Artykuł
Poglądy J. L. Popławskiego na sprawy narodowościowe

Pierwodruk: Polityka, 1938 rok, nr 18.

 

 

Z trójcy najwybitniejszych publicystów Narodowej Demokracji najbardziej znanym pisarzem jest Dmowski, specjaliści w zakresie etyki i filozofii interesują się Zygmuntem Halickim, najmniej zainteresowania wzbudza twórczość J. L. Popławskiego. Zna się z niej przeważnie zdanie o „wojach piastowskich„ którzy trzebili drogę do Prus Wschodnich. Ostatnio zdanie to cytowało nawet dwu autorów młodego pokolenia Narodowej Demokracji, p. p. Wojciechowski i Giertych. Zadnie to jednak ma znaczenie czysto epizodyczne w twórczości ś. p. Popławskiego. Był on niewątpliwie zbyt inteligentnym autorem aby głosić, że Polska winna w każdym wypadku prowadzić politykę przeciw niemiecką, a nie przeciw rosyjską. Najbardziej interesująca strona myśli tego pisarza – to dzięki której po czterdziestu latach czyta się jego artykuły z zainteresowaniem a niekiedy nawet i z podziwem – to jego poglądy na sprawy narodowościowe.

 

Zagadnienie asymilacji narodowej

 

Sprawa stosunku publicystyki polskiej do zagadnienia asymilacji narodowej musi stanowić dla każdego patrioty polskiego przedmiot pewnego wstydu. Podczas gdy na terenie Czech już w czterdziestych latach XIX wieku – głównie dzięki twórczości hr. Lwa Huna – zarówno ze strony niemieckiej jak i czeskiej zrezygnowano z możliwości poważnych postępów na drodze asymilacyjnej, u nas wiara w możliwości powodzenia polityki wynaradawiania pokutuje wciąż u niektórych autorów, których skądinąd musimy uważać za inteligentnych. Stanowi ona nawet do dziś dnia credo jednego z największych naszych stronnictw, wz. przeważnej jego części. Tragiczną zaś zaiste jest okoliczność, że założycielem i jednym z pierwszych ideologów tego stronnictwa był J. L. Popławski, który jak nikt w tej epoce, bezwzględnie potępił mrzonki asymilacyjne.

Zasługa Popławskiego jest zaś o tyle większa iż pisał swe uwagi o asymilacji przed czterema dziesiątkami lat, tzn. w okresie kiedy świadomość narodowa ukraińska – chodzi nam tu bowiem przede wszystkim o zagadnienia asymilacji Ukraińców – jeszcze nie okrzepła do tego stopnia który możemy obserwować dzisiaj. Oto kilka uwag ś. p. Popławskiego na temat możliwości asymilacji:

„Nie moglibyśmy – pisze np. na str. 209, 2 tomu zbiorowego wydania swych pism politycznych – gdybyśmy byli nawet państwem niepodległym w tych granicach, myśleć o zasymilowaniu, inaczej mówiąc o spolszczeniu… ludności ruskiej, byłaby po prostu niedorzeczną mrzonką. Tylko zła wiara i głupota może przypisywać podobne plany polityce narodowej polskiej…”

„…Musimy wyraźnie zaznaczyć, ze każde stronnictwo polskie prawdziwie narodowe i zarazem liczące się warunkami realnymi… nie może mieć zamiaru polszczenia ludności ruskiej”.

„Nie myślimy o spolszczeniu Rubinów przede wszystkim dlatego, że ich spolszczyć nie możemy, skoro nie możemy to musimy szukać jakiegoś innego modus vivendi z nimi”.

Trudno o bardziej stanowcze stwierdzenie że myśl o spolszczeniu ludności ukraińskiej jest niedorzeczną mrzonką i to nie tylko w warunkach w których swe artykuły pisał ś. p. Popławski byłaby mrzonką, ale także w razie powstania niepodległej Polski. Jaka szkoda że p. p. Wojciechowski i Giertych, którzy cytują jego poglądy w innych dziedzinach, nie zapoznali się z sądem Jana Ludwika Popławskiego o możliwościach asymilacji. Autorytet, na który sami się powołują, zdaje się piętnować ich teorie zza grobu. A przecież aby się o tym przekonać autorzy ci nie potrzebowali zagłębiać się w cytowanej przez nas rozprawie, gdyż pogardliwy stosunek do teorii asymilacyjnych jest myślą przewodnią szeregu prac Popławskiego.

„Galicja wschodnia – oto kwintesencja poglądów Popławskiego wyrażona na innym miejscu – jest krajem mieszanym i takim pozostanie – wynarodowienie bowiem żywiołu ruskiego jest niemożliwe. Rozwój ekonomiczny i kulturalny Rubinów jest dla nas korzystny, ułatwia bowiem zgodne współżycie z nimi”.

Poglądy Popławskiego na asymilację, poza trafną oceną stosunków miejscowych, opierały się na doświadczeniach germanizacyjnej polityki w prowincjach zachodnich dzisiejszej Rzeczypospolitej. Popławski zauważył mianowicie i silnie podkreślił, iż od czasu obudzenia się nowoczesnej świadomości narodowej, niemczyzna przestała posuwać się naprzód i nastąpiło żywiołowe odrodzenie polskości, przede wszystkim na Śląsku. Doświadczenia tamtejsze umiał logicznie zastosować do stosunków na wschodzie. Jest to o tyle bardziej godne podkreślenia, że zwykle opierając się na wyższości naszej cywilizacji, którą się nadmiernie chełpimy w stosunku do sąsiadujących z nami narodów – nie potrafimy naszych własnych doświadczeń zastosować do innych.

W każdym razie jest rzeczą niewątpliwą że Popławski już czterdzieści lat temu potępił rojenia asymilacyjne w stosunku do Ukraińców i nazwał je niedorzecznymi mrzonkami, które mogą być wysuwane jedynie przez ludzi głupich lub odznaczających się złą wolą. Od tego czasu mieliśmy, wojnę polsko – ukraińską, mieliśmy sabotaże i pacyfikacje, mieliśmy czterokrotne wybory, zawsze dające te same wyniki i wreszcie rozwój mniejszościowego życia organizacyjnego. A przecież ciągle znajdują się ludzie którzy wierzą, ze „Ruś przestanie być Rusią„ przed czym Krzysztof Zbaraski przestrzegał jeszcze w r. 1623.

 

Podstawy psychologiczne teorii asymilacyjnej

 

Upór z którym narodowi demokraci trzymają się mrzonek asymilacyjnych daje się wyjaśnić przez przesłanki na których opiera się twierdzenie, że należy za wszelką cenę dążyć do wynarodowienia mniejszości. My nasze poglądy przeciwne asymilacji opieramy między innymi na przeświadczeniu, że mniejszości niepolskie mogą przez bardzo długie okresy stanowić czynnik dla państwa pozytywny i nastrojony lojalnie. Przeświadczenie to opiera się na niezliczonych przykładach historycznych. Narodowi Demokraci dowodzą natomiast że mniejszość musi być do państwa nieprzerwanie wrogo nastrojona i że będzie prowadzić politykę nieubłaganie separatystyczną i terrorystyczną. Jedynym lekarstwem na ten stan rzeczy ma być polonizacja. Jeżeli by teraz wiara w możliwość polonizacji uległa załamaniu, łatwo byłoby dostrzec przerażające konsekwencje tego stanowiska. Są to mianowicie te konsekwencje które rzekomo jednemu z przedmajowych Ministrów spraw wewnętrznych miały podyktować słowa o Kresach Wschodnich, które „nie kalkulują się”. Ochrona przed przerażającymi następstwami logicznymi tej błędnej teorii jest wmawianie w siebie wbrew oczywistości, że wynarodowienie jest przecież możliwie. Drugą ochroną jest bałamutne twierdzenie jakoby nasze stanowisko miało rzekomo prowadzić do „oddania” Ziemi Czerwieńskiej. W istocie jest odwrotnie, gdyż nasze stanowisko opiera się właśnie na twierdzeniu, że obszary zamieszkiwane w całości lub w dużej części przez ludność niepolską mogą pomimo tego przyczyniać się do wzmocnienia państwa, o ile w stosunku do tej ludności prowadzona będzie rozumna polityka. Natomiast stanowisko że, wszystko co niepolskie jest dla państwa wrogie przy oczywistej niemożliwości polonizacji, prowadzi prostymi drogami do programu małej Polski. Ze smutkiem i współczuciem przypatrywać się należy pułapce myślowej w jakiej znajdują się teoretycy narodowo – demokratyczni i która wywołuje u nich dziwne kompleksy myślowe oraz skłonność do bezsensownych insynuacji.

Ale pozostawmy już w spokoju epigonów i wracamy do logicznej myśli Popławskiego.

 

Zagadnienia kraju mieszanego

 

Dla nieuprzedzonego umysłu następstwem uznania niemożliwości wynarodowienia winno być dążenie do pogodzenia mniejszości z pozostawaniem w danych warunkach w granicach naszego państwa. Następstwo to komplikuje się jednak przez sprawę ludności polskiej na obszarach Ziemi Czerwieńskiej i Wołynia. Obok sprawy pozyskania dla państwa ludności niepolskiej, istnieje jeszcze bowiem ważne zagadnienie podniesienia świadomości narodowej kresowych Polaków, zorganizowanie ich i zapewnienie im jak najlepszych warunków rozwoju kulturalnego i gospodarczego. To też rozumna polityka w kraju mieszanym polega na pracy nad podniesieniem poziomu ludności polskiej, przy jednoczesnym zapewnieniu mniejszości spełnienia jej słusznych żądań kulturalnych i gospodarczych. W normalnych warunkach między tymi dwoma potrzebami nie ma zasadniczego przeciwieństwa. Położenie w tej dziedzinie oddał może najlepiej pewien były wysoki urzędnik w Ziemi Czerwieńskiej, kiedy powiedział że jeżeli Ukraińcy staną się nieco durniejsi, Polacy przez to bynajmniej nie zmądrzeją…

Należy też od razu zaznaczyć, że Popławski miał pełne zrozumienie dla ogólnej zasady że udzielenie praw kulturalnych i gospodarczych jednemu narodowi nie musi bynajmniej iść w parze z uszczupleniem stanu posiadania drugiego. Tak np. na str. 341 drugiego tomu tych samych „Pism Politycznych” pisze: „Istnieje teoria, że w stosunku dwu narodowości musi być jedna panująca i wyzyskująca, druga podwładna i wyzyskiwana, że każdy nabytek jednej narodowości musi być stratą drugiej. Ale to twierdzenie jest równie fałszywe jak dość rozpowszechnione mniemanie, że w stosunku ekonomicznym dwu stron, zyskowi jednej strony, musi koniecznie odpowiadać strata drugiej”.

„…Nie przeciwdziałaniem postępom kulturalnym i ekonomicznym Rusinów, ale pracą wytężoną nad rozwojem wszechstronnym żywiołu polskiego we wschodniej części kraju dążyć winniśmy do utrzymania istniejącej normy…”. Każdy stały czytelnik naszego pisma zorientuje się od razu że to są właśnie poglądy które głosimy od wielu lat na tych łamach.

W praktycznych wnioskach z tych słusznych założeń dochodzi jednak Popławski do twierdzeń na które dziś w żadnym wypadku nie możemy się zgodzić. Nie wpływa na to błąd jego rozumowania ale zmiana stosunków politycznych, która zaszła od tego czasu a także trochę jego og. ideologia polityczna. Tak np. omawiając procent ludności polskiej i ilość szkół polskich w powiatach Ziemi Czerwieńskiej, autor dochodzi do wniosku że odsetek ludności polskiej był wówczas często wyższy od odsetka szkół polskich. Wnioskiem, który autor wyprowadza z tego faktu jest żądanie zamykania szkół ukraińskich a otwierania na ich miejsce polskich. Oto jak Popławski motywuje to stanowisko: „Błąd polega na tym, że w miarę rozwoju ruskiego ruchu narodowego robi się ustępstwa Rusinom, zaspakajając ich potrzeby na koszt i z krzywdą dla ludności polskiej. Inaczej nawet być nie może, ponieważ Galicja jest krajem ubogim. Szczupły budżet krajowy i część budżetu państwowego dla Galicji przeznaczona nie wystarczają na pokrycie niezbędnych a tym bardziej zbytkowych potrzeb… Galicja ma za mało wszelkich kategorii szkół. Jeżeli więc zakłada się gimnazja ruskie, to polskie muszą być nadmiernie przepełnione, jeżeli daje się pieniądze na szkoły ruskie, to polskie muszą być zaniedbane”.

Podobnie argumentuje autor w sprawie ruszczenia czysto polskich instytucji. Istotnie jeżeli weźmiemy pod uwagę położenie Galicji przed wojną, będziemy musieli w każdym groszu danym na potrzeby ludności polskiej na tym terenie widzieć uszczuplenie potrzeb ludności ukraińskiej i odwrotnie. Ale dziś położenie jest krańcowo odwrotne. Problem Ziemi Czerwieńskiej jest najważniejszym zagadnieniem narodowościowym odrodzonej Rzeczypospolitej. Budżet Rzeczypospolitej ma nieporównanie większe możliwości od budżetu krajowego dawnej Galicji. Dziś już nie ulega wątpliwości że utworzenie osobnego szkolnictwa ukraińskiego przy zachowaniu istniejącego polskiego, wzgl. rozdzieleniu szkół utrakwistycznych, jest rzeczą najzupełniej możliwą. Podobnie możliwe jest utworzenie osobnego uniwersytetu ukraińskiego z pozostawieniem polskości U. J. K. Jasne postawienie tego problemu sprowadza zagadnienie kulturalno-narodowościowe nie do konfliktu dwu narodów, ale do trudności budżetowych. Za pomocą większych dotacji dla szkolnictwa czerwieńskiego można rozwiązać sprawę zaspokojenia żądań kulturalnych ludności ukraińskiej, bez uszczerbku dla polskiego kulturalnego stanu posiadania.

Był jednak jeszcze jeden powód dla którego Popławski mimo wszystkich swych słusznych przesłanek mógł napisać takie zdanie: „W polityce naszej nie powinniśmy dziś wcale uwzględniać dążeń narodowych rubinów. To ich sprawa nie nasza” i dla którego my obecnie w żadnym wypadku takiego zdania wypowiedzieć nie mamy prawa. Powód ten daje Popławski z lekka wyczuć w słówku „dziś” które wtrąca do swego zdania. Dopóki bowiem Galicja znajdowała się w granicach Monarchii austriackiej, fakt większego lub mniejszego zaspokojenia pragnień kulturalnych Ukraińców mógł przyczynić się przede wszystkim do zwiększenia ich lojalności do Austrii i do zmniejszenia ewentualnego ciążenia do Rosji. Sprawa polska była w tym tylko dość pośrednio zainteresowana. Dzisiaj odwrotnie, dążeniem naszym winno być to co wówczas nie mogło być celem polityki polskiej z powodu nieistnienia państwa, lub mogło być w o wiele mniejszej mierze. Mamy na myśli zaspokojenie potrzeb kulturalnych mniejszości do tego stopnia, aby czuła się ona w granicach naszego państwa o wiele lepiej jak w granicach państw sąsiednich i aby z tego powodu nie istniało ciążenie naszych prowincji wschodnich do państw sąsiednich, lecz odwrotnie aby stanowiły one ośrodek atrakcyjny. Nie żadna „wdzięczność” mniejszości w stosunku do państwa które jej daje swobody kulturalne, ale prosty interes narodowy każe pożądać pozostawania w granicach takiego państwa. Za czasów Popławskiego dążenie do pozyskania mniejszości dla nieistniejącego państwa polskiego nie mogło tak silnie występować jak dziś.

W każdym razie zdaje się pewnym, ze gdyby Popławski pisywał dziś, byłby zwolennikiem poglądów głoszonych przez naszych przyjaciół i przez nas.

 

Twórca nacjonalizmu państwowego

 

Ledwie napisałem ostatnie zdanie poprzedniego rozdziału a już budzą się we mnie poważne wątpliwości. Oprócz uwag konkretnych – zwykle słusznych – mamy bowiem u Popławskiego cały system ideologiczny polityki narodowościowej, system który wywarł bardzo duży wpływ i uczynił z tego pisarza ojca duchowego apaństwowego nacjonalizmu polskiego.

Bobrzyński napisał, że w ciągu całego okresu niewoli krzyżują się nieustannie dwie drogi do wskrzeszenia państwa. Droga powstań i droga pracy organicznej. Pojęcie politycznego wzgl. organicznego dążenia do odzyskania państwa należy jednak rozróżnić zależnie od tego czy odnosi się do mocarstw zbiorczych czy też do narodów bezpaństwowych, sąsiadujących z Polską. Dziwnym bowiem trafem stronnictwo o które w stosunku do państw zaborczych głosiło program pracy organicznej – a więc konserwatyści krakowscy – krakowscy sprawach narodowościowych głosiło politykę, której celem był sojusz z narodami ujarzmionymi w celu odzyskania niepodległości. Była to odwrotność do polityki, której głównym głosicielem stał się Popławski, a która dążyła do zwiększenia prerogatyw narodu polskiego na koszt innych na terytoriach mieszanych, bez względu na skutki jakie to dążenie musiało mieć dla kwestii przyszłych sojuszników w chwili walki o państwo. Polityka stańczyków w sprawach narodowościowych była na wskroś państwową, dążyła do przygotowania odbudowy państwa. Polityka Popławskiego była polityką narodu bezpaństwowego, który dąży do wzmożenia swego stanu posiadania i swoich prerogatyw niezależnie od dążenia do odzyskania państwa. Stanowisko Stańczyków w związku z ich poglądami na stosunek do mocarstw da się logicznie wytłumaczyć w ten sposób, że pragnęli oni odbudowania państwa w chwili kiedy naprawione zostaną błędy które spowodowały jego upadek. Ponieważ jednym z głównych błędów była ich zdaniem polityka narodowościowa i wyznaniowa dawnej Rzeczypospolitej, przeto dążyli do usunięcia jej skutków celem odbudowy państwa. Przejawiało się to w twórczości St. Tarnowskiego i w działalności politycznej. K. Badeniego i M. Bobrzyńskiego. Później była w ścisłym związku z austro-polską koncepcją odzyskania niepodległości, której zwolennikami byli stańczycy. Przedtem jeszcze to samo przejawiało się bardzo silnie w ukraińskiej polityce Hotel Lambert, z którego ideologicznie stańczycy wyrośli. Było rzeczą imponującą, że Polska tak długo po utracie niepodległości umiała zachować czysto państwowe koncepcje narodowościowe.

Otóż dziwną i smutną zaiste rzeczą jest zanik tego myślenia państwowego w sprawach narodowościowych, który znamionuje ostatnie lata naszej niewoli i niestety pierwsze dwudziestolecie niepodległości. Głównym sprawcą tej zmiany jest J. L. Popławski. Przypatrzmy się na czym polegały jego poglądy w tej dziedzinie.

Popławski był człowiekiem ogromnej wiedzy. Znał doskonale odrodzenie narodowości, które utraciły swą świadomość, jak Polacy na Śląsku, Łużyczanie, Łotysze i Słowacy. Narody te nie oddawały się marzeniom o odzyskaniu państwa, lecz zajmowały się przede wszystkim zwiększeniem swego „besitzstand” na koszt sąsiadujących z nimi szczepów. Znajomość dziejów tych narodów, doprowadziła Popławskiego do mniemania, że bez względu na to czy dążenie do odzyskania własnego państwa nakazuje dobre czy złe stosunki z jednym z sąsiadujących z nami narodów, należy zmierzać do rozszerzenia prerogatyw ludzi narodowości polskiej na koszt danego narodu. Był to właśnie nacjonalizm państwowy który nazwalibyśmy słowakizacją wzgl. białorutenizacją polityki polskiej. Do Popławskiego program ten był głoszony przez tak zwanych „Podolaków„, ludzi o ciasnych głowach, pracujących często w interesie własnym. On nadał mu dopiero rozmach intelektualny i znaczenie ogólnopolskie.

Swoją koncepcję przeprowadzał Popławski w teorii z niebywałą wszechstronnością i bezstronnością. Program rozszerzenia prerogatyw polskości pragnął jednocześnie zrealizować na Węgrzech – o ile chodzi o sprawę Spiszu – na Bukowinie w stosunku do Rumunów, na Śląsku zaolżańskim, w Ziemi Czerwieńskiej, na Syberii i w Prusach Wsch. wszędzie. Było to dążenie do szerzenia się praw Polaków bez względu na to jaki wpływ takie dążenie mogło mieć na możliwość powstania naszego państwa. Dziś zaś bez względu na wpływ jaki mogłoby wywierać na potęgę naszego państwa. Celem stosunków z Węgrami było dla Popławskiego nie ułatwienie powstania niepodległego państwa, ale ewentualny rozwój Polaków na Spiszu. W pewnym sensie był on prekursorem polityki narodowego socjalizmu w Niemczech. Polityka ta polega na podniesieniu antagonizmu mniejszości niemieckiej, gdziekolwiek ona istnieje, z otaczającymi ludami, bez względu na skutek tego zaognienia dla położenia międzynarodowego Rzeszy. Czynnik ten stanowi poważny atut dla polityki państw, które mogą być zagrożone przez Niemcy.

Właściwym twórcą narodowo – demokratycznej ideologii apaństwowego nacjonalizmu jest nie Dmowski – dla którego sprawy narodowościowe były zawsze podporządkowane koncepcjom polityki zagranicznej – ale Popławski. Przed niepodległością ten nacjonalizm Popławskiego przejawiał się w stawianiu na pierwszym miejscu pieczy o prerogatywy ludności polskiej w rozmaitych krajach, ponad polityką zmierzającą do odbudowania państwa. Dziś dalszym ciągiem tego sposobu myślenia jest wewnątrz państwa dążenie do zwiększenia prerogatyw ludności polskiej a nawet z uszczupleniem praw ludności niepolskiej prowadzące w konsekwencji do osłabienia państwa polskiego przez skierowanie przeciw niemu 30 % obywateli i wreszcie osłabienie pozycji narodu polskiego, nieodwołalnie związanego z potęgą Rzeczypospolitej. Na zewnątrz granic naszego państwa ta polityka przejawia się w stawianiu jako celu naszej działalności polepszenia doli tej czy innej mniejszości polskiej. Prowadzi to do nieprzytomnych haseł walki z Łotwą wskutek Dyneburga, do rewindykacji części słowiańszczyzny itp. Celem naszej polityki winno być wytworzenie położenia międzynarodowego jak najbardziej sprzyjającego potędze naszego państwa, nie zaś piecza nad Polakami za granicą. Mniejszości polskie mogą stanowić pretekst naszej polityki, cel zaś tylko o ile jego spełnienie jest połączone z wzmocnieniem państwa, nie zaś z pogorszeniem jego położenia międzynarodowego. Dla Popławskiego „Sprawa polska„ to była sprawa prerogatyw rozmaitych Polaków w najróżniejszych krajach. Dla nas jest to sprawa jak największej potęgi Rzeczypospolitej.

I ten właśnie postulat potęgi wymaga, abyśmy omijając myśl Popławskiego powrócił do ideologii państwowej w sprawach narodowościowych do ideologii Adama Czartoryskiego i Michała Bobrzyńskiego.

Najnowsze artykuły