazmem dla konstruktywnych cech zachodu. Dla haseł swobody i demokracji, z drugiej strony i dla katolicyzmu z całym jego sceptycznym stosunkiem do omnipotencji państwowej. Jednocześnie w Rosji rozpoczynała działalność generacja Bakunina generacja słowianofilów. Uwielbienia dla despotyzmu rosyjskiego, dla rosyjskiego nihilizmu, dla pary Mikołaj-Bakunin nie odnajdziemy wtedy w Polsce ani śladu. A przecież pożywka duchowa tego polskiego pokolenia podana mu została przez Adama Czartoryskiego, byłego ministra spraw zagranicznych imperium rosyjskiego, i przez Stanisława Potockiego, zamordowanego 29 listopada. — Dziś „Straż Przednia” głosi bezwzględny entuzjazm dla „eksperymentu sowieckiego”, głosi de facto asymilację Polski do wzorów ex oriente. Finansowana przez państwo organizacja głosi to samo na uniwersytetach. Kto przyczynia się walnie do orientalizacji młodego pokolenia polskiego, do przejęcia go wzorami które są właściwie kontynuacją równie dobrze Arakczejewów jak i Bakuninów? Dawni bojowcy, dawni przeciwnicy polityczni Rosji. I dlatego walka z dzisiejszą inwazją rosyjskości jest specjalnie trudną.

Najjaśniej różnica między wynikami Królestwa Kongresowego a Polski współczesnej przejawia się w dziedzinie ustrojowo-politycznej. Opinia królestwa była niewątpliwie opanowana dążeniem do zwiększenia zakresu swobody politycznej i dobrowolności, do zwiększenia zakresu wpływu społeczeństwa na bieg spraw państwowych. Był to właściwie ten sam kierunek, który jednocześnie we Francji powodował rewolucję lipcową, w Anglii wybicie szyb Wellingtona, w Niemczech morderstwo Kotzebuego. Ksawery Lubecki był autorem projektu konstytucji dla ziem zabranych, Adam Czartoryski ułożył konstytucję dla królestwa. Ważniejszym od nastawienia tych mężów był jednak fakt iż cała opinia Polska jednomyślnie zwracała cię przeciw despotyzmowi. Było to niedługo po słynnym memoriale Karamzina do Aleksandra w którym groził mu (upadkiem w razie nadania Rosji konstytucji, było to prawie bezpośrednio przed powstaniem w Rosji idei despotyzmu rewolucyjnego. Walka z policją, z prowokacją, ze znęcaniem się nad więźniami politycznymi, walka o zachód w Polsce, była wówczas łatwą. Kierowała się ona bowiem przeciw politycznie nienawistnej Rosji i jej wysłannikom na terenie Polski. Dziś rusyfikację ustroju wewnętrznego Polski robią ludzie, których głównym puklerzem są zasługi poniesione w walce politycznej z Rosją. Ten system, przeciw któremu protestowaliśmy u Nowosilcowa i u Kuruty, nie wywołuje takiego odruchu, gdy robione jest przez Biernackiego czy Klukowskiego. Staczamy się wyraźnie w przepaść, u dna której znajduje się zupełny podbój  Polski przez kulturę rosyjską.

W kilka tygodni po stłumieniu powstania listopadowego Mikołaj I-szy tak przemówił do Łubieńskiego. „Ja wam wszystko przebaczam, bunt, detronizację... ale czego nie mogę to — żeście mi zwichnęli plan panowania. Ja chciałem przez was cywilizować Rosję Wyście temu stanęli na przeszkodzie przez waszą głupią rewolucję”. Gdyby dziś Woroszyłow zlikwidował regime bolszewicki, reprezentant polskiej opinii — może redaktor „Wiadomości” — odezwałby się doń prawdopodobnie w te słowa: „Wszystko wam daruję Klim Jefremowicz, ale nie to, żeście zwichnęli mi plan. Przez Rosję bolszewicką pragnąłem cywilizować Polskę”.

 

III.

 

Pozostaje nam zastanowienie się nad przyczynami rosyjskiego obrzydlistwa szerzącego się dziś w Polsce.

I tu wyłania się trzeci zasadniczy fakt zaobserwowany w analogii królestwa kongresowego i czasów dzisiejszych. Tak wówczas jak i dziś elementami które najsilniej pracowały nad zbliżeniem kulturalnym Polski i Rosji byli: 1) wojskowi w administracji cywilnej i 2) byli  rewolucjoniści.

Byłych rewolucjonistów pozostawmy w spokoju. Ich rola z Zajączkiem na czele była raczej przypadkowa. Dziś przypadkową nie jest i później o niej pomówimy. O wiele ważniejsi są wojskowi w służbie cywilnej. Podkreślaliśmy powyżej, że jeżeli walka z rosyjskością w dziedzinie ustrojowej była wówczas tak łatwą i popularną, to działo się tak dlatego, iż jej głównym reprezentantem był rosyjski senator Nowosilcow. Otóż Nowosilcow był jednak pierwszorzędnym graczem i do walki o duszę Królestwa Kongresowego nie byłby nigdy wystąpił w odosobnieniu. Jednym z najlepszych jego posunięć było niewątpliwie wysunięcie na czołowe stanowiska w Królestwie Kongresowym byłych generałów i to możliwie najbardziej zasłużonych,— starego Zajączka i bohaterskiego Rożnieckiego — oraz najżarliwszych jakobinów: Szaniawskiego czy Kosseckiego. Bractwo to w pierwszym wypadku swymi zasługami wojskowymi, w drugim czerwienią swych przekonań, osłaniać miało najbardziej despotyczne, policyjne i prowokatorskie posunięcia pana senatora.

Powołanie wojskowych na rusyfikatorów Królestwa Kongresowego, wysunięcie Zajączka, miało jednak także i sens głębszy, sens którego sam Nowosilcow dobrze nie dostrzegał. Zdaje się pewnym, że między zwykłymi metodami i sposobem myślenia wojskowych w polityce, a tern co uważamy za zasadniczą cechę umysłowości rosyjskiej — istnieje pewne pokrewieństwo. Niewątpliwie, wojskowi odznaczają się nawykiem do załatwiania wszystkich spraw rozkazem, przymusem, a w razie konieczności siłą, bądź to sądem wojennym, bądź to atakiem na bagnety, jest to nastrój wojenny i niewątpliwie nadzwyczaj pożyteczny — w okresie zbrojnej rozprawy. W administracji cywilnej i polityce jest szkodliwy i znamienny dla sposobu jakim jest rządzone sąsiednie nam państwo wschodnie — od zarania swych dziejów.

By zamknąć drogę insynuacjom musimy tu przypomnieć z naciskiem że jesteśmy zdecydowanymi militarystami. Żałujemy czasów kiedy dla dorastającej generacji polskiej bohaterami byli książę Józef. Sobieski i Żółkiewski, zamiast Szeli, księdza Konopki i Kostki Napierskiego, których kanonizuje „Straż Przednia”. Armia Polska jest dla nas rzeczą świętą i rzeczą nienaruszalną. Podpisujemy się oboma rękami pod twierdzeniem senatora Jerzego Potockiego iż na armię należałoby z podatników zerwać do ostatniej koszuli. Podkreślamy również iż najgoręcej pragniemy możliwie największej swobody armii w stosunku do władz cywilnych. Jeszcze 9 lat temu niewprawnymi sztubackimi piórami staraliśmy się zwalczać projekt uzależnienia władz wojskowych od partii politycznych. Ale trzeba być konsekwentnym.

Jeżeli się raz przyjmuje iż nie sposób aby w sprawach wojskowych orientował się ktoś poza wojskowymi, to stąd logicznie wypływa nonsens twierdzenia iż w sprawach niewojskowych — lecz politycznych — mają się również najlepiej orientować wojskowi. Przypomina to logiczne twierdzenie przeciwników unii, że unici łatwo przechodzą na prawosławie, prawosławni natomiast trudno na unię. Trzeba aby nareszcie ktoś niepodejrzany o autymilitaryzm wstał i powiedział głośno, iż w interesie autorytetu samej armii polskiej leży, aby nareszcie zrozumiała iż życie cywilne, zwłaszcza życie ekonomiczne, nie jest tern samem co życie w koszarach i że fakt, że ktoś był dobrym majorem czy kapitanem daje mu pełne kwalifikacje do dowodzenia kompanią czy batalionem, żadnych do kierowania resortem ekonomiczny.

Problem masowego udziału wojskowych w życiu politycznym państwa, to nie jest jednak problem niekompetencji. Jest to coś o wiele groźniejszego. Jest to zagadnienie mentalności wojskowej — mentalności przymusu — prowadzącej do największych katastrof w życiu politycznym kraju, specjalnie w kwestiach  mniejszościowych.

Dzieje królestwa kongresowego są niewątpliwie ciekawym przykładem jak małą wartość posiada przypisywana b. wojskowym wyższa moralność polityczna. Trudno bowiem o typy moralne mniej interesujące jak właśnie najdzielniejsi napoleończycy. żeby tylko wymienić Zajączka, Różnieckiego i Maksymiliana Fredrę, wyzyskanych przez Nowosilcowa do zabagnienia systemu rządów królestwa kongresowego. Cechą istotnie wybitną u wojskowych fest zazwyczaj odwaga fizyczna ale niekoniecznie idącą w parze z odwagą cywilną. O ile chodzi o wszystkie inne dziedziny moralności, to zdaje się pewnym, iż wojskowi liczą między sobą równie, wielki odsetek ludzi znajdujących się z niemi w kolizji, jak wszystkie inne stany. Odznaczają się natomiast mentalnością, której panowanie w państwie prowadzi do etatyzmu, koszaryzacji i w ogóle do rządów przymusu, do upadku poczucia samoczynnego patriotyzmu.

Jeśli między rokiem 1815 a 1830 udało się sparaliżować złe skutki nadmiernego udziału wojskowych w rządach cywilnych (żeby tylko wymienić Wielkiego Księcia Konstantego!) to stało się tak dlatego, iż znalazł się człowiek który potrafił narzucić się zarówno opinii publicznej jak i cesarzom rosyjskim. Człowiekiem tym był Ksawery Lubecki. Niejeden w Polsce współczesnej pokładał nadziejo w Ignacym Matuszewskim. Sądzono, iż w stosunku do naszych rozmaitych burmistrzów Trembowlach i starostw w Pipidówkach, a niegdyś dzielnych wojaków, potrafi on odegrać podobną rolę jak Lubecki w stosunku do napoleończyków. Na razie nadzieje te zawiodły.

Sprawiedliwość nakazuje tu zaznaczyć że ludzie znajdujący się dziś u szczytów rządów w Polsce pod jednym względem bezsprzecznie górują nad napoleończykami z 1815 roku. Zastrzegam się iż nie piszę tu o marsz. Piłsudskim. Człowiek ten niewątpliwie bowiem wybiega poza wszelkie określenia „wojskowy”, „cywilny” itp. podobnie jak poza nie wybiegał Kościuszko czy Jan Zamoyski. O ile chodzi o tak zwanych „pułkowników" to należałoby się poważnie zawahać przed zaliczeniem ich stuprocentowym do kategorii byłych wojskowych. Do tej ostatniej zaliczają się niewątpliwie ci wszyscy ekswojskowi których naznacza się na wojewodów i starostów, czy nawet wójtów, z grubymi emeryturami. Otóż jeśli chodzi o takich ludzi jak Sławek i Prystor itd. to należałoby się poważnie zastanowić nad pytaniem, czy w ciągu swej stosunkowo krótkiej — nie więcej jak 10-letniej służby wojskowej — nabyli oni te cechy które tak silnie utrudniają wojskowemu zrozumienie praw życia politycznego czy ekonomicznego. Aczkolwiek nie danym jest mi znać tych panów osobiście, to jednak na podstawie ogólnych wrażeń — a zwłaszcza przepięknych mów pułk. Sławka — dochodzę do przekonania iż główną zaletą naszych „pułkowników” jest iż są jeszcze do tego stopnia cywilni. Wszelkie kategoryczne określenia są tu zresztą złudne. Zawodowy generał Schleicher niewątpliwie miał w mniejszym stopniu mentalność koszarową, jak Hitler, od dawna będący w rezerwie (o stopniu nie wspomnę, by nie być narażony na zarzut niedemokratyczności). Zdarzają się cywilni o naw-skroś rosyjskim sposobie myślenia w sprawach politycznych, zdarzają się i wojskowi o zrozumieniu dla reguł życia cywilnego. Niemniej ogólna zasada jest ta sama jak powiedzieliśmy powyżej. Twierdzimy, że jeśli Polska jest dziś pod względem ustrojowym najmniej ostrą dyktaturą, najbardziej znośną, to także i dlatego że tacy ludzie jak Sławek i Prystor do tego stopnia potrafili się wyłamać z rutyny myślenia wojskowego. Niestety jednak tego samego nie sposób powiedzieć o plejadzie pomniejszych planet.

Drugim powodem jest stosunkowo znaczny wpływ b. rewolucjonistów z 1905 roku. Jeżeli „jakobini" i radykałowie dawniejsi to były w czasie królestwa kongresowego przeważnie zwykłe szuje na żołdzie Nowosilcowa — to niski poziom moralny tych ludzi był zwykłym przypadkiem. Dzisiaj poziom b. rewolucjonistów z 1905 roku nie jest ani wyższy ani niższy od wszelkich innych grup społecznych. Odznaczają się oni jednak w ogromnej większości — dalibóg nie piszę tego artykułu w celach pochlebczych, ale znów Sławka trzeba wymienić jako wyjątek — przejętym z młodości ciążeniem do rosyjskiej myśli rewolucyjnej i do haseł które Rosja zrealizowała w swej rewolucji komunistycznej. Jest to bardzo zrozumiale ze względu na ogromną siłę rosyjskiej myśli rewolucyjnej i jej wpływ na wszelkich socjalistów słowiańskich. Miazmaty te najczęściej tkwią podświadomie w głębinach psychiki kandydatów na rodzimych „borytieli”. Z tego podświadomego ciążenia bierze się też prawdopodobnie ta gorąca sympatia jaką byli rewolucjoniści odczuwają dla ugrupowań czerpiących soki odżywcze z gleby nadwołżańskiej i nadamurskiej.

Regime pomajowy ma w Polsce do spełnienia wielką misję. Misją tą jest obrona kraju przed barbarzyńskimi prądami zagrażającymi jej na zewnątrz ze strony lewej i ze strony prawej. Misją tą jest zamienienie Polski na państwo zachodnioeuropejskie, oparte na swobodnych, zamożnych, z dobrowolnym przywiązaniem do Rzeczypospolitej odnoszących się obywateli. Misji tej regime pomajowy nie spełni, jeśli opierać się będzie na metodach rządzenia a zwłaszcza gospodarowania siłami wybrakowanej stupajkowszczyzny wojskowej — i jeśli nie potrafi zapanować nad podświadomym ciążeniem b. rewolucjonistów oraz ich młodocianych epigonów do rosyjskiej myśli politycznej.

Najnowsze artykuły